Kiedy się kogoś kocha,
to pozwala mu się sobą zaopiekować.
~Jodi Picoult
Polskie słowa napisane będą kursywą.
Sasuke
To był jakiś kompletnie szalony poranek,
kompletnie szalone dwadzieścia cztery godziny.
Itachi obudził mnie swoim telefonem, chcąc
sprawdzić, czy żyję, ale kiedy zacząłem wygłaszać swe żale oponował, bo był
razem z Shee na jakiejś kolacji. Przepraszam bardzo, ale gówno mnie obchodzą
ich miłosne schadzki, kiedy ja mam problem. Duży problem, kryptonim: Haruno. Do
tego problem dość … niezidentyfikowany w swej istocie. Nie był to przecież
kłopot intelektualny - była mądra, inteligenta, odpowiedzialna; nie wizualny -
była piękną kobietą i nie wstydziłem pokazać się z nią gdziekolwiek; nie w
relacjach - swobodnie z nią rozmawiałem i … Przecież to, co się stało dzisiaj w
sypialni wcale nie było swobodne. Pierdolę, nie robię.
- Panie Uchiha! - Poprawiłem pasek od spodni,
które wbrew pozorom pasowały na mnie prawie idealnie. Włożyłem dłoń do
kieszeni, gdzie powinno znajdować się zdjęcie Sakury i Ryana. Spojrzałem pod
sufit, gdzie widniała pusta ramka. Miałem nadzieję, że nikt nie zauważy braku
fotografii, dopóki się stąd nie wyniesiemy.
- Powiedz mu, że już idziemy czy coś - mruknęła
Sakura, wiążąc buty.
- Sama mu powiedz - odparłem, zakładając własne.
- Panie Uchiha!
- Stul dziób, ty łysy alfonsie! - wrzasnęła,
wstając, a ja zatrzymałem się w połowie wykonywanej czynności.
- Sakura, nie przy dziecku! - Zgasiła ją Momo,
karcąc spojrzeniem.
- Lisa. - Haruno wskazała na nią palcem. - Nie
słyszałaś tego.
- Ale czego? - Dziewczynka udała zdziwioną, a
kąciki moich ust powędrowały lekko do góry. Ją też mógłbym polubić.
- Panie Uchiha!
- Jak ja go zaraz…
- Ja to zrobię - powiedziałem, biorąc do ręki
teczkę. Podszedłem do babci Momo i ucałowałem wierzch jej dłoni, kierując się
wartościami, które od małego wpajała mi matka. - Dziękuję za nocleg i ubrania.
- Kobieta była mocno zdziwiona, lecz przestałem już reagować na takie
zachowania. Można mnie przez to nazwać narcyzem, ale jeśli miałbym zachwycać
się każdą taką reakcją, to bym chyba nie wyrobił, szczególnie, że był to
jedynie kulturalny gest w stronę starszej kobiety.
- Chodź no tu - mruknęła Lisa, więc ukucnąłem,
by być z nią na równi. Ta znów włożyła rękę w moje włosy, targając je. - Już.
- Kiwnęła głową, a gdy wstałem, napotkałem jedynie pytające spojrzenie
Momo.
- Proszę wybaczyć mi błąd! Powinienem wołać:
państwo Uchiha?!
- Jeśli zaraz nie wyjdziesz i go nie uciszysz,
to uwierz, że ja to zrobię, a wtedy będzie miał już problem z otwieraniem tej
swojej jadaczki na co najmniej tydzień. - Sakura zmrużyła oczy, kładąc ręce na
biodrach. - Ciężko mówi się bez kilku zębów - syknęła.
- Grozisz? - prychnąłem.
- Obiecuję - powiedziała, nie spuszczając ze
mnie wzroku. Hm, drapieżna.
- Dowidzenia - pożegnałem się z Momo i Lisą, po
czym otworzyłem drzwi wejściowe, a czyjaś pięść puknęła mnie w czoło.
- Przepraszam najmocniej! - Hageta cofnął się o
krok, wyciągając ręce do przodu. Właśnie w tym momencie miałem ogromną ochotę
pomóc Sakurze w planie, który miał spowodować uszczerbek na zdrowiu tego
właśnie faceta.
- Jak mnie znalazłeś? - warknąłem, łapiąc go za
obrzydliwie granatową koszulę w czerwone kwiatki. Hawaje stajl?
- Ma-ma-madara-sama ma swoje sposoby - jęknął,
zaciskając oczy, tym samym odchylając głowę do tyłu, czekając na cios, który
mimo wielkich chęci nie nadszedł.
- Nieważne. - Puściłem go i odetchnąłem. Tylko
spokojnie.
- Więc…
- Teraz ja mówię - syknąłem, a on jedynie
otworzył szerzej oczy przestraszony. Dobrze, frajerze. Czuj respekt. -
Podstawisz mi tu zaraz normalne auto, a nie jakąś pieprzoną limuzynę.
- Auto - powtórzył, wystawiając jeden palec
przed siebie.
- Odholujesz ten motor. - Wskazałem głową na
maszynę. - Do parkingu hotelu, w którym zamówisz nam pokój. Na razie na jedną
noc.
- Motor, hotel, pokój. - Wystawił kolejne trzy
palce, co chwilę mamrocząc coś pod nosem.
- Wyślesz mi sms’a z adresem londyńskiego
oddziału “Uchiha Company” i powiesz, że w każdej chwili mają być gotowi na moją
wizytę. A - chrząknąłem - i niech Deidara będzie przygotowany.
- Hai! - Zasalutował, na co ja podniosłem jedną
brew do góry. Zasalutował? Serio? Odszedł w stronę limuzyny, po czym wsiadł do
środka i odjechał.
Stanąłem na schodach prowadzących na ganek,
czekając na Sakurę. Oparłem się o barierkę, wznosząc twarz ku słońcu, które
dziś chyba nie miało zamiaru chować się za chmurami i zamienić się miejscem z
deszczem.
Spojrzałem na drzwi, które właśnie otworzyły
się. Stanęła w nich Haruno - miałem nadzieję, że już ostatni raz żegnająca się
z Momo i Lisą. Odwróciłem wzrok, chcąc dać im trochę prywatności, a popatrzyłem
na Sakurę dopiero, gdy zobaczyłem jej długie nogi przed sobą. Dziewczyna
wyjątkowo dobrze wyglądała w krótkich szortach i czarnej koszulce ze…
skrzydłami wolności na plechach?
- Tytani? - spytałem, nie dowierzając. Czytała
jakąś mangę w samolocie, ale nie spodziewałem się, że sięgała również po tak
dobre dzieła.
- No jasne. - Uśmiechnęła się, trzymając w dłoni
kask. Przewróciłem oczami na jego widok. Nawet myśl o jego wcześniejszym
właścicielu mnie irytowała, a co dopiero rzecz, którą jej dał. No istna
paranoja.
- Więc jakie mamy plany? - spytała, podchodząc
do motoru.
- Zakupy - odparłem, a ona zatrzymała się w
miejscu, patrząc na mnie przez ramię. - Jedno myślisz, drugie mówisz, trzecie
robisz i chcesz zabrać mnie na zakupy. Jeśli nie jesteś gejem, to może kobietą?
- Chcesz sprawdzić? - powiedziałem bez
najmniejszej krępacji, na co ona prychnęła, opierając się o motocykl.
- Pogardzę.
Zaczęła obracać w dłoniach kask, a potem wzięła
telefon do ręki i zaczęła coś na nim wystukiwać. Popatrzyłem na mój, który
zaraz padnie. Widocznie podłączyła go, ale nie na wystarczająco długi czas. Te
pieprzone smartfony za szybko się wyładowują. No jak żyć?
- Musisz pożyczyć mi na razie swoją komórkę -
rzuciłem, podchodząc do niej, przeskakując po dwa schodki.
- A to niby z jakiej okazji? - Podniosła na mnie
swój wzrok, nie mając najwyraźniej jakiejkolwiek ochoty, aby użyczyć mi ten
telefon. Cudownie.
- Mój zaraz padnie, a to ze mną będą się
kontaktować w sprawie noclegu.
- Co będę z tego miała? - Przekrzywiła głowę,
nadal obracając ten cholerny kask w rękach.
- Czy ty nie możesz choć raz powiedzieć: tak,
Sasuke? - mruknąłem, wsadzając ręce w kieszenie. - Byłoby zdecydowanie
prościej.
- Ale nudno…
- To swoją drogą.
- Daj. - Wyciągnęła przed siebie dłoń, a ja
nieufnie podałem jej swój telefon. Ze zgrozą obserwowałem, jak podnosi rękę do
góry, aby … rzucić nim o ziemię.
- Coś ty do cholery zrobiła? - warknąłem, nie
bardzo rozumiejąc jej zachowanie. Ona właśnie roztrzaskała moją komórkę! Moją!
- I tak wejście do ładowania było popsute,
przeszłam całe “flappy bird” w nocy i wybacz. - Uśmiechnęła się uradowana. -
Zawsze chciałam to zrobić. - Klasnęła w dłonie.
- Że co proszę?! Masz może jeszcze jakieś
marzenia? - Kucnąłem, zbierając resztki mojego telefonu z ziemi. Nawet nie
wiedziałem, jak zareagować. To, to było coś, czego się kompletnie nie
spodziewałem.
- Zaraz po skoku z klifu, skoku ze spadochronem
i wycieczce po amazońskiej dżungli? - Wydawało mi się, że powiedziała to
całkowicie poważnie, lecz ja nadal patrzyłem na nią jak na wariatkę.
- Tak.
- Kiedyś ci powiem, a teraz dawaj kartę sim. -
Znów wyciągnęła przed siebie rękę, lecz tym razem nie byłem tak głupi, żeby dać
jej mój jedyny kontakt z Japonią, o nie.
- To ty daj mi telefon.
- Yyy, dobra - powiedziała niepewnie, a ja
szybko zabrałem z jej dłoni dotykowego szajsunga. Te telefony żyją swoim życiem
i mają kompletnie w dupie to, co rozkazuje im właściciel.(nie, żebym wiedziała
z własnego przykładu - dop. autorki) więc spokojnie mogłem go rozpier… -
Sasuke, nie! - krzyknęła, a ja złapałem go w ostatnim momencie. Ułamek sekundy
później, a skończyłby obok mojego - “poległy na... - spojrzałem na tabliczkę z
nazwą ulicy - Naruto Street”. Chwila, “Naruto”?
- Dlaczego ta ulica nazwana jest nazwiskiem
postaci z mangi? - Wskazałem palcem na napis, a on uśmiechnęła się z dumą.
- Ta część Chinatown poświęcona jest każdemu
rodzajowi anime. - Popatrzyła na mnie z wyższością. - Mogłabym ci pokazać kilka
cuuudownych sklepów, ale pewnie nie mamy czasu…
- Chcesz mi powiedzieć, że to osiedle ma nazwy
ulic pobrane z anime? - Kiedyś, jak już stworzę własne miasto, albo kupię sobie
jakąś wioskę, to nazwę ją Uchiha Town, a każda ulica właśnie tak będzie się
nazywać.
Boże, to takie proste.
Jeszcze niedawno zastanawiałem się, co zrobić z
nadmiarem pieniędzy. Dlaczego nie pomyślałem o własnej wiosce? To by było
dopiero coś.
- Dokładnie tak. - Skinęła głową, a ja
otworzyłem klapkę od jej telefonu, widząc tam miejsce na dwie karty sim. No proszę,
idealnie. - Więc tak. Mamy jeden telefon i dwa numery, ale to ja noszę przy
sobie komórkę.
Usłyszałem pisk opon, więc szybko odwróciłem
głowę w tamtą stronę. W zakręt wpadło właśnie czarne bmw, które zatrzymało się
zaraz obok nas. Sakura zaniemówiła, a pokiwałem głową z uznaniem. Z miejsca
pasażera wysiadł postawny wysoki szatyn, po czym ruszył w naszą stronę.
- Witam panią. - Zwrócił się do
dziewczyny, a ta odpowiedziała lekkim skinieniem. - Dzień dobry,
Uchiha-sama. Nazywam się Rick i będę państwa szoferem.
- Obędzie się bez ciebie, bez urazy. - Podniosłem z ziemi
aktówkę i podszedłem do mężczyzny. - Daj mi tylko kluczyki, a z resztą dam
sobie radę. - Spojrzałem na Sakurę oglądającą właśnie własne paznokcie.
Samochody są lepsze od kobiet. One nie pytają,
nie narzekają, one rozumieją.
- No dobrze - odparł smętnie, dając mi do
ręki pojedynczy kluczyk z przywieszką w kształcie znaku mojego klanu. No
proszę, Deidara zaczął przejmować się reklamą. Może zafunduję mu premię?
- Sakura. - Odwróciła do mnie głowię. - Zapraszam.
- Dlaczego tak miło? - Zmrużyła oczy i z
kaskiem w ręce zaczęła się do mnie zbliżać.
- Zostaw go przy motorze, zostanie
przewieziony do hotelu.
- No dobra… - Otworzyłem jej drzwi, a ona szybko
wsiadła do środka. Podszedłem do Ricka i powiedziałem mu na ucho.
- Motor rzeczywiście odholuj do hotelu
wybranego przez Hagetę, lecz ten kask ma zniknąć, rozumiesz?
- Jak najbardziej - odparł szybko, a ja
odetchnąłem.
- Trzymaj się - rzuciłem, wsiadając do auta.
- Dowidzenia - powiedział spokojnie i
uśmiechnął się do Sakury, która wierciła się na siedzeniu.
Wsiadłem do środka i nareszcie poczułem się u
siebie. Był to gorszy model, niż moje ukochane cacko z Tokio, lecz nadal był
świetnym autem.
- Zapięłaś pasy? - spytałem, cwaniacko się
uśmiechając. Włożyłem kluczki do stacyjki i przekręciłem, a silnik zagrał
najpiękniejszą melodię. O tak, mów mi więcej.
- Tak - odparła, a ja ruszyłem dość ostro.
Pamiętałem jednak, jak dziewczyna zareagowała na
pędzące wcześniej auto, więc postanowiłem zbytnio nie szarżować. Sam od śmierci
rodziców miałem w sobie pewne hamulce, których kiedyś nie posiadałem, kiedy
jako nastolatek startowałem w wyścigach. Ach, to były czasy.
- Możesz zwolnić? - spytała cicho, kurczowo
trzymając się siedzenia. Bez słowa zmniejszyłem prędkość jazdy, a ona
rozluźniła się i odetchnęła.
Włączyłem radio, a z głośników zaczęło lecieć
jakieś techno.
- Wyłącz ten chłam. - Skrzywiła się. Skręciliśmy
w lewo na światłach, stając się już jedynie jednym z tysięcy aut, na ogromnej
londyńskiej drodze. Co chwilę kontrolowałem trasę z gps’em wgranym w panel
sterowniczy, ustawionym już wcześniej przez Ricka.
- Tu jest coś podpięte. - Podałem jej odtwarzacz
mp3. - Wybierz coś. - Wzięła ode mnie aparat i zaczęła szukać jakiejś (miałem
nadzieję) dobrej muzyki. Nie zdzierżyłbym, jakby wybrała jakiś rap: joł, joł,
madafaka. Nie, nie, nie. To nie mój rodzaj muzyki.
Piosenka rozpoczęła się od mocnego bitu perkusji
i gitary akustycznej. Pierwszy raz w życiu słyszałem tę melodię, a upewniłem
się w tym przekonaniu, gdy nie rozpoznałem języka, w którym była śpiewana.
- Nie polubię cię, jak powiedzieć prościej?
Zbliżysz się o krok, porachuję kości. Nie polubię Cię, twej koszuli pstrości.
Zbliżysz się o krok porachuję kości. - Tekst który śpiewała Sakura nie miał
dla mnie najmniejszego sensu. Ten język miał okropny wydźwięk. Cały czas coś
świszczało i doprawdy nie miałem pojęcia, jak ludzie mogli się w ten sposób
porozumiewać.
- Co to? - spytałem, skupiając się na jeździe.
- Polska piosenka, Granda - powiedziała w przerwie
między zwrotką, a refrenem. - Mają tam świetną muzykę.
- Polska? A gdzie to jest? - Otworzyłem okno,
opierając łokieć o drzwiczki.
- Europa Środkowa - odparła szybko, gdyż właśnie
zaczynała się zwrotka. - Kusisz zapachami,
prowokujesz gestem. Wodzisz za mną wzrokiem, czterogłowym smokiem. Namierzasz
radarami, jestem jak ruchomy cel, naostrzone zęby. Nie polubię cię!
Po dłuższej chwili stwierdziłem
jednak, że piosenka była świetna, a ten język miał coś w sobie. Do tego Sakura
miała cudowny głos, który zgrywał się z autorką, jakby oba były dla siebie
stworzone. To oczywiste, że Haruno mnóstwo głosek wymawiała inaczej, a sporo
słów albo ominęła, albo przemruczała. To tak, jakbym miał zacząć coś recytować
w suahili. Choć muszę przyznać, że brzmiała świetnie.
Dla mnie te słowa były
enigmatyczne, lecz zdawało mi się, ze Sakura znała ich tłumaczenie. Bardzo
wczuwała się w śpiew, to było chyba silniejsze od niej. Tak czy siak piosenka
miała w sobie coś uwodzącego i poczułem, że chciałbym znać jej znaczenie. Haruno
w pewnych momentach nawet szeptała i kusiła głosem, przez co moja chęć
odpalenia translatora jedynie się wzmogła, hmmm.
Piosenka skończyła się, a
Sakura znów złapała za odtwarzacz.
- Śpiewałaś kiedyś gdzieś? -
spytałem, kiedy zatrzymaliśmy się na światłach, a dziewczyna namiętnie szukała
jakiejś pozycji na liście. Uniosła na mnie swoje oczy, jakby lekko skrępowana,
lecz nadal z tą charakterystyczną pewnością siebie, objawiającą się w
niepożądanych momentach.
- Tak, pod prysznicem, kiedy
nikt nie patrzył. - Pokazała mi język, a ja ruszyłem, widząc zielone światło.
Spojrzałem kontrolnie na gps, upewniając się, że jechaliśmy w dobrym kierunku,
kiedy Sakura włączyła kolejną piosenkę. Yyy, Maroon 5?
- Nie słyszałem, żebyś śpiewała
- mruknąłem, patrząc na nią ukradkiem. Odłożyła odtwarzacz i wygodnie rozparła
się na ciemnym, skórzanym siedzeniu. Hmmm. Pasowała do luksusu. Chyba była tego
warta.
- Masz to szczęście, że spałeś.
- Uśmiechnęła się, zamykając oczy.
- Raczej pecha - odparłem,
wyglądając za okno.
Powoli wyjeżdżaliśmy z
Chinatown. Kolejne piosenki leciały już bez ingerencji w ich kolejność ze
strony Sakury. Jej wkład w polegał na pomrukiwaniu do melodii i wybijania rytmu
na kolanie, a mi to wyjątkowo nie przeszkadzało.
Budynki zaczęły się zmieniać.
Ponownie przed oczami stanęły mi biurowce i wysokie bloki, bądź wieżowce.
Miałem ich dość w Tokio; nie wywoływały u mnie jakiegoś wielkiego zachwytu,
więc najprościej w świecie skupiłem się jedynie na jeździe.
- Chyba źle jedziemy -
zaintonowała do melodii, poprawiając grzywkę.
- Bo?
- Przecież Hageta nastawił
nawigację na hotel, a nie galerię.
I w tym momencie moje brwi
zjechały na dół, a na ustach pojawił się grymas. Cholera.
- Ale spokojnie, masz mnie. -
Wyciągnęła dłoń przed siebie z cwaniackim uśmieszkiem. - Na tym skrzyżowaniu
skręcisz w prawo, a na następnym w lewo, a zobaczymy przed sobą najbliższą
galerię.
- Skąd znasz tak dobrze Londyn?
- mruknąłem, gdyż ponownie mnie zadziwiła. Zapowiadała się na dość mało
zaskakującą kobietę, a tu z godziny na godzinę docierały do mnie coraz to
nowsze informacje.
- Stare dzieje - odparła trochę
smutnym, a trochę rozdrażnionym głosem. Nie rozwijałem tego tematu, gdyż
wiedziałem, że sam nie powiedziałbym nikomu nic o Ino. Co było niby minęło,
lecz nadal pozostawiało po sobie wspomnienia, niekoniecznie chciane. Jednak
mimo blokady w tym temacie, którą całkowicie rozumiałem, czułem ogromną
potrzebę rozgrzebania tych “starych dziejów”. Byłem pewien, że tyczyło się to
Ryana, a wszystko co było z nim związane rozbudzało moją ciekawość do
najwyższego stopnia.
- Chyba dość ciekawe -
powiedziałem, skręcając w lewo tak, jak mi poradziła. Przepuściłem na pasach
kobietę z dzieckiem, dzięki czemu uniknąłem zderzenia z jakimś baranem, który
przejechał na czerwonym! Auto niespodziewanie zatrzymało się, szarpiąc nami do
tyłu. - Co za palant - warknąłem, gdy spuściłem nogę z hamulca. Kobieta
ukucnęła i przytuliła dziecko do siebie, a ja spojrzałem na Sakurę, która była
blada jak ściana. - Wszystko w porządku? - spytałem, czujnie się jej
przyglądając.
- Nic im nie jest? - wydukała,
wskazując na pieszych. Nic im się nie stało, a po chwili strachu zeszli na
chodnik. Sprawca całego zamieszania odjechał z piskiem, nie oglądając się za
siebie.
- Chyba nie - odparłem,
zdejmując rękę z kierownicy.
Nagle poczułem ogromną
potrzebę, aby w jakiś sposób sprawić, aby przestała się bać. Nie znałem powodu
tej chęci i mimo prób nie udało mi się jej odnaleźć. Sakura bardzo szybko
zmieniała nastrój. Przed chwilą wszystko było w porządku, a wystarczyło, że
ostrzej zahamowałem, a ona cała spięła się, blednąc.
- Nic się nikomu nie stało -
powiedziałem spokojnie, na co ona popatrzyła się na mnie niepewnie, powoli się
uspakajając. Jedna jej dłoń bezwładnie zwisała obok fotela ze strony skrzyni
biegów, obok mojej, która oparta była na gałce. Lekko ją przesunąłem, stykając
nasze palce ze sobą. Sakura wzdrygnęła się, lecz nie cofnęła ręki, a jedynie
spojrzała się prosto w moje oczy, chcąc coś powiedzieć, lecz chyba
niekoniecznie wiedziała co.
- Nic, nikomu, tak. - Potaknęła
głową, a ja chciałem coś dodać, lecz przeszkodził mi klakson auta za nami.
Zabrałem rękę i powoli ruszyłem.
Jechaliśmy teraz w ciszy.
Sakura wpatrzona była w mijane budynki, odwracając się ode mnie bokiem.
Wypuściłem głośniej powietrze, jedną ręką przeczesując włosy. Uchiha,
głupiejesz.
Niedługo później wjechaliśmy do
podziemnego parkingu galerii. Gdzieś mignęła mi jej nazwa, lecz szybko
wypadła mi z głowy. Miałem ciekawsze tematy do rozmyślań.
Spojrzałem na dziewczynę, która
bez słowa wysiadła z auta. Parking był klimatyzowany i oświetlony białymi
jarzeniówkami sprawiając, że wszystko wydawało się jaśniejsze niż było.
Zamknęła za sobą drzwi, a ja po chwili zrobiłem to samo. Podeszła do mnie z
rękoma w kieszeniach i z lekko zgarbionymi plecami popatrzyła przelotnie.
Bujała się w przód i w tył, przechodząc to na palce to na pięty. Oderwałem od
niej wzrok, zamykając auto.
Ruszyłem w stronę
przeszklonych, automatycznych drzwi, które otworzyły się przede mną.
Przepuściłem ją i znaleźliśmy się w wysokim korytarzu wyłożonym płytkami. Na
ścianach wisiały plakaty sklepów z różnymi ofertami rabatowymi, których
zawartość Haruno studniowała, aby tylko czymś się zająć. Szliśmy wśród wielu
innych ludzi, którzy przypatrywali nam się z zaciekawieniem. No tak. Japończyk
w Anglii. Rozrywka życia.
Nie lubiłem zbyt często
wyjeżdżać za granicę, gdyż poza Japonią byłem dość… niski. Lubiłem patrzeć na
ludzi z góry, a moim wzrostem - metr siedemdziesiąt osiem - chociażby w Anglii
byłem średni, a czasem nawet mały. Nie wiedziałem jak czuła się Sakura, ale na
pewno gorzej. Jej marne metr sześćdziesiąt pięć - w porywach - nie wywyższało
się ponad średnią wysokość angielskich dzieci.
Wyszliśmy z korytarza,
pojawiając się na długiej alei, posiadającej mnóstwo odnóg. Nad nami znajdowały
się ruchome schody, praktycznie całkowicie zapełnione przez hordy napalonych
zakupocholiczek. Ech.
- Poczekaj chwilę - mruknąłem
do niej, podchodząc do pobliskiego bankomatu. Wyjąłem z tylnej kieszeni spodni
portfel, który wsadziłem tam przy wyjściu z auta. Szybko wypłaciłem trochę
pieniędzy i ponownie znalazłem się obok Sakury.
- Ale co t…
- Zgaduję, że sama chcesz się
przejść. Ja nie będę ciągał ciebie, a ty mnie, zważając na to, jak dużo jest tu
ludzi. - Wskazałem na przestrzeń dookoła. - Jest - spojrzałem na ekran telefonu
- trochę po dwunastej. Myślę, że jak spotkamy się tu o drugiej będzie akurat,
nie?
- No dobrze - potaknęła,
obejmując się ramionami. Rzeczywiście w środku było zimnej niż na zewnątrz, a
ona musiała szybko coś na siebie założyć, bo do szczęścia nie brakowało mi
jeszcze jej choroby. Niestety miałem na sobie jedynie czarną podkoszulkę, a
pomysł paradowania pół nago jakoś mi się nie uśmiechał. Nie dziś.
- Tu masz pieniądze. -
Wyciągnąłem przed siebie banknoty. Bankomat miał przelicznik, więc nie miałem
problemu z wypłaceniem dolarów. - Kup co tylko chcesz, tylko jeśli możesz to
zaopatrz się w kilka wieczorowych sukienek. Możliwe, że będziemy musieli iść na
jakiś bankiet.
- Nie, dziękuję. Mam swoje
pieniądze - odparła, trzeźwiejąc. Poklepała małą torebkę, którą miała
przewieszoną przez ramię, a ja popatrzyłem na nią z powątpieniem.
- Jesteś tu ze mną, więc ja
będę za wszystko płacił. Stać mnie. - Nie były to słowa, które miały uświadomić
jej, że byłem obrzydliwie bogaty, a jej zarobki postrzegałem jako nic niewarte,
a ona chyba tak to odebrała. Kurde, stwierdziłem po prostu fakt. - Nie było tak
napisane w umowie? - Uniosła na mnie swój wojowniczy wzrok, postępując krok do
przodu.
- Ty czasem nie miałeś o niej
pojęcia?
- Nie miałem i nie mam -
odparłem sucho, a ona zmrużyła oczy. - Strzelałem.
- No dobrze - mruknęła w końcu,
biorąc banknoty. - Aż tyle? - Szybko je przeliczyła, na co ja machnąłem ręką.
- To tylko pieniądze.
- Czasem aż - powiedziała
cicho, obracając je w dłoniach.
- Dla mnie tylko. - Wsadziłem z
powrotem portfel do tylnej kieszeni. - Jak ci braknie, to potem jeszcze gdzieś
podskoczymy.
- Braknie? Tu są tysiące,
Uchiha. - Oho, znowu zaczęła mówić do mnie po nazwisku.
- Bywa, Haruno.
- Okej, daj mi tylko telefon. -
Nie miałem ochoty jej go dawać, jednak doszedłem do wniosku, że zaraz wejdę do
salonu i jakiś kupię. Problem zniknął.
- Chcesz mi coś jeszcze powiedzieć? - Wyciągnąłem
komórkę w jej stronę, lecz zabrałem w momencie, gdy zetknęła się z jej dłonią.
Popatrzyła na mnie gniewnie i wkurzona spuściła wzrok.
- Proszę - warknęła, a telefon znalazł się w jej
ręce.
- Dobra dziewczynka - odpowiedziałem z
satysfakcją, odwracając się do tyłu. Ruszyłem ku pierwszemu, lepszemu
sklepowi z telefonami. Czas kupić sobie kontakt ze światem.
Sakura
Uchiha przechodził wszystkie moje oczekiwania.
Dziś w aucie znów dałam złapać się na swojej
słabości, co wbrew pozorom bardzo mnie ubodło. Nienawidziłam pokazywać
komukolwiek swoich wad. Z reguły bardzo rzadko mi się to zdarzało. Jednak przy
nim nie był to raz, nie dwa, tylko już kilka i odnosiłam wrażenie, że to nie
koniec moich wpadek. To, to deprymujące.
Bardziej deprymujące było jednak to, jak dużo
dał mi pieniędzy i jak beztrosko to zrobił. Dla niego to kilka tysięcy naprawdę
było niczym? Patrzyłam za nim jak odchodził, wtapiając się w migrujący po
galerii tłum. Cały na czarno odznaczał się jednak na tle innych pstrokatych
kolorów, które upodobali sobie Anglicy.
Westchnęłam i weszłam do najbliższego sklepu,
jakim był Cubus. Wybrałam jakieś dwie koszule, dwie pary jeansów, koszulki
i bez przymierzania poszłam do kasy. Następnie moim celem stał się New
Yorker, gdzie wypatrzyłam dwa swetry i legginsy. Wzięłam też trochę bielizny i
znów bez zaliczania przymierzalni skierowałam się do strefy płatności. Dziś nie
miałam ochoty na robienie z siebie pseudo modelki na “wybiegu” przed sklepowym
lustrem. Chciałam mieć to z głowy.
Kasjerka popatrzyła się na mnie dziwnie, kiedy
wyjęłam z torebki wypełniony dolarami portfel. Wzruszyłam jednak ramionami,
mając potrzebę wytłumaczenia się. Nie przywykłam do noszenia aż tak dużych
pieniędzy na co dzień, lecz szatynka ubiegła mnie.
- Albo ma pani cholernie dobrą pracę, albo
chłopak niczego pani nie żałuje - powiedziała, po chwili śmiejąc się z własnych
słów. Miała miły głos i nie powiedziała tego uszczypliwie, a przyznam się, że
właśnie tego się spodziewałam. No proszę, jak pozory mylą.
- Całkiem blisko - odparłam. - Nie
jest tylko moim chłopakiem.
- Kochankiem? - rzuciła, uśmiechając się
jednoznaczenie, a ja czułam się, jakbym połknęła patyk. Kami, serio? Kochanek?
- To coś bardziej skomplikowanego -
mruknęłam, gdy odliczała banknoty.
- Ech, na pewno jest przystojny -
odparła, jakby sama do siebie. Otworzyła kasę, wkładając pieniądze do środka, a
maszyna zaczęła drukować rachunek. - Też bym takiego chciała… - Wyjęła
reklamówkę, zaczynając pakować moje ubrania. Podniosła jednak wzrok,
rozglądając się po sklepie. - Mógłby być jak on, na przykład. - Wskazała
palcem na mężczyznę oglądającego jakieś koszule. Uśmiechnęłam się, zabierając
zakupy.
- Twoje imię? - spytałam, zamykając
torebkę.
- Klara - odparła niepewnie, a ja raźnie
podeszłam do pokazanego przez nią chłopaka. Zręcznie ominęłam wszystkie półki,
po chwili stając obok niego.
- Klara chciałaby się z tobą umówić, to ta
kasjerka. - Mężczyzna obrócił się w moją stronę zaskoczony.
- To jakiś żart?
- Nie - odparłam, śmiejąc się. - Nowy sposób na
podryw.
Wyminęłam go, odchodząc, lecz on krzyknął za
mną.
- Jak miała na imię?!
- Klara! - Dziewczyna odwróciła się, słysząc swoje imię.
Chłopak udał, że znów skupia się na koszulach, a pracownica sklepu szybko
pokręciła głową. Zaczęła wskazywać na coś za mną. Uniosłam jedną brew, patrząc
się na … Sasuke, który głęboko rozmyślał, jakie jeansy wybrać. Roześmiałam się
cicho i podeszłam do niego. Stał do mnie tyłem, więc udało mi się go zaskoczyć.
- Weź te, lepiej ci w ciemnych kolorach. -
Poklepałam go po ramieniu, a on szybko wyprostował się. Bez słowa ruszyłam ku
wyjściu ze sklepu, zostawiając Uchihę sam na sam z wyborem życia. Czarne, czy
niebieskie?
Przy bramkach popatrzyłam ostatni raz na Klarę,
która już jak urzeczona wpatrywała się w bruneta, z którym przed chwilą
rozmawiałam. Ach, te zauroczenia.
W lepszym humorze zaczęłam zwiedzać kolejne
sklepy. Zakupiłam kilka par butów i cztery wieczorowe sukienki, które musiałam
już przymierzyć. Wybrałam do nich jakąś tańszą, srebrną biżuterię, mając zamiar
oddać Sasuke resztę pieniędzy. Źle się czułam, wydając je, jednak był to jego
wybór, a on sam wyraźnie mi powiedział, że mogę je wydać. Nie oczyściło to do
końca mojego sumienia, lecz rzeczy które kupiłam naprawdę mi się podobały, więc
udało mi się uciszyć irytujące głosy.
Szłam obładowana przeróżnymi torbami. Wyglądałam
jak rasowy tragarz i teraz dziękowałam Bogu w myślach, że się nie przebrałam i
nie założyłam szpilek. Czasem jednak myślę.
Zatrzymałam się i wyciągnęłam z kieszeni
telefon. Udało mi się zrobić zakupy w ekspresowym tempie, gdyż miałam jeszcze
niecałe pół godziny wolnego. Poszłam do Rossmana, kupiłam standardowe kosmetyki
i wiedziona zapachami do KFC, żeby coś zjeść.
Mimo tego, że biegałam, trenowałam i dbałam o
swoje ciało, nie wyznawałam zasady: tysiąc kalorii, ewentualnie niejedzenia,
bądź jechania na samych warzywach i owocach. Nie miało to sensu, bo kiedy tylko
kiedyś zaczęłam, to cały czas byłam głodna, przez co mój humor od razu się
pogarszał, a waga wcale jakoś spektakularnie nie skoczyła w dół. Nie było więc
sensu propagowania takich dziwnych metod. KFC przygiągało mnie do siebie
zdecydowanie bardziej.
Usiadłam przy pierwszym, wolnym stoliku, który
na szczęście był najbliżej kasy. Zostawiłam więc wszystkie torby obok krzesła i
podeszłam do kolejki, wyjmując telefon.
Korciło mnie, żeby zadzwonić do Jacka, którego
numer telefonu znalazłam wypisany na wewnętrznej stronie kasku. Zastanawiało
mnie to, czy był to jego stały chwyt, a ten numer był tam od zawsze, czy w tym
zamieszaniu zdążył go tam zapisać. Podałam zamówienie, a pracownica szybko
zaczęła kłaść na tackę odpowiednie kanapki i frytki. Tak - kanapki, nie
kanapkę. Byłam głodna jak wilk.
Wykręciłam jego numer, który wcześniej udało mi
się szybko spisaći jedną ręką wzięłam zapełnioną tackę. Położyłam ją na
stoliku, siadając, a w słuchawce usłyszałam męski głos.
- Halo?
- Cześć Jack, tu Sakura - powiedziałam,
odpakowując tortillę.
- Ta Sakura? - Wydawał się zaskoczony,
lecz ucieszony. - Kurde, myślałem, że się nie odezwiesz.
- A widzisz - mruknęłam, biorąc
pierwszego gryza.
- Gdzie jesteś? - spytał, a gdzieś w tle
usłyszałam przejeżdżający motor.
- W tej galerii na Lazy Avenue. Siedzę w KFC
i tyję. - Zgniotłam papierek, łapiąc kilka frytek.
- Mogę być za chwilę, jeśli chcesz. Jestem
dwie przecznice dalej.
- Tylko się pospiesz, bo mam mało czasu -
zaśmiałam się. - Do zobaczenia. - Rozłączyłam się.
W sumie nie znałam dokładnego powodu, dlaczego
do niego zadzwoniłam. Nudziło mi się, z Uchihą nie miałam kontaktu, a w
Londynie nikogo bliższego już nie miałam. Nie mogłam posłuchać muzyki, gdyż nie
posiadałam słuchawek i był to plan na najbliższą przyszłość - załatwić je.
Przyglądałam się ludziom, którzy nieustannie
migali mi przed oczami. Większość z nich gdzieś się spieszyła, biorąc wszystko
na wynos. Ach, ten dwudziesty pierwszy wiek i brak czasu na cokolwiek.
- Kogo ja widzę? - Przed moimi oczami
pojawiła się róża, choć nie nie widziałam jeszcze, kto ją trzymał. Jedzenie
utknęło mi w gardle, a zapach kwiatu dotarł do mnie, powodując jakieś zdawkowe
uczucie szczęścia. - To ty, prawda? - Jack pokazał się przede mną, a gdy
ujrzał moją twarz od razu się rozpromienił. - Wiedziałem, że nie pomylę tych
włosów. To dla ciebie. - Podał mi kwiatka, a ja skrępowana odebrałam go. - Cześć.
- Zdjął czarną skórę do jazdy na motorze i przewiesił ją przez krzesełko.
Przełknęłam wszystko co miałam w buzi, żeby go czasem nie opluć. Nie byłam
teraz w pełni pewna, czy wszystkie moje ruchy będą kontrolowane. - Wybacz,
że tylko jedna, ale stoisko przed wejściem właśnie się zbierało. - Usiadł,
przeczesując włosy dłonią. Ubrany był cały na czarno, a w świetle dnia i z
bliska był jeszcze bardziej przystojny niż w nocy. - Nie odezwiesz się do
mnie? - zaśmiał się lekko, a ja oprzytomniałam. Weź się w garść, Haruno!
- Wybacz mi. - Pokręciłam głową. - Miałam
szalony dzień i nadal nie jestem do końca wyspana. - Było w tym trochę
prawdy, lecz przecież nie mogłam mu powiedzieć, że zagiął mnie tym kwiatkiem.
Położyłam różę na blacie, a on złączył swoje dłonie, opierając się na nim.
- My też mieliśmy trochę szaloną noc. -
Uśmiechnął się, przekrzywiając lekko głowę.
- Opowiadaj - powiedziałam, przysuwając w
jego stronę frytki. On poczęstował się i zaczął streszczać mi, jak przebiegł im
zjazd.
Po kilku minutach doszłam do wniosku, że lubię
go słuchać szczególnie, kiedy opowiada o motorach i Black Hole, którzy okazali
się świetnie zgraną grupą przyjaciół. Mimo tego, że był jednym z młodszych
przedstawicieli klubu, nie miał żadnego problemu z zaaklimatyzowaniem się wśród
starszych znajomych. Co jakiś czas komentowałam jedno z jego stwierdzeń, a
zwykle kończyło się to wspólnym wybuchem śmiechu.
- Teraz twoja kolej. Co tu robisz? -
spytał, opierając głowę na ręce.
- Trudno to wytłumaczyć - mruknęłam,
składając wszystkie papiery.
Rozmawialiśmy, tak naprawdę przebijając się
przez gwar rozmów mnóstwa innych ludzi. Potarłam swoją szyję, spoglądając w
jego zielone oczy.
- Trudno?
- To takie spotkanie biznesowe -
odparłam, tym razem mówiąc całkowitą prawdę. Tak właśnie powinnam to określić.
Spotkanie biznesowe. - Która jest godzina?- spytałam szybko, czując, że
było już grubo po drugiej.
- Wpół do trzeciej? - mruknął, patrząc na
zegarek.
- O, cholercia. - Szybko wstałam, biorąc
różę w rękę. - Sasuke mnie zabije…
- Co powiedziałaś? Nie rozumiem japońskiego.
- Podrapał się w tył głowy, a ja znów zdałam sobie sprawę z tego, że popełniłam
gafę. Cudownie.
- Muszę już iść, bo Sasuke się wścieknie. -
Zebrałam wszystkiego torby, na co Jack zerwał się z siedzenia.
- Czekaj, pomogę ci. - Już chciał wziąć
ode mnie torby, kiedy odsunęłam się.
- Dam sobie radę, naprawdę. -
Uśmiechnęłam się, zasuwając za sobą krzesełko nogą. - Dziękuję za różę, to
było bardzo miłe.
- Polecam się na przyszłość. - Ukłonił
się, na co zaśmiałam się.
- Będziesz miał chwilę to dzwoń, może się
jeszcze spotkamy. - Zrobiłam kilka kroków do tyłu. - Do zobaczenia.
- Do zobaczenia - odpowiedział, unosząc
dłoń do góry. Wyglądał świetnie, niejedna kobieta się za nim obejrzała, super
mi się z nim rozmawiało i szczerze, to żal było mi go zostawiać. Ale cóż. Życie
nie wybiera, a Uchiha czeka...
Sasuke
- Jak kupisz mi jeansy, to zrobię ci loda. -
Patrzyłem z obrzydzeniem na dziewczynę, która stała przede mną. Wyszedłem
właśnie z toalety, napotykając po drodze tę oto “atrakcję” londyńskiej galerii
handlowej. Patrzyłem zniesmaczony przed siebie, gdzie stała “galerianka”,
charakteryzowana na otaku. Miała niebieską perukę i fioletowe soczewki. Ubrana
była w jakieś poszarpane ciuchy i okropne buty, których nie umiałem do końca
opisać. Duże i brzydkie, tyle.
- Nie, dziękuję - mruknąłem, patrząc w
lewo, gdzie powinna stać Sakura. Czekałem na nią od dwudziestu minut, lecz
zdecydowałem się szybko iść do toalety. Jeśli ona chwilę na mnie poczeka, nic
jej się nie stanie.
- Czuję, że coś jest między nami. -
Dotknęła czerwonym paznokciem mojego torsu, na co odsunąłem się gwałtownie.
- Tak. - Skinąłem głową. - Przepaść intelektualna.
Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersi i zrobiła
naburmuszoną minę.
- Czemu nie możesz być jak oni? -
Wskazała palcem na jedną z wielu par stojących pod ścianą korytarza. W
większości kobiety ubrane były jak ten wynalazek przede mną i kiedy popatrzyłem
na to ponownie, miałem ochotę się porzygać.
Odwróciłem się za siebie, gdzie znajdowały się
drzwi do jakiegoś schowka. Dziewczyna przyłożyła palec do ust, a ja skupiłem
się na słyszanych dźwiękach.
- Część mnie chce być już w tobie. -
Przewróciłem oczami. Co za żenada.
- To miejsce jest już niestety zajęte.
- Przez kogo?
- Przez tampon.
Aż otworzyłem buzię z wrażenia. Z racji, że był
to schowek, to szybko stanęła mi przed oczami wizja mnie i Sakury w odmianie
samolotowej i nie wyobrażałem sobie, żebym mógł się tak zachować.
Obrzydliwstwo.
- To jak, będzie coś z tego? - Oparła
ciężar ciała na jednej nodze, patrząc na mnie z wyczekiwaniem. - Dobra, nie
jeansy to bluzka. - Machnęła ręką, a ja miałem ochotę pokazać jej, jak
wielkim była zerem. Po prostu.
- Wiesz, jaka jest różnica między chłopakiem,
a dziewczyną?
- No?
- Chłopak ma zawsze tego samego penisa między
nogami.
Zebrałem wszystkie reklamówki i bez słowa
ruszyłem w stronę wyjścia. Brak słów. Nigdy nie rozumiałem kobiet, które w taki
sposób… Przepchnąłem się przez “pary”, ruszając w stronę miejsca, gdzie powinna
czekać Sakura.
- Zostaw mnie! - Dobiegł mnie jakiś
stłumiony głos, na co przystanąłem. Znajdowałem się teraz w rejonie damskich
toalet, a to swoiste wołanie o pomoc przebiło się przez gwar i irytującą
muzyczkę z głośników. - Powiedziałam zos… - Położyłem torby na ziemi,
podchodząc cicho do drzwi. Zdawało mi się to dziwne, bo to wejście prowadziło
jedynie do takiego przedsionka z umywalkami i lustrami, więc powinno być tam
sporo kobiet, a wychodziło na to, że było całkowicie odwrotnie. - Zost…
Szybko otworzyłem drzwi i zaniemówiłem.
Natychmiast dopadłem do faceta, który przypierał Sakurę do ściany. Pchnąłem go
na umywalki, trącając niechcący reklamówki stojące obok. Mężczyzna zatoczył się
i zatrzymał dopiero na jednym lustrze, które rozpadło się na mnóstwo drobnych
kawałków.
- Czy ty nawet w galerii handlowej pełnej ludzi
musisz szukać kłopotów? - warknąłem do niej, choć akurat ona to była w tej
całej sprawie poszkodowana.
- Co ty kurwa robisz?! - Facet wstał i
rzucił się na mnie z łapami. Złapałem jego pięść, rozchwiałem pozycję i
wykręciłem rękę, przypierając do ściany.
- Przeproś ją - syknąłem do jego ucha,
zacieśniając chwyt.
- Chyba cię pojebało. To tylko jedna z wielu
dziwek co stoją na korytarzu, co dają za parę spodni. - Puściłem jego rękę,
odwracając go w swoją stronę. Po czym zamachnąłem się, uderzając go w tą
obleśną mordę.
- To za dziwkę. - Jego głowa odskoczyła
na bok, a Sakura pisnęła. - A to w prezencie. - Uderzyłem go w brzuch, na
co ten zgiął się i zaczął kasłać. - Chodź. - Puściłem go, łapiąc
ją za rękę. Wziąłem jej torby i bez słowa wyszliśmy z łazienki. Zabrałem
jeszcze swoje reklamówki i bardzo szybkim marszem ruszyłem w stronę parkingu.
Nie odezwałem się do niej, bo nie wiedziałem, co jej powiedzieć. Nie panowałem
nad sobą, to był odruch.
Szybko mijaliśmy ludzi, czasem musząc się
przepychać. Znów pojawiliśmy się w korytarzu z białymi kafelkami, aż
przeszliśmy przez oszklone drzwi, znajdując się na parkingu. Dotarliśmy do auta.
Otworzyłem drzwi i wrzuciłem wszystkie torby na tylne siedzenie. Zamknąłem je i
w końcu spojrzałem na nią.
Stała obok ponownie dziś przerażona. Dłonie jej
drżały, a rozbiegany wzrok jedynie potwierdzał moje słowa. Znajdowała się może
pół metra ode mnie, opierając się o maskę samochodu. Uniosła na mnie swoje
spojrzenie, a ja wiedziony nastrojem chwili objąłem ją, lekko przyciągając do
siebie. Nie planowałem tego. W ogóle wielu rzeczy, które zrobiłem w jej
towarzystwie, nie planowałem.
Spięła się i nie wykazała prócz tego żadnej
reakcji. Już miałem się odsunąć i udać, że nic się nie stało, gdy dziewczyna
rozluźniła mięśnie i wtuliła się we mnie, głośno wzdychając. Poczułem ulgę,
mając wrażenie, że odniosłem jakieś małe zwycięstwo. Była to myśl w tej chwili cholernie
egoistyczna, lecz…. przyćmiewała wszystko inne.
Jedną dłoń wplątałem w jej włosy, a ona spuściła
ręce wzdłuż ciała. To było coś dziwnego. Dlaczego ja to w ogóle zrobiłem?
Damski płacz z reguły mnie nie ruszał, bo traktowałem to jako kolejny, irytujący
objaw słabości, lecz w tym wypadku było inaczej. Również tak jak wcześniej
chciałem, żeby przestała płakać, ale nie dlatego, że mnie to denerwowało,
tylko, że… Nie umiem tego opisać.
Nie chciałem tego przerywać, lecz parking na
pewno nie był miejscem dogodnym do takich rzeczy, a do tego musieliśmy stąd
wiać, żeby nie mieć zamieszania z ochroną.
Odsunąłem ją lekko od siebie, widząc pojedyncze
łzy, które ostały się kącikach jej oczu. Bez słowa starłem je opuszkami palców
i zaprowadziłem na siedzenie pasażera. Wsiadła niechętnie, unikając mojego
wzroku. Gdy zamknąłem za nią drzwi, wypuściłem głośno powietrze. To było
dziwne.
Wyciągnąłem rękę w jej stroną, a ona na ślepo
dała mi swój telefon. Zapatrzyła się w coś za oknem i najwyraźniej nie byłem
dość ciekawy, aby to na mnie skupiła swoją uwagę. Wyjąłem swoją kartę sim i
włożyłem ją do nowego telefonu. Oba położyłem na specjalnej półce, po czym
odpaliłem silnik. Powoli wyjechałem, po chwili znajdując się na ulicy.
Spokojnie włączyłem się do ruchu, kierując się gps’em.
Włączyłem cicho radio, a z głośników popłynęła
jakaś piosenka Christiny Aguilery. Sakura tym razem zaniemówiła, nie odzywając
się słowem. Podkuliła nogi pod siebie, obejmując je ramionami. Oparła brodę o
kolana, kładąc głowę na boku. Właśnie miałem jej zwrócić uwagę, aby zapięła
pasy, ale właśnie w tym momencie sięgnęła po nie. Skupiłem się na jeździe, a
przynajmniej próbowałem.
Może ktoś ją kiedyś pobił? Może nie daj Boże
zgwałcił? Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się lekko widząc, jak jej głowa co
chwilę opadała na dół, a dziewczyna z uporem maniaka starała się nie zasnąć,
powracając do poprzedniej pozycji.
- Śpij, czeka nas jeszcze trochę jazdy -
powiedziałem, a ona uniosła na mnie lekko trochę “przyćpany” wzrok. Skinęła
głową i odwróciła się bokiem. Zwiększyłem trochę klimatyzację, aby lepiej jej
się spało i jeszcze bardziej przyciszyłem muzykę.
- Dziękuję - szepnęła, kiedy byłem już pewny, że
zapadła w sen. Zatrzymaliśmy się na światłach, a ja popatrzyłem na nią,
marszcząc brwi.
- Nie ma za co - odparłem, ruszając. Nie bardzo
wiedziałem, co jej powiedzieć, znowu.
- Jest. - Poprawiła swoją pozycję.
- Ktoś cię kiedyś skrzywdził?
Wiedziałem, że nie odpowie. To pytanie miało
skutecznie sprawić, że dziewczyna pójdzie spać. Potrzebowałem czasu, żeby
pomyśleć. Samotnie, bez towarzystwa jej ciekawskiego spojrzenia, które w
pewnych momentach mnie krępowało.
Podświadomie zacząłem porównywać ją do Ino,
która może nie była jej całkowitym przeciwieństwem, lecz za wiele podobieństw
to też między nimi nie było. Yamanace nigdy nie udało się mnie zaskoczyć tak
bardzo w tak krótkim czasie. Może to dlatego, że znajomość z Sakurą zaczęła się
dość niespodziewanie?
Właśnie. W sumie, to nie wiedziałem, kiedy się
zaczęła. Byłem na dziewięćdziesiąt procent pewien, że nasze pierwsze spotkanie
odbyło się na imprezie maskowej, kiedy przebrana była za gejszę. Następnym
razem widziałem ją w tej restauracji, gdzie Utakata umówił mnie na “randki”, a
potem już na lotnisku. Tak czy siak nie była to zwykła znajomość.
Mój nowy telefon zabrzęczał od przychodzącego
sms. Odblokowałem ekran, gdzie pojawiło się imię mojego brata. Urządzenie
pokazało, że wiadomość została wysłana kilka godzin temu, lecz z przyczyn
technicznych dotarła do mnie dopiero teraz. Kliknąłem na miniaturkę koperty, a
przed moimi oczami ukazał się tekst:
“Zadzwoń do tej dziewczyny z sanepidu, bo do
jutra ma ona czas, żeby zgłosić skargę. Jeśli to zrobi, Madara wyciągnie z tego
konsekwencje, a wiesz, że teraz nasza sytuacja wisi na włosku. Dla
przypomnienia: byłeś pijany, a ona zatargała się do gabinetu. I jak tam ta
druga Haruno? Jedna wielka klapa? 232657978”
Prychnąłem, wybierając nadesłany przez Itachiego
numer. Nacisnąłem słuchawkę, zastanawiając się, co powiem tej kobiecie. To, że
zachowałem się jak gówniarz to jedno, ale to, że…
Popatrzyłem zdziwiony na telefony Sakury, który
nastawiony na wibracje pobrzękiwał cicho na półce. Z dziwnymi myślami
zaprzątającymi mi głowę stanąłem na moment na najbliższym parkingu i wziąłem
również jej komórkę do ręki. Odrzuciłem połączenie z jej aparatu, a w swojej
słuchawce usłyszałem:
- Cześć, tu Sakura. Nie mogę teraz rozma… -
Szybko rozłączyłem się i wykasowałem z rejestru jej połączeń mój numer.
Popatrzyłem na śpiącą dziewczynę, zastanawiając
się, czym mnie jeszcze zadziwi. Klub, restauracja, kontrola? Gdzie jeszcze mnie
spotkała, kiedy nie byłem tego świadomy?
Blisko pół godziny później podjechaliśmy pod
londyńską siedzibę “Uchiha Company”. Doszedłem do wniosku, że nie będę jej
budził, nie było takiej potrzeby. Sam dowiem się najistotniejszych rzeczy, a
ona spokojnie może się wyspać. Wyrwałem jedną kartkę z notatnika, pisząc, że
idę do środka. Zostawiłem też swój numer telefonu, gdyby chciała się
skontaktować. Otworzyłem lekko okno, aby miała dopływ powietrza, po czym wysiadłem,
wskakując szybko na tylne siedzenie. Znalazłem czarne jeansy i koszulę, kupione
w galerii. Szybko się przebrałem i znów wysiadłem, zamykając z pilota auto.
Jeśli Sakura będzie chciała wysiąść, to otworzy sobie drzwi od środka. Tak,
plan idealny.
Miałem przed sobą ogromny budynek, choć nie tak
duży jak w Tokio. Ten był trochę niższy, lecz urządzony w podobnym stylu. Dużo
przeszklonych ścian, mnóstwo okien. Po bokach okalał go park. Gdzie się nie
rozejrzałem, to widziałem ławkę - zajętą bądź pustą - oraz drzewa. Wszystko
było tak skomponowane, aby odjąć budynkowi trochę surowości, przez co ten park
mógł mieć naprawdę fajną atmosferę.
Szedłem po chodniku prowadzącym do obrotowych
drzwi. Mijający mnie ludzie oglądali się za mną i miałem wrażenie, że przyciszone
szepty, którymi co chwila się wymieniali dotyczyły mnie, a to nic dobrego.
Czyżby coś mnie wyprzedziło?
- Sasuke, przyjacielu!
Sakura
Ech, plecy tak bolą. Ała, noga mi zdrętwiała.
Kurde, życie takie brutalne.
Wyciągnęłam ręce do góry, przeciągając się.
Otworzyłam oczy, niespokojnie rozglądając się dookoła. Po chwili znów upadłam
na siedzenie, a mój podły humor dopiero rozpoczął swój występ. Dotknęłam szyi,
gdzie jeszcze niedawno znajdowały się łapska tego faceta.
On mnie kompletnie zaskoczył. Zdziwiło mnie to,
że byłam w łazience sama, lecz nie przerwałam z tego powodu jakichkolwiek
czynności. Już wychodziłam, otwierałam drzwi prowadzące na korytarz, gdy ktoś
wepchnął mnie do środka, jedną ręką zatykając mi usta, a drugą łapiąc za szyję.
Przyparł mnie własnym ciałem tak, że nie mogłam się ruszyć. Był potężnym,
wysokim Anglikiem, z którym nie miałam szans.
Potrząsnęłam głową, zastanawiając się, gdzie
podział się Sasuke. Właśnie, Sasuke. To wszystko było zbyt skomplikowane.
Czasem do znudzenia przypominał mi Ryana, a czasem tak bardzo się od niego
różnił. Na chwilę obecną największą różnicą było to, że jeszcze ani razu nie
podniósł na mnie ręki. Jeszcze.
W oczy rzuciła mi się kartka, leżąca na
siedzeniu kierowcy:
“Wszedłem do środka, nie wiem ile mi zejdzie.
Jeśli chcesz wyjść, to naciśnij przycisk z miniaturką drzwi. Auta nikt nie
powinien ruszyć, jest oznakowane. Gdyby coś się działo, to dzwoń: 237894623.
Sasuke”
Spojrzałam za okno, gdzie pracowały już uliczne
latarnie, oświetlając majestatyczny budynek siedziby. Zegarek wskazywał godzinę
osiemnastą dziesięć, na co otworzyłam szerzej oczy. Aż tyle spałam? Kami… Muszę
ograniczyć sen. Całe życie prześpię.
Kliknęłam na wskazany przycisk, a zamki
otworzyły się. Trochę dziwiło mnie zachowanie Sasuke, który pomimo otoczki
zimnego i bezczelnego dziwkarza, okazywał się troskliwym facetem. Mimo tego
miałam mieszane uczucia co do jego osoby, nadal.
Wyszłam na świeże powietrze i odetchnęłam.
Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że siedziba znajdowała się gdzieś na
obrzeżach. Wysokie budynki centrum majaczyły gdzieś w tle, a tu było spokojnie
i… miło.
Potarłam ramiona, gdyż temperatura trochę
spadła. Spojrzałam na lewo, gdzie rozpościerał się piękny park. Po prawo
znajdowały się nowoczesne bloki - chyba mieszkalne - więc w zasięgu mojego
wzroku było dużo dzieci i starców. Zamknęłam drzwi i poszłam w stronę
upatrzonej przed chwilą ławki. Ruszyłam spokojnym krokiem, co jakiś czas
oglądając się za siebie, aby sprawdzić, czy to piękne, czarne bmw nadal stało
tam gdzie powinno.
Czułam się trochę nie na miejscu, gdy jechałam
tym samochodem. Nie pasowało do mnie. Ta świadomość, że poruszałam się autem,
za które ktoś mógłby kupić sobie mieszkanie, lekko mnie przygniatała. Tyle
pieniędzy zamkniętych w jednym przedmiocie.
Usiadłam na ławce pod jednym z wielu drzew.
Nieustannie mijało mnie sporo osób, lecz nie tak, aby stało się to męczące. Z
przyjemnością patrzyłam na ganiające się dzieci i ich mamy siedzące razem na
kocu, roztrząsające największe problemy życia Angeliny Jolie. Miały takie
beztroskie życie, aż do pozazdroszczenia. W sumie ja nie mogłam narzekać, gdyż
moje też nie było złe. Żadnej rzeczy materialnej potrzebnej do życia nigdy mi
nie brakowało, a ludzi zawsze dookoła siebie jakiś miałam - chociażby Miku,
która nigdy się ode mnie nie odwróciła.
- Patrz, to ona! - Krzyknął ktoś po mojej
lewej, na co szybko popatrzyłam w tamtą stronę. W moim kierunku biegły jakieś
dwie dziewczyny, które były dość dziwnie ubrane. Całe świeciły się od
pstrokatych kolorów i nie wywołały we mnie pozytywnych emocji. Jednak, gdy
zatrzymały się obok mnie…
- Sakura Uchiha?! To te włosy, tak! -
Moje oczy wyskoczyły z orbit, a buzia nieznacznie otworzyła się.
- Ej, Ana. Ona nas chyba nie rozumie. -
Wyższa, białowłosa dziewczyna puknęła niższą koleżankę konspiracyjnie w ramię.
- Kurde, może będziemy porozumiewać się z nią
na migi? - Ana zaczęła coś gestykulować, a a ja otrząsnęłam się.
- Po pierwsze, nie jesteśmy na “ty”.
- Ona mówi! - krzyczały jedna przez
drugą, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno wstałam. Przecież to
wyglądało jak idealny scenariusz do jakiegoś popieprzonego snu.
- Możecie mi wy…
- Przepraszam, za nasz brak kultury! -
Obie skłoniły się równocześnie, a ja założyłam ręce na piersi. To jakaś
prowokacja, na bank.
- Nazywam się Ana, a to jest Natalie. - Fioletowowłosa
Ana pokazała na siebie i koleżankę, a ja jedynie uniosłam jedną brew do góry. -
Szalejemy na punkcie bogatych facetów! - pisnęła, podskakując. Natalie
nie była jej dłużna. - Mamy dosłownie całą kartotekę najbogatszych facetów
świata! - Wyciągnęła przed siebie teczkę, którą uprzednio chowała za
plecami i podała mi ją. - Wiemy, że pan Uchiha. - Zwróciła się do
koleżanki.- Boże! Mówię do jego dziewczyny! (kojarzycie Mariolkę z
polskich skeczy? Tu macie angielską odmianę - dop. autorki) - Odwróciła głowę,
znów skupiając się na mnie. - Obie pracujemy jako stażystki w gazecie “The
bosses of money” i teraz mamy swój przełomowy moment w karierze! - Przybiły
sobie piątkę, a ja coraz bardziej nie dowierzałam w to, co widziałam.
- Dostałyśmy informację z Tokio, że
spotkaliście się na lotnisku i wsiedliście do samolotu i, że w ogóle
ruszyliście w podróż. - Zaczęła napierdzielać jak katarynka, a ja jedynie
potakiwałam, słuchając tych bredni. - No i okazało się, że wylądowaliście na
innym lotnisku, no i nie mogłyśmy was znaleźć, więc czatowałyśmy na zmianę pod
tą siedzibą, od momentu waszego pojawienia się w Anglii, ale przysnęło mi się i
nie zarejestrowałam, kiedy przyjechaliście i - wzięła oddech - no i
dopiero teraz cię zauważyłam, więc szybko zadzwoniłam po Anę, no i - spojrzała
się na koleżankę - no i jesteśmy! - Obie rozłożyły ręce w geście
prezentacji, a ja skwitowałam ich przemowę jednym słowem.
- Tak.
- Boże, to było po japońsku! - Znów
zapiszczały, a ja zaczęłam się zastanawiać, gdzie takie ewenementy się rodzą i
dlaczego jeszcze nie wyginęły.
- Chcecie coś konkretnego? - mruknęłam,
patrząc się na wejście do budynku, w którym niestety nie było Sasuke. Mógłby
już przyjść i zabrać mnie od tych idiotek.
- Wywiadu i autografu!
- Że co proszę? - Popatrzyłam na nie
zniesmaczona. Nie nadaję się do wywiadów.
Przez chwilę pomyślałam, że mogłabym dać im
zdjęcie pijanego Sasuke zostawionego sam na sam z toaletą, ale doszłam do
wniosku, ze byłaby to już przesada. Tak czy siak, musiałam go jakoś uświadomić,
że miałam na niego haka. To mogłoby mi się jeszcze przydać.
- No wie pani. Powie nam pani kilka słów o
tym, jak się poznaliście i w ogóle!
- I nie mówcie na mnie Uchiha. - To
nazwisko kojarzyło mi się z jego czarnookim, przystojnym właścicielem, dla
którego teoretycznie byłam partnerką, ale również z tym, że przez nich moja
rodzina została uwikłana w jakieś długi.
Od kiedy tata zginął, całymi interesami
zajmowała się mama i czasem po prostu miała dość. Ciążyła na niej ogromna
odpowiedzialność, która ją przeważała. I ta świadomość, że w ciągu kilku sekund
moglibyśmy to stracić, a to wszystko zależne było od Uchihów...
Ten moment, kiedy Sasuke powiedział, że mogłam
wrócić, a on uregulowałby wszystkie rachunki… Przez moment naprawdę rozważałam
możliwość powrotu, lecz wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że nie chciałam go
zostawiać. Ten czas, który z nim wtedy spędziłam podobał mi się, urlop i
tak wzięłam, a nie uśmiechało mi się siedzenie w domu.
- Zemdlała?
- Chyba nie, ma otwarte oczy.
- To co teraz?
- Nie będę wam o niczym opowiadać, bo nie
poruszyłam tego tematu z Sasuke.
- Jejejej! Ona mówi o nim tak normalnie. Też
bym tak chciała!
- Sakura, wszystko w porządku? - Uniosłam
wzrok na Uchihę, który stał na dziewczynami, które zaniemówiły na jego widok.
Dłonie miał włożone w kieszenie i wyglądał na trochę zmęczonego. Jego włosy
znalazły swoje własne ułożenie po dogadaniu się z wiatrem, lecz oczy
nieprzerwanie lśniły, co najwyraźniej urzekło jego fanki do tego stopnia, że
właśnie rozpoczęły swoją litanię.
- Panie Uchiha! Prosimy o chwilę uwagi! Tylko
moment! - Patrzył się na nie jak na dwie wariatki, nie przejmując się tym,
że darły mu się nad uchem. Delikatnie je przepchnął, wyciągając do mnie rękę.
Spojrzał na mnie konspiracyjnie i powiedział:
- Chodź. Nie możemy spóźnić się na bankiet. -
Starając się grać poważną, ujęłam jego ramię i ruszyłam obok. Dziewczyny jednak
nie dały nam spokoju, bo podążyły za nami bez chwili wahania.
- Prosimy o chwilę uwagi, no! To ważne!
- Długo już cię tak męczą? - spytał cicho,
zgrabnie omijając irytujące reporterki.
- Dopiero kilka minut - odparłam, mając
wrażenie, że to niepierwsze spotkanie Uchihy z mediami.
- Aż kilka? - Zaśmiał się, prowadząc nas do
samochodu.
- Yyy, to dużo? - jęknęłam.
- Nawet bardzo.
- Nie chcecie gadać, okej! Ale oczekujcie
gorących ploteczek w jutrzejszym wydaniu! - krzyczały za nami, a ja czułam,
że coś staje mi w gardle. Jak to, co? Gazety, na całą Anglię, każdy może je
zobaczyć. Jeśli Ryan…
- Zaczynam wątpić w ludzkość - mruknął, otwierając
z pilota drzwi. Puściłam jego ramię, od razu czując jak zimno powraca.
Popatrzyłam na niego przelotnie, dochodząc do wniosku, że mogłabym się do tego
przyzwyczaić.
Zamknęłam za sobą drzwi, a Sasuke odpalił
silnik. Od razu załączył się gps, gdzie zaczął wpisywać jakiś adres.
- Dowiedziałeś się czegoś nowego? - Wzięłam do
ręki swój telefon, kontrolując godzinę. W pół do siódmej. Sporo tam siedział.
- Ogólnie londyński oddział działa trochę
gorzej, niż japoński. Zarabiają mniej niż powinni. - Wycofał, kierując się do
głównej ulicy. Zamknęłam oczy, chcąc się zrelaksować. - Apropo tego całego
”spotkania” - zironizował - to nikt nic nie wie. Do jutra w Londynie mają
pojawić się dyrektorzy z całego świata, bądź ich przedstawiciele. Sam Deidara
nie ma o niczym pojęcia, a informacje o zebraniu dostał dwa dni temu. Dlatego
tak długo tam byłem, niektóre rzeczy wymagały poprawek.
Czułam, że gdzieś skręcaliśmy, hamowaliśmy, bądź
przyspieszaliśmy. Nie wiem czemu, ale czułam się na tyle bezpiecznie z nim za
kierownicą, że mogłam się odprężyć, a to coś nowego.
- Oczywiście lepiej zrobiłby to ktoś z sanepidu,
ja nie znam do końca tych wszystkich wytycznych. - Oho, poczułam, że
wchodziliśmy na śliski grunt.
- Pewnie tak - mruknęłam, udając, że poprawiam
sobie pozycję.
- Pewnie ocena nie będzie zbyt przychylna, gdy
pracownik spotka pijanego prezesa w miejscu pracy? - Otworzyłam jedno oko, lecz
on nadal patrzył się na drogę.
- Sądzę, że nie - powiedziałam ostrożnie.
- Z doświadczenia, czy po prostu?
- Jak się dowiedziałeś? - jęknęłam, otwierając
oczy.
- Miałem do ciebie zadzwonić i jakoś to
zażegnać. Zostawiłaś Itachiemu swój numer, pamiętasz?
- Wiedziałam, żeby tego nie robić - rzuciłam pod
nosem.
- No i tym właśnie sposobem zdemaskowałaś się.
- Cholera, no…
- Czemu za każdym razem udawałaś, że mnie nie
znasz? - spytał, patrząc się w lusterko wsteczne.
- Co znaczy za każdym razem? - Czułam, że moja
pozycja była spalona, a nawet pomimo moich protestów on był pewien, że
dziewczyna z imprezy i restauracji, to też ja. Oj, Haruno, byłabyś kiepskim
szpiegiem.
- Dobrze wiesz, o czym mówię.
- Chciałbyś.
- Właśnie o tym. - Pstryknął palcami, a ja
poczułam zalewającą mnie falę zażenowania. Ale ze mnie tajniak… - Za każdym
razem miałaś inny kolor włosów, lecz zawsze słyszałem to właśnie stwierdzenie i
nie wmówisz mi, że było inaczej.
- No i co z tego? - fuknęłam, wbijając wzrok w
budynki, których było coraz mniej. Nie wiedziałam, gdzie znajdował się ten
hotel, ale na pewno nie kierowaliśmy się do centrum. Dzięki Bogu. Może to
będzie jakiś mały, przytulny domek bez mnóstwa bajerów?
- To, że odniosłem nad tobą małe zwycięstwo. -
Uśmiechnął się cynicznie, a ja wydymałam usta. Cholera. - I, że muszę cię
przekonać, żebyś nie wniosła tej idiotycznej skargi.
Kurde, ale mi się upiekło! Myślał, że cały czas
chciałam ją wnieść, przez co będzie musiał teraz coś dla mnie zrobić, abym się
zgodziła. Ooo, tak, Uchiha! 1:0.
- Sama skarga to nic. - Machnęłam ręką, udając
lekceważące zachowanie. - Ale ten odór, kiedy wisiałeś mi na ramieniu i ten
ciężar (całkiem przyjemny swoją drogą) jaki musiałam tahać do toalety...
- Czep się. - Zaśmiał się krótko, rzucając we
mnie kulką z papieru, który jeszcze nie dawno leżał na półce.
- To był już jawny atak na moją osobę. -
Zaoponowałam, biorąc ją do ręki.
- Moment. - Zmarszczył brwi. - Do toalety?
- No a przepraszam bardzo, gdzie się obudziłeś?
- Pokazałam mu język, a on spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Chcesz mi coś powiedzieć, Haruno?
- Raczej nie, Uchiha - odparłam i położyłam nogi
na desce rozdzielczej, kładąc zaplecione ręce pod głowę. -
Wiedz tylko, że uratowałam twój marny honor przed tymi reporterkami. Gdybym
dała im jedno zdjęcie… - Jednak nie mogłam się powstrzymać, żeby mu tego nie
powiedzieć. To było silniejsze ode mnie, ta chęć zobaczenia jego miny.
- Kontynuuj, zainteresowała mnie twoja historia
- powiedział, skręcając w lewo.
- Kiedy ja już skończyłam.
- Sakura - mruknął zirytowany.
- Wiesz… - Wystawiłam jeden palec przed siebie.
- Czasem pałasz ogromnym zamiłowaniem do muszli klozetowych. Lubisz być z nimi
w bliskich kontaktach i…
- Nie kończ - warknął, a ja roześmiałam się.
- Ale nad tą skargą, to nadal się zastanawiam. -
Włączyłam radio, stukając do rytmu.
- Jak ją wniesiesz, to śpisz na podłodze -
rzucił, jakby od niechcenia.
- Dobry żart, dobry - udałam, że mnie to
rozśmieszyło, a on skarcił mnie spojrzeniem.
- Ale ja nie żartuję.
- Ja też nie. - Znów zamknęłam oczy, wsłuchując
się w muzykę. Leciał właśnie przepiękny utwór zespołu Red - Pieces i nie
chciałam, żeby nawet niski, seksowny uchihowski głos go zagłuszał.
Naszło mnie na jakieś głębsze przemyślenia, lecz
starałam się jak najszybciej zmienić ich tor na coś błachego. Miałam
zdecydowanie dość poważnych rozkmin na dzień dzisiejszy. Co za dużo, to
niezdrowo, ale…
- Chyba zabłądziliśmy - mruknął Sasuke, a ja
otworzyłam oczy i podniosłam się na łokciach. Znajdowaliśmy się w jakiejś
bogatej, lecz z leksza pustej dzielnicy. Wszystkie domy były charakteryzowane
na budynki pełne kolumn i wzorzastych zawijasów, co musiałam przyznać miało
swój urok.
- Bo?
- Przeczucie - odparł, kiedy stanęliśmy przed
bramą do jakiejś posesji.
- Tak pokazuje gps? - mruknęłam, rozglądając
się. Przed sobą mieliśmy jedynie duży wjazd i park. Domu nawet nie było widać.
- Yhym.
- To wjeżdżamy, może Hageta ma dziwny gust. - Wzruszyłam
ramionami, a Sasuke ruszył.
Wjechaliśmy przez otwartą na oścież bramę, a ja
czujnie obserwowałam mijany przez nas krajobraz. Drogę oświetlały pochodnie,
nadające miejscu specyficzny nastrój. Niedługo później ukazał nam się budynek,
który mogłam nazwać małą willą. Gustowny podjazd i dziedziniec z szarej kostki
ładnie komponował się z ciemnymi kolorami domu. Po środku stała średniej
wielkości fontanna, od której tafli wody odbijało się księżycowe światło.
Zajechaliśmy od lewej i zatrzymaliśmy się przed wejściem.
- To chyba nie tu - powiedział Sasuke, oglądając
dwupiętrowy budynek dość sceptycznym okiem. Mi też się tak wydawało, lecz willa
urzekła mnie całkowicie. Była prześliczna.
- Chodź, zobaczymy. - Otworzyłam drzwi, chcąc
wysiadać.
- To na pewno nie tu.
- Chodź. - Uparłam się i wyszłam na zewnątrz.
Usłyszałam, jak drzwi od strony Sasuke robią to samo i uśmiechnęłam się do
siebie z satysfakcją. Zbliżyłam się do marmurowych schodów, prowadzących do
wejścia. Ogromna wierzba, stojąca z lewej strony budynku szumiała cicho, a tak
to prócz właśnie tego dźwięku nie usłyszałam już nic.
Zaczęłam szybko pokonywać stopnie, aż znalazłam
się na górze. Zastygłam, słysząc dźwięk fortepianu. W oczy rzuciła mi się jakaś
tabliczka, na której widniał napis “Muzeum instrumentów - Oddział londyński.”
Coś zacisnęło pętlo wokół mojego żołądka, spinając wszystkie mięśnie brzucha.
- Muzeum? - mruknął Sasuke, podchodząc do drzwi.
- Zobaczmy, może jest jeszcze otwarte.
- Może lepiej nie? - spytałam, lecz nie wypadło
to przekonująco. Nie byłam gotowa na spotkanie z fortepianem. Ta akcja w
moim mieszkaniu całkowicie mi wystarczyła.
- Chodź. - Tym razem on się uparł, otwierając
drzwi. Westchnęłam i poszłam za nim.
Przywitało nas mroczne pomieszczenie, z czarnymi
kotarami w oknach. Nigdzie nie było elektrycznego światła, a jedynie świece
porozstawiane były w każdym zakątku pokoju. Czuć było w powietrzu lekką wilgoć
i zapach starego drewna.
- Halo? Jest tu kto?! - Mój głos odbił
się echem od ścian, lecz nikt mi nie odpowiedział. - A jeśli to prywatne?
- rzuciłam do Sasuke, który chłonął widok całym sobą.
- To muzeum. - Przewrócił oczami. - Nigdzie nie
było napisane, że jest prywatne.
- No w sumie. - Postąpiłam kilka kroków do
przodu. - Halo?
- Idę, idę! - Z oddali doszedł nas męski
głos. Skinęłam głową na Sasuke, choć moja uwaga całkowicie skupiła się na
pięknym fresku na suficie, który przedstawiał poplątane ze sobą pięciolinie i
zagubione klucze wiolinowe, które zdawały się szukać swojego miejsca. Piękne. -
Już jestem! - Zza jednej kotary wyszedł staruszek. Miał może metr
pięćdziesiąt wzrostu, garbił się i chodził o lasce. Na nosie miał grube
okulary, a ubrany był w sprany czarny garnitur. Patrzył się na nas z
zainteresowaniem, co okazywał niekryciem się z objeżdżaniem nas wzrokiem od
góry do dołu. - Witajcie w muzeum. - Kaszlnął. - Niestety już
zamknięte.
- Możemy wejść tylko na chwilę? - Uchiha
wyjął ręce z kieszeni, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Ten rozejrzał się
gorączkowo i przywołał nas gestem dłoni. Zbliżyliśmy się.
- Tylko tak szybko - szepnął - Minnie
nie może was zobaczyć.
- Kim jest…
- Dobrze - odparł Sasuke również
szepcząc.
- Jak was przyłapie, to będzie kaplica. -
Przejechał sobie palcem po szyi i wybałuszył oczy. Co za fajny staruszek.
- A to ona jest tutaj teraz?
- Nie.
- To dlaczego szepczemy? - spytałam
trochę głośniej, na co Sasuke zgasił mnie wzrokiem. Okej, okej. Już nic nie
mówię.
- Bo tak jest fajnie. - Mężczyzna
uśmiechnął się, pokazując prawie wszystkie braki w swoim uzębieniu i wyciągnął
rękę ku Sasuke. - Nazywam się William i jestem kustoszem tego muzeum od
sześćdziesięciu lat. - Uchiha wymienił z nim uścisk dłoni i wyprostował
się.
- Nigdy o nim nie słyszałem.
- Ach, jesteśmy mało znani - zmarkotniał.
- Do tego, chyba będziemy musieli zamknąć moje cudeńko.
- Dlaczego? - spytałam, ponownie
wpatrując się w cudowny fresk. Co za kunszt.
- Darczyńcy przestali wysyłać nam pieniądze,
dlatego nie mieliśmy za co zapłacić rachunków za prąd. Jak widać z resztą.
- Pokazał ręką na przestrzeń dookoła siebie. - To jedynie kolejny stopień,
zbliżający nas do bankructwa.
- Nazywam się Sasuke Uchiha i z chęcią opłacę
wszystko. - Pokazał mu swój dowód, a William złapał się za serce.
- Z tego całego “Uchiha Company”?
- Tak.
- Cud się stał, cud! - William wyrzucił
ręce do góry, a jego zmęczoną życiem twarz rozjaśnił uśmiech. - To zbyt
piękne, żeby było prawdziwe! - Zastukał kilkukrotnie laską w kamienną
podłogę, a na moich ustach pokazał się uśmiech.
- W takim razie proszę dać mi swoją
wizytówkę, jutro się odezwę. - Sasuke podrapał się po szyi chyba lekko
zakłopotany radością, która ogarnęła staruszka.
- Stokrotne dzięki, państwo Uchiha! -
Złapał moją dłoń, erenrgicznie nią potrząsając. Jeny, to już robiło się nudne.
Nie jestem Uchiha! - Zapraszam, zapraszam. - Wskazał na przejście do
dalszej części. - Zwiedzajcie ile chcecie!
- Yyy, tak - mruknęłam, kierując się ku
drewnianym wrotom.
Spojrzałam przelotnie na Sasuke, który tak jak
ja poddał się czarowi tego miejsca. Naprawdę było tu pięknie.
- Tu ma pan…
- Proszę mi mówić Sasuke.
- Więc, Sasuke. Tutaj jest…
Przeszłam przez drzwi, a odgłosy rozmowy zaczęły
stopniowo niknąć. Jak urzeczona chodziłam jak najdelikatniej, aby echo nie
zakłóciło ciszy i spokoju tego miejsca. Rozglądałam się dookoła zachwycona. To
było coś cudownego.
Korytarze wyłożone były czarnymi dywanami, które
kontrastowały z białymi ścianami, przepełnionymi mnóstwem różnorodnych obrazów.
Z sufitu zwisały ozdobne, duże żyrandole, a okna wykonane z ciemnego drewna,
zachwycały swoim pięknem i prostotą. Z racji, że nie było prądu, nie wszystko
zostało oświetlone przez świecie. Domyśliłam się, że William nie miał siły ani
czasu i cierpliwości, aby nieustannie wymieniać wkłady, więc rozstawił je
jedynie w strategicznych miejscach.
Szłam według szlaku wytyczonego przez
świeczniki. Chwilę pobyłam w części, która poświęcona została instrumentom
dętym. Metalowe flety poprzeczne, puzony, trąbki czy klarnety przepięknie
połyskiwały w blasku świec. Mogłabym tak siedzieć i przyglądać im się jeszcze
przez długi czas, lecz one jeszcze nie były tym, czego szukałam.
Opuściłam tę część muzeum, nadal idąc za
świeczkami. Doszłam do rozstaju korytarzy. Skierowałam się tam, gdzie wyraźnie
było napisane: fortepiany i pianina. Przeszłam dość sporo metrów, mijając wiele
drzwi, odchodzących na boki. Jednak wiedziona instynktem parłam przed siebie ku
pomieszczeniu na samym końcu. Nie prowadziły do niego żadne wrota, gdyż było
ono połączone z korytarzem. Szybko pokonałam drewniane schodki, znajdując się w
małej sali koncertowej.
Przede mną rozpościerała się scena i rzędy
krzeseł z bordowymi obiciami. Scena została umiejscowiona na podwyższeniu, aby
bardziej podkreślić jej majestat. Pomieszczenie było słabo oświetlone z
przyczyn wiadomych, a jedynym źródłem światła był świecznik, stojący obok…
przepięknego fortepianiu.
Podkład
Zaczarowana jego widokiem, jak najszybciej
znalazłam się obok. Parkiet zaprotestował, gdy spotkał się z moim ciężarem, lecz
nie zwróciłam na to uwagi. Delikatnie dotknęłam wypolerowanego, pomalowanego na
czarno drewna. Nad klawiaturą błyszczał złoty napis: YAMAHA; który pogładziłam,
czując pod opuszkami wygrawerowane litery. Wydawało mi się, że tu właśnie
siedział Wiliiam, gdy przyszliśmy. Wskazywały na to pozostawione na pulpicie
nuty i niedopite, czerwone wino stojące w kieliszku nieopodal. Rozejrzałam się,
lecz nikogo nie zauważyłam. Dobrze.
Usiadłam na stołku, niepewnie dotykając
klawiszy. Były one wykonane z kości słoniowej, więc gra na nich musiała być
jedynie przyjemnością. Zagrałam próbnie kilka dźwięków i ucieszyłam się jak
dziecko, gdy dotarły one do moich uszu. Dołożyłam również drugą dłoń,
zaczynając grać jeden z moich ulubionych utwórów.
Ledwie słyszalne dźwięki “Saddnes and sorrow”
zaczęły uciekać spod klapy. Zamknęłam oczy, słysząc przepiękne brzmienie
fortepianu. Z radością muskałam kolejne klawisze, dochodząc do wniosku, że
granie już dawno nie dawało mi takiej przyjemności.
Kolejne dźwięki smutnej melodii odbijały się
echem od ścian. Wyobraziłam sobie, że na widowni siedziało mnóstwo, wsłuchanych
w moją grę ludzi. Gdy byłam jeszcze dzieckiem, marzyłam o tym ponad wszystko i
teraz, gdy byłam najbliżej, aby to spełnić…
- Nie przestawaj. - Usłyszałam tuż nad uchem.
Moją pierwszą reakcją był skurcz i zwolnienie tempa, lecz gdy zorientowałam
się, że to dłonie Uchihy pojawiły się po obu stronach mojej głowy uspokoiłam
się. Dopiero wtedy naszły mnie pytania: ale co, jak?
Sasuke dogrywał dźwięki, których pierwotnie w nutach
nie było, a ja miałam co do tego stuprocentową pewność. Pasowały one jednak w
takim stopniu, że gdybym słyszała to pierwszy raz pomyślałabym, że to oryginał.
Muzyka zdawała się płynąć, odbijając się echem od ścian.
Nie przerwałam gry, choć jego gorący oddech
drażnił moją szyję, co nie pozwalało mi się do końca skupić. Moje palce
odnalazły właściwy rytm, a oczy ponownie zamknęły się urzeczone różnorodnością
tonów wydawanych przez fortepian. Piosenka dobiegała końca. Gdy grałam już
ostatnie takty dotarło do mnie, że nie chciałam tego przerywać. To było zbyt…
Zabrzmiał ostatni dźwięk. Ostatnia nuta została
zagrana, a mój głos uwiązł w gardle. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
Czułam się skrępowana przez jego obecność. Mimo
tego, że przestaliśmy grać, Sasuke nie ruszył się nawet o milimetr. Jego klatka
piersiowa przylegała do moich pleców, a ręce opierały się o fortepian, po obu
stronach mojej głowy. Na tę myśl natychmiast zrobiło mi się gorąco, a serce
znów wymyśliło swój autorski rytm. Nie wiem, ile trwałam tak zawieszona
pomiędzy światami, lecz ten moment skończył się, kiedy poczułam jego ciepłe
wargi na swojej szyi. Moja głowa odruchowo odchyliła się do tyłu, a z ust
wydobył się cichy jęk, za który było mi cholernie wstyd.
Może i udałoby mi się to przerwać, opamiętać
się, gdyby nie zrobił tego ponownie. Uczucie ciepła rozlało się po moim ciele,
gdy nie zaprzestał pocałunków. Moje ręce opadły bezwładnie, a on obrócił mnie
delikatnie w swoją stronę. Nie byłam świadoma tego, co robię. Czułam się jak
poboczny obserwator działań Sasuke, który robił ze mną wszystko, co tylko
chciał.
Po chwili siedziałam już przodem do niego, bojąc
się otworzyć oczy. Pomimo oporów przemogłam się, jednak nic to nie zmieniło.
Świeczki zgasły. O cholercia.
Kompletnie nic nie widziałam. Czułam jedynie
jego usta, które niespiesznie zbliżały się do moich. Wiedziona jakąś nagłą
ochotą uniosłam dłoń, wplątując ją w jego włosy, na co on zamruczał cicho. Ten
dźwięk sprawił, że coś we mnie drgnęło. Sasuke odsunął się na chwilę, a mnie
ogarnął strach, że coś zrobiłam źle. Został on jednak zażegnany, gdy oparł
swoje czoło o moje, głośno oddychając. Mój oddech też nie był spokojny, wręcz
przeciwnie, prawie dorównywał jemu.
Zastygliśmy w tej pozycji. Czekałam na coś, choć
do końca nie wiedziałam na co. Czułam się teraz od niego zależna i skazana na
jego widzimisię. Wbrew pozorom nie przeszkadzało mi to, a nawet podobało. Znów
przeczesałam jego włosy i w tym momencie poczułam na swoich wargach pocałunek
tak delikatny, jak muśnięcie motyla. Tak lekki, że mogło mi się to tylko
wydawać, a co najważniejsze, tak różny od Ryana.
Przysunęłam się lekko w jego stronę, ponownie
stykając nasze usta ze sobą. Ciepło mojego ciała nadal rosło, a opanowanie i
racjonalne myślenie poszły w niepamięć. To było…
- Halo?! - Damski krzyk przerwał tę magiczną
chwilę. Do sali weszła kobieta ze świecznikiem w ręce, dzięki czemu miałam
okazję zobaczyć przez chwilę blask w oczach Sasuke, do momentu, kiedy się nie
odsunął.
Spojrzałam na niego w tym słabym świetle świec
niesionych przez nieznajomą. Na jego czole pojawiły się kropelki potu, a on sam
zacisnął szczękę. Poza tym nic nie było po nim widać. Zero jakichkolwiek
emocji, reakcji. Nawet nie zaszczycił mnie swoją uwagą.
Spuściłam wzrok zawiedziona.
***
Ohayoł!
Były kisy, nie było seksów - i na razie nie będzie :3
Notka trochę krótsza niż ostatnio, ale przecież musiałam przerwać w takim momencie ^^
Rozdział wyjątkowo nie w weekend, gdyż w tym czasie będę w Krakowie na seminarium szkoleniowym. Przyjeżdża shihan z Rosji i... zapowiadają się dobre walki B|
Ach, jeszcze jedna rzecz.
Instagramy ._. Jak szaleć, to szaleć ;D
Bywajcie!
Rozdział mimo, że jak dla mnie zbyt krótki to jednak genialny! Cieszę się, że wreszcie ich relacje się nieco ociepliły i jeszcze ten pocałunek :D Po prostu CUDO ;) Szkoda tylko, że zakończyło się w trochę dołującej atmosferze... Sasuke i jego charakter czasami gra mi na nerwach. Fajnie że po raz kolejny pojawił się Jack :) Polubiłam go i jestem pewna, że jeszcze niejednokrotnie pojawi się w tym opowiadaniu, na niekorzyść Uchihy :P swoją drogą ciekawa jestem po co mu zdjęcie Ryana. Czyżby chciał dowiedzieć się czegoś na jego temat na własną rękę?
OdpowiedzUsuńW tej notce podobało mi się również to jak Sasuke ochronił Sakure przed tym anglikiem a potem ją wspierał ;) Cieszę się, że wreszcie upewnił się, że to Sakure spotkał kilka razy wcześniej w innych przebraniach :D Może pomorze jej wyleczyć się z Ryana a ona jemu z Ino? Liczę na to :D
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
Pozdrawiam i życzę weny!
Ohayoł :D
UsuńZbyt krótki? xD Nie jestem jak Akemii, która produkuje strony z prędkością chińskiej fabryki, niestety xd Rzeczywiście się ociepliły, ale nie może być za długo miło :d
Oj, nie tylko tobie, uwierz :D Jack jeszcze swoje zrobi ;p
Uchiha może zamieni się w detektywa, może nie... :>
Pozdrawiam! :D
Przeczytałam już wczoraj, ale komentuję dziś, bo wczoraj nie miałam już siły i weny. Nie przejmuj się tym, że krótszy rozdział. Szczerze powiedziawszy nie przepadam za niekończońcymi się tasiemcami. Pod koniec rozdziału przestaję już ogarniać świata, a od wlepiania ślepi w ekran komputera płaczę jak bóbr. Taka długość tekstu zupełnie mi odpowiada.
OdpowiedzUsuń+ za tą piosenkę "Takiego chłopaka". Co prawda na filmie się wynudziłam. Po prostu twój blog jest lepszy, od jakiegoś tam mdłego kina.
+ za piosenkę Granda. Jak tylko przeczytałam pierwsze słowa to piszczałam ze szczęścia.
+ za wtrącenie SNK. Przez wczorajszy wypad na lekcję w kinie (tak, mój kochany mat-fiz chodzi na polskim do kina) mam ochotę wtrącić tu mądre, filozoficzne wywody, ale chyba jednak sobie daruję. Nie będę cię męczyć.
+ za scenkę z galerianką. Tarzałam się po podłodze jak przy ataku padaczki. A złotą myśl Saska na temat różnic między płcią to sobie zapisałam. To było wybitne. Albo przepaść intelektualna. To też zapamiętam, na zawsze.
Koniec słodzenia, czas na machanie palcem, jak moja babcia. Nie lubię tego pisać, bo wyjdę na zrzędę.
Czy w Angli nie używa się przypadkiem funtów? Chyba, że o czymś nie wiem.
No literówki jakieś tam były, ale ważniejsze jest to, czemu jeszcze nie ma świeżego rozdziału na Kyodai? Że o ASW nie wspomnę. Stefan i Edgaro obrastają kurzem i pajęczyną. Jeszcze ten drugi ma prawo, bo jest stary, no ale Stefan to raczej powinien być w lepszym stanie.
Koniec zrzędzenia, bo nikt mnie nie pokocha jak będę się tak czepiać. Podsumowując, rozdział świetny i czekam na dalsze zawroty głowy! :D
Odpisuję, odpisuję! :D
Usuń- są już nowe piosenki, tak samo piękne :D
- mój matfiz idzie jutro na warsztaty filmowe xD <3
- ach, galeriance nie mogłam się oprzeć xdd
Taaa, są funty ._. Tylko jestem zbyt leniwa, żeby teraz zmienić to w tekście. Kiedyś to zrobię xD
Będzie Kyodai ._. Mam już ponad 4 strony :D ASW swoją drogą xD spokojnie xd
Pozdrawiam :D
" I'm friends with the monster that's under my bed,
OdpowiedzUsuńGet along with the voices inside of my head.
You're trying to save me, stop holding your breath
And you think I'm crazy, yeah, you think I'm crazy..
Well that's nothin' " <3
Co za kradziej! Tak bezczelnie zabrać sobie czyjeś zdjęcie;d
A właściwie po co mu to zdjęcie? Będzie się rozglądał po ulicach i go szukał?
Jak ona mogła tak powiedzieć? Przy dziecku?;d Haha, Lisa rządzi!
Sasuke = gentelmen <3
O hahaha, uderzył Saska w czoło i żyje? xd
Mrrrr Deidara? Ten to dopiero jest stojnym blondynem<3
"Jedno myślisz, drugie mówisz, trzecie robisz i chcesz zabrać mnie na zakupy..." - bo to porządny mężczyzna jest!
"Uchiha Town" hahaha, padłam ze śmiechu! Nie wystarczy mu już "Uchiha Company"?:d - Chociaż rozumiem .. nie ma to jak własna wioskaxd
Jak to bez kasku? No jak?;d Kupi jej inny, co? :)
O Shee, miłości moja! Granda <3
Eh.. ukazywanie wad, jest ciągle częścią naszego bytu, a czuje, że Sakura i tak się otworzy i wyzna mu prawdę.. No i ja też chce się dowiedzieć wszystkiego;d
I tak, wolimy czarne spodnie, Sasuke;d
ooo Jack.., ktoś będzie zazdrosny... no i koniec;d Oh, te róże, takie piękne kwiaty:) Ja uwielbiam białe róże, ahhh.
Ugh! "Przepaść intelektualna" :D
Bardzo, bardzo złe sceny z Anglikami w roli głównej..
Sasuke mnie zaskakuje, tak bardzo pozytywnie. I bardzo dobrze! Ma o nią dbać. Zda sobie w końcu sprawę,że mu na niej zależy!
Fanki, fanki, wszędzie fanki.! Czyli wpis z dziennika Uchihy;d
Znaczy Ryan jest w Anglii? Spotkają się?! Spotkają się! O ja! Na pewno! Się będzie działo..
Jak ta Ona mogła im przerwać? No jak?! Yhym.. Sasek sie jeszcze nauczy jak na nią zwracać uwagę, a co;d
Co by tu dużo nie mówić.. chcę więcej!
Taaak dużo weny życzę:*
Nami
ps. Dieta z warzyw i owoców, wcale takim złem nie jest.. a połączona z zumbą - daje dobre efekty;d
Rihanna niszczy w tej piosence :3 Uchiha kradziej, tak. Frajer jeden ._. Hageta jest niezniszczalny xD
UsuńJeszcze będziesz chciała mieszkać w Uchiha Town, zobaczysz! Ty się śmiejesz, a zazdrościć mi będziesz :D
Może kiedyś coś mu powie... :>
Pozytywnie mówisz? Trzeba to skończyć xDD
No spotkają się, ale ja nic nie mówiłam xD
Pozdrawiam! :D
Proszę, proszę w końcu doczekałam się jakiejś interakcji większej pomiędzy Sakurą i Sasuke :D dalej intryguje mnie postać tego całego Rayana i o co w tym wszystkim chodzi :D jestem ciekawa czy Sakura odkryje to, że Sasuke zwinął zdjęcie tzn. czy znajdzie je u niego :D dziękuję za wzmiankę o Polsce i polskiej piosence, gratki za użycie tego :D gdybym wczoraj to przeczytała mogę w 100% zapewnić że na sprawdzianie z niemieckiego nic bym nie napisała, ponieważ cały czas myślałabym co będzie w następnym rozdziale :D notka dobra, uważam, że były lepsze :) Pozdrawiam :* Trzymaj się ciepło :*
OdpowiedzUsuńKiedyś musiała nadejść xD
UsuńCoś się wszyscy uparliście na tego Ryana, ja nie wiem xD
Wzmianki o Polsce jeszcze będę, nie oszczędzę ich :3
Mam nadzieję, że sprawdzian poszedł dobrze! :D
Pozdrawiam ;)
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńWięc, więc, więc miałam komentować wczoraj, ale nie znalazłam chwili i biologia wypchała cały mój czas i zaśmiała mi się w twarz, gdy wstałam wcześniej, by skomentować. Patrzyłam wtedy jednym okiem na biologię, drugim na Twój blog (taka magia!) i stwierdziłam, że nic nie umiem i zaczęłam sobie powtarzać [*]. To tyle we wstępie :D
Przecież Ty już wiesz, że rozdziały mi się szalenie podobał!
No, to fajna nocia, czekam na nexta, zapraszam do mnie xoxoxoxoxoxoxo...
Mam dobry humor, więc ostrzegam, może być więcej tak żenujących żartów w komentarzu...
Uwielbiam bielonego murzyna :3 Kurde, takie postacie są w opowiadaniach potrzebne!
Moment, w którym mówią o "Naruto Street" też jest genialny. Biedaczki, nie zorientowali się, że Sasuke i Sakura z tego samego anime to oni. Aż smutno ;_____;
Ogólnie to Sasuke pod wieloma względami przypomina Gary'ego Stu. Przystojny, bogaty, utalentowany. Ale na szczęście kilka wad ma, za co jestem wdzięczna.
Huh, z tym bogactwem to jest crazy. "Masz kilka tysięcy... albo nie. Może od razu kupię całe centrum handlowe? W sumie, czemu nie? Kto bogatemu zabroni? W końcu to tylko centrum handlowe. Co za różnica, czy kupisz ubrania w Zarze, czy Zarę"
Zabawny jest ^^
Widzę, że Jack jest tutaj na każde zawołanie Sakury. Taki uległy blondynek :3
A teraz przejdźmy do Sakury, której tak się oberwało w życiu, że ja już nie ogarniam. I jeszcze tego dochodzi! Zrezygnowanie z awansu, facet prześladowca (który zaczął umawiać się z Miku...), zaginione dziecko, były facet, wspomnienie gwałtu, wypadek samochodowy jej taty, a ona nadal psychikę ma silną. No podziwiam!
Uhuhuhuhuhuhu :3 W końcu doszło do pocałunku. Przy fortepianie. FORTEPIANIE YAMAHY. Tak bardzo chcę go mieć, tak bardzo mnie nie stać ;_____;
Dobra, sprawa wygląda tak: mam keyboard, umiem grać SAS. Czy jak zrobię nastrój i zacznę grać, to też do mnie przyjdzie Sasuke? Dodam, że kejbordzik jest z YAMAHY xd
Te damskie krzyki! Jak ja nie lubię damskich krzyków, które przerywają takie momenty! Pocałunek był piękny i bardzo żałuję, że ktoś go przerwał :)
Pozdrawiam!
Znowu przeszkadzam komuś w nauce. A życie takie brutalne xD Raz niemiecki, raz biologia. Destrukcyjna Shee xD
Usuń"No, to fajna nocia, czekam na nexta, zapraszam do mnie xoxoxoxoxoxoxo..." Kocham cię za to xD
One nie są żenujące xD Biedaczki, tak bardzo idioci xD
im jest Gary Stu? xD
Oj jest crejzi, jest xD
"Co za różnica, czy kupisz ubrania w Zarze, czy Zarę?" - kocham twój humor xD
" I jeszcze tego dochodzi!" - ty to już wiesz, gdzie kto dochodzi :>
Jak dla mnie przybiegnie w podskokach xDDD
Trzymaj się! <3
Rozdział fajny i ciekawy :> Szkoda tylko, że skończył się w takim momencie :< I, że Sasuke zareagował tak a nie inaczej.
OdpowiedzUsuńWyłapałam błąd. To jest Anglia, a w niej płaci się funtami, a nie dolarami ;) No i nie jestem pewna tych przecznic :)
Tamta scena przy fortepianie była tak strasznie romantyczna, że szkoda - powtórzę ponownie - że skończyła się w takim momencie i tak a nie inaczej :)
Pozdrawiam, Hanami
Musiał skończyć się w takim :> Jakby skończył się dwie strony później wysżłoby na to, że mam serce :3
UsuńWiem, wiem... Nie dołujci mnie xD
Pozdrawiam ;D
Yhm, prostuję rączki i zabieram się do komentowania.
OdpowiedzUsuńSzczerze bije brawo, bardzo pięknie Pani wyszła z tego uroczego SasuSaku, już wyjaśniam :
Nie lubię słodkich momentów (chociaż wydaje mi się, że to wynika bardziej z tego, że po prostu NIE umiem ich napisać...), tak więc właścicielka muzeum - to była ona prawda? - okazała się dla mnie zbawieniem. Taka wisienka na torcie. Jak już o tym słodkim torcie, to zauważyłam bardzo ciekawą rzecz, mianowicie Sakura równie, jeśli nie bardziej, zachwycała się pianinem co Sasuke. (Dobrze Sakura - tak trzymaj! ) Okay teraz już muszę ograniczyć te wtrącenia, bo nic kompletnie nie zrozumiesz.... Piękny opis muzeum, i bardzo fajny pomysł na dozorcę. Zama nie wiem czemu, ale strasznie podobają mi się postaci poboczne w twojej historii. Nie żebym zarzucała coś głównym bohaterom. Po prostu gdyby nie Hiro, motocykliści, Momo i Lisa to by nie było to samo, nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak by wyglądało to SasuSaku.
Także rozdział świetny, zaskoczyłaś mnie tym gwałtem, i tekstami Sasuke. ( I tu w tym miejscu absolutnie zgadzam się z Grace Wolf )
Weny i nowego rozdziału jak najszybciej !
Ale spokojnie, ja też nie umiem ich pisać xD
UsuńTak, to była Minnie ;)
Jesss, Sakura też ma gust :D
Dziękuję, staram się je kreować tak, aby jakoś się od siebie różniły i kojarzyły z innymi rzeczami :D
Dziękuję bardzo ;)
Pozdrawiam :D
Jej! Nowy rozdział! Już chcę następny, bo, oczywiście, musiałaś przerwać w najlepszym momencie! Więc tradycyjnie zacznę od dupy strony, czyli od końca ^^! Wrrrr, dlaczego to wredne babsko przerwało tak pinkną scenkę?! Na jej miejscu drżałabym o własne życie, bo mam w planach zrobić wycieczkę jej kilku organom wewnętrznym na powierzchnię *.* (czyt. Wypruję kobiecie flaki!). W sprawach przerywania miłosnych scenek jestem bezlitosna! Ale będą kisy w następnym rozdziale, plawda? *puppy eyes* Jak będą to skoczę do nieba i wyżej. Z seksami się nie spiesz. Co za dużo, to niezdrowo jak to mówią.
OdpowiedzUsuńBogaty Uchiha ma fajnie. Eee tam! Kilka tysięcy, kilkanaście tysięcy, kilkaset tysięcy; co za różnica? Jack taki pozytywny, polubiłam go :). Te dziewczyny były epickie xD. "To było po japońsku!", a po jakiemu miało być? Po rosyjsku? Nastolatki: tego nie ogarniesz .__.
Ok, reasumując: rozdział PRO, czekam na następny, jak będą kisy to zatopię się we własnym szczęściu, a humorystycznie opowiadanie mnie dobija xD.
Weny życzę
Musiałam xD
UsuńNo a jakby nie przerwało, to byłoby za SUODKO! :D
A wypruwaj, ale pamiętaj, ona będzie walczyć xD
Żadnych spoilerów xDD
Fajnie mieć tyle hajsu, nie? Jak będzie miała aż tyle, to będe miałam ogromną bibliotekę *.*
Powinnaś zatopić się we własnycm szcześciu bez kisów, tak myślę xD
Pozdrawiam :D
Poczytane poczytane. No były jakieś tam urocze pocałunki, ale coś więcej? Hęęęęęę? xD Nie ma seksów to chujnia.
OdpowiedzUsuńOgólnie nie mam kompletnie weny do pisania dziś komentarzy, a ponieważ moja noga jeszcze odpoczywa przed bieganiem to korzystam z tego czasu i nadrabiam rozdziały xD
Ohohoho Sasuke jaki zainteresowany Sakurą. xD To za dziwkę, a to w prezencie <3
Jak kupisz mi jenasy to zrobię ci loda. Boże jakie to było "sławne" XD Jak kupisz mi loda to zrobię ci jeansy xD
A Sakura mnie wkurzyła, bo olała Jacka. Dziękuje bardzo xD
No to narka.
Poczytane, poczytane xd
UsuńNie ma seksów, Neko jest na nie. No jak to tak xD
no sławne, ale nie mogłam się oprzeć xD
Ty też jesteś w teamie "Jack" Ołł xD
Bajo :D
Oj, Imai, czego ty tu jeszcze nie wymyślisz... Wybielone murzyny, galerianki, brak segsów... ;-;
OdpowiedzUsuńTeksty mnie powaliły - już od początku opowiadania. Ty wiesz, które to te moje ulubione, bo już ci pisałam. xD
Scena z ''ratowaniem'' Sakury... Uhuhu ;33 ''To za dziwkę, a to w prezencie.'' awww... ;3
I jeszcze ten pocałunek... mrrr :3 Szkoda tylko, że został przerwany. Czy tylko ja mam podejrzenie, że to Ino? ;>
Ech, dobra, sorry, że tak krótko... Brak weny na dobry komentarz xD
Skoro wreszcie nadrobiłam, to teraz czekam na nowy rozdział ;D
Pozdrawiam i życzę weny~! ;3
Oj, Okeyla ja już ci wszystko na gadu napisałam XD
UsuńBrak słów xD
PRZEPRASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMPRPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMZEPRASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASZAMPRZEPRASZAM Bo nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów... ;c Ale dlaczego? Dlatego, bo byłam na fonie i jakoś tak wyszło ;/ Od dzisiaj obiecuję komentować każdy rozdział!!
OdpowiedzUsuńZnalazłam twojego bloga jakiś czas temu, bo był 'zareklamowany' na innym blogu ^^ Przeczytałam pierwszy rozdział i uznałam (uwierz, że nie każde opowiadanie mnie tak wciąga, a więc w takiej historii musi być 'TO COŚ' ;3 [Po egzaminach zacznę sama prowadzić takiego bloga z opowiadaniem, ale nwm co z tego wyjdzie o.O]), że to jest takie wciągające, że muszę przeczytać następny. Później to wszystko stało się nałogiem! Ledwo co skończyłam lekcje i już fon, fon i 'Karuzela rozkręciła się...'! W autobusie czytałam, w szkole, w domu, wszędzie!! Specjalnie powolutku czytałam aby wszystko dokładnie zrozumieć i jednocześnie się tak nie spieszyć, aby nie czekać na nowy rozdział (Ah czekanie mnie dobija - jak u Sasori'ego ;D). Więc podsumowując dotychczasowe opowiadanie muszę Ci BARDZO POGRATULOWAĆ TAKIEGO TALENTU!! Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy! Kurczę nwm czy to co napisałam jest choć trochę zrozumiałe, ale niech będzie ;P
Uwielbiam te piosenki w tle ;3 - co prawda dopiero 1 raz weszłam na lapku na tg bloga, i 1 raz słucham tych nutek, ale są świetne *o* "Takiego chłopaka" ;3
Dobra zbaczam z tematu!
Ok no więc:
Sakurcia coraz bardziej zaskakuje, ale Sasuke nie mniej! Ale mógłby mieć chodź trochę emocji na twarzy przy takich akcjach ;3 No cóż, ale to dodaje urok tej historii ^^
Wiesz co... Karuzela rozkręciła się, a teraz jest już za późno, żebym wyszła ^^ Muszę tu zostać do samego końca! (najlepiej nigdy nie kończ ;D)
CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ !!! <3 (trochę gimbusiarsko, ale musiałam ;3)
Dotaka
*instagram.com/dopokiwalczyszjestes_zwyciezca
O WŁAŚNIE!!
UsuńWidzę, że Deidara się pojawił! ;3
Proszę o jakąś zajebistą akcję z Dei'em! Najlepiej jakąś gorącą XD
Ahh uwielbiam ;D
Ohayoł, ohayoł, miło mi poznać :D
OdpowiedzUsuńLubię pozyskiwać nowych czytelników :3
Trzymam za słowo, bo wiesz... :>
Kurde, tyle komplementów xD Nie jestem przyzwyczajona xd
Są nowe piosenki, nowy nastrój :P
"Wiesz co... Karuzela rozkręciła się, a teraz jest już za późno, żebym wyszła" Ajajaj, dziękuję :3
Rozdział już się ukazał :D