27 marca 2014

VIII

Ludzi nie kocha się za to, że są doskonali, 
tylko pomimo to że tacy nie są.
~Jodi Picoult

Sasuke
- Cudeńko moje! - Na oko dziewiętnastoletnia dziewczyna z impetem wparowała do sali koncertowej ze świecznikiem w ręce. Zmierzała w naszą stronę, kiedy ja z całych sił starałem się opanować. Gdy się wyprostowałem, nie byłem w stanie na nią spojrzeć, niepewny swojego zachowania. To coś, coś nowego.
- Minnie, zaczekaj! - William kuśtykał za dziewczyną, starając się ją dogonić.
- Nic mu nie zrobiliście? - Dziewczyna dopadła do fortepianu, jak lwica do małych, pozostawionych w niebezpieczeństwie.
- Nie - mruknąłem, czując jak wraca do mnie opanowanie. Sakura siedziała na stołku, maltretując swoim spojrzeniem panele. Jak ja będę z nią teraz rozmawiał?
- Minnie, zachowuj się. To darczyńcy! - Nastolatka zatrzymała się, patrząc na nas podejrzliwie.
- Chcecie nas zrujnować?
- Minnie!
- Nie - odparłem, przeczesując dłonią włosy. Mój puls powoli się stabilizował razem z temperaturą ciała. Zamknąłem na chwilę oczy, wzdychając. Ogarnij się,  Uchiha.
- Naprawdę dacie nam tyle hajsu? - Oparła się “ponętnie” o klapę, a ja popatrzyłem na nią zdegustowany.
- Jak widać. - Sakura zaczęła bawić się dłońmi, w ogóle nie zwracając uwagi na to, co działo się dookoła niej. Co ja najlepszego zrobiłem?
- W takim razie trzeba to oblać! - Wyrzuciła jedną rękę do góry, a William mlasnął zniesmaczony.
- Zamiast się wydurniać, zaprowadź naszych gości do sypialni gościnnej. - Popatrzył się na nas. - Państwo nie stąd, prawda? Myślę, że nocleg tutaj tylko was utwierdzi w pięknie tego miejsca. - Skłonił się na tyle ile pozwalały mu plecy i laska. Był przemiłym człowiekiem.
- Nie trzeba, damy sobie radę. - Sakura wstała, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem. Ostentacyjnie stanęła do mnie tyłem, opierając ręce na biodrach.
- Ależ naprawdę, to żaden problem! - Uśmiechnął się zadowolony. - Do grobu mi coraz bliżej, a wy na sam koniec zrobiliście mi tak piękną niespodziankę. Muszę to jakoś godnie uhonorować. - Uśmiechnął się, a mi nawet nie chciało się myśleć, że mógłby umrzeć. Tacy ludzie na to nie zasługują.
- Chodźcie za mną. - Minnie machnęła ręką, a Sakura ruszyła za nią, oglądając się ostatni raz na fortepian. Poszedłem za nimi, a dziewczyna zaczęła nawijać. - Musicie mi wybaczyć to nagłe najście, lecz ten instrument jest bardzo cenny i nie wybaczyłabym sobie, jakby coś mu się stało.
- Rzeczywiście, jego dźwięki mają piękną barwę - potwierdziła Sakura, jakimś dziwnie smutnym głosem. Potrząsnąłem głową. Nie teraz, nie teraz.
- To wiekowy, lecz odrestaurowany fortepian, warty tysiące! - Wyszliśmy z sali koncertowej jakimś innym wejściem i znaleźliśmy się w wąskim korytarzu urządzonym w tym samym stylu co reszta budynku.
- Jest godny swojej ceny.
Minnie zaczęła opowiadać nam trochę o muzeum i jego “skarbach”. Z całych sił starałem się jej słuchać, lecz średnio mi to wychodziło. Nie mogłem się skupić, a raz o mało co nie wszedłem w ścianę, co udało mi się na szczęście ukryć przed dziewczynami. Wiliam został w sali koncertowej, mamrocząc coś pod nosem, że jeszcze trochę pogra.
Dziewczyna otworzyła przed nami drzwi, a naszym oczom ukazała się sypialnia zrobiona w starym stylu. Wszystko wykonane było z ciemnego drewna, a w środku pokoju stało ogromne łóżko z baldachimem i bordową pościelą. Minnie podeszła do okna, przysłaniając je ciężkimi zasłonami. Postawiła świecznik na komodzie i spojrzała na nas konspiracyjnie.
- Trafiliście idealnie w moment. Wczoraj wyszła stąd ekipa sprzątająca, którą jeszcze mieliśmy za co opłacić… - Przeklęła pod nosem. - Więc wszystko jest czyste. Za tymi drzwiami jest łazienka, która jest i dla was i dla dziadka. Miesza on za ścianą. - Poprawiła swój niebieski t-shirt i wyjęła z kieszeni spodni dodatkowe świeczki i zapałki. - Bardzo uważajcie z ogniem, bo te meble to również element muzeum. To sypialnia, jaką miał Vivaldi, także kopnął was niemały zaszczyt. - Ruszyła w stronę wyjścia, zatrzymując się jeszcze w przejściu. - Zaraz przyniosę wam ręczniki i coś do jedzenia, lodówka nie powinna być pusta… A! - Uniosła palec do góry. - I bądźcie cicho w nocy. Dziadek ma bardzo lekki sen. - Pokazała nam język i zniknęła za drzwiami.
- Idę po torby - mruknąłem, natychmiast wychodząc z pokoju. Czułem, że nie mogłem z nią teraz normalnie pogadać.
Przeszedłem cały korytarz. Minąłem salę koncertową i po własnych śladach dotarłem do wyjścia z budynku. Szybko podskoczyłem do samochodu i wyciągnąłem wszystkie reklamówki. Coś mnie podkusiło, aby zajrzeć na wycieraczkę od strony kierowcy. Gdy otworzyłem drzwi, zobaczyłem tam zgięte zdjęcie Sakury i Ryana. Szybko schowałem je do tylnej kieszeni spodni, po chwili znów znajdując się w muzeum.
Gdy wszedłem do sypialni, Sakury nie było w środku. Zauważyłem jednak światło świecy tlące się w łazience, więc spokojnie odłożyłem torby koło łóżka. Podszedłem do okna, rozpinając koszulę. Chciałem odpocząć. Zdjąłem ją i rzuciłem ją na krzesełko. Z torby wyjąłem dresy i koszulkę, a ze stołu czarny ręcznik. Oparłem się o ścianę obok łazienki, rozluźniając szyję, pozwalając głowie spokojnie  się o nią wspierać. Tyle się działo…
- Aaa! - krzyknęła Sakura, otwierając drzwi. Złapała się za serce, a chwilę później odetchnęła. - To tylko ty… - mruknęła, wymijając mnie. Była w samym ręczniku, który ledwo zakrywał jej pośladki, przez co jak najszybciej wszedłem do środka. Wyszło mi to na dobre.
Łazienka była w miarę nowoczesna, lecz z racji, że mój humor nie podskoczył na jakiś radośniejszy poziom, to ignorując wszystko wokoło szybko się wymyłem. Patrząc w lustro doszedłem wniosku, że muszę wybrać się do fryzjera. Ech, tyle problemów.
Sprzątnąwszy wszystko po sobie wróciłem do sypialni. Świeczki na komodzie dopalały się, a ja nigdzie nie widziałem Sakury. Zaniepokojony zacząłem się rozglądać, ale uspokoiłem się, zauważając coś wystającego spod kołdry. Dziewczyna cała zakopała się w pościel. Uśmiechnąłem się lekko, nie mając zamiaru dzisiaj znów spać na podłodze. Raz starczy.
Położyłem telefon na szafce nocnej, kładąc się na łóżku z drugiej strony. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że Sakura już spała? Nie wiem, co z nią było nie tak. Całe życie prześpi.
Przykryłem się satynową kołdrą, która pachniała chyba wanilią. Na szczęście nie dusiła swym “aromatem”, więc spokojnie zamknąłem oczy, kładąc się na prawym boku.
Drrr, drrr.
Lekko senny zmarszczyłem brwi. Na oślep wymacałem telefon, cudem łapiąc go w locie gdy upadał. Zirytowany podstawiłem ekran przed oczy, które natychmiast powiększyły się ze zdziwienia.
20:02
“Hej, tu Jack. Dzisiaj było bardzo miło, może chciałabyś jutro gdzieś wyskoczyć?”
Od razu kliknąłem “odpowiedz”, odpisując:
“Cześć, nie dam rady. Nie wiem, czy w ogóle uda nam się spotkać. Mamy z Sasuke sporo planów.”
Hmpf.
Odłożyłem go z powrotem, zastanawiając się, czemu ten ciołek odpisał na mój numer i jakim cudem się spotkali. Ach, dobra. Sakura mogła nie przełączyć karty sim i dzwonić z mojego numeru, ale… po co to zrobiła? Przecież nie musiała się z nim spotykać.
Oj, Haruno. Grabisz sobie.

Ranek
- Sasuke?! - Gwałtownie otworzyłem oczy, cały się spinając.
- Co? - warknąłem z powrotem opadając na pościel, widząc, że nic się nie stało.
- Co ty tu robisz? - syknęła, zabierając mi całą kołdrę, aby podciągnąć ją pod szyję.
- Staram się spać - prychnąłem. - Oddawaj kołdrę. - Szarpnąłem za jej koniec, wyrywając z dłoni dziewczyny.
- Ale czemu tu? - Miała rozwarte szeroko oczy, w których czaiła się podejrzliwość. Ech.
- Już raz spałem na podłodze. Starczy mi jak na razie.  - Rozglądała się niepewnie na boki. Miała potargane włosy i cienie pod oczami, które ją lekko postarzały. Nie mogąc znaleźć jakiejś riposty na moje słowa zmarszczyła jedynie gniewnie brwi, szukając chyba jednak jakiś argumentów, aby tylko się wybronić. - Nie śmierdzę, myłem się - mruknąłem, ponownie zamykając oczy, przykrywszy się kołdrą.
- Nie powiedziałam, że śmierdzisz…
- A właśnie tak wyglądasz, dasz wiarę? - Poprawiłem sobie poduszkę, a Sakura usiadła. Uchyliłem jedną powiekę i natychmiast zrobiłem to samo z drugą, gdy spostrzegłem, że była w samym staniku.
- Oddawaj. - Wykorzystując chwilę mojej nieuwagi, zabrała mi pościel. - Kupiłam same koszule. Zapomniałam o piżamie. - Tłumaczyła się, spuszczając wzrok.
- Nie potrzebujesz jej - odparłem, zakładając ręce na piersi, przytrzymując w ten sposób kołdrę, którą znów udało mi się jej ukraść. Ta na to z gniewną miną nachyliła się w moją stronę, chcąc mi chyba coś dobitnie wytłumaczyć, lecz w tym momencie doszedł nas głos.
- To wy już o świcie?
- Jezusie Nazarejski! - krzyknęła, z nieludzką siłą wyrywając mi pościel, przez co spadła z łóżka, umiejscawiając się w ten sposób na ciemnych panelach.
- Tak mówisz do niego w łóżku? Och, dawno nie byłem w Japonii.
- Że tak grzecznie powiem, Hidan, wypierdalaj - warknąłem, patrząc na poczynania Sakury, która próbowała usiąść, zachowując chociaż resztki gracji, ale tak, aby nasz nowy gość niczego nie zobaczył.
- Czemu od razu tak niemiło? - Mężczyzna oparł się nonszalancko o ścianę, a ja przetarłem twarz dłonią.
- Nic nowego w stosunku do ciebie.
- Hola, hola, lejdi! Na łóżku jest wygodniej. Panele są czasem dokuczliwe, wiem po sobie. - W sypialni pojawił się Deidara, stając obok Hidana.
- Jak na kobietę, to masz strasznie niski głos - rzuciła Sakura, wstając owinięta kołdrą.
- Ej!
- Ouuu, ostra! - Hidan klasnął w dłonie. - Lubię takie!
- Łapy precz - warknąłem, wypychając ich z pokoju.
- Ale Sasuke, możemy się nią podzielić! Jest drobna, ale przecież nie takie rzeczy się robiło!
- Wypierdalaj - powiedziałem przez zaciśnięte zęby, opierając się o futrynę, gdy tylko udało mi się ich wyemigrować na korytarz.
- Dobra, dobra. - Strzepnął ze swojego garnituru niewidzialny kurz, patrząc ukradkiem na Deidarę, który cały czerwony zaczął oddalać się w stronę wyjścia.
- Jak nas tu znaleźliście? - spytałem, jednocześnie kontrolując poczynania Sakury.
- Gps w waszym aucie jest połączony z kwaterą - zaintonował śpiewnie, poprawiając włosy. - Hageta dostał już po łbie. Musisz mu wybaczyć. Nadal jest nowy.
- Masz mi coś konkretnego do przekazania? - Nie chciałem go widzieć. W ogóle się za nim nie stęskniłem, lecz jeśli już się tu pojawił, to musiał mieć co do tego jakiś powód. Bez tego by się nie obyło.
- Razem z Deidarą mieliśmy zrobić ci miłą niespodziankę, lecz niechcący chyba w czymś przeszkodziliśmy. - Uśmiechnął się dwuznacznie, co na szczęście zignorowałem. Wychwalajmy opanowanie! - Dziś jest bankiet. O dziewiętnastej w prywatnej willi Deidary, rozkazy od samego Wielmożnego Madary - zironizował, przewracając oczami. - Suknie balowe, garnitury te sprawy. To ma być początek tego całego zebrania. Tak poza tematem. - Nachylił się w moją stronę, chcąc, aby nikt prócz nas tego nie usłyszał. - Podobno ma to być jakąś konfrontacja, a sama impreza zapowiada się grubo. Przygotuj się na coś ostrego. - Puścił mi oczko, a ja zmarszczyłem brwi. W języku Hidana nie oznaczało to nic dobrego. - Dobra, mykam, bo Blondyneczka pewnie się niecierpliwi. Cały czas wisi na telefonie z jakąś stewardessą, która “zawróciła mu w głowie”. Albo jest na dobrym haju, albo na kacu, jeśli tak pierdoli. - Machnął ręką, odchodząc. - Ciągle tylko krzyczy: Kira, Kira! Muszę się dowiedzieć, skąd brał te prochy… - Hidan zniknął za rogiem, a ja obróciłem się w prawo, gdzie w drzwiach stał zaciekawiony William.
- Jak-oni-tu…?
- Niech pan się nimi nie martwi. Są nieszkodliwi - mruknąłem, wracając do sypialni. Co za upokorzenie…
- Możesz mi wyjaśnić, co to było? - Sakura stanęła przede mną w rozkroku i rękoma założonymi na piersiach, ubrana w ciemną koszulę i sportowe shorty.
- Nie musiałaś się ubierać - burknąłem, mijając ją, kierując się ku łóżku.
- Mówię coś do ciebie…
- Wiesz, co ma wspólnego ślepy ginekolog i pies? - Podniosłem kołdrę, kładąc się na materacu. - Oboje mają mokre nosy.
- Uuu, to było niesmaczne! - Skrzywiła się, lecz uśmiech błąkał się na jej ustach.
- Miało być - odparłem, mając nadzieję, że odwróciłem tym jej uwagę od spektakularnego wejścia Hidana i Deidary.
- Czyli nic mi nie powiesz, tak?
- Chwilowo mam ciekawsze zajęcia - mruknąłem, wtulając się w poduszkę.
- Świetnie, wybornie. - Wyrzuciła ręce do góry, a ja kiwnąłem głową. - Wychodzę! - krzyknęła, a gdy złapała już klamkę powiedziałem:
- Nie zapomnij butów, Saki.
- Awr! - Wściekła się, zaczynając przeklinać pod nosem. - A idź w cholerę, Uchiha! - Drzwi zatrzasnęły, a ja otworzyłem oczy, wpatrując się w sufit.
Bankiet, konkurencja, konfrontacja? To nie będzie zwykłe spotkanie.

Sakura
- Pieprzony imbecyl, egoista, dupek - warczałam, wymyślając mu coraz to nowsze epitety, które na chwile obecną zdawały się nie mieć końca, co mogło się skończyć co najmniej nowym rodzajem poezji. Była brazylijska telenowela Sakury Haruno, to zawsze może być i tomik wierszy. Kto bogatemu zabroni?
Widziałam jak auto znajomych Sasuke niknęło w oddali, zostawiając za sobą chmarę kurzu. W dzień to miejsce wydawało się jeszcze piękniejsze, a szczególnie fontanna stojąca na środku małego dziedzińca, przedstawiająca kontrabas opleciony przez węża, z którego tryskała do góry woda. Dla jednych mogła wydawać się kiczowata, lecz mnie urzekła całkowicie.
Włożywszy dłonie w kieszenie spodenek, zaczęłam przechadzać się po żwirowym podjeździe, kierując się na teren za budynkiem. Muzeum było oddalone od miejskiego gwaru, więc szłam względnie spokojna, podziwiając kwiaty, które ktoś na pewno pieczołowicie pielęgnował.
Gdy minęłam róg budynku, zaniemówiłam.
Przede mną rozpościerał się sad. Blisko drzwi balkonowych było wydzielone miejsce na stoliki i krzesła oraz chyba gril. Za nimi ciągnęły się rzędy drzew, które szybko mnie do siebie zwabiły. Podbiegłam do pierwszego, aby zerwać z niego dojrzałą gruszkę. Bez wahania ugryzłam ją, czując po chwili na języku jej słodki smak. Kami, jakie pyszne!
Z czasem zagłębiałam się jedynie głębiej i głębiej. Nazbierałam trochę gruszek, jabłek, czereśni, a nawet truskawek, które uchowały się pod płotem. Ze zdecydowanie lepszym humorem podążyłam ku krzesłom. Gdy tam dotarłam, położyłam wszystkie swoje zdobycze na stole, patrząc na nie z satysfakcją. Ach, tyle dobrych rzeczy!
Usiadłam przodem do słońca, podziwiając widok, a w między czasie konsumując znalezione skarby. Gdzieniegdzie latały motyle, ćwierkały ptaki, a nawet zobaczyłam spłoszonego zająca. To miejsce było do prawdy niesamowite.
- Jesteśmy armią, która nie walczy! Grupą odmieńców, co się nie skarży! - Zamarłam z truskawką w dłoni. Natychmiast zerwałam się, biegnąc w kierunku, z którego nadszedł mnie znany głos. - W świecie szaleństwa i sztucznych bodźców. Mentalną skazą, sektą uchodźców!
Gdy w zasięgu mojego widzenia pojawiła się fontanna, myślałam, że oszaleję. To, to było niemożliwe!
- Rina?! - wrzasnęłam, otwierając szerzej oczy, nadal nie dowierzając. Śpiew ustał, a dziewczyna tańcząca w fontannie zatrzymała się. Jej dwie koleżanki właśnie przymierzające się do skoku do wody również zamarły.
- Sa-sa-sakura? Hahahaha! - Zaczęła się nieopanowanie śmiać. - Ej, dziewczyny! Dobre były te skręty! To najbardziej realna halucynacja, jaką kiedykolwiek miałam!
- Jestem prawdziwa, szczylu! - krzyknęłam, zbliżając się do niej szybkim krokiem.
- O! I jeszcze mi odpowiada, widzicie? - Zakołysała się na boki, radośnie wychlapując butami wodę.
- Ej, stary. Ona jest rzeczywiście prawdziwa.
- Nie pierdol, Neko. Chyba naprawdę wzięłyśmy wczoraj za dużo.
- Wyłaź z tej fontanny - rozkazałam, ignorując mamroczenie jej dwóch koleżanek. Rina skołowana, lecz na szczęście o własnych siłach opuściła teren brodzika, stojąc teraz przede mną i przyglądając się z zainteresowaniem.
- A wiesz, co? Tego nie planowałam - powiedziała, zagryzając wargę.
- To samo powiem mojej mamie, kiedy zajdę w ciążę! - Zaśmiała się jedna z dziewczyn, a druga zaraz jej zawtórowała.
- Sasame i tak wszyscy wiedzą, że u ciebie wszystko kończy się na pornolach.
- Co tu się dzieje? - Sasuke w samych dresach stanął na schodach, nie spuszczając ze mnie czujnego spojrzenia. Cudownie.
- O-ooo - mruknęła Rina, ruszając ku niemu. Jej obdarte spodnie i czarna skóra na pewno jej teraz trochę zawadzały, lecz ta parła do przodu pomimo tego. Uchiha nie był jej dłużny i również zaczął się zbliżać ku nam. Stanął z nią oko w oko całkiem niedaleko mnie.
Rina przechyliła głowę i dziabnęła go palcem w nagi tors.
- A jak jest z tobą? Tak jak Sasame lubisz pornole?
- Ej, ja ich wcale nie lubię!
- Bo ja osobiście za nimi nie przepadam - zaśmiała się, a ja czułam, jak spada na mnie nowa fala zażenowania. - To jest jak z jedzeniem. - Wyciągnęła palec wskazujący przed siebie, chcąc mu coś przetłumaczyć. - Jak jestem głodna, to idę do lodówki, a nie patrzę, jak inni jedzą! Hahaha!
- Ona chyba naprawę wczoraj przesadziła…
- A to nie było przedwczoraj?
- Cholera, przedwczoraj…
- Chciałbym, zobaczyć jak… - Rina znów zaczęła tańczyć, a jej rude kłaki całkowicie przysłoniły jej twarz, a glany wydawały charakterystyczny dźwięk, zakłócający ogólną ciszę.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - spytał Sasuke, stając za mną, dotykając ramieniem moich pleców. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i scenę w sali koncertowej. Jak dobrze, że nie poruszył tego tematu… Kurde, w sumie to po prostu jeszcze nie miał czasu, żeby to zrobić.
- Umówmy się - powiedziałam grobowym tonem - jak się dowiem, to ci powiem - jęknęłam, obserwując Rinę, której do tańczenia muzyka była zbędna.
Nie miałam pojęcia, skąd dziewczyna się tu wzięła, lecz byłam pewna, że nie powinno jej tu być.
- Przystojny, ale to i tak nie to…
- Co ty, wolę piwny brzuszek.
- Serio?
- Pod większymi głazami, chowają się większe węże. - Popatrzyłam ze zgrozą na (chyba) Sasame, która cynicznym okiem spoglądała na Sasuke.
- I tak Edgar bije go na głowę.
- Edgar nie istnieje.
- To, że ty go nie widzisz, nie znaczy, że on nie istnieje! - Druga z jej koleżanek, najprawdopodobniej Neko, napuszyła się, patrząc z nienawiścią na szatynkę. Skąd one się urwały?!
- Rina? - zagaiłam, skupiając na sobie uwagę dziewczyny. - Możesz mi coś wyjaśnić?
- Poczekaj, teraz solówka - odparła, udając, że gra na gitarze. Patrzyłam na to wszystko z przerażeniem i zdziwieniem, gdyż był to dla mnie niemały szok. - Dobra, teraz wchodzi perkusja, mam chwilę. - Odsapnęła, patrząc się na mnie.
- Co robisz w Londynie i kim one są? - Wskazałam palcem na jej znajome, które kłóciły się w sprawie niejakiego Edgara, co do którego przypuszczałam, że był jedynie wymysłem jednej z nich, ale…
- Pamiętasz, jak miałam problemy w gimnazjum? - Udała zbolałą minę. - No to skończyłam w poprawczaku, z nimi. - Sasuke gwizdnął, nachylając się nad moim uchem.
- Wiesz, co? Po wszystkim co z tobą przeszedłem, byłbym skory uwierzyć, że masz murzyńskie korzenie.
- Zamilcz - syknęłam, przyglądając się dziewczynie.
- I?
- No i zwiałam, a teraz cieszę się wolnością!
- Tak! - Neko i Sasame przerwały swoją kłótnię, aby potwierdzić jej słowa, po czym wróciły do swojego sporu.
- W Londynie?
- No przecież nie w Tokio. - Przewróciła oczami.
- A gdzie mieszkasz? - Zmarszczyłam brwi, bojąc się usłyszeć odpowiedź.
- To tu, to tam… Pod tym wielkim mostem jest nieźle. Zgniły Fred ma tam miejscówkę.
- Że co? Że kto?!
- A, taki stary alfons! - Poprawiła sobie pasek od spodni, walcząc ze szlufką. - Kurde, jestem za wysoka. Idę, idę i wystaję ponad tymi ludźmi jak jakaś latarnia…
- Wolałabym być latarnią, niż tą, która pod nią stoi! - krzyknęła Sasame, a Neko wydęła usta.
- Edgar i tak was za to ścignie.
- Wiesz, co? Czuję, że jesteśmy tu zbędni - mruknął Sasuke, a ja znów przypomniałam sobie o jego obecności. - Zostawmy je tu i wróćmy na górę.
- O! Teraz wiem, że nie oglądasz pornoli, stary! - Rina wyciągnęła ku niemu rękę, uśmiechając się dziwnie. - Ty je tworzysz! A ciuś ciuś, Sakura. Nununu!
Ostatnio zaczynałam wątpić w ludzkość. Dziś zwątpiłam definitywnie.
- Rina, chyba musisz wytrzeźwieć…
- Wiesz co? Sheeiren po pijaku włącza się ten sam syndrom - mruknął Sasuke, który chyba tak jak ja bił się z myślami.
- Coś ty powiedział? - Rina popatrzyła na nas podejrzliwie, mrużąc oczy.
- Jakbym Imai słyszał. Nic dodać, nic ująć. - Machnął ręką, a dziewczyna napuszyła się. Jej rozmazany makijaż nadał jej groźnego wyglądu, który nawet bez niego u wielu siał strach, posługując się jedynie spojrzeniem szarych oczu. W sumie oczy Shee są identyczne.
- Ja nazywam się Imai. - Po tych słowach zapadła między nami cisza, którą przerwało jedynie głośne wypuszczenie powietrza z jej płuc i cichy gwizd Sasame, który wydawała się zrobić, aby jedynie podsycić napięcie.
- Twoje naturalne włosy są czarne, prawda? - spytałam, zakładając ręce na piersi.
- Dobrze wiesz, że tak - warknęła, poprawiając grzywkę. - Nie przyjechałam akurat do Londynu bez powodu - rzuciła, nagle wydając się trzeźwą. Te informacje tak na nią podziałały? - Moja adopcyjna matka zmarła rok temu i od tego czasu szukam mojej starszej siostry, która nawet nie wie o moim istnieniu, a dokładnie Sheeiren Imai.
Teraz brakowało nam jedynie bębnów, które zrobiłyby dramatyczne: dum dum duuum.
- Masz jakieś jej zdjęcie na telefonie? - spytałam Sasuke, który również spoważniał. Jego rysy twarzy stężały, a ja próbowałam patrzeć się właśnie tam, a nie jakieś dwadzieścia centymetrów niżej, gdzie…
- Jest na facebook’u, ale nie wiem, czy złapię tu internet - mruknął, przeczesując palcami włosy.
- Mógłbyś…
- Zaraz wrócę. - Nawet nie zdążyłam dokończyć prośby, a on już znajdował się na schodach. To było... miłe.
- Dziewczyny, możecie nas zostawić? - rzuciła Rina do swoich koleżanek, które ucichły, poddając się przygnębiającej atmosferze. Skinęły głowami, oddalając się.
Oczy dziewczyny nadal nie były do końca trzeźwe, lecz jej myślenie wydawało się takie być. Włożyła ręce w kieszenie czarnych, podartych jeansów, wpatrując się we własne glany, które były teraz całe mokre.
- Chodź - powiedziałam, zachęcając ją ruchem ręki. Poszła za mną bez słowa, a ja zaczęłam kierować się ku miejscu, gdzie siedziałam przed jej pojawieniem się. Obeszłyśmy muzeum, idąc po szarej kostce, przechodząc również pod ogromną wierzbą, która wybijała się nawet ponad budynek. Ogrodzenie po naszej lewej wymagało lekkiego przycięcia, a ściana po prawej odmalowania, lecz Rina chyba nie zwracała na to uwagi. Jednak kiedy przed naszymi oczami pojawił się sad, jej spojrzenie powędrowało do góry, a na zmęczonej twarzy wymalowało się zaskoczenie. Weszłyśmy na taras, a ja wskazałam dłonią wolne krzesło. Gdy doszłam do stołu rzuciłam jej gruszkę, którą ona złapała, lecz z dość dużym trudem, gdyż nadal jej system stabilnego poruszania się posiadał usterki.
- Kiedy zmarła Hiri byłam już dorosła. Zostało mi mieszkanie po niej i resztki pieniędzy, które udało jej się uzbierać - powiedziała, kiedy tylko usiadła. Wyprostowała nogi i wgryzła się w owoc, zapatrując się w dal. - Może nazwanie tego testamentem będzie przesadą, ale tydzień przed śmiercią napisała do mnie list, a powiedziała mi o nim kilka godzin przed… ostatecznym odejściem. - Znów ugryzła gruszkę, nadal nie spojrzawszy na mnie nawet na moment. - Przeczytałam w nim, że  mam o osiem lat starszą siostrę, która też została adoptowana, lecz właśnie tu, w Anglii.
- I dlatego rzuciłaś wszystko i przyjechałaś tu? - Uniosłam pytająco jedną brew, biorąc do ust truskawkę.
- Nie miałam już czego rzucać - prychnęła z nostalgią, a ja niestety przyznałam jej rację. - Wzięłam wszystkie pieniądze, klucze od domu mamy, spakowałam się i uciekłam z tego pieprzonego więzienia.
- Dlaczego w ogóle byłaś w poprawczaku? - spytałam, gdyż kiedy się nią kiedyś opiekowałam nie zapowiadała się na taki egzemplarz. Zawsze oczywiście miała swoje zdanie i robiła co chciała, ale nie aż tak, aby skończyć w takie placówce.
- Lubię się bawić i kilka razy przesadziłam - zaśmiała się cynicznie sama do siebie, bawiąc się bransoletką na swojej ręce.
Usłyszałam jak drzwi balkonowe otwierają się, więc zwróciłam głowę w tamtą stronę, gdzie stał właśnie Sasuke, lecz niestety w koszulce. Ech.
- To bardziej ogromny dom z wielką ilością instrumentów, niż muzeum - powiedział, wskazując na budynek. Nie wiem, dlaczego non stop mi pomagał i praktycznie robił wszystko co chciałam, ale w taki sposób, że mimo spełniania moich próśb wyglądało to, jakby robił to z własnego kaprysu, a nie chęci pomocy mnie. Oczywiście nie mogłam narzekać, bo niczego mi przy nim nie brakowało, lecz zaczynały deprymować mnie te luksusy i spełniane zachcianki “od tak”.
- Wiesz jak ona wygląda? - spytałam, uśmiechając się do chłopaka, gdy brałam z jego dłoni telefon.
- Mniej więcej. - Rina skrzywiła się, łapiąc za skronie. Na pewno cholernie bolała ją głowa, a próby przypomnienia sobie czegoś jedynie potęgowały nieprzyjemne uczucie. - Widziałam jej zdjęcie jak była mała, ale tylko przez moment. - Zmarszczyła brwi. - W sierocińcu mieli taki kaprys i tyle.
- To ona? - Podałam jej komórkę, gdzie widniało zdjęcie Shee w kimonie, a on odblokowała ekran. Sasuke oparł się o mojego krzesło, dotykając delikatnie mojego ramienia. Oboje zdawaliśmy sobie z tego sprawę, lecz dlaczego żadne tego nie przerwało?
- Chy-chyba tak. - Przełknęła ślinę, a ja odetchnęłam. - Muszę się z nią spotkać, gdzie ona jest? - Zerwała się, wywiercając we mnie dziurę swoim stalowym spojrzeniem.
- W Tokio - zaintonował Sasuke. - To narzeczona mojego brata. - Wywrócił oczami, a ja uśmiechnęłam się lekko. - Nieopanowana, wredna, ironiczna, sarkastyczna, bezwzględna i zbyt wysoka na zwykłą Japonkę.
- To w takim razie na pewno moja siostra. - Zagryzła wargę, tłumiąc uśmiech. Złapała się za brzuch, pochylając się. Odruchowo spięłam się, lecz ona uniosła dłoń na znak, że wszystko w porządku. Chyba naprawdę przesadziły z tą imprezą. -  Sakura z nieba mi spadłaś - powiedziała, przecierając oczy.
- A ty z… fontanny i niekoniecznie wiem, czemu - zaśmiałam się, a ona mi zawtórowała. Spojrzałam na Sasuke, który nie wydawał się już zirytowany, a rozluźniony. Wydawało mi się, że nawet z chęcią słuchał naszej rozmowy, która nareszcie zbiegała na normalne tory.
- To i tak jeszcze nic. - Pokazała mi język. - Tydzień temu skakałam z mostu.
- Słucham?!
- Byłam całkowicie pijana, a wyciągnęły mnie jakieś specjalne służby. Pewnie zostałabym jakoś ukarana, gdyby nie to, że ukryłam się w krzakach, a oni nie mogli mnie znaleźć. - Zadowolona ze swojego osiągnięcia klasnęła w dłonie, poprawiając kurtkę.
- Dobra, mniejsza. - Potrząsnęłam głową, chcąc odpędzić od siebie obraz dziwnie powyginanej Riny po spotkaniu z płycizną.
- To ja teraz pojadę do Freda i zabiorę wszystkie rzeczy. - Kiwnęła głową. - Weźmiemy pierwszy samolot i polecimy do Tokio! - Wyrzuciła pięść do przodu, lecz szybko złapała się za głowę. - Jenyyy, więcej nie piję.
- Dobry żart, dobry - powiedziałam, wstając.
- Dlaczego we mnie nie wierzysz…
- Bo nie wierzę w cuda. - Rzuciłam jej jeszcze jabłko, a ona zaczęła kierować się ku swoim koleżankom, idąc tyłem.
- Gdzie mogę znaleźć Sheeiren?
- Myślę, że jak pójdziesz do tokijskiej siedziby Uchiha Company i powiesz “Imai”, to załatwi wszystko - prychnął Sasuke, lecz nie było w tym nic niemiłego. To, to było takie uchihowskie.
- Jest aż taka straszna?
- Przemilczę to i zostawię dla twojego osądu. - Kącik jego ust powędrował ku górze, a ja włożyłam ręce w tylne kieszenie spodenek, idąc za Riną. - Jej były gdy kiedyś przeszedł, chcąc ją przeprosić, umarłby co najmniej dwa razy, gdyby nie ochrona - powiedział ciszej, nachylając się w moją stronę tak, aby Rina tego nie usłyszała. - Pierwsza możliwość śmierci to sama Shee, a druga to wściekły Itachi.
- On może być wściekły? - Zaczęłam się zastanawiać, jak wyglądałby starszy Uchiha w stanie gniewnym i jakoś nie mogłam tego zrobić.
- Gdy o nią chodzi, robi się z niego maszyna do zabijania. - Znów się uśmiechnął, a ja znów się zapatrzyłam. Kami…
- To słodkie - skwitowałam, przechodząc pod ogromną wierzbą.
- Rzeczywiście coś w tym jest - odparł, a ja ze zdziwienia otworzyłam oczy trochę szerzej. Byłam praktycznie pewna, że mnie wyśmieje za takie stwierdzenie, a tu proszę. Niespodzianka goniąca niespodziankę.
- Dziewczyny, wracamy do Tokio! - krzyknęła Rina, a jej koleżanki wstały.
- Kompletnie ci już odbiło, Imai? - spytała Neko, wiążąc włosy w kucyk.
- Nie tym razem. Moja siostra tam jest!
- To po kija myśmy tu przyjeżdżały… - Sasame kopnęła kamyk, który przeturlał się pod same nogi Riny.
- Masz pieniądze, żeby wrócić? - spytałam, zastanawiając się, ile pieniędzy przy sobie miałam, które nie uległy zniszczeniu przez przemoczenie, a wyniki tego nie były zadowalające.
- Chy-chyba nie - spochmurniała. - Ale dam radę.
- Poczekaj, dam ci swoje - powiedziałam, lecz na moim ramieniu znikąd pojawił się uścisk, który jak się okazało należał do Sasuke. Przekrzywił on głowę, patrząc mi się prosto w oczy.
- Nie graj bohaterki, jesteś spłukana.
- Wcale nie! - Obruszyłam się. Coś tam mi zostało.
- Masz przy sobie tyle, żeby zabrać rzeczy i tu wrócić? - Zwrócił się do Riny, nie zabierając ręki.
- Na to tak.
- A telefon masz?
- Jakiś grat jest. Może kiedyś był telefonem…
- Więc wpisz w moją komórkę swój numer, a ja wyślę ci adres, gdzie z Sakurą chwilowo będziemy. My się pożegnamy, a ty dostaniesz pieniądze i wszyscy będą szczęśliwi. - Dobrze pomyślał. Rina się spakuje, a ja zdążę wypłacić kasę. Idealnie.
Wstukała odpowiednie cyferki i podała mi aparat.
- Przytuliłabym cię, ale jestem cała mokra. - Podrapała się po głowie.
- Po prostu powiedz, że śmierdzisz. - Rzuciła Neko, przez co dostała z pięści w ramię.
- Którędy do wyjścia? - spytała, ignorując dziewczynę.
- Pewnie tamtędy. - Wskazała Sasame na drogę za sobą.
- To nas poniósł melanż… - Rina podniosła plecak, który leżał pod fontanną i zarzuciła go na plecy. - Dziękuję za wszystko, jak zawsze ratujesz mi skórę.
- Ktoś musi.
- A chodź tu. - Podeszła i mimo całego mokrego ubrania przytuliła mnie z całej siły. - Dziękuję.
- Nie ma za co. - Poczochrałam ją po włosach, a ona odsunęła się.
- Chyba aż zacznę do kościoła chodzić i dziękować, że cię tu spotkałam.
- Wypadałoby! - Przybiłyśmy sobie piątkę, a ona kiwnęła ręką na koleżanki.
- Do zobaczenia!
- Trzymajcie się!
Wydawało mi się, że Rina wytrzeźwiała, lecz sądząc po torze jakim szła wyraźnie się w tym stwierdzeniu myliłam. Założyłam ręce na biodrach, patrząc na jej zmniejszającą się sylwetkę. Kurde, a to się porobiło.
Spojrzałam na Sasuke, który z kolei wpatrywał się we mnie, co prawie natychmiast mnie skrępowało. Nie przywykłam do tak natrętnego, a jednocześnie przyjemnego spojrzenia, co wprawiło mnie w zakłopotanie, a to ciągnęło za sobą… I tak dalej i tak dalej.
- Dlaczego ciągle mi pomagasz? - spytałam, siadając na murku fontanny. Krople dosięgały mnie, lecz idealnie neutralizowały upał, który panował na dworze. Były miłą odskocznią od wysokiej temperatury.
- Nie pomagam ci. - Usiadł obok, a ja zaczęła majdać nogami w powietrzu, czując zimne krople na plecach.
- Nie kłam, Uchiha.
- Nie kłamię, Haruno.
- Znowu to robisz! - Popatrzyłam na niego, lecz szybko spuściłam wzrok, gdyż po pierwsze był to Sasuke, a po drugie siedział pod słońce, które mocno raziło mnie po oczach.
- Niby co? - prychnął, również wpatrując się w kostkę.
- Przekręcasz tak, żeby wyszło na twoje.
- Źle to ujęłaś. - Udał urażonego, podnosząc głowę do góry. Czy tego chciałam, czy nie, znów na niego spojrzałam. To było silniejsze ode mnie, a ze swoimi słabościami trzeba przecież walczyć. Uchiha, przygotuj się na bitwę. - Po prostu przedstawiam ci mój punkt widzenia, który jest prawdziwy.
- To, że jest twój, nie znaczy, że prawdziwy. - Zmarszczyłam brwi, uderzając piętami o murek.
- Znowu kłamiesz. - To był chyba pierwszy raz, kiedy uśmiechnął się do mnie tak po prostu. Bez zbędnych podtekstów, czy z tą charaktersytyczną uszczypliwością. Kurde, mógłby tak częściej.
- Ja? Nigdy! - Zaprzeczyłam, kręcąc głową.
- Przypomnę ci to, kiedy powiesz, że nie mam racji. - Kiwnął palcem, a ja przymknęłam jedno oko, bo raziło mnie słońce, kiedy na niego patrzyłam. Cholera, znów to robiłam.
- Ale przecież ty nie zawsze masz rację. - Zacisnęłam usta. Co za narcyz!
- Znowu kłamiesz - mruknął znudzony.
- Właśnie, że nie! To ty! - Dźgnęłam go palcem w tors, a on popatrzył na mnie wzrokiem zwycięzcy. Ale ...co?
- Kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw, więc przyjmij prawdę z pokorą.
- Jak ty możesz tak…! - Nim się spostrzegłam, wylądowałam w wodzie. Sasuke wepchnął mnie do fontanny, gdzie uderzyłam tyłkiem o marmurową posadzkę. - Uchiha! - wrzasnęłam, gdy udało mi się otworzyć oczy i ustać na kolanach.
- Tak? - spytał, jakby nic się nie stało.
- Kolano mnie boli, nie mogę wstać. Wszystko przez ciebie! - Uderzyłam dłońmi w taflę wody, rozchlapując ją dookoła, na co on westchnął.
- Jaka z ciebie pierdoła, to aż mnie zabolało. - Przewrócił oczami. - Nawet wpaść do fontanny nie potrafisz z gracją. - Oparł się na murku, wyciągając do mnie rękę. Złapałam ją i dałam się pociągnąć, aby po chwili ją rozluźnić i pociągnąć go za sobą. Z głośnym chlupotem wpadł do wody, a ja zaczęłam się śmiać, widząc ten zirytowany wyraz twarz i to spojrzenie mówiące, że długo nie pożyję.
- Pierdoła, tak? - Oparłam ręce za plecami, mając teraz wodę prawie do brody.
- Tak - warknął. - I ta twoja pierdołowatość przechodzi na mnie.
- Sasuke! - W drzwiach pojawił się William z jakąś tacą w ręce. - Wybaczcie, jeśli przeszkadzam, ale chciałbym dopełnić wszystkich formalności! Sakura, na tarasie czeka Minnie ze śniadaniem! Zaraz do was przyjdziemy!
- Dobrze, zaraz będziemy! - odkrzyknął Sasuke, podnosząc się. - Żadne kolano cię nie boli, prawda?
- Prawda.
- No. Chociaż raz powiedziałaś prawdę. - Wstał, wykręcając koszulkę. Też zbierałam się do wstania, lecz Uchiha ponownie posadził mnie w wodzie, opierając ręce na moich ramionach. - Siedzisz tam, to siedź.
- Bo co? - fuknęłam.
- Bo śpisz na podłodze. - Wyszedł, starając się wykręcić spodnie.
- A ty na wycieraczce. - Wstałam, potrząsając głową. Wszystko miałam mokre. Koszula przykleiła mi się do ciała, a buty nieprzyjemnie chlupały. Spojrzałam na Sasuke, który właśnie odwrócił ode mnie wzrok, a konkretniej od moich piersi. Udawałam, że nic nie zauważyłam i z godnością wyszłam na podjazd.
- Idź jeść, to umiesz robisz - fuknął, gdyż chyba rzeczywiście był zły. Jego uwaga rozbawiła mnie, lecz też udałam naburmuszoną.
- Grać ci na nerwach też potrafię.
- No dobra - sapnął -  ewentualnie jeszcze na fortepianie. - Ruszył w stronę schodów, nie oglądając się za siebie.
- Ty też! - odkrzyknęłam za nim, czując się trochę głupio, bo to było głupie. Kami, trzeba było mi oszczędzić kompromitacji…
Biadoląc pod nosem ruszyłam ku tyłom domu, gdzie rzeczywiście czekała Minnie, rozkładając właśnie talerze.
- Cześć - mruknęłam, patrząc na wykwintną zastawę.
- Hej, hej - odpowiedziała, przyjaźnie się uśmiechając.
- Mamy mało czasu, więc niestety nie posiedzimy długo. - W sumie to nie wiedziałam, czy nam się spieszyło, czy nie, ale jakoś przestałam mieć ochotę na siedzenie tu. Po prostu, od tak.
- Kurde, szkoda. - Zmarkotniała, a we mnie odezwały się wyrzuty sumienia. - W takim razie jedz szybko, żebyś zdążyła się jeszcze przebrać. - Położyła na moim talerzu ciepły jeszcze omlet, a do kubka nalała herbaty.
- Dziękuję bardzo - powiedziałam, uśmiechając się lekko. Dziewczyna była ubrana w zwykły błękitny t-shirt i krótkie spodenki. Ach, najlepsze ubranie.
- Na łóżku położyłam ci moje shorty, które kupiłam tydzień temu, ale są za małe… - warknęła, lecz chyba bardziej na własne myśli, niż na mnie. - A przyjaciółka mówiła: weź trzydziesty czwarty rozmiar, weź. - Nałożyła też sobie i z westchnieniem klapnęła na krzesło. - No i są za małe, ale na ciebie powinny być akurat.
- Eee, dziękuję. - Upiłam łyk herbaty. - Jeśli są nowe, to oddam ci za nie pieniądze
- Aj, przestań. - Machnęła ręką. - Twój chłopak uratował nas od upadku, więc te spodenki to naprawdę nic.  - Jedzenie utknęło mi w gardle.
- To nie jest mój chłopak - powiedziałam z pełną buzią, wbijając mocniej widelec w omlet, na co ona lekko odsunęła się.
- Wow, wow, sorry. - Uniosła ręce do góry.
- Wybacz - mruknęłam, mając dość tego tematu. - Po prostu nie jesteśmy razem.
- Ale tak wyglądacie. - Widziałam, że powiedziała to odruchowo, za późno gryząc się w język.
- Przecież nie będę chodzić z wielkim transparentem w ręce,  że jestem wolna - rzuciłam, marszcząc brwi. Choć… Ta wizja wyglądała całkiem śmiesznie.
- Ale świetnie razem wyglądacie. - Teraz powiedziała to już z premedytacją, a ja spojrzałam na nią spod zmrużonych powiek.
- To komplement, czy obelga?
- Serio? Takim facetem gardzisz? - Popatrzyła na mnie z powątpieniem. - Nie wiem, jak jest między wami, ale nie zauważyłam, żeby coś było nie tak w sali koncertowej, albo w fontannie.
- Podglądałaś! - rzuciłam oskarżycielsko.
- Pewnie, że tak. - Pokazała mi język. - Miałam to przegapić?
- Nie było czego. - Zaczęłam dziobać widelcem w resztkach omletu. Cholera.
- Sasuke, kochanieńki, naprawdę nie wiem, jak wam się odwdzięczymy. Z żoną naprawdę musicie być dobrymi ludźmi. - Ostentacyjnie wstałam, skupiając na sobie uwagę Williama, który razem z Uchihą właśnie wchodzili na taras.
- Kochanie, pospiesz się. Zaraz się zbieramy - warknęłam, wymijając go. Shannaro! Idioci, idioci wszędzie. Szybko przebiegłam do sypialni, nie chcąc, żeby podłoga za bardzo się zamoczyła. Wskoczyłam do łazienki, żeby poprawić włosy i szybko przebrałam się w suche ubrania, włączając w to spodenki od Minnie. Nie miałam pojęcia, gdzie się wybieraliśmy, ale definitywnie nie miałam nastroju na jakąkolwiek sukienkę. Nie i już.
- Awr! - Wkurzyłam się, kiedy zahaczyłam ręką o spodnie Sasuke, leżące na łóżku. Podniosłam je z podłogi, a na panelach pojawiło się jakieś zdjęcie. Zmarszczyłam brwi, schylając się po nie. Przez chwilę miałam problem z odpowiednim podważeniem go paznokciem, ale gdy tylko udało mi się je podnieść, zaniemówiłam.
Fotografia przedstawiała mnie, Lisę oraz Ryana i byłam pewna, że pochodziła ona z mieszkania Momo. Miałam ochotę ją zgnieść, podrzeć, spalić, zrobić wszystko, żeby zniknęła. Jednak po chwili zimnej kalkulacji, doszłam do wniosku, że schowam ją tam, gdzie ją znalazłam. Niech Sasuke nie wie, że ja wiem. Zawsze trzeba mieć jakaś przewagę.
Z każdą sekundą wzrastał we mnie gniew. Jakim prawem Uchiha grzebał w mojej przeszłości? Rzuciłam jego spodnie i zdjęcie na łóżko, zabierając z szafki klucze od auta, komórkę i swoje torby. Jak najszybciej zeszłam na dół, wychodząc głównym wejściem. Otworzyłam samochód, wrzucając wszystkie reklamówki na tylne siedzenie, a sama oparłam się o przednią maskę, zakładając ręce na piersiach,
Czekałam pięć minut, dziesięć, piętnaście… Powoli traciłam cierpliwość i kiedy właśnie miałam już iść na tyły, zza rogu wyłonił się Sasuke, William i Minnie. Chłopak szedł przed siebie cały w skowronkach obok staruszka, który również wręcz pląsał, jeśli można to powiedzieć o facecie chodzącym o lasce. Tak czy siak, wyglądał pociesznie i biła od niego aura radości, która mi również się udzieliła, lecz tylko na chwilę. Przypomniałam sobie o zdjęciu, a mój dobry humor wyparował.
- Więc jesteśmy w kontakcie, tak? - William zmrużył oczy, a Sasuke potwierdził skinieniem głowy.
- Dziękujemy za nocleg, śniadanie, za wszystko. - Wysiliłam się na miły uśmiech i bez słowa wsiadłam do auta.
Sasuke coś jeszcze mówił, a ja jedynie pomachałam Minnie, która odwzajemniła mój gest. Uchiha wsiadł do środka i przekręcił kluczyki w stacyjce.
- Co się ugryzło? - spytał, wykręcając, omijając fontannę.
- Ty - warknęłam wkurzona. On to ma tupet.
- Nie przypominam sobie - powiedział spokojnie, kierując się ku bramie.
- Nic nowego.
- Znowu kłamiesz. - Założyłam ręce na piersi i zapatrzyłam się w krajobraz za oknem. Jechaliśmy wzdłuż linii drzew. Spojrzałam na ekran telefonu, gdzie widniała godzina dwunasta dwanaście. Miku powiedziałaby, że “ktoś mnie kocha”. Jak zawsze odparłabym, że tylko jej się zdaje, a jeśli już, to mama. Mimo wszystko, mama zawsze mnie kocha. - Dlaczego tak ci się spieszyło?
- Bo tak - powiedziałam nadal naburmuszona.
- Rozwiniesz to jakoś teraz? - Spojrzał na mnie w lusterku.
- Nie.
- A później?
- Nie.
- Aha - westchnął. - To widzę pogadane.
Nie odezwałam się do niego. Pojawił się we mnie strach, że mógłby odkryć cokolwiek związanego z Ryanem i to ostatecznie zakończyło bycie dla niego miłym. Koniec.
- Dostałaś okres, czy jak? - Popatrzyłam na niego z otwartymi oczami. - W fontannie nic nie widziałem, ale te dzisiejsze technologie…
- Uchiha! Nie masz wstydu! - Zamachałam mu palcem przed nosem.
- Pytam się po ludzku, a nie - fuknął, wyjeżdżając z bramy.
- To się nie pytaj. - Włączyłam muzykę, nie chcąc go słuchać. Załączyła się jakaś popowa piosenka, lecz nie w głowie było mi, żeby ją zmieniać. Specjalnie jeszcze ją pogłośniłam, aby zagłuszyć zbędne myśli, co niestety nie pomogło, lecz trzeba utrzymywać pozory.
Nie miałam pojęcia, gdzie jechaliśmy. Można powiedzieć, że się do tego przyzwyczaiłam. Uchiha gdzieś mnie zawiezie, zostawi, załatwi nocleg, ja będę go ignorować i wszyscy będą szczęśliwi. Tak.
Jechaliśmy i jechaliśmy. Londyn nie wywoływał już we mnie jakieś wielkiej ekscytacji, więc beznamiętnie wpatrywałam się w mijane budynki, czekając aż staniemy. Przejechaliśmy w ciszy jakieś półgodziny. Zmieniały się jedynie piosenki i otoczenie, bo atmosfera była sztywna jak na początku, co w sumie było moją zasługą. Nie... To jego wina.
- Mamy dzisiaj bankiet.
- Słucham? - jęknęłam, zamykając oczy. Ostatnie na co miałam ochotę to jakieś idiotyczne przyjęcie.
- W końcu nasz przyjazd nabierze sensu, a przy najmniej będziemy starali się go poznać. - Rozpiął sobie guzik koszuli i włączył klimatyzację, gdyż znów wyjechaliśmy z zabudowanego Londynu, nie mając już w ogóle styczności z cieniem..
- I musimy to zrobić na jakimś hucznym wyjściu? Świetnie.
- Nie narzekaj, mogło być gorzej.
- Na przykład? - Uniosłam pytająco jedną brew, kiedy akurat skręcaliśmy na skrzyżowaniu.
- Na przykład mógł być to bal maskowy - rzucił swobodnie, czym mnie jedynie bardziej podsycił.
- Albo randki z losową dziewczyną w restauracji - warknęłam. Kami! Niech on przestanie się odzywać, bo jeśli tego nie zrobi, to wybuchnę!
- Do czego ty teraz pijesz? - Spojrzał na mnie kątem oka, a ja uśmiechnęłam się wrednie.
- Do naszego. - Udałam, że liczę na palcach. - Drugiego spotkania.
- Mówisz o tej europejskiej restauracji?
- Lubisz, gdy odpowiada ci się na pytania retoryczne?
- Serio się pytam. - Te słowa zawisły między nami, gdy wyjeżdżaliśmy przed ogromną metalową bramę i podjazd, których wygląd podobny był jak do tych z muzeum. Mieliśmy przed sobą długą drogę, która za pewne prowadziła do jakiejś rezydencji, a ja przewróciłam oczami. Same wille. Ja nie wiem, co ja tu robię.
- “Ty jesteś na dziś ostatnia”, chyba tak to brzmiało. - Kiwnęłam głową, potwierdzając swoje słowa. - Czułam się w niebo wzięta.
- To zwykły zbieg okoliczności…
- Teraz ty kłamiesz.
- Chciałabyś.
- A podobno ja tak mówię!
- Nie.
- Zamknij się!
Chyba ubodłam jego męskie ego, gdyż zacisnął usta w cienką linię, chwytając mocniej za kierownicę. Nie mogłam z nim wytrzymać. Z nim, jego arogancją, chamstwem. Awr! Przyspieszył dość gwałtownie, a ja złapałam się uchwytu na drzwiach. Już chciałam coś powiedzieć, gdy ostro zahamował, wpasowując się w wolne miejsce parkingowe, pomiędzy dwa, równie jak nasz drogie auta.
Złapałam się za głowę. Gdzie ja do cholery jestem?!
- Wiem, że mnie słuchasz - powiedział, odchylając głowę. Zamknął oczy, gdyż sam chyba też niekoniecznie chciał wchodzić do środka, co mi trochę polepszyło humor. - Ten blondyn, który dzisiaj był w muzeum to Deidara, szef londyńskiego oddziału. - Słuchałam Sasuke jednym uchem, wypuszczając zasłyszane informacje drugim. Moje usta rozchyliły się lekko, gdy zdecydowałam się skupić na budynku. - Ten z siwymi włosami, to Hidan. - Zza rogu budynku wychodzili właśnie ludzie, których była… ponad dwusetka. Nieśli stoliki, krzesełka i jakieś pudła, przez co zaniemówiłam. - Na chwilę obecną nie wiem niczego szczególnego, ale dowiem się, gdy tylko wejdę do środka. - Do wejścia prowadziły wysokie schody z falistymi poręczami. Przed drzwiami znajdował się mały ganek otoczony białymi kolumnami, tworząc klimat dla przepięknych równie jasnych wrót, które przyciągały uwagę. Horda ludzi znów zniknęła mi z pola widzenia, a na horyzoncie pojawiły się przeróżne osoby. To, to naprawdę będzie chyba spora impreza. - Jednak mnie nie słuchasz. - Potrząsnęłam głową.
- Yyy, Deidara, Hidan, tak. - Skinęłam, wpatrując się w kobietę ubraną w czarną wizytową spódniczkę, białą koszulę i dość wysokie obcasy. Wydawała się zawiadywać wszystkim, sądząc po jej zdecydowanych ruchach i wydawanych poleceniach.
- Nie wiem, co z tobą zrobić - westchnął, bębniąc palcami o kierownicę.
- Na pewno nie zabić i schować w bagażniku. Chcę mieć godną śmierć - mruknęłam pod nosem, marszcząc brwi na widok coraz to nowych ludzi.
- Sugerujesz mi, że nie jestem godny?
- A potrzebujesz bardziej wyraźniej żaluzji? - Nacisnęłam klamkę, popychając drzwiczki.
- Sakura, aluzji - sapnął, również wychodząc. Od razu uderzyła we mnie wysoka temperatura i światło słoneczne. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o maskę, gwiżdżąc cicho pod nosem.
- Też masz taką willę? - Patrzyłam z uznaniem na ogromny dom i piękny ogród do okalający.
- Nie, mieszkam w mieszkaniu.
- To sarkazm? - Spojrzałam na niego i chyba cudem udało mi się wyłapać cień rozbawienia na jego twarzy.
- Nie tym razem.
- Nie mów mi, że cię nie stać na taką rezydencję, bo ci nie uwierzę. - Ja nie mogę, co za okiennice. Chyba nigdy nie widziałam, aby jakiekolwiek były tak kunsztownie wykonane. Ten budynek kosztował fortunę!
- A na co mi taki ogromny dom, jeśli miałby być pusty? - rzucił, oddalając się, a ja poczułam wyrzuty sumienia. Haruno, chyba nie mogłaś zadać głupszego pytania.
- Sasuke, zaczekaj! - krzyknęłam za nim, dobiegając do niego.
- No? - mruknął, nawet na mnie nie patrząc.
- Co ja mam teraz robić? - Rozejrzałam się dookoła i znów moim jedynym łącznikiem ze światem realnym był Sasuke, który doskonale zdawał sobie z tego sprawę, wykorzystując to przy każdej, nadarzającej się okazji.
- Co chcesz. - Machnął ręką. - Anglia to też wolny kraj.
- Sasuke. - Znów go dogoniłam. - Odpowiedz mi.
- Przecież ci odpowiedziałem. - I ten spokojny, opanowany ton. Nic nie denerwuje mnie bardziej niż ignorancja.
- Interesuje mnie inna odpowiedź. - Zbliżaliśmy się do schodów, które pełne były teraz od ludzi niosących talerze i różne wazy. Zatrzymałam się w miejscu, zwracając uwagę na przystojnego kelnera, który właśnie mnie minął. On również obejrzał się za mną, a ja szybko odwróciłam wzrok. Zdążyłam jednak zauważyć cień zainteresowania na jego twarzy, zapamiętując jego rysy. Jeśli to przyjęcie będzie bardzo denne, poflirtuję sobie z kelnerem, a co. Uchiha i tak będzie pewnie osaczony przez wianuszek jakiś biznesmenek, sekretarek, konsultantek, srantek, phi.
- Usiądź na schodach i licz, dopóki nie wrócę - prychnął.
- Nie bądź taki cyniczny.
- Będę taki, jaki będę chciał - warknął, wsadzając dłonie w kieszenie.
- I zostaniesz sam jak palec. A nie. - Zatrzymałam się. - Twoja gburowatość cię nie opuści.
- Masz jakiś problem? - Stanął do mnie przodem, stojąc wyżej niż ja, przez co miał ogromną przewagę, jeśli chodzi o wzrost.
- Ze sobą? W przeciwieństwie do ciebie, nie. - Okej, miałam mnóstwo problemów ze sobą. Dziwne lęki, napady strachu i wiele innych niezidentyfikowanych odruchów, lecz musiałam to powiedzieć. Korciło mnie jak cholera, a poczułam, że odniosłam sukces, kiedy zobaczyłam, jak jego oczy pociemniały, a twarz stężała.
- O co ci chodzi?
- O to, że jesteś nieprzyjemny dla ludzi, co ich od ciebie odstrasza. Gdybym mogła, to sama być uciekła. - Machnęłam ręką, chcąc wykazać swoją dezaprobatę i jakoś rozładować sytuację, lecz tym gestem chyba jedynie ją pogorszyłam.
- Ja cię tu nie trzymam - warknął. - Chcesz, to dam ci pieniądze i zarezerwuję pierwszy lot do Tokio.
- A ty znowu o tych pieniądzach, to przez nie tu jestem. - Założyłam ręce na biodrach, chcąc chronić swojego honoru. O nie, nie, nie. Tak nie będziemy się bawić.
- Może cię tu zaraz nie być! - Uniósł głos, skupiając na nas uwagę mijających nas ludzi. - Jedno moje słowo i cię tu nie ma!
- Tak sądzisz?! - Nachyliłam się do przodu, kipiąc ze złości. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić, a szczególnie on, który nosi się wyżej niż powinien i wszystkich traktuje z góry!
- Ja nie sądzę, ja to wiem!
- To samo powiedziałeś tym wcześniejszym dziewczynom z którymi spotkałeś się w restauracji?! - Teraz już na pewno byliśmy główną atrakcją najbliższego otoczenia, lecz nie zwracałam na to uwagi. Wojowniczo wpatrywałam się w Sasuke, który chciał zabić mnie wzrokiem.
- Przesadziłaś - wycedził przez zęby.
- Ja przesadziłam? Ja?
- Tak, właśnie ty. - Ruszył w górę schodów, a ja usiadłam na jednym stopniu tyłem do niego, chowając twarz w dłoniach. Kurde, przecież powiedziałam całkowitą prawdę!  
Wypuściłam  z siebie zbędne powietrze, chcąc pozbyć się również negatywnych emocji, które niestety tylko przybywały.
Wstałam i ruszyłam w stronę, gdzie wydawało mi się, że stała kobieta w wizytowej spódniczce. Skierowałam się w lewo, idąc alejką otoczoną z dwóch stron wysokimi drzewami, przez co zdawało mi się, że szłam jakimś tunelem. Gdy doszłam do jego końca rozpostarł się przede mną plac pełen nakrytych stolików, krzeseł,  parasoli i przenośnych lamp. Zatrzymałam się na chwilę w miejscu, chłonąc widok. Jeszcze nigdy nie byłam na tak ogromnej imprezie. Wow, to będzie coś.
- Mogę w czymś pomóc? - Odwróciłam się gwałtownie w prawo,  gdzie stał uśmiechnięty od ucha do ucha upatrzony wcześniej przeze mnie kelner. Jego brązowe włosy lśniły w słońcu, a równie brązowe oczy przypatrywały mi się  niekrytym zainteresowaniem.
- Yyy... - Potrząsnęłam głową. - Szukam osoby zawiadującej tym wszystkim. - Zrobiłam kółko dłonią, a on uśmiechnął się miło.
- Proszę za mną. - Skłonił się lekko, a ja zaśmiałam się cicho. Kurde, to tak, jakbym miała  własnego lokaja!
- Przepraszam pana - powiedziałam, zrównując z nim krok.
- Czy jest możliwość, aby tak piękna kobieta mówiła do mnie po imieniu? - Popatrzył na mnie, cały czas idąc do przodu, a ja znów się zaśmiałam. To ten typ amanta na chwilę. Ale przecież, co mi dzisiaj szkodzi? Nie pogardzę dawką komplementów i miłym widokiem w jego wydaniu.
- O kim pan mówi? - Udałam zdziwioną, nie chcąc wyjść na sztywną dziewczynę, która właśnie pokłóciła się ze swoim facetem. Ani jestem sztywna, ani z Uchihą. - Idziemy tylko we dwoje, a żadnej tu nie widzę.
- Rzeczywiście, drugiej tak pięknej kobiety na tym przyjęciu nie ujrzę. - I znów ten czarujący uśmiech. O mało co nie wywróciłabym się, potykając o krawężnik. Jednak w ostatnim momencie udało mi się uratować swój wizerunek pięknej kobiety, która nie miałaby zadrapania na kolanie. On na to uniósł kąciki ust ku górze, prowadząc mnie do namiotu na końcu stolików. A jeśli chce mnie zgwałcić?
- Nazywam się Chris - powiedział, lawirując między jasnymi parasolami. Cała zastawa była wykonana z jasnych tworzyw, przez co odczuwałam wrażenie bardzo pogodnej atmosfery.
- Ładne imię - odparłam, gdy stanęliśmy przed wejściem.
- Czy to nie ten moment kiedy ty podajesz mi swoje? - Uniósł jedną brew do góry, poprawiając trzymaną w ręce szmatkę. Podniosłam wzrok na jego twarz, która wyraźnie dawała mi do zrozumienia, ze czeka na moja odpowiedź. Ja jednak odwróciłam się bokiem do niego, przekładając ciężar ciała na jedną nogę.
- Nie sądzę. - Puściłam mu oczko, uchylając połę namiotu, aby wejść do środka. Miałam teraz przed sobą dość spore pomieszczenie pełne różnych biurek, dziwnych konsoli i mnóstwa dokumentów, które walały się dosłownie wszędzie.
- Czy wy naprawdę jesteście tak tępi, czy tylko tak wybitnie udajecie?! - Szukana przeze mnie kobieta stała niedaleko mnie i właśnie wyżywała się na dwóch (chyba) sekretarkach, które w pośpiechu zbierały papiery z podłogi. Złapała się za skronie i poprawiła delikatne okulary, idealnie dopasowane do jej drobnej twarzy. Była średniego wzrostu, lecz nadrabiała go ogromnymi obcasami, na których stała jednak bez żadnych zastrzeżeń. Ciekawe co, jakby miała się ruszyć. - Ty jesteś tą dziewczyną od tortu? - Spojrzała na mnie spod byka, gdyż była chyba bardzo zdenerwowana.
- Nic z tych rzeczy - fuknęłam, mierząc ją wzrokiem.
- W takim razie, żegnam. - Odwróciła się do mnie tyłem, a ja poczułam się olana. O nie, nie.
- Raczej dzień dobry. - Podeszła do biurka, natychmiast biorąc do rąk notatnik. Zaczęła coś warczeć pod nosem, odrzucając za plecy swoje długie i osobliwie szare włosy.
- Jesteś zwolniona, znikaj stąd. - Pisała coś w tym swoim dzienniku, lecz kiedy zobaczyła, że dziewczyny sprzątające dokumenty już się uwinęły, a ja nadal stałam czekając aż łaskawie na mnie spojrzy, zrobiła to, a okulary zjechały jej na nos. - Co tu jeszcze robisz?
- Ten namiot wymiarowo jest za mały na pilotowanie tak dużej imprezy. Stoliki stoją za blisko siebie, co może spowodować problemy dla kelnerów. Dziś może padać, a nie wszystkie lampy są wodoodporne, a chyba nie chcemy spięcia i ewentualnej… - udałam zamyślenie - katastrofy.
- Jesteś z Yoroto? -  Jej oczy zmniejszyły się do wielkości szparek, a usta zacisnęły w prostą linię.
- Nie mam pojęcia czym jest Yoroto - odparłam zgodnie z prawdą, a ona westchnęła.
- Kontrola z Japonii? - Jej mina zrzedła, a ja uśmiechnęłam się z satysfakcją.
- Z Japonii tak. - Dziewczyna chyba miała ochotę zapaść się pod ziemię, lecz w tym momencie dokończyłam swoją wypowiedź. - Jestem partnerką Sasuke Uchihy i niekoniecznie wiem, który pokój jest mój, a prawdą jest, że pochodzę z Japonii. - Wyraz jej twarzy zmienił się natychmiast. Wymalowała się na niej ulga, a jej niebieskie oczy nabrały spokoju.
- Nie mogła pani tak od razu? - Podeszła do mnie, wyciągając dłoń. - Namira Hatake, kierowniczka imprezy. - Uśmiechnęła się lekko, lecz z jakąś maleńką dawką dumy.
- Sakura Haruno, partnerka Sasuke. - Uścisnęłam jej rękę.
- Wybacz mi tę całą sytuację, ale mam pod sobą mnóstwo ludzi, którzy kompletnie nie wiedzą co mają robić. - Zmarszczyła brwi. - Wiedziałam, żeby nie realizować programu dla stażystów.
- Stażyści są potrzebni, ale tylko wtedy, kiedy mają przynieść kawę - mruknęłam, przypominając sobie pracę z moją pierwszą stażystką… Koszmar.
- Bo tylko to potrafią - potwierdziła na co obie się zaśmiałyśmy. - Więc szukasz swojego pokoju, tak?
- Yhym - potwierdziłam, a ona podeszła do biurka, sprawdzając coś na rozpisce.
- Też pracujesz jako organizatorka imprez? - spytała, jeżdżąc palcem po planie.
- Nie. W firmie kontrolującej różne działalności. - Rozejrzałam się, znów zwracając uwagę na wysokie obcasy kobiety. Rany, ja bym się na takich zabiła.
- Macie apartament we wschodniej części rezydencji, pokój numer sto dziewięc. - Zamknęła kajet, patrząc na mnie wyczekująco.
- Jakieś dokładniejsze wytyczne? - rzuciłam głupio, gdyż nie miałam pojęcia gdzie iść. Uchiha zniknął, a ja zostałam bez nawigacji.
- Okeyla! Ogarnij ten burdel! - wrzasnęła na jedną z sekretarek. - Przejdę się z tobą. - Odłożyła notatnik, wskazując dłonią na wyjście z namiotu. Tak też zrobiłam, wychodząc znów na świeże powietrze. Stoliki niezmiennie stały tam gdzie wcześniej, a nad nimi wybijał się dwupiętrowy, lecz podłużny budynek, którego dach pokrywały czarne dachówki. Spojrzałam w prawo i zorientowałam się dom był zbudowany na planie prostokąta, z patio po środku. A to patio było… ogromne.
- Co to jest dokładnie za impreza? - spytałam, gdy w ciszy mijałyśmy przeróżnych ludzi: kelnerów, sprzątaczki, kucharki.
- Nie wiem, ile mogę ci powiedzieć - mruknęła pod nosem, czujnie lustrując przestrzeń dookoła nas.
- W sumie i tak wszystkiego dowiem się od Sasuke, tylko nie wiem kiedy - powiedziałam pewnie, choć wcale nie musiało tak się stać. Nie miałam pojęcia czy Uchiha będzie łaskawy powiedzieć mi cokolwiek, w szczególności po naszej odbytej niedawno kłótni.
- Masz rację. - Zagryzła wargę, poprawiając okulary. Przeskoczyłam krawężnik prowadzący nas na chodnik, a ona westchnęła. - Dostałam wytyczne z samej Japonii, że mam zorganizować przyjęcie na ponad trzysta osób - prychnęła. - Miałam na to cztery dni! Cztery! - Pokiwała kilkatrotnie palcem w geście irytacji. - To prawie niemożliwe!
- Domyślam się. - Włożyłam dłonie w kieszenie, patrząc pod nogi. Nie mogłam cały czas spoglądać na to bogactwo, które było dosłownie wszędzie. Miałam go dość.
- Będzie to bal, impreza, tańce, połamańce nazywaj to jak chcesz - rzuciła z pogardą - w których wezmą również udział przedstawiciele firmy Yoroto. Dla uzupełnienia największej konkurencji Uchiha Company.
- Grubo - skwitowałam, zapamiętując tę nazwę. - Też zajmuje się nieruchomościami, ma sieć hoteli i udziały praktycznie wszędzie? - Zironizowałam.
- Trafiłaś w sedno. - Dziewczyna miała dość, było to wyraźnie widać. Na pewno to, że zdecydowała się mnie zaprowadzić poprzestawiało jej plany, a wyglądała mi na perfekcjonistkę, która musiała mieć wszystko dopięte na ostatni guzik.
- Nie zazdroszczę. - Właśnie weszłyśmy przed duże drewniane drzwi na końcu alei, którą przed chwilą szłyśmy.
- Macie jedną z najlepszych miejscówek, albo nawet najlepszą - powiedziała, a w tym momencie jej szpilki uderzyły o ciemne kafelki, którymi wyłożona była podłoga. Sufit miał co najmniej sześć, siedem metrów, a z niego zwisał średniej wielkości szklany żyrandol. Ściany były jasne, a pomieszczenie umeblonwae ciemnymi meblami. Zorientowąłam się już, że te dom został stworzony na zasadzie kontrastów, co bardzo mi się podobało. Bardzo oryginalne.
- To znaczy?  - Spytałam, kiedy wchodziłyśmy po marmurowych, białych schodach na drugie piętro. Pochłaniałam wzrokiem modernistyczne obrazy, które dopełniały urok tej części domu.
- Dwie łazienki, winda kuchenna, salon, garderoba i mini siłownia.
- Chyba żartujesz. - Otworzyłam szerzej oczy. Cholera! Na co komu taki ogromny dom z mnóstwem takich bajerów?! Przecież dzięki takim pieniądzom wielu ludzi znalazłoby sobie mieszkanie i jeszcze spokojnie zapewniłoby sobie jego wyposażenie. Do tego: ten dom na co dzień musiał stać pusty. Powód Sasuke był jak najbardziej trafny.
- Masz prawo do luksusu. - Puściła mi oczko, wchodząc na wykładzinę, którą wyłożone było piętro.
-  Co masz na myśli? - Zmarszczyłam brwi, lecz ona nie mogła tego zauważyć, gdyż szła pierwsza. Znajdowałyśmy się w podłużnym korytarzu, gdzie drzwi prowadziły na boki. Wszystkie były takie same: drogie i z pomalowanego na czarno drewna. Jednak my nie skręciłyśmy w żadne, cały czas idąc do przodu.
- Jesteś partnerką szefa, czyż nie? - Odwróciła się do mnie przez bark uśmiechając się trochę… perwersyjnie.
- To nie tak jak myślisz! - Natychmiast pokręciłam głową, lecz ona się zaśmiała.
-  Wybacz, ale to facet najwyższej klasy. - Stawiała pewne kroki, całą sobą emanowała pewnością, przez co jej słowa również się tym charakteryzowały, a ja… a ja jej uwierzyłam.
- Jestem jego partnerką, ale tylko na to przyjęcie, rozumiesz? Nie jesteśmy razem - powiedziałam z wyrzutem. Doszłyśmy do końca korytarza, który kończył się podwójnymi wrotami, a ona uśmiechnęła się do mnie cwaniacko.
- Widziałam was dziś rano w gazecie. - Wyjęła zza stanika plastikową kartę i dotknęła nią czytnika, który zrobił ciche pip, po czym drzwi otworzyły się automatycznie.
- Słucham? - spytałam głucho. Angielska gazeta, ogólnodostępna, nie!
- W sypialni jest laptop z dostępem do neta. Ogarnij sobie “The Bosses of money”, czy jakoś tak. - Machnęła ręką, podchodząc do okna, które właśnie otworzyła. - Nie wiem, gdzie jest szef, ale jeśli przyjdzie gdzieś się przebrać bądź odpocząć, to właśnie tu. - Skierowała się do wyjścia. - W salonie powinny leżeć karty, po jednym dla każdego. Bez nich nie wejdziecie do środka. - Poszłam za nią, chcąc odprowadzić ją do drzwi. Stanęłyśmy w progu, a ona poprawiła sobie grzywkę, która wpadała jej na oczy.
- Naturalne? - Spytałam, będąc pewną, że wie o czym mówię.
- Tak - potwierdziła i już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, lecz uprzedziłam ją.
- Tak, moje też. - Obie się zaśmiałyśmy, lecz odezwała się jej komórka, na co ona spochmurniała.
- Zrobiłam sobie kilka minut przerwy i już coś się stało. - Złapała się za skronie.
- Znam to, ale nie daj się. “Trzeba być twardym, a nie mientkim!”*
- To z jakiegoś filmu, nie?
- Tak, ale nie pamiętam tytu…
- Nami, Nami! - Spojrzałam za plecy dziewczyny, gdzie spostrzegłam idącą ku nam Anko. Szybko schowałam się za drzwiami i szepnęłam do dziewczyny.
- Nie ma mnie tu i w ogóle mnie tu nie widziałaś, opowiem ci potem. - Zamknęłam drzwi, za pewne wprawiając dziewczynę w zdziwienie, lecz nie miałam ochoty na kolejną rozmowę z Anko. Kurde, co ona tu w ogóle robi? Przetarłam twarz dłonią, stając w miejscu. Omiotłam wzrokiem pomieszczenie i aż brakowało mi słów, żeby je opisać. To, to było dla mnie za dużo. Za dużo pieniędzy zamkniętych w przedmiotach codziennego użytku.
Nie mając pojęcia, gdzie znajdowała się sypialnia podeszłam do pierwszych drzwi, które na pewno nie były tymi, prowadzącymi do wyjścia. Chyba pierwszy raz w życiu dotarłam tam, gdzie chciałam na chybił trafił. Chociaż tyle…
Zatrzymałam się w przejściu, zdziwiona. Przez to kilka dni poznałam: znanego aktora, który dał mi swój numer telefonu (właśnie! zapomniałam o tym!), przystojnego motocyklistę, do którego zamierzam się jeszcze odezwać, właściciela muzeum i jego córkę,  dwóch zagranicznych prezesów Uchiha Company i spotkałam Rinę. Przez myśl by mi nie przeszło, że którekolwiek z tych spotkań się ziści, ale opętana cyganka siedząca na dużym podwójnym łożu przebiła wszystkich na głowę.
- Wejdź w trans, w trans wejdź. - Bujała się rytmicznie do przodu i do tyłu, mrucząc coś pod nosem. Yyy, miałam wrażenie, że to jednak wielki głupi sen z przystojnym Uchihą w roli głównej, lecz nadal… sen. To się mogło dziać naprawdę!
Spojrzałam w prawo, gdzie właśnie otwierały się drzwi od łazienki, w których pojawił się… Sasuke, który całkowicie ignorując staruszkę (i mnie) podszedł do wieszaka, gdzie wisiała jego koszula, po czym ignorując staruszkę (i mnie) zabrał z biurka portfel i ruszył do wyjścia, gdzie stałam ja.
- Odsuń się - warknął, patrząc na mnie z góry.
- A proszę? - odpowiedziałam wojowniczko, gdyż każde jego zachowanie potwierdzało to, co wcześniej powiedziałam.
- Nie będę cię o nic prosił.
Zapadła między nami cisza, którą przerywało jedynie mruczenie tej wariatki. Patrzyliśmy sobie w oczy, a żadne nie chciało ustąpić. Wyraz jego twarzy był chłodny i zdystansowany, tak samo jak oczy, które odpychały wszystko i wszystkich.
- Zrób coś dla mnie i zniknij stąd. - Czułam zapach jego perfum i bliskość, bo dystans, który nas dzielił był doprawdy niewielki. Mimo, że nie była to atmosfera sali koncertowej, to coś we mnie chciało go pocałować. Pomimo jego złości, chamstwa i egoizmu. Jednak on patrzył na mnie wilkiem, jedynie czekając aż się przesunę. Tak też zrobiłam. Nie widziałam sensu, żeby ciągnąć ten nierówny pojedynek. - O osiemnastej pięćdziesiąt masz być gotowa. - Po czym wyszedł, nie szczędząc sobie głośnego zamknięcia drzwi za sobą. Oparłam się o nie wzdychając.
- Karma do niego wróci, wróci karma. - Staruszka nadal kiwała się, a chustka na jej głowie razem z nią. Dało się słyszeć cichy szczęk jej metalowych bransoletek i nieustanne mruczenie.
- Super. - Podeszłam do okna, gdzie miałam widok na patio i ogrom stolików na nim rozstawionych. Oparłam czoło o chłodną szybę, zamykając oczy. Chciałam porozmawiać z kimś bliskim. Miałam dość obcych mi osób.
Oderwałam głowę od okna i… nigdzie nie zauważyłam szalonej staruszki. Zmarszczyłam brwi, lecz byłam zadowolona, że zniknęła. I nie, nie interesowało mnie to, w jaki sposób się tu dostała, miałam to gdzieś.
Podeszłam do przeszklonego biurka, gdzie na krześle leżała jego koszula, którą wcześniej miał na sobie. Razem z laptopem wzięłam ją w rękę i poszłam na łóżko. Gdy już usiadłam, z ciekawości zajrzałam do szafki nocnej, która okazała się małą lodówką, wbudowaną w mebel. Cała zadowolona wyjęłam z niej wino i winogrona. Nigdzie nie było kieliszków, lecz mi to doprawdy nie przeszkadzało. Przecież nikt prócz Sasuke tu nie wejdzie, a on… a on przecież miał mnie gdzieś.
Zarzuciłam koszulę przesiąkniętą jego zapachem na ramiona, zauważając jego nieodłączną walizkę nieopodal. Wstałam i szybko do niej doskoczyłam, szukając szkicownika, który jak na złość schowany był na samym dnie. Gdy udało mi się go już wyciągnąć, otworzyłam go na ostatniej zamalowanej stronie, gdzie pojawił się nowy rysunek przedstawiający kobietę podobną do Dyary, lecz starszą. Miała krótsze włosy i fartuch na sobie. Mimo ubioru nie wyglądała na sprzątaczkę, czy służącą, posiadając w sobie jakąś dziwną dumę. Może to jego mama?
Z mieszanymi uczuciami wróciłam na miejsce, oparłam się wygodnie o ramę łóżka, otworzyłam wino i wzięłam laptopa na kolana. Był nastawiony na stan czuwania, więc włączył się prawie natychmiast, co mnie niezwykle ucieszyło. Chociaż on ze mną współpracował.
Pierwsze co zrobiłam, to odpalenie przeglądarki i wpisanie w wyszukiwarkę “The Bosses of Money”. Weszłam na stronę gazety i rzeczywiście był tam artykuł… o nas.
“Jeden z trzech prezesów Uchiha Company - Uchiha Sasuke - ze swoją wybranką i dzieckiem na londyńskim lotniku! Jak długo trwa ich romans? Jak długo ukrywają już to dziecko? Może nie jest ono jedyne? Sakura Haruno, różowowłosa japońska piękność. Czy pasuje do bogatego biznesmena?”
Nie, nie, nie! Nie wierzę, nie wierzę! Przecież to nie nasze dziecko! Gdy tylko Ryan…
Upiłam sporego łyka wina. Och, to będzie długi dzień.
Weszłam na facebook’a, chcąc zobaczyć, czy Miku była dostępna. Na szczęście przy jej nazwisku migała zielona kropeczka, więc z czystym sumieniem zaczęłam video rozmowę. Przecież u nich jest teraz środek nocy.
- Sasuke jest taki słaby w łóżku, że po nocy musisz do mnie dzwonić? - To pierwsze słowa, które usłyszałam od swojej siostry i w sumie… nie byłam nimi zaskoczona.
- Kochanie, u mnie jest koło czternastej. - Przewróciłam oczami z dezaprobatą.
- Ale czy to zmienia fakt, że jest kiepski? A może raczej jest wyśmienity i dopiero się obudziłaś?
- Miku!
- No co? - Ziewnęła. Siedziała w kuchni, bo w tle widziałam kuchenny blat i zlew. Miała potargane włosy i chyba była lekko… napruta. - Ja nie narzekam na własne doznania.
- Właśnie widzę i nie wiem, co o tym myśleć… - Szczególnie, że chyba spotykasz się z Kankuro, dodałam w myślach.
- Kankuro jest zajebisty w łóżku! - Uniosła rękę do góry, jakby z żalem. - I jest… artystą! - Zapiała i rzeczywiście była pijana.
- Miku, chcesz mi coś powiedzieć?
- Raczej ja powinnam zadać ci to pytanie - powiedziała, mrużąc oczy.
- Gdzie są dziewczyny? - spytałam, bo w mieszkaniu było cicho, zbyt cicho.
Dowiedziałam się, że Miku pogrąża się w rozpaczy, bo nie wie, co pchało ją do tego idioty, a dziewczyny wyszły na podwójną randkę do kina, a ona męczy whiskey. Opowiedziałam jej większość tego, co stało się przez ostatnie kilka dni, lecz chyba było to bezcelowe, bo biedulka chyba nic nie będzie pamiętać…
Tak czy siak przegadałyśmy ponad godzinę, bo Miku w końcu musiała iść spać.
Wstałam, odkładając laptopa, ignorując tym samym wszelkie fejsbukowe powiadomienia i podeszłam do małej biblioteczki, stojącej w rogu sypialni. Moją uwagę przyciągnął jeden tytuł, który szybko porwałam w ręce, ponownie lądując na łóżku. Tym razem zdjęłam buty i położyłam się na boku, okryta jego koszulą, której zapach mogłabym wąchać godzinami.
Popatrzyłam na zegarek: było przed czwartą. Dochodząc do wniosku, że mam dużo czasu wzięłam się za czytanie, szukając odpowiedzi na pytania: co robić, gdy sześćdziesiąte urodziny twojej przyjaciółki wypadają w tym samym czasie co trzydziestka twojego faceta? Albo: Czy lepiej umrzeć od botoksowego zakażenia, czy z samotności, będącej skutkiem zmarszczek, których nie potraktowało się botoksem?
Te oto pytania, zasady randkowania, jak i mnóstwo innych w wydaniu Bridget Jones pochłonęło mnie kompletnie, a wizja balu z Uchihą zeszła na dalszy plan.
Briget, wino i jego koszula. Tyle starczyło mi, żeby otrząsnąć się o… osiemnastej dwadzieścia.
*to cudny cytat z Killera :3

Ooohayoł! :D
Nie powiem, że się działo, bo się... nie działo. To jeden z nudniejszych rozdziałów, ale musicie mi wybaczyć :x W kolejnym jest bankiet i... będzie, będzie zabawa :> Może uda mi się was zaskoczyć? ;>
Jak można zauważyć, pojawiły się Miki (Minnie)Sasame Ka, Neko Fuyu, Nami i Okeyla. Ach, tyle nowych postaci! <3
No i oczywiście Rina, która jako pierwsza miała styczność z Karuzelą i która zmusiła mnie do opublikowania tej historii <3
Pamiętajcie, że zawsze chętnie podejmuję współpracę, a jeśli kogoś pominęłam w przypisie na końcu, to na pewno nie specjalnie.
Soł. Padam na twarz. Nie mam czasu praktycznie na nic i nie uwierzycie, jak wielkie było moje zdziwienie, gdy wczoraj się skapnęłam, że rozdział powinnam dodać już dziś. Wydawało mi się, że minął dopiero tydzień >< Czas tak zapieprza, że to porażka T^T Ja nie wiem, co to życie ._.
Trzymajcie za mnie kciuki! W sobotę mam Mistrzostwa Polski i nie zamierzam wrócić bez miejsca na pudle, więc myślcie pojutrze o swojej Imai! <3
Także, osu!
Bywajcie!

20 komentarzy:

  1. Czyżbym była pierwsza? Uhuhu :d

    <3
    i ta wersja "Get lucky" - nie mogę przestać jej słuchać! Taka piękna *_*

    Kurde, no.. fortepian fortepianem.. Sasuke co Ty teraz zrobisz? Oprócz tego, że wpadłbyś w ściane..

    Phi.. co jest złego w spaniu całe życie? :d

    Eeee .. odpisał na sms'a, który był do Sakury... ooojj i kto tu sobie grabi?

    Hidan i Deidara - duet idealny;d
    Skręty... eh.
    Rina.. o w mordę! Imai będzie mieć młodszą siostrę!

    Bo Sasuke bez koszulki jest atrakcyjniejszy niż w koszulce. Ale Sasuke to Sasuke, zawsze przystojny;d
    "Nie wiem, dlaczego non stop mi pomagał i praktycznie robił wszystko co chciałam, ale w taki sposób, że mimo spełniania moich próśb wyglądało to, jakby robił to z własnego kaprysu, a nie chęci pomocy mnie."
    This is love, baby! I to niby nie chcące dotykanie jej ramienia, ohy i ahy:)
    Ich dialogi są zabójcze!
    Nie wytrzymam.. tajemnicza sprawa Ryana mnie zabija! Ja i moja głupia ciekawość.
    Chris rozwala wszystko.;d

    Jeżu! Shee..
    "Podeszła do biurka, natychmiast biorąc do rąk notatnik. Zaczęła coś warczeć pod nosem, odrzucając za plecy swoje długie i osobliwie szare włosy. " i z resztą nie tylko ten fragment.. jakie to wszystko pradziwe.. Jakbyś mnie widziała;d
    Tak Cię kocham! <3

    Opętana, szalona cyganka! Tego jeszcze nie grali;d gdzie ona poszła?

    Nie ma to jak ogarnąć się w 20 minut!
    Bo czytanie wciąga!

    Nie będę w ogóle obiektywna jak napiszę, że rozdział mi się strasznie podobał:D Ale cóż... wytrzymasz jakoś moją subiektywną ocenę.. bo rozdział jest GENIALNY! :*

    Weny życzę! I medalu też!
    Nami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, biorę się za odpisywanie, bo mem jeszcze zaległości przy VII xD
      Wiesz, żeby nie coś, ja kocham spać xD
      Rina jeszcze namiesza :3
      Sasuke jest Uchiha. A każdy Uchiha jest przystojny. Więc jak bardzo zajebistością musi ociekać Itaś? <3
      I know that this is love, but they don't xD
      Ryan niedługo przestanie być dla was tak wielką tajemnicą, spokojna głowa :3
      Get lucky jest piękne, rzeczywiście :3
      Starałam się ciebie odwzorować jak najlepiej z tego dwuzdaniowego opisu, który mi wysłałaś xD Cieszę się, że mi się udało :D
      A kto powiedział, że ona się ogarnie xD
      Dziękuję i pozdrawiam! :D

      Usuń
  2. Okeyla na Karuzeli, ogarniająca burdel - tego jeszcze nie było. xD
    Boże, dialogi Sasuke i Sakury są zabójcze, uwielbiam je. <3 I to dotykanie jej ramienia, aww ;33

    Hym,coś czuję, że wywiąże się zacięta walka na słowa, gdy Sakura dowie się, że to Sasuke odpisał na tego sms-a. ;p Oj, ostro będzie.
    I ten Chris... w pewnej chwili myślałam, że zjawi się Sasuke i mu zarypie w pysk XD A przydałaby się taka zazdrość z jego strony, omnomnom. <3
    Deidara-blondyneczka i Hidan - udali ci się. Uwielbiam ich tutaj, haha. xD
    Teksty jak zwykle dobre, powalające, a rozdział genialny. ;D

    Wybacz za tak krótki komentarz, brak weny mi doskwiera. ;c
    Życzę wygranej na zawodach! :D
    Pozdrawiam~! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scen zazdrości nie zabraknie, wręcz zapowiadają się interesująco xD Deidara i Hidan nie mogli się nie udac xD
      Sms to jeszcze nic... :>
      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  3. Good! Ja tak sobie wchodzę na bloga i takie: "o rozdział .__.... Boże, rozdział!"
    I zaczęłam czytać.
    Sasuke, co ty robisz, co? Nie dość, że całujesz dziewczynę, która kompletnie się tego nie spodziewa, to jeszcze zaraz po tym prawie wchodzisz w ścianę. Za to cię kocham ^O^!

    I się wydało, że Sasu gwizdnął to zdjęcie. Wściekła Sakura jest chamska. Ich kłótnie rozwalają system xD. Ale jak dla mnie za dużo ich było w tym rozdziale ;/

    No i kisów nie było... Smutam ;-;. Ale może będą na tym bankiecie *.*! Miejmy nadzieję...

    Ogólnie rozdział zacny, choć rzczywiście lekko nudnawy, nie, że to mi przeszkadza, czy coś! 0.0 Lubię spokojne rozdziały, bo wiem, że w następnym będzie się działo ^.~

    Weny życzę!

    Wikuś Chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam trochę uspokoić akcję... wybaczcie xd
      Za dużo? No szkoda, że tak sądzisz, choć uważam, że było akurat mając na uwadze to, co zrobił Sasek i kondycję psychiczną Sakury xd
      No nie było kisów, ale może będą... :>
      Będzie się działo! :D
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  4. JeJ!!!!!!!!
    Dziecko soooo podjarane, bo karuzela ^^
    Takie,takie wzniosła kąpiel w fontannie XD
    I koleżaneczki Sakury
    I faza Saska
    Bosz.... Zajebioza
    Mwachachachacha!!!!
    I jeszcze ta playlista !!!
    (Trochę przedawkowałam wykrzykniki -,-)
    Kieeeeedy Kyoudajek?
    Pisz, pisz, mój miszczu :)
    Weny
    Me

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kąpiel w fontannie była spontaniczna xd
      Kyodai? Pisze się, lecz na razie stanęło na 25% xd
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  5. Ja już pewnie spóźniona z tymi kciukami, ale sklejam superglue, żeby nie puścić. Długi rozdział, więc i dużo rzeczy i dużo się działo. W związku z czym mój komentarz jak zawsze upośledzony. Ja byłam bardzo zaskoczona tą kłótnią. Błagam, niech no oni się pogodzą w następnym rozdziale, bo aż wieje rozpaczą. Jak był ten moment w pokoju z cyganką to aż mi się łezka w oku zakręciła. I chciałam tam wejść i ich udobruchać, żeby byli szczęśliwi.Ale widzę, że Edgar(o) zmienił miejsce zamieszkania. I jego koledzy z metafizycznymi tekstami również przeprowadzają się razem z nim (patrz cyganka). I dobrze, bo jak ci to wiadomo, tęsknię za ASW, za Shee w wydaniu Shee i za Itasiem Sasuke i Akemii.
    Dobra, przestaję biadolić.
    Chociaż nie, bo jeszcze mam coś do powiedzenia na temat kelnera. Więc czytam. I wyczekuję. I czytam, że brunet. I mam skojarzenie z pewną postacią. I cieszę się z tego. Siedzę jak na szpilkach nie mogąc się doczekać odkrycia tajemnicy. I mam taką wielką nadzieję, że tym kelnerem okaże się Sasori. A tu taka porażka. Chris. T^T A z Sasorim to mi się skojarzyło przez taki jeden art i pasowałby idealnie do tej roli. Jak kiedyś wyhaczę cię na gg, to ci pokażę. No trudno, nie ma Sasoriego, muszę zadowolić się Chrisem. Może też będzie fajny.
    Rozdział świetny jak każdy inny, co ci będę więcej słodzić. Od słodyczy się tyje ;P Weny, weny, weny i czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spóźniona, bo wróciłam z brązem :D
      Długi jakoś niespecjalnie właśnie xd Ale! Staram się, a najważniejsze są chęci xD
      Uch, zaskoczyłam kogoś. Nareszcie XD Kiedyś może się pogodzą, ale... ja nic nie obiecuję :x ASW wróci, spokojnie :D Shee jest tu w wydaniu Shee, tak samo arogancka, bezczelna i wredna, także dużo nie straciłaś :D
      No, to niestety nie Sasori xD Ale pojawi się on niedługo, także luzik :D
      Chris też będzie fajny :3 Od słodyczy się tyje, ale zrzucę na treningu xD
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  6. Jezu... Hahah, wiedziałam, że skądś Minnie znam xD <333
    Wgl, nwm co napisać, bo całe przeczytałam i prawie wszystko zapomniałam :<< Tak to jest jak się je ptysie... Heh...

    Tak więc pamiętam tyle: Minnie jest zajebista, Sakura i Sasuke w fontannie, Sasuke odpisujena sms'a tego... no... yhm... A, no i Rina, Sasame i Neko! Hahahah, piękna akcja. No i Deidara i Hidan- te dwa czuby są w mojej pamięci :3

    Dosyć krótko, przyznaję. Ale idę na ptysiach, lodach i nestea, więc wiesz xP Ale ja czekam na notkę na Kyodai... ;------;
    Amen.
    Ps: A! I Miku na fb xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że trafiłam w gusta xD
    Nie lubię ptysiów ._.
    Fajne streszczenie, ale dziękuję xD
    Czekasz na Kyodai, tak? ._. Yyy, pisze się xdd

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej. Tu oceniająca z Pomackamy. Niestety, nie ocenię Twojego bloga - nie zajmuję się opowiadaniami SasuSaku. Możesz spróbować z innymi przedwiecznymi, ale nie wiem czy to coś da.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ey no bez jaj! Pisałam ostatnio masakrycznie długi komentarz, a tu co!? Czyżbym nie nacisnęła "opublikuj"? -,- O ja pitole to zacznę od początku XD
    Genius ~ I LIKE IT!

    No, a więc:
    Nie mów, że się nie działo, bo się działo! Te kłótnie właśnie napinają atmosferę i myśli 'co będzie dalej?' same się nasuwają!
    Fontanna <3 Wprost uwielbiam takie słodkie akcje! I te sprzeczki ;3 Po prostu nadajesz w tym opowiadaniu taką świetną atmosferę, że chce się czytać dalej i dalej, i dalej, i dalej! Jestem bardzo ciekawa co się stanie w następnym rozdziale (już Cię napadam na instagram'ie XD)! Zapewne będzie jakaś pikantna akcja, ale... Z kim? Może z kelnerem albo... Deidarą czy Hidanem ^^ O właśnie! Przyszedł mi pomysł do głowy! W następnym rozdziale okaże się, że kelner ma brata Sasoriego albo, że skłamał i tak naprawdę nazywa się Sasori (XD) ;P

    Jestem pewna, że Sasuke dowie się o oglądaniu jego prac ;3 I zrobi dym albo coś -,-
    A Sakura? Ciekawe co z tym zdjęciem :o Ahh czekam na kolejny rozdział z taką niecierpliwością jak na kolejne chapter'y z Naruto Shippuuden^^
    No to do napisania!
    Wenyyy! Dużo weny!
    Aha! Chciałabym o coś prosić jakbym mogła ;3 12 kwietnia są moje uro^^ Mogłabym prosić o bardzo słodki rozdzialik? ;3 (znaczy nie w takim sensie żeby go dodać akurat dwunastego, ale żeby zrobić jakiś part lovelove na który tak wszyscy czekamy XD) O! Już wiem jak to w miarę normalnie wytłumaczyć:
    Proszę o rozdzialik w którym będzie tak HOT, że będę musiała otwierać okno^^
    Dobrze no to kończę i CZEKAM ! WEEEENNNYYY!!! ^^
    instagram.com/dopokiwalczyszjestes_zwyciezca
    Dotaka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie doszedł do mnie ten makabrycznie długi komentarz niestety xd
      Ale to blogger, także rozumiem xd

      Myśli niech się nasuwają, mam nadzieję, że was zaskoczę xD
      Kiedyś sie dowie, ale spokojnie :D Kurde, to rzeczywiście masz chcię xD miło, miło :3

      Wena jest, czasu brak xD
      Obiecuję jakiś prezent :>

      Usuń
  10. Panie. Przeczytałam ten rozdział daaawno temu. Tylko wtedy nie miałam czasu na komentowanie. Teraz robie wszystko aby opuścić moje ukochane bieganie, więc komentuje <3333
    No co była Neko która jakaś chujowa była XD Ale był i Edgar <3333 Mój demonek powiedział, że nie będzie cię nigdy nawiedzał.
    Oczywiście miłość i romans kwitnie w około. Bleee... Tylko wiesz na co ja czekam jedynie ;> jak już jesteśmy przy tej miłości xD
    Wgl gdzie mój Dei ( kochanek, bo przecież mojego męża Gaare mi odebrałaś wredna, śmierdząca jędzo) No także niech sie pojawi.
    Kurde co ja mam tu napisać...
    Nic.
    Yo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie! Przeczytałaś i doceniam, że skomentowałaś :D
      Ach, bieganie </3 znam twój ból ._.
      Jaka? xD Ej, starałam się xd
      Pozdrów go!
      Wiem, ale segsów na razie nie będzie xDD
      Dei cię zdradza, tyle ci powiem XD ale musisz mi wybaczyć xd
      No baj! ;D

      Usuń
  11. No cześć, Szczylu, co tam? (ale dawno tak do cb nie mówiłam! ._.) Dobrze patrzysz, w końcu zebrałam się do komentowania, allelujah! Ale nie oczekuj za wiele, serio, to będzie takie "rachu ciachu!".

    Tak jak już ci pisałam na fb, bardzo podobała mi się scena pocałunku. Nie byłą przesadzona, ani wymuszona, wszystko poszło tak ładnie, naturalnie - wielki plus! No i dobrze, że tuż po tym pocałunku nie poszli od razu w tany, no szanujmy się, kto tak robi? Tylko dziwki, a Sakura nie jest dziwką, a Sasuke dziwkarzem (podobno, chociaż mam wątpliwości). No i ten klimat taki fajny był, że przy grze na pianinie, aaaaw :3 Shee romantyczką - no kto by pomyślał?

    Wgl cała ta sprawa z tym... no z tym no, jak on miał? No z tym tajemniczym facetem Saku z przeszłości jest... tajemnicza (ale elokwentnie napisane B|). Ale podejrzewam, że on był zły dla Haruno. W sensie no jasne, że ją w sobie rozkochał i wgl, pewnie super chwile mieli, te motory i coś tam jeszcze, ale jakoś tak mam przeczucie, że był damskim bokserem. Tak, Chustii myśliciel.

    Rina XD Okej, to było dziwne. I nie wiem czemu, ale kilka razy miałam wrażenie, jakby Sasame w twoim opowiadaniu była mężczyzną, nie wiem czemu ._. Chyba się w dialogach pogubiłam, czy coś, no nieważne.. było śmiesznie :) Chociaż ta sprawa zaginionego rodzeństwa... no taka sztuczna mi się mimo wszystko wydała, ech.

    Miku z Kankuro? HAHAHAHAHA - JEBŁAM XD No ale co, skoro w łóżku jest zajebisty, to grzech go nie brać. Dobry seks to podstawa! (chyba, ja się nie znam... ._.) i nie ogarniam tej babki-wróżki z ich pokoju - o czo chodzi? karma, karma... karma police B| Ale wyczuwam dużo kissów na imprezie...

    Idę pisać Nakanaide.
    Peace&love.

    OdpowiedzUsuń
  12. No siema Shee! Wiem, dawno nie pisałam tutaj koma, ale no... Pamiętaj, cały czas jestem z Tobą, nie musisz się martwić, jestem na bieżąco :D

    Wgl. co tutaj tak mało moich autorskich tekstów, nooo ;c Ale i tak cieszę się, że się pojawiłam <3 Choć nie pomyślałabym, że będę spać pod mostem (Y), zawsze spoko :D

    No coś między Sasuke a Sakurą iskrzy :D I te ich teksty <3 Oni tak tutaj do siebie pasują :D Ciekawi mnie ten cały Rayan (dobrze napisałam ? xD), i co się wydarzyło kiedyś między nim i Sakurą, coś czuję, że był jakimś psycholem.

    Czwórka, piątka czy też siódema, najlepsza maszyna to jest BMA, Betka-beemka w metali kolorze, niepotrzebny mi jest Merc, w BMW się wożę <3 Takie tam jeśli chodzi o autko Saska <3

    Następna notka 10.04 no tak historycznie, wspomnij też coś o brzozach, tupolwach itp. Zimny lech też by się przydał xD *nie obrażając nikogo oczywiście, ale dla mnie to akurat było dobre*

    No to czeeekam :D Pełne obroty w Shesame :D

    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale się porobiło! :D bardzo fajny rozdział :D zaczyna się dziać coraz więcej między Sasuke a Sakurą *_* w ogóle to zapomniałam zostawić komentarz i poszłam od razu czytać następny rozdział *_* Kocham :*

    OdpowiedzUsuń