10 kwietnia 2014

IX

Bank wspomnień, jeśli ktoś chce znać moje zdanie, 
to nie jest serce ani głowa, to nawet nie jest dusza. 
To przestrzeń pomiędzy dwojgiem ludzi. 
~ Jodi Picoult

Sakura
Umrę.
Po prostu umrę na swój własny kretynizm. Awr!
Wyskoczyłam z łóżka, od razu starając się złapać równowagę. To wino, które w jakiejś części wypiłam, nie było za mocne. Bardziej smakowało jak soczek posiadający zdawkową ilość procentów, jednak było idealnym kompanem do czytania najnowszej części przygód panny Jones, która stała się od dzisiaj moją biblią. I nikt mi nie wmówi, że jest inaczej.
Złapałam się za głowę, nie wiedząc za co się zabrać.
Prysznic!
Pognałam do łazienki, szybko wiążąc kucyka. Gdy znalazłam się w przestronnym, wyłożonym białymi kafelkami pomieszczeniu, poszukałam wzrokiem prostownicy. Przecież jeśli mam prywatną siłownię, to czemu nie mam mieć prostownicy? Odetchnęłam, gdy zobaczyłam ją na parapecie pod oknem w specjalnym pokrowcu. Podłączyłam urządzenie do kontaktu, włączyłam wodę i zrzuciłam z siebie ubrania. Miałam lekki problem z całkowicie jasnym myśleniem, ale starałam się jak mogłam, naprawdę!
- Kuso! - wrzasnęłam, gdy wchodząc do brodzika wdepnęłam we wrzątek. - Pieprzone technologie - rzuciłam pod nosem, spuszczając gorącą wodę, aby napuścić zimniejszą, szybko się umyć i ogolić nogi maszynką, która nowa, nieodpakowana leżała pod prysznicem.
Kurde! I pomyśleć, że książka tak mnie pochłonęła! Ale, co się dziwić w sumie. Tam jest tyle przydatnych rzeczy, że to przechodzi ludzkie pojęcie! Stamtąd się można tyle dowiedzieć… Nigdy nie byłam mistrzynią we flirtowaniu, podrywaniu, czy randkowaniu. Licealne miłości, jak widać minęły, studenckie również przeminęły, a ta jedna, późniejsza… utknęła w martwym punkcie i zniknęła z dnia na dzień. Ryan nie dał mi innego wyjścia.
Wyszłam na dywanik, biorąc do ręki pierwszy lepszy ręcznik. Nie ma co się nim przejmować, Sakura. Nie, nie, nie. Masz teraz ważniejsze sprawy na głowie: wyszykowanie się na wielce uroczysty bal w mniej niż pół godziny - Sakura Haruno, pozdrawiam, nie polecam.
Podskoczyłam do dużej szafy na końcu łazienki, mając nadzieję, że znajdę tam jakąś bieliznę. Nie pomyliłam się! Dzięki, Boże! Moja mina jednak troszkę zrzedła, gdy okazało się, że majtki, które się tam znajdowały, bardziej powinny nosić miano babcinych barchanów, a staniki były lniane, prześwitujące - niektóre wyglądały jak z pomocy dla powodzian. I jak żyć?
Złapałam białe… coś, co może kiedyś było majtkami, bo bardziej przypominało krzyżówkę bokserek z kieszeniami po bokach. Boże, nie! Naprawdę skończę jak Bridget Jones, kiedy Daniel wparował z nią do jej sypialni, a ona miała na sobie wielkie wyszczuplające majciochy! Nie, nie. Jakoś to zwalczę. Potrząsnęłam głową, ubrałam się i podskoczyłam do prostownicy, szybko prostując nią swoje włosy.
Z racji, że naturalnie kręciły mi się tylko trochę nie zajęło mi to więcej niż dwie minuty. Umyłam twarz i tym razem podbiegłam do innej szafki, gdzie znajdowały się szczotki, gąbki i płyny. Yyy, to nie ta. Otworzyłam kolejną z podpaskami, lakierami do paznokci oraz suszarkami. Kami! W następnej były pianki do włosów, szampony i płyny do prostowania włosów - szkoda, że teraz… Dopiero w tej najbliżej - o ironio - umywalki znalazłam kosmetyki.
Miałam zamiar ubrać się w sukienkę, którą kupiłam w galerii. Była czarna i lekko rozkloszowana. Dłuższa niż za połowę uda, lecz krótsza niż przed kolano - akurat na taką okazję, przynajmniej tak mi się wydawało.
Przemyłam twarz i sięgnęłam po jasny fluid, a następnie po puder, aby się nie świecić. Sasuke pewnie lubi czerwone dywany i jakby to wyglądało, gdybym się świeciła? Następnie w ruch poszły cienie, a na sam koniec tusz do rzęs. Machinalnie wykonując te czynności powtarzałam sobie w głowie to, czego dowiedziałam się z mojej nowej Księgi Wszelkich Mądrości i Porad oraz zastanawiając się:
1. O czym myślą mężczyźni, gdy nie myślą o seksie?
2. Dlaczego mężczyźni kochają najgorsze suki?
Są to oczywiście pytania, które zadawała sobie również Bridget, lecz ona nie znalazła na nie odpowiedzi, więc zdecydowałam, że ja to zrobię. Ktoś musi!
Popatrzyłam na swoje odbicie, promieniejąc dumą, że mimo troszkę chwiejnego stanu zrobiłam sobie równy makijaż. Wiedziałam, że dam radę! Ooo tak. Zesrać się, a nie dać się! A to już akurat mój cytat, hehe.
Westchnęłam. Sakura, przestań. Zaczynasz pierdolić bez sensu.
Pacnęłam się w czoło, przypominając sobie, że przecież nie mam czasu!
Szybko wróciłam do sypialni, rozglądając się za reklamówkami. Biegałam po pokoju jak głupia, nie mogąc ich nigdzie znaleźć. Chyba się poszatkuję, jeśli Sasuke ich tu nie przyniósł! Przecież nie mogę teraz biec do auta! Nie, nie, nie! Spojrzałam na zegarek, na którym widniała godzina osiemnasta trzydzieści osiem. Kurwa!
- I co teraz i co teraz? - Chodziłam w kółko, mając ochotę się rozpłakać. Czemu akurat teraz znów musiałam zacząć przyciągać pecha?!
Bądź opanowana. Nie daj rozchwiać swojego wewnętrznego spokoju.
Dzięki, Briget, dzięki. Właśnie, opanowanie.
Złapałam jego koszulę i zarzuciłam sobie na plecy. Włożyłam szorty i szybko założyłam trampki. Z biurka zabrałam kluczyki od auta i kartę, dzięki której mogę wejść do pokoju. Przecież trzeba będzie tu wrócić. Omiotłam spojrzeniem sypialnię, dochodząc do wniosku, że butelka na stoliku nocnym, rozmemłana narzuta i kilka rzeczy na podłodze nie zrobią Sasuke wielkiej różnicy.
- Żeby tylko nie był pedantem - mruknęłam pod nosem, wychodząc na korytarz.
Powitał mnie on jasnymi ścianami i pustką! Tak!
Włożyłam kartę i kluczyki do kieszeni, puszczając się biegiem przed siebie. Starałam się odtworzyć trasę, którą prowadziła mnie Nami i udało mi się to, bo po chwili stałam przed olbrzymimi białymi wrotami, prowadzącymi na dwór.
Otworzyłam je i… zaniemówiłam. Mury budynku musiały być bardzo grube, bo gdy tylko otworzyłam drzwi, uderzyła we mnie masa dźwięków: ludzkie głosy, szczęk talerzy, muzyka w tle i wiele innych niezidentyfikowanych odgłosów.
Przede mną rozpościerał się ogrom ludzi i końcówka budynku gdzieś za ich głowami. Wszyscy mężczyźni byli w garniturach, a kobiety ubrane w wytworne suknie wyróżniały się jasnymi kolorami, co kontrastowało z ciemnym odzieniem płci przeciwnej. Wszystkie wyglądały wytwornie i potwornie bogato, przez co zebrało mi się na wymioty. No dobra, może nie zebrało, ale miałam dość tego nadmiaru pieniędzy.
Na szczęście ludzie nie tłoczyli się od razu przy moim wyjściu, więc nawet nie zwróciłam na siebie uwagi. Nasz apartament znajdował się na samym rogu tego kwadratowego budynku, gdzie nikt się nie zapuszczał. Z racji, że od wyjścia do zejścia na trawnik miałam jakieś dwa metry zacienionego marmurowego chodnika, gdyż po całej długości nade mną znajdowały się balkony, rzuciłam się biegiem bardzo blisko ściany. Poruszałam się w cieniu, a w tym gwarze nikt mnie nie zauważył – nie powinien…
Dalej, dalej, Sakura!
Czułam się jak idiotka. Starałam się nie skupiać na tym ogromnie bogatych ryb obok mnie, ale to było silniejsze ode mnie. Spoglądałam na nich ukradkiem i widziałam idealnie umalowane kobiety, idące pod rękę ze swoimi partnerami, kelnerów, którzy pewnie lawirowali między stolikami i ten… przepych.
Przebiegłam dobre dwieście metrów. Nie chciało mi się wierzyć, że jeden bok tego kwadratowego budynku miał trochę więcej niż wspomniana dwusetka. PRZESADA!
Znalazłam się blisko namiotu, w którym powinna być Nami, co znaczyło, że muszę teraz przejść przez otwarty teren i wyłom w tym „kwadracie”, aby dostać się na parking. W sumie ten wyłom miał jakieś pięćdziesiąt metrów, więc był po prostu… dziurą prowadzącą do wyjścia z tego więzienia. Nie potrafiłam inaczej opisać tego budynku. Wnętrze, które miałam okazję ujrzeć miał naprawdę miłe dla oka, lecz jego ogrom mnie odpychał, najprościej mówiąc.
Nadal byłam w cieniu, a mój czas niknął nieubłaganie. Rozejrzałam się, widząc nieopodal czerwony dywan – serio? Jednak? Jak wcześniej o tym myślałam z wyraźną ironią.
       Wszystko było świetnie oświetlone i zdawało się być idealnie zaplanowane. Ochroniarze w garniturach i słuchawkami w uszach krążyli po posesji, czujnie pilnując gości, którzy pojawiali się, za każdym razem przechodząc przez uroczysty czerwony, pieprzony dywan. Mam nadzieję, że ja nie będę musiała mieć z nim nic wspólnego.
Postawiłam kołnierzyk koszuli Sasuke tak, że zasłaniał mi sporą część twarzy i przylgnęłam do ściany. Reflektory nieustannie krążyły, a ja wyczuwając moment, kiedy nie będą oświetlały trasy, którą miałam się udać, wybiegłam na łeb na szyję, zatrzymując się w krzakach.
- Cholera – warknęłam, czując, że zraniłam sobie palec. Brawo Sakura, tak. Brakuje ci tylko ogromnej drachy wzdłuż nogi.
Znów popędziłam przez trawę, kierując się na parking. Uwaga wszystkich była skupiona na czerwonym pieprzonym dywanie, tańczących reflektorach i tym co działo się na patio, więc nikt nie zauważył biegnącej dziewczyny jedynie w świetle księżyca.
Ukucnęłam za jednym z aut, łapiąc oddech. Nie pamiętałam dokładnie, gdzie zaparkował Sasuke, więc wyjęłam kluczyki z kieszeni klikając na jedyny przycisk na malutkim pilocie. Jak na złość żaden samochód się nie odzywał.
- Spóźnimy się?
- Nie, jest dopiero za piętnaście, kochanie, damy radę.
Przylgnęłam do drzwi najbliższego auta, zamykając oczy i modląc się, aby para nie spojrzała się w tył. Gdy przeszli obok mnie, a ich głosy ucichły, odetchnęłam. Uchiha zostawił samochód w prywatnej części – tak mi się wydawało, sądząc po szlabanie przy wjeździe, którego wcześniej nie zauważyłam, bo był podniesiony – więc nie znajdowałam się na zatłoczonym placu pełnym dziwnych ludzi. Znajdowałam się na dziwnym placu mając pięć minut na ogarnięcie się.
- Boże, Sakura. Pogrążasz się – mruknęłam, nadal chodząc na kuckach pomiędzy autami. – Cholera, który to samochód…
- Pip pip, pip pip. – Kamień z serca mi spadł, gdy ujrzałam czerwone migające światła kilka metrów obok. Wyprostowałam się i mając nadzieję, że nikt na mnie nie patrzył, dopadłam do auta i z impetem wsiadłam na tylne siedzenie. Oparłam się, odchylając głowę do tyłu. Żeby tylko makijaż ze mnie nie spłynął…
Kurde, spóźnię się!
Przyjdź na czas.
Pamiętaj, że to znacznie ważniejsze się niż strojenie i malowanie z ostatniej chwili.
Bridget, kurde! Akurat tutaj muszę wyglądać, no!
I nagle przez głowę przeszła mi straszna myśl: a co, jeśli ta sukienka jest pognieciona?!  Nie, nie, nie!
Delikatnie otworzyłam torbę, w której powinna być czarna sukienka. Jak bardzo odetchnęłam,  kiedy okazało się, że sprzedawczyni spakowała ją do specjalnego opakowania i do tego wyprasowany egzemplarz z magazynu. Cud, Cud! Na pewno! Na podłodze leżały pudełka z butami. Wyciągnęłam z nich szpilki ze średniej długości obcasem, a z czerwonej torebki pudełeczko z biżuterią. Ech, okej.
Alleluja! Bóg się nade mną zlitował!
Zdjęłam jego koszulę i stanik, zakładając jeden, który kupiłam w galerii. Całkowicie o nim zapomniałam! Zrzuciłam z siebie szorty i trampki, pozostając w tych idiotycznych majtkach. Stopy włożyłam w szpilki i w samej bieliźnie wyszłam z auta. Nie chciałam myśleć, że ktokolwiek mógłby mnie zobaczyć. To prywatny parking z dala od głównego wejścia, więc nikt nie będzie mnie podglądał, prawda? *Niech ta będzie, niech tak będzie.*
Ubrałam się w sukienkę z trudem dopinając suwak. Ciężko jest się samej ubierać, ech. Sięgnęłam po biżuterię, zakładając delikatne srebrne kolczyki, naszyjnik i pierścionek do kompletu. Zamknęłam drzwi, aby otworzyć te od strony pasażera z przodu. Usiadłam na tym miejscu, przeglądając się w lusterku wstecznym i dzięki Bogu nie rozmazałam się! Nie miałabym już czasu, żeby jeszcze to robić. Zostawiłam wszystko w aucie i zamknęłam je z pilota. Podążyłam w stronę chłopaka, który odprowadzał samochody, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Trochę mi zajęło, zanim doszłam do budki, lecz gdy tylko udało mi się to zrobić, podeszłam do okienka, kładąc na ladzie klucze.
- Czarne BMW na końcu, na nazwisko Sasuke Uchiha. – Zignorowałam zidiociałą minę młodego chłopaka, który wpatrywał się we mnie ze… zgrozą. Aż tak źle wyglądałam? Nie myśląc o tym, ruszyłam w stronę tego czerwonego pieprzonego dywanu, mając wrażenie, że spotkam tam Uchihę.
Spuściłam wzrok mimo, że nikt na mnie nie patrzył. Czułam się jak totalna kretynka. Jeszcze nigdy nie musiałam przedzierać się przez tłum w… tak niekonwencjonalny sposób. Bridget, to wszystko twoja wina!
Sztuka Zen poprowadzi cię do prawdziwego, wewnętrznego spokoju.
Walić jakiś wewnętrzny spokój! Jestem zła na Sasuke, zła na siebie, zła na wszystko!
Zbliżałam się do rejonu, który obejmowały reflektory i musiałam na chwilę przystanąć. Cała się spięłam, nie mogąc się ruszyć. Tyle ludzi, tyle świateł. Nie dam rady.
Nie byłam gotowa na zderzenie z tym światem, to nie były moje klimaty. Kurde, muszę to zrobić, taka była umowa. Haruno, weź się w garść! Wypuściłam z siebie zbędne powietrze i już ponownie chciałam ruszyć, gdy usłyszałam czyjś głos.
- Wszystko w porządku? – Wysoka blondynka nadchodziła z lewej, a ja w tym całym stresie nie zauważyłam jej. Miała na sobie krótką, obcisłą, wyzywającą bordową sukienkę bez ramiączek i piekielnie wysokie obcasy, przez co niestety byłam od niej niższa. Patrzyła się na mnie z zainteresowaniem, a przynajmniej tyle udało mi się wyłapać w księżycowym świetle. -  Hej, słyszysz mnie?
- Tak – wydukałam, budząc się z transu.
- Idę w inną stronę, ale zatrzymałaś się tak nagle i myślałam, że coś się stało – rzuciła z nutką pogardy, poprawiając wysoki kucyk.
- Wszystko okej – odparłam, nabierając pewności siebie.
- W takim razie do zobaczenia. – Ostentacyjnie odwróciła się, idąc we własnym kierunku, a ja zdecydowanie podążyłam przed siebie.
Poprawiłam włosy, wygładziłam sukienkę i ruszyłam spotkanie z przeznaczeniem. Nieubłagalnie zbliżałam się do sfery świateł i gdy tylko dosięgnął mnie pierwszy reflektor, ktoś złapał mnie za rękę.
- Sakura, prawda? – Jakaś dziewczyna w czarnej spódniczce i białej koszuli krzyczała, chcąc przebić się przez ogólny hałas. Gdzieś ją już widziałam…
- Tak.
- Ja nazywam się Okeyla, a szef wszędzie cię szuka, chodź! – Po tych słowach pociągnęła mnie za ramię, nawet nie pytając mnie o zdanie. Nie prowadziła mnie w stronę czerwonego pieprzonego dywanu, a bardziej na prawo, trochę w cień. Nie stałyśmy się na szczęście centrum zainteresowania ludzi dookoła, lecz… Miałam wrażenie, że oni wszyscy byli tak bardzo zadufani w sobie, że nie widzieli nikogo poza sobą, prócz może swoich partnerów. To było strasznie przykre.
Odeszłyśmy od strefy dla celebrytów, aby zejść do całkowitego cienia, gdzie stało tylko kilka osób. Byłam przerażona, bo teraz dałam Sasuke kolejne powody do nerwów, a te akurat nie były specjalnie!
- Mam ją, szefie. – Z cienia drzewa wyszedł Sasuke, którego się... przestraszyłam. Oczy miał zimne i nieprzyjemne, wyraz twarzy trzymający wszystkich na dystans, a głos:
- Gdzie ty do cholery byłaś? – warknął, łapiąc mnie za łokieć, prowadząc w stronę z której właśnie przyszłam.
- To tu, to tam – odparłam, chcąc wyglądać na rozluźnioną.
Nie wariuj.
- Mamy trzy minuty, aby oficjalnie wejść, a ty mówisz, że poszłaś się przejść? – syknął mi do ucha, aż przeszły mnie ciarki.
Był ubrany w garnitur, który tak bardzo na niego pasował… Z resztą, czy Uchiha w czymkolwiek wyglądał źle? Sądzę, że nawet, jakby go ubrać w stary worek po ziemniakach, to mógłby pozować do sesji „powtórna przeróbka rzeczy codziennego użytku”, jako innowacja w kwestii wykorzystania tego oto worka. Choć w sumie, ciekawe, jak wyglądałaby bez tego worka. I bez garnituru, rzecz jasna. To musiałoby być całkiem interesujące dozna…
- Sakura, mówię do ciebie.
Nie pogrążaj się w fantazjach.
- Yyy, tak. – Potrząsnęłam głową.
- Pokaż się. – Zatrzymaliśmy się przed sferą reflektorów, stojąc jakby blisko głównego punktu, a jednak na uboczu. Sasuke obrócił mnie przodem do siebie, patrząc na mnie krytycznie, z przeciwieństwem do mojej osoby, kiedy zabrakło mi tchu, mając go tak blisko siebie w takim wydaniu. To było coś pięknego i okropnego w jedynym. Pięknego, bo Uchiha był jak dla mnie wcieleniem greckiego boga na ziemi, a okropnego, bo ten bóg nigdy nie będzie mój. – Dlaczego jesteś czerwona?
Szybko złapałam się za policzki. Kurde, to pewnie dlatego, że biegłam.
- Trochę mi ciepło - jęknęłam.
- Masz gęsią skórkę. – Dotknął lekko mojego ramienia, a moje ciarki jedynie się nasiliły. Uchiha, idioto. Przecież ci nie powiem, że to przez ciebie.
- Może coś mnie bierze… - Zrobiłam skwaszoną minę i spuściłam wzrok. Nie zniosłabym kolejnych sekund konfrontacji z tym ciemnym spojrzeniem, które w księżycowym świetle przybierało jeszcze bardziej przerażającą odsłonę.
- Miejmy nadzieję, że nie. – Odsunął się, aby spojrzeć na mnie w całości. – Powinniśmy podjechać tą limuzyną, którą wcześniej przyjechał Hageta, ale niestety nie zdążyliśmy. – Zgromił mnie wzrokiem. – Więc musimy wejść na dywan dość niepostrzeżenie i spektakularnie zarazem.
- Ten czerwony pieprzony dywan? Serio? – Zmarszczyłam brwi. – Nie możemy wejść po cichu bocznym wejściem? Przecież byliśmy tu wcześniej.
- Jaka ty jesteś naiwna. – Wyciągnął ku mnie rękę, a ja ujęłam jego ramię, dając się prowadzić. – W tym świecie liczą się właśnie czerwone pieprzone dywany – prychnął, okrążając tłum, który zebrał się na początku wejścia. – Jak tylko postawisz stopę o tam – wskazał ręką na dywan. – Wszyscy dziennikarze rzucą się na nas jak hieny. Ładnie się uśmiechaj i mam prośbę – spojrzał na mnie z politowaniem – stój ode mnie nie dalej niż pół metra.
Zbliżaliśmy się do tego punktu, a mi coraz bardziej trzęsły się nogi. Moje rumieńce na pewno jedynie przybrały na sile, a dłonie zaczęły się lekko pocić. Weź się w garść, Sakura! To, że Miku jest modelką, a ty jedynie pracownicą osobliwego sanepidu po polibudzie nic nie znaczy. Ani to, że tak naprawdę miałaś w życiu jednego faceta, który odszedł bez słowa i ślad po nim zaginął... To przecież nic nie znaczy.
- Nasz czas – mruknął, nachylając się nad moim uchem, a ja dopiero teraz zorientowałam się, że szłam z zamkniętymi oczami, wspierając się jedynie jego ramieniem. Miałam przed sobą czerwony pieprzony dywan i zdecydowanie za dużą ilość aparatów fotograficznych w łapskach nieodpowiednich ludzi. – Mam nadzieję, że jesteś fotogeniczna – rzucił, a we mnie aż się zagotowało. Nie zapomniałam o tym, że zabrał zdjęcie moje i Ryana, grzebiąc w ten sposób w mojej przeszłości. Pokłóciłam się z nim, byłam na niego wściekła. Nie dam mu się tak  łatwo.
Weszliśmy.
Oślepił mnie blask fleszy. Dopiero po chwili ogarnęłam się i zaczęłam iść pewnie przed siebie z wysoko uniesioną głową u boku Uchihy. Bardzo mi się to nie podobało. Mimo, że Sasuke wyglądał, jakby był do tego przyzwyczajony miałam wrażenie, że też tego nie lubił. Nie uśmiechał się, nie patrzył w żaden obiektyw. Po prostu szedł z maską powagi i chłodności na twarzy, ignorując reporterów. To po co pytał się, czy jestem fotogeniczna, jeśli nie pozowaliśmy do żadnych zdjęć?
- Po pierwsze jestem na ciebie wściekła – syknęłam, gdy znaleźliśmy się na patio, a ja mogłam odetchnąć. Było to dla mnie coś zupełnie nowego, a do tego nieprzyjemnego, więc cały nadmiar emocji musiałam jakoś z siebie wyrzucić. Wbrew scenerii znów miałam ochotę powiedzieć Sasuke wszystko co mi się nie podobało. Atmosfera jednak kompletnie do tego nie pasowała.
Między stolikami zawieszone zostały małe lampiony, które wszystko oświetlały, tworząc jednak pewne skupiska dające trochę prywatności. Jasne parasole były za pewne do ochrony przed możliwym deszczem, gdyż ich promień był zdecydowanie dłuższy od promieni stołów, aby ludzie mogli się pod nimi schronić nawet na stojąco, a gdzieniegdzie zostały porozstawiane ogrodowe lampy.
Wszystko zostało urządzone w ciepłych barwach, nadając imprezie specyficzny nastrój. W tle ludzkich głosów brzmiała muzyka grana przez orkiestrę i na pewno nie było to miejsce, abym teraz wygłaszała swoje żale, ale…
- Słuchaj, nie teraz. – Uciął. – Albo teraz. – Zmarszczył brwi, a ja mimo wielkich protestów części mojego jestestwa wpatrywałam się w niego, chłonąc każde słowo. – Tam na schodach przesadziliśmy oboje i ja też nie lubię czerwonych pieprzonych dywanów. – Uśmiechnęłam się lekko, kiedy zacytował to, co sama powiedziałam. – Nie mam pojęcia o co jeszcze mogłabyś być wściekła, ale omówimy to potem. Muszę wygłosić jakieś przemówienie, otwierające ten cały bajzel. – Przeczesał sobie włosy palcami, a ja zagryzłam dolną wargę.
Czekaj na luzie i nie planuj pierwszego seksu.
Bridget! Dlaczego ten tekst o seksie musiał przyjść akurat teraz?
- To idź – fuknęłam, nadal grając obrażoną. Gdyby chciał moje zdjęcie, to mógłby wziąć każde inne. Na tej ścianie było ich kilka. Ale nie! On musiał wziąć akurat to, gdzie był Ryan.
- Nie rozumiem powodu twojego oburzenia i za pewne nie zrozumiem, więc nie próbuj tłumaczyć – prychnął, miażdżąc mnie wzrokiem. – Trzymaj się blisko mnie, mamy zarezerwowany specjalny stolik.
- Tak jest! – zironizowałam, wbijając spojrzenie w ziemię, gdy nagle poczułam jego palec na swoich ustach. Delikatnie zakreślił ich linię, wprawiając mnie w osłupienie. Spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami, a on w tym momencie złapał mój nadgarstek i wciągnął w tłum ludzi. Wielu z nich mówiło mu „dzień dobry”, lecz on jedynie kiwał głową, bądź ignorował natrętne głosy pewnie w większości nieznanych osób.
Dałam się ciągnąć jak szmaciana lalka.
Na patio przebywało ponad trzysta osób z tego, co mówiła Nami, której jeszcze niestety nie widziałam. Zwracaliśmy jendak na siebie uwagę, bo nie dość, że byliśmy raczej niscy, to do tego byliśmy azjatami, w nie ukrywam większości ludzi, a byli to albo Anglicy albo Amerykanie, na bank. Nie wiem, ile tak szliśmy, ale w końcu zatrzymaliśmy się przy stoliku blisko sceny.
Wcześniej jej nie widziałam, ale to dlatego, że nie byłam w tej części posiadłości. Tam właśnie siedziała orkiestra, a na jej środku stał mikrofon na statywie, chyba czekający na Sasuke. Chłopak wyglądał oczywiście nienagannie i emanował pewnością siebie, którą na pewno nadrabiał moje braki i jeszcze spokojnie mu jej zostało. Jednak gdy przyjrzałam mu się bardziej zobaczyłam, że przekrzywił mu się krawat.
- Chodź tu – rzuciłam, nie patrząc mu w oczy. Nie mogę tego dzisiaj robić, bo to się źle skończy. Nie popełnię już tego błędu.
Wyciągnęłam dłonie w kierunku jego krawatu i poprawiłam go. On skinął na mnie głową i spojrzał na zegarek.
- Dziesięć po – mruknął, rozglądając się.
- W sam raz – odparłam.
- Chodź, zaprowadzę cię do naszego stolika.
- To ten nie jest nasz? – Uniosłam pytająco brew.
- A widzisz tu jakieś wolne miejsce? – Znów uczepiłam się jego ramienia, a on zaczął kierować nas w stronę trochę oddalonego od sceny stołu i większego niż reszta. Siedzieli przy nim sami mężczyźni. Nie znałam nikogo prócz spotkanych wcześniej Hidana i Deidary, którzy wstali na nasz widok.
- No, Uchiha. Prawie na czas. – Blondynka podała mu rękę, którą ten uścisnął.
- Akurat – chrząknął Sasuke.
- Siema, stary! – Hidan chciał przybić z nim „piątkę”, lecz ten zakpił z niego samym spojrzeniem, przez co mężczyzna cofnął rękę.
- Witajcie – powiedział Sasuke, kierując to do reszty. Również dygnęłam lekko, bo niekoniecznie wiedziałam, co zrobić.
- Masz na imię Sakura, tak? – Pech chciał, że moje miejsce znajdowało się obok siwowłosego amanta. Usiadłam jednak z gracją (miałam taką nadzieję) i położyłam ręce na kolanach, myśląc, że Uchiha również zaraz usiądzie. On jednak znów nachylił się nad moim uchem:
- Niedługo wrócę – szepnął i wyprostował się. – Sprawy służbowe wzywają, wybaczcie.
- Taaa, jasne. Hajs musi do skarbca wpaść i tyle. – Popatrzyłam na mężczyznę, który to powiedział. Miał bardzo dziwne oczy, blizny na głowie i… brak włosów. Jednak przez jego ciemną karnację nie było tego tak bardzo widać.
- Kakuzu, opanuj się – powiedział mężczyzna o czerwonych włosach i wątłej budowie. – Wybacz nam to zachowanie, niektórzy całe życie pozostaną dziećmi. – Uśmiechnął się lekko, a ja odwzajemniłam ten gest.
- Masz jakiś problem? – Hidan zaczął dziwnie poruszać głową, aż łańcuszek na jego szyi zaczął pobrzękiwać.
- Ja nazywam się Sasori. – A może on był jednak rudy? Hmmm. – To jest Kakuzu. – Wskazał na osobę siedzącą obok. Okej, Kakuzu ten z dziwnymi oczami.
- Hidan, ale my się już znamy. – Puścił mi oczko, a na mojej twarzy pojawiło się zażenowanie.
- Plus dla ciebie za reakcję na jego zachowanie. – Sasori znów wywołał na mojej twarzy uśmiech.
- Deidara.
- Ta blondynka z niskim głosem? – spytałam, chcąc się upewnić, a oni ryknęli śmiechem. Nie no, kurde. To dyrektor londyńskiego oddziału. Gdy Sasuke o nim opowiadał, to mówił w rodzaju męskim. Czy to może być…
- To jest Kisame i-i-i je tylko ryby – fuknął blondyn, gdy śmiech jego kolegów trochę stracił na sile, chcąc przedstawić go w gorszym świetle, aby tylko samemu nie zająć tej pozycji. Popatrzyłam na wysokiego mężczyznę ubranego tak jak wszyscy – w garnitur – dziwiąc się odcieniowi jego skóry, który był wręcz trupio blady podchodzący pod błękitny i dziwnym bliznom na policzkach.
- Yo. – Skinął głową, powracając do rozmowy z obkolczykowanym kolegą, który miał łokcie oparte na stole i… pomarańczowe włosy.
- Nazywam się Pain. – Przerwał konwersację, skupiając się na mnie.
- Sakura. – Znów powtórzyłam swoje imię, zauważając kilka wolnych miejsc przy stoliku. Czy pojawi się tu jeszcze więcej przystojnych facetów? – Chwila. – Potrząsnęłam głową. – Macie japoński akcent i to nienabyty. Wszyscy jesteście z Japonii?
- Tak – potwierdzili, a ja się zdziwiłam.
- Uchiha szantażował finansowo nasze rodziny i musieliśmy się zgodzić – powiedział Deidara, wznosząc oczy ku niebu, a mi w gardle stanęła gula. Czyli nie byliśmy jedyni.
- Przestań tak mówić, bo dziewczyna jeszcze uwierzy, a to ty będziesz tłumaczyć się Sasuke – mruknął Sasori, upijając łyka szampana. Popatrzyłam na kieliszek stojący przede mną i wypiłam go jednym haustem, nie zważając na ciekawskie spojrzenia nowych znajomych,
Nie upijaj się i nie odurzaj innymi środkami.
Miałam dziwne wrażenie odseparowania się od środowiska i tą świadomość, że tu nie pasuję. Ci mężczyźni wydawali się bardzo w porządku, jednak natłok kolorów, dźwięków i nowych doznań nie był mi na rękę. Nie przepadałam za sporymi zbiorowiskami po tym, co zrobił mi kiedyś Ryan, więc po prostu czułam się nieswojo, nie na miejscu. Wydawało mi się, że byłam wyalienowana, bo nie zwracałam uwagi na to, co mówili ludzie dookoła. Słyszałam, lecz nie słuchałam, wodząc wzrokiem po tłumach. Nerwowo ściskałam dłonie, chcąc stąd zniknąć.
- Jesteś strasznie spięta. - Hidan zwrócił moją uwagę, pstrykając mi palcami przed nosem. - Może mógłbym zaproponować ci masaż?
- Odpuść. - Sasori pokręcił zażenowany głową, a ja znów poczułam, że go lubię. Wydawał się najnormalniejszy z nich wszystkich.
- To może opowiecie mi co nieco o tym całym bankiecie? - Starając się grać rozluźnioną, wyprostowałam się, patrząc im się po kolei w oczy. Reakcje były różne. Pain i Kisame nadal byli pogrążeni w swojej rozmowie, ignorując moje pytanie, a reszta wydawała się zaskoczona.
- Sasuke nic ci nie powiedział? - spytał Sasori, sącząc szampana.
- Nie zdążył - bąknęłam.
Nagle ktoś nachylił się nad moim ramieniem, nalewając do mojego kieliszka szampana. Odwróciłam lekko głowę, zauważając kelnera, którym był nikt inny jak Chris.
- Dziękuję - odparłam, lecz on już zniknął.
- Dzisiaj jest to uroczysta impreza, ale jutro w sali konferencyjnej odbędzie się wojna - cmoknął Deidara, odchylając się na krześle.
- Madara chce sprzedać część firmy swojemu największemu przeciwnikowi, firmie Yoroto - powiedział Sasori, bawiąc się kieliszkiem. No ale jak to? Przecież nie ma to najmniejszego sensu!
- Nie wiem, czy powinniśmy ci to mówić, ale gdy rodzice Sasuke i Itachiego zginęli w wypadku samochodowym, firma tylko przez pewien czas należała do nich. Madara podstępem i fałszowaniem dokumentów sprawił, że na chwilę obecną jest on jedynym właścicielem. Wiesz, co to oznacza?
Pierwsza informacja na której się skupiłam, to śmierć jego rodziców, a dokładniej, że zginęli tak samo jak mój tata. To było coś strasznego, lecz poczułam między nami jakąś więź, którą wytworzyła przeszłość. On również wiedział, czym jest śmierć rodzica, przez co zaczęłam inaczej patrzeć na niektóre jego zachowania, starając się je zrozumieć i powoli nabierało to sensu.
Druga to ta, że Sasuke mógł stracić wszystkie pieniądze. Osobiście jak dla mnie to miał ich za dużo, lecz w żadnym wypadku nie życzyłam mu utraty udziałów, to na pewno. Może nie do końca wiedziałam co to oznaczało dla firmy, jeśli mówić o sprzedaży jej części, lecz wiedziałam, co znaczyło to dla Uchihy i nie było to nic dobrego.
- Domyślam się - odparłam po dłuższej chwili.
- Sasori, Kakuzu, Sasuke i wszyscy ludzie pod nimi stracą pracę. To będą niewyobrażalne sumy.
Wychodziło na to, że Uchiha miał większe problemy, niż na to wyglądało. Mimo, że nadal byłam na niego wściekła, to poczułam ciężar, który dźwigał na swoich barkach. Był odpowiedzialny za mnóstwo pracowników, a to do czegoś zobowiązuje - wiem po sobie. Więc tym bardziej jeśli pracował on teraz pod presją, mogły wyjść z tego duże kłopoty.
- Witam na uroczystym otwarciu! - Z głośników popłynął damski głos, a wszyscy obrócili się w stronę sceny. Wszyscy, prócz mnie.
Im dłużej z nim przebywałam, tym więcej się o nim dowiadywałam. Nie był bezwartościowym prezesikiem, który widział tylko czubek własnego nosa, choć egoizm często przez niego przemawiał. Okazało się, że miał pasje i wbrew pozorom lubił pomagać.
Na przykład to, co zrobił dla Williama. Tym bardziej jeśli była możliwość, że mógł stracić wszystko, nie zawahał się nawet na chwilę, to samo z motorem. Kiwnęłam ręką, mając go po chwili na własność. Sasuke po cichu, bądź jawnie spełniał moje zachcianki, robiąc jednak wrażenie człowieka, który nic nie musi, jedynie może. Kolejny przykład, to jego zachowanie w galerii. Dał mi tysiące! A wcale nie musiał, jedynie mógł. Ale to tylko pomoc finansowa.
Spuściłam wzrok, czując, jak moje serce przyśpiesza.
Zepchnął mnie z toru pędzącego auta, ratując mi życie. Zrobił to automatycznie, nie wahając się rzucić ze mną na zaciemnione pobocze. Nie wiedział, gdzie skacze. Równie dobrze mógłby być tam ogromny dół, a nie zwykły rów melioracyjny. On jednak zdawał się o tym wtedy nie myśleć. Obronił mnie przed tym Anglikiem w galerii, reagując od razu. Wydawał się nie zastanawiać, podążając jedynie za instynktem, kiedy ja potrafiłam tylko panikować. A to, to nie wszystko.
Spojrzałam do góry, maltretując spojrzeniem materiał parasola.
To pomoc fizyczna. Pieniądze, uratowanie życia, obrona przed niebezpieczeństwem. Mimo tych wszystkich zdarzeń, on na nich nie poprzestał. Nie wiem jak opisać to, co działo się ze mną na podziemnym parkingu. Na pewno byłam przerażona mnóstwem wizji Ryana, jak i samą sytuacją w toalecie w takim stopniu, że nie potrafiłam jasno myśleć. To wszystko zaprzątnęło mi umysł, nie pozwalając skupić się na tym, na czym powinnam. Jednak wspomnienia bardzo odciągnęły mnie wtedy od rzeczywistości. Za dużo bodźców pobudziło pewne trybiki, aby nie uruchomić przeszłości, która nadal mnie przerastała. I w momencie, kiedy miałam już dość, kiedy miałam się kompletnie załamać on przyciągnął mnie do siebie, oplatając ramionami.
To był jakiś przełomowy moment w naszej relacji. Pierwszy jawnie wykonany gest w stronę drugiej osoby, który z początku mnie zszokował. Kompletnie się tego nie spodziewałam, choć bardzo byłam mu wdzięczna za to, że to zrobił. Skutecznie odciągnął moją uwagę od Ryana, Londynu i tych pamiętnych świąt, stając się centrum mojej uwagi. Nie potrafiłam się skupić na niczym, co nie byłoby nim i to właśnie mnie uratowało. Przez tę chwilę czułam się przy nim bezpieczna, schowana w jego ramionach, opleciona nimi, niczym najtwardszą zbroją, której nic nie było w stanie przebić.
Następnie każdy, przelotny dotyk. Zetknięcie się naszych palców, ramion, świadomości, że on stoi za mną, niczym prawowity obrońca. Nie wiem, dlaczego nie zwróciłam na to uwagi, lecz po prostu chyba wzięłam to za oczywiste. Miałam być jego partnerką na między innymi ten bankiet i to starczyło mi, aby w jakiś sposób go zaakceptować i traktować z góry jako osobę dobrą, którą on wcale nie musiał być. Naprawdę mógł okazać się zboczeńcem, który zgwałciłby mnie przy pierwszej lepszej okazji. Przecież kto bogatemu zabroni?
Sytuacja, kiedy jeszcze nie zdążyłam go dokładnie o coś poprosić, a on zgodził się i poszedł wykonać prośbę apropo pokazania zdjęcia Shee Rinie, nadal nie dawała mi spokoju. Jakby dokładnie wiedział, o co chodziło mi w danej chwili zrobił to, co było dla mnie nie lada zaskoczeniem.
On wcale nie musiał ratować mnie przed tym autem, ani Anglikiem. Nie musiał pomagać Williamowi, kupować tylu rzeczy z ciążącą na nim świadomością, że niedługo może to wszystko utracić. Nie musiał stawać się dla mnie podporą w momencie, kiedy tego potrzebowałam, uspokajać w aucie, gdy przed naszą maską o mało nie zginęła kobieta z dzieckiem, ani nie musiał… mnie całować.
On mógł wszystko, a nie musiał nic.
Na tym polegał jego fenomen, który powoli zaczynał mnie przerastać. Mimo tej jego surowości, egoizmu i chłodności nie potrafiłam o nim powiedzieć, że był złym człowiekiem, bo byłoby to chyba największe kłamstwo w moim życiu.
To prawda, że znaliśmy się krótko, ale nie byłoby jeszcze sytuacji, kiedy bym się na nim zawiodła, prócz tego zdjęcia, które nie wiem po co nosił w kieszeni jeansów. Intrygowało mnie to, lecz wolałam nie poruszać tego tematu. Na razie. Z czasem na pewno wypłynie to na wierzch, a dzisiejszy dzień na pewno nie powinien był być zakłócany przez tę właśnie sprawę.
- Znowu się zamyśliłaś? - Sasori gwizdnął, skupiając tym moją uwagę.
- Wy-wybaczcie - mruknęłam, ponownie upijając spory łyk szampana.
- Sasuke właśnie kończy przemawiać. - Kiwnął palcem na scenę, a ja natychmiast odwróciłam się w tę stronę.
Na scenie rzeczywiście stał Uchiha, życząc gościom dobrej zabawy. Został nagrodzony gromkimi brawami, kiedy schodził ze sceny, zmierzając ku nam, a ja zapatrzyłam się w talerz. Muzyka znów zaczęła grać, ale po tych przemyśleniach nie byłam gotowa, żeby z nim rozmawiać. Tym bardziej, że byliśmy skłóceni, a mi za pewne zabrakłoby języka w gębie, żeby się do niego odezwać.
Dokoła nas zaczęli kręcić się kelnerzy, stawiając na stołach przeróżne misy z jedzeniem.
- Wybaczcie to spóźnienie. - Obok nas pojawiła się brązowowłosa kobieta, która podeszła do Kisame i pocałowawszy go w policzek usiadła na wolnym krześle. - Auto stanęło mi na środku skrzyżowania i nie miałam jak tu dojechać - westchnęła, biorąc łyk szampana.
- Nic szczególnego cię nie ominęło - powiedział mężczyzna, a ja znów poczułam się tu zbędna. Oto pojawiła się kolejna osoba, której nie znam.
- Mam na imię Lena, miło mi - uśmiechnęła się do mnie, a ja starałam się, aby również i mój uśmiech stał się autentyczny. - No i jak już samochód nie chciał ruszyć… - Zaczęła opowiadać Kisame swą dzisiejszą historię, natychmiast tracąc mną zainteresowanie, co mi w sumie odpowiadało.
- Sakura - mruknął Sasori, nachylając się do przodu. - Nie wiesz, jak ta dziewczyna ma na imię? - Wskazał na kogoś za moimi plecami, na co odwróciłam się, wyłapując wzrokiem Nami. - Ta organizatorka - wyjaśnił, a akurat wtedy w polu mojego widzenia pojawiła się Anko, która złapała za ramię Sasuke i zatrzymała go przy sobie. Westchnęłam.
- To Nami Hatake - powiedziałam, mając nadzieję, że nie przekręciłam jej nazwiska. Znów spojrzałam się na dziewczynę, a raczej na kółeczko, które właśnie się obok niej stworzyło. Anko zagadywała Uchihę, który jej przytakiwał, a jej siwowłosy partner rozmawiał z Nami. Zmarszczyłam brwi, bo zauważyłam, że kolory ich włosów były identyczne. Hmmm.
- Niedługo wrócę. - Ukłonił się delikatnie, uśmiechając się pod nosem i ruszył w stronę dziewczyny.
- Oj, słoneczko, nie martw się. - Hidan przestał rozmawiać z Deidarą i Kakuzu, ponownie koncentrując się na mnie. - Uchiha jest lepszy, nie jest rudy. Choć i tak to ja jestem najlepszy.
- Yyy, ale o czym ty mówisz? - Potrząsnęłam głową, nakładając sobie ryż na talerz. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy prócz Sasoriego zdążyli już to zrobić.
- Masz minę, jakbyś była wiecznie cierpiąca.
Zastanawiałam się, dlaczego oni przyszli tu sami. Przecież byłam tu z Sasuke tylko dlatego, aby robić za jego osobę towarzyszącą, gdyż podobno taki był wymóg, a tu?
- Gorszy dzień - odparłam, nalewając sobie sosu. - Słuchaj - zagadnęłam, biorąc do ręki widelec. - Nie masz może osoby towarzyszącej?
- A co? Uchiha cię nie zaspokaja i chcesz czegoś więcej? - Uśmiechnął się dwuznacznie, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- To zwykłe pytanie, nie zawierające żadnych podtekstów - rzuciłam, biorąc do ust ryż z kurczakiem.
- Nie nadaję się do związków, więc nikogo ze sobą nie targam - odparł, jakby było to oczywiste. Spojrzałam przez ramię do tyłu, lecz zobaczyłam jedynie zabieganą Okeylę - sekretarkę Nami, której samej nigdzie nie było widać, wybornie.
- No i rozumiesz, wtedy zrobiłam tak, no i po prostu…
- Dobrze, rozumiem. - Rozmowa Kisame i Leny chyba nadal kręciła się wokół jej zepsutego auta, co mnie trochę zniesmaczyło. Ile można gadać o tym samym?
- A nie dostałeś jakiegoś odgórnego wymogu, czy coś? - mruknęłam, chcąc wypaść wiarygodnie.
- Wymogu? Proszę cię. - Machnął ręką z dezaprobatą. - Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Jakby kazali mi kogoś przyprowadzić, to przyszedłbym z osłem. Nikt nie może mi tego zabronić. - Uniósł ręce w obronnym geście, a ja zaśmiałam się cicho. Jednak po głowie chodziła mi już informacja, że jestem tu niepotrzebna, więc po co ta cała szopka?
- Tak myślałam - odparłam, lecz on nie wyglądał na przekonanego.
Jeżeli oddala się od ciebie, nie goń.
Sasuke nie było w zasięgu mojego wzroku, więc nawet jakbym chciała, to nie miałam jak go gonić. Siedziałam więc przy stole co jakiś czas nakładając sobie czegoś nowego na talerz, który był już kilkukrotnie wymieniony. Uchiha nadal nie wracał, tak samo jak Sasori. Kisame rozmawiał ze swoją dziewczyną i Painem, a towarzyszami dla mnie pozostali jedynie Hidan i Deidara, którzy okazali się naprawdę świetnymi facetami, pomimo swoich zboczeń.
Na chwilę zapomniałam o Sasuke, o Ryanie, o wszystkich dzisiejszych przemyśleniach głębszych treści. Śmiałam się z opowiadanych przez dwóch prezesów kawałów, dobrze się bawiąc. Lampy rzucały żółte światło, które nie raziło po oczach, a dobrze oświetlało przestrzeń. Lampiony porozwieszane na sznurkach również miały swój klimat, który dopełniała muzyka i elegancka atmosfera. Przez chwilę poczułam się jak jedna z tych wszystkich bogatych kobiet, którym usługuje chmara kelnerów oraz służących i muszę przyznać, że podobało mi się to. Jednak nie zniosłabym tego na co dzień.
- A ty Hidan, gdzie pracujesz? - spytałam, chcąc dowiedzieć się czegoś o “Uchiha Company”. Może wspomną coś o Sasuke?
- Mój oddział znajduje się w Polsce, lecz mam pod sobą jeszcze Węgry i Czechy. Ogólnie wschodnią Europę. - Otworzyłam szerzej oczy na jego słowa. Tym razem w moim kieliszku nie gościł szampan, a wino, które wprawiło mnie w ten zabawny stan, kiedy cały czas się uśmiechałam.
- Ach, Polska - westchnęłam. - Mają tam dobrą muzykę.
- Chociaż to. - Uśmiechnął się.
- Wolę moją Anglię. - Deidara założył rękę za szyję, znów odpisując na jakiegoś smsa. Co chwilę w jego dłoni gościła komórka, co mnie trochę denerwowało, ale przecież był człowiekiem postawionym na wysokim stanowisku, więc musiał być w kontakcie ze swoimi pracownikami.
- Polacy są zabawni - powiedział Hidan, jedząc szaszłyka. - Nie znam bardziej popieprzonego narodu - zaśmiał się, wywołując u mnie zaintrygowanie.
- Co masz na myśli?
- Każdy wszystko wie najlepiej i są strasznie zawistni. Do tego noszą do sandałów białe skarpetki. - Nagle zaczął dzwonić jego telefon. Gdy spojrzał na wyświetlacz, westchnął i skierował na mnie swój wzrok. - Musisz mi wybaczyć, to ważne. - Wstał, odbierając połączenie. - Anayanna, kochanie, spokojnie. - Odsunął aparat od ucha, bo ktoś po drugiej stronie słuchawki zaczął się porządnie drzeć. - Już, już, nie mówię po angielsku. Lepiej? Jestem na tym bankiecie, zaczął się jakąś półtorej godziny temu. Nie kochanie nikogo nie bzyknąłem, przysięgam!
Mówił chyba po polsku, bo skończyłam go rozumieć, kiedy przestał posługiwać się angielskim. Deidara zajęty był swoim telefonem, a ja… sobą. Rozejrzałam się dookoła, chcąc wypatrzyć gdzieś Sasuke, którego nadal nie było. Z tego co powiedział Hidan, powinno być koło wpół do dziewiątej, a on nie raczył się tu zjawić i…
Zaniemówiłam. Natychmiast wstałam od stołu, pędząc w stronę przeciwną od sceny. Przeciskałam się pomiędzy grupkami ludzi, którzy odeszli od stołów, aby porozmawiać w innym gronie. Gnałam przed siebie, bo byłam prawie pewna. Byłam prawie pewna, że zobaczyłam Ryana. Jednak w końcu zatrzymałam się przy jednym ze stolików, aby odetchnąć. Nigdzie go nie było. Mój rozgorączkowany wzrok nigdzie go nie wypatrzył, a ja poczułam zawód.
Przez moment, kiedy wydawało mi się, że go widziałam w moim sercu narodziła się nadzieja, która dała mi skrzydeł tak wielkich, aby puścić się biegiem przez środek tłumu, a ja nienawidzę być sama w zbiorowisku obcych ludzi, co w sumie było jego zasługą.
Patrzyłam na twarze mijanych mężczyzn, ale nigdzie nie widziałam jego i nie wiedziałam, co o tym myśleć. Najlepiej przestać myśleć, Sakura.
Odetchnęłam, zastanawiając się, gdzie teraz pójść. Nie chciałam wracać do stolika, a kartę do pokoju zostawiłam w aucie. Spojrzałam w prawo, gdzie znajdowała się tabliczka z napisem “Yoroto”. Za jednym z wielu stołów wypatrzyłam blondynkę spotkaną ówcześniej na parkingu, która pogrążona była w jakieś poważnej rozmowie. Złapałam się za skronie.
Myśl trzeźwo.
Bridget! Jak ja mam myśleć trzeźwo, kiedy sama nie jestem trzeźwa? To co mają pomyśleć sobie moje myśli? Boże Sakura, przestań.
Pacnęłam się ręką w czoło.
Ruszyłam w stronę budynku. Może tam znajdę szczęście.

Sasuke
- Anko, z czym ty masz problem? - westchnął zirytowany. Dziewczyna uczepiła się mnie, chcąc zająć sobie czymś czas, kiedy Kakashi rozmawiał z siostrą do której oboje przyjechali, przez co byłem zmuszony do rozmowy z nią. Szlag by to.
- Tu jest za mało słodyczy - mlasnęła zniesmaczona, machnąwszy dłonią. Miała na sobie długą do ziemi ciemną sukienkę, która uwydatniała wszystkie jej atuty, tym samym zakrywając wady. Staliśmy tak już dobre kilka minut, rozmawiając o rzeczach kompletnie nieistotnych. Ja jednak ten czas spożytkowałem na myśli pod tytułem: jak się pozbyć Mitarashi?
- Widzisz te drzwi? - Wskazałem na losowe wejście do budynku. - Tam jest przejście do kuchni,  gdzie na pewno coś znajdziesz.
- Nie mogłeś tak od razu? - Zadowolona uderzyła mnie w ramię, uśmiechając się od ucha do ucha. - Kakashi, niedługo wrócę - oświadczyła, kierując się w obraną przeze mnie drogę.
- Tylko pamiętaj, że jesteś zaręczona - powiedział głośniej niż normalnie, chcąc zaakcentować swoje słowa. Ta popatrzyła na niego oscentacyjnie i w końcu zniknęła mi z oczu.
- Rozmawiałem z nią kilka minut i mam dość. Masz chyba anielską cierpliwość - mruknąłem, wsadzając dłonie w kieszenie spodni od garnituru.
- Kwestia wprawy - ziewnął, a Nami zaśmiała się.
- Podobno przeciwieństwa się przyciągają, czy coś.
- Dobry mit - skwitowałem, rozglądając się za Sakurą. Dziewczyna niezmiennie siedziała przy stoliku, przy którym ją zostawiłem, więc spokojnie mogłem iść, aby załatwiać kolejne sprawy. - Słuchajcie, muszę lecieć. Mam sporo spraw do załatwienia - powiedziałem, pocierając skronie.
- Też muszę zaraz lecieć - mruknęła Hatake. - Jest jeszcze sporo rzeczy do przypilnowania.
- Z chęcią pomogę.- Jak z pod ziemi wyrósł przed nami Sasori, kierujący swoje słowa do siostry Kakashiego.
- To ja was zostawię, miłego wieczoru. - Skinąłem głową, nie chcąc wdawać się w kolejne rozmowy.
Szedłem między stolikami, kierując się na parking. Przemówienie mimo, że tworzone praktycznie bez przygotowania, uważam, że wypadło znośnie. Powiedziałem, co miałem powiedzieć, nie zdradzając żadnych szczegółów apropo jutra.
Nie wiem, jak to zrobię, ale chyba przepracuję całą noc. Dostałem od Itachiego mnóstwo papierów do przejrzenia, które moga mi się przydać jutro na konferencji.
Westchnąłem.
Naprawdę byłem pewien, że Madara nie mówił na serio z tym dzieckiem. Sądziłem, że to zwykłe gadanie zboczonego starucha z lekkim uszczerbkiem na psychice, któremu najnormalniej w świecie się nudzi i moim kosztem chciał dostarczyć sobie rozrywki. A jednak… przechytrzył mnie. Część moją, Sasoriego i Kakuzu wystawił na sprzedaż, proponując udziały Yoroto, którzy nie mogli doczekać się lepszej okazji, aby zniszczyć Uchiha Company.
Kilka godzin temu dostałem od niego smsa:
“No i jak, wnuczuś? Mów no mnie, czy już jestem tym dziadkiem czy nie, bo nie wiem, czy dodać wydarzenie z życia na fejsa.”
Brak słów, to za mało powiedziane.
Czułem na sobie presję, co w ogóle mi nie pasowało. Wychodziło z tego, że byłem jedynie maszyną do tworzenia plemników, a to… przytłaczające.
Itachi cały czas walczył w Tokio. Szukał dokumentów i zatrudnił sztab prawników, którzy obaliliby Madarę. Na razie jednak nie udało się znaleźć nawet jednego haka na tego starucha, co wprawia mnie w głęboką irytację. Żeby majątek moich rodziców skończył w jego łapskach, hmpf.
W końcu znalazłem się na głównym parkingu. Podszedłem do budki, gdzie siedział starszy facet, który jak dla mnie na sto procent przysypiał. Zapukałem w szybkę, a ten obudził się z głębokiego letargu.
- Zaraz przyjdzie tu dziewczyna o nazwisku Rina Imai. Proszę dać jej wtedy tę kopertę. - Podałem mu wspomnianą kopertę, nie będąc pewnym, czy facet na pewno ją przekaże. Jednak jeśli Rina miała temperament Shee, to znalazłaby ją wszędzie, więc byłem względnie spokojny.
Miałem na głowie mnóstwo spraw. Musiałem odbyć kilka ważnych rozmów, od których nie mogłem się wywinąć. To był ten zły aspekt bycia bogatym prezesem. Fajnie jest mieć dużo pieniędzy, jeździć świetnymi autami i mieszkać w dobrobycie, jednak pomimo tej otoczki ta praca jest cholernie ciężka, kiedy odpowiada się za tysiące ludzi.
Wróciłem na patio. Kolejne dwie godziny spędziłem na różnorodnych rozmowach, przerywanych smsowaniem z Utakatą, który uznał, że się stęsknił. Wcześniej wysłałem do niego tylko jedną wiadomość, że doleciałem cały i na tym się to skończyło. Opisałem mu w skrócie wszystko co się stało, a na moją litanię otrzymałem jednego krótkiego smsa.
“To chłopczyk czy dziewczynka? Nie wiem, jakie śpioszki kupić.”
Miałem ochotę trzasnąć głową o najbliższą ścianę. Firma była dla mnie bardzo ważna, ale nie wyobrażałem sobie, żeby miało to wpłynąć na moje relacje z Sakurą. Madara zapowiedział, że na razie jedynie zorganizował to spotkanie i konferencje, a to, co uda nam się jutro ugrać zależy od nas. Jednak jeśli czas będzie mijał, a ja oficjalnie nie zostanę mianowany tatusiem, przejdzie on do bardziej despotycznych środków. Jestem pewien, że tknie wtedy część Itachiego, a to nie będzie wróżyło niczego dobrego. Itachi przekazał mi, że Madara autentycznie ma jakieś zaburzenia i stara się to teraz jakoś udowodnić, bo kurde. Jeśli każde mi zrobić sobie dzieciaka, aby firma miała “dziedzica”, a pospiesza mnie stopniowym traceniem fortuny, którą tak chce uchronić, to jak dla mnie coś tu jest nie tak.
Jednak z racji, że moi rodzice poświęcili całe życie dla tej firmy, czułem się zobowiązany, żeby coś zrobić. Po prostu roznosiło mnie, kiedy myślałem, że to wszystko mogłoby przepaść. Mój ojciec chyba się teraz w grobie przewraca, jak patrzy na to całe szaleństwo. Przecież to niedorzeczne.
Powinienem trochę przyspieszyć proces pod tytułem “mały Uchiha”. Sakura nie była uległa, ale była do ogrania. Mimo, że zdaje mi się, że coś mnie z nią łączy, coś, czego nie doświadczyłem nawet przy Ino, firma nie może upaść. Rodzice by mi tego nie wybaczyli. Musiałem spełnić to pieprzone ultimatum.
Wymęczony wróciłem do stołu, gdzie…. nie było Sakury. Tętno mi przyspieszyło, a ja sam zacząłem rozglądać się dookoła. Nigdzie jednak nie było dziewczyny, co mnie trochę zaniepokoiło.
- Gdzie Sakura? - warknąłem do Hidana, który siedział do mnie tyłem. Kiedy się do mnie odwrócił, jego zapity wzrok dopiero po kilku sekundach odnalazł moje oczy.
- Ile jest…. was tam? - Zaczął się śmiać, a Deidara do niego dołączył.
- “Wastam”, Uchiha! - Ledwo trafili w swoje dłonie przy przybijaniu piątki, a ja popatrzyłem na nich z politowaniem.
- Jestem szefem wszystkich szefów! Hahaha!
Obydwoje śmiali się do rozpuku, a ja zdecydowałem, że trzeba ich stąd natychmiast zabrać.
- Pain, to ten czas - zwróciłem się do kolegi, który obserwował to wszystko chłodnym wzrokiem.
- Odstawię ich i będę się zbierał - powiedział, wstając z miejsca. - Konan leży w łóżku i źle się czuje - westchnął i założył marynarkę na ramiona. - Wstawajcie, pijaki - rzucił, a oni grali w papier kamień nożyce. Szkoda jednak, że w tym stanie nawet ta gra była dla nich za trudna.
- Widzieliście Sakurę? - spytałem, gdy chłopak brał Deidarę pod barki.
- Czekaj, pomogę ci - powiedział Kakuzu, też wstając z miejsca. - Później zbiorę od nich odsetki za transport…
- Jakiś czas temu zerwała się od stołu i wybiegła w tłum. Nie wiem, dlaczego - jęknął, poprawiając sobie blondyna na ramieniu. - Już nie wróciła i trochę jej nie ma.
- Nie mogliście jej poszukać? - warknąłem, przecierając twarz.
- Ona może być dosłownie wszędzie - stęknął, kierując się ku domowi.
- Idźże łajzo -  syknął Kakuzu do Hidana, który zaczął się do niego podklejać.
- Ana mi tego nie wybaczy, ale… wyjdziesz za mnie?
Machnąłem ręką i ruszyłem w stronę domu. Zrobiło się zimno, a ona ubrana była tylko w sukienkę, a w dodatku wcześniej miała dreszcze. Co za nieodpowiedzialna dziewucha.
Doszedłem do wniosku, że jeśli sam nie znajdę jej w przeciągu dwudziestu minut, zawiadomię ochronę oraz zorientowałem się, że… bałem się o nią. Nie chciałem, aby coś jej się stało, ale jeśli już by musiało, to abym był na miejscu, żeby ją przed tym obronić.  Jak najszybciej znalazłem się w pokoju, lecz ten był zamknięty, a gdy wszedłem do środka światło było zgaszone. Szybko sprawdziłem wszystkie pomieszczenia, lecz nigdzie jej nie było.
Złapałem się za głowę, stojąc na środku sypialni. Cholera!
Gdzie mogła iść?
Zszedłem na dół, ponownie pojawiając się na patio. Mówiła, że nie lubi tłumów i dużych imprez, więc pewnie szukała cichego miejsca z dala od tego gwaru. Skierowałem się do miejsca najbardziej oddalonego od sceny i bankietu, gdzie muzyka była już średnio słyszalna. Była to część budynku, którą Deidara przeznaczył na kilka dużych jadalni, z racji, że kuchnia była blisko. Może tam?
Obszedłem wszystkie obszerne pomieszczenia, lecz nigdzie jej nie było. Mijałem jedynie pokojówki, kelnerów, ochroniarzy i gości, którzy się zgubili. Nigdzie jednak nie było JEJ. Ostatnim moim ratunkiem był ostatni pokój, gdzie właśnie zmierzałem. Jeśli tam jej nie będzie…
- Więc jesteś kucharzem?

Sakura
- Co mówi Mojżesz, kiedy przychodzi do obuwniczego? - Popatrzyłam na Macieja, starając się skupić nad słowami, które właśnie do mnie skierował. Mój mózg pracował na spowolnionych obrotach, więc dopiero po chwili skinęłam głową, że zrozumiałam pytanie. - Morze Czerwone?
Wybuchłam śmiechem, opierając się o jego ramię. Że buty czerwone i, że może w czerwonym kolorze i Mojżesz, który przeszedł przez Morze Czerwone. Hahahaha!
- O nie wierzę! - krzyknęłam przez śmiech, chcąc się opanować.
- Tak - potwierdził, gładząc się po brodzie w geście zamyślenia, której de facto nie miał. Serio! Zero włosia!
- Nie wiem, czy zniosę więcej! - Złapałam się za brzuch, ocierając łzy z kącików oczu. To już któryś żart z kolei, którym poczęstował mnie Maciej i jak dla mnie, to każdy był coraz śmieszniejszy. Upiłam kolejny łyk z butelki wina, którą wytargałam z dużej lodówki.
- W Polsce był sobie takie król Zygmunt. No i rozumiesz podchodzi on do kasy i płaci gotówką, a jego żona… bonami! - Na ostatnie słowo pstryknął palcami, uśmiechając się, udając zaskoczonego, a ja uniosłam jedną brew do góry.
- Tego akurat nie rozumiem, ale wybacz mi - wystawiłam przed siebie palec - jestem pijana, mogę!
- Chodzi o to, że jego żona miała na imię Bona - wytłumaczył, grając znudzonego. - No i on płacił gotówką, a ona bonami, królowa Bona.
- Hahaha! - Załapałam o co chodzi i oparłam się o oparcie, nie chcąc się przewrócić. Bonami zapłaciła, bonami! - Nie powinieneś być kucharzem - powiedziałam, kiedy udało mi się uspokoić. - Proponuję iść do kabaretu, kariera murowana!
- Kiedy mówię, że coś jest chude białe i pochłania krew, kojarzy ci się z wampirem, prawda? - spytał, poprawiając czapkę kucharką, którą miał na głowie.
- Yyy, no tak.
- A nie, to tampon.
- Hahaha! - Może to jednak prawda, że po pijaku nawet najsłabsze żarty mnie śmieszą? Cholera by to!
Siedzieliśmy w jednej z nieużywanych dziś kuchni, chyba. Pomieszczenie było pogrążone w ciemności prócz małej lampki, która stała obok Macieja na szafce, rozświetlając mrok. Główna produkcja dzisiejszego żarcia odbywała się w innej części budynku, bo ta czekała na akcję śniadaniową, która zostanie zaserwowana jutro rano. Spotkałam Macieja bez sensu włócząc się po rezydencji, szukając cichego miejsca. Chowałam się przed ochroniarzami, myśląc, że jestem ninją. I co? I udało mi się! Żodyn mnie nie widział, żodyn!
- Więc jesteś kucharzem? - spytałam, poprawiając włosy. Świat lekko chybotał mi się na boki, lecz z całych sił starałam się skupić na Maćku, który z wyglądu przypominał mi bardziej informatyka niż kucharza, o reszcie prezencji nie wspominając.
- Stażystą - poprawił mnie, skinąwszy głową. - Powiadam ci zaprawdę, że nie idzie mi to najlepiej.
- Ej - zaprotestowałam. - Przecież dałeś mi coś niedawno i nie uciekało mi to z talerza, ani nie wszczynało walki o niepodległość, hep. - Zakryłam usta, choć on nie zwrócił na to uwagi.
- Ugotowała to moja koleżanka. - Podrapał się po głowie.
- Aaa to mnie zrobiłeś! To słuchaj! - Upiłam kolejny łyk. - Powiedz mi, dlaczego psy szczekają a nie hałczą? Przecież robią hał hał, a nie szczek, nie? - Machałam nogami w powietrzu, starając się z całych sił gadać z Maciejem, który wydawał się zainteresowany moim pytaniem.
Jak to mówiła Bridget?
Zawsze zachowuj klasę, nigdy nie szalej.
Ojej.
- A dlaczego Auchan, czyta się Oszą? - odpowiedział pytaniem, które chwilowo przekraczało moje kompetencje. Kurde, a to mnie zagiął.
- Sakura? - Spojrzałam za siebie, gdzie zobaczyłam wkurzonego Sasuke, idącego w moją stronę. Oho, teraz się zacznie.
- Cześć, Sasuke - powiedziałam, znów patrząc na Macieja. Nie zostało mi to jednak dane, gdyż chłopak wyparował. A-a-ale jak to tak?
- Czemu tak zniknęłaś? Nigdzie nie mogłem cię znaleźć. - Stanął na przeciwko mnie, a ja uniosłam wzrok, aby spojrzeć na jego twarz. Sasuś się o mnie martwił? Jej, to takie szlachetne.
- Musiałam odpocząć - wybełkotałam.
- I skończyłaś na kuchennym blacie z niewypałem kucharza?
Nie chodź w nieodpowiednie miejsca.
Jones, miałaś mi pomagać, a nie dołować.
- Wiesz… Tak wyszło.
- Mogłaś cokolwiek powiedzieć chłopakom, bo zniknęłaś w przeciągu krótkiej chwili - powiedział, opierając się o szafkę za sobą. Skrzyżował ręce na piersiach, patrząc na mnie oskarżycielskim wzrokiem. Będzie kara?
- Miałam powód - odparłam, marszcząc brwi. Wizja Ryana to nie byle co, Uchiha!
- No jaki? - prychnął, przewracając oczami.
On nie wiedział. On nic nie wiedział.
Nie rób mu wody z mózgu.
Cicho, Bridget.
- Z resztą co cię to interesuje? - fuknęłam. Kurde, miałam być obrażona! On ukradł to pieprzone zdjęcie.
- Dużo - odparł, rozglądając się po kuchni, która była pewnie jeszcze nie dawno zwykłym pokojem. Nami musiała coś zrobić, żeby przerobić taką willę na budynek pod taką imprezę. Nim się spostrzegłam, Sasuke ruszył w stronę parapetu. W sumie dlaczego nazwałam to kuchnią? Ech. Życie takie brutalne.
Pomieszczenie miało jakieś sto metrów kwadratowych i było dość wysokie aby spuścić z góry duży żyrandol. Spojrzałam na nie jeszcze raz i z elementów kuchennych zobaczyłam tu jedynie kilka szafek i jedną lodówkę. Ej, jak to. To może po prostu to, co nie zmieściło się do prawdziwej kuchni, co?
Hmm.
Tak, eureka!
Zmarszczyłam brwi, gdy po pokoju rozeszła się muzyka. Było tu mnóstwo wolnego miejsca, a ja coraz bardziej zastanawiałam się, dlaczego nazwałam to kuchnią. Sakura, miałaś nie pić.
Nie skuwaj się do nieprzytomności.
Jones, czemu teraz? Ale, hep. W sumie jestem jeszcze przytomna.
- Można prosić? - Uniosłam wzrok na Sasuke, który nagle pojawił się przede mną. Potrząsnęłam głową, skupiając na nim wzrok.
- Ale o co? - Popatrzyłam na niego dziwnie, a on westchnął.
- Do tańca Haruno, do tańca.
- Ale po co? - Zmarszczyłam brwi. - Masz mnóstwo obowiązków, nie? - Dotknęłam jego piersi jednym palcem. - Nie chcę, żebyś mi potem wypominał, że w czymś ci przeszkodziłam.
- Nie będę.
- To mi się śni. - Machnęłam ręką. - Weź mnie obudź i najlepiej zniknij mi z oczu
Reaguj na to co się dzieje, a nie na swoje urojenia.
Właśnie. Kierując się tą zasadą to ten moment, kiedy się budzę.
- Zatańczysz ze mną, czy nie? - Ponownie wyciągnął dłoń w moją stronę, a ja popatrzyłam na niego podejrzliwie. Cholera, on wydawał się rzeczywisty. I co teraz?
- Nie jestem w tym dobra - oponowałam, kiedy docierało do mnie to, że działo się to naprawdę. Kami! Dlaczego on chciał ze mną tańczyć?
- Ale ja jestem - odparł, pociągając mnie na ziemię.
- Uuu - mruknęłam, gdy świat wokoło się zachybotał. - Jak we wszystkim.
- Z grzeczności nie zaprzeczę. - Zaczął prowadzić mnie w część pomieszczenia, gdzie było więcej miejsca, a do mnie dotarło, że znowu przemawiał przez niego narcyzm. No tak. Przecież to charakterystyczne dla dziwkarzy.
- Więc będziemy teraz tańczyć? - spytałam, chcąc się upewnić po raz ostatni. Powoli zaczynałam w to wierzyć, a razem z tą świadomością przyszedł stres. Kompletnie nie umiem tańczyć i jeszcze jestem podpita!
- Jeśli tylko chcesz. - Wyciągnął przed siebie drugą dłoń, którą po chwili niepewnie, z wahaniem  ujęłam, aby on umiejscowił ją na swoim barku, swoją kładąc na moich biodrach. Przeszedł mnie osobliwy dreszcz. Mimo procentów nadal byłam wrażliwa na jego dotyk i westchnęłam, dochodząc do wniosku, że tak już chyba zostanie. To takie miłe i nieprzyjemne jednocześnie.
Zmysłowe gesty.
Zaczął powoli kołysać nami do rytmu, patrząc w przestrzeń nad moją głową. Sama też nie spoglądałam w jego oczy, bo to już byłoby dla mnie za dużo. Bujałam się na boki, ponieważ na nic więcej nie było mnie stać. Przynajmniej… tak mi się wydawało. Miałam ciężkie nogi, lecz dzięki wsparciu, jakim był Sasuke byłam zdolna, aby robić coś innego niż kiwanie się w miejscu do rytmu. Zaczęliśmy się powoli poruszać, aż w końcu tańczyliśmy walca, mimo tego, że moje nogi zdawały się robić na co miały ochotę, bo ja zdawałam być ponad tym wszystkim, a nawet obok widząc, jak poruszamy się po sali. Jednak niedługo później zwyciężyło nade mną rozkojarzenie i nieubłagalnie docierająca do mojego mózgu prawda, przez co notorycznie go deptałam, potykałam się, lądując twarzą na jego klatce piersiowej, do której się w końcu przytuliłam, uniemożliwiając już podrygiwanie w rytmie tego rodzaju tańca, przez co Sasuke był zmuszony przejść do bujania się, lecz miałam dziwne wrażenie, że wcale mu to nie przeszkadzało. Moje powieki zaczęły robić się coraz cięższe, więc skorzystałam z okazji, przybliżając się do niego. Jego bliskość, przepiękny głos piosenkarki, ciemność i ta atmosfera całkowicie mnie pochłonęła. Z całych sił modliłam się, żeby to jutro pamiętać.
Postaraj się o przyjemne wspomnienia.
Mimo, że moje ciało było raczej wątłe i słabe przy jego, nie odczuwałam z tego powodu dyskomfortu. Lecz zaczęły dochodzić do mnie pewne stwierdzenia... Na przykład to, że na trzeźwo na pewno bym z nim nie zatańczyła. Nie pozwoliłabym, aby trzymał ręce na moich biodrach, a ja nie oplatałabym jego szyi swoimi. Czy ja właśnie tańczyłam z nim w jakimś niezidentyfikowanym ciemnym pomieszczeniu? Czy ja się do niego właśnie przytulałam?
Poczułam jego usta na swoich. Nie zorientowałam się, kiedy zamknęłam oczy, wdrażając się w rytm, uspokajającego bujania. Czułam się bezpieczna w tej ogarniającej nas prawie całkowitej ciemności, a przyjemne uczucie rozlewające się po moim ciele jedynie rosło. Oddałam czuły pocałunek, łapiąc go delikatnie za włosy. On na to wzmocnił uścisk na moich biodrach, aby po chwili mną podrzucić i załapać za uda, a ja poczułam, jak plecami dotykam ściany. Nawet nie zorientowałam się, kiedy się tu znaleźliśmy. Byłam zbyt zajęta Sasuke, którego nawet prawie nie widziałam. Czułam jedynie jego usta i dłonie,  a ich dotyk palił moją odsłoniętą przez podwinięty materiał sukienki skórę. Miałam wrażenie, że robię coś zakazanego, coś czego robić nie powinnam, lecz czułam się wtedy, jakbym była na swoim miejscu, jakbym przez całe życie przygotowywała się właśnie do tej chwili.
Nie widziałam nic, ale czułam wszystko, cały świat w zasięgu ręki. Lekko zamroczona przez alkohol uchyliłam powieki, aby zobaczyć oczy Sasuke, które lśniły odbijając zdawkowe światło kuchennej lampki. Przestraszyłam się. Znów, tak samo jak w sali koncertowej powrócił do mnie syndom sparaliżowania. Nie byłam w stanie nic zrobić. Jego przyspieszony oddech drażnił moje usta, które uchyliły się lekko w napływie przedziwnych emocji. Ten trans przerwały jego wargi, które zaczęły wytyczać szlak na mojej szyi i właśnie wtedy, kiedy myślałam, że dotknęłam raju, odezwał się niechciany kawałek mojego ja.
Hamuj się, dziewczyno!

Sasuke
Nie wiem, co mnie do tego podkusiło. Może ciemność, atmosfera, jej ufne lekko podpite spojrzenie i rumieńce na policzkach? Nie wiem.
Mimo tego, że ten marny kucharzyna nie patrzył na nią wzrokiem, jakby zaraz chciał ją zaliczyć, coś we mnie drgnęło. Czemu rozmawiała z nim, a nie ze mną? Czemu to z nim po kryjomu piła wino, chowając się od bankietu, a nie ze mną?
- Wiesz co, Uchiha? Kupię sobie kota. - Oderwała się ode mnie, stając na podłodze o własnych siłach i złapała za krawat. Jej pijane spojrzenie wodziło po mojej twarzy, nie mogąc znaleźć stałego punktu zaczepienia. Zdawała się być roztrzęsiona i rozchwiana, a ja...nie wyglądałem lepiej, co jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło. W końcu jednak, gdy udało jej się nakierować uwagę  na moje oczy, zbliżyła się do mnie jeszcze bardziej. - I wiesz, jaki on będzie? - Puściła mnie i odwróciła się, podchodząc do zastawionego stołu. - Łysy. - Popatrzyłem na nią jak na idiotkę. Przed chwilą się całowaliśmy, byłem rozjuszony jak jeszcze nigdy dotąd, a ona mówi, że woli łysego kota ode mnie? Podszedłem bliżej niej wchodząc w krąg światła, kiedy ona nalewała sobie wina, rozlewając dookoła jakieś pół butelki. Ręce jej się trzęsły niemiłosiernie, jednak nie zwracając na to uwagi, stanęła do mnie przodem, trzymając kieliszek w dwóch palcach. - Jak już sobie go kupię, to on będzie mnie kochał! - Wysunęła jeden palec do przodu, a potem zaśmiała się do siebie nieszczerze, po czym upiła spory łyk. - A wiesz, za co? - Mimo, że wina w kieliszku jej nie brakowało, nie oszczędziła sobie dolać tego, co w butelce zostało. - On, on będzie mnie kochał. - Usiadła na stole, po czym zmarszczyła brwi. - Cholercia, to już ci powiedziałam. - Machnęła ręką, a ja patrzyłem na nią z coraz większym niedowierzaniem, choć uśmiech błąkał się w kącikach moich ust. Ona była jedyna. - Miałam ci powiedzieć, dlaczego, a nie co. - Uderzyła się lekko w czoło i ponownie upiła łyk wina, który był tak duży, że kieliszek został odłożony w stanie pustym, a nawet z lekkim uszczerbkiem na jakości, gdyż Sakura ukruszyła mu nóżkę, kładąc go na stół z tak dużym impetem. - On będzie brzydki. - Wstała i o mało co się nie wywracając znów do mnie podeszła. - Aaa-ale ja go będę kochać. - Oparła ręce na biodrach. - Za wnętrze - szepnęła, dotykając palcem wskazującym moich ust. Chciałem przyciągnąć ją do siebie, bo miałem ochotę zobaczyć, co jeszcze miała mi do powiedzenia, lecz... - Więc to chyba logiczne… - ciągnęła dalej, kreśląc teraz kółka na mojej szyi - że on też będzie mnie kochał. - Zapatrzyła się przez chwilę w jeden punkt, po czym potrząsnęła głową, kiedy ja starałem się wyłapać jej wzrok. - Bo przecież każda kobieta *hep* jest piękna. - Zjechała palcem na mój tors, którzy zakryty był białą koszulą, która jednak kompletnie nie przeszkadzała Sakurze w próbach jego penetracji. Wręcz przeciwnie była przeszkodą z którą Haruno namiętnie próbowała walczyć, lecz w jej obecnym stanie był to pojedynek, który definitywnie wygrywała koszula. Złapałem ją za biodra, przyciągając bliżej siebie, lecz ona w tym swoim wielkim monologu zdawała się tego nie zauważyć. - Wiesz co? - Przekrzywiła głowę, patrząc mi się prosto w oczy. - A jeśli to będzie kotka, to będzie to już związek homo, czy u zwierząt się nie liczy? To w sumie zasadnicza różnica i dość poważna decyzja wnikająca w moją przyszłość, bo przecież… - Urwała nagle, patrząc mi się w oczy z determinacją. - Chodźmy do łóżka. Tak. - Kiwnęła głową, sama utwierdzając się w swoich słowach. No widzisz, Haruno? Nie mogłaś tak od razu? - Będziesz lepszą opcją niż łysy kot i plakietka lesby zoofilki. - Prychnęła, łapiąc się jedną ręką za skroń. Miałem ochotę głośno się roześmiać. Szczerze i z głębi serca. Ta dziewczyna była nieobliczalna. - Wolę mieć opinię tej, która poszła do łóżka z cholernie przystojnym biznesmenem. - No proszę, komplement. Ramiączko jej sukienki zsunęło się do połowy jej barku, odsłaniając delikatną skórę obojczyka, lecz ona zdawała się nie zwracać na to uwagi. Była zbyt zajęta własnymi myślami, aby skupiać się jeszcze dodatkowo o swoim wyglądzie. Na chwilę obecną połączenie tych tematów wydawałoby się niemożliwe, lecz… - Dobrze wiem, o czym myślisz, Uchiha. - Pstryknęła mnie w nos, śmiejąc się cicho do siebie. - Nie pójdę z tobą do łóżka, bo będę wtedy dziwką, a Sakura nie chce być dziwką. - Puściła moją rękę, odruchowo poprawiając sukienkę. Ech. No i cały misterny plan poszedł... - Wystarczy, że ty jesteś dziwkarzem, hep. - Zamknęła na chwilę oczy, a ja nie wiedziałem, co powiedzieć. Czy ona właśnie nazwała mnie dziwkarzem? - Wolę być już starą panną, a mój łysy kot będzie miał płeć męską. - Odsunęła się ode mnie i wzięła do ręki pustą już butelkę, choć zdawało jej się to w ogóle nie przeszkadzać. - Jeśli przyjdzie ci rachunek za mnóstwo chusteczek higienicznych, tanich romansów, wina, czekolady i karmy dla kota, wiedz, że to ja. - Uniosła butelkę do ust, a jej mina natychmiast zrzedła, kiedy okazało się, że jej zawartość już dawno się stamtąd ulotniła. Zostało jej jednak tyle, aby skapnąć na jej usta, a następnie zakreślić nierówną linię po jej szyi i piersiach, niknąc końcowo za materiałem sukienki. -  Adios, Uchiha! - Odwróciła się i zataczając się dotarła do drzwi. - Jeśli jutro nie będę chciała z tobą rozmawiać, nie przejmuj się. Najprawdopodobniej więcej się do ciebie nie odezwę. - Otworzyła drzwi i przeszła przez nie, znikając z mojego pola widzenia. Ja jednak stałem jak wmurowany bez jakiejkolwiek możliwości zmienienia pozycji. To, to było coś, czego się nie spodziewałem. - A! - Drzwi uchyliły się, a ona znów wpadła do sali, o mało co nie lądując na posadzce. - Wino lubię czerwone i słodkie, a nie białe i półwytrawne. - Zamachała butelką, głęboko nad czymś myśląc. - A koty rude. To podobno nie kolor, a charakter. Bonne nuit! - I tyle ją widziałem.
Nie, to nie mogło się tak skończyć.
Ruszyłem za nią, chcąc to powtórzyć. Było mi mało, a ja zawsze dostaję to, czego chcę.
Podszedłem do drzwi, które prowadziły na przestronny biały hol. Spojrzałem w prawo, gdzie były otwarte drzwi na patio, więc podążyłem tam bez zastanowienia. Najpierw się ze mną całuje, a potem mówi, że woli ode mnie łysego kota, po czym stwierdza, że pójdzie ze mną do łóżka, aby na końcu nazwać mnie dziwkarzem. Haruno, tak się nie robi.
Wyszedłem na dwór, widząc jej sylwetkę, kierującą się ku stołom. Przyspieszyłem chcąc ją dogonić przed tą sferą, co mi się niestety nie udało. Ignorowałem wszystkich ludzi, nie chcąc stracić jej z oczu. Dziewczyna weszła w tłum, a ja ruszyłem za nią. Czujnie pilnowałem jej różowych włosów do momentu, gdy ktoś złapał mnie za ramię.
- Inwestytor z Arabii Saudyjskiej chce z panem rozmawiać. - Jak spod ziemi wyrosła przede mną sekretarka Nami - Okeyla, która patrzyła na mnie niepewnie. Zdawałem sobie sprawę, że nie wyglądałem na człowieka, który pałał do wszystkich wielką sympatią, lecz ona zdawała się być aż przestraszona. Przetarłem twarz dłonią, skupiając na niej wzrok.
- Teraz, natychmiast?
- Tak.
Kompletnie nie mogłem skupić się na rozmowie ze starszym mężczyzną z turbanem na głowie. Nie miałem pojęcia skąd się tu wziął, ale miał wyraźnie plany co do Uchiha Company i powinno mnie to w sumie bardzo interesować, ale nie mogłem się skupić. Siedząc z nim przy pustym stole przy drinku, rozmawiając po angielsku błądziłem wzrokiem po ludziach, szukając Sakury. Ta jak na złość całkowicie zniknęła z mojego pola widzenia, a ja wyłapywałem co trzecie słowo inwestora.
Uciąłem rozmowę mówiąc, że wzywają mnie obowiązki, po czym podałem mu kontakt do Akemii. Nikiro jest zaradna i da sobie radę. Ja musiałem rozwiązać własne problemy, które chwilowo nie były tym samym co problemy firmy. Kłopot był oznaczony dużym, wyróżniającym się spośród innych, odblaskowym napisem: Haruno.
Błądziłem między stolikami, lecz nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Gdzieś na sekundę mignęła mi nawet Anko, ale akurat jej chciałem unikać. Po piętnastu minutach bezsensownego kręcenia się usiadłem na losowym krześle i wychyliłem chyba nietkniętego drinka. Było to jakieś mocne martini, które dało mi kopa do działania i właśnie w tym momencie zobaczyłem Okeylę.
- Gdzie ona poszła? - spytałem, dopadając do dziewczyny. Znów popatrzyła na mnie jak na wariata, po czym wyjąkała.
- Sz-sz-szła w stronę parkingu, szefie…
Puściłem jej ramię, kierując się we wspomnianą stronę. Mogłem już spokojnie wyjść poza granice budynku, gdyż te dziennikarskie hieny zniknęły, choć dywan nadal pozostał na miejscu. Poruszałem się w miarę w cieniu, omijając sferę, gdzie niektórzy jeszcze tańczyli, bądź wdawali się w konwersacje głębszej treści.
W końcu dotarłem na parking, gdzie było dość sporo osób. Było mi duszno, a ja czułem się rozkojarzony. Mimo, że moja beemka stała w prywatnej części, to i tak miałem problem ze znalezieniem własnego samochodu. Doszedłem do wniosku, że zacznę jej szukać właśnie od swojego auta, bo było to jedyne miejsce, które przychodziło mi na myśl. Gdzie mogła iść, jak nie tam, jeśli zmierzała w stronę parkingu?
Po kilku minutach intensywnych poszukiwań w końcu zobaczyłem przed sobą upragnione auto. Sięgnąłem do kieszeni, gdzie powinny być kluczyki, lecz… napotkałem tam tylko pustkę.
- Kurwa - zakląłem, czując jak podskakuje mi ciśnienie. I co teraz?
Mimo braku kluczy podszedłem do tylnych drzwi i nachyliłem się w stronę szyby, gdzie ujrzałem pukle różowych włosów. Jakim cudem ta dziewucha wlazła mi do auta? Odetchnąłem, opierając się o maskę samochodu. Przynajmniej ją znalazłem.
Spojrzałem w niebo, ignorując hałas dookoła: rzężenie silników piekielnie drogich aut, pisków zbyt wymalowanych kobiet i wiele innych dźwięków, którym nie potrafiłem przypisać pochodzenia. Niebo było zasłonięte chmurami, przez które przebijał się jedynie księżyc, odbijający się od karoserii. Popatrzyłem na dziewczynę.
Co ja mam z tobą teraz zrobić?
Obszedłem auto, siadając z tyłu po drugiej stronie. Zamknąłem za sobą drzwi, ponownie na nią spoglądając, dzięki czemu zostałem poczęstowany kolejnym zdziwieniem. Na plecach miała moją koszulę, podkreślam moją, a była nią całkowicie owinięta. Wtulona w kołnierz spała okryta czarnym materiałem. Spod tej otoczki uwolniła się tylko jej dłoń, która odznaczała się na czarnej skórze, leżąc niebezpiecznie blisko mojej nogi.
Zdecydowałem się ją dotknąć, bo przecież kto mi zabroni? Była cholernie zimna.
- Będziesz chora, idiotko. Zobaczysz - warknąłem pod nosem, przybliżając się do niej. Objąłem ją jednym ramieniem, przyciągając do siebie. Sakura mimowolnie wtuliła się we mnie, gdyż mi w przeciwieństwie do niej było ciepło. Objęła rękoma mój tors, wtulając się w niego, a ja odetchnąłem.
Delikatnie gładziłem jej włosy, rozglądając się po części parkingu, którą miałem w zasięgu wzroku, mając nadzieję, że ci wszyscy ludzie zaraz stąd znikną. Oni jednak jak na złość jedynie się potęgowali, a ja dostawałem białej gorączki. Wyglądało na to, że bankiet się skończył bez mojego udziału (na szczęście). Jutro za pewne dostanę mnóstwo wylewnych pretensji, ale… to będzie jutro.
Zacząłem się zastanawiać, czy jakimś cudem nie mógłbym podjechać pod pokój, aby nie jechać przez patio. Byłem tu kilkukrotnie i zawsze dostawałem ten sam apartament, więc byłem prawie pewien, że miał na dole taras. No tak! Miałem ochotę pacnąć się w czoło.
Ta cyganka - babka Deidary - nie wyszła głównym wejściem, więc musiała wyjść balkonem, którego od zewnątrz nie da się zamknąć - chociaż mam taką nadzieję… Tak, to jest plan.
Zacząłem odklejać od siebie dziewczynę, która jednak nie była do tego skora, więc byłem zmuszony, aby zrobić to gwałtownie. Gdy mnie zabrakło, całkowicie położyła się na siedzeniu z którego przed chwilą zabrałem kluczyki i wsiadłem za kierownicę.
Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę szlabanu. Przejechałem bez problemu, kierując się ku ogrodom posiadłości. Za cenę zniszczenia kilku roślinek uda mi się łatwo i bez problemowo dostać do pokoju. No żyć nie umierać.
Gdy wszystkie samochody skręcały w lewo ku wyjazdowi, ja skręciłem w prawo, wjeżdżając w alejkę brzóz, która za pewne miała służyć długim spacerom. No cóż, ja to zmienię. Gdy z niej wyjechałem miałem przed sobą setki metrów kwadratowych idealnie przyciętego trawnika, więc tu moje sumienie się uspokoiło. Przecież to tylko trawnik.
Nasz pokój znajdował się na rogu kwadratowego budynku, więc nie miałem problemu ze zlokalizowaniem go. Silnik mojego auta pracował cicho, a ja nie włączyłem świateł, dzięki czemu dotarłem na miejsce dość niespostrzeżenie. No bardziej się już nie dało.
Zatrzymałem samochód najbliżej tarasu jak tylko mogłem. Wokoło było cicho, a jedynie światła w niektórych pokojach były pozapalane, wyróżniając się w ciemności. Wysiadłem i obszedłem samochód, otwierając drzwi od strony Haruno. Wziąłem ją na ręce, zamykając drzwi nogą.
Sakura znów odnalazła idealną pozę, żeby się do mnie przytulić, a ja stwierdziłem, że lubię gdy to robi. Gdy nie ma naburmuszonej miny i tego spojrzenia które mówi, żeby trzymać się od niej z daleka. Chyba częściej będę ją upijał.
Wszedłem na drewniany taras, połączony z kilkoma innymi pokojami, kierując się do drzwi. Cały czas modliłem się w duchu, żeby były otwarte i… były! Cyganka rzeczywiście musiała wyjść właśnie tędy.
Otworzyłem je łokciem, mając przed sobą małe pomieszczenie, z którego można było wydostać się jedynie schodami, prowadzącymi na górę. Ciężar dziewczyny kompletnie mi nie przeszkadzał, był wręcz znośny. Szedłem po ciemku, więc nie miałem pojęcia, gdzie te schody się skończą. Dowiedziałem się, kiedy grzmotnąłem Sakurą o drzwi.
- Kuso - syknąłem, otwierając je. Dziewczyna zaczęła się chyba wybudzać, bo nerwowo ruszała głową, mamrocząc coś niezrozumiałego. Oho, i zaraz zaczną się pretensje, tylko na to czekałem.
Znaleźliśmy się w garderobie, na co odetchnąłem. Tak, przynajmniej wiem, gdzie jestem.
Przeszedłem pokój, przechodząc przez koleje drzwi, prowadzące do sypialni. Tutaj światło księżyca wpadało przez okna, więc nie wchodziłem już w ściany, bądź nie potykałem o dziwne przedmioty. Sakura jednak otworzyła oczy, mówiąc sennie:
- Postaw mnie.
Zrobiłem o co prosiła, delikatnie stawiając ją na podłodze. Zachwiała się lekko, wspierając się na mojej ręce. Gdy stała już o własnych siłach podniosła na mnie swój lekko zamglony i zagubiony wzrok, skupiając się na moich oczach, po czym niespodziewanie uniosła się na palcach i pocałowała mnie w policzek.
- Zaraz przyjdę - szepnęła, kierując się do łazienki.
Kurde. Chyba naprawdę była porządnie pijana.
Zrzuciłem z siebie ubrania, zostając w samych bokserkach. Szybko złapałem swój notatnik i ołówek, po czym skierowałem się na łóżko. Zrzuciłem narzutę na ziemię i położyłem się na kołdrze. Zapaliłem lampkę nocną, szkicując na szybko obrazy, które zapadły mi w pamięć z dzisiejszego dnia, a było ich kilka. Usłyszałem szum wody, kiedy odłożyłem zeszyt na szafkę i położyłem się na boku stwierdzając, że umyję się po niej.
Leżałem w łóżku, czekając aż Sakura wyjdzie z łazienki. Zabarykadowała się tam, na razie nie mając zamiaru stamtąd wychodzić, lecz byłem pewien, że niedługo stamtąd wyemigruje, chyba, że zaśnie na sedesie, co było w sumie możliwe.
Przekręciłem się na plecy, z całych sił starając się nie zasnąć. Miałem z Haruno do pogadania i kompletnie nie interesowało mnie to, że była pijana. W takim stanie tym bardziej powinny trafić do niej moje słowa chociaż na chwilę. Jeśli będę musiał, to jej je jutro powtórzę, taki jestem zdeterminowany. Nie całuje się dziwkarza.
Nie śpij Uchiha, nie śpij.
Boże, co ona tam robi…
Zacząłem coraz bardziej odpływać i dopiero na granicy jawy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Przytaknąłem swoim myślom, że dziewczyna nareszcie wraca, przez co nie zwróciłem uwagi na głos:
- Mrrr, kotku. Długo na mnie czekasz? – Pokręciłem delikatnie głową, bo coś mi nie pasowało. Jednak moje powieki były tak ciężkie, że nie zdobyłem się na nic więcej. Ale dlaczego Sakura mówiła męskim głosem? – Wzbraniasz się? Ach, gorący koteczek. – Przezwyciężyłem niechęć i już miałem zareagować, gdy ktoś na mnie usiadł. – Dobrze, pokaż mi teraz jak krzyczysz, maleńka!
Natychmiast się obudziłem, zrzucając z siebie napastnika, który upadł na ziemię.
- Co jest kotek? Co tak agresywnie?
- Kim ty kurwa jesteś, zboczeńcu?! – wrzasnąłem, widząc go w świetle księżyca podnoszącego się z podłogi. Patrzyłem na niego szeroko otwartymi oczami, zastanawiając się, jak go teraz obezwładnić, żeby nie zrobić mu trwałej krzywdy.
- Mogę zadać ci to samo pytanie – jęknął, unosząc się na kolanach.
- Wjebałeś mi się do łóżka, mówiąc, że jestem gorącym koteczkiem! – krzyknąłem, zdając sobie sprawę z absurdu tej sytuacji. – Ja jestem zboczeńcem? Ja?!
- Wolisz tygrysku? – zaśmiał się, choć mi nie było do śmiechu.
- Jesteś seksiostowskim zbokiem! – Poprawiłem sobie bokserki, czując, że mogą być one w niebezpieczeństwie nawet, jeśli on leżał po drugiej stronie łóżka.
- Co tu się… - W drzwiach od łazienki pojawiła się Sakura, która mimo stanu upojenia alkoholowego, bądź kolokwialnego naprucia się, zaniemówiła, przykładając dłoń do ust.
- Jeśli choć raz powiesz mi, że jestem gejem, to mam dowody na to, że wcale tak nie jest – powiedziałem, nie spuszczając oka z nieznajomego. – On był gotowy mnie zgwałcić, a ja się nie dałem.
- Ryan…

*** 
Ohayoł!
No i pojawił się Ryan! Ogólnie, to według planu z Sasuke mieli się poznać całkowicie inaczej, ale to dzięki Kirze ich pierwsze spotkanie obyło się... w łóżku xD Musiałam lekko zmienić jego charakter i ich przeszłość, aby był postacią chociaż trochę stabliną psychicznie, ale warto było, tak sądzę xD
Ze sceny w "kuchni" jestem nawet zadowolona. Jeszcze godzinę temu nie byłam, ale dopisałam co nieco i już mi lepiej xD
Ogarnęłam dziś do końca rozpiskę fabuły i muszę powiedzieć, że... jesteśmy już w 2/3 opowiadania, chyba, że coś mi się odwidzi. Ale nie chcę robić z tego kyodaiowego tasiemca, który też zmierza już ku końcowi.
I co się stanie, jak blogi mi się skończą? :O
Najwyraźniej nie pozostanie mi nic innego, jak zabranie się za Anatę od nowa ;)
Jak widzicie pojawienie się cyganki nie było bezsensowne. Miało swój powód xD Od razu mówię, że Rina też nie ujawniła się przypadkowo, dla pewności ;D
*Rozdziały najprawdopodobniej będą dodawane teraz rzadziej.*
Ej, łosie! 
Imai jedzie jutro do Andrychowa na Mistrzostwa Polski. Będzie się bić - w kategorii "open" T^T - i ma zamiar wrócić ze złotem, więc trzymać kciuki w niedzielę! Zesrać się, a nie dać się! B|
Osu!
Bywajcie! ;D

35 komentarzy:

  1. Końcówka. Lekkie wtf na twarzy. Nie no, serio. Ryan? 0.0 Noł łej ._.
    Kiedy dałaś mi tego linka, zobaczyłam obrazek. O, będą seksy , myślałam. A tylko kisy. Zawiodłaś mnie :cc
    Hm. Akatsuki. To ja lubię ^^ Teraz zdałam sobie właśnie sprawę, że nie ma sensu bronić polski. Jesteśmy idiotami. Tylko my nosimy skarpetki do sandałów T^T
    JAKIE SUCHE! XD Ale nie lubię tego Macieja za imię, bo:
    1. Bliźniak tak ma .-.
    2. Pan od geografi też tak się nazywa. A, ekhm, nienawidzę geografi. Fizyka górą! :>>

    Rozdział jest długi, ale wydaje się krótki. No, ile ma? :]
    Imai! Pobij, zabij lub zrób co musisz. Wróć ze złotem B|
    Ps: Tradycyjnie przeproszę za błędy, ale na telefonie jestem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wgl, czytałaś Hapi Mari. Musisz xD

      Usuń
    2. Efekt zaskoczenia B|
      Tak, Ryan. Zero seksów XD
      Polacy tacy polscy xd
      Maciej jest cudowny xDD
      Wróciłam ze srebrem! ;D
      Tradycyjnie dziękuję za komentarz! :D

      Usuń
  2. OMFG !!!
    So tu się działo, to ja nie mam pojęcia, ale sie działo.
    Ephem, ephem...
    Bridget mistrzem świata, to wie każdy, bo wie, prawda?
    Madara jak zwykle- uroczy, starszy pan, bo cóż może robić światowe guru zła po godzinach? Ach.... Nie ma to jak ten kochany, fejsbukowy dziadziuś...
    Abo z innej strony, nasz naczelny mr Psychopata, i jego (bardzo) zachęcające oferty... (-.-), i oświadczyny w wielkim stylu xd
    I na koniec wywód o kotach, i odwiedziny "bardzo chętnego, starego przyjaciela"
    100 punktów, celujący, Nobla i Oskara.
    Pozdrawiam, połam nogi na zawodach
    Me

    Ps. Jak już (bardzo bardzo) nie będziesz miała czego pisać, to ja bardzo chętnie na coś się przydam ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Bridget mistrzem xD Polecam gorąco książkę xD
      Ten fejs był wpleciony pod wpływem impulsu, nie palnowałam tego, serio xD
      A ten wywód o kotach pisałam po pijaku w nocy, to dlatego xd
      Nie połamałam nóg, ale Zochan złamała koleżance nos xD

      Możecie do mnie pisać, nie gryzę ;D

      Usuń
  3. Ryan, serio? Ryan? Teraz, SasukexRyan wait wut… Od tego rozdziału zaczęłam podejrzewać, że Cola po 23 nabiera w magiczny sposób procentów…

    ...było SUCHO (polska + Maciej)… Jak czytałam o Polsce to (jeszcze mentalnie trzeźwa) pomyślałam "jak ojechać swój własny kraj japończykiem"… czy to ma jakikolwiek sens (ta moja myśl) ??? Bo umierałam ze śmiechu. A Macieja nie lubię, nie wiem czemu, ale zazdrosny Sasek jest cacy… I potem poszłam do łazienki umyć zęby i myślałam, że bydo sexy, ale ona jest pijana więc Shee nie może tego zrobić… i nie zrobiła.

    Oh, oh, te przemyślenia… Sasek "is falling for her" bo mi brakuje polskich słów od natłoku angielskich fanfików <3 które pokończyłam TT~TT ale jest Shee, która wstawiła rozdział ku pokrzepieniu serca mego… <3 Heil Sheeiren! czy jak to tam…~

    Sasuke taki czuły, Sakura taka głupia, życie takie brutalne, fontanna taka mokra… Ryan taki zboczony, że Hidan to przyzwoitka (albo przyzwoitek…???). Kwiatki i trawa takie biedne… …

    Coś się rozpisuję… OOOOoooohhhh, SHEE~! widzisz? komentuję! nie marudaj~

    Oh wykonanie niezłe, ale wolę Demarczyk <3

    Trzymaj się i wygrywaj!

    -KONIEC-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może nabiera? Kto jej zabroni? xD
      "Sucho". To też jest czasem potrzebne xD Maciej gniecie, no co ty :3
      Nie bydzie seksów! Przynajmniej teraz xd
      Komentuję, nie maruduję. Bajos :D

      Usuń
  4. O borze gęsty, nie wierze w to co przeczytałam ;-; Co za porąbana sytuacja XDDDDD Bridget mistrz, ale Sakura bardziej ;-; Dobra, nie wiem co napisać, ale ci napisze że przez cały czas czytania rozdziału miałam mega banana na ustach <3

    Błaaaaagam, zrób z tego tasiemca, ja nie wytrzymam końca, załamie sie psychicznie, rzuce sie pod pociąg, i będziesz odpowiadać za mnie jak za człowieka, bo to twoja wina będzie wtedy!

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Shee lubi porąbane sytuacje xd
      Jeśli zrobię z Karuzeli tasiemca straci swój klimat - jeśli jakikolwiek ma xd
      Mogę odpowiadać, odważnym człowiekiem jestem XD
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  5. Dzień dobry!
    Zapierdziel na uczelni straszny, bo ludzie to tępe sieroty życiowe, więc może mój morderczy instynkt, ukoi nowy rozdział?
    Tak, pewnie, tak;d
    Ale potem znów wrócę do planowania mordu. Tak ciężko być starostą, eh. Sasuke ma absolutną rację tutaj, że praca z ludźmi "..jest cholernie ciężka.."

    Zawsze komentuje po kolei, ale dziś nie mogę.. bo:

    WIEDZIAŁAM! WIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM!
    Wiedziałam, że Ryan się pojawi! Tylko nie zgadza mi się moment.
    Myślałam, że od razu On podejdzie do Sakury, jak gdzieś niedaleko będzie Sasuke i będzie ją zaczepiał i biedny Uchiha się wkurzy. A tu proszę;d

    Końcówka jest g-e-n-i-a-l-n-a, w dwojaki sposób, gdyż:
    a) jest zabawna = rekacja Sasuke, nie dość, że napada go ktoś, o kim myślał, że to Sakura (jak mógł od razu nie wpaść, że coś jest nie tak? Starzejesz się Uchicha!), moment z poprawianiem bokserek, też świetny. Ale to co mnie rozwaliło na łopatki to ostanie słowa Saska do Haruno:
    "- Jeśli choć raz powiesz mi, że jestem gejem, to mam dowody na to, że wcale tak nie jest – ... – On był gotowy mnie zgwałcić, a ja się nie dałem."
    I ta duma, która promieniuje z tych słów!
    Przypomina mi to chwalenie się jednego z pierwszaków (ze szkoły podstawowej), kiedy byłam na praktykach.
    Faceci się jednak dużo nie zmieniają.
    b) jest tragiczna, dla Sakury oczywiście. Tak bardzo bała się go spotkać, a on włamuje się do ich pokoi! I co teraz? Co teraz?
    Może mi się wydawać.. ale nie bez przyczyny pisałaś, o tej notatce prasowej, prawda? Ryan, przez to dowiedział się, że ona jest w Londynie. Czy może.. Ryan pracuje w Yoroto? (co by się tak składało, że będzie przeciwnikiem w interesach i w miłości, ooo xd poza tym, Sakurze się wydawało, że go widziała!) I był na imprezie? (Jakoś nie pasuje mi do niego rola kelnera - chyba, że po prostu wkradł się na imprezę i nikt go nie zatrzymał.. aż taką złą ochronę załatwiłam? ;p)
    Ryan - "postacią chociaż trochę stabiliną psychicznie". Yhym, trochę to widać, po jego słowach.. Czyli jednak mógł się wkraść?

    I dowiemy się w końcu co i jak! Bo Uchiha na 100% zażąda wyjaśnień!

    Rozdział piękny, a komentarz długi.. wyskakuje mi tu okienko, że za długi! Rozłożę go na 2 części, eh.

    Weeeny, weny i medalu życzę! :*
    Nami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziwam Sakurę, że dała rady;d i nie skręciła, żadnej nogi! (Szafka z lakierami do paznokci <3)
      Briget mistrzynią świata :D Włączenie jej wskazówek i dogadywanie Sakury, jest świetnym pomysłem (normalnie zachowanie prawdziwej kobiety ;p )
      Czyżby ta blondynka to Ino?:d Czy nie? Nie?;d bo dwa razy o niej wspomniałaś;d A ten wysoki kucyk, jakoś mi się skojarzył.
      Okeyla jest cudowna:)
      Garnitur! Ah, piękny, czarny garnitur <3 A najpiękniej jest jak stojny pan, ma do tego nie białą, a czarną koszulę, ah:)

      "Uchiha, idioto. Przecież ci nie powiem, że to przez ciebie." <3
      Hym.. co Saskue kombinuje? "... gdy nagle poczułam jego palec na swoich ustach. Delikatnie zakreślił ich linię, wprawiając mnie w osłupienie".

      Akatsuki w komplecie! :)
      Biedny Deidara;d ten to ma w życiu pod górkę;d

      Zastanawia mnie, co konkretnie chce uzyskać Madara? Bo co sprzedawać udziały? Bo chce wnuczka?;d I po to, ta cała balanga? A ta "batalia" następnego dnia? Faceci!
      Oks, doczytałam fragment dalszy. Jak uda im się ugrać? Kurna mać, musi udać im się coś ugrać!
      Teraz na jaw wychodzi cała prawda o Sasuke.. nawet nie będę przytaczać fragmentów, bo przemyślenia Sakury, takie dorosłe i poważne, zasługują na szóstkę z plusem!
      Wiesz dlaczego, można gadać tyle o zepsutym aucie? (scena Leny i Kisame ) - bo kobieta dużo gada;d a mężyczyna martwi się o auto, ot co;d
      Hidan, jest niepokojącą postacią;d - "Jestem na tym bankiecie, zaczął się jakąś półtorej godziny temu. Nie kochanie nikogo nie bzyknąłem, przysięgam!"
      Ah.. nie ma się co za dużo wypowiadać o naszym narodzie. Absurd goni absurd.

      Kakaś! Ukochany brat;d - Anko jest moją przyszłą bratową? Płakać czy sie śmiać?;d
      Sasori, co? Mmmm <3 i kochany chciał pomóc;d - czyżby łaskawa wola Wielkiej Autorki, zaczynała działać?;d

      Madara + fejs, bardzo zła kombinacja;d Madara jest cały "nie tak" jak należy. ( "Maszyna do tworzenia plemników" ? ;d )
      Kakazu i jego odsetki;d
      Nie ma to jak troszczący się Uchiha I zazdrosny Uchiha - Maciej i jego żarciki, powalają na kolana;d

      Ah, taki taniec.. z przyjemnością się to czytało i scenę po tańcu też;) (Oh, Sasuke! Co Cię skusiło? To była sama Sakura.) Aż do momentu z kotem;d Pijacka gadanina dziewczyny jest cudowna. Biedny Sasuke - "Haruno, tak się nie robi."
      "Co ja mam z tobą teraz zrobić?" - wielbić i kochać?;d
      Taki piękny fragment, gdzie Sasuke twierdzi, że lubi jak ona się do niego przytula, a potem " ..nie miałem pojęcia, gdzie te schody się skończą. Dowiedziałem się, kiedy grzmotnąłem Sakurą o drzwi." I jak tu żyć?:d
      I już kończę ;)
      p.s. Trzymam kciuki! Czekam na złoto!
      (w każdym bądź układzie, pamiętaj, że zawsze będę z Ciebie dumna, złoto, czy nie złoto;) )
      p.s.2 - Jak się skończą blogi? Chlip? Czy to jest możliwe? :<
      p.s.3 - świetna wersja "Toxic" :)
      p.s.4 - Mój wujek nie mówi "oszą", tylko " oszołom" ;d

      Usuń
    2. O Boże... kolejny komentarz mojego życia <3
      Tępe dzidy się nie znają i ci życie utrudniają. Fajfusy jedne. Weź to rzuć w cholerę ._.
      Ten tetkst o geju też wyjątkowo mi się podoba xd tak, faceci się nie zmieniają, nawet nie zawsze dorastają ._.
      Of kors, że nie bez przyczyny , ale przecież ci jej teraz nie podam xD
      Uprzedzę, że nie jest nikim z personelu. To mogę ci powiedzieć :D
      Pominę elementy komentarza, które mogą mnie zdrzdzić, a to niestety większość, wybacz xd Z chęcią bym ci odpowiedziała, ale byłby to ogromny spoiler xd
      Madara jest niestabilny psychicznie. On sam nie wie, czego chce xD
      Dziękuję, p. nauczyciel. Zawsze chciałam dostać szóstkę z plusem XDD
      Nasz naród... Chociaż jest się z czego pośmiać xD
      Niestety tylk srebro :3
      No postaram się, żeby się nie skończyły xD
      Dbam o muzykę ;3
      Oszołom XDD Aż muszę Rinie powiedzieć, bo to był jej tekst xD
      Dziękuję bardzo za komentarz ! <3

      Usuń
  6. Cześć. Tutaj gołomp z Ocenialni Narutowskiej.
    Chciałabym się zapytać, czy Twojego bloga może ocenić Ikula (nowa oceniająca, jeszcze stażystka). Ocenę dostaniesz wtedy w przeciągu tego miesiąca (o wiele szybciej). Przepraszam za wszystkie komplikacje oraz "spam".
    Pozdrawiam. c:

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha! Bądź dumna - patrz, jak szybko przeczytałam rozdział i nawet komentuję B| Tylko się nie rozmarz, i tak będzie krótko, zmieszczę się w trzech punktach...

    1. Przez ciebie naprawdę nabrałam ochoty na przeczytanie Bridget Jones, co jest straszne, bo i tak czytam już pięć książek, bo mam takie odchyły, że jedna to mnie nudzi szybko i muszę od niej odpocząć przy innej i tak w kółko. Ale do rzeczy: te jej reguły były bardzo trafne i idealnie pasujące do sytuacji w jakiej znajdowała się Sakura. Brawo za to :D
    2. Scena z kuchni wygrywa :3 Lubię te całusy, buziaki, buziole, kisiorki i wgl, generalnie wszystko, co jest związane z bliskością (tak bardzo brak faceta ._.) bohaterów. I nie spodziewałam się, że ten tekst z kotem co mi przesyłałaś wciśniesz właśnie w taką sytuację xd dobre, dobrze, Uchiha się zdziwił, że wolała kota od niego - taaaak! :D
    3. Ryan.... zboczeńcem? O.o On myślał, ze to Sakura, prawda? Szlag, na pewno tak było... a już myślałam, że może tak na Sasusia miał chrapkę ;C Ale to mi podsuwa na myśl już tylko jedno: że facet znęcał się seksualnie nad Sakurą, dlatego ma teraz taki uraz do facetów. Niby czaruś, ale brutal, na pewno! No, no, tylko jak teraz rozwinie się ta akcja?

    A, no i na koniec chciałam dodać, że się rozwijasz Szczylu! Widać to, wplatasz więcej opisów i myśli, niż kiedyś, a to się chwali :)

    Buziaaakii ♥ Walcz i wygraj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dumna i to ogromnie, Chustii! <3
      Nabieraj, bo warto :D
      Tak bardzo brak faceta objawia się w Karuzeli xD Ale spokojnie kochana, znamy swoje problemy i wiemy jak sobie z nimi radzić :D
      Nie powiem ci co myślał, to dopiero w X xd
      Kmiń, kmiń, jesteś na dobrej drodze :D
      No a jak B| Walczymy do końca :D
      Bajos :D

      Usuń
  8. O ja pierdziu o.O Zaskoczyłaś i to bardzo. Strasznie pozytywnie! Tak w ogóle to witaj ;D

    Pozwól, że zacznę od końca. Ryan w łóżku Sasa- wymiata xD Najpierw myślałam, że to Saku się rozmyśliła z kąpieli, ale zaraz potem na myśl mi przyszedł właśnie on. Po drodze były jeszcze wątpliwości czy Sasu pomylił sypialnie, czy ten obcy to naprawdę obcy albo że może obcy to ta babcia, co zostawiła otwarty balkon? Ale te wątpliwości były chyba największym plusem ;D O właśnie! I dobrze, że wcześniej przypomniałaś osobę Ryan'a! Bo tak, to ta scena nie byłaby taka ciekawa ;]

    Kurde! Ale dziewczyna mu wygarnęła! Niesamowicie to wymyśliłaś. Kolejna scena godna podziwu ;D Zrobiłaś to w tak zaskakujący sposób, że trzy razy czytałam ten jej monolog ^^ [BTW. to Twoje teksty wymiatają. Niektóre mam nawet pozapisywane! Ten dojdzie do kolekcji ^^]

    Polski akcent. Nie powiem, bo trochę się zniesmaczyłam. Jednak gustownie wplotłaś to w akcję i się rozeszło bez echa. Czyli jednym słowem udało Ci się mnie nie zmuszać do przerwania czytania. To się chwali ;D

    Przyjęcie. Głównie to były przemyślenia Saku i luźne pogaduszki z Aka, ale nie miałam jakiś specjalnych wyobrażeń co do tego, więc nie zawiodłaś moich oczekiwań [których nie było xD] Momentami irytował mnie brak Saska, jednak było to do zniesienia i okazało się, że celowo to zrobiłaś. Oczywiście plus ;]

    No i jej przygotowania. Jesteś okrutna. Zostawiłaś jej tak mało czasu ;_; Ale przy okazji zareklamowałaś ciekawą pisarkę [no dobra- tu chciałam błysnąć intelektem..... nawet nie pamiętam jej nazwiska...]

    Czyli ogólnie rzecz ujmując, to rozdział wyszedł fenomenalny i ciekawy. Akcję ucięłaś myślę, że w odpowiednim momencie, pomimo, że nie będę mogła przez to dziś zasnąć xD

    Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej zostawiłam Ci komentarz.... jeśli nie to wybacz, postaram się zacząć komentować notki, a jeśli kiedyś tam Ci zostawiłam jakiegoś to dobrze ;D

    I pytanie mam: Czy podmiana Miku na Sakurę wyjdzie na jaw? Jeśli tak, to liczę na ostrą kcję ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo :D
      Wszyscy są najbardziej podjarani Ryanem, a ja tak się starałam z tą sceną w kuchni XD God damn it.
      A jednak, zwróciłaś na nią uwagę xd
      Dobrze, zapisuj. Znajdą się wszystkie w Wielkiej Księdze Imaizmu :D
      Bridget wymiata, pamiętaj B|
      Ach, pytania. Wy wszyscy macie tylko pytania, ja nie wiem XD
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  9. O KURNA :o
    A to niezły surprise na uro :o SZOK SZOK SZOK SZOK!!!
    No, a więc Sakurze się nie wydawało ^^
    Ryan *o* Teraz tylko czekać co to może się stać dalej!
    Różowa! Nie pij więcej ;P
    Ale tak na poważnie o ten rozdział zakończyłaś idealnie!
    Nie ma nic bardziej podnoszącego ciśnienie w opowiadaniu jak taka końcówka ;) Nwm jak innym czytelniczkom/czytelnikom, ale wzbudziłaś we mnie taką chęć dowiedzenia się co będzie dalej, że... ah. Znowu bd niecierpliwie czekała na następny rozdział! I co gorsza będę musiała czekać jeszcze dłużej :(
    No, ale cóż. Jest na co! Warto poczekać dla takiego opowiadania ^^
    To będzie jedno z kilku, które przeczytam OD POCZĄTKU DO KOŃCA!
    Muszę Ci szczerze przyznać, że naprawdę masz talent!
    Co do opowiadania:
    Jest SasuSaku + inni, jest Akatsuki (;D) i jest... IDEALNIE <3 [haha jak gimbusiarsko XD] Świetnie dobrałaś postacie i ciekawie nimi operujesz. Każdy ma własną rolę i stanowisko. Podoba mi się to!
    Życzę bardzo dużo weny, coraz ciekawszych rozdziałów (szczególnie, że coraz bliżej końca) i... no kurczę. WENA tutaj jest teraz najbardziej potrzebna!
    Czekam niecierpliwie na kolejną notkę! ^^
    Dotaka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestę! :D
      Jak to jest suprise, to niedługo uwierzę, że naprawdę potrafię was zaskoczyć xd
      Ach, te chęci B| Notka już pierwszego maja, więc luzik w portkach :D
      Rzeczywiście, trochę postaci sobie natworzyłam, ale... kto mi zabroni? xd
      Wena jest, nawet dużo! Tylko czas... xd
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  10. Tsaaa.. Wstawiłabym komentarz wcześniej, ale się usunął i szlag mnie jasny trafił =.=

    Rozdział świetny!
    Sakurcia najlepsza. Mniej niż pół godziny na wyszykowanie się na bankiet (który notabene jest sztraszliwie ważny) to zdecydowanie za mało. Już dawno bym tam spanikowała xD.

    Scena w niby-kuchni najlepsza ^^
    A to podsumowanie Sasuke: "Najpierw się ze mną całuje, potem mówi, że woli ode mnie łysego kota, po czym stwierdza, że pójdzie ze mną do łóżka, aby na końcu nazwać mnie dziwkarzem. Haruno, tak się nie robi."
    To już mnie rozwaliło doszczętnie xD Monolog Sakurci też ;p

    Cóż jeszcze mogę powiedzieć? Chyba nic. Skomętuję następny rozdział i weny życzę ;)

    Wikuś Chan


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogger zaczyna się upodabniać do onetu, co bardzo mi się nie podoba ._.
      Ona też spanikowała, tylko dała sobie z tym radę xD
      Monolog Sakury... - pijana Shee po 3 w nocy B|
      Pozdrawiam i dziękuję :D

      Usuń
  11. O nie! O nie! Takie spóźnienie! I przez to nie trzymałam kciuków. Och, ja niedobra. :(
    Rozdział świetny. Wstawki z Bridget genialne. Piosenkę z podkładu znam na pamięć, bo recytowałam na konkursie. Zajęłam drugie miejsce. ( bo jury było oszukane, wiem co mówię). Piosenka na telefonie nie chciała mi się odtworzyć. Przeklęte ustrojstwo.
    Yyy, chciałam napisać coś jeszcze...
    Zapomniałam.
    Ispirujesz mnie Imai. Nie powiem do czego, ale inspirujesz.
    Weny życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To na pewno przez ciebie zajęłam drugie, a nie pierwsze. Na bank T_T
      Piosenka rzeczywiście jest piękna :)
      Inspiruję powiadasz i nie wiesz do czego?
      Pamiętaj, że nie przyjmuję dedykacji pod pornolami nawet, jeśli byłam inspiracją! Z tym to tylko do Sasame!
      Pozdrawiam :D

      Usuń
    2. Spokojnie, spokojnie. Aż tak pokręcona nie jestem. Chodziło raczej o motywację do pisania. Tak jak jestem czasem w jakimś miejscu i wena wyskakuje jak Filip z konopii. No to zawsze jak czytam twoje wywody, najdzie mnie jakiś pomysł na opowiadanie. To chyba o to chodzi.

      Usuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. No i jestem!

    Z racji, że miałam do nadrobienia 87323183812739218318237892173892173892178937218378273827837218372873827382732873827372372 rozdziałów, ten komentarz może być bardzo chaotyczny (ale nadal zajebisty, remember ^^)

    No i od czego by tu zacząć?Nie zdziwiło mnie w sumie to, że Sakura pojechała zamiast Miku. Przeczuwałam to od początku. :3 Swoją drogą, skubana Miku ma zajebiste życie... xD No i mówisz, że jest w związku z Kankuro.. A bardzo dobrze, że jest! Chyba nigdy w życiu nie spotkałam bloga, w którym Kankuro byłby z kimś w związku.

    Podróż była zajebista. Sasuke i zabawa z małym chłopcem. <3 Na początku myślałam, że zacznie na niego krzyczeć albo opieprzy jego ojca za to, że się nim nie opiekuje, a tu proszę, niespodzianka! :3 Bawił się z nim, rysował. No idealny kandydat na męża. Halo, znajdź mi takiego gdzieś! I kolejny dowód na to, że Uchiha też może być miły i wrażliwy, a nie tylko pruć japę i wszystkich zabijać. xD

    Co tam jeszcze utkwiło mi w głowie? Ten moment, gdzie nasze kochane SasuSaku spotkało motocyklistów. <3333333 Jak się spotkamy to ci pogratuluję. To było naprawdę zajebiste. I Jack *,* Nie ma to jak mieć w kij kasy i od tak kupić sobie motor. Nadal utwierdzam się w przekonaniu, iż muszę znaleźć sobie bogatego męża. Najlepiej takiego, który będzie walczył. If you know what I mean. xD Ten z Wieliczki był nie najgorszy. :D

    W sumie fajnie by było, gdyby Sakura miała jakiś przelotny romansik z tym Jack'iem. ^^ Ale tylko taki przelotny...

    No i co się działo dalej. :O

    W Anglii są ulice typu "Naruto"? :> No fajnie to wymyśliłaś. Szkoda, że nie "Narutowicza", jak w naszym zajebistym Piotrkowie Trybunalskim. xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD <3

    Sasuke Uchiha dał forsę na muzeum. :O Nie wiem, czy to Sakura tak na niego działa, czy on rzeczywiście jest dobrym człowiekiem. I przecież tam prawie się pocałowali przy fortepianie... Jak romantycznie. Mam wielką nadzieję, że on nie robi pewnych rzeczy z przymusu, pomimo tego, iż musi wypełniać polecenia Madary. Chyba jej nie wykorzysta, nie? Chociaż Sakura, jeśli dowie się prawdy (o ile w ogóle się dowie) to pewnie mu nie wybaczy. Ech, oby do tego nie doszło.

    Bridget Jones. :> Jestem dopiero na drugiej części, ale zakochałam się w tej książce. I te problemy sercowe Bridget <3 Uwielbiam je. Można się przy nich nieźle pośmiać. Wcale się nie dziwię, że Sakurze tak miło i przyjemnie czytało się tą książkę. Jest naprawdę warta polecenia! ;) Idealna dla samotnych, zakompleksionych dziewczyn. xD

    A co się działo dalej... Sakura, Sasuke i czerwony dywan. Flesz aparatów, reporterzy. Ale burżuazja... Że też Sakurze jeszcze woda sodowa do głowy nie uderzyła. Pewnie niedługo tak się stanie, chociaż w sumie kto ją tam wie.. xD Wyobraziłam sobie eleganckiego, wypachnionego Sasuke.. Rozmarzyłam się. Czemu nie ma takich u nas, co!? ;_______; Szukam tyle lat, szukam, szukam i szukam.... I NIE MOGĘ ZNALEŹĆ. :CCCCC Przykre, że obrazkowy chłopak musi mi wystarczyć. xd

    No i pojawił się Dei, Hidan, Saso. Paczka jakich mało <3 Mieć takich popierdolonych przyjaciół to trzeba mieć pecha/szczęście. xD Zakreśl właściwe. Jestem zazdrosna, bo Hidan jest z Anayanną. ;______;

    Rozwalił mnie sms od Madary, że chce ustawić sobie wydarzenie z życia. xD Hahahahhahahahahahhahaha, rozjebałaś mnie tym totalnie. Serio, leżę i nie wstaję. Taki stary dziad i ma fejsa? xdddd Chciałabym zobaczyć minę Sasuke w tamtym momencie. Pieprzony Madara, nie znoszę go. Nie wiem czemu niektórzy go lubią. Naprawdę nie wiem.... ;_____;

    A ta końcówka... Aż wyplułam starą żelkę z wrażenia (tak naprawdę była po prostu nie dobra). Sakura jest popierdolona. xD Jak można tak zachowywać się w TAKIM MOMENCIE, W TAKIM MOMENCIE. Halo, coś nie tak? Alkohol, alkoholem, no ale..... On chciał z nią.. No kurwa! -.- Jestem na nią zła i to bardzo. Głupia, głupia, głupia! Taką szansę zmarnować... xD Tyy, a może Dei albo Hidan coś jej dosypali do drinka? xD

    Wgl zapomniałam o tych kawałach. Fajne, fajne, szkoda, że słyszałam je już od ciebie 1783929 razy xDDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale lipa, włączył mi się limit słów. ;OOOOOOOOO ;_;


      No, ale wracając do Sasuke i Sakury. Może chociaż w tym aucie mogłoby pomiędzy nimi do czegoś dojść. A śmiałabym się gdyby zrobili to i owo i Haruno zaszłaby przypadkowo w ciążę. xDDD Nie dość, że Madara by się ucieszył +ustawił sobie wydarzenie z życia na fejsie, to jeszcze Sasek nie miałby problemów i Itaś nie musiałby w tym Tokio tak ciężko pracować. No, ale na razie między nimi nie ma jakiejś wielkiej TRÓ LOWE, więc lepiej, żeby Sakura nie zachodziła w ciążę, oj nie.

      Przypomniał mi się właśnie moment, w którym pojawiła się Rina. Haha, co ty z niej zrobiłaś wredoto? Jakąś bezdomną, porzuconą śmieciarę.. ;_; xD Jestem bardzo ciekawa czy w końcu odnajdzie Shee, ale myślę, że pewnie tak. xddd Boże, wyobraziłam ją sobie w takich podartych, śmierdzących ciuchach... God, where are you?

      No i co ci jeszcze chciałam powiedzieć. Fabuła mi się podoba, pomysł fajny. A no i zapomniałabym, znowu... Ryan. Najważniejsza kwestia. O co z nim chodzi i co robił Sakurze, że nie chce do niego wrócić? Tylko bił czy coś jeszcze.... ;__: (przed oczami mam SOH :_____:) Mam nadzieję, że bez tego czegoś jeszcze. No i co on do cholery robił w tym pokoju? XDDDDDDD I dlaczego chciał zgwałcić mojego MENSZA. Menszu, nie daj siem. Ciekawe, jak Haruno i Ryan zareagują na swój widok. Może dojdzie do szarpaniny. Zobaczymy. ^^

      W poprzednich rozdziałach w kilku miejscach nie było przecinków, ale oczywiście sobie tego nie zapisałam, bo po co. xD ;___: W tym znalazłam tylko jeden błąd:

      "azjatami" - No halo, to, że pochodzą z Azji to są gorsi i piszesz z małej? ;_______; xD Nie zgadzam się, protestuję. xddd

      Ciesz się tak zajebiście długim i świetnym komentarzem, bo już drugiego takiego nie dostaniesz. ;PPP Możesz teraz mnie kochać, wielbić i wgl. Pozwalam. :D

      Weeeeeny!
      I do sprzątania...

      Usuń
    2. niedobra* GOD, WHERE WERE YOU?

      Usuń
    3. Limit słów XD Tego jeszcze nie było! ^^

      Usuń
    4. Było xD Patrz na Nami XD
      Zołczan, zaraz ci odpiszę, poczekaj xD

      Usuń
    5. Jezusie Nazarejski, Zołczan xD Rozwalłaś mnie po całości xdd
      Tak. Ta ich zamiana była w sumie spodziewana, ale od czegoś musiałam zacząć, nie? xd A widzisz, Oryginalna Imai B|
      Sasek ma dystans do dzieci... tych co go nie irytują oczywiście xD Halo? Chcesz jakiegoś? U nas na sekcji są tacy młodzi. Jak wyrosną będą fajni, wychowaj sobie jednego <3
      Jack :3 Wszyscy go tak kochają, więc zrobiłam tak, aby jeszcze pojawił się w opowiadaniu xd Ten z Wieliczki, gosh <3
      Nie skomentuję romansu z Jackiem... xd
      Narutowicza? Ej, może gdzieś to wplotę XD
      Przymusy, przymusy... Ciężkie życie!
      Czy ty sugerujesz, że jestem samotna i zakompleksiona? Bosze, Zołczan. Szanujmy się.
      Nie, nie. Oni gdzies są, tylko dobrze nas unikają. Mój obrazkowy przestaje mi wystarczać T_T
      Ana chyba nawet o tym nie wie, czyli luźno. Twoja zazdrość może przystopować xD
      A ty też chciałabyś ustawić sobie takie wydarzenie, tylko głupio ci powiedzieć! I wydało się!
      Taaa, niedobra. Znalazłaś jakieś za łóżkiem i tyle.
      Tak, on z nią chciał, ale ona z nim nie XD Kobieta B| choć nikt jej nic nie dosypał. Wiesz... miłość XD
      Ej, masz coś do moich kawałów? Ty tak, ale reszta nie XD Nie widzi mnie kilka razy w tygoniu i może ich to śmieszy. Nie pomyślałaś o tym?!
      Bo to jest bezdomna, porzucona śmieciara. Stwierdziam fakty ._. Ej, czemu SOH T_T bo co, bo cham i były Sakury i od razu SOH? Dzięki, dzięki za oskarżenia o plagiat! T^T
      A dlaczego ty chciałabyś go zgwałcić? No odpowiedz sobie sama na to pytanie. Czemu się jemu dziwisz?
      I jesteś frajerem, że tych przecinków nie wypisałaś ._. Dobra, dobra. AZJATAMI! Niech ci będzie!
      Cieszę się, cholernie <3333
      Kocham, ale wielbić? Kochanie.... :D

      Bajos! <3

      Usuń
    6. Właśnie, mają szczęście, że cię nie widzą.... xD
      Nie, żebym miała coś do twojego towarzystwa.... ;>
      Nie oskarżam, skojarzyło mi się i tyle. ;p
      Młodzi od nas? Haha, żartujesz sobie? xDDDD Wszyscy są tacy niekulturalni, dziwni i wgl... Ja jestem dla nich miła, a oni dla mnie to już nie. Nie podoba mi się to. ;_:

      Usuń
  14. Witam, z tej strony Lena z Ostrza Krytyki.

    W związku z tym, iż Greyia nie dała oznak żywego ducha, nie przeszła stażu. Dlatego twój blog zostaje przeniesiony do wolnej kolejki. Prosiłabym, aby napisać pod kolejką, przez jaką oceniającą chciałabyś zostać oceniona.
    Za problemy przepraszamy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Życie! Życie! Życie! :D No nie spodziewałam się, że Sakura się aż tak spije! :D Lecę czytać dalej, bo ciekawość mnie aż pali :D :* *_*

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie komentowałam, nie wiesz kim jestem, nieważne, ale muszę to napisać -
    O
    JASNA
    CHOLERA
    !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń