14 lutego 2014

V


Ludzi nie kocha się za to, że są doskonali, 
tylko pomimo to, że tacy nie są.
~Jodi PicoultSasuke
- Więc Miku jest twoją siostrą? - spytałem z satysfakcją wymalowaną na twarzy. - Myślałem, że jakąś siostrzenicą.
- Nie masz wstydu. - Gwałtownie obróciła głowę na bok w geście obrazy.
- Jesteś irytująca - warknąłem, gdy akurat skończyłem jeść ostatniego tosta. Mój głód został lekko zaspokojony, lecz potwór w moim brzuchu nadal nie był do końca usatysfakcjonowany.
- O, doprawdy? - prychnęła, zakładając ręce na piersi.
- Tak sądzę. - Poluzowałem krawat i odetchnąłem.
- Wybacz, ale ta torba, to jedyne co mam. - Dziewczyna ciskała gromami na prawo i lewo i był to powód, przez co znów staliśmy się główną atrakcją lotu 2559.
- Bywa życie - odparłem, wypatrując kelnerki z kawą. W sumie, to też mogłem sobie zamówić jedną.
Haruno zamilkła, zaciskając usta w cienką linię. Miała roztrzepane włosy i pogniecioną koszulę. Ten bieg do samolotu nie wyszedł jej na dobre, choć…
- Masz. - Wyciągnęła ku mnie plastikowe pudełko i widelec.
- Co to?
- Jedzenie. - Zmrużyła oczy, nadal wkurzona.
- Zatrute? - Dotknąłem pudełka, a ona zacisnęła na nim palce.
- Nie - fuknęła, czerwieniejąc ze złości.
- Przeterminowane?
- Nie. - Przewróciła swoimi zielonymi oczami zirytowana.
- Niedoprawione?
- Nie możesz po prostu wziąć, kiedy ci daję? - warknęła, napotykając pytający wzrok pasażerki siedzącej nieopodal. - Kryzys w związku. - Uśmiechnęła się sztucznie, choć w środku kipiała z wściekłości. Po co nadal ciągnęła tą szopkę?
Choć, po chwili zastanowienia…
- Z chęcią wezmę, kochanie - powiedziałem poważnie, mimo tego, że chciało mi się śmiać. Haruno zaczęła jakąś dziwną grę, a ja - co było niespotykane - miałem ochotę ją ciągnąć. Mogło skończyć się to całkiem zabawnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się do starszej kobiety, wciskając mi w ręce pudełko, po czym skierowała swoją uwagę na mnie, a jej mina natychmiast zrzedła.
- W co ty grasz? - syknęła.
- A ty? - uniosłem brew całkowicie spokojny, otwierając pudełko.
- W grę - prychnęła, nie do końca wiedząc co powiedzieć.
- Więc, będę grał w grę. - Haruno była zabawna w swojej złości. Nie wzniecały we mnie gniewu te jej wybuchy, a jedynie bawiły, poprawiając humor.
Otworzyłem przeźroczyste pudełeczko w którym znajdował się ryż z sosem. Uniosłem je wyżej, aby zbadać zapach potrawy i mimowolnie się skrzywiłem.
- Co? - Popatrzyła na mnie z pogardą. - Pan prezesik nie preferuje domowych obiadów?
To pytanie wymagało ode mnie głębszych przemyśleń. Pojęcie “domowy obiad” bardzo dawno nie gościło w moim słowniku. Od kiedy zginęli rodzice taki posiłek odbył się raz, w składzie: ja, Dyara, Itachi i Shee - więc autentycznie moja radość sięgała wtedy zenitu. Przez ostatnie lata zaopatrywałem się w dostawy internetowe ze “zdrowych sklepów”, które przeplatały się z pizzą i kebabami. Łatwo można stwierdzić, że moja dieta była bardzo zbilansowana, choć nie gościły w niej domowe dania.
Kuchnia w moim mieszkaniu bardziej wyglądała niż służyła, chyba, że Dyara postanowiła zrobić “dzień dla braciszka”, obierając sobie za cel dokarmienie mojej osoby. Tak czy siak “domowy obiad” to termin dla mnie dość odległy.
- Uchiha? - mruknęła, gdy nie odpowiedziałem.
Zamrugałem oczami, wracając do rzeczywistości i odpędzając obrazy rodziców, które doszły do wniosku, że właśnie teraz mnie nawiedzą.
Po prostu chwilowo moje rozbawienie zrobiło sobie wycieczkę w otchłań innych, pozytywnych i jednocześnie pogrzebanych przeze mnie emocji, za każdym razem, gdy tylko słyszałem słowo, które kojarzyło mi się z rodziną.
Odwróciłem od niej wzrok i zacząłem jeść. Danie okazało się bardzo dobre, mimo zapachu, który mnie od niego odpędził.
Haruno zdjęła szpilki i usiadła po turecku, opierając się plecami o ścianę. Również zamilkła, lecz w z deka inny sposób. Mnie dopadła swoista melancholia, a ona, a ona była wściekła.
- Pani kawa. - Stewardessa Kira pojawiła się obok nas, podając Haruno kubek.
- Dziękuję - odparła, a dziewczyna zaczęła odchodzić.
- Jedną herbatę. - Uniosłem rękę, kiwając na nią. Kobieta usłyszała mnie, lecz niewyraźnie i już chciała ponownie podejść, gdy moja towarzyszka zbyła ją machnięciem dłoni.
- Nie kłopocz jej - mruknęła pod nosem. - Mam herbatę.
Popatrzyłem na nią kątem oka, gdy wyjmowała z cudownej torebki termos. Gdy ujrzał on światło dzienne zauważyłem, że w białej reklamówce miał jeszcze brata bliźniaka.
- A co tam jest? - Wskazałem na niego.
- Kawa. - Otwarcie zrobiło ciche kilk, a znad termosu poczęła wydobywać się para.
- I kto tu kogo kłopocze? - rzuciłem, wkładając kolejny widelec pełen ryżu do ust.
- Nie chcesz próbować tej kawy - prychnęła, jednak uśmiechnęła się lekko.
- Bo?
- Miku świetnie gotuje, ale jedyne co nigdy jej nie wychodzi, to właśnie kawa. - Nalała herbaty do przenośnego kubka, zamykając otwarcie. - Albo jest to lur, albo kwas. - Sarknęła z przekąsem, wyciągając ku mnie płyn.
Wziąłem od niej naczynie i postawiłem na stoliku obok.
- Nie myśl, że robię to bezinteresownie - powiedziała, gmerając w podręcznej torebce. - Nadal chcę pełną lodówkę.
- Dobrze - prychnąłem, kończąc jeść. - Nie cofam swoich słów.
- Ojej! - Złapała się za głowę. - Ale to było głębokie. Takie, życiowe.
Czy ona mnie właśnie wyśmiała?
Czy kobieta miała czelność ze mnie kpić?
Uchiha, bądź mężczyzną.
Pokaż, że masz jaja.
- Jak masz na imię? - spytałem, zmieniając temat, dochodząc do wniosku, że jeszcze spokojnie zdąży poznać moją męskość w odpowiednim momencie. Do tego nie miałem humoru, aby kłócić się z nią, tak naprawdę o nic.
- Chciałbyś wiedzieć, co? - Poprawiła włosy, a uśmiech satysfakcji pojawił się na jej twarzy. - Może bym ci powiedziała. - Zmrużyła oczy. - Jakbym miała swoją walizkę! - Uderzyła pięścią w oparcie skórzanego fotela, a ja popatrzyłem na nią z litością.
- To nie moja wina.
- To wina tego karła Joe, który… - zamilkła, a jej oczy nagle powiększyły się. - Gdzie oni są?! - krzyknęła, łapiąc mnie za koszulę.
- Zostali w Tokio.
- Pozwoliłeś na to?!
- A czemu miałbym tego nie zrobić? - Starsza blondynka znów popatrzyła na nas dziwnie, a mi do głowy przyszedł błyskotliwy pomysł.
Gdy Haruno gadała do siebie, ja odwróciłem się do staruszki i powiedziałem cicho, aby dziewczyna nie słyszała:
- Wie pani. - Zbliżyłem się. - Żona ma ciężkie dni, a ja muszę to znosić. Podróż poślubna, te sprawy. - Rzuciłem jej konspiracyjne spojrzenie, a ona uśmiechnęła się ciepło.
- Rozumiem. Sama to kiedyś przechodziłam.
- Co pani przechodziła? - Haruno ocknęła się z amoku pełnego nawoływań: Jak on mógł?! - i skierowała swoją uwagę na kobietę.
- Podróż poślubna, piękne czasy. - Uniosła oczy ku niebu, rozmarzając się.
Haruno wyglądała, jakby połknęła patyk, a ja czułem, jak zadowolenie rozlewało się po całym moim ciele.
- To teraz czas na dzieci! - Blondynka klasnęła w dłonie, a ja miałem wrażenie, że wkraczam na niebezpieczny grunt.
- Wie pani. - Dziewczyna uśmiechnęła się i już wiedziałem, że zmierza do tego, aby mnie zaraz skompromitować.
- Mąż ma czasem problemy i mimo, że się staramy, to…
- Aj, to też znam. - Machnęła dłonią. - Czarna, koronkowa bielizna załatwi wszystko. Może mi pani wierzyć.
Wstałem wkurzony, nie chcąc robić Haruno afery na cały samolot. Później się z nią policzę, zdążę…
- Kochanie, gdzie idziesz? - spytała różowa przesłodzonym głosem, lecz zignorowawszy ją poszedłem dalej. - O! I tak Sasuke radzi sobie z problemami - westchnęła i byłem pewny, że przewróciła oczami z dezaprobatą. Podłe babsko.
Ruszyłem w stronę w którą podążyła stewardessa, mając nadzieję, że znajdę tam toaletę. Prawdę mówiąc jakoś średnio miałem ochotę tam iść, ale musiałem odpocząć od ciągłych pretensji Haruno, a nie udałoby mi się to, gdybym nadal siedział obok. Uniosłem nogę aby przejść nad walizką, która nadal leżała w przejściu i z ciekawości spojrzałem na jej właściciela.
Ogólnie w samolocie panowała cisza, co jakiś czas jedynie przerywana przez jęki i stęki pasażerów uwikłanych w przeróżne problemy pokroju moich, jak na przykład niewyspanie, lecz ten krzyk wybił się ponad wszystko.
- You shall not pass! - Zatrzymany w pół kroku nad walizką patrzyłem na chłopczyka, mającego lat może sześć, który wyrwał się z ramion ojca i nagle pojawił się przede mną.
- Hiro - mruknął mężczyzna koło trzydziestki, przecierając sobie twarz dłonią. - Zostaw pana w spokoju.
- I am your father! - krzyknął młody, świecąc sobie latarką od dołu w twarz, chcąc wywołać mroczny efekt. Szkoda jedynie, że było widno.
- Dosyć tego - uciął, wyciągając do dziecka ręce.
- Jak masz na imię? - spytał się mnie Hiro, siedząc już u ojca na kolanach, który oparł głowę, chcąc się zrelaksować. Widać było po nim, że był strasznie zmęczony.
- Sasuke - odparłem, przechodząc wreszcie nad tą cholerną walizką.
- Tatusiu, to ja z Sasuke pójdziemy siusiu, a ty śpij - powiedział cicho chłopczyk, a ojciec sennie pokiwał głową. Sądzę, że gdyby syn oświadczył mu, że nagle chce być dziewczynką, to nie miałby z tym żadnego problemu. - Idziemy. - Hiro złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę toalety.
Przelotnie spojrzałem w stronę Haruno, która przyglądała nam się ze zdziwieniem, lecz ostentacyjnie odwróciłem wzrok i udałem się za dzieciakiem.
- Lubisz filmy? - spytał się mnie, skacząc rozbawiony z nogi na nogę, cały czas posuwając się do przodu.
- No całkiem - mruknąłem, nie do końca mogąc uwierzyć, że jakiś dzieciak prowadzi mnie za rękę do wc. To deprymujące.
- A powiem ci, że ja też. - Przeszliśmy przez granatową kotarę, a naszym oczom ukazało się pomieszczenie z białymi drzwiami po dwóch stronach. Jedne prowadził do toalety damskiej, drugie do męskiej, a trzecie określiłem jako “no name”.
- To leć pierwszy - powiedziałem, a dzieciak energicznie pokiwał głową na zgodę.
- Ale poczekasz tu na mnie, prawda? - Uniósł na mnie swoje bardzo jasne, szare oczy, a ja poczułem się skonsternowany. Cholera.
- Yyy, no tak. - Podrapałem się po karku, a on wyszczerzył się zadowolony i z całej siły pociągnął drzwi do siebie, które jednak nie ustąpiły. Podszedłem i otworzyłem je za niego, gdyż po otworzeniu same się zamykały i były niebywale ciężkie.
- To idę - powiedział, dzielnie zaciskając piąstki i ruszył do środka.
Oparłem się o niezidentyfikowane drzwi i zamknąłem oczy.
Sterylne ściany i światło jarzeniówek doprowadzało mnie do szału. Ubrany cały na czarno wyraźnie odznaczałem się na jasnym  tle. Nie było tu żadnych ozdób. To zwykłe, bezpłciowe pomieszczenie.
Westchnąłem.
Nie mogę być ojcem, mimo wszystko, nie mogę być ojcem. Nie nadawałem się do tego i uważam, że to się nigdy nie zmieni. Po prostu ja i dzieci, to jak Haruno i bycie miłym. To w ogóle nie idzie ze sobą w parze.
Ta dziewczyna jest dziwna. Nie chce powiedzieć mi jak ma na imię, a do tego nawet nie sprawdziłem, czy naprawdę ma tak na nazwisko. W tym zamieszaniu nie poprosiłem o dowód, więc nadal nie byłem pewny, czy to rzeczywiście siostra Miku. Modelka była znana, więc wiele osób o niej słyszało. Może jedynie jakimś przeciekiem dowiedziała się o mojej podróży, o której sam de facto nie wiedziałem nic?
Nawet nie wiem, gdzie lecimy. Wczoraj, gdy kładłem się spać, zobaczyłem na mojej szafce nocnej czarną kopertę z białym napisem: Sasuke. Był to list od Madary, w którym to rozpisywał się on, jak bardzo cieszy się z mojego wyjazdu, że jest szczęśliwy, że znalezieniem mi miłości uchyli mi nieba i… Pierdolenie o Szopenie, nie posiadające większego sensu. Jedyna pożyteczna informacja, która się tam znajdowała to to, że kiedy już wylądujemy, na lotnisku będzie czekał na nas jego człowiek, który poprowadzi nas dalej. Do tego jeszcze Haruno w tym wszystkim…
Uchyliłem powieki, gdyż usłyszałem dźwięk przesuwanej kotary, przez co zobaczyłem obiekt moich rozmyślań przed oczami.
- Sasuke. - Podeszła do mnie szybko, ściszając głos.
- Odpowiedziałbym ci pytająco twoim imieniem, ale - udałem zdziwionego - nie znam go - warknąłem, zakładając ręce na piersi.
- Kiedyś ci powiem, jak zasłużysz. - Machnęła ręką.
- Jak zasłużę? - prychnąłem. - Zabawna jesteś.
Objechałem ją wzrokiem od góry do dołu i stwierdziłem, że poprawiła włosy, które nie były już tak roztrzepane, koszula również wyglądała lepiej, a sama dziewczyna prezentowała się bardziej elegancko.
Spojrzałem na jej biust, który wyraźniej rysował się pod białym materiałem z momentem, gdy Haruno brała oddech. Biorąc się w garść ponownie spojrzałem w jej oczy, dochodząc do wniosku, że nie będę bezpardonowo patrzył jej się na piersi, jeśli znam ją od plus minus godziny. Kurde, a może jednak…
- Kim jest ten dzieciak? - spytała łagodnie, opierając się o drzwi obok. Była ode mnie niższa o głowę, a ja przecież nawet nie stałem wyprostowany do końca. Komuś tu chyba bliżej do Joe niż do mnie.
- To Hiro - chrząknąłem, patrząc, jak delikatnie pociera swoją szyję, zamyślona. Jej drobne dłonie wykonywały powolne ruchy, a ja nie mogłem odwrócić od nich wzroku.
Potrząsnąłem głową. To było dziwne.
- Jak to nie ma nic do jedzenia?! - Damski krzyk przedarł się do nas przez drugą kotarę prowadzącą za pewne do pomieszczenia dla personelu, a ja natychmiast odepchnąłem Haruno od drzwi, po czym otworzyłem je i wcisnąłem nas do środka. Zasłoniłem jej usta dłonią, gdy starała się szamotać i zamknąłem klitkowate pomieszczenie, będące schowkiem na szczotki, płyny i wszystko inne, co potrzebne jest do sprzątania.
Tylko nie ten głos… Tylko nie jego właścicielka...
- Nie po to zamawiam najwyższą klasę i to jeszcze prywatną, abym nie miała czego zjeść! - Kolejny wrzask doszedł nas zza drzwi, a ja mocniej przycisnąłem do siebie dziewczynę, gdyż było tu miejsce tylko dla jednej osoby i to jeszcze rozmiarów bardziej jej niż moich.
- Musi nam pani wybaczyć… - Najprawdopodobniej stewardessa próbowała się tłumaczyć, a ja odetchnąłem. Czułem jak serce Haruno galopowało w zastraszającym tempie, a ona sama zesztywniała. Zabrałem dłoń z jej ust, drugą jednak zostawiając na jej talii, gdzie wyczuwałem delikatnie wyprofilowane kości biodrowe i mięśnie brzucha dziewczyny.
- Pozwę was! - Coś upadło na ziemię, roztrzaskując się. Różowa chyba zrozumiała, że musimy przeczekać ten atak, bo w przeciwnym razie wyjdę z siebie i stanę obok, a tego by przecież nie chciała.
- Sasuke, co się dzieje? - spytała cicho przestraszona i mimo, że stała do mnie tyłem, a moja klatka piersiowa przylegała do jej pleców byłem pewien, że miała rozbiegany wzrok. Zmarszczyłem brwi.
Dlaczego tak nagle stała się taka strachliwa?
- Musimy tu chwilę poczekać - szepnąłem do jej ucha, chcąc wywołać jak najmniej hałasu.  Przeszły ją dreszcze, a ona sama zrobiła minimalny krok w tył, wtulając się moje plecy.
- Wyjdźmy stąd szybko, proszę - wyszeptała błagalnie, a mnie skręciło w żołądku.
Co się z tobą dzieje, Haruno?
Na korytarzu nie było już nic słychać, pomijając irytującą muzyczkę w głośnikach, więc zdecydowałem się uchylić drzwi.  Nic nie wybuchło, nie wszczęto alarmu, więc wyszliśmy na zewnątrz. Puściłem dziewczynę, choć niekoniecznie chciałem, a ona sama objęła się ramionami. Nogi jej drżały, a spojrzenie dawno przestało zabijać.
- Wszystko w porządku? - spytałem zaintrygowany.
- Kto to był? - mruknęła cicho, rozluźniając się. Odruchowo rozejrzałem się dookoła, marząc jedynie aby nie zobaczyć Mitarashi Anko, która była istnym demonem w ludzkiej skórze.
- To… - Drzwi od męskiej toalety się otworzyły i pojawił się w nich Hiro, podciągający sobie spodnie.
- Aaale to było dobre! - krzyknął, poprawiając sobie pasek. - Teraz twoja kolej, Sasuke! - Chłopczyk poklepał mnie po brzuchu i stanął obok, jakby czekając aż wejdę do środka.
- Mo-możesz do mnie podejść? - jęknęła Sakura, wyciągając ku niemu rękę.
- Jasne, pszepani! - Szybko do niej podbiegł, a ona kucnęła i dotknęła kilkukrotnie jego twarzy. Wydawało mi się, że kogoś w niej poznała. Przełknęła ślinę i popatrzyła na niego z niepewnością.
- Masz na nazwisko Wesley? - Popatrzyłem na nią dziwnie, marszcząc nos. Może Hiro nie wyglądał jak typowy Japończyk, ale Wesley?
- Nie. - Pokręcił głową, robiąc zbolałą minę. Haruno momentalnie spochmurniała i wyglądała na dotkniętą do żywego. Zapamiętać: Wesley.
- To prze-przepraszam - westchnęła, wstając. Poczochrała go lekko po włosach, a on przytulił się do niej zadowolony.
- Jest pani podobna do mojej mamy. - Zamknął oczy, a dziewczyna zacisnęła usta w cienką linię. - Szkoda, że jej już nie ma. Też była tak piękna - powiedział, patrząc się do góry wprost na jej twarz. W jej oczach pojawiło się zdziwienie
- Dziękuję ci bardzo - odparła, kładąc dłoń na jego plecach.
- A jak ma pani na imię? - Patrzył na nią nieprzerwanie. - Moja mamusia nazywała się Sayaki.
- To ja całkiem podobnie. - Uśmiechnęła się blado i spojrzała się na mnie, a ja poczułem, jakby zdradzała mi jedną ze swoich większych tajemnic. - Sakura.
Sakura. Kwiat wiśni, jak jej włosy.
To może jednak nie są farbowane?
- Gdzie siedzicie? - Hiro skierował swoje spojrzenie na mnie, a dziewczyna spuściła wzrok.
- Na samym końcu. Tam, gdzie są dwa puste miejsca - mruknąłem, mając w głowie mętlik. Ten jej strach w schowku, niechęć do wyjawienia mi swojego imienia i to nazwisko: Wesley.
- Powiem tacie, że tam będę, dobra? - Podskoczył do góry, a ja mimowolnie uśmiechnąłem się, widząc jaki był szczęśliwy.
- Jasne - odparłem, a on klasnął w dłonie i wybiegł przez kotarę.
Popatrzyłem na nią i jakimś dziwnym trafem wezbrało się we mnie współczucie.
- Kto ma na nazwisko Wesley? - spytałem, a moje pytanie zawisło w powietrzu. Sakura popatrzyła na mnie przestraszona i bez słowa ruszyła w stronę siedzeń, nie odpowiadając mi. W gorszym humorze ruszyłem za nią.
Przeszedłem przez granatową kotarę i ponownie znalazłem się w rejonie wieloosobowych kanap. Spojrzałem na nasze miejsca, gdzie siedział już uradowany Hiro. Nigdzie nie widziałem mojej zmory, więc przelotnie rzuciłem wzrokiem na jego tatę, który smacznie spał i przeszedłem nad walizką, która nieprzerwanie leżała w przejściu.
- Kogo ja tu widzę?! - Nie, nie, nie. Tylko nie to.
- Cześć, Anko - westchnąłem i odwróciłem się do tyłu, gdzie czekała na mnie kobieta o jakieś siedem lat ode mnie starsza i o jakieś siedem centymetrów niższa.
- Ty mój cukiereczku. - Usłyszałem, jak Sakura parsknęła cicho śmiechem i znów poczułem się głównym bohaterem przedstawienia: Lot numer 2556.
- Daruj sobie - warknąłem, przewracając oczami. Poprawiła swoje czarne bolerko i spojrzała na mnie spod długich rzęs.
- Nasze ostatnie spotkanie nie było zbyt udane, ale jeśli dasz mi coś do jedzenia to ci odpuszczę. - Przekrzywiła głowę, a ja westchnąłem. - Jestem tak głodna, że to przesada.
Znaliśmy się od dziecka. Była córką znajomych moich rodziców, przez co sporą część dzieciństwa spędziliśmy razem. Zawsze jest gotowa aby dać mi reprymendę, chociaż w ogóle tego nie chcę i oświadczyć swoje zdanie, chociaż w ogóle mnie ono nie obchodzi. Prawdziwa kobieta.
- Rzeczywiście, ostatnio nie było zbyt miło. - Skrzywiłem się. Kurde, a było tak blisko, żeby mnie nie zauważyła.
- To twoja wina - powiedziała, podchodząc bliżej.
- Wcale nie - fuknąłem.
- Powiedziałeś, że manga i anime są dla facetów! - Wyciągnęła ku mnie swój palec wskazujący i zaczęła mi nim machać przed nosem.
- I miałem rację - rzuciłem pod nosem i ruszyłem ku swojemu miejscu.
- Sasuke Uchiha! - krzyknęła za mną.
Szedłem przed siebie i zatrzymałem się przy zdziwionej Sakurze i Hiro, którzy patrzyli się na mnie dziwnie.
- To sytuacja wyjątkowa. - Haruno chyba zrozumiała, że to nie przelewki, bo nie zaprotestowała, gdy sięgnąłem do białej reklamówki, wyjmując z niej pierwsze co wpadło mi w ręce, czyli pudełko po margarynie. Uniosłem pytająco jedną brew, na co dziewczyna skinęła głową. Sięgnęła na półkę, gdzie leżał widelec i rzuciła mi go, czego Anko na szczęście nie widziała.
- Zrób mi tę przyjemność. - Odwróciłem się do Mitarashi, wyciągając w jej stronę pudełko. - I idź stąd.
- Jeśli dasz mi jeść - jęknęła. - Od rana nic nie jadłam. - Wcisnąłem jej w ręce jedzenie, a ona nawet bez komentarza zniknęła mi z oczu.
Hmmm. Swoją drogą ciekawe, gdzie podróżuje?
- Sakura, kim była ta pani? - Chłopczyk złapał dziewczynę za rękę i potrząsnął nią energicznie.
- Nie wiem - odparła, kierując na mnie swoje spojrzenie. Hiro zeskoczył z siedzenia, na którym usiadłem. On sam bez pytania wskoczył Sakurze na kolana.
- Moja mamusia zawsze znała koleżanki tatusia. - Zmarszczył nos, a ja zesztywniałem.
- Ale my nie jesteśmy razem - zaśmiała się lekko, przyciągając go bardziej do siebie, aby nie spadł.
- Ale jak to? Ty jesteś piękna, Sasuke jest stojny…
- Chyba przystojny. - Dała mu pstryczka w nos, a on potrząsnął lekko głową.
- No tak, tak. - Przytaknął. - To jak moja mama i tata. Do tego jesteś do niej podobna - mruknął, spuszczając wzrok. - Teraz jest tylko tata. - Podrapał się po głowie. - Ale mama pewnie śpiewa na koncertach tam na górze. Tak mówi tata. - Uśmiechnął się, a my z Sakurą popatrzeliśmy się na siebie. - Była piosenkarką. - Pokazał jej język i zeskoczył z kolan.
- Gdzie idziesz? - spytałem odrobinę za szybko. Haruno spojrzała się na mnie zdziwiona, a Hiro odwrócił się w moją stronę.
- Pójdę do tej pani w fajnej czapce, ona da mi koc, to przykryję tatę, bo pewnie śpi - odparł, poprawiając sobie koszulkę. - Jak będę jeszcze szedł siku to ci powiem, dobra?
- Dobra - powiedziałem, a kąciki moich ust powędrowały do góry.
- To do zobaczenia. - Machnął do nas ręką i powędrował ku swojemu miejscu.
Między naszą dwójką zapadła cisza, bardzo krępująca cisza. Właśnie chciałem się odezwać, gdy blond sąsiadka odwróciła się do nas i spojrzała zza grubych szkieł starych okularów.
- Pięknie państwo wyglądacie z dzieckiem - powiedziała uradowana, a ja czułem się jakbym był w potrzasku. Teraz przydałby się jedynie Utakata, który zająłby uroczą staruszkę rozmową, dzięki czemu ona przestałaby skupiać na nas swoją uwagę.
- Yyy, dziękujemy - odparłem, gdyż Sakura podciągnęła nogi pod brodę i delikatnie kołysała się na boki, nie mając zamiaru odpowiadać blondynce.
- Mam nadzieję, że wam się uda. - Puściła mi oczko i poprawiła beret, który miała na resztkach swoich jasnych włosów, po czym odwróciła się i zostawiła nas w spokoju.
Czułem się bardzo nieswojo. Haruno umilkła i nie zwracała na mnie kompletnie uwagi. Zatraciła się w swoich myślach, w których najwyraźniej chwilowo nie było dla mnie miejsca.
Rozluźniłem krawat i zdjąłem marynarkę. Mieliśmy wokół siebie więcej miejsca niż pozostali pasażerowie, więc bez stresu wyciągnąłem sobie nogi, prostując je. Usłyszałem kilka chrupnięć, ale poza tym nic strasznego mi się nie stało. Odstawiłem reklamówkę pod ścianę, aby nic z niej nie wypadło i objechałem wzrokiem swoją walizkę, zastanawiając się, czy zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy.
Spojrzałem kątem oka na dziewczynę, która chcąc czy nie, została na mnie skazana. W sumie ja też byłem tu w pewien sposób poszkodowany, więc nie ma bidy, aczkolwiek… Schowałem nas w tej klitce, żeby nie spotkać Anko, co niestety i tak się ziściło, a z Sakury momentalnie zeszła cała odwaga i pyskatość. Cały czas nęka mnie wrażenie, że skądś ją znam, że już kiedyś z nią rozmawiałem. Ona jednak nie wydaje się mnie kojarzyć, co mnie trochę zastanawia.
Nagle dziewczyna zaczęła coś nucić. Irytująca, “relaksacyjna” muzyczka nadal leciała w tle, lecz bez trudu wyłapałem jej głos. Znałem tą melodię. Kojarzyła mi się z dzieciństwem i Mikoto, ale nie mogłem przypomnieć sobie jej tytułu.
- You think i’m crazy, cause it’s only in my head - wypowiedziała te słowa, chyba nie do końca tego świadoma. Wzrok miała utkwiony za małym, okrągłym okienkiem, kiedy jej palce delikatnie wystukiwały rytm melodii na kolanie.
W tej chwili kompletnie nie pasowała mi do tego otoczenia. Wyraźnie wyróżniała się na jego tle. Kiwała się delikatnie na boki, a ja sam zamknąłem oczy, słuchając jej głosu. Ta melodia…
- Chcesz? - Szybko uchyliłem powieki, aby zobaczyć, jak wyciąga do mnie rękę, trzymając w niej pudełko ciastek. Zamrugałem kilka razy i wziąłem jedno.
- Dzięki - odparłem, wsadzając je sobie do ust. Umm, czekoladowe. - My się już wcześniej nie spotkaliśmy?
Jej ręka zatrzymała się gwałtownie, w wyprawie po własne ciastko. Sakura rzuciła mi zaniepokojone spojrzenie, po czym powoli wzięła smakołyk.
- Nie - powiedziała cicho, wygodniej się usadawiając.
- Mi się wydaje inaczej - zaoponowałem.
- Chciałbyś. - Te słowa zadecydowały o wszystkim.
- Gejsza. - Szeroko otworzyłem oczy. Wiedziałem, wiedziałem!
Przecież jeśli jest siostrą Miku, to bez problemu mogły być na tej samej imprezie. Potem ta restauracja. To musi być ona!
- Hę? - Udała zdziwioną.
- Byłaś kilka dni temu na imprezie przebrana za gejszę, a potem spotkaliśmy się w restauracji.
- Cały ten czas byłam u babci na wsi - powiedziała, “relaksując się”. - Zadzwoń do Miku, to ci to potwierdzi.
- Hmpf - prychnąłem. - Za każdym razem miałaś inne włosy. Po co? Dzisiaj z resztą też poznałem cię jako szatynkę.
- A czemu nie? - Wzruszyła ramionami. - Zmiany są potrzebne.
- Zmiany, zmiany - mruknąłem pod nosem, upijając łyk herbaty, która naprawdę już porządnie ostygła. To na pewno ona.
Więcej się do mnie nie odezwała.
Wyjąłem z podręcznej aktówki firmowe dokumenty i zacząłem je przeglądać. Po półgodzinie ciągłej analizy wielu rubryczek i podsumowań mój organizm definitywnie domagał się snu. Przez ten czas wyłączyłem się kompletnie, skupiając się jedynie na pracy.
Byłem zbyt zmęczony, aby coś narysować, więc przetarłem zmęczony oczy i spojrzałem na Sakurę, która zwinięta w kłębek spała obok, przodem do mnie, opierając się plecami o ścianę. Skinąłem dłonią na stewardessę, która stała w przejściu. Kobieta podeszła, a ja nachyliłem się w jej stronę.
- Kiedy będzie kontrola?-  mruknąłem, nie chcąc obudzić dziewczyny.
- Mamy małe zamieszanie. - Zmieszana podrapała się po karku. - Lecz postaramy się zrobić ją jak najszybciej.
- Dobrze - odparłem. - Poproszę o koc.
Zostałem obdarzony potwierdzającym skinieniem głowy, na co odetchnąłem.
Spojrzałem na Sakurę i patrzyłem  na nią teraz dłużej niż kiedykolwiek i było to … przyjemne. Nie krzyczała, nie darła się, nie kpiła. Nie odpędzała wszystkich od siebie i wyglądała teraz zdecydowanie lepiej.
- Proszę. - Kira podała mi granatowy koc i odeszła. Jego materiał był miły w dotyku i co najważniejsze nie śmierdział halą produkcyjną. Tego bym nie zdzierżył.
Rozłożyłem go i okryłem nim Sakurę. Ta jakby odruchowo przygarnęła go do siebie, łapiąc mnie za dłoń.
- Ryan… - szepnęła, przyciągając mnie do siebie.
Zaparłem się o ścianę za jej plecami, aby na nią nie upaść. Zmarszczyłem brwi, spoglądając na jej twarz. Czułem się nieswojo i jak najszybciej musiałem przerwać ten kontakt.
Delikatnie odkleiłem się od ściany, wyswabadzając dłoń z jej uścisku. Ta wyciągnęła za mną swoją, jakby chcąc ją zatrzymać, lecz kiedy jej nie znalazła, włożyła ją z powrotem pod koc.
Przeszły mnie dreszcze.
Ryan nie jest japońskim imieniem.
Wesley!
Kim jest Ryan Wesley?
Sakura
Powoli wybudzałam się z niespokojnego snu.
Znów śnił mi się Ryan, a mokre ślady na moich policzkach oznaczały, że znów płakałam. Zakazałam sobie robić tego świadomie, lecz moje drugie ja wyraźnie się przede mną buntowało w ten właśnie sposób.
Było mi ciepło i nawet wygodnie, nie chciałam się budzić. Mogłam spokojnie zostać w fazie półsnu, gdzie majaczyłam na granicy jawy, lecz do moich uszu dobiegł dziecięcy chichot, więc zdecydowałam się otworzyć oczy.
Na podłodze między siedzeniami siedzieli Sasuke i Hiro. Chłopczyk co jakiś czas zanosił się śmiechem, wzdychając: ale to piękne! Zauważyłam, że spałam przykryta kocem, którego sama sobie nie załatwiłam. Zmarszczyłam brwi, lecz zdecydowałam się odrzucić to na dalszy plan. Potrząsnęłam głową, chcąc skupić swój wzrok na przedmiocie, dzięki któremu mały miał tak ubaw.
- Sasuke, to jest piękne! - Hiro klasnął w dłonie, a jakaś ekscentryczna staruszka siedząca nieopodal kiwnęła na nich palcem.
- Proszę uspokoić syna, ludzie tu śpią.
Taty chłopca nie było widać na horyzoncie, więc pasażerowie rzeczywiście mogli pomyśleć, że to nasze dziecko. Przeszedł mnie dreszcz. Nie, ja nie mogę mieć dzieci. Nie mogę…
Najszybciej jak się dało zrobiłam w swojej głowie reset, nie chcąc myśleć o tym co było, a skupić się na tym, co jest. To zdecydowanie łatwiejsze.
Siedząca na podłodze dwójka nie zdawała sobie sprawy z tego, że się obudziłam, więc wpatrywałam się w nich w skupieniu, a towarzyszyło mi lekkie zainteresowanie. Co skłoniło prezesa ogromnej firmy, aby usiąść na podłodze z nieznanym kilkulatkiem, a do tego bawić się z nim?
I na co ci te wszystkie plusy Uchiha, jeśliś i tak dziwkarz?
- Narysujesz mi mamę? - spytał Hiro, a ja zamknęłam oczy, jakby przeczuwając, że na mnie spojrzy.
- Wybacz, nie znam jej - odparł spokojnie Sasuke. Czyli rysowali?
- Narysuj Sakurę, tylko tak, żeby miała ciemne włosy, jasne oczy i rozpuszczone włosy - powiedział, a w jego głosie słychać było miłość do matki. Dlaczego tacy ludzie jak ona, która osierociła dziecko odchodzą, a mordercy wciąż chodzą po ziemi? Jestem pewna, że ta kobieta nie zasłużyła na śmierć, jeśli wychowała tak cudowne dziecko.
- Nie oczekuj cudów, ale daj mi chwilę - mruknął Uchiha, a ja poczułam jak płoną mi policzki. Gdybym otworzyła oczy, zapewne popsułabym całą radość Hiro, bo Sasuke nie mógłby dokończyć rysunku. Starałam się uchylić jedno oko tak, aby nie było tego widać, lecz było to niemożliwe.
- Wiesz co? Chyba zdejmę jej ten koc. - Usłyszałam, jak Hiro się podnosi. - Jest cała czerwona. - Na te słowa pewnie spiekłam raka jeszcze bardziej, ale nic nie mogłam na to poradzić, a pozostało mi jedynie czekanie w bezruchu, aż Sasuke skończy rysować. Koc z małą pomocą zsunął się z moich ramion, a przyjemne ciepło zniknęło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Chłopcy nie odzywali się do siebie, przez co czas oczekiwania strasznie mi się dłużył. Byłam jednak ciekawa, jak Uchiha mnie przedstawił i ta chęć była zdecydowanie większa, od niemożności uchylenia powiek. Minęło kilka minut, a Hiro cierpliwie czekał, przez co polubiłam go jeszcze bardziej. To niespotykane u tak małych dzieci.
- Skończyłem, ale mamy umowę, okej? - Cichy, aksamitny i niski głos Sasuke idealnie nadawałby się do czytania kołysanek. Teraz jednak starałam się oprzytomnieć, aby dobrze zagrać “budzącą się Haruno”.
- Jaką, jaką?
- Pokażę cię go, ale ty nie pokażesz go Sakurze pod żadnym pozorem, dobra? - Wysilił się na modulowanie głosem tak, aby chłopczyk przystał na jego propozycję, co potwierdził chyba skinieniem głowy, gdyż nic nie usłyszałam. -To będzie nasza tajemnica, zgoda?
- Zgoda - szepnął głośno, a ja lekko zmieniłam pozycję. Usłyszałam dźwięk drącej się kartki i poruszyłam nieznacznie głową.
- Leć zameldować się tacie. - Sasuke klepnął go chyba w ramię, bo Hiro odbiegł w swoją stronę, a Uchiha podniósł się z ziemi wzdychając i usiadł obok mnie na krześle.
Udałam, że się przeciągam i z ociąganiem otwieram oczy. Zamrugałam kilkukrotnie powiekami, a przed moimi oczami pojawiło się wnętrze samolotu. Popatrzyłam ukradkiem na Sasuke, który zdjął krawat i odrzucił głowę do tyłu, chcąc odpocząć. Chyba nie spał od momentu mojego zaśnięcia, gdyż Hiro był pełen energii w porównaniu do niego.
Rozejrzałam się, lecz jego oczy były już zamknięte, a głowa przechylona lekko w moją stronę. Co za człowiek. Do zaśnięcia wystarczyło mu kilka sekund.
Westchnęłam i wstałam, mając zamiar iść do toalety. Wcześniej szłam, kierując się identyczną pobudką, lecz nie udało mi się to, co zaplanowałam. Zostałam brutalnie wepchnięta do schowka na szczotki, aby uniknąć spotkania z … Anko? Chyba tak miała na imię.
Apropo tego całego zamieszania… Byłam pewna, że zacznę krzyczeć. Nie byłam na to przygotowana, a moja psychika zareagowała jak najbardziej alarmowo. Cudem powstrzymałam się wtedy od wrzasku.
- Siemasz, różowa. - Uniosłam wzrok, aby ujrzeć Anko we własnej osobie, nonszalancko siedzącą na dwuosobowej kanapie. Obok niej spał siwowłosy mężczyzna, który wcale nie wyglądał na człowieka w wieku, kiedy z reguły siwieją włosy. Hmmm.
- Witaj - odparłam wciąż zaspana i najprościej w świecie przeszłam obok nich.
- Sasuke nie chwalił mi się, że znalazł sobie dziewczynę. - Kobieta wstała i podążyła ze mną, na co mruknęłam zdegustowana. Świetnie, brakowało mi jeszcze rozmowy z jego znajomą.
- Nie miał się czym chwalić - powiedziałam, przechodząc przez kotarę.
- Niezłe nogi, płaski brzuch, nie najgorsze cycki, przystępna twarz i różowe włosy. - Kiwnęła głową. - Jak dla mnie nie jesteś maszkarą, żeby się ciebie wstydzić.
- Powinnam się śmiać czy płakać? - rzuciłam, otwierając drzwi, nawet na nią nie patrząc.
- I jeszcze z charakterkiem. - Usłyszałam przed samym zamknięciem. Niech ona da mi święty spokój.
Szybko załatwiłam wszystko co potrzebne i poprawiłam włosy, spoglądając na siebie w lustrze. Miałam wory pod oczami, a samo moje spojrzenie było lekko “przyćpane”. Prawdziwa kobieta emanująca seksapilem - prychnęłam w myślach, robiąc zbolałą minę.
Otworzyłam drzwi i pierwsze co zobaczyłam, to twarz Anko.
- Nie mam pojęcia, po co zabiera cię do Anglii, ale musi mieć do tego jakiś powód - powiedziała to spokojnym tonem, lecz mimo tego znieruchomiałam.
Anglia, Anglia.
To słowo kołatało mi się po głowie, powtarzało niczym mantra.
- Lecimy do Anglii? - spytałam cicho, przykładając dłoń do ust.
- Oups. Czyżbym zepsuła niespodziankę? - Wcale nie wyglądała na skruszoną, raczej pewną swego.
- Chy-chyba tak - jęknęłam. - Wybacz. - Wyminęłam ją ze spuszczoną głową, chcąc jak najszybciej dostać się do swojego siedzenia.
- Potem przyjdę jeszcze coś zjeść! - krzyknęła za mną, lecz zignorowałam ją. Prawie przebiegłam przez alejkę i schowałam się na swoim miejscu z dala od wszystkich.
Z dala od wszystkich prócz Sasuke, który na szczęście spał.
Sasuke
Jak będziemy wracać, to zafunduję nam jakieś wygodniejsze siedzenia - przeleciało mi przez głowę, kiedy po raz setny próbowałem się wygodnie położyć. Z zamkniętymi oczami co jakiś czas zmieniałem pozycję, chcąc obudzić się bez bólu pleców. Jednak nie było mi to dane.
- Wszystko okej? - Usłyszałem jej głos, na co uchyliłem powieki.
- Powiedzmy - mruknąłem, zakładając ręce na piersi, gdyż była to jedyna poza, której jeszcze nie wypróbowałem. - Którą mamy godzinę lotu? - rzuciłem, odchylając głowę w prawo.
- Niedługo minie dziesiąta - odparła, podciągając koc pod samą szyję. Otworzyłem oczy i zobaczyłem w jak dziwnej pozie siedziała Sakura. Praktycznie leżała na plecach z nogami w górze, opartymi o ścianę. Głowę położyła na podpórce na łokieć, a w wolną przestrzeń pod szyją wetknęła… moją marynarkę.
- Powiedz mi, że to tylko kiepski żart - warknąłem, szybko się budząc.
- O czym mówisz? - Nie odrywała wzroku od czytanej mangi, a mówiąc to poświęcała mi tyle uwagi co nic.
- Czy to moja marynarka?
- A widzisz tu innego mężczyznę, któremu mogłabym ją zabrać? - rzuciła, przewracając stronę. Zagotowało się we mnie, ale wtedy z premedytacją pochyliłem się, a jej głowa zjechała w dół. - Usiądź jak wcześniej - bąknęła. Bez słowa wyjąłem z białej reklamówki losowe pudełko i rzeczywiście powróciłem na swoje miejsce. Ona odruchowo oparła czubek swojej głowy o moje ramię, a ja w tym czasie otworzyłem wieczko.
- To moje jedzenie? - fuknęła, marszcząc brwi. Mogłem spokojnie na nią patrzeć, gdyż leżąc znajdowała się niżej, a ja poza zasięgiem jej wzroku.
- A widzisz tu inną kobietę, której mógłbym je zabrać? - spytałem spokojnie, odkładając zakrycie na półkę.
- Cham.
- Egoistka.
- Ignorant!
- Hola, hola! - Blond staruszka znów postanowiła zainterweniować. Szybko odwróciła się na swoim fotelu, mając nas teraz przed sobą. - Już się kłócicie?
- Wcześniej nie mieliśmy okazji. - Sakura z furią przerzuciła stronę, a ja parsknąłem cicho.
- Zawsze jest okazja, ale…
- Rozumie pani. - Dziewczyna zatrzasnęła książkę, unosząc się na łokciu. - Trudno wyrobić sobie staż w kłótniach, jeśli poznaliśmy się kilka godzin temu.
- Zaaranżowane małżeństwo?! - krzyknęła, a ekscentryczna babcia, która wcześniej zwróciła nam uwagę, ponownie popatrzyła się na nas groźnie.
- Na rozum pani padło? - Usiadła normalnie, po czym założyła nogę na nogę.
- Z tego co mówisz drogie dziecko, to…
- W sumie, to jest w tym coś nielegalnego - palnęła, czym szybko przyciągnęła moją uwagę. - Jestem “spłatą długów” moich rodziców, a on - wskazała na mnie palcem - odbiorcą.
- O czym ty mówisz? - spytałem sucho, gdyż nie podobało mi się to, co powiedziała. Zakrawało to o tandetną historyjkę wymyśloną na poczekaniu.
- Teraz, to o czym ty mówisz, tak? - Złapała się za głowę i wypuściła głośno powietrze. - Pojechałam z tobą, aby moi rodzice mogli spłacić długi. W przeciwnym razie cała ich firma i przy okazji moje życie, byłoby zrujnowane.
Starsza pani miała oczy jak dwa wielkie spodki, a po chwili cztery, gdy okulary zjechały jej na nos. Ja również byłem zaskoczony tym, co właśnie powiedziała Haruno.
- Jesteś jedynie moją osobą towarzyszącą na spotkanie biznesowe - powiedziałem, chcąc uciszyć jej durne protesty. Jakie długi? Jakie spłaty?
- W zamian za uregulowanie rachunków - prychnęła, odwracając głowę w stronę okna. Babcia wróciła na swoje miejsce, chyba czując, ze sytuacja stała się poważna.
- Nic o tym nie wiem.
- Ale ja wiem.
Na wszystkie moje spokojne wypowiedzi, ona reagowała impulsywnie i nerwowo. Cały czas coś jej nie pasowało i ponad wszystko nie chciała być dla mnie miła. Sam nigdy nie zaliczałem się do ludzi potrzebujących zażyłych stosunków międzyludzkich, czy w sumie jakichkolwiek, lecz teraz musiałem mieć taką potrzebę, co nie znaczy, że tego chciałem. Przez ten weekend może nie miałem wiele czasu na głębokie rozmyślania poważnej treści, lecz starałem się wygospodarować choć moment. Nie doszedłem do żadnych, sensacyjnych wniosków, a jedynie tych oczywistych, które narzuciły mi się w momencie usłyszenia madarowego ultimatum. Czułem się z lekka skonfundowany oraz zirytowany własną niemocą i to wrażenie nie uległo zmianie.
Dopóki żył mój ojciec, jako prezes “Uchiha Company” nigdy nie miałem nad sobą szefa - przynajmniej tak myślałem. Wszystkie dokumenty, które miałem w posiadaniu świadczyły, że ja, Itachi i Madara jesteśmy wspólnikami, każdy ma swoją część firmy i nikt nie jest pod żadnymi rozkazami.
Długo myślałem nad swoim udziałem w śmierci rodziców. Nie powinny targać mną wyrzuty sumienia, a jednak robią to nadal. Gdybym tylko nie skręcił tej nogi, gdybym tylko nie zadzwonił do Madary…
Zacisnąłem usta w cienką linię, a moja pięść trzęsła się, mając ogromną ochotę w coś przywalić. Gdyby nie ten jeden telefon, Madara nie miałby podstaw, aby stwarzać tak wierutne kłamstwa, nie miałby podstawy, aby wepchnąć mojego ojca za kierownicę, kiedy był pod wpływem. Jeden telefon, jeden moment naciśnięcia zielonej słuchawki…
Sakura wciągnęła głośno powietrze i odsunęła się ode mnie, jak najdalej. Przywarła plecami do ściany samolotu, obejmując się ramionami. Jej oczy gwałtownie się powiększyły, wyrażając czysty strach, a dłonie zaczęły się trząść pod wpływem silnych emocji.
Zamknąłem na chwilę oczy, chcąc się uspokoić. Te rozmyślania nigdy nie przynosiły mi nic dobrego. Rozluźniłem pięść, a mój wzrok wrócił do standardowej beznamiętności, przestając niszczyć wszystko w jego zasięgu. Dziewczyna nadal jednak nie ruszyła się z miejsca, lekko dygocząc i wpatrując się we mnie z przerażeniem.
Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się nad powodem jej zachowania. Spojrzałem w jej oczy, które spoglądały na mnie nieufnie, z rezerwą. Irytująca melodyjka nadal dosięgała nas, mając swój początek w głośnikach, lecz ona zdawała się być nie stąd. Wydawało mi się, że wcale nie znajdowaliśmy się wysoko nad ziemią, że nie siedzieliśmy w samolocie pełnym obcych ludzi. Była tylko ona i jej strach.
Rozejrzała się dookoła, po czym utkwiła wzrok w mojej dłoni, która spokojnie leżała już na oparciu i nie miała w planach zrobienia niczego gwałtownego. Szybko spuściła wzrok, gdy tylko ponownie spojrzałem w jej oczy. Cała spięta usiadła, podkuliła nogi pod siebie i chwiejnie trzymając mangę, starała skupić się na tekście.
Chyba oboje nie mieliśmy ochoty rozmawiać o tym, co przed chwilą zaszło. Wziąłem więc swój szkicownik do ręki, wybierając miękki ołówek z kompletu, który zawsze miałem przy sobie. Mama od małego woziła mnie na przeróżne zajęcia, chcąc aby miał okazję spróbować wszystkiego. Nigdy do niczego mnie nie namawiała, a jedynie podstawiała pod nos nowe perspektywy zabawy, spędzenia wolnego czasu, a kiedyś i przyszłości. Mimo pasji zostałem jednym z właścicieli firmy, o czym zawsze marzył mój ojciec, który nigdy nie uznawał mojego hobby.
Westchnąłem, patrząc na stewardessę, która razem z innym mężczyzną z obsługi jakieś kilka godzin temu robiła kontrolę. Przebiegła ona bez większych sensacji, prócz tego, że jedna kobieta przewoziła w walizce kota. Biedny zwierzak był tak zestresowany, że z jej torby zrobił sobie kuwetę, a gdy wymalowana do granic właścicielka po sześćdziesiątce chciała go złapać, ten czmychnął od niej jak najdalej, usadawiając się na kolanach Hiro, z których długo nie miał ochoty schodzić. Chłopczyk jak najbardziej był z tego powodu zadowolony, a sam kociak też nie narzekał. Szczególnie, kiedy mały przyniósł go twierdząc, że pupil jest głodny i na gwałt potrzebuje czegoś do jedzenia. Sakura na szczęście spała, więc nie widziała, jak kot pochłaniał klopsiki Miku. Gdyby się o tym dowiedziała, chyba dostałbym reprymendę życia. Wnioskuję jednak po naszej kilkugodzinnej znajomości, że jeszcze nie raz będzie dane mi wysłuchać jej zdania, które na chwilę obecną doprawdy mało mnie obchodzi. Tak czy siak ona pokrzyczy, ja to oleję i wszyscy będą szczęśliwi.
Po dość głośnej wymianie zdań i groźby wyrzucenia kota przez okno, właścicielka zgodziła się zapłacić karę, a, że Hiro zdobył sympatię pasażerów i personelu, to również wynegocjowano, aby zwierzak towarzyszył chłopczykowi do końca podróży. Jednak kiedy przyszedł tu jeszcze przed moim zaśnięciem, zostawił Miashiego na kolanach ojca, tłumacząc się, że “tatę też kiedyś ktoś musi przytulać, bo on sam nie daje już rady”.
Chłopak doprawdy był złoty. Nie miał w sobie dziecięcej zaborczości, czy humorów, które przypisuje się dzieciom kapryśnym. Nie narzekał, kiedy czegoś mu nie pozwoliłem, choć nie miał najmniejszych podstaw, aby się mnie słuchać. Spędzał z nami większość czasu, gdyż jego ojciec był wyczerpany i zasnął jak kamień. Ktoś mógłby go oskarżyć o zaniedbywanie syna, lecz ja postrzegałem to nieco inaczej.
Bycie ojcem nie zwalnia nikogo z bycia człowiekiem, szczególnie, kiedy straciło się żonę - jeśli wierzyć słowom Hiro. Chłopczyk był bardzo ufny i opowiedział mi większość swojego życia. Nie wypytywałem go na siłę, a jedynie czasem zadawałem jakieś pomocnicze pytania, a to starczyło, żebym dowiedział się o nim praktycznie wszystkiego.
Bez bicia przyznam się, że w mojej głowie zawitały przeróżne scenariusze “co by było gdyby”. Lubiłem swój styl życia. Praca, wypad z chłopakami na piwo, jakiś klub, weekendowy meczyk, siłownia i brak ograniczeń. Teraz to podobnież ma się zmienić, choć wcale nie pałam do tego wielką ochotą. W sumie mogę stwierdzić, że jest ona co najmniej na poziomie ujemnym.
Spojrzałem na Sakurę, która uspokoiła się już i z zimnym wyrachowaniem oraz dumną miną czytała mangę. Nie było widać po niej ani śladu po wcześniejszym, dziwnym incydencie, a ona sama przyjęła postawę osoby ignorującej mój byt. Nie powiem, bo ignorancja jest czymś, czego szczerze nienawidziłem, lecz nie znałem jej na tyle, aby móc żądać czegokolwiek. Tak naprawdę, to w ogóle jej nie znałem.
Myśl, że jest gejszą i kobietą z restauracji w jednym zaprzątała mi głowię co jakiś czas. Kurde, a jeśli to rzeczywiście ona? Granatowy koc niezmiennie leżał na jej kolanach, a ona sama poprawiała go, gdy spadał przy najmniejszej zmianie jej pozycji.
Haruno była osobą bardzo dziwną.  Najpierw to zamieszanie z peruką i zamianą z Miku, potem akcja w schowku i jej paraliż, mnóstwo kłótni o nic, a na końcu ta panika, przerażenie, kiedy dałem poznać po sobie wściekłość. Reagowałem w ten sposób jedynie, gdy w moich myślach pojawiali się rodzice oraz nowo poznane “informacje”.
Westchnąłem i zacząłem rysować, co tylko miałem w zasięgu wzroku. Wtedy czas mijał zdecydowanie szybciej.
Sakura
Czytałam mangę, z całego serca chcąc się na niej skupić. Znaki jednak zamazywały mi się przed oczami, a ja nic nie mogłam na to poradzić. Na dłuższy czas jednak “odleciałam” do swojej własnej krainy, gdzie nic prócz moich myśli nie miało prawa bytu.
- Uwaga, pasażerowie. - Uniosłam głowę na dźwięk głosu pilota. - Zbliżamy się do lądowania. Proszę zapiąć pasy i mocno się trzymać! - W jego tonie byłam w stanie dostrzec nutkę radości, jak i ulgi. To była… długa podróż obfita w dużo niewygodnego spania i …niewygodnych rozmów.
Mimo niewielkiej ilości konwersacji z Sasuke doszłam do wniosku, że mogłabym go polubić. Mam na myśli jego charakter, bo ciało ma…
Szybko zlustrowałam jego sylwetkę, która w czarnej koszuli i spodniach od garnituru prezentowała się idealnie. Był on świetnym przykładem faceta z okładek kolorowych magazynów, do którego wzdychały starsze singielki z kubkiem herbaty w ręku i kocem na kolanach, ewentualnie kotem.
W tym momencie przed oczami pojawiła mi się migawka jednego z wielu tabloidów, które Miku od zawsze namiętnie kolekcjonowała. Zamknęłam powieki, chcąc jak najlepiej przypomnieć sobie treść artykułu. To było jakiś miesiąc temu i siostra postanowiła mi o tym powiedzieć, bo pisano akurat o kimś z Tokio. Kurde, co to było…
Potarłam skronie i po chwili wybuchnęłam śmiechem. Serio, serio, serio?
- Ksztusisz się? - rzucił, patrząc na mnie z wyrzutem. Odetchnęłam, robiąc poważną minę.
- A ty jesteś gejem? - Zmrużył oczy, a jego czarne tęczówki zapłonęły gniewem.
- A ty jesteś mężczyzną?
- Wypraszam sobie - fuknęłam, mając w wyobraźni nagłówek: “Czy ten wysoko postawiony prezes woli panów?”.
- Ja też!
- Ja mogę, ty nie!
- A niby dlaczego?!
- Bo, bo… - mam cycki, dodałam w myślach. Miałam ochotę pacnąć się w czoło, bo gdy dochodziło do walki o mój kobiecy honor, odzywały się we mnie teksty rodem z gimnazjum, którymi zaraziłam się od Riny. Kiedyś, gdy była małym brzdącem, opiekowałam się nią po szkole, a ona uraczała mnie takimi właśnie argumentami. O reszcie rewelacji aż szkoda wspominać.
- Tak myślałem - dodał usatysfakcjonowany, a ja założyłam ręce na piersi.
- Proszę państwa! - Blondynka znów się odkręciła w naszą stronę, a ja zaczęłam mieć jej dość. Nie mój problem, że miała menopauzę i brak własnego życia. - Takie sprawy załatwia się w sypialni, gdy dzieci śpią!
- Jeszcze… - wyrwał się Sasuke, lecz przerwał mu głos z głośników.
- Proszę o ciszę! Lądujemy!
Złapałam się mocno uchwytu i z utęsknieniem czekałam, aż koła samolotu dotkną pasa. Seria turbulencji, szarpnięć i mojego szamotania się o utrzymanie się w miejscu wreszcie dobiegła końca, a ja byłam wdzięczna Bogu, że doleciałam w jednym kawałku. No, czyli najgorsze za mną.
- To ty tak śmierdzisz? - spytał Sasuke, odpinając pas, niuchając nosem co chwilę.
- Masz doprawdy świetne poczucie humoru, Uchiha - parsknęłam, ignorując jego chamską odzywkę.
- Ale ja się serio pytam. - Rozglądał się dookoła, a ja zaczęłam się zastanawiać, kto mnie nim pokarał.
- A ja serio odpowiadam.
W samolocie zrobiło się głośno, od budzących się ludzi oraz tych, którzy poczuli nagłą potrzebę opuszczenia samolotu. Nie mogli kulturalnie poczekać, aż pasażerowie przed nimi wstaną, ubiorą się i zdejmą walizki, lecz na gwałt musieli stąd wyjść. Co za prymitywy.
- Mówiłem, że to ty tak śmierdzisz - powiedział, a kącik jego ust uniósł się ku górze.
- Oddychanie prostym nosem ci się znudziło? - warknęłam, podnosząc do góry koc, który… śmierdział jak obszczana przez stado psów piwnica. Głupi kot. Wiedziałam,  że coś z nim było nie tak. - A psik! - kichnęłam, odrzucając go jak najdalej od siebie.
- Ała! - Ktoś dostał nim po głowie, a ja natychmiast ukucnęłam. Uchiha chciał się chyba roześmiać, ale trzymał fason i odwrócił się tyłem, udając, że nie ma pojęcia, skąd pojawił się ten niezidentyfikowany obiekt latający.
- Niezdara - mruknął, gdy rozglądając się czujnie na boki wstawałam.
- Jeśli dzięki wrzucaniu mi poczujesz się lepiej, spokojnie. - Wyciągnęłam dłoń przed siebie. - Ulżyj sobie.
- No nie przy wszystkich w samolocie, no proszę pani! - Staruszka znów wyrosła obok w najmniej odpowiednim momencie i miałam ogromną ochotę, aby powiedzieć jej w końcu co myślę na jej temat, lecz Sasuke mnie uprzedził.
- Widzi pani, jaka szalona - rzucił, kiwnąwszy na mnie głową. - A jaka niewyżyta. - Machnął ręką z dezaprobatą.
- No chociaż nie będziecie się nudzić - odparła po chwili, a ja poczułam się okropnie zażenowana. Infantylny, bezwstydny…
- A jakżeby inaczej - mruknął i ściągnął swoją walizkę z góry. Drugie dno jego wypowiedzi dość wyraźnie rzucało się w oczy, lecz doszłam do wniosku, że nie mogę zrobić nic prócz puszczenia tego mimo uszu.
Palant.
Bez słowa zabrałam swoją reklamówkę, poprawiając koszulę.
- Dowidzenia - powiedziałam w kierunku blondynki, która uśmiechnęła się życzliwie.
- Wszystkiego dobrego na nowej drodze życia!
Ona to naprawdę powiedziała?
Minęłam Anko, która na szczęście stała do mnie tyłem, przez co nie musiałam wdawać w kolejną “miłą” konwersację. Ja i moja przyjaciółka foliówka doszłyśmy do drzwi, gdzie żegnała mnie stewardessa. Na imię miała chyba Kira.
- Z tego co widziałam, to zapowiada się ciekawie. - Uniosła brwi kilkukrotnie do góry i do dołu, a ja parsknęłam śmiechem, czując, jak negatywne emocje ze mnie uchodzą.
- Pożyjemy, zobaczymy. - Puściłam jej oczko i podeszłam do wyjścia. - Czy może być jeszcze gorzej?
Przede mną rozpościerało się ogromne lotnisko, zapewne piękne w całej swoje okazałości gdyby nie to, że chmury nad nim pozdrawiały chłodnym deszczem. Zaczęłam cicho przeklinać pod nosem, lecz dumnie wyszłam na dwór, od razu czując na skórze zimne krople.
Nie wiedziałam, gdzie podziewał się Sasuke, lecz w tym momencie czułam się wysoce poszkodowana, więc pewnie ruszyłam przed siebie w stronę głównego budynku. Utykałam na jedną nogę, co przysparzało mi jedynie dodatkowych kłopotów, a wyglądałam na pewno żałośnie. No cóż, bywa życie.
- Sakura! - Usłyszałam dziecięcy głos i w tym momencie ktoś złapał mnie w pasie. Moja noga poślizgnęła się na mokrej nawierzchni, przez co usłyszałam głośnie *chrup*.
- Tak, Hiro? - mruknęłam, zdejmując jego rączki z mojej talii. Obróciłam się, a jeden z moich obcasów nagle pojawił się przed moimi oczami. Szkoda, że w dwóch częściach.
- Fajnie było cię poznać. - Wyszczerzył swoje białe ząbki w moją stronę, a ja nie mogłam nie odwzajemnić jego uśmiechu.
- Mi ciebie również. - Staliśmy w deszczu, lecz mi przestało to przeszkadzać w momencie, gdy obok pojawił się jego tata z parasolem w ręku.
- Bardzo pani dziękuję, za zaopiekowanie się synem, kiedy ja byłem niedysponowany. - Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia, gdy mężczyzna odezwał się niskim, głębokim głosem, który stworzony był wręcz dla aktora.
- Czysta przyjemność - odparłam po chwili, starając się ogarnąć. Rany, co za głos! Uniosłam wzrok, napotykając szare oczy, które mogłam porównać do wypolerowanego lodu z domieszką ciemnego pyłku, hipnotyzujące jak cholera.
- Tato, bo ja chcę jeszcze spotkać się z Sakurą! - Hiro złapał mnie za rękę, a ja oderwałam wzrok od jego przystojnego, niewiele ode mnie starszego ojca.
- Na długo zawitała pani do Anglii? - Jego włosy były już lekko mokre od padającego deszczu, mimo trzymanej nad naszymi głowami parasolki. Były czarne, tak samo jak u Hiro i idealnie kontrastowały ze śniadą cerą, pasując do wystających kości policzkowych, nadających mężczyźnie tego “czegoś”.
- Szczerze, to nie wiem. - Spuściłam wzrok, a moja beznadziejna sytuacja znów dała o sobie znać. Pieprzone długi.
- Ale ja wiem. - Stałam tyłem do samolotu, więc nie widziałam, jak Sasuke się do nas zbliżał, ani jak wiele z naszej rozmowy usłyszał.
- Więc?
- Kilka dni - odparł, starając obok mnie.
- Sasuke też jest fajny, tato! - Hiro wpatrywał się w Uchihę z zachwytem, do którego jego obiekt rozmyślań był chyba przyzwyczajony, gdyż nie wywarło to na nim ogromnego wrażenia.
- Wydaje mi się, że wszyscy śpimy w jednym hotelu, gdyż jest to wyjazd sponsorowany przez Uchiha Company, więc możliwe, że jeszcze się spotkamy. - Nieznajomy posłał mi zainteresowane spojrzenie, a w mojej głowie tańczyły małe potworki, śpiewając: bierz mnie, bierz mnie!
- Ekhm - Sasuke chrząknął, lecz on ciągnął dalej.
- Tu jest moja wizytówka, z numerem telefonu. - Wyciągnął z kieszeni małą karteczkę i podał mi ją. - Tak na wypadek, gdybyśmy się minęli.
- Dzię…
- Sądzę, że nie będziemy jednak spać w jednym budynku. - Sasuke poprawił pogniecioną marynarkę i spojrzał na ojca Hiro z pogardą.
- A to dlaczego? - Szarooki wyglądał, jakby kompletnie nie przejmował się obecnością mojego “partnera”, czego jednak nie dało się powiedzieć w drugą stronę.
- Moi ludzie nie mówili mi nic o grupowej “wycieczce” - prychnął.
- Pańscy “ludzie”?  - kpiący ton i ten wzrok, który ścinał mnie z nóg nie dział na Sasuke, lecz…
- Pracownicy “Uchiha Company” - powiedział, jakby właśnie poprosił o najnowszą gazetę w podrzędnym kiosku. - Uchiha Sasuke z tej strony.
W tym momencie pomiędzy naszą czwórką zapadło krępujące milczenie, gdzie to ignorant przeżywał właśnie swoje zwycięstwo. Już miałam się odezwać, lecz…
- Tato, jestem głodny! - Hiro wyczuł napiętą atmosferę, a tą odzywką zyskał u mnie kolejnego plusa. Schowałam wizytówkę do kieszeni, a nieznajomy zwrócił się do mnie.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - powiedział i ucałowawszy wierzch mojej dłoń odszedł z synem, trzymając go na rękę. Stałam spięta, wlepiając wzrok w jego plecy. Ach.
- Wróciłaś już na ziemię? - Skierowałam wzrok na Sasuke, który zirytowany stał obok. Mokliśmy teraz oboje, gdyż… Jak mu było na imię?
Spojrzałam na karteczkę i widniejące na niej nazwisko:
Kerito Veyshi.
O Boże, Boże, Boże! To ten aktor!
- Chyba się nie dogadamy - westchnął sceptycznie i złapał mnie za rękę, ciągnąc w stronę budynku lotniska. Teraz nawet mi to nie przeszkadzało, ani to, ani deszcz. Boże, to Kerito Veyshi! Jak mogłam go nie skojarzyć?!
Potrząsnęłam głową i skupiłam się na chodzeniu po prostej linii. Złamany obcas zdecydowanie mi to utrudniał i miałam ogromną ochotę zdjąć buty. Ogromną.
- Sas…
- Poczekaj tu - warknął, nagle czymś zdenerwowany, zostawiając mnie przed wejściem do budynku po czym wszedł do środka. Przewróciłam oczami i stanęłam w zadaszonym miejscu, gdzie pewnie za dnia mieściła się kawiarnia. Spojrzałam na zegar, który ukazywał godzinę osiemnastą z minutami. Ech, ta zmiana czasu. Może chociaż uda mi się wyspać?
Budynek był ogromny i oszklony. Nie widziałam go teraz w całej okazałości, lecz miałam możliwość podziwiania i tak dość sporej części. Przez okna widziałam pracujących ludzi, którzy w pocie czoła załatwiali mnóstwo rzeczy na raz. Jakaś zabiegana kobieta wpadła właśnie na mężczyznę, wylewając na niego kawę. Ten zaczął na nią wrzeszczeć, a ze zdenerwowania aż rzucił na podłogę dokumenty, które rozsypały się dosłownie wszędzie. Biedna pracownica zaczęła je szybko zbierać, a wściekły zapewne szef wyminął ją bez słowa.
Ech. Faceci to chamy.
- Pani Haruno? - Odwróciłam się, słysząc swój język. Angielski miałam opanowany w stopniu bardzo dobrym, gdyż wymagała tego ode mnie praca. Miło jednak było usłyszeć coś po japońsku.
- Tak? - mruknęłam, patrząc na mężczyznę obok. Był ubrany w garnitur, a w jednej ręce trzymał parasol. Jego łysa głowa błyszczała od kropel, które wtargnęły po parasolkę, a on sam intensywnie mi się przypatrywał.
- Świetnie - skwitował, wyciągając z kieszeni komórkę. Przyjrzałam mu się bliżej, stwierdzając, że miał dziwny kolor skóry.
- Czy pan…
- Tak, jestem wybielonym murzynem - jęknął, jakby spodziewając się pytania. Uniosłam pytająco brew, a on kontynuował. - Ale trzymajmy się wersji biały europejczyk.
- Yyy…
- Dorai, nie. - Odebrał telefon i były to pierwsze słowa, jakie wypłynęły z jego ust. - Ten koks miał być dla Tayuyi, a nie dla Kin! Wiesz, coś ty właśnie zrobił? - Przetarł skronie zdenerwowany. - Dziwki tez tam wysłałeś? Stary, to nie ta impreza! - krzyknął, a przechodzący ludzie zwrócili na nas swoją uwagę. - Masz to natychmiast odwołać, bo inaczej koniec z playstation. Żadnych ale - uciął, zamykając oczy. - Odkręć to.
- Jesteś alfonsem? - rzuciłam cicho, cofając się o krok.
- Jestem Hageta aka Łysy aka Alvaro. - Wyjął z kieszeni ciemne okulary i założył je na nos, choć nie widać było na niebie choćby promyczka słońca. - Jestem mężczyzną o wielu twarzach.
- Chcesz mnie sprzedać jak tani towar? - Otworzyłam szerzej oczy, zaciskając pięści na mankietach białek koszuli. Chcesz się bić? No chodź, sprowokuj mnie jak śmiesz!
- Kogo to obchodzi? - Znów napłynęło do mnie zażenowanie, gdy odezwał się dzwonek przychodzącego smsa. On zawsze ujawniał się w najbardziej odpowiednim momencie, cholera.
- No właśnie. - Sasuke wyszedł z budynku, podchodząc do … Łysego?
- Uchiha-sama. - Skłonił się szofer - alfons - na jego widok.
- Szukałem cię - chrząknął. - Nie będę mieszkał tam, gdzie wszyscy z tego samolotu - warknął, zbliżając twarz do Hagety, który jedynie dumnie się wyprostował.
- Kulturalnie informuję, że tak musi się zadziać! - Nie widziałam jego oczu, lecz byłam prawie pewna, że były całkowicie poważne. - Dziś Anglia obchodzi Święto Bankowe i wszystko jest pozamykane.
- Jesteśmy w Londynie! Tu zawsze jest coś otwarte.
- No, nie dziś. - Zatarł ręce, a ja znów poczułam się jak towar do jego alfonsowego interesu.
- Co chcesz mi przez to powiedzieć? - warknął Sasuke, który chyba również miał dość tego dnia.
- Że Madara-sama zarezerwował dla was miejsca w “Yolo Life” i musicie się tam stawić.
- No, już - prychnął Uchiha i zwrócił się do mnie. - Chodź.
- Dlaczego nie możemy tam spać? - spytałam, pocierając ramiona. Byłam zmęczona, zmarznięta, głodna i bez jednego buta. Nie miałam ochoty na długie spacery.
- Bo nie - fuknął, ruszając w stronę ulicy.
- Kurde - mruknęłam pod nosem, idąc za nim.
Doszłam do wniosku, że im mniej będę się kłócić, tym szybciej znajdę nocleg. Taką miałam chociaż nadzieję.
- Panie Uchiha! - krzyknął za nami Łysy, lecz oboje nie zwróciliśmy na niego uwagi.
- Konfident - rzucił Sasuke pod nosem.
Włosy przyklejały mu się do twarzy, tak samo jak koszula do ciała, co wyjątkowo mi dziś pasowało. Dobrych widoków nigdy za wiele.
Szliśmy wzdłuż budynku, kierując się ku ulicy, na której… nie widać było żadnych samochodów. Co jest?
- Święto bankowe, tak? - warknął, rozglądając się.
- Najwyraźniej - odparłam, przekładając reklamówkę do jednej ręki.
Miałam przed sobą praktycznie pustą ulicę i miasto, które majaczyło na horyzoncie, gdyż lotnisko znajdowało się z dala od budynków mieszkalnych. Deszcz nadal lał, nie mając zamiaru przestać, a ja zaczęłam się lekko trząść. Miałam wrażenie, że Sasuke tez nie do końca wiedział, co tu robił, lecz niech to on się martwi. Im szybciej dojdzie on do jakiś porządnych wniosków, tym lepiej.
- Co sądzisz o długich dystansach? - powiedział, patrząc się na oddalone wieżowce.
- W deszczu, zmęczona i na boso? - Skrzyżowałam ręce na piersi, patrząc na niego spod byka.
- Tak.
- O niczym bardziej nie marzę.

*** 
Walę-walę-walędrinkiii.
Tak.
Rozdziału by nie było, gdyby nie Nikiro, która teraz również walczy ze swoim ;>
Seksów nie ma na razie, jak widzicie, ale może kiedyś będą... :>
Zmierzam dziś na maraton filmowy do miejscowego kina, więc jutro będę chodzącym zombie, ech ._. Filmów mi się zachciało!
Justyna z Kamilem pokazali klasę, więc trzeba się jedynie cieszyć! :3
Dlatego też w dobrym humorze żegnam się z wami! ;D
Bywajcie!
A to tak apropo IV xd

21 komentarzy:

  1. Ym, może zacznę od czegoś dobrego, przeplotę to naganą, a potem znów będzie miło. Więc 1: znieczulica minęła, a rozdział świetny. 2: Masz tu swój pierwszy epic fail - Wielka Brytania nigdy nie straciła niepodległości, więc nie ma czego świętować. To nie Polska. xD 3, czyli szczegóły świetności (mimo wszystko) tego rozdziału: Od pierwszych słów do samego końca uśmiech nie schodził mi z twarzy. Począwszy od szczerzenia japy przy tym, że Sasuke gra w grę. Swoją drogą brakowało mi tylko pytania Sakury w jaką. Wielki szacun za wątek gwiezdnych wojen. To tylko dowodzi, że nie jesteś kosmitą. Tak, ustaliłam z przyjaciółką, że ludzie, którzy ich nie oglądali są przybyszami z kosmosu. A ten dzieciak również był rozbrajający. Szkoda, że takie nie istnieją naprawdę. (Chociaż, nie. Znam jedną dziewczynkę, która jest istnym aniołkiem) Potem moją uwagę przykuło niezmiernie "wąchanie prostym nosem", a także komentarze wszystkich tych staruszek. Bezbłędne. Zapewne było dużo innych lepszych, rzeczy, ale nie będę ich tu wszystkich wypisywać, bo łatwiej by chyba było skopiować twój rozdział i wkleić w komentarzu. Jednym słowem: Fenomenalne! I nie czepiaj się o czwarty rozdział, bo zostawiłam komentarz. I tak masz ich 100 razy więcej niż ja, więc nie narzekaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde xD
      Dobra, zmieniłam już na pierwszy dzień świąt xD
      Miło mi, że potrafię cię rozśmieszyć ;)
      I am your father B|
      Do zobaczenia przy VI ;D

      Usuń
  2. Piąta część dodana wcześniej *-* Jeszcze do tego nie taka krótka.
    Komentarze starszej pani - epickie. Ogólnie cały rozdział epicki XD
    Kurde, jak ja chciałabym więceeej. Niestety trza czekać dwa tygodnie.
    Ale będę wytrwała, więc życzę weny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starsza pani miała swoją inspirację w rzeczywistości. Staruszki w emzetkach sa bardzo rozmowne xD
      Połowa notki już za mną, więc rozdział będzie w terminie B|
      Pozdrawiam ;D

      Usuń
  3. kyaaaaaa! kocham. Tak, najlepszy prezent na walentynki. Przekonał Cię ten mój złamany palec co? nie gadaj, że nie bo sie obraże i nie bede komentować. Hiro! Zazdrosny Sasek! Ostra Sakurka i wredno-tajemnicza Anko. Siwy facet to Kaszalon, nee? Ja chce zobaczyć ten portret by Sasuke… Hiro musi sie wygadać, kto by się nie wygadał Sakurci? Niah, rzygam tęczą, krew mi z nosa cieknie… fangilra mam na ten rozdział i żądam nexta w przeciągu trzech tygodni! Kocham i życzę weny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. * Kaszalot sorry mam niesprawny palec… -,-

      Usuń
    2. A ja ci nie powiem, kim jesy siwy facet, epik sikret B|
      Chcieć każdy może :3
      Trzech, trzech... Będzie nawet w przeciągu dwóch :3
      Bye!

      Usuń
  4. Bardzo się cieszę, że dodałaś ten rozdział w walentynki ;) To był naprawdę cudowny prezent :D Rozdział jest niesamowity ;) Zgadzam się z tym, że wypowiedzi tych staruszek były fenomenalne :D A zwłaszcza rady dotyczące ich "małżeństwa i dzieci" :P To były czasy :P Fajnie ukazałaś postać Anko i tego chłopca :D Aż zaczęłam się zastanawiać czy Sakury nie łączą więzy krwi z jego matką? Jednak potem doszłam do wniosku, że to niedorzeczne...jestem bardzo ciekawa jak wygląda portret Sakury. nie spodziewałam się, że Sasuke może być tak uzdolniony :D Jednak wypowiedź sakury jest epicka: "I na co ci te wszystkie plusy Uchiha, jeśliś i tak dziwkarz?". Zastanawiam się czy ona kiedyś zmieni o nim zdanie? Swoją drogą ciekawi mnie jej reakcja gdy dowie się o całym tym warunku Madary dotyczącym dziecka :P Bo dowie się prawda??? Jednak najbardziej zastanawia mnie to kim jest Ryan Wesley?

    Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było jedyne, czym mogłam was uraczyć, niestety ;)
      Te staruszki zawsze wiedzą wszystko najlepiej, tylko szkoda, że udzielają rad w kiepskich momentach xD Mogę ci powiedzieć, że Hiro i Sakura nie są spokrewnione, lecz mogłoby to możliwe xd Wiesz, tu będzie duuużo niedorzecznych rzeczy XD
      Kiedyś coś zmieni się na pewno, ale kiedy? :>
      Ryan, Ryan, hyhyhy. Czuję się teraz bossem B|
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  5. mam zły humor, przeczytam sobie nowy rozdział i jest super ;D
    wszystko, wszystko mi się podoba :)
    i zaczynają się tajemnice Sakury?
    czekamy na nexta ^ ^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że poprawiłam ci humor :3
      Yessss, Imai lubi tajemnice ;D
      Do kolejnego weekendu B|

      Usuń
  6. "Będę grał w grę" xd
    A poza tym, kocham mężczyzn ubranych całych na czarno, a w szczególności garnitur jest boski.
    'Wyjdę z siebie i stanę obok".
    A tam przystojny! On to jest dopiero stojny;d

    I zastanawiam się nad tym fragmentem, gdzie Sakura "mówi" (w myślach) o tym, że nie może mieć dzieci? Nie może (ups, biedny Uchiha) czy nie chce, np. ze strachu? To ma związek z tajemniczym Ryanem Wsleyem?
    "Mam cycki" to świetna odpowiedź na wszystko;d tak jak "spierdalaj" xd
    Heeej, Shee .. nie zabijaj, ale odkryłam, że "do widzenia" piszemy osobno;d

    A tak ogólnie to wow. Świetnie opisane relacje, Sasuke jak i Sakura są tacy prawdziwi. Bo, w końcu, ciężko sobie wyobrazić rozmowę dwóch osób, skazanych na siebie, a przy okazji posiadających takie charaktery.. Hiro, też swoje zrobił;d
    Intryguje mnie Sakura, jej tajemniczym zachowaniem (komuś coś siada na psychice xd), na złość chłopaka, czy krzyki lub na tego Ryana. Co się jej przydarzyło? W jaki sposób się o tym dowiemy?

    Weny, weny, weny życzę :*
    Nami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, tak! Mężczyźni cali na czarno <3
      Wszyscy od dzisiaj chcą być stojni B|

      Hyhyhy. Nami Detektyw coś wywęszyła. Nie może, a może nie chce? ;>
      "Mam cycki" - nie mogłam się powstrzymać xD
      Nie zabiję, a pochwalę B| Poprawię :3
      Z Hiro jestem wyjątkowo dumna, mogę się przyznać xd
      Haruno jeszcze wam pokaże na co ją stać B|
      "Co się jej przydarzyło? W jaki sposób się o tym dowiemy? " - niczym zapowiedź kolejnego odcinka Mody na Suknie XD
      Baj! <3

      Usuń
  7. Swietny! Czekam na kolejne! :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć!
    Wybacz, że komentuje tak późno, ale moja wena na komentarze gdzieś znikła, a ja nawet nie wiem gdzie jej szukać ;__________;
    Dialogi Sasuke i Sakury rozwalają system! Jak jedno próbuje być miłe, to drugie robi się podejrzliwe. Uwielbiam!
    Dosłowność Kurenai też tak bardzo mnie powala. Ogólnie wszystko jest powalające! Wybielony murzyn! Love, love, love!
    Ha i muszę Ci powiedzieć, że mnie zaskoczyłaś! Tata chłopaka jest sławnym aktorem?! Super ekstra przystojnym sławnym aktorem o wysokich kościach policzkowych i szarych oczach?! Myśli Sakury były jak najbardziej słuszne :D Bierz mnie, bierz mnie xd
    Ach, wiedziałam, że o czymś zapomniałam (czytałam rozdział w końcu dosyć dawno xd). Rysujący Sasuke. Rysujący Sasuke, który rysuje SAKURĘ. Najlepiej na świecie. Sasuke artysta! Chcę zobaczyć go w berecie! Choć to bardziej do malarzy pasuje... Ale i tak chcę :D
    Pozdrawiam i weny i rozdział następny chcę! ;_____;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayoł!
      Zniknęła, ale jak widać wróciła. Lubię to B|
      Honey, honey. Gdzie tu jest Kurenai? xD Wybielony murzyn - to postać mojego znajomego, który niestety jest zagorzałym rasistą XD
      Tak, tak, tak! To jedno z wcieleń Grey'a stąpające po tej ziemi! Bierz mnie :>
      Okej, jakoś wspomnę o tym berecie XD
      Da się zrobić :3
      Bye!

      Usuń
    2. Matko, matko, co się ze mną dzieje. Na blogu o Anko też napisałam o Kurenai ;__; Jakaś schiza na to ;______; Bedzie beret <3

      Usuń
  9. Świetne poczucie humoru, dzięki któremu znowu się śmiałam, na co mój brat skomentował "Jezus..." mama nie miała co komentować, bo jej nie było w domu :D Świetna sytuacja w samolocie :D Ummmm coś czuję, że te opowiadanie dopiero prezentuje nam swoje prawdziwe oblicze :D mam swoje domysły i sugestie, ale na razie zachowam je dla siebie :D pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayoł :3
      Pozdrów brata XD
      Karuzela dopiero się rozkręca - hehe.
      Dziękuję za komentarz ;D

      Usuń
    2. A jak się rozkręci to zapewne powali nas z nóg :D Na to czekam :D

      Usuń