"Nie ma jednej prawdy. Istnieje tylko to, co postrzegamy jako prawdę."
Jodi Picoult
Sakura
Jodi Picoult
Sakura
- Ryan…
Patrzyłam oniemiała na mężczyznę przede mną. W tej chwili wszystko poza nim
przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Po prostu wszystko inne zniknęło,
stawiając go w centrum mojej nikłej uwagi, bo w natłoku myśli, wspomnień i
napływających do mnie nagminnie obrazów nie potrafiłam się na nim do końca
skupić. Najgorsze było to, że on nie tylko stał tutaj na wyciągnięcie ręki, ale
znajdował się również w tych myślach, wspomnieniach i obrazach. Był wszędzie.
- Sakura. - Nie powiedział tego tym samym tonem, który słyszałam zza drzwi
łazienki, nie dowierzając, że to mógłby być on. Użył tej modulacji głosu
przeznaczonej na momenty, kiedy coś mu się nie podobało. Zniknęło jego
rozbawienie, zapewne również te iskierki w szarych oczach, które pojawiały się
zawsze w stanie, kiedy był radosny. Wiedziałam to z autopsji, lecz nie
doświadczałam tego za często - można policzyć to na palcach.
Przez krótką chwilę miałam wrażenie, że Ryan i cała ta sytuacja mi się po
prostu przyśniła. Byłam przecież pijana, a świat nadal chybotał mi się lekko na
boki, nad czym do końca nie panowałam. Przez dosłownie moment chciałam się
roześmiać, machnąć ręką i wrócić do łazienki, uderzając się w czoło z własnej
głupoty, ale… ten czas już minął.
- Odejdź - szepnęłam, łapiąc się za ramiona, przytulając je do siebie.
Cofnęłam się o krok, napotykając za moimi plecami zimną ścianę, która miała
mnie otrzeźwić. Na próżno. Nadal widziałam jedynie jego uśmiech, jego twarz,
jego oczy, widziałam tylko jego.
- Musimy porozmawiać - uciął, a ja zacisnęłam mocno powieki, aby tylko
powstrzymać płacz.
Po tym wszystkim co mi zrobił, nadal w ogóle się nie zmienił. A ja nadal
mimo tego, że zniknął bez słowa pozostawiając mnie samą, aby się potem już nie
odezwać, nadal go, nadal go ko…
- Wyjdź stąd - powiedział chłodno Sasuke, w mig pojmując powagę sytuacji.
Nie patrzyłam ani na niego, ani na Ryana. To było dla mnie za dużo i bałam się,
że jeśli tylko otworzę oczy, znów bezwiednie pójdę za jednym z nich i tak samo,
powtarzając świadomie błędy przeszłości, stanę się cieniem siebie. A… a tego
już nie chciałam. Nie chciałam, prawda?
- Pokój mam obok, sam sobie poradzę, ale z tobą porozmawiam później -
odparł tak samo zimno Ryan. Mimo ogarniającej mnie, przez zamknięte powieki,
wszechobecnej ciemności, czułam na sobie jego wzrok; przenikliwy, kalkulujący,
mrożący krew w żyłach wzrok, w którego ułudnym ciepłym spojrzeniu kiedyś się
zakochałam.
Drżałam niespokojnie, lecz kiedy usłyszałam, że ktoś postawił krok,
natychmiast wyrzuciłam przed siebie ręce, krzycząc:
- Stój!
W pokoju znów zapanowała cisza, a w mojej głowie totalny mętlik.
Ryan tu jest, Ryan tu jest, żyje.
- Wypierdalaj.
To co stało się później było czymś, czego się nie spodziewałam. Otworzyłam
na chwilę oczy, aby zobaczyć, jak Sasuke rzuca się na Ryana i siłą usuwa go z
pokoju. Nie słyszałam, co krzyczeli jeden przed drugiego. Nie słyszałam, bo po
mojej głowie wciąż krążyła jedna myśl:
On żyje.
Upadłam na kolana, niezdolna do dalszego stania na nogach. Moje mięśnie
odmówiły posłuszeństwa na rzecz upadku na podłogę, która stała się dla mnie
najwygodniejszym materacem leczącym wszystkie smutki. Moim ciałem wstrząsnął
szloch, a ja zwinęłam się w kłębek, kładąc dłonie w okolicach serca.
Nie mogłam w to uwierzyć. Od kiedy zniknął - miałam nadzieję. Nadzieję,
która z dnia na dzień malała z przeciwieństwem do prawdy w stwierdzeniu, że
Ryan przez cały czas mnie okłamywał. Nie przeszkadzało mi to jednak, aby
co noc zamykać się w pokoju i płakać przez niezliczone godziny, które nie
przyniosły mi ukojenia nawet na chwilę, nawet na krótką chwilę.
Czułam się rozdarta do granic możliwości. Właśnie stało się coś, na co tak
długo czekałam, co chciałam aby się spełniło! Modliłam się, błagałam, prosiłam,
a Bóg wysłuchał moich modlitw. Dlaczego więc, gdy tylko go zobaczyłam, powiedziałam:
odejdź?
Przytknęłam dłoń do ust, aby nie krzyknąć. Chciałam kiedyś aby wrócił, ale
teraz, by zniknął. Nie mogłam wrócić do życia sprzed półtora roku. Nie mogłam,
bo tym razem tego nie przeżyję. Moja odporność emocjonalna od zawsze była mocno
nadszarpnięta, lecz Ryan najnormalniej w świecie pozbawił mnie jej całkowicie.
I nie zrobił tego powoli; małymi kłamstwami, lekkimi kłótniami, tylko
przerywając sielankę, którą brałam za rzeczywistość uderzył mnie, zabierając
resztki godności, jednak ja… Jednak ja nie potrafiłam od niego odejść. Za
bardzo go kochałam, aby móc wyobrazić sobie życie bez niego, co było dla mnie
wtedy totalną abstrakcją.
Wszystkie siniaki, ukrywane pod materiałami bluzek i swetrów z długim
rękawem. Kuśtykanie po schodach pod pretekstem upadku na ulicy. Nakładanie ton
pudru, aby ukryć ślady po jego ostatnim wybuchu, było dla mnie czymś normalnym,
czymś co bardzo szybko wpasowało się w codzienny porządek, który ja
zaakceptowałam. Robiłam to nie dlatego, że byłam sadystką, a ból sprawiał mi
przyjemność, nie. Nienawidziłam cierpieć, ale nie potrafiłam go znienawidzić,
bo to sprawiłoby mi największy możliwy ból. I to był mój kłopot.
Dotknął mojego ramienia, na co od razu zaczęłam się wyrywać. Szamotałam
się, mówiąc niezrozumiałe słowa, chowając twarz w dłoniach. Gdy poczułam, że
mnie obejmuje, wstąpił we mnie nieokiełznany strach. To ten czas, maleńka.
- Nie, nie, nie! - wrzasnęłam, chcąc odepchnąć jego ręce.
- Przestań! - skamieniałam, słysząc krzyk Sasuke. W całym tym amoku nie
zorientowałam się, że przecież Ryana tu nie ma, że nic mi nie groziło.
Otworzyłam szeroko oczy, lecz łzy już całkowicie uwolnione spod mojej
kontroli spływały po moich policzkach. Każdą z nich czułam osobno, lecz każda z
nich miała przypisany dokładnie jeden powód.
- Już go tu nie ma. - Usłyszałam cichy pomruk, na co odruchowo się
rozluźniłam, wpadając w ramiona Sasuke, które niczym łódź ratunkowa uratowały
mnie przed zatonięciem we własnym obłędzie.
Drżałam, nie mogąc zebrać myśli. Przed oczami zobaczyłam migawki wieczorów,
nocy i tych specyficznych poranków, a moje serce ogarnął tak wielki ból, że nie
mogłam odnaleźć się w swoim ciele. Wydawało mi się obce, nie należące do mnie.
Jedynym znakiem, że jednak tak nie było, był dotyk Uchihy który czułam i byłam
tego świadoma. Musząc utwierdzić się w tym przekonaniu, odwróciłam się do niego
przodem i objęłam za szyję, wtulając się do granic możliwości, chcąc poczuć, że
nie zwariowałam, że to wszystko mi się nie przyśniło, że on był tu obok mnie.
Gdy przygarnął mnie do siebie, ponownie wybuchłam płaczem, nawet nie
zastanawiając się nad tym, czy tak wypada. Był jedyną kotwicą, która trzymała
mnie w realnym świecie, bez wspomnień i wykreowanych wizji przyszłości sprzed
półtora roku, gdzie wszędzie był Ryan. Wszystko mieliśmy robić razem. Mieliśmy
zawsze być razem. Byłam zdolna rzucić się za nim w ogień.
Byłam dla niego skokiem w bok, a on dla mnie skokiem w przepaść.
Poczułam jego dłonie na swoich plecach, czując promieniujące z nich ciepło
i to jak kołysał się delikatnie chcąc mnie uspokoić, lecz… ja nie byłam do tego
skłonna. Tyle czasu zmarnowałam, tyle siebie. Ryan mnie zmienił. Stworzył nową
Sakurę, całkowicie inną od pierwowzoru, która zakochała się w nim bez pamięci.
Siedziałam w ramionach Sasuke niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Zastygłam,
obejmując jego szyję, nie czując potrzeby, aby to zmienić. Było mi wszystko
jedno, tak samo jak w momencie, kiedy doszłam do wniosku, że już go nie
odnajdę. Pustka i żal. Żal tak wieki, że byłam zdolna się w nim bez pamięci
zatracić, nie chcąc tego zmieniać, bo przecież po co?
Alkohol miał to do siebie, że skłaniał mnie do większych przemyśleń niż
zazwyczaj, lecz często bardziej efektownych. Jednak jego nieodłącznym kompanem
było również znużenie i zmęczenie. Ten dzień mnie wykończył w takim stopniu, że
w ogóle nie oponowałam, kiedy Sasuke wziął mnie na ręce i przeniósł do łóżka.
Chciałam czuć jego obecność, jego ciepło, które nadal traktowałam jak
jedyną oznakę tego, że nie zwariowałam, że zmary które kiedyś mnie męczyły nie
powrócą właśnie teraz, aby pogrzebać wszystko, co udało mi się przez półtora
roku odbudować.
Przeszły mnie dreszcze, kiedy położył mnie w zimnej pościeli, która zdawała
się ostatnią bramą, która zamykała mnie w królestwie samotności. Przykryła mnie
pozostawiając samą i oszalałą. Jednak tak szybko jak to się stało, została ona
lekko ściągnęta, a ja znów wiedziałam, że stąpam po ziemi, a nie chorych
urojeniach z których musiałam się kiedyś leczyć, lecz nie była to zasługa
kołdry.
Poczułam jego dłoń na ramieniu, przez co znów się wzdrygnęłam. Nadal
patrzyłam tępo przed siebie, obrócona do niego tyłem. Gdy nie zareagowałam, on
uznał to chyba za zgodę i bezceremonialnie, brutalnie i dość niezdarnie przyciągnął
mnie do siebie, zakleszczając w uścisku swoich ramion, do których natychmiast
przylgnęłam.
Byłam słaba. Zawsze starałam się sobie wmawiać, że jestem silna pomimo
wszystko, że nic nie może mnie złamać, a jeśli coś będzie się chociażby starać,
pozbędę się tego od razu. Tak powinnam zrobić, gdy tylko poznałam Ryana. Był
najlepszym i najgorszym co mnie w życiu spotkało. Udowodnił mi, że potrafię być
dla niego kimś, aby zaraz zmieszać mnie z błotem, uświadamiając, że wcale tak
nie jest, że byłam tylko kolejną, jedną z wielu.
Łzy nadal płynęły po moich policzkach i zapowiadało się na to, że
nazbierały całkiem spore rezerwy, bo ich potok nie zatrzymał się nawet na
moment. Po głowie tułały mi się wszystko nasze wspólne, wspaniałe momenty,
które od razu były niszczone przez te złe, których było zdecydowanie więcej. I
tak w kółko, dopóki nie udało mi się zasnąć w nie jego ramionach. A w całkiem
nowych i realnych.
Sasuke
Ranek
Mimo, że nie spałem już od dobrych dwudziestu minut, nie miałem zamiaru
wstawać. Sakura wtulona w moją pierś uniemożliwiała mi to, lecz nie był to
jedyny powód. Główny, lecz nie jedyny.
Ryan pałętał się po mojej głowie całkowicie bezprawnie, kiedy ja go tam
kompletnie nie chciałem. Jednak on wciąż się tam panoszył, nie mając zamiaru
przestać, czego nie mogłem znieść. W sumie nawet nie wiedziałem, dlaczego tak
przejąłem się jego pojawieniem. Ciekawił mnie, intrygował, ale tylko ze względu
na Haruno, która zawsze przy wspomnieniu o nim zmieniała temat.
Teraz zaczynałem rozumieć, czemu Sakura się go bała, a ten strach
podchodził nawet pod panikę. Mimo, że go de facto poznałem, nadal miałem
mnóstwo pytań. Problem polegał na tym, że ja nie zwykłem do rozmowy, jako
osoba, która domaga się informacji. Z reguły, to zawsze stałem po drugiej
stronie, a pozycja w której się obecnie znajdowałem… po prostu mi nie pasowała.
Z jednej strony myślałem, żeby rzucić to w cholerę. Zmienić się znów w
chłopaka, którym byłem przed śmiercią rodziców; skupić się na tym, aby tylko
zaliczyć Sakurę, zabawić się przy tym po drodze, a potem drogą sądową odebrać
jej dziecko. Mieć część firmy na własność, być wiecznym singlem, wrócić do
wyścigów i nie kłopotać się z czymś, co potocznie nazywa się uczucia.
Z drugiej zastanawiałem się nad tym, co podpowiadał cichy głos w mojej
głowie, który kiedyś nie miał prawa bytu. Liczyły się tylko auta, dużo na
liczniku i wrażenia. Jednak im starszy się stawałem, tym bardziej mój sposób
myślenia się zmieniał, razem ze mną samym. Nigdy wcześniej niej nie czułem się
tak jak teraz, co wprawiało mnie z zakłopotanie.
Gdybym spotkał teraz Ino, całkiem możliwe, że powiedziałaby, że nie zna
tego Sasuke. Kiedyś nie przejąłbym się czyimś płaczem, czyimiś problemami.
Wsiadłbym za kierownicę i szybko zniknął.
Dlaczego nie pozwoliłem mu tu wczoraj zostać? Dlaczego, kiedy patrzyłem na
nią roztrzęsioną, leżącą na zimnej posadzce coś we mnie drgnęło? Wstyd mi się
do tego przyznać, ale poczułem potrzebę niesienia jej pomocy, w jakiś sposób
uśnieżenia bólu. Nigdy tego wcześniej nie doświadczyłem, przez co nie do końca
wiedziałem, jak sobie z tym poradzić. Pocieszanie kogoś? To nie dla mnie.
Przyszło mi jedynie na myśl: już go tu nie ma - i to by było na tyle.
Ta dziewczyna przysparzała mi samych problemów. Dlacz…
- Która jest godzina? - Spuściłem wzrok, patrząc na jej twarz, jednak nie
ujrzałem za dużo, gdyż patrzyła się w dół, a jedyne co widziałem to ogrom
różowych włosów odznaczających się na granatowej pościeli. Przez cały czas
leżałem, obejmując ją jednym ramieniem, a ona wtulona we mnie z ręką przełożona
przez mój brzuch. Spodziewałem się, że pierwsze co, jak się obudzi, to odskoczy
ode mnie, a w ferworze dziwnych emocji nawet nakrzyczy. Jednak… Nic takiego się
nie wydarzyło.
- Koło dziewiątej - powiedziałem i poczułem, jak jej dłoń delikatnie się
poruszyła. Dopiero teraz się zorientowałem, że mieliśmy je splecione. Chwila.
Koło dziewiątej, koło dziewią… Kurwa!
Zerwałem się z łóżka, na co dziewczyna zwinęła się w kłębek, patrząc na
mnie niespokojnym wzrokiem. Dorwałem spodnie w których wczoraj chodziłem i
podbiegłem do garderoby, wychodząc z niej zaraz w nowej koszuli.
- To my mamy szafę? - spytała cicho, podciągając kołdrę pod szyję.
- A sądzisz, że nosiłbym wszystkie ubrania ze sobą, a walizkę tak chętnie
zostawił tam przy drodze? - spytałem. - Przeczuwałem tą konferencję tu -
mruknąłem, jak gdyby nigdy nic. Sakura chyba nie chciała wspominać o tym, co
stało się wczoraj, udając, że wszystko jest w porządku. Nie miałem zamiaru tego
zmieniać.
Doskoczyłem do swoich butów i zacząłem je szybko zakładać. Kląłem pod
nosem, bo nie przejrzałem żadnych papierów, a za chwilę rozpoczynała się
konferencja! Złapałem krawat, szybko go zawiązałem, wziąłem aktówkę i
spojrzałem na Sakurę, która w ciszy przyglądała się moim poczynaniom.
- Za chwilę mam spotkanie, za pewne najważniejsze w moim życiu - rzuciłem,
podchodząc do drzwi. Złapałem za klamkę i odwróciłem się w jej stronę. -
Przyjdę, kiedy tylko będę mógł, a może nie być to łatwe. - Ech. Otworzyłem na
ślepo drzwi.
- I jak ty wyglądasz, flejo? - Patrzyłem oniemiały na Imai, która właśnie
dźgnęła mnie palcem w klatkę piersiową. - Bród, smród i ubóstwo. - Minęła mnie
bez słowa, wchodząc wgłąb pokoju. - Sakura? - Popatrzyła na nas po kolei, a ja
ujrzałem ten uśmiech. - Wy coś ten teges?
- Cześć młody. - W drzwiach stanął Itachi, nonszalancko opierając się o
futrynę. Zmarszczyłem brwi. Co tu się do cholery dzieje?
- Spędziłaś z nim noc w jednym pokoju? Ouuu. - Udała zniesmaczenie. - Ten
fetor, ta świadomość…
- Kochanie, nadmieniam, że ty jakoś to znosisz - westchnął Itachi, mijając
mnie.
- Bo mam lata praktyki - mruknęła, siadając na stole.
- Możecie mi coś wyjaśnić? - spytałem, odstawiając aktówkę na ziemię.
- Co dokładnie? - Popatrzyła się na mnie zadziornie. - Wolisz temat
innowacji w kwestii leczenia raka, czy raczej interesują cię bomby nuklearne? A
może mam wyjaśnić ci zasady antykoncepcji? - Spojrzała na Sakurę. - A nie!
Przecież tu ma być całkowicie w druga stronę.
- Imai… - warknąłem.
- Taaak? - W drzwiach stanęła Rina, a ja miałem ochotę usiąść na krzesełku,
założyć ręce na piersi i powiedzieć, że mi się to wszystko nie podoba. Tak też
zrobiłem.
- Pierdolę, nie robię - prychnąłem.
- Przejął po tobie jakieś damskie cechy? - Shee wskazała na mnie, patrząc
zbolałym wzrokiem.
- Weź ją jakoś uwiąż, czy coś. Kaganiec jej załóż - warknąłem.
- To nie nasz pokój, prawda? - sapnęła Rina, ocierając pot z czoła. Tachała
ze sobą wielką walizkę, która byłem skłonny twierdzić przeważała ją o dobre
kilka kilo.
- Boy hotelowy tego od niej nie wziął? - spytałem, opierając się plecami o
ścianę, przez co nie widziałem zdezorientowanej miny Sakury, która na razie się
jeszcze nie odezwała.
- Uwierz, że próbował… - powiedział Itachi, przecierając twarz dłonią. -
Stał sobie człowiek, miał na plakietce napisane Chris i powiedział, że weźmie
od niej walizkę, a ta na to, że jest niezależna…
- Bo jestem! - Wydyszała, prostując się.
- Był chyba wkurzony chłopczyna po wielu godzinach pracy i wypalił do niej,
że ciekawe co powie, jak trzeba będzie wnieść lodówkę na ósme piętro. -
Wzruszył ramionami, a Rina wcięła mu się w zdanie.
- Wtedy wynajmę sobie dźwig, a nie chłopca - prychnęła, poprawiając swoje
rude kłaki.
Schowałem twarz w dłonie.
- Itachi, ja jednej nie znoszę, a mam przed sobą teraz dwie i zaraz coś
którejś zrobię! - warknąłem, mając w dupie tę konferencję. Nie wstanę! Tak będę
siedział!
- A życie takie brutalne…
- Co wy tu robicie? - spytałem, odchylając głowę do tyłu, zamykając oczy.
- To wolisz ten temat raka, bomb, czy kondomów?
- Sheeiren - mruknąłem zirytowany, na co Itachi się zaśmiał. Byłem pewien,
że on pokutował wszystkie swoje grzechy, będąc z tą kobietą. Znając ją
wyczerpała już dawno limit jego złych występków, więc odpracowuje on teraz
inne. Na bank.
- Woli temat kondomów, jestem pewna - potaknęła Rina.
- Awr! - Wstałem, łapiąc się za głowę. - Mam was dość, ciebie szczególnie.
- Wskazałem na Shee.
- Powinnam się tym przejąć? - Zmarszczyła brwi, udając zaciekawioną.
- Nie sądzę! - Skwitowała jej siostra, a ja odwróciłem się od nich, mając
teraz przed oczami Sakurę, w której smutnych i załzawionych oczach widziałem
iskierki rozbawienia, przez co od razu zrobiło mi się lepiej.
- A tak serio, to przyszliśmy uratować twój książęcy tyłek. - Sheeiren
zeskoczyła na ziemię, podchodząc do mnie.
- Jakby cię tu nie było, to nie miałbym żadnego zagrożenia, więc to trochę
bez sensu - syknąłem.
- Oj, nie bądź już taki miły. - Uśmiechnęła się, przeciągając.
- To my - Itachi wskazał na mnie i Sheeiren - idziemy, bo zaraz zaczynamy
konferencję. Co za niespodzianka!
Z Imai przeszedł mu sarkazm. Jeszcze jawnie ze mnie nie kpił, ale
przeczuwałem, że nadejdzie to w najbliższej przyszłości, a wtedy… zmienię
nazwisko, może płeć (?) i pojadę na Karaiby łowić łososie. A jak ich tam nie
będzie, to najpierw założę hodowlę, a dopiero potem będę je łowił. I z takim
planem na życie jestem prezesem jakieś firmy? Gdzie ja miałem oczy…
- Lecimy! - Shee jako pierwsza wyszła z pokoju, Itachi za nią, a ja
spojrzałem na Sakurę udręczonym wzrokiem. Posłała mi lekki, zmęczony uśmiech, a
potem widziałem już jedynie drzwi od strony korytarza.
- Wyglądasz okropnie.
Sakura
- Ale to życie jest piękne! - krzyknęła Rina, rzucając się na łóżko obok
mnie. Spojrzałam za okno, gdzie zza rolet przebijało się słoneczne światło.
Cały czas opatulona kołdrą i pozbawiona naturalnego kaloryfera, którym był
Uchiha we własnej osobie siedziałam, oglądając jeszcze przed chwilą scenkę,
rozgrywającą się obok mnie.
- Nie sądzę - mruknęłam, zamykając oczy.
- No dobra, jest straszneeee - przeciągnęła ostatnią samogłoskę, a ja
uderzyłam ją lekko w ramię.
- Co ty wiesz o życiu?
- Yyy, dużo. - Wstała raźno, podchodząc do okna.
- Wątpię - mlasnęłam na myśl, ile przeszłam z Wesleyem. Ciężko było mi o
tym myśleć, a jeśli jeszcze miałabym ubrać to w słowa…
- Jej, ile tu ludzi. - Przykleiła się do szyby jak małe dziecko
zaciekawione wystawą sklepową, skupiając uwagę na tłumie na zewnątrz.
- Coś tam się dzieje? - spytałam niemrawo.
- Chyba nie. To sam personel, który sprząta po wczoraj - odparła, a ja
zdecydowałam się położyć. - Sakura! - pisnęła, odwracając się w moją stronę. -
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu zostałam.
- No niby jak to zrobiłaś, geniuszu? - Położyłam się, zakrywając się
kołdrą.
- Nie chce mi się opowiadać… - Teraz z kolei przypominała przedszkolaka,
któremu mama kazała posprzątać pokój. Uroczo.
- Żebyś mi potem nie powiedziała, że…
- Dobra, już dobra - fuknęła. Znów podeszła do łóżka, siadając na jego
skraju. Zdjęła czarne trampki i usadowiła się po turecku. Zaczęła opowiadać,
rozplątując sobie w tym czasie warkoczyki, a było ich sporo.
- Chęć znalezienia Sheeiren to pierwszy powód przyjazdu do Londynu. Chęć
poznania Brada to drugi powód.
- Brada? - Z całej siły starałam się grać zaciekawioną. Chyba mi się
udawało.
- Zawsze interesowałam się wojskiem, ne? - Rozplątała już dwa, lecz nawet
na chwilę nie zdjęła ze mnie swojego czujnego spojrzenia.
- Coś kojarzę - odparłam, łapiąc się za głowę. Och, jak dobrze, że nieźle
znosiłam kaca.
- Więc zaczęłam robić to na poważnie. Auć! - pisnęła, gdy pociągnęła gumkę
za mocno. - Wojsko japońskie jednak nie sprostało moim oczekiwaniom, a
zafascynowało mnie angielskie i amerykańskie.
- Nadal nie widzę powiązania - mruknęłam, zastanawiając się do czego
dziewczyna zmierzała.
- Znalazłam fora fanów wojska, jak i samych weteranów.
Już na samo słowo wojsko, coś we mnie drgnęło, lecz wyparłam to ze świadomości,
nawet tego nie rejestrując. Jednak z czasem, gdy Rina się nakręcała, ta
skasowana świadomość powracała.
Wojsko. Przez niego go nienawidzę.
- Nawiązałam więc kontakt mailowy z Amerykanką Sally; na misji urwało jej
nogę, przez co zajęła się promowaniem wojskowości w ojczystym kraju. W Anglii
znalazłam Philipha, który polecił mi swojego kolegę Brada, gdyż sam miał pełne
ręce roboty. Jak się okazało, Brad prowadził popularnego bloga na którym
umieszczał rozmaite artykuły. Naprawdę muszę ci to streszczać?
- Yhym - odparłam, nie do końca będąc jednak pewną.
Lepiej pozostać przy bliznach, czy rozdrapywać rany do żywego?
- Jest meeega przystojny! - Klasnęła w dłonie, kiedy zdjęła akurat szóstą
gumkę.
- Ale co ma wspólnego z tym, że zostałaś w Londynie? - spytałam, zaczynając
się powoli irytować. Nie rozumiałam jej ekscytacji, kompletnie.
- Nooo… - Ten uśmiech. Ten cwaniacki, diabelny uśmiech. - Napisałam do
niego tyyysiące maili! I odpisał mi, niejednokrotnie! - Wyrzuciła ręce do góry,
a ja mlasnęłam z przekąsem.
- Cudownie.
- Ogólnie zadzwoniłam do tego “Uchiha Company” no i zgadałam się z Shee i
tak dalej. Okazało się, że ona też wiedziała o mnie od niedawna, ale jeszcze
nie zaczęła szukać. No i ja byłam w Londynie, a ona z Itachim mieli przyjechać,
więc przyjechali i - wzięła oddech - dostałam odpowiedź od Brada, że się ze mną
spotka!
Może miało to jakiś sens, ale w obecnym stanie nie byłam w stanie cieszyć
się razem z nią. A chciałam, naprawdę.
- Więc jesteś tu, bo odpisał ci jakiś były wojskowy i przy okazji zgadałaś
się z Sheeiren? - mruknęłam, chcąc się upewnić.
- Tak! No i on ma się ze mną dzisiaj spotkać! - Mając już rozpuszczone
włosy, zaczęła mocno trzepać głową, chcąc wyrazić swoją radość. Oryginalne. -
Wszystko udało mi się załatwić za te pieniądze od Sasuke.
- Jakie pieniądze? - warknęłam.
- No wczoraj zostawił dla mnie kopertę w budce parkingowego i powiem ci, że
chyba nie miałam w życiu więcej kasy w ręku. - Wzniosła oczy do góry,
promieniując pozytywną energią.
- Ile ci dał? - syknęłam już zirytowana. To ja miałam dać jej swoje
pieniądze. On już wystarczająco dużo na mnie wydał, szczególnie, że zaraz może
stracić praktycznie wszystko.
- Trochę… - powiedziała, a ja wzięłam ją pod ostrzał swojego spojrzenia,
które w chwili obecnej naprawdę zabijało. - No trochę, sporo.
- Ile?
- Trzy tysiące.
- Jest totalnie popieprzony! - ryknęłam, zrzucając z siebie kołdrę.
To już kolejny powód, abym była na jego wściekła. Grzebał w mojej
przeszłości, a do tego nie uszanował tego co powiedziałam i znów wydał na mnie
fortunę. Awr!
- To nie wiedziałaś? - spytała zdziwiona, przeczesując palcami grzywkę.
- Wyobraź sobie, że nie. - Wstałam, idąc do pomieszczenia, skąd Sasuke
uprzednio wynalazł koszulę. Jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy ujrzałam
przed sobą dużą garderobę z mnóstwem ciuchów w różnych rozmiarach?
- Jest twoim facetem, powinien ci mówić takie rzeczy. - Spojrzałam na nią
spod byka. Stała w przejściu do garderoby w długich, spranych spodniach moro i
czarnej rozciągniętej koszulce, wyglądając, jakby właśnie wyszła z domu
pomocy społecznej. Cała Rina.
- On nie jest moim facetem - powiedziałam z dumą. Nie chciałam ciągnąć tego
tematu, bo “telenowela brazylijska Haruno style” już mi się znudziła, a ta
sytuacja podchodziła pod jedną z tysięcznych identycznych scen, kiedy
dziewczyna zaprzecza, że jest samotna. Znalazłam białą koszulę i równie biały
stanik oraz majtki. Z końca szafy uratowałam przed śmiercią z nadmiaru kurzu
krótkie jeansowe spodenki i białe trampki. Ach, pomyśleli o wszystkim!
- Ja i tak wiem swoje - stwierdziła znudzona, a ja minęłam ją, kierując się
do łazienki.
- To opowiedz mi o tym swoim Bradzie. - Weszłam do środka, rzucając ubrania
na szafkę.
- Mówiłam, że jest cholernie przystojny? - Stała spokojnie przy oknie,
kiedy nagle dostała kopa energii tak wielkiego, że bez problemu mogłaby rozbić
tę szybę głowa, bo tak mocno przyciskała do niej czoło. - On tu jest!
- Co? - mruknęłam wątpiąco, zdejmując stanik.
- No jest tu jest! - krzyczała, a ja westchnęłam. - Chodź! - Założyłam
czystą bieliznę, wychodząc z pomieszczenia.
Przeszłam jego większość, znajdując się po chwili pod oknem. Na patio było
sporo osób i nie tylko z obsługi. Rozstawiono stoliki z innymi parasolami niż
wczoraj na drewnianej platformie. Grała muzyka płynąca ze skrzypiec jakiejś
starszej kobiety i kontrabasu jej partnera. Niektórzy wydawali się konwersować
z buńczuczną wręcz przesadzą, machając z dezaprobatą dłońmi, czy wykrzywiać
twarze tak, aby pokazać po sobie jak najwięcej zimnego wyrachowania. Pozerzy.
- Niby gdzie? - Rozglądałam się, lecz nie rzucił mi się w oczy jakiś
wybitny bóg seksu. Z resztą mój gust po ostatnich wydarzeniach był trochę
spaczony i poważnie myślałam nad zostaniem lesbijką. Kobiety przecież tak mocno
nie biją.
- No tam! - Wskazała palcem na prawo, więc odwróciłam głowę, skupiając na
tej stronie swoją uwagę.
Złapałam się mocniej futryny, żeby nie upaść. Wszystko przed moimi oczami
zawirowało, a serce przyśpieszyło swój rytm. Spokojnie, Sakura. Ona się pewnie
tylko pomyliła.
- Jest taki seksowny, że aż zaparło ci dech w piersiach? - Spojrzała na mnie
jednoznacznie, a jeszcze raz zerknęłam za szybę.
- Jest teraz ubrany w czarny garnitur, tak? - spytałam cicho, śledząc
wzrokiem jego sylwetkę.
- No tak.
- Ma czarne włosy, tak? - Cichy szept wydobył się z moich ust, kiedy
pochłaniam wzrokiem ten widok.
- No taaak.
- I szare oczy?
- Skąd wiesz, że ma szare oczy? - W jej głosie słychać było wyraźne
zdziwienie, ale również podejrzliwość. Przymknęłam powieki, delektując się
ciszą. Rina czekała na moją odpowiedź, lecz ja zdecydowałam się udzielić ją
dopiero po chwili, gdy udało mi się uspokoić.
- Musiałaś się pomylić. On nazywa się Ryan Wesley, a nie żaden Brad -
powiedziałam pewnie, zaciskając pięści, opierając się plecami o okno. Spuściłam
głowę, szukając odpowiednich słów. - Masz trzymać się od niego z daleka.
- Sakura, coś ci się pomyliło - westchnęła, szukając telefonu w kieszeni.
Poszperała w nim chwilę i podstawiła mi od oczy. Odetchnęłam głośno i z
wahaniem wzięłam od niej aparat.
Jedną dłonią zatkałam sobie usta, drugą niezdarnie trzymając telefon. Tak
się trzęsłam, że mogłam go zaraz upuścić, lecz strzałka na wyświetlaczu kusiła,
wyświetlając coraz to nowsze zdjęcia.
- Skąd to masz? - wyszeptałam, nie dowierzając.
- Mówię ci, że mailowaliśmy przez długi czas - powiedziała, nie rozumiejąc
mojego zachowania. Patrzyła na mnie z dystansem, a ja zacisnęłam uchwyt na
telefonie, który zakończył projekcję zdjęć.
- To jest Ryan Wesley, mój były chłopak - szepnęłam, odrywając się od okna,
aby je otworzyć. Musiałam odetchnąć, teraz, natychmiast.
Przez półtora roku robiłam wszystko, by o nim zapomnieć. Usunęłam wszystkie
zdjęcia, spaliłam wszystkie listy, które zawsze zostawiał z rana przy łóżku,
chciałam usunąć wszystkie wspomnienia. Mój plan jednak spalił na panewce, bo to
przecież niemożliwe. Nie można zapomnieć najlepszego okresu swojego życia.
- Udowodnię ci, że nie. - Mimo tego, że Rina widziała, że wyraźnie coś się
ze mną działo, starała się tego po sobie nie pokazać. Podeszła do stojącego na
biurku laptopa i odpaliła go. Zaczęła coś wystukiwać w klawiaturze, kiedy ja
gorączkowo rozmyślałam nad “Bradem”. Cholera, jeśli on to… - Patrz. - Skinęła
na mnie ręką, a ja niemrawo podeszłam do niej, bojąc się tego, co mogłabym tam
zobaczyć.
Oparłam się o kolana, pochylając się i chyba tylko dzięki temu nie upadłam.
Prezentowała się przede mną strona internetowa. Stworzona była z mieszanki
ciemnych kolorów: czerni, szarości i różnych odcieni zgniłego zielonego. Jednak
mimo zgranej kompozycji, moją uwagę przyciągnęło zdjęcie, umiejscowione po
lewej stronie ekranu. Przedstawiało ono część twarzy Ryana odzianą w wojskową
chustę, a dokładniej część zakrytego czoła i nosa. Jego szare, wyeksponowane w
photoshopie tęczówki hipnotyzowały każdego, kto tylko skusił się na wpisanie
adresu w przeglądarkę.
Przełknęłam ślinę.
Rina kliknęła w zakładkę “o mnie”, a ja zdecydowałam wziąć się w garść.
Postanowiłam, że uciszę głosy podświadomości, chcąc przyjąć do wiadomości to,
co właśnie czytałam. W skrócie wyglądało to tak:
“Cześć, nazywam się Brad. Mam dwadzieścia dziewięć lat i pomimo młodego
wieku jestem weteranem wojennym. Stwierdzono u mnie raka, co wykluczyło mnie z
służby. Zdecydowałem się być takim samym chujem jak wcześniej, a nawet większym
i to wcale nie dlatego, że dorastam, tylko dlatego, że mam coraz mniej czasu,
więc mam zamiar spożytkować go należycie: będę opowiadał wam bajeczki, które
przeżyłem w wojsku oraz relacje z moich eskapad po nocnych klubach na innym
blogu, do którego link podany jest na końcu notki. Nadal jestem brutalny,
agresywny i nie liczę się z opinią innych. Czasem podaję się za kogoś innego,
kiedy jest mi wygodnie, przez co wpędzam takie dziewczyny jak na przykład
Sakura Haruno w totalną depresję, niszcząc jej przy tym życie.”
Dobra, to wyglądało prawie zupełnie inaczej. Ale pomijając moje epitety i
pewne stwierdzenia, przesłanie pozostawało to samo. Ryan rzeczywiście mógł
nazywać się Brad, a ja zostałam wycyckana jak przydrożna dziwka na chwilę, co
nie ubodło mnie tak bardzo jak się spodziewałam. Nie wpadłam w stan amoku, czy
okropnej rozpaczy, a otępienia. Nie, kogo jak chcę oszukiwać.
- Nie możesz się z nim spotkać - powiedziałam, przypominając sobie te
wszystkie razy, kiedy mówił, że mnie kocha. Wszystkie sytuacje przez, kiedy to
potwierdzał i wszystkie chwile kiedy czułam, że naprawdę tak było, kiedy czułam
się kochana. Rina nie mogła wpaść w to samo błędne koło co ja. Nie zasługiwała
na to.
- Muuuszę - jęknęła, a we mnie wstąpił gniew. Chciałam ją chronić, to
wszystko.
- Cenisz sobie posiadanie dumy? - spytałam cicho, trochę cynicznie.
Wyprostowałam się, opierając po chwili o biurko. Dziewczyna siedziała na
krzesełku, wpatrując się we mnie obrażonym wzrokiem, a ja utrzymałam jej
spojrzenie, choć bardzo dużo mnie to kosztowało.
- Co masz na myśli?
Chciałam jej to dosadnie wybić z głowy, ale żeby to zrobić musiałam czymś
zająć ręce. Nie mogłam jedynie mówić, stojąc w miejscu. Nie dałabym rady.
Zabrałam swoje ubrania z łazienki, w samej bieliźnie znów pojawiając się w
sypialni. Odłożyłam bluzkę i zaczęłam ubierać spodnie. Ledwo trafiłam w
nogawki, a potem jak na złość materiał zblokował mi się przy kolanach.
- To, czy cenisz sobie niezależność, własne zdanie i siebie. - Założyłam te
pieprzone szorty, podchodząc do szafki w której jeszcze wczoraj znajdowały się
czyste skarpetki. Wyciągnęłam z niej białe stopki, wracając do poprzedniego
miejsca.
- Nie podoba mi się kierunek, w którym zmierza ta rozmowa. - Założyła ręce
na piersi, lecz na pewno nie we wrogim geście, raczej obronnym, dając mi tym
samym do zrozumienia, że łatwo nie zmieni swojego zdania.
- A mi się kiedyś nie podobał kierunek, w jakim zmierzało moje życie, tylko
wiesz co? - Złapałam koszulę, narzucając ja na ramiona. - Nie miałam na to
wpływu, z przeciwieństwem do ciebie.
- Przestań mówić do mnie zagadkami - warknęła. - Wiesz, że tego nienawidzę.
- Też dużo rzeczy nienawidzę. - Przełknęłam ślinę, odpędzając nękające mnie
wspomnienia. Zaczęłam zapinać koszulę, lecz ręce trzęsły mi się tak bardzo, że
nie byłam zdolna, aby trafić guzikiem w dziurkę.
- Nie zrezygnuję ze spotkania z nim - powiedziała twardo, a ja spięłam się.
- Nie chcesz go poznawać. - Zaczęłam myśleć o tym, jak wieloma kłamstwami
mnie karmił, w jak wielu sprawach mnie najnormalniej w świecie, bez mrugnięcia
okiem oszukał. Nie byłam w stanie tego zliczyć. A ja głupia chodziłam,
szukałam, nawet wróciłam do Londynu dla niego. Urząd Wojskowy wszczął śledztwo
w sprawie jego zaginięcia, a on robił w tym czasie jakąś jebaną karierę na
wojskowym blogu!
- Chcę, czekałam na to rok. - Popatrzyłam na nią wrogim wzrokiem. Nie
chciała tego.
- Przyjechał do Japonii na urlop, przynajmniej tak mi powiedział. -
Zapięłam koszulę, łapiąc trampki. - Sprawił, że zakochałam się w nim w
przeciągu chwili tak bardzo, że byłam gotowa zaprzedać swoją duszę diabłu -
westchnęłam. - O czym ja pierdolę - warknęłam, ze złością rozwiązując
sznurówki. - Skoczyłabym za nim w ogień, dopóki pierwszy raz mnie nie uderzył.
- Rina patrzyła na mnie czujnie, lecz spokojnie, kiedy mną trzęsło z wściekłości
i żalu. - Potem już było tylko gorzej, nawet kiedy przestawał pić, lecz… nadal
oddałabym za niego życie. - Zawiązałam pierwszego buta, co było ogromnym
osiągnięciem. Cała roztrzęsiona miałam problem nawet z czymś takim. - Spędził w
Tokio dwa miesiące, po czym zaproponował, że zabierze mnie na święta Bożego
Narodzenia do Londynu. Zgodziłam się bez wahania. - Drugi but znalazł się na
swoim miejscu, a ja wstałam, wkładając koszulę w spodnie. Po chwili
umiejscawiając również komórkę w kieszeni spodenek. - Wtedy też właśnie zrobił
coś, czego nigdy mu nie wybaczę, czego nie wybaczyłabym nikomu - szepnęłam,
odruchowo dotykając brzucha. Połknęłam łzy, patrząc się Rinie prosto w oczy. -
I nie jest to pozostawienie mnie w Wigilię całkowicie samej w środku Londynu,
abym nigdy go już nie ujrzała. To zostawienie mnie pobitej w tym miejscu
jeszcze naprawdę nie jest najgorsze.
Spojrzałam w stronę drzwi, skąd usłyszałam cichy szelest. Otworzyłam
szerzej oczy widząc w nich zszokowanego Sasuke, stojącego w przejściu. Ruszyłam
do niego szybkim krokiem, chcąc wyminąć, chcąc stąd zniknąć.
- Sakura, czekaj - powiedział, łapiąc mnie za nadgarstek, gdy znajdowałam
się już na korytarzu. Wyswobodziłam rękę, puszczając się biegiem przed siebie.
Chciałam zniknąć. Chciałam zniknąć w otchłani własnych lęków, wspomnień i
zamętu, tak, jak półtora roku temu.
Sasuke
Stałem oniemiały w przejściu, niekoniecznie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Wróciłem jedynie po telefon, który zostawiłem na szafce, a tu trafiła mi się
taka… “niespodzianka”. Musiałem szybko wracać na konferencję i tylko dlatego
nie pobiegłem za Sakurą, a naprawdę miałem taką ochotę i to niemałą.
Wkurzony wszedłem do środka, widząc tam Rinę.
- Gdzie pobiegła? - spytałem, rozglądając się za komórką.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziała z nostalgią i lekkim zniesmaczeniem. -
Ile słyszałeś? - mruknęła, patrząc tępo w przestrzeń.
- Wystarczająco - chrząknąłem, lokalizując zgubę.
- Nie waż się komukolwiek mówić - warknęła, spoglądając na mnie wrogo.
- Jakoś się do tego nie palę - rzuciłem, wychodząc. - Nie idziesz jej
szukać?
- A po co? - Machnęła dłonią. - Prędzej czy później sama wróci, a teraz na
pewno nie potrzebuje tandetnego pocieszenia i to jeszcze mojego. ‘
- Racja - stwierdziłem i nadal rozjuszony ruszyłem do sali konferencyjnej.
Z początku to całe zebranie miało się odbyć w siedzibie Uchiha Company,
lecz zdecydowano, że zostaniemy w willi tak, jak się spodziewałem. Wszystko
było na miejscu, zniknęły problemy z przewozem i z trafieniem tam.
Kompletnie nie miałem ochoty spędzić w sali ileś godzin, bo pewnie tyle
będę musiał na to przeznaczyć. Ech.
Szybko dotarłem do odpowiedniego pomieszczenia, lecz… wszyscy już weszli.
Cholera.
Otworzyłem drzwi, mówiąc krótkie: witam - po czym w ciszy dołączyłem do
swojej ekipy. Pokój był duży i oszklony z jednej strony, skąd widać było ogród
pełen różnych rodzajów kwiatów. Na środku sali stał podłużny stół
podzielony równo w połowie w pionie. Jedna strona zajęta była przez Uchiha
Company, a druga przez Yoroto. Na szczycie stołu u nas siedział Itachi, a u
nich stary zgred imieniem Terry, który jak dla mnie miał kompleksy, bo kto
normalny wstawia sobie złote zęby?
Usiadłem obok brata, mając na przeciwko siebie Deidarę, po jego drugiej
stronie. Znajdował się tu jeszcze Hidan, Sasori, Kakuzu, Pain, Kisame i
Sheeiren, która notowała praktycznie każde wypowiedziane w tej sali słowo, gdyż
obowiązywał zakaz nagrywania. Wyciszyłem telefon, kładąc go jednak na blacie.
Nikt nie zakaże mi go używać, bo kiedy będę miał kaprys użycia go, to po prostu
to zrobię, nie zastanawiając się nad tym czy wypada, czy nie.
- Jak wygląda sytuacja finansowa Uchiha Company? - Terry oparł ręce o stół,
lekko pochylając się do przodu. Itachi patrzył na niego zimno, jak to z reguły
miał w zwyczaju, z nadnaturalnym i jak dla mnie irytującym spokojem, zaczął
wertować kartki.
- Wyjątkowo korzystnie - odparł.
W pomieszczeniu panowała cisza, zakłócana jedynie przez dźwięk wydawany
skrobaniem o kartkę przez Imai, lecz wyjątkowo nie przeszkadzało mi to w takim
stopniu, żebym musiał się denerwować. Przerwała ją jednak wibracja mojej
komórki, którą niewzruszony wziąłem w dłonie, odblokowując ekran.
- Dla Uchiha czy Yoroto? - spytał po dłuższej przerwie, mierząc Itachiego
groźnym spojrzeniem. Otworzyłem wiadomość od Utakaty.
No i jak? Weź się stary odezwij, czy coś. Ja się dorwałem do pięknej
studentki i z chęcią bym ci coś opowiedział, ale jakoś nie mam okazji, bo mi
nie odpisujesz. Jak wyszła ta zmiana tych lasek? Madara wie? Odpisz, bo stoję w
kolejce i cholernie mi się nudzi.
- Z pewnością nie dla Yoroto, gdyż Uchiha Company nie musi się porównywać
do innych firm by wiedzieć, że jest na szczycie.
Odpisałem:
Zadzwonię potem nawet, jeśli to będzie w środku nocy. Różnica czasu robi
swoje. Jest… skomplikowanie. Nie stoję na pewnym gruncie, choć sama zmiana
lepiej wyjść nie mogła.
- To wdrapujemy się chyba na nieco inny szczyt. - Terry zabłysnął uwagą,
lecz mój brat natychmiast go zgasił.
- Rzeczywiście, my wyżej stawiamy sobie poprzeczkę.
Ma chociaż cycki? Bo moja ma cudowne.
Odpisałem szybko:
Moja cała jest cudowna.
I w tym momencie kompletnie przestałem interesować się spotkaniem. W dupie
głęboko miałem Terryego i całą jego hałastrę, na którą nawet nie spojrzałem.
Zdziwiło mnie to, że napisałem tego smsa pod wpływem impulsu, nawet się nad tym
nie zastanawiając oraz to, że nazwałem ją “moją”. Może filozofuję? Tak, na
pewno.
Źle się czujesz? Chodź do mnie, siedzę na Izbie Przyjęć. Czekam gorąco na
jakąś rozrywkę.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Uniosłem wzrok, kontrolnie rozglądając się po
kompanach i natknąłem się na miażdżące spojrzenie Imai, która pisząc na oślep
wlepiała we mnie te swoje ślepia, mówiące jasno: odłóż ten telefon!
Jakim cudem wylądowałeś na Izbie? Ja mam jej aż nad to. A, zapomniałem.
Madara nic nie wie.
Odłożyłem telefon, koncentrując się nad czystością sufitu i jednocześnie
jego krzywizną, która była błędem konstrukcyjnym. Jeśli się zawali…
- A co sądzi pan, Uchiha Sasuke? - Słysząc swoje nazwisko rzuciłem okiem na
Terryego, który wydawał się promienieć z radości. Nie zmieniając lekko olewczej
pozycji, podniosłem na niego leniwie wzrok, że niby to było zamierzone, a ja
doskonale wiedziałem, o czym mówili. Gówno prawda. Odpłynąłem, nie mając
pojęcia o temacie.
Spojrzałem szybko na Shee, która nabazgrała długopisem wielkimi literami:
TRANSPORT
- Jest jak najbardziej sprawny, nie mam co do niego zastrzeżeń. Ten dział
firmy fukncjonuje wyjątkowo sprawnie - odparłem nadal spięty. Skinąłem ledwie
widzialnie głową na Imai, która przewróciła lakonicznie oczami.
- A jednak z tego co mi wiadomo, transport nie dotarł na Ukrainę powodując
ogromne straty jakieś dwa tygodnie temu. - Starał się mnie złamać, ale z czym
do ludzi, no z czym do ludzi…
- Rzeczywiście nie jestem w stanie…
- A powinien pan być - przerwał mi bezczelnie.
- Kontrolować wszystkich polskich torów kolejowych, bo tam właśnie miał
miejsce nieplanowany postój. - Wyciągnąłem rękę przed siebie. - Zanim znów
wejdzie mi pan w zdanie powiem, że dwa tiry uległy awarii, ale wyszła ona na
jaw, kiedy i tak musiały one stać z powodu zatoru na torach, a usterka została
natychmiast zażegnana. Stąd powód opóźnienia dostawy, choć mają tu też udział
krajowe polskie drogi, które, nie oszukujmy się, są w fatalnym stanie, więc
jestem w stanie - powiedziałem dobitnie, nie spuszczając z niego wzroku -
zapewnić swoim ludziom odpowiednich fachowców na odpowiednim miejscu, w
odpowiednim czasie.
Po moim wywodzie zapanowała chwilowa cisza. Znów nieświadomie spojrzałem na
Shee, która tym razem nabazgrała.
IDIOTA
Odetchnąłem, a kącik ust Itachiego powędrował lekko do góry. Hmpf, same
problemy.
- Chce pan coś jeszcze dodać a propos transportu? - Zapytał mój brat z
niekrytą satysfakcją, którą rzadko słyszałem w jego głosie.
- Nie, ale dobrze, że wiem w jak świetnym stanie będzie mój europejski
oddział - stwierdził zadowolony.
- Mowa była o…
Znów odpłynąłem. Miałem to gdzieś. Mój dzień zaczął się cudnie, a trwa… co
najmniej w stanie fatalnym. Nie chciałem tu siedzieć.
Biłem się o moją dziewczynę i wykazując się nadzwyczajnym męstwem
uchroniłem ją i jej cnotę przed sprytnymi gwałcicielami, którzy zaczaili się na
nas w zaułku. Jestem wzorem czystej zajebistości.
Odpisałem:
Co? Tak wielkim, że wzięli cię za drugą dziewczynę? W sumie racja. ‘
Odetchnąłem, patrząc na zegarek. Minęło dopiero piętnaście minut tego
irytującego spotkania. Jeśli Itachi już tu przyjechał, to nie musiał mnie tu
ciągnąć.
Starałem się słuchać ich wymiany zdań, lecz średnio mnie to interesowało.
Moje zaangażowanie można było przyrównać do tego trzyletniego dziecka, któremu
każe się oglądać dramaty psychologiczne. Kurde. Zamiast tu siedzieć, chyba
naprawdę wolałbym jakąś durną, dziecinną bajkę.
- Pan Madara Uchiha przekazał nam wszystkie potrzebne dokumenty i wnioskuję
o zejście z ceny jednego z oddziałów.
Spojrzałem po swojej ekipie. Niektórzy byli wyraźnie znudzeni - jak ja -
niektórzy malowali coś na kartkach - jak Shee, która chyba olała spisywanie
wszystkiego słowo po słowie - czy zainteresowani jak Itachi, który
naprawdę chciał wyjść z tej sali nic nie tracąc.
Sprawdziłem, czy Utakata mi odpisał, jednak moja skrzynka odbiorcza była
pusta. W oczy rzuciła mi się data, na co zacisnąłem szczęki, przymykając na
chwilę oczy. Powinienem być jutro na cmentarzu, a nie gnić w tym pieprzonym
Londynie.
Przerzuciłem spojrzenie na ludzi z Yoroto, aby przestać myśleć o jutrze. To
nie był moment, ani pora, a pracownikom konkurencyjnej firmy przyglądałem się
pierwszy raz. Nerwowo obracałem telefon w palcach, starając się skoncentrować
na przeciwnikach. Po stronie przeciwnej siedziało jakiś trzech nudnych facetów
z grubą dziewczyną, która ledwo mieściła się na krzesełku.
Przeniosłem leniwy wzrok na pracowników po swojej stronie i… moje serce na
chwilę stanęło. Z wyższością i wyraźną zaczepnością spoglądała na mnie kobieta
siedząca całkiem blisko Terryego, ubrana w czarną koszulę ze zdecydowanie za
dużym dekoltem, i zbyt wymalowanymi ustami i zbyt tlenionymi włosami blond.
Ogólnie, to bym ją po prostu olał, ale… miała jeden defekt. Nazywała się Ino
Yamanaka.
Sakura
- To jest mój sen, ten sen przeraża mnie. Niby bezpiecznie, ale wcale nie
jest dobrze. - Szłam pomiędzy drzewami, lekko się o nie obijając, starając się z całej
siły nie kaleczyć tej przepięknej polskiej piosenki. - Budzi mnie wiatr,
wiatr niesie strach - wyszeptałam, biorąc do ręki dorodny liść, który
stanął mi na drodze. - Budzi mnie deszcz, deszcz tuli mnie. - Powinnam
nazwać to raczej recytacją, a nie śpiewem, bo mój głos trząsł się
niemiłosiernie. - Budzi mnie blask gorących dni. - Przedarłam liść na
pół, patrząc z uwagą jak wypływają z niego soki, brudząc mi rękę. - Budzi
mnie krzyk. - Zgniotłam pozostałości w ręce, całkowicie pozbawiając go już
kształtu liścia, po czym otworzyłam dłoń, aby zobaczyć, jak jego resztki
unoszone przez wiatr powoli spadają ku ziemi. - Czy wciąż się śni? -
Pociągnęłam nosem, widząc już przed sobą zalążki budynku.
Nie wiem, ile przesiedziałam w tym lesie. Gdy wybiegłam z pokoju nie miałam
żadnego planu, a propos tego, co zrobić. Biegłam przed siebie, chcąc tylko
uciec. Dobrze wiedziałam, że byłam tchórzem. Jakby ktoś mi to powiedział prosto
w twarz, nawet nie miałabym sumienia zaprzeczyć, bo nienawidzę kłamstwa, a
kłamców tym bardziej.
Gdy wyszłam zza linii drzew, zdecydowałam się sprawdzić godzinę. Przecież
wypadałoby się ogarnąć, wrócić i udawać, że wszystko jest okej. Przecież tak
trzeba, przecież tak wypada.
Na zegarku widniała godzina szesnasta pięć. Westchnęłam, znów chowając
komórkę do kieszeni. Rozmawiałam z Miku dobre dwie godziny. Zdawałam sobie
sprawę, że rachunek przyjdzie gigantyczny, ale pieniądze… Miałam do nich coraz
większy wstręt. Opowiedziałam jej wszystko. Dużą część tej historii słyszała
pierwszy raz w życiu, bo pierwszy raz w życiu byłam zdolna jej ją opowiedzieć.
Włożyłam ręce w kieszenie, a wiatr zaczął targać moje włosy, gdy pojawiłam
się na otwartym terenie. To był czas. Czas, aby się z nim zmierzyć. Chciałam się
z nim spotkać, powiedzieć mu wszystko, o co miałam do niego pretensje, wyzwać
go od najgorszych, zmieszać z błotem, chociaż raz.
Byłam już w granicach budynku. Weszłam do tego więzienia, które nie ukrywam
miałam ochotę jak najszybciej opuścić. Skierowałam się do części ze stolikami,
znajdującej się blisko mojej sypialni. W ciszy i kompletnym otępieniu przeszłam
przez patio, unikając ciekawskich spojrzeń. Dzisiaj dla odmiany spływały po
mnie jak woda po kaczce.
Z opuszczoną głową ruszyłam do szwedzkiego stołu, gdzie było mnóstwo
parującego obiadu, który miał załagodzić wszystkie moje rozterki. Jedzenie jest
dobre na wszystko zaraz obok wina i Bridget. Właśnie, Jones. Czas na porady:
“co zrobić, kiedy masz ochotę strzelić sobie w łeb?”
Nałożyłam na talerz mnóstwo ziemniaków, które polałam jakimś mięsnym sosem.
Dorzuciłam kilka kotletów, olewając surówkę. Potrzebowałam mięsa, jak prawdziwy
facet.
Względnie zadowolona z pełnym talerzem podążyłam ku pierwszemu wolnemu
stolikowi. Spojrzenia ludzi dookoła były skupione tylko na mnie, lecz nic sobie
z tego nie robiąc jadłam spokojnie.
Czułam się najedzona już po połowie ziemniaków i dwóch kotletach, jednak
jadłam na umór. Na siłę, na chama. Lepiej żebym skupiała się na bolącym
brzuchu, niż na…
- Zawsze dużo jadłaś. - O mało nie wyplułam tego co miałam w ustach, a
naprawdę miałam taką ochotę. Patrzyłam na Ryana jak ciele w malowane wrota.
Jednak otrząsnęłam się po chwili i zacisnęłam mocno usta. Ponowiłam jedzenie,
spuszczając wzrok. - Chcesz mi coś powiedzieć? - spytał gładko, bawiąc się
szklanką, którą miał w dłoni.
- A ty, Ryan? - Nadal nie mogłam przestawić się, aby nazywać go jego
prawdziwym imieniem. A może… W końcu które było prawdziwe?
- To jest ta Sakurrrwa? - Spojrzałam na dziewczynę, która właśnie stała za
mną. Poznałam w niej blondynkę, która pomogła mi na parkingu. Jej cycki były
prawie na wierzchu, a szminka… kompletnie nie pasowała do jej cery. Wyglądała
żałośnie i biła z niej czysta zdzirowatość.
- Miałaś tak nie mówić, koteeek. - Coś we mnie pękło. Coś co jeszcze
niedawno pielęgnowałam, zostało zdeptane ciężkimi buciorami bez możliwości
regeneracji. Uniosłam na niego wojowniczy wzrok. Miałam zaciśnięte gardło, lecz
wyrzuciłam z siebie:
- Zniknij mi z oczu - warknęłam, a w jego oczach zobaczyłam ten charakterystyczny
błysk. Ten błysk, który zawsze oznaczał jedno: ciężką, łagodnie mówiąc
noc, po której zbierałam się pół poranka i jeszcze trochę. Zawsze sama, kiedy
on zawsze, ale to zawsze znikał.
- Trochę mnie nie było, a zrobiłaś się ostrzejsza? Hmmm. - Uśmiechnął się w
sposób, który kiedyś powodował, że miękły mi nogi. Teraz też to robiły, lecz
dzięki Bogu siedziałam.
- To nazywasz byciem ostrą? - Blondynka przejechała palcem po krawędzi
stolika, zmierzając do Ryana, aby oprzeć się na jego ramieniu. - Rzeczywiście
miałeś nudne życie, dopóki mnie nie spotkałeś - wyszeptała mu do ucha, a ja od
nadmiaru “seksapilu” chciałam się zrzygać. A miałam czym.
- To mówisz, że lubisz jak cię bije, poniewiera, poniża i gwałci? Fajnie.
To zawsze jakiś sposób na życie. - Wbiłam gwałtownie widelec w kotleta, nie
spuszczając z niej oszalałego spojrzenia. - Nadal tyle chla, co wcześniej? -
Przekręciłam sztuciec, a ona popatrzyła na mnie przestraszona.
- Brad, ona jest popierdolona. Nie wiem, jak ty z nią tyle wytrzymałeś. -
Machnęła ręką, a we mnie się zagotowało.
- Brad, a może Ryan? - syknęłam.
- A może Hidan? - Prezes części europejskiej Uchiha Company znalazł się obok
mnie, witając zabawnym tonem. Jednak w jego spojrzeniu coś taksowało dwójkę
przede mną i nie było to nic dobrego.
- A a propos tych, hmmm - blondynka udała zamyśloną - fetyszy! Tak, to
odpowiednie słowo. - Zmierzyła mnie wzrokiem, kończąc wybornym prychnięciem. -
Lubię to, maleńka.
Maleńka obijało się po mojej głowie wciąż i wciąż, czego nie mogłam znieść.
Słyszałam to słowo tylko od niego, kiedy on częstował nim wszystkie.
- Fetysze, Ino? Naprawdę tak nisko upadłaś? - Sasuke pojawił się obok mnie,
stając za plecami, a ja poczułam się bezpieczna. Teraz Ryan nie był w stanie mi
nic zrobić.
Chwila. Skąd oni się znali?
- Och, Uchiha. Teraz ty? Haha! - Zaśmiała się cynicznie. - Oj Sakurwko,
przyciągasz samych dobrych facetów. To ta zasada przeciwieństw, tak?
- Odwołaj to, co powiedziałaś - syknął Sasuke, zaciskając dłoń na moim
ramieniu, co sprawiło mi nieco bólu, lecz tak jak wczoraj przytrzymało przy
ziemi, dało poczucie realności tego co się działo.
- Bo co? Księżniczka się obrazi? Sasuke, nie oszukujmy się…
- Była opcją na chwilę, która nie nadawała się dla mnie i tyle. Choć takie
bezwartościowe związki też są w życiu potrzebne. - Ryan rozłożył teatralnie
ręce, a moje opadły bezwładnie wzdłuż ciała.
- Jak…
- Chwila. - Sasuke chciał rzucić się na niego z pięściami, lecz zatrzymał
go Hidan. - Jesteś pewien, że mówisz o tej dziewczynie? - Wskazał na mnie, a ja
nie byłam zdolna, żeby się odezwać. Za dużo działo się dookoła.
- A widzisz tu jakąś inną, która nie jest moją obecną? - prychnął.
Spojrzałam na szklankę i byłam prawie pewna, że w środku znajdował się alkohol.
Nawet po drugiej stronie stolika czułam ten odór.
- Cofnij to wszystko, a rozejdziemy się pokojowo - powiedział Sasuke, siląc
się na miły ton. Obok nas rósł tłum gapiów, a ja chciałam stąd zniknąć. Teraz.
- Nie cofnę swoich słów, z resztą powiedziałem samą prawdę. - Ryan wstał,
opierając się o stolik i pochylając do przodu.
- Zluzuj, Uchiha. Było, minęło - rzuciła Ino, a on skierował na nią swój
wzrok.
- Z tobą już zamieniłem potrzebne słowa, więc nie odzywaj się nieproszona -
syknął, znów patrząc na Ryana z niekrytą nienawiścią. Hidan stał cicho obok,
jednak nie cofnął się.
- Od kiedy zginęli ci twoi rodzice… - powiedziała, w ogóle nie szanując
treści wypowiadanych słów. Mówiła o śmierci. To nie było nic błahego. - Stałeś
się imitacją starego siebie. Zero brawury, zabawy - zaczęła wyliczać - ostrej
jazdy na wyścigach, adrenaliny i wiele innych rzeczy, dla których z tobą
byłam prócz pieniędzy, które nadal nosisz w portfelu, lecz przy tym obrocie sprawy
już nic nie jest pewne…
- Nie pozwalaj sobie, Ino - powiedział Hidan, mrużąc oczy.
- Stwierdzam fakty - prychnęła, a ja zrozumiałam, że Sasuke podzielał mój
ból. To jego była, nie było innej opcji. W przeciwnym razie tak by się do
siebie nie odnosili, a z resztą ona to potwierdziła. Może nie czuł się tak źle
jak ja, ale na pewno coś przedarło się przez osłonę którą wokół siebie
zataczał.
- Będzie lepiej, jak stąd pójdziecie. - Hidan jako jedyny z naszej czwórki
zachował spokój. Ja byłam roztrzęsiona i niezdolna do sprzeciwu, a Sasuke…
trząsł się z wściekłości.
- Mam w dupie to całe wasze przyjęcie! - Ryan wychylił do końca wszystko co
miał w szklance, krzywiąc się na końcu. Miałam rację, znowu chlał. - Ciebie,
ciebie, ciebie i ciebie. - Pokazywał na losowych ludzi, którzy stwarzali tłum
przyglądający się naszemu przedstawieniu. Ja jednak nie miałam odwagi, aby
podnieść na nich wzrok. Nie zniosłabym tego. - A szczególnie ciebie - kiwnął na
mnie, na co zacisnęłam powieki. - Chciałem się dla ciebie zmienić, wiesz?
Prawie ci się to udało! - Odstawił mocno szklankę na stół, powodując jej pęknięcie
i zachwiał się na nogach, trzymając się przez chwilę ramienia Ino. Nie chciałam
patrzeć w te szare, przepełnione furią i upojeniem alkoholowym oczy.
Nacieszyłam się tym widokiem już zdecydowanie za dużo razy. - Byłem bliski, aby
uwierzyć w te bajki o miłości, przywiązaniu i innych niepotrzebnych rzeczach!
Szczególnie, kiedy zdiagnozowano mi raka, kiedy powracałem do przeszłości. - Na
patio zapanowała cisza, która idealnie eksponowała jego niski głos, który
trafiał nie tylko do mojego mózgu, ale i do serca i duszy, gdzie siał
największe spustoszenie. - Ale za każdym razem jednak traciłem kontrolę, a
czasami nawet nie chciałem! - Przerwał na chwilę, a ja poczułam jak Sasuke
wciąga głośno powietrze. - Nigdy cię jednak nie kochałem. - Nachylił się moją
stronę, ponownie napierając na blat, a ja mimo protestów utonęłam w jego
szarych, stalowych oczach, które teraz wydawały mi się zagubione. Ale… Czym ja
się łudzę, przecież to tylko alkohol. - Za każdym razem gdy budziłaś się z
nowymi siniakami czułem jednak, że tak musi być. I było. - I w tym momencie
czas nabrał szybszego tempa.
Głowa Ryana odleciała do tyłu, a Ino wydała z siebie długi, wysoki pisk.
Chłopak złapał się za szczękę, lecz Sasuke mimo to ruszył na niego ponownie.
Hidan jednak złapał go za ramię, ale on wyswobodził się. Brakowało jedynie
centymetrów, aby Ryan oberwał ponownie, ale w tym momencie Sheeiren zblokowała
jego uderzenie, unieruchamiając go.
- Nie w ten sposób - powiedziała tak, że tylko my dwoje byliśmy w stanie ją
usłyszeć. Zaraz obok nas pojawił się również Itachi, który również był
wściekły, choć nie wiedziałam na kogo bardziej.
- Pozwę cię! - krzyknął Ryan, kiedy Ino próbowała jakoś mu pomóc, lecz na
marne. On odrzucił jej dłonie, wlepiając we mnie nienawistny wzrok. Boże,
dlaczego we mnie?
- Pamiętaj, że to ona ma większe pole manewru w tej kwestii - warknął
Sasuke, który stał już spokojnie bez pomocy dziewczyny. Mając nogi jak z
galarety wstałam, dziwiąc tym wszystkich, nawet samą siebie.
- Koniec przedstawienia, zabawa skończona! - Hidan zaczął rozganiać gapiów,
lecz mimo to Ryan i Sasuke nie złożyli jeszcze broni, co bardzo mi się nie
podobało. Popatrzyłam na Wesleya trochę dokładniej niż wcześniej.
Widać było, jak niszczyła go choroba. Włosy miał rzadsze, a cerę bledszą.
Hektolitry alkoholu, które w siebie wlewał na pewno nie polepszały sytuacji,
przez co właśnie nie obronił się przed ciosem Uchihy. Kiedyś jego refleks był
niezawodny. Jednak pomimo tego wszystkiego wcale nie było mi go szkoda.
- Sasuke, ty…! - Ino chciała coś jeszcze dopowiedzieć, kiedy jakaś
dziewczyna zasłoniła jej usta.
Potem… Potem wszystko działo się ze mną w roli głównej, lecz obok mnie w
taki sposób, że nie byłam do końca świadoma swoich ruchów.
Sasuke złapał mnie za dłoń i ruszył biegiem w stronę wyjścia z kwadratowego
więzienia. Ludzie za nami krzyczeli. Ktoś nawet chciał zatarasować nam drogę,
jednak bezskutecznie. Uchiha jak taran przedzierał się przez wszystkie
przeszkody, pozostawiając za sobą jedynie zgliszcza. Mechanicznie ruszałam
nogami, starając się nie udławić szlochem, który mną wstrząsnął. Jednak mimo
tego nie uroniłam nawet jednej łzy.
Nie uroniłam jej nawet wtedy, kiedy Sasuke wepchnął mnie do auta, samemu po
chwili siadając na miejscu pasażera. Nawet wtedy jak ruszył, o mało co nie
przejeżdżając protestującego Ryana. A nawet wtedy, kiedy wyjechał przed siebie
bez określonego celu, rozpędzając się do ogromnej prędkości, która normalnie
przyprawiłaby mnie o zawał.
Czując, że właśnie tu powinnam się znajdować, patrzyłam na mijane domy z
obojętnością. Tylko na to potrafiłam się teraz zdobyć, a to i tak było dużo.
Minęliśmy centrum, a potem domki jednorodzinne. Przy wyjeździe z miasta
znajdowało się wesołe miasteczko, a moją uwagę przyciągnęła pewna karuzela, na
której zawiesiłam wzrok.
Ta karuzela stała się dla mnie dziwnie bliska, bo czułam, że moje życie
było tą właśnie zabawką, która kiedy już się rozkręciła, nie dawała możliwości
odwrotu.
***
Ohayo :D
Ohayo :D
Byłam dla niego skokiem w bok, a on dla mnie skokiem w przepaść. -
interpretacja piosenki Doroty Osińskiej "To nie banał" - serdecznie polecam.
Hmm, co ja wam mogę powiedzieć? Notki na 80% będą dodawane co trzy tygodnie, a ja z pomocą Aerix znalazłam antidotum na szybkie zakończenie bloga. Jednak Karuzela tak szybko nie stanie :D
Sprawa z Ryanem zaczyna się trochę wyjaśniać, lecz mimo tego, że może dużo wam wyjaśniłam, nadal sporo jest pokomplikowane i zamierzam to wykorzystać xD Podróż Sasuke i Sakury będzie miała ciekawy przebieg i tak samo ciekawe skutki... :>
Pozdrawiam was i życzę świetnego weekendu majowego! <3
Hmm, co ja wam mogę powiedzieć? Notki na 80% będą dodawane co trzy tygodnie, a ja z pomocą Aerix znalazłam antidotum na szybkie zakończenie bloga. Jednak Karuzela tak szybko nie stanie :D
Sprawa z Ryanem zaczyna się trochę wyjaśniać, lecz mimo tego, że może dużo wam wyjaśniłam, nadal sporo jest pokomplikowane i zamierzam to wykorzystać xD Podróż Sasuke i Sakury będzie miała ciekawy przebieg i tak samo ciekawe skutki... :>
Pozdrawiam was i życzę świetnego weekendu majowego! <3
Boszszsz...
OdpowiedzUsuńTakie, takie...
Początek smutny, Ryan. Potem komedia, Shee i Rina. I znowu smutno, Sakura. Na koniec mordobicie, Sasuke i Ryan. Robi się naprawdę bardzo interesująco. Szczególnie zaciekawiła mnie podwójna tożsamość "Pana Boga". Zamiłowanie do bawienia się bezbronnymi Sakurami? I ciekawe, dokąd dojadą... Czekamy. Z niecierpliwością.
Bo skoro Karuzela potrwa dłużej, niż pierwotnie zakładałaś, z pewnością możemy liczyć na duuuużą dawkę dobrego dramatu :)
Tak więc czekam na nexta.
Pozdrawiam,
Me
Hm, dobre i szybkie podsumowanie rozdziału xD
UsuńPan Bóg... ma jeszcze swoje w zanadrzu :>
Ej, przejrzałaś mnie. Skąd wiedziałaś? xD God damn it xd
Jeszcze trochę czasu poczekasz xD Choć dziękuję bardzo za komentarz :D
Myślałam, że będą seksy... .-.
OdpowiedzUsuńHm. Ryan. Nie trawię go.Tak delikatnie mówiąc. xD Ino też. Nie no, dobrali się. Hah...
xP
Nie no, teraz naprawdę nie mam wątpliwości co do wspólnego pochodzenia Shee i Riny. xD Hahahahahah... :D
Najlepszy fragment?
"zmienię nazwisko, może płeć (?) i pojadę na Karaiby łowić łososie. A jak ich tam nie będzie, to najpierw założę hodowlę, a dopiero potem będę je łowił. I z takim planem na życie jestem prezesem jakieś firmy? Gdzie ja miałem oczy…"- epickie, po prostu padłam. xD
Rozdział dosyć uczuciowy. Nie to, że się jakoś wzruszyłam (ja? xD), a dużo łez, byłych i durnych pobudek (Tak, Miki znów nawiązuje do swojego życia xD). No debilnie po prostu .___.
Brad, Ryan... Jedno to samo gunwo. Ale ma czarne włosy i szare oczy. :33
Sakura odruchowo chwyciła się za brzuch. Ciąże wyczuwam. xD Ale nie martw się, ja wszędzie ją wyczuwam. xDD
Chyba skończyłam. Chyba. xD
Przepraszam za błędy, ale z telefonu... .-.
CZUJ SIĘ POZDROWIONA! .-.
A wgl, Karuzela jeszcze się kręci, bo Miki ma drobniaki i wrzuca je, aby się maszyna nie popsuła. B|
UsuńA cię zrobiłam! Nie było seksów XD
UsuńTak. Shee i Rina są... specyficzne XD
Ach, łososie xd - z pamiętnika zirytowanego Sasuke xd
Yes, uczuciowy, choć kolejny będzie tym jeszcze bardziej naszpikowany :D Chcesz? Nawiązuj! Kochana, jestem otwarta na informacje :D
Wszędzie wyczuwasz ciążę? XD Uprzedzam, że nie mam z tym nic wspólnego xD
Czuję się pozdrowiona! I niech drobniaki ci się nie skończą XD
Pozdrawiam :D
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńElement zaskoczenia z Ryanem był... Elementem zaskoczenia xD (moje słownictwo powala). Ryan to taki przebrzydły alfons (sorry za określenia, ale jest późno i mój dobór słów jest ostrzejszy, niż zazwyczaj). Znajdzie sobie laseczkę na kilka dnia a potem "baj baj, dziecinko". Innymi słowy ten facet to ucieleśnienie wszystkiego, co najgorsze w samcach. Ale Sasuke taki uroczy ^////^. Spali razem i się przytulali (awww! Scena rozwalająca!). Kontemplacja Uchihy nad strukturą sufitu była do prawdy zajmująca. Aż dziwne, że Ino w twoim opowiadaniu jest 'tą złą'. Zazwyczaj to postać raczej pozytywna, ale cóż... Ktoś musi być tą pustą, przesiąkniętą sztucznością dupą spod latarni (na prawdę, przepraszam za takie słowa ^^'). Rozumiem, że Sasuke odstresowuje się jeżdżąc dwieście na godzinę, tak? Oryginalne ^^. Powiedzmy, że stan emocjonalny Sakury można określić dwoma słowami - "pusta skorupa". A przez kogo? Oczywiście przez Ryana! Nie lubię dziada, oj nie lubię. Gdybym tam była, już dawno wkopałabym mu za wszystko, co złego w życiu zrobił. Mam nadzieję, że Saki nie będzie taka pusta zbyt długo. To niezdrowe. Poza tymja na prawdę się o nią martwię, a wszystko przez to, że zbyt emocjonalnie podchodzę do... Wszystkiego ^^'''.
No nic. Piszę to o dwudziestej trzeciej i trzeba w końcu iść spać. Weny życzę!
Wikuś Chan
Yes! Yes! Yes!
UsuńMoże nie jestem aż tak przewidywalna, jak mi się wydawało XD
Spoko, możesz go wyzywać. Shee się na pewno nie obrazi :D
Łososie, sufit. Pisząc jako Sasuke zastanawiam się nad dziwnymi rzeczami. Muszę to przemyśleć xd
Nie lubię Ino, praktycznie jej nienawidzę. Drażni mnie, kiedy jest przedstawiana w opowiadaniach, jako przyjaciółka Sakury - wkłada dwa palce do gardła. Choć przyznaję, że są opowiadania, gdzie autorka potrafi wypracować do niej coś innego niż empatię - np, Miku na Shannaro. Naprawdę jestem tam skłonna przełknąć Yamanakę.
Co ty gadasz. Młoda godzina xD
Pozdrawiam :D
Witaj. Na łamach Ocenialni Narutowskiej pojawiła się ocena Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ikula
Pisanie przemyśleń w notatniku ratuje mnie przed komentatorską porażką.
OdpowiedzUsuńWięc tak. Urzekł mnie sposób w jaki ukazałaś uczucia Sakury. Jej rozpacz i strach są takie prawdziwe, jakbyś sama takie przeżyła. Nie wnikam, wierzę, że to twój talent.
"nie jestem sadystką" czy nie powinno być masochistką? bo to przecież nie ma sensu.
Gdyby ktoś jeszcze twierdził, że postać Sakury jest mdła, wyidealizowana, oklepana, nudna lub cytuję jest "omdlewającą trzepiotką" to w przedostatnim akapicie pierwszej narracji Haruno, ma dobitny dowód na to, że tak nie jest. Jest ona może irytująca - ale to dla mnie, dlatego, że z góry jestem do niej uprzedzona. Mimo wszystko jest tu taką osobą, którą nawet ja mogę polubić. Poza tym to raczej tą oryginalną Sakurę określiłabym omdlewającą trzepiotką, Choć i tutejsza dosyć odpowiada jej zachowaniom. A to jest raczej wielkim plusem, bo nie zmieniłaś dzięki temu za bardzo charakteru bohaterów, dzięki czemu nadal możemy czytać opowieść o przygodach Sasuke i Sakury, a nie pana Y i pani X o wyglądzie bohaterów z anime. Ja osobiście określiłabym tutaj Sakurę jako wylęknione zwierzę, skrzywdzone przez kłusowników, siłą zabrane z lasu przez dobrych ludzi, ale bojące się im zaufać ze względu na minione wydarzenia.
Coś się podkłady skopały, bo przy dwóch lub trzech wyświetla się YouTube Error.
Sasuke bunt! Tak! Te emocje! Jak małe dziecko se zasiadł na zydelku - jak słodko. Teraz tylko brakuje, żebym mu szczypała policzki i aktorskim głosem mówiła: "Ojojojojoj, biedny mały Sasuke, się obraził. Spokojnie, zaraz damy dziecku mleczka, smoczka i wszystko będzie dobrze." Kurde, jak tu żyć z takimi ludźmi?! Im bardziej próbujesz dbać o swoją rację, tym mniej honoru ci przy tym pozostaje. Jak ja nie znoszę takich sytuacji. Aczkolwiek z mojego punktu widzenia (nie obraź się, bo to w ogóle nie ma dotyczyć ciebie) Shee mi w tym momencie wyszła na skończoną, upartą idiotkę. W tym momencie przypomina mi się stwierdzenie: z głupimi się nie walczy, bo mają przewagę liczebną (patrz: IQkartka). Beznadziejność tej sytuacji była jednocześnie powalająco śmieszna, jak i przykra.
"Moja cała jest cudowna" - ojoj, jakie to romantyczne, słodkie i w ogóle milusie. Aż niepodobne do Saska. Ale i tak słodkie.
Scena w sali konferencyjnej świetna, chociaż mało prawdopodobna. Myślałam, że Sasuke zależy na odzyskaniu firmy i zrobieniu Madarze na przekór. Ja rozumiem, że starszy, bardziej kompetentny braciszek chętnie ocali mu tyłek, ale powinien się choć trochę zainteresować. Bądź co bądź tu chodzi o jego rodzinne dziedzictwo, o jego Uchihową firmę. Takim olewczym zachowaniem mówi trochę jakby: "Niech sobie to całe Yoroto bierze Uchihów, ja chcę tylko żyć szczęśliwie." No kto jak kto, ale on powinien wiedzieć, że szczęścia nie da się osiągnąć siedzeniem na dupie.
Błąd: mówi się spływać jak woda po gęsi, a nie po kaczce.
Łoł, łoł! Ale się działo! Chociaż, nie pogardziłabym, jakby Sasuke sprał Rayana tak do nieprzytomności. Ale wtedy straciłby firmę na mur beton. Ale i tak to było świetne. I ta Ino, taka zajadła sucz. Ile w tym było jadu, że aż ciarki mnie przeszły. A riposta Sakury bezcenna.
Jeszcze jeden błąd: bo napisałaś, że Sasuke zasiadł na miejscu pasażera. Kto w takim razie kieruje autem? Chyba nie Hageta?
Jeszcze parę słów o szablonie. Uważam, że jest bardzo ciekawy. Ogólnie bardzo podoba mi się taka kompozycja jeśli chodzi o rozmieszczenie postaci. Sasuke wyszedł chyba najlepiej. Chociaż nie będę ukrywać, że poprzedni szablon chyba trochę bardziej mi się podobał. To chyba natłok bieli trochę mnie tu przytłacza. Ale to ja i mój ponoć daltonizm.
A najlepsza ze wszystkiego była puenta tak bardzo pasująca i uściślająca całe przesłanie bloga. Miodzio.
Tym miłym akcentem kończę wielce uradowana tym, że napisałam w komentarzu coś w miarę składnego.
Pozdrawiam i życzę weny!
Jeżu, cóż to za cudowny komentarz :D
UsuńCoś tam kiedyś przeżyłam, jednak nie był to Ryan xd
Dobra, ćśśś. Pomyliłam się ;_;
Ten akapit o bohaterach bardzo podniósł mnie na duchu, naprawdę.
Już naprawiłam te errory, prawda? Powiedz, że już ich nie ma ><
Tej sceny z Saskiem też mi trochę brakowało xD Miałam ochotę, ale to byłaby przesada xd
Luz, luz xD
Ja też czasem jestem skończoną idiotką, easy easy XD A właśnie, ja nie odpuszczam i dlatego czasem wychodzi jak wychodzi ;p
Ka bum! Reakcja Saska była prawdopodobna, choć po tym rozdziale rzeczywiście mogła być nieco... bezsensowna. Tak to jest jak człowiek zapomni o czymś ważnym, a potem przychodzi to do niego ze zdwojoną siłą.
"Niech sobie to całe Yoroto bierze Uchihów, ja chcę tylko żyć szczęśliwie." - masz prawie w 100% rację. Ale może dla niego szczęściem nie są pieniądze, a zależy mu na firmie z obowiązku? ;>
Wszystko potem wyjaśnię :D
Nanana, po kaczce też :D
Bardzo chciałam zrobić taką krwawą jadkę, ale w obecnych warunkach było to niemożliwe. Szkoda T_T
Nie, nie Hageta xd Wydaje mi się, że napisałam: "posadził mnie na miejscu pasażera", ale nie jestem pewna. Sprawdzę :D
Koniec z bielą! :D
Zapanowała ciemność B|
Ja też jestem bardzo uradowana twoim komentarzem :D
Pozdrawiam ^_^
Bardzo się cieszę, że wreszcie ukazał się rozdział :D Muszę przyznać że z czasem coraz rozpaczliwiej wyczekuję kolejnych notek ;) To opowiadanie ma swój urok i urzekło mnie od samego początku :D Jeśli chodzi o fabułę to jest niespotykana i jak najbardziej w moim guście :) Ale to wszystko dzięki tobie więc gratuluję talentu! :D
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Ryana/Brada to mimo, że spodziewałam się po nim podobnego zachowania to i tak przeszło moje oczekiwania. Jest najgorszym facetem na jakiego mogła trafić Sakura. Teraz się okazuje że poluje on również na Rine... Mam nadzieję, że siostra wybije jej go z głowy :D Shee jest moją ulubioną postacią w opowiadaniu, jednak nie przeczę, że Itachi będzie miał z nią nie łatwe życie :P Zupełnie odwrotnie zapowiada się sytuacja między Sasuke i Sakurą. Oni jak dla mnie są doskonałą parą. Poza tym na Sasuke ciąży obowiązek przedłużenia rodu Uchihów :P haha zabrzmiało to okropnie i mam nadzieję, że w rzeczywistości nie będzie to miało podobnych skutków ;)
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
Pozdrawiam i życzę weny!
Niach, niach. Bardzo mi poprawiłaś humor teraz :3
UsuńTak, jest fagasem, typowym bezdusznym, uzależnionym samcem. Yesss! Itachi jest jednym z najbiedniejszych facetów na świecie xD Nic gorszego nie mogło go spotkać :D
Tak to brzmi okropnie, ale jest też ogromnie życiowe XD
Pozdrawiam i dziękuję :D
Konbanwa!
OdpowiedzUsuńDołączam się do komentowania!
Chciałem napisać coś o Bradzie-Ryanie i spektakularnym wyjściu, lecz mnie uprzedzono, innymi słowy to już jest we wcześniejszych komentarzach.
Co do uczuciowości rozdziału - jest porażająca. Jest tego tu tak pełno, że pewne momenty były dla mnie trudne - staram się analizować każde zdanie, bynajmniej pod względem przekazu, by to sobie jak najlepiej wyobrazić i w pewnych chwilach miałem problem z odbiorem tylu emocji... Idę się utopić w moim akwarium.
Teraz o dwóch momentach, a może trzech... zobaczymy, czy miejsca starczy... oby.
Chwila, kiedy to Sakura wrzeszczy, a potem uświadamia sobie, że Ryana nie ma już w pokoju. Zwariowała przez niego. To wyglądało tak, jakby wyłączyła wszystkie zmysły i stała się kłębkiem myśli, emocji... Ten jeden moment można analizować bardzo długo i... Nigdy by się to nie znudziło.
Scena number 2 - SMS'owanie Sasuke z przyjacielem i ich przechwałki. Zawiodłem się na Sasuke. Za słabo zależy mu na firmie. Nadrobił komentarzem o Sakurze i wygłoszeniem przemowy o transporcie, lecz mimo wszystko zaczynam się zastanawiać, czy Madara nie zrobił dobrze... W gruncie rzeczy on jest już stary, kiedyś umrze, a Sasuke na szefa się nie nadaje... Szkoda Itachiego tylko, ale dla pracowników lepiej by było, gdyby w przyszłości mieli mocną kadrę przywódczą... Czyli Madara wcale nie jest głupi i wie co robi (bynajmniej jak dla mnie). No niestety, ale w tym rozdziale dziadek-morderca zyskał u mnie z 10 pkt. procentowych szacunku. Ma już 60% (mierzone w porównaniu do tego, jak lubię Sasuke).
To teraz najlepsze... Czyli o Sheiren. "-Nie w ten sposób". Zablokowała Sasuke? W mandze było by trudniej, ale tutaj... było wskazane! Masz 110% (w tej samej skali co Madara). Być może uratowałaś coś więcej niż twarz "kombatanta". Nie mówiąc już o aktywności na zebraniu i uratowaniu twarzy Sasuke.
Powiem tylko jedno: po słowach pouczenia spodziewałem się już pokazania, how to się robi. W końcu Sheiren nikt nie pozwie - może się to skończyć tragicznie, gdyż z Bogiem się nie zadziera - a to Sheiren decyduje, co się wydarzy, więc jest Władcą Najwyższym (co uznaje chyba tylko Itachi - jedyny mądry). Sheiren może skoczyć z dziesiątego piętra, a i tak przeżyje, bo odpali chakrę (i nikt jej nie powie, że tak się nie da, bo to ona dyktuje warunki). W każdym bądź razie albo Imai (jeszcze Imai? Jakim cudem, ja się pytam?), albo Hidan, powinni coś zrobić... To by było niezbyt dobre dla firmy, ale moją chęć zobaczenia zmiażdżonego Ryana byś zaspokoiła.
Pozdrawiam :)
You made my day XD
UsuńEj, nie top się. Będzie trochę smutno, a dramatu mi w życiu starczy xD
Scena number jeden - całkowicie o to mi chodziło. Świetnie, jeśli udało mi się to przekazać.
Scena number dwa - no i jest zagubienie! O tak! Sasek nie jest idealny. Dobrze zdaję sobie z tego sprawę, zrobiłam to specjalnie. Madara też jest postacią, która jeszcze pokaże co umie. Jeśli udało mi się was zwieść, to świetnie. Może chociaż to mi się w życiu udało xD
Nananan, jestem egoistką, lubię czytać o sobie, musisz mi to wybaczyć xD
Imai na zawsze B| Choć to też się wyjaśni xdd
Powinni, lecz staram się kreować Akatsuki na dorosłych, świadomych konsekwencji facetów, a nie bandę dzieciaków, jak często są przedstawiani.
Jednak zasiałam w was ziarnko niepewności :3
Pozdrawiam i do następnej! :D
Ah znowu spóźnienie... No ja nwm jak ja to robie!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam w zeszłym tygodniu, a komentuje dopiero teraz o.O LoL
Dobra do akcji:
Co racja to racja. Najpierw smutno, później śmiesznie, a potem znów smutno.
Ey! Nie wiedziałam, że z Ino taka świnia! (taki chwyt^^)
Rayan katastrofa -,- Jeszcze coś przed nami ukrywasz? ^^
Biedna Sakurcia... Sasuke rusz dupe i coś zrób!!
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i... 3 TYGODNIE SERIO!?
+W końcu wyremontowałam w całości nowego bloga i już jest aktywny! Dzisiaj pojawił się pierwszy rozdział, ale komentarzy brak ;c
A jak już wiadomo komentarze i obserwatorzy mile widziani (nie wiem czemu, ale to działa bardzo pozytywnie na wenę ^^ ;])
I chciałabym zaprosić wszystkich czytelników do mnie ;) I przepraszam Sheeiren za taki jakby pół spam ;c
Mam nadzieję, że jak ktoś wpadnie to pozostawi coś po sobie c;
-> http://byakko-moj-swiat.blogspot.com/
Ryan* sorka XD
UsuńLepiej późno niż wcale! :D
UsuńIno jest świnią, największą prócz Wesleya, w tym opowiadaniu xD
Dużo przed wami ukrywam, przyznaję się xd
Yes, jeszcze tydzień :D
Jeśli będę miała czas, zajrzę ^^
Pozdrawiam :D
Już się przyzwyczaiłam, że wiele osób pisze Rayan ze względu na wymowę, więc bezapelacyjnie wybaczam xD
Jak czytałam rozmowę Riny z Sakurą to tak emocje się we mnie gotowały, że od razu pomyślałam, jestem ciekawa, kiedy się Sasuke o tym dowie, parę linijek dalej, a tu proszę taka niespodzianka! Sasuke słyszał wystarczająco! A to na tym nie koniec, tyle się działo w tym rozdziale, późniejsza akcja z Ryanem, no nie wierzyłam własnym oczom! *_* tyle się działo, tyle się działo, że siedzę teraz z bananem na ustach :D jeju ja chcę jak najszybciej nexta bo nie wytrzymam *_* Shee Kocham Cię :*
OdpowiedzUsuńP.S. To chyba było w poprzednim (nawet poprzednim x 2) rozdziale, ale zapomniałam dodać w komentarzu tam tekst, który mnie powalił: Dodać wydarzenie z życia na fejsa - jak dobrze pamiętam słowa Madary :D
P.S.2. Nie pomyślałabym, że akcja tak szybko może się potoczyć, bardziej obstawiałam, że ona mu nic nie będzie chciała powiedzieć i on się niczego tak szybko nie dowie, a tu TAKA NIESPODZIANKA :D
Pozdrawiam :*
A widzisz, postać Riny ma jednak sens xD
UsuńPobili się, a Patrycja ma banana na ustach. Kocham XD
To nie koniec fejsa, tyle ci powiem xDD
Akcja trochę pędzi, no ale cóż xd
Pozdrawiam :D
Twoje zamówienie zostało zrealizowane, znajdziesz je w poście nr. 057-059, szablon nr. 58
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://zatracone-dusze.blogspot.com/
Napisałam już na czacie, ale postanowiłam jeszcze napisać tu. Naprawdę bardzo ale to bardzo się wciągnęłam w tego bloga. Sasuke i Sakura są tu idealnie dopasowani do siebie! Lubię Itachi'ego, Hidana, Deidare, Sasori'ego! Ogólnie ekipa Uchicha Company jest super w większości hahaha <3.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nowego rozdziału!
Pozdrawiam i życzę weny, Bella. :)
P.s. Cudowna playlista!
UsuńBardzo dziękuję, nowych czytelników nigdy za wiele!
UsuńJeśli zostawiają komentarz to w ogóle są już cenni jak złoto :D
Notka już za tydzień :3
Pozdrawiam i dziękuję za komplement o playliście :D
Dawno nie nie było, ciekawe, czy jeszcze umiem komentować. Ogólnie opowiadanie czyta się dość szybko i płynnie, ale nie zawsze. Ten komentarz nie ma Ci słodzić i utwierdzać w przekonaniu, że jesteś zarąbista. Już jesteś na tyle w internecie, żeby mieć jakiś warsztat, a skoro wciąż tu jesteś z kolejnymi blogami i kolejnymi historiami, to myślę, że nie bezpodstawne jest wymaganie. Nie będę się skupiać na tym, co mi się podobało, ale na tym, co było totalnie nieprzemyślane.
OdpowiedzUsuńNa początek od razu ma się wrażenie, że jedynym celem jest tu wrzucenie Sakury w objęcia Sasuke i vive versa. Zaczęło się fantastycznie. Pierwszy rozdział mnie oczarował początkiem(miałam nie słodzić, ale spokojnie, to zaraz się skończy). Ironiczny język, naturalistyczna, codzienna sytuacja, początek naprawdę godny pozazdroszczenia. I właściwie ten początek zadecydował, że postanowiłam dotrwać do końca pomimo zwątpień. Nie ogarniam i nigdy nie ogarnę tych podziałów na role. To jest najgłupszy tym narracji i charakterystyczny dla blogów z fanfikami na podstawie Naruto. Ta narracja jest już tak wypaczona, że można nią rzygać. Nie powiem, aby Ci wychodziła doskonale, ale nie jest też tragicznie. Po prostu opisy psychiki postaci są zwykle do duy i jedyne na co ma się ochotę to je ominąć. Popracuj nad tym, żeby były bardziej realne, żeby bohaterowie w danej chwili mieli jakieś uzasadnione emocje, a nie takie, które w danym momencie łatwo Ci opisać.
UsuńW pierwszym rozdziale bodajże jest nieścisłość. Najpierw Madara jest nazwany wujkiem czy wujaszkiem, coś w ten deseń (nie mam teraz przed sobą tekstu, ale zapadło mi to w pamięć), a potem okazuje się, że on jest jednak dziadkiem. Kurka ile on może mieć lat, biorąc pod uwagę, że Sasuke ma 27, a Itachi jest tym kilka lat starszym bratem... Japonia kraj długo wieczny, ale że Madara jeszcze nie przeszedł na emeryturę. On ma co najmniej 70 lat... Przyznam, że pomysł z warunkiem oryginalny, ale w zasadzie Itachi mógłby z Sheeiren klepnąć sobie in vitro, adopcję, coś w ten deseń, mamy XXI wiek, a Japonia akurat ma na pewno mnóstwo opcji jeśli chodzi o zneutralizowanie bezpłodności. Ale rozumiem to by rozwiązało zbyt szybko problem i nie byłoby love story.
Pierwszy moment jak poznajemy Sakurę przyniósł chęć mordu. Na Tobie, na niej... Była wkurzająca, nagle zmieniłaś ją całkowicie i nadal jest wkurzająca, ale na inny sposób. Ze skrajności w skrajność od pyskatki w płaczkę... Ona ma 27 lat czy 16?
Scena ,w której Sasuke i kompani idą pograć w siatkę na sali... Jej mam wrażenie, że Tokio jest mniejsze niż Bytów, ale wiadomo przypadki się zdarzają. Tylko czemu, te dziewczyny wybiegają z tej hali i zachowują się jak stadko (gromada czy jak to się zwie) kur. W tamtym momencie mam wrażenie, że ich inteligencja jest na poziomie ziemniaka (z obrazą dla ziemniaka). Kurczę, Zochan zachowuje się jak szóstoklasistka... Czekaj one są na ostatnim roku studiów? Taaak, jaaaasne. Nie orientuję się w japońskim szkolnictwie, ale nie wierzę, żeby kobiety w wieku lat ok. 24 się tak zachowywały.
Sasuke wciąż ukazywany jest jako kretyn, nie umiejący znaleźć sobie dziewczyny, załamujący się tym na tyle by leżeć śmierdzący w pościeli i rozmyślać o starojapońskiej damie do towarzystwa przebranej za Sakurę (lub na odwrót). Swoją drogą, ile on już tam leżał, że zaczął śmierdzieć i dlaczego nie zapłacił jakiejś kobiecie żeby urodziła mu dziecko... Skoro Ricky Martin dał radę, to dlaczego miałoby się to nie udać prezesowi Uchiha Company. Skoro już o firmie mowa, czym ta korporacja przeogromna się zajmuje? Czy może to firma dla firmy, jak sztuka dla sztuki? W zasadzie ma to jakiś związek z Młodą Polską, awangarda jak nic.
Będąc nadal w temacie pracy. Kim do cholery jest w końcu Sakura, bo kontroler jakości lokali, a osoba z sanepidu to zupełnie co innego. Częstotliwość pracy w terenie i przyłożenie do obowiązków (piątka za miłego kelnera, piątka za oryginalny stosunek do klienta) nie klasyfikuje jej jako osobę nadającą się na awans. Kurka jaką legitymację ona pokazała. Legitymacje mają to do siebie, że są na nich zdjęcia, bo można kogoś wylegitymować. Skoro Sakura pokazywała na recepcji swoją legitymację, będąc w peruce i soczewkach, to się dziwię, że nie wezwano ochrony, przecież to miała być porządna firma. Wracając do tej piąteczki za oryginalny stosunek do klienta to... gdzie w tym wszystkim był klient i co na chciał kupić/ z czego skorzystać?
UsuńW pewnej książce fabularnej o parze lesbijek, która wyjechała do Japonii (nie pamiętam tytułu, ale jak sobie przypomnę, to jakbyś była zainteresowana, mogę Ci potem podesłać) w celu podjęcia racy jako native speaker było mnóstwo ciekawostek o kulturze japońskiej. Wśród tego można było wyczytać, że romanse w pracy nie wchodzą w grę. Zachowanie Sasuke w stosunku do sekretearki, zachowanie Madary w stosunku do sekretarki, relacja Itachi-Sheeiren, zdaje się więc bardzo, ale to bardzo źle postrzegana w japońskim środowisku. Pomimo nowoczesności tego państwa, ono nadal ma pewne zasady i tradycje niemożliwe do pojęcia dla Europejczyka. Tak samo nie pojęte jak to, że w Japonii nie ma nazewnictwa ulic (jestem na 99% pewna) jest u nich to bardzo skomplikowane.
Miku Haruno to modelka. Z tego, że jej kariera ma ruszyć do przodu, wnioskuję, że jest początkująca, ale że jest w miarę rozpoznawalna, to zapewne nie jest też świeżaczkiem. Z tym, że w tym wieku (24 lata) właściwie kariera w modelingu niemal dobiega końca... Do tego niefortunny dobór gazety, bo Avanti to Polski magazyn.
Motyw długów, to chyba coś co wymyśliłaś na poczekaniu. Nie wiem, jak to możliwe, aby Haruno mieli tak ogromne długi... Mając firmę... Ponownie... Co to za firma? Żyli po prostu ponad stan. No i co za problem z tym, żeby po prostu sprzedać dom, na który najwidoczniej ich nie stać... No, ale w sumie łatwiej sprzedać córkę niż dom, mniej pakowania. A propos pakowania... Sakura z tą wielką walizką... Gdzie ona została? W limuzynie? Dobra, faktycznie, ktoś mógł się po nią wrócić, więc niech tam zostanie, ale kurka, co to za pomysł, aby samolot leciał z PRZYSPIESZNIEM? Zwykle to jest opóźnienie. Ok, blokował start innemu samolotowi. Kurka, co to za burdel na lotnisku? Za to ktoś już powinien popełnić harakiri. Ale ok... Wpuszczenie pasażerów na pokład samolotu bez odprawy, to dopiero szalone. To jest nie możliwe. Nawet jeżeli to był samolot prywatny, to nie wierzę, żeby olali środki bezpieczeństwa, wszelkie wymogi, aby uniknąć zamachów terrorystycznych... Noo weź kto na to wpadł? Poza tym fakt, że Joe i jego siostra zostali olani... Jak stewardessa mogła się pytać pasażera, czy mają zostawić innych pasażerów? Dalej, co z bagażami? Domyślam się, że Uchiha miał coś ze sobą, dlaczego to nie trafiło do luku bagażowego. Chyba że o ty po prostu nie ma mowy, bo to nie ważne. Dalej... Brak jedzenia na pokładzie... No weźźź w to akurat nie uwierzę, że nie zdążyli. To chyba tylko po to, aby Sakura okazała się jedyną jadłodajnią w promieniu wysokości. Cała ta podróż jest pełna absurdów.
UsuńSakura idzie do toalety, Sasuke ciągnie ją do schowka na szczotki. Po co w samolocie miałby być taki schowek? Przecież nikt nie sprząta samolotu w powietrzu... To zbędny ciężar, zbędne zajęcie miejsca. Kot na pokładzie? „Odprawa” na okładzie. Dopisać do listy absurdów. Nie wiem jakim cudem jest w ogóle to wykonalne, ale ok... Tylko straszenie tej biednej starej pudernicy, że kot wyleci przez okno... Niby które? Bo chciałabym wiedzieć, które okno samolotu się otwiera i czemu w takim razie nikt nigy nie wychyla przez nie głowy... Ewentualnie, jeśli wierzyć filmowi z Nicolasem Cage'em (lot skazańców), można, by go wyrzucić przez luk bagażowy.
Wracając, do tej nieszczęsnej toalety, to trochę to dziwne, ale cóż, są ludzie z żelaznym pęcherze. Kurka Sakura idzie do toalety, ale nici z tego, dostaje ataku klaustrofobii (swoją drogą dziwne, że cały samolot tak na nią nie działa, przecież jest wysoko nad ziemną w małym blaszanym ptaszku), odechciewa jej się najwidoczniej siku, idzie spać, budzi się i przypomina sobie, że wcale jej się nie chciało. Zapomniała czy jak?
W sumie dalsze sceny są całkiem spoko, jeżeli chodzi o realność. Myślę, że w każdej książce zdarza się mnóstwo dziwnych cudownych przypadków. Dalej... Dolary?! Na wyspach? Kiedy to funty zostały wyparte obcą walutą? Wiadomo, w galerii zapłaci się i w euro, i w dolarach, kurka oni by nawet złotówki przyjęli. Nieekonomiczne to po pierwsze. Po drugie, skoro miał możliwość zmiany waluty... No właśnie. Plus zastanawia mnie, czy nie ma jakichś ograniczeń jeśli chodzi o jednorazowe wypłaty gotówki z konta... No plus, to takie głupie, że zamiast płacić kartą wolał wyciągać gotówkę... Tak dużo...
Reakcja kasjerki na zawartość portfela Sakury... Zaglądanie klientowi do portfela jest bardzo niegrzeczne, nie mówiąc już o komentowaniu. Wspomnienie chłopaku o tym, że musi być suuuper i w ogóle. No to by mi bardziej przypominało panią Krysię z warzywniaka pod moim elo niż kobietkę, która dziennie ma do czynienia z taką ilością ludzi, że hoho. Kurka cały ten dzień jest taki dziwny, nierealistyczny, plus jeszcze nic się nie dzieje. Sielanka przerwana jedynie przez scenę nieudanego gwałtu. To tak bardzo kanoniczne... Plus nie wszystkie galerianki muszą wyglądać jak otaku, chyba że to było jakieś party, które wybrało się na bossa.
Muzeum instrumentów? Jeśli chodzi Horniman Museum, to ono zbyt szybko nie splajtuje, a jeśli chodzi o jakieś inne, to chyba nie mowa tu o tym przy królewskim koledżu muzycznym? Opowiadanie będzie dużo bardziej wartościowe i ciekawe, gdy umieszczając je w konretnym miejscu, będziesz wiedziała o czym piszesz – o prawdziwych miejscach. Wtedy na pewno się nie pomylisz, nie strzelisz gafy, bo zrobisz risercz.
UsuńZapomniałabym o Chinatown. Podobało mi się ta wypowiedź, w której jeden z motocyklistów powiedział, że cokolwiek by się nie działo w Chinatown zawsze będą otwarte sklepy itp. No i w sumie racja, fajnie ujęte, na myśl przypomniał mi się ten film z Jackie Chanem... Kurka mam słabość do tytułów. W każdym razie pierwszy raz słyszałam o tym, by nazwy ulic pochodziły od nazw anime... Bo w sumie niby z jakiej racji? Wbrew kwejkowi anime to nie chińskie bajki.
Pojawienie się Riny to takie wtf... Nie dość, że ona się nagle pojawia, z jakiegoś poprawczaka uciekła (ciekawe jak?). Do tego kolejnym przypadkiem jest to, że szukana przez nią zagubiona siostra okazuje się być narzeczoną Itachiego. No przecież to za dużo nierealnych. Ale nieważne. Nie logiczne jest to, że ona zamiast zacząć szukać jakichś śladów siostry z Tokio, od razu poleciała do Londynu... To chyba bez sensu. W szczególności, że jak się szybko okazało, Sheeiren miała aktualizowanego fejsbuka. Wystarczyło wpisać nazwisko, Coś czuję, że nie byłoby zbyt popularne i w końcu znalazłaby na fejsie, bo najwidoczniej wiedziała jak siostra wygląda.
UsuńMotyw z Bradem/Ryanem... Mogło być tak pięknie. Spodziewałam się jakiegoś naprawdę interesującego wyjaśnienia, dlaczego zniknął, a tu po prostu pojawia się taki po prostu świniak... To po prostu ukazuje Sakurę jako kretynkę, która nie dość, że godziła się na złe traktowanie, to ryczała, gdy się od problemu. Rozumiem, toksyczny związek, znam takie, ale bez przesady, mówić o nim przez sen i w ogóle. Wszystko zapowiadało, że on będzie dobrem wcielonym, które zostało jej tak nagle odebrane przez los, wypadek łotewer. A tu taki... no. Do tego Ino. Początkowo myślałam, że przedstawisz ją jako zwyczajną dziewczynę, tylko po prostu taką, z którą Sasuke nie wyszło. Byłam z tego zadowolona. Nie rozumiem, dlaczego trzeba z niej od razu robić dziwkę, bezguście, wyzywającą, ze spustoszałą łepetyną. Powie mi ktoś, dlaczego ona zawsze jest tą złą? To istny gwałt na kanonie.
Sceny sypialniane... Dlaczego non stop ktoś im wpada do sypialni? Normalni ludzie tak nie robią. Hidan i Deidara w muzeum instrumentów muzycznych, Ryan w posiadłości (w ogóle co on do diaska tam robił?), a potem rodzinka z Tokio i w sumie brakowało tylko turysty wchodzącego na wzgórze, który wpadły poprosić o policzenie jego czasu czy prędkości...
Dalej... Chciałam powiedzieć trochę o tłumaczeniu. Booo zawsze mnie zadziwia jak ludzie piszą o zagraniczniakach i co jakiś czas zostawiają jakieś nieprzetłumaczone słówko. Po co? Przecież „Kuso” ma swój piękny polski odpowiednik „cholera”. Rozumiem jak mówi się oryginalnie w jednym języku, a wtrąca z innego języka (choćby w potopie mówili po polsku, ale padały słówka z łaciny, niemieckiego itp.), wtedy to ma sens, ale wyrywkowe łapanie wyrazów. Po co? Chyba, że są to wyrazy, których przetłumaczyć nie można. Ale hai, kuso... Może idąc tą drogą zastosować oryginalną pisownię? Dalej to żarty językowe. Wiesz, że jak coś jest śmieszne po polsku to, nie musi być po angielsku? Dwuznaczność trudno jest przetłumaczyć.
Ostatniego rozdziału pamiętam, że w którymś momencie Sasuke zapakował Sakurę do auta, a potem sam usiadł na miejscu pasażera i odjechali. A kto wtedy prowadził? Pomyliłaś się chyba z rozpędu.
UsuńOpowiadanie ma naprawdę duży potencjał, a wszystkie błędy logiczne i rzeczowe oraz zgrzyty wypisałam w dobrej wierze. Uwierz, nie produkuję się po to tylko, żeby zdemotywować Cię do pisania, bo jestem be i zła ;>
Jeśli chodzi o poprawność, to nie zapisywałam ale z kilka razy przemknęło mi np. jakiś zamiast jakichś lub inne zmiany wyrazów. Pod tym względem jakoś nie ma problemu. Zauważyłam jeszcze, że dialogi Ci się pieprzą. W sensie nie wiesz kiedy wielką zacząć, kiedy małą, kiedy kropka, a kiedy nico. Dialogi zauważyłam, że wychodzą Ci dość naturalnie, choć przy niektórych scenach to... rąbać, siekać i uciekać. Dla przykładu wszystkie te sceny, w których zrobi się zbiegowisko. Swoją drogą zastanawiające, że nie ma problemu by drzeć koty niczym gimnazjaliści z Ryanem o to kto jest dziwką, a kto nie, a już zbyt długie przytulanie kogoś na parkingu jest faux pass.
Kibicuję Ci, żebyś dokończyła to opowiadanie, ale zanim je dokończysz, to popraw to, co już masz. Wtedy nie będziesz brnęła dalej w absurdy.
Zanim jednak jeszcze dostaniesz przyjaznego buziaka, to powiem Ci, że totalnie odeszłaś d kanonu. Ja rozumiem swoboda literacka, każdy nowy kierunek literacki tak zaczynał, tylko że. Jakby nie patrzeć to jest fanfik. Rozebrałaś postaci do naga, odarłaś je nieraz ze skóry, zastępując ją innym odcieniem. Dodałaś im rodzinki, pozmieniałaś więzy, pozabierałaś rodzinki, wyeliminowałaś nie których (ta eliminacja to boli mnie tylko w przypadku Naruto) i to w mniejszym lub większym stopniu ujdzie, ale skoro totalnie odarłaś już ich z charakteru, bo Sasuke to bardziej teraz takie „pójdźkam do dóm, ale pierwej kupie ci wszystek, co chcesz”, Sakura jest niestabilna emocjonalnie (w zasadzie jak na pierwszą część Naruto to dość kanonicznie, ale ona ma już u Ciebie 27 lat, więc coś tu nie gra). Madara to takie w sumie niegroźne, a wręcz milusie fatum, które pcha heroinę w ramiona bohatera. Więc w zasadzie to zostawiłaś jedynie imiona i czasem wygląd zewnętrzny, chociaż non stop mam wrażenie, że Sakura została upiększona (no bo kurka w mandze/anime ona wcale taka cudna nie była, poprawna i tyle, bardziej zyskiwała charakterkiem, oddaniem, przywiązaniem i tą wiarą). Kontynuując jednak moją myśl, to czy nie jest to sasusaku tylko ze względu na to, że ten rodzaj fanfika nawet bez riserczu i bez przyłożenia się przyciągnie więcej fanów niż ten sam tekst tylko jako zwykły romans dajmy na to jakieś Mizumi i jakiegoś Noriakiego?
Mój pierwszy komć, po przerwie, wow taki dugaśny, wow. Ale zasłużyłaś na szczerą i mam nadzieję pomocną opinię, która popchnie Cię do przodu. Powodzenia.
Pozdrawiam,
Nikumu
Witam.
UsuńOch, wierzę na słowo, że nie będą to same pochwały. Ostatnio przy ocenie okazało się, że jest tu sporo rzeczy nieprzemyślanych, więc wiem już, dlaczego uraczyłaś mnie aż siedmioma komentarzami.
Kurde, według ciebie ta narracja to zło wcielone, a według mnie coś najlepszego pod słońcem. Chociaż powiedziałaś, że nie jest najgorzej, więc jestem nawet w stanie sądzić, że da się to czytać.
Realizm, yhym. Mam nadzieję, że w XI będzie go więcej. Długo siedziałam nad tym rozdziałem i chciałabym, aby dało się w nim odczuć jakąś zmianę, w porównaniu do poprzednich.
Tak, zwracam honor. Szczerze mówiąc, nie zwróciłam na to uwagi. Przeprawię "wujek" na "dziadek". Dzięki za wyłapanie tego niusansu ;)
Dużo. Tak, ma ponad 70 i nie przeszedł na emeruturę. Z początku przypomina seksistowskiego idiotę, lecz są to tylko pozory. Jeśli tak go odebrałaś, to uwierz, że tak właśnie miał wyglądać w waszych oczach.
No właśnie nie mogliby. Madara upadł się na normalną ciążę. Najwyrażniej za słabo to zaznaczyłam. Poprawię ten fragment.
Heh, Sakura. Tak, od pyskatki w płaczkę. Przez całe opowiadanie jej nastrój waha się, lecz ona już po prostu taka jest. Jeśli według ciebie ma 16, okej. W takim razie w twoim odczuciu jest niedojrzała, trudno.
Przypadkowe spotkania - nie bez powodu nazwa bloga to" karuzela zdarzeń" bądź "karuzela szans". Szczerze to nie mam pojęcia jak duży jest Bytów, ale zostawmy ten temat xd
Dlaczego Miku i reszta się tak zachowują? Bo takie są. Naprawdę zrobiłam to umyślnie. Nie każdy musi być porządny, dojrzały i poważny. Z resztą ta historia to komedia romantyczna - przynajmniej według mnie - więc takie postacie to coś pożądanego wręcz. Nie musisz ich wszystkich lubić, ja osobiście też za wszystkimi nie przepadam, co nie zmienia faktu, że każdy ma inne gusta. Nie wierzysz? Gdybyśmy się znały, to podałabym ci przykłady, lecz na chwilę obecną musisz uwierzyć mi na słowo xd
Tak, Sasuke z początku to kretyn. Przecież była rozmowa Uchihy z Gaarą o klinice. Wiesz, jak się skończyła xd Widocznie to też za słabo zaznaczyłam - jak wiesz, media jednak się nim interesują, więc z uwagi na renomę firmy wolał to zrobić w inny sposób niż Ricky. Ten fragment też poprawię (Y)
Widzisz, patrzysz na jej pracę bardzo... profesjonalnie. Ty może nie dałabyś jej awansu, bo twierdzisz, ze się nie nadaje i tyle, okej. Jednak jej szef jest inny. Przewinie się jeszcze w XII lub w XIII, więc go poznacie.
Tytuł książki bardzo by mnie interesował.
Prawda jest taka, że każdy kto pisze FF Naruto w świecie realnym, chciałby napisać to w Polsce. Jednak kompletnie nie trzymałoby się to kupy. Japońskie nazwiska i Polska? Nie. Tak więc z musu trzeba było umieścić akcję w Japonii. Zgadzam się ze wszystkimi argumentami, które wymieniłaś jeśli chodzi o kulturę. Lubię ten kraj, lecz nie zagłębiam się w jego strukturę aż tak bardzo. Możliwe, że masz rację w kwestii stosunków w pracy, ulic i tak dalej. Ja tego po prostu nie wiem. Rzuciłam pierwszy magazyn, który przyszedł mi na myśl. Widać, jakie mam szczęście xd
No i widzisz. Znowu masz do mnie pretensje, że obsługa lotniska popełniła błąd xd Kurde, zrobiłam to celowo, choć nie leciałam nigdy samolotem i może być to nierealne. Motyw długów nie był na poczekaniu. Na chwilę obecną może być to niejasne, ale wyjaśni się w kolejnych rozdziałach, bo tak to zaplanowałam. Widocznie powinnam bardziej zarysować ten aspekt, okej.
Kto na to wpadł? Ja xd i spoko, zgadzam się, że to mało realne, ale było mi potrzebne, a że opowiadanie jest całkowitą fikcją, to wyczarowałam sobie takie warunki. Ech, a lista absurdów rośnie. Zaczęłam pisać książkę. Wzięłam sobie do serca rady Ikuli i do nich dołączą również twoje, a najbradziej będe dbała o realizm. Właśnie sobie wyobraziłam, jak ten kot wylatuje przez luk bagażowy xd
Dobra, cicho XD Dolary, to największy fejk tego opowiadania.
Zachowanie Sasuke możesz określić jako głupie, ale to Uchiha. Jeśli ma ochotę wypłacić 438954 tysięcy, to to zrobi. Simple and clean.
UsuńTo była akurat galeria, gdzie galerianki charakteryzowały się w ten sposób. Poprawię i nadmienię, że "TAK JEST PO PROSTU W TEJ GALERII".
To muzeum nie istnieje. Wymyśliłam je, więc nie miałam go gdzie umieścić. Własnie wtedy mogłabym popełnić gafę, więc zdecydowałam się na wykreowanie muzeum. Jak przypomnisz sobie film, też podeślij tytuł :D Tak, ja też pierwszy raz słyszałam o takich ulicach, kiedy opowiadałam przyjaciółce przed napisaniem rozdziału. Wątpię, aby coś takiego istniało. To jedynie mój wymysł.
Nie wiesz, jak się ucieka z poprawczaka? Ja też nie, ale zawsze możesz napisać do Riny xD Szukała jej w Tokio przecież, noo. Powiedziała, że chodziła po urzędach, szukała w domu dziecka, gdzie powiedziano jej, że siostra została adoptowana do Londynu. Kompletnie nie pomyślałam o aspekcie fejsa w ten sposób -.-" Naprawdę teraz mnie całkowicie zagięłaś ><
Ino nie zawsze jest zła , a ukazałam ją tak, bo jako postaci jej po prostu nie trawię. Ryan pomylił sypialnie XD napisałam przecież, że mieszkał obok. Przemyślę sprawę z turystą. Mogę go dodać specjalnie dla ciebie :D
Tak, dwuznaczność trudno jest przetłumaczyć, lecz to tylko opowiadanie. Nikt nie będzie go tłumaczył, aby Anglik był w stanie je zrozumieć, więc w ogóle się tym nie przejęłam. Zapożyczenia po prostu lubię.
Widzę, że jednak popełniłam błąd xd Ona usiadła na miejscu pasażera, a on prowadził. Widzę, że nie zrobiłaś tego perfidnie, aby mnie zniechęcić, to się czuje ;]
Błędy są powoli poprawiane. Aż trzy osoby mi pomagają poprawić stare notki. Tak. Dialogi pieprzą mi się jak cholera xd ale uwierz, że pracuję nad tym. Jeszcze kiedyś stanę się ekspertem, a wam będzie łyso xD
Madarę sobie odpuść. Nadmieniam, że to tylko pozory. W anime jest jedną z najlepszych postaci i tutaj też pokaże swoje prawdziwe ja, tylko jeszcze nie teraz. Czy ja wiem, czy upiększyłam Sakurę? Sasuke wyraża się o niej tak, a nie inaczej, bo jest zakochany, z czego on sam zdaje sobie sprawę, bądź nie.
Nie. Nie jest to ss tylko po to, aby naklepać sobie czytelników. Mogłabym pisać i pisać, dlaczego akurat ta para, lecz streszczę tylko dwa powodów:
- sasusaku to pierwszy paring, na jaki natknęłam się jeśli chodzi o ff i był on autorstwa Eleny, potem Akemii, nawet Jusia się tam przewinęła, więc miałam do niego sentyment
- w interecie jest ogrom opowiadań z tymi bohaterami, a ja chciałam stworzyć coś oryginalnego. Nie mnie oceniać, czy mi się udało, czy nie. Chciałam, to spróbowałam.
Moje pierwsze opowiadanie dotyczyło Kin z Otogakure, a potem napisałam również "Anatę", gdzie akcja działa się, kiedy Sasuke i Naruto nie było nawet w planach, więc naprawdę nie chodzi mi o naganianie czytelników xd
Dziękuję za tak długi komentarz, który na pewno zajął ci wiele czasu. Miło, że zostawiłaś po sobie ślad, co osobiście bardzo doceniam. Twoja opinia na pewno zalicza się do tych pomocnych, więc luss, blues, rock&roll :D
Pozdrawiam,
Shee
Jesteeem! Bądź dumna, wszystko pozaliczane w pierwszych terminach. Żadnych 3 czy 3,5, tylko 4, 4,5 i 5! Bo inaczej być nie może:) Tylko czekać na sesję.
OdpowiedzUsuńWięc czytam :3
Ryan, Ryan, Ryan!
Tak źle i co teraz? Na jej miejscu pewnie zamknęłabym się w łazience i czekała na cud.
Sasuke = bohater dnia, tak trzymać Uchiha!
Ten przez cały fragment od pojawienia się Ryana aż do jego wyjścia z pokoju, nie mogłam się oderwać od czytania.. Tyle bólu, cierpienia i takiego uczucia.. Co to za człowiek, który pomimo tylu szkód wyrządzonych drugiej osobie, ciągle potrafi ją tak przyciągać? Dlaczego właściwie, te "Toksyczne związki" wydają się być pozornie tak namiętne?
"Nienawidziłam cierpieć, ale nie potrafiłam go znienawidzić, bo to sprawiłoby mi największy możliwy ból."
Ah, Sasuke.. on i ta jego nieświadoma troska, ohhhhh <3
Nie ma to jak ciepło drugiej osoby w trudnych chwilach..
Mamy tutaj mniej więcej wyobrażenie jak to mógł tamten związek wyglądać i jestem przerażona tym. Teraz przynajmniej wszystko stało się jasne, niektóre zachowania Sakury i jej wcześniejsze przemyślenia.
Oh, Shee :)
Sasuke i jego przemyślenia <3 Tak to jest jak człowiek dorasta, eh :)
Yhym. Najważniejsze spotkanie w jego życiu a on nie przygotowany. No brawo Uchiha;d
Sheeiren i Itachi! Czyli ratunek przybywa:D Hahah i Rina;d
I jak Sasuke wytrzyma z siostrami?:d
Dialogi między przybyłymi a Sasuke, są cudowne;d - przynajmniej odwróciły uwagę Sakury, od Ryana. A Rina jest jedyna i niepowtarzalna xd
Sakura chce być niezależna i rozumiem, że się wkurzyła za "pomoc" Sasuke, ale no właśnie;d on chciał tylko pomóc:D
O cholera, no! Dlaczego? Brad=Ryan. Tak niedobrze!
I jak jej wybić Ryana z głowy? Czy Rina była świadkiem tej sceny, pod koniec rozdziału? Powiedz, że była!
"Wtedy też właśnie zrobił coś, czego nigdy mu nie wybaczę, czego nie wybaczyłabym nikomu - szepnęłam, odruchowo dotykając brzucha."
Hym.. Była w ciąży, co? Była! Czuję, że była w ciąży, a on się o tym dowiedział i za szczęśliwy to nie był. Mam ochotę mocno przytulić Twoją Sakurę :<
Sasooriii:D
"Moja cała jest cudowna"- takie to nie Uchihowskie stwierdzenie;d aż sam się zdziwił;d
Itachi tutak walczy, a on co? Na sms'y odpisuje? ;d Sheeiren jak zwykle go ratuje;d
Co by było gdyby nie Imai? (wzdycha bezradnie) ;d
Uhuhu;d polskie drogi <3
Ino! Wiedziałam, że to była Ino. No w mordę. Aleś ją tu przedstawiła O.o
Ryan kontra Sakura. Straszne, poniżające i wstrętne, jeżeli mówimy o chłopaku i jego postawie.. "..Choć takie bezwartościowe związki też są w życiu potrzebne."
Co ciekawe, że Ryan/Brad jest z Ino, która wcześniej miała kontakty z Sasuke. Eh, życie takie paskudne.
O proszę Hidan, potrafi być tą spokojniejszą osobą? Bardziej opanowaną? Toż to szok.:)
O kurde! Kurde, kurde, kurde. Sama bym się wściekła na miejscu Sasuke. Ta "przemowa" Ryana była taka, nosz kurwa, jak źle. Mocniej bym go pobiła, ale no wiadomo.
Mówiłam już coś, o niezawodnej Imai?
I kolejne problemy, eh:< Na pewno ich pozwie..
Ohhhhhhh! I co będzie daleej? No co?
Jak dobrze, że rozdział będzie już w tym tygodniu.
Łoo, jeżu ile tu komentarzy;d
Shee, jak zwykle przyciągasz swoim stylem i emocjami.. Wszystko, wszystko to co opisywałaś i przeżycia Sakury, wdzierały mi się go głowy. Opisy psychiki bohaterów, też lubię. Im chaotyczniejsze tym smaczniejsze, bo to takie ludzkie.. Bo wiesz, miałam być psychologiem:d (Ale tak serio, serio, tylko wyszła pedagogika:))
Mówiłyśmy o zmianie, pracy nad pisaniem i tak dalej, trzymam kciuki:*
Brawo za rozdział i chęci :*
p.s "And I'm so sick of love songs, So tired of tears. So done with wishing you were still here, Said I'm so sick of love songs so sad and slow. So why can't I turn off the radio? " <3
Lubię tą playlistę :3
Ah, nie wiedzę błędów ani braku przecinków;, okulary są za daleko, żeby mi się chciało po nie sięgnąć xd