26 stycznia 2014

III

"Czym jest kłamstwo?
Tylko się zastanów!
Prawdą w przebraniu."
~Jodi Picoult
Sasuke
Uchiha, jesteś beznadziejny.
Czy to możliwe, abym był pesymistą?
Nie, na pewno nie.
Hmpf. Miałem co najmniej kilka powodów, żeby czuć się beznadziejnie. Pierwszy przykład to to, że nie zdążyłem się dziś ogolić, gdyż nie spałem prawie całą noc, a usnąłem dopiero nad ranem. Idiota wymyślił bezsenność. Drugi problem kręcił się wokół wczorajszej niemożności znalezienia tej dziewczyny, która uciekła mi z restauracji. To mnie bardzo deprymowało, nawet teraz.
- Uchiha nie śpij, bo cię okradną. - Shee wparowała do windy, pstrykając mi palcami przed nosem.
- Zamilcz - warknąłem, gdyż najmniej pożądaną w tym momencie “przyjemnością” było słuchanie jej docinków. Chamskich docinków.
Dziewczyna nacisnęła przycisk z liczbą oznaczającą piętro należące do mojego brata, po czym popatrzyła się na mnie litościwie. Nawet nie zaczynaj, Imai. Trenujesz z Dyarą sztuki walki, ale to, że jesteś dziewczyną, nie znaczy, że cię nie uderzę…
- Mógłbyś się chociaż ogolić - prychnęła, opierając się o ścianę windy. Nie, jednak jej nie uderzę.
- Shee? - Uniosła na mnie swoje szare oczy. - Jesteś kobietą? - Widziałem jak mimika jej twarzy ulega zmianie w ułamkach sekund. To jak przeobrażenie pięknego motyla w jadowitą kobrę. Niby niemożliwe, a jednak. Imai zdolna była nawet do lepszych transformacji, tak sądzę.
- Mogłabym spytać, czy jesteś mężczyzną, ale tego nie zrobię. - Uśmiechnęła się cwaniacko, a ja zacząłem bać się o swoje życie. Naprawdę.
- Mam się pytać dlaczego, czy sama sobie zaraz odpowiesz? - fuknąłem, zakładając ręce na piersi. Uchiha bądź twardy. Chociaż udawaj.
- Żebym ja cię tu zaraz! - Złapała mnie za krawat i przybliżyła się, a ja poczułem, że moja pozycja samca alfa w tym pomieszczeniu była zagrożona.
- Piętro dwudzieste trzecie. - Z głośnika dobiegł nas damski głos, a drzwi windy uchyliły się. W przejściu stanęła Akemii, patrząc się na nas dziwnie. Nikiro weszła do środka, a Shee puściła mój Bogu ducha winny krawat. Cholera, a wczoraj go prasowałem.
- Przeszkodziłam w czymś? - Sekretarka otaksowała nas wzrokiem od góry do dołu, a ja westchnąłem. Nikt nie potrafił zrobić takiej wiochy, jak dziewczyna mojego brata. To przykre.
- Uratowałaś mu życie. - Sheeiren przewróciła oczami, a wypowiadając te słowa patrzyła się na mnie, jak drapieżnik na swoją osłabioną, ledwo dychającą ofiarę. Itachi w sypialni musiał mieć autentycznie walkę o przetrwanie dzień w dzień z tą kobietą.
- To chyba dobrze - mruknęła. Chwila.
- Akemii? - Uniosłem jedną brew do góry, patrząc na jej włosy, a dokładniej na ich… kolor.
- Czy one są niebieskie? - jęknąłem, wskazując na nie palcem.
- Tak - odparła ucieszona. - Dokładnie, to kobaltowe.
- Ładne - skwitowałem i w sumie nie kłamałem. To, że nie lubię kolorów, to jedno. To, że Akemii w niebieskim do twarzy, to co innego.
- Wyższy poziom jazdy. Kiedyś miałam czerwone - powiedziała Shee, patrząc z góry na Nikiro. Ach. Jeszcze jedna, irytująca cecha Imai. Była wysoka, prawie mojego wzrostu. Czyli zdecydowanie za wysoka. Nie dość, że posiadała jakąś dziwną wyższość psychiczną nad wieloma ludźmi, to jeszcze fizyczną. Choć byłem skłonny stwierdzić, że to nie szacunkiem darzyło się jej osobę, a strachem.
- Imai? - spytałem, gdyż byliśmy już prawie na miejscu.
- Uchiha? - sarknęła.
- Nie myślałaś o karierze adwokata?
- O czym ja nie myślałam…- Machnęła ręką lekceważąco i w tym momencie drzwi otworzyły się.
- Do zobaczenia - mruknąłem do Akemi, gdyż razem z Sheeiren wychodziliśmy na piętrze Itachiego. Czas na poważną, braterską rozmowę. Ech. Uchiha, jesteś żałosny.
- Jesteś żałosny - rzuciła Shee, pożegnawszy się z Nikiro oraz stawiając swoje nogi na jasnych kafelkach. Ach. I jeszcze nikt nie potrafi dobić człowieka tak, jak ona. Kopanie leżącego? Czemu nie!
Zaczęła iść, wyprzedzając mnie, a jej marszowi śmierci towarzyszyły odgłosy uderzania obcasów szpilek o podłogę. To siało postrach, słowo.
- Dobrze, że ty nie - syknąłem, poprawiając krawat i nawiązując do stwierdzenia, którym mnie przed chwilą uraczyła.
- Masz jakiś problem? - Nawet nie zorientowałem się, kiedy dziewczyna zatrzymała się, przez co uderzyłem klatka piersiową o palec który wystawiła, aby skazać mnie na Imaiową reprymendę.
- Powiedzmy, że nie - burknąłem. Byłem żałosny i nieogolony. Nie potrzebowałem jeszcze dodatkowej kompromitacji z jej strony.
- Cieszę się niezmiernie. - Kiwałem głową na prawo i lewo, witając się ze wszystkimi mijanymi ludźmi. To takie żmudne i irytujące zajęcie. - Robimy tak. - Zatrzymała się przed drzwiami do gabinetu Itachiego, patrząc na mnie spod zmrużonych powiek. - Ma dziś gorszy dzień, więc będziesz dla mnie miły, a ja dla ciebie, okej?
- Jaja sobie robisz? - Miałem ochotę się roześmiać.
- Nie, ale widzę, że ty tak, bo cierpisz na brak własnych - syknęła, otwierając drzwi. Zacisnąłem pięści. Bezczelne babsko.
- Ohayo - przywitała się miło, a ja westchnąłem i wszedłem za nią. Lubiłem ten gabinet, był urządzony w moim stylu. Tą cudną kompozycję psuła tylko Sheeiren.
- Cześć - mruknąłem również, a Itachi skinął na nas głową.
- Czeeeść, braciszku! - Nagle poczułem, jak coś wiesza mi się na szyi, przeciągając mnie na jedną stronę.
- Cześć, Dyara. Tak, też tęskniłem - parsknąłem, na co ona poczochrała mi włosy. Ech.
- My też - mruknął Itachi, uśmiechając się lekko, ale kpiąco. Typowy Uchiha.
- To wy sobie róbcie tu rodzinne schadzki, a ja idę ogarnąć pracowników. - Shee zmarszczyła brwi. - Mam jakieś złe przeczucia. - Dotknęła dłonią czoła.
- Co? Okres ci się zbliża? - fuknąłem, a gdy tylko wypowiedziałem te słowa moja ukochana młodsza siostrzyczka poczęstowała mnie hakiem idealnie wymierzonym w splot.
- Piąteczka, Uchiha. - Shee podeszła do niej i autentycznie przybiły sobie piątkę, kiedy ja masowałem sobie brzuch. To takie przykre, że gdyby zmówiły się, to we dwójkę rozłożyłyby mnie bez większych problemów.
Usiadłem na moim ulubionym fotelu. Jak relaksacja, to relaksacja.
- Się wie. - Dyara puściła do niej oczko. Wredne małpy.
- Trzymajcie się - rzuciła otwierając drzwi. - Pa, Sasuke. - O Boże, za co? I ten moment, kiedy Shee zaczyna bawić się w słodką idiotkę.
- Pa, Shee. - Zniżyłem się do tego poziomu, aby naśladować jej głos. Pomachała mi jeszcze ręką, a ja uśmiechnąłem się jak najbardziej życzliwie. Bardziej się nie dało.
- Ona jeszcze będzie kimś - mruknęła Dyara.
- Taaak - ziewnąłem. - Awansuje na etatową sprzątaczkę.
- Jest moją narzeczoną i to musi jej wystarczyć - uciął Itachi jakoś wyjątkowo dziś nieskory do rozmowy.
- Tak, tak, tak. - Siostra olała go kompletnie, podchodząc do biurka, aby po chwili na nim usiąść. - No to jak, chłopcy? - Popatrzyła na nas “tym” wzrokiem. Nie, Dyara… Nie dzisiaj - Jakie macie dla mnie nowości? - Zaczęła machać nogami w powietrzu, a ja już wiedziałem, że bomba pod nazwą “ironia Dyary” zaraz wybuchnie.
- Mimo szczerych chęci - Itachi chrząknął - będziesz tatusiem. - I w tym momencie moje plany bycia wiecznym singlem umarły marnie, zakopane i na zawsze zapomniane.
- Słucham? - Dyara oparła splecione dłonie na kolanie zaraz po tym, jak założyła jedno na drugie.
- Będziesz ciocią - sarknąłem, odchylając głowę do tyłu.
- Sprawdziłem wszystkie dokumenty i niestety… Madara ma nas w garści. - Zaczął spokojnie bawić się malutkimi grabiami wielkości palca, równomiernie przeczesując piasek w małym pudełeczku leżącym na biurku. Sposób na odreagowanie, ta? Gówno prawda.
-  Coś mnie ominęło? - Dyara jak zawsze w moment zadała odpowiednie pytanie.
- Wyjaśnię ci później - mruknął Itachi, po czym to na mnie skierował swoją uwagę. - Masz już jakąś na oku?
- Nie pogrążaj mnie - fuknąłem, opuszczając głowę, aby położyć ją na kolanach w geście załamania. Tak. Byłem załamany. Załamany i żałosny.
- Więc wiedz, że... - Zrobił dramatyczną przerwę, a ja podniosłem na niego wzrok. - W poniedziałek na lotnisko przyjdzie do ciebie “wybranka” Madary i razem polecicie na zebranie. - Widziałem, że walczył z ogromną chęcią roześmiania się i wygrał ją, z przeciwieństwem do Dyary.
- Hahahaha! - Złapała się za brzuch, nie mogąc przestać się śmiać.
- Śmieszne, rzeczywiście - warknąłem potężnie zdenerwowany. Miałem tego serdecznie dość. - To ty sobie nie możesz znaleźć faceta - rzuciłem w jej stronę, a ona przestała i popatrzyła na mnie wzrokiem zwycięzcy.
- Po pierwsze, to nie o mnie mówią, że jestem gejem. - Wyciągnęła jeden palec do przodu, a żyłka na moim czole zaczęła niebezpiecznie pulsować. - Po drugie, mam faceta. - Zeskoczyła z biurka i podeszła do okna. - Jeśli się wychylisz, zobaczysz tam takie prześliczne, czarne porshe. Porshe Arthura Goslinga, jednego z czołowych amerykańskich aktorów - mruknęła, odwracając się w moją stronę. - Mojego faceta.
- To wy sobie tu gawędźcie, a ja się zajmę swoimi sprawami - syknąłem.
- Nie. - Itachi wzrokiem posadził mnie na fotel, z którego miałem ogromną ochotę wstać. - Powiedzmy jej lepiej teraz.
Z czasem, gdy opowiadaliśmy Dyarze o wspaniałym planie Madary, jej humor zmieniał się parokrotnie. Z reguły śmiała się i to z mojego powodu, ale gdy usłyszała o tym, że dziadek upił naszego ojca i kazał wsiąść mu za kierownicę…  wybuchła.
- Zabiję skurwysyna! - Gdyby jeszcze piana toczyła się jej z ust, mógłbym spokojnie uznać, że ma wściekliznę. Sam zareagowałem identycznie, ale… nie byłem w stanie nic zrobić. Westchnąłem, gdy po tych słowach całkowicie nas ignorując opuściła gabinet Itachiego, a brat spojrzał na mnie .
- Dajmy jej to przemyśleć - mruknął, odchylając się na krześle.
- Czuję, że będziemy mieć co najmniej jednego trupa w siedzibie.
- Madara?
- Nie - sarknąłem. - Pierwsza osoba, która jej się teraz nawinie. - Zamknąłem oczy, starając się rozluźnić.
- Masz już jakąś? Jutro wylot - powiedział, otwierając szufladę.
- Mam, nie mając - prychnąłem, zakładając ręce na piersi.
- Albo masz, albo nie masz - skwitował spokojnie, kładąc na biurku teczkę.
- W sumie, to nie mam - westchnąłem. Boże, jestem beznadziejny.
- Tu są dwie kandydatki. - Rzucił mi teczkę. - Ich rodzice mają u Madary długi, a w ten sposób będą mogli je spłacić. - Popatrzyłem na niego dziwnie. - Tak, wiem, że to niehumanitarne.
- To nieludzkie. - Otworzyłem teczkę. - To jak sprzedawanie własnego dziecka.
- Widzę, że wczuwasz się w rolę. - Kącik jego ust powędrował do góry, a ja… ja miałem dość. Zamknąłem teczkę wstając, po czym skierowałem się do wyjścia. Złapałem za klamkę i odwróciłem się.
- Muszę to przemyśleć. - Otworzyłem drzwi, stojąc przodem do niego. - Sam. - I postąpiłem krok do przodu.
- Ała! Uważaj jak chodzisz, czubku! - Spojrzałem przed siebie, aby zobaczyć jak ciemnofioletowowłosa dziewczyna masuje swoje czoło.
- Hmpf - prychnąłem zirytowany już do granic, mijając ją bez słowa.
Czas znaleźć, ewentualnie wybrać, “ukochaną swojego serca”, Uchiha, zanim dziadzio Madara zrobi to za ciebie.

Sakura
- Wiesz, że spotkałam wczoraj Sasuke? - powiedziała Miku rozmarzonym głosem.
- O, serio? - Udałam przejętą, jedną ręką trzymając telefon, a druga przekładając naleśniki na patelni.
- Gra w siatkę, czujesz?!
- Tak, czuję - mruknęłam, wyjmując sztućce.
- I ma przystojnych kolegów, którzy bardzo lubią Daishi i Aryę. - No świetnie, wybornie. Chodźcie sobie razem na potrójne randki.
- To sytuacja idealna - odparłam, siląc się na miły ton.
- No! Wiesz, jak świetnie wygląda w krótkich spodenkach i opiętym, sportowym podkoszulku?! No nic, tylko brać ! - Uch. Zaraz mi dojdziesz w tej słuchawce, siostra.
- Domyślam się - stwierdziłam i powiedziałam prawdę. Wczoraj, w tym garniturze prezentował się nieziemsko. A jak wyglądałby bez niego...
- Tak i słuchaj! Pytał o ciebie!
- O? Doprawdy? - zakpiłam.
- Serio, serio! - Klasnęła w dłonie.
- I?
- Zdążyłam powiedzieć jedynie, że jesteś moją siostrą, ale chyba tego nie usłyszał. - Zamilkła na chwilę. - Ale dałam mu swój numer telefonu. - No świetnie. Teraz tylko idźcie na randkę, a ja pójdę wam potowarzyszyć jako przyzwoitka.
- To chyba dobrze, co nie? - Podparłam sobie biodro wolną ręka i zamknęłam oczy. Pierdolona niesprawiedliwość.
- Gdyby nie to, że wczoraj na spotkaniu ukradli mi telefon, byłoby całkiem w porządku - fuknęła. Oj, jak przykro, że nie mogli się skontaktować...
- Ale jakbyś go jeszcze spotkała, to nie mów mu kim jestem. - Podjęłam tę decyzję wczoraj. To niekulturalny dziwkarz i mimo tego, że był cholernie przystojny i posiadał nieziemskie spojrzenie, nie mogłam mieć z nim nic wspólnego. Po pierwsze - Miku zajęła go pierwsza; po drugie - to prezes ogromnej firmy i nie będzie mnie chciał, jestem nikim i po trzecie - jest dziwkarzem.
- Dlaczego?
- Mam swoje powody - mruknęłam.
- Właśnie dostałam jakiegoś dziwnego maila - odparła, kiedy wyjęłam jogurt z lodówki. - Dobra, nieważne. - I w tym momencie poczułam swąd przypalonego żarcia.
- Poczekaj, Miku! - Odłożyłam telefon na blat, po czym jak najszybciej podbiegłam do kuchenki i zabrałam z niej patelkę na której kiedyś był naleśnik. Teraz to tylko czarna breja.
- Wszystko okej? - Słyszałam Miku nawet mimo tego, że telefon miałam daleko od ucha. Wrrr.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku! - Wrzuciłam patelnię do zlewu. Ech. Dobrze, że to był już ostatni. Wzięłam wszystko i poszłam do stołu, po czym usiadłam na krześle i przyłożyłam telefon do ucha.
- Sakura!
- O nie, Miku, nie - westchnęłam zrezygnowana.
- Co się dzieje? - spytała.
- Sakura!
- Przyszedł…
- Znowu? - wybuchnęła śmiechem.
- Sakura!
- Czy ty wiesz, że kiedyś byłam spokojnym człowiekiem? - Odłożyłam telefon, przełączając na głośnik. - Od kiedy skończyłam studia i zaczęłam pracę w Kontorōrusābisu wracałam sobie do domku, brałam lampkę wina i oglądałam romanse, prawdę mówię?
- Sakura!
- Tak.
- Z resztą, mieszkasz pokój obok, dobrze wiesz, o czym mówię. - Skleiłam pierwszego naleśnika i zaczęłam jeść. Mówienie z pełną buzią nigdy nie sprawiało mi problemów.
- No wiem.
- Więc co mnie pokarało tym idiotą?! - krzycząc aż niechcący oplułam torbę Daishi.
- Co ja ci…
- Sakura!
- Będę mówić. - Dokończyła i ponownie się roześmiała. Skleiłam drugiego naleśnika, milcząc przez chwilę. I co, że już dzisiaj miałam założyć fioletową?
- No Sakura!
- To ja nie będę wam przeszkadzać. - Miku zaśmiała się, a ja wpakowałam całego naleśnika do ust i rozłączyłam się. Nie wierzę…
- Sakura, to ja! Czekam!
Kankuro, do jasnej cholery zniknij. Natychmiast!
Wstawiłam talerz do zlewu i poszłam do sypialni. Nie dość, że spaliłam naleśniki, Kankuro wrzeszczy pod moim balkonem, to jeszcze dostałam specjalne zlecenie od szefa. A co jest dzisiaj? Dzisiaj jest niedziela! Dzień wolny od pracy, cholera! A co ja robię? Pracuję!

- Chcesz awans?
- No jasne szefie, że chcę.
- To czeka cię teraz szereg ekstremalnych wyzwań.

Firma “Uchiha Company” była pierwsza na długiej liście rzeczy do zrobienia. Głupie ambicje, Haruno.
Więc kolejnym problemem na liście był Uchiha. Żyłam ogromną nadzieją, że to jego brat będzie oprowadzał mnie po firmie, a nie on - ten przystojny dziwkarz.
- Sakura! - I w tym momencie stwierdzenie “wyjść z siebie i stanąć obok” nabrało innego znaczenia. Poszłam do łazienki, rozglądając się za miską. W mieszkaniu zostałam sama, dziewczyny były albo na uczelni, albo w pracy, albo jak Miku - na sesji zdjęciowej.
Z racji, że mieszkałyśmy na pierwszym piętrze dość luksusowego bloku, mogłam pozwolić sobie na czyn, który właśnie planowałam. Byłam pewna, że trafię. Z czwartego piętra mogłabym mieć problem, ale stąd?
Wyszłam na balkon z niespodzianką w ręce.
- Sakura! Nareszcie! - Ten pajac stał w bukietem kwiatów w dłoniach i skakał, jakby chciał mnie dosięgnąć. No opętany.
- Też nie mogłam się doczekać. - Jego oczy powiększyły się, gdy zobaczył miskę w moich rękach. - Widzę, że aż ci się mokro zrobiło na mój widok. - Kankuro autentycznie był mokry, ale dzięki wodzie, którą przyniosłam w misce.
Ten plan zakładał, że on teraz pójdzie do domu, przebierze się, a ja w tym czasie spokojnie się ubiorę i siedząc w aucie, będę mogła myśleć o tymm jak bardzo dziwkarz dobrze wygląda w garniturze.
- Sakura, kotku! - Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do mieszkania.
Założyłam tam nową, ciemnofioletową perukę i czarne soczewki. Zestaw numer trzy - czyli właśnie ten - widniał przede mną  i stawiałam, że wyjmę go dopiero za plus minus tydzień. Kankuro zmylił moje myślenie, poznał mnie w dwóch starych zestawach!
Szybko wskoczyłam do łazienki, żeby się umalować. Myślałam w tym czasie nad możliwością zgłoszenia tego na policję. Aczkolwiek wątpiłam, aby miało to jakikolwiek sens. Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze. Jako pracowniczka firmy kontrolującej inne przedsiębiorstwa, chyba prezentowałam się całkiem nie najgorzej w czarnych, garniturowych spodniach, marynarce, białej koszuli i wysokich butach. Bycie niską jest uciążliwe.
Otworzyłam drzwi wejściowe i rozejrzałam się. Z korytarza podwędziłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne Daishi, mając nadzieję, że to starczy. Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie widziałam tego napalonego zboczeńca, więc popchnęło mnie to do tak spontanicznego czynu, jak szybkie zamknięcie drzwi na klucz i bieg sprintem do auta.
Dopadłam do mojej meganki, a razem ze mną Kankuro, który cały mokry wyskoczył z krzaków.
- Odwal się ode mnie! - wrzasnęłam, przyciągając uwagę przechodniów.
- Sakura! Daj mi jeszcze szansę! - Próbował złapać mnie za rękę, lecz ja zdążyłam już otworzyć drzwi i wskoczyć do środka.
- Daj mi spokój! - Zapaliłam silnik i spojrzałam w lusterko wsteczne.
- Musimy pogadać! - Zaczął walić pięścią w szybę, a ja ruszyłam z piskiem opon. Nie dbałam o to, czy przejadę mu po stopie, czy nie. To ja miałam świadków, że to on nagabywał mnie, a nie ja jego.
Odetchnęłam, zatrzymując się na światłach. Spojrzałam na zegarek - trzynasta czterdzieści. No, akurat zdążę zrobić odpowiednią zadymę i jeszcze wyjść z tego z gracją. Skręciłam w prawo i zatrzymałam się na przystanku, gdzie czekała na mnie Unno. Pracowałyśmy razem od roku, a ona zadzwoniła wczoraj, czy mam jakieś plany na dziś. Opowiedziałam jej o mojej cudownie zaplanowanej niedzieli przez szefa, a ona zaoferowała, że może jechać ze mną. Powiedziałam: czemu nie? W dwójkę zawsze raźniej.
- No siema! - Wsiadła, a ja od razu ruszyłam, nadal czujnie się rozglądając.
- No hej - mruknęłam.
- Czyżby znowu Kankuro? - zaśmiała się.
- Nawet mnie nie denerwuj…
Dojechałyśmy w spokoju pod główny budynek “Uchiha Comapny”, który był rozmiarów co najmniej imponujących. Ogromny drapacz chmur widniał przed moimi oczyma, a setki ludzi bez przerwy wchodzących i wychodzących napawały mnie lekkim niesmakiem. Nie lubiłam tłumów.
- Zróbmy to szybko - westchnęłam, a Unno poklepała mnie po plecach.
- Pomyśl o tych wszystkich przystojnych prezesach w środku, to od razu zrobi ci się lepiej. - I w tym momencie Miyazaki wbiła mi gwóźdź do trumny. Czy ten dzień mógł być gorszy?
Ruszyłyśmy do dużego wejścia, dyskutując na temat mojej peruki. Unno naigrywała się ze mnie nieprzerwanie, a ja cały czas usprawiedliwiałam się tym idiotą, Kankuro.
- Dziś poszalałaś - rzuciła, wchodząc przez obrotowe drzwi. - Nawet czarne soczewki przywdziałaś.
- Jak mus, to mus - sapnęłam, wyjmując z kieszeni legitymację pracowniczą. Znalazłyśmy się w mega olbrzymim holu. Schody automatyczne przecinały przestrzeń w kilku miejscach, a ogromne okna wpuszczały tu bardzo dużo światła, przez co pomieszczenie zdawało się mieć swój klimat. Ruszyłyśmy w stronę recepcji, gdzie na ścianie za biurkami był wymalowany znak rodziny Uchiha, czerwono-biały wachlarz.
- Robi wrażenie - rzuciła Unno pod nosem, a ja uśmiechnęłam się kpiarsko. To co, Sasuke? Dzień w dzień w takim potworze? Nie dziwota żeś dziwkarz.
- Witamy, z tej strony kontrola - powiedziałam do recepcjonisty, wyciągnąwszy legitymację. Chłopak na pewno nie był Azjatą i nie wywnioskowałam tego tylko z jego imienia, które widniało na plakietce, a mianowicie: Dominic. Czułam w nim rysy Europejczyka.
Chłopak zbladł lekko i wyjąkał:
- N- nie spodziewaliśmy się pań.
- My też nie - mruknęłam. - Proszę do prezesa.
- Którego? - Podrapał się za uchem i kiedy już się zorientował, że mu jednak nie odpowiem, popatrzył w papiery, które miał przed sobą. - Sasuke-sama jest zajęty, Madara-sama nie, tego pani nie zrobię. - Zmarszczył brwi. - Itachi-san. Proszę wejść do windy i na piętro czterdzieste ósme. Dalej zostaną panie odpowiednio pokierowane.
- Dziękujemy - odparłam i poszłam w stronę tego jeżdżącego, blaszanego pudełka, którego nienawidzę. Łapię w nim klaustrofobię.
Unno umilkła, wpatrując się w recepcjonistę, dopóki nie straciłyśmy go z oczu.
- Fajny, nie? - Oparła się o ścianę, gdy już jechałyśmy do góry.
- Ujdzie w tłumie. - No tak, Sasuke przecież był lepszy… Idiotyzm.
Dojechałyśmy na górę, gdzie powitał nas sterylnie biały korytarz i mnóstwo zapełnionych pracownikami biurek. Duża przestrzeń, wielkie okna i pani sekretarka, którą… kojarzyłam.
- Sheeiren? - spytałam niepewnie, podchodząc do lady.
- Eee, my się znamy? - Uniosła jedną brew do góry, wyjmując z ucha słuchawkę.
- To ja, Sakura. Poznałyśmy się na siłowni - mruknęłam konspiracyjnie, a ona dopiero wtedy mnie skojarzyła.
- No witaj! - uśmiechnęła się wyciągając rękę - Sheeiren.
- Unno . - Blondynka skinęła głową.
- Co was do mnie sprowadza? - spytała, wygodniej usadawiając się na krześle.
- Kontrola. - Zamachałam jej przed nosem legitymacją, a na jej twarzy pojawił się grymas. Z reguły te kontrole są przeprowadzane bez wiedzy personelu, lecz szef wyraził się jasno, że ta ma być jawna.
- Czułam to - syknęła. - Dziesięć minut temu powiedziałam, że mam przeczucie. - Zamyśliła się, po czym znów zwróciła się do mnie. - Więc do kogo najpierw?
- Eee, Itashi Uchiha? - mruknęłam, nie do końca pewna czy dobrze wypowiedziałam imię.
- Itachi - poprawiła mnie dumnie.
- Tak, tak. Do prezesa. - Machnęłam ręką.
- Do mojego narzeczonego, a nie. - Pokazała mi język. Piiip. W tym momencie moja przyszła znajomość z Sheeiren dyndała na włosku. Małżeństwo z Itachim - bycie szwagierką Sasuke. No i tu pojawia się problem.
- No po prostu nie wierzę! Jak można być takim totalnym skurwysynem! - Miałam wrażenie, że mój dzisiejszy dzień to taka odskocznia reżysera filmu od głównej fabuły i nakręcenia dodatku: “Telenowela brazylijska Morze Miłości - by Sakura Haruno”.
- Oho - rzuciła Sheeiren pod nosem i wstała, aby zatrzymać pędzącą w naszą stronę z gracją woła pociągowego dziewczynę, którą też już gdzieś widziałam.
- Wszystko mi powiedzieli! O tych całych jebanych dokumentach też! - Wyrzuciła ręce do góry.
- Jak gadałyśmy ostatnio, to nie mogłam ci wszystkiego wyjawić. - Sheeiren rozłożyła ręce. - Wtedy na siłowni spytałam się ogólnikowo, bo nie miałam innej możliwości...
- Ale nie mówiłaś, że dziecko ma mieć…
- Przepraszam - wtrąciłam się, choć czułam się lekko niepewnie. Siłownia siłownią, ale miałam przeczucie, że wypadłabym przy nich marnie w jakimś bliższym kontakcie, lecz udało mi się skupić na sobie ich uwagę.
- Tak? - Dyara! Tak się nazywała.
- W podpunkcie stosunek personelu do klienta macie pięć na pięć za oryginalność - powiedziałam, a Sheeiren wybuchnęła śmiechem.
- No, już cię lubię. - Jej radość zniknęła, gdy ponownie spojrzała na przyjaciółkę.
- Moi bracia jeden z drugim to istni kretyni!
- Jak większość facetów - skomentowałam, poprawiając torbę.
- Chyba poznamy się bliżej. - Wypuściła z siebie powietrze. - Idziesz do mojego brata?
- Brata? - Otworzyłam szeroko oczy.
- Nazywam się Dyara. Dyara Uchiha.
Wyobraziłam sobie taką ścianę z cegieł i ogromny dźwig, z którego zwisa duża kula, a ja siedzę na tej kuli, śmiejąc się w niebogłosy, gdy ściana jest przez nią roztrzaskiwana. Schodzę z tej kuli w szaleńczym humorze i podchodzę do resztek tej ściany. Na dole jest mała tabliczka: właśnie pogrzebałaś możliwość na życie z sensem.
- Sakura? - Unno klepnęła mnie lekko w ramię. Potrząsnęłam głową, chcąc się ocknąć.
- Wybaczcie, dziewczyny - mruknęłam. - Jak będę wracać, to jeszcze pogadamy.
- Jasne. - Sheeiren uśmiechnęła się i pociągnęła Dyarę za rękę w stronę windy. To jak?  Terapia “czekolada i romanse”, czy raczej “krew i horrory”? Krew i horrory, skwitowałam, patrząc na Uchihę, która szamotała się w uścisku koleżanki.
- Chodźmy. - Ruszyłam do przodu, cały czas zamyślona. Minęłyśmy ludzi pracujących za biurkami, zmierzając do drzwi z plakietką “prezes”. Podeszłyśmy do nich, a ja po chwili otworzyłam je. Jeśli moje życie to nie telenowela brazylijska, to może romans wschodnioukraiński?
- Ała! Uważaj jak chodzisz, czubku! - wrzasnęłam, gdy zderzyłam się z jakimś facetem w drzwiach. Zaczęłam masować swoje czoło, które ucierpiało w tym zdarzeniu, po czym spojrzałam na sprawcę kolizji.
- Hmpf - prychnął i wyminął mnie bez słowa. Orientując się, że był to Sasuke oraz nie chcąc o nim myśleć, weszłam do jasnego pomieszczenia, urządzonego przytulnie i oficjalnie zarazem.
- Witam. - Wysoki mężczyzna z długimi włosami związanymi w kitkę stał obok swojego biurka, patrząc na nas beznamiętnie. Miałam wrażenie, że był wypruty ze wszystkich możliwych emocji, a gdy tylko spojrzałam na jego twarz, widziałam tam Sasuke.
- Witamy. - Ukłoniłam się lekko. - Kontrola. - Pokazałam mu legitymację.
- A jednak - mruknął, przeczesując włosy dłonią. - Więc od czego zaczynamy tym razem?
- Stosunek personelu do klienta mamy już za sobą - powiedziała Unoo, ziewając lekko.
- Doprawdy? - Uniósł jedną brew do góry, a ja stwierdziłam, że w garniturze wyglądał tak samo dobrze, jak jego brat.
- Macie pięć na pięć za oryginalność - powiedziałam, lekko się uśmiechając. No, Haruno to czas, kiedy musisz być miła.
- Czymże sobie zasłużyliśmy? - Również się uśmiechnął, a ja doszłam do wniosku, że jednak ma uczucia.  
- Sheeiren i Dyara mnie urzekły - odparłam.
- To było do przewidzenia - rzucił i podążył ku nam. - Panie przodem. - Przepuścił nas w drzwiach i ponownie znalazłyśmy się w korytarzu. No i to jest kultura, a nie to, co Sasuke. Itachi to chyba ten lepszy brat. Hmmm.
- Zaczniemy od działu rachunkowego, jest najbliżej.
Przez następne trzy godziny chodziłam po siedzibie “Uchiha Company” w towarzystwie Itachiego Uchihy, który był kompletnym przeciwieństwem Sasuke. Wydawał się miły, ustatkował się - miał narzeczoną. Łączyło ich tylko nazwisko i przywilej bycia przystojnym. Nic więcej.
Zwiedziłam pierwsze czterdzieści osiem pięter i miałam dość. Budynek był piękny, a raport też będzie… piękny. Firma funkcjonowała doskonale, obsłudze nie miałam czego zarzucić.
W takim razie Uchiha też są idealni? Nie, bo mają dziwkarza w rodzinie. No tak, jak mogłam zapomnieć.
- Zostało nam jedynie piętro mojego brata i dziadka. - Itachi wszedł do windy, a my zaraz za nim. - Skąd zna pani Shee?
- Z siłowni - odparłam, a pani w głośniku poinformowała nas o piętrze, na którym się znaleźliśmy.
Wysiedliśmy, a ja mimo tego, iż wydawało mi się, że się wyspałam, to czułam się śpiąca.
- Unoo? - mruknęłam. - Jak tylko stąd wyjdziemy, idziemy na kawę.
- Okej, tylko…
- Where is looove?! - Odwróciłam się w prawo, skąd doszedł mnie męski… śpiew.
- Hę? - Itachi stęknął, a w zasięgu mojego wzroku pojawił się Sasuke.
- What's wrong with the world, mama?! - Uchiha szedł w naszą stronę zataczając się od lewej do prawej. Koszulę miał rozpiętą, a krawat poluzowany. Nawet w stanie upojenia alkoholowego był cholernie przystojny.
- Czekaj! - Za nim zza zakrętu wybiegł jakiś chłopak, trzymając w ręce teczkę.
- Itachi! Where is love?! - Sasuke podszedł i zawiesił się na szyi swojego brata. “Morze miłości by Sakura Haruno” Odcinek drugi.
- Co ty sobą reprezentujesz, szczylu? - warknął, odrzucając go od siebie.
- Człowieka poszukującego miłośśści! - Wyciągnął rękę do góry. - Where is love? Send me some guidance from above!
- Czy możemy zakończyć kontrolę na tym etapie? - Itachi spojrzał na mnie proszącym wzrokiem, a ja westchnęłam. Zakreśliłam odpowiedni kwadracik na kartce.
- Jeśli musimy.
- Where is love?! - Sasuke ponownie zaintonował te kilka słów, lecz tym razem uwiesił się na moim ramieniu. - Masz fioletowe włosy - powiedział, dotykając peruki.
- Tak - warknęłam, próbując go odepchnąć. Niech jej nie dotyka, bo spadnie!
- Jakie są twoje naturalne? - Sukcesywnie unikał ręki brata, która próbowała go zabrać, a ja poczułam jego perfumy zmieszane z lekkim zapachem potu i dobrej whiskey.
- Różowe - palnęłam, urzeczona.
- Dobry żary, dobry. - Oparł głowę o moją. Był napruty jak świnia.
- Utakata, coś ty zrobił? - Itachi warknął do chłopaka, który przed chwilą przybiegł, posyłając mi przepraszające spojrzenie, a ja poprawiłam sobie Uchihę na ramieniu. Nie chciałam go odpychać. Uch. Jestem głupia.
- Jak go znalazłem, to zdążył już się uchlać, no - mruknął, drapiąc się po głowie.
- Where is love?! - Sasuke na chwilę ożył, po czym znów położył głowę na moim barku, zamykając oczy. Kami, on jest ciężki!
- Jakiś powód? - spytał Itachi, chcąc zarzucić sobie jego ramię na swoją szyję.
- Zostaw mnie, Itaś! - Sasuke odepchnął go i mocniej do mnie przylgnął. Napruty idiota.
- To ja go gdzieś odprowadzę, wtedy mnie puści - mruknęłam, gdy w mojej głowie właśnie tworzył się plan idealny.
- Nie będę robił pani kłopotu, wezmę go - odparł Itachi. - Chodź już, szczylu. Wszyscy pracownicy patrzą, a pani na której właśnie wisisz jest z kontroli.
- To tam można mieć fioletowe włosy? - Sasuke ponownie się przebudził, unosząc głowę, przez co był niebezpiecznie blisko mojej twarzy. - Toż to niedorzeczne!
- Twoja sekretarka ma kobaltowe. - Obok nas pojawiła się dziewczyna o właśnie takim kolorze włosów. Gdy przyjrzałam się jej bliżej, doszłam do wniosku, że już gdzieś ją widziałam, tylko w wersji blond.
I w tym momencie mój wzrok zaczął zabijać.
- Gdzie go przenieść? - spytałam miło, planując zemstę za bycie bezczelnym i przystojnym dziwkarzem.
- Do jego gabinetu. - Itachi przetarł oczy, a Unno zaśmiała się. Będę miała z tego lepszą polewkę niż z Kankuro.
- Nie no stary, chodź. - Utakata podajże podszedł bliżej, chcąc go wziąć.
- Ani mi się waż! - Sasuke wysunął do przodu rękę, robiąc groźną minę. Nie wierzę w to, co widzę. - Idę z piękną panią z kontroli. - Przytulił się do mnie, a mi momentalnie zrobiło się gorąco. Haruno, przestań. On i tak nie wie, kim jesteś.
- Sasuke…
- Jak powiedziałem, do gabinetu! - Pociągnął mnie w tylko sobie znanym kierunku, a ja potulnie, ale z szatańskimi zamiarami poszłam za nim.
- Proszę go tam zostawić i tu wrócić, ja muszę z kimś teraz porozmawiać. - Itachi popatrzył na Utakatę, który zmniejszył się w oczach.
- Jasne! - odkrzyknęłam, przelotnie patrząc na Unno, która właśnie rozmawiała z recepcjonistą z parteru, który wysiadł z windy.
- Ja jestem Sasuke. - Wisząc na moim ramieniu, podał mi drugą dłoń.
- Miło mi. - Uścisnęłam ją i skręciłam w lewo, kiwając głową na dziewczynę siedzącą za biurkiem, która wskazała mi kierunek palcem. Nie podałam mu swojego imienia, czego on oczywiście na moje szczęście nie zarejestrował. Lepiej, jeśli nie będzie mnie na razie kojarzył z tym zdarzeniem.
Szliśmy otoczeni przez salwy śmiechu pracowników. Gdybym była miła, doszłabym do wniosku, że już i tak był wystarczająco wystawiony na pośmiewisko i nie trzeba go dodatkowo kompromitować, ale, że do miłych nie należę, to…
- Cudownie pachniesz - mruknął, trącając mnie nosem. - To Channel?
- Jasne - prychnęłam. To tanie podróbki, które sprzedała mi kuzynka Aryi. Szmuglowane, sprzedawane na targu prosto z Europy. Channel jak ja pierdolę.
- Masz czarne oczy - powiedział, prawie wkładając mi do nich palec, kiedy ja rozglądałam się za drzwiami z plakietką “prezes”.
- Punkt za spostrzegawczość - fuknęłam.
- Jak Uchiha. - Objęłam go w pasie, gdyż już dwa razy zahaczyliśmy o ścianę, o mało co nie zrzucając wiszących na niej obrazów. - Lubię to - mruknął, również łapiąc mnie w pasie. Tłumaczyłam to sobie potrzebą podpory bardziej stabilnej niż moje ramię.
- Gdzie masz ten gabinet? - warknęłam zirytowana. Szliśmy i szliśmy, a ja ciągle nie widziałam interesujących mnie drzwi.
- Za górami, za lasami - zaintonował, przyciągając mnie bliżej. Odepchnęłam go lekko, choć w głębi serca wcale tego nie chciałam. - Umów się ze mną - sapnął i rozluźnił się, przez co o mało się nie wywróciliśmy.
- Nie, dzięki. Nie mam zamiaru być kolejną członkinią haremu - fuknęłam. Kurde, był za ciężki. Nie doniosę go do gabinetu.
- Haremu, od razu haremu - mruknął sennie, spuszczając głowę. Boże… miał na twarzy trzydniowy zarost, przez co był jeszcze bardziej seksowny niż zazwyczaj. Kami, czemu on?
- Muszę siku - powiedział, gdy mijaliśmy drzwi prowadzące do toalety.
- Miałam odprowadzić cię do gabinetu, a nie podcierać w wc - warknęłam, gdyż był naprawdę ciężki. Lecz mimo to, weszłam do męskiej toalety, gdzie na szczęście nikogo nie było.
- To mnie tu zostaw, może tu znajdę miłość - powiedział. Puściłam go blisko drzwi od kabiny, na które od razu wpadł, samemu również wpadając do środka. - Where is love?! - śpiewał, a ja oparłam się o ścianę. Nie wierzę, w to co robię, ech.
O, ucichł.
Stałam tak, czekając aż skończy.  Nie daj Boże upadnie, rozbije głowę, a ja skończę w sądzie. Jeszcze tego by brakowało, żebym została pozwana przez tego dziwkarza.
Moja czujność wzmogła się, gdy usłyszałam chrapanie.
Podeszłam na palcach do kabiny i otworzyłam ją z zamkniętymi oczami. Nic na mnie nie spadło, a tylko chrapanie stało się głośniejsze. Uchyliłam jedną powiekę, a po chwili drugą, po czym roześmiałam się, zasłaniając usta dłonią, aby go nie obudzić.
Sasuke siedział na sedesie z rozłożonymi nogami i rękoma, opierając głowę o spłuczkę. Miał otwartą buzię, a ja nie mogłam się powstrzymać. Szybko wyjęłam z torby telefon i cyknęłam zdjęcie.
Jak już będą z Miku szczęśliwym małżeństwem z gromadką dzieci, wkleję to do rodzinnego albumu pod tytułem: jak tatuś balował z waszą ciocią.
Zamknęłam drzwi, dochodząc do wniosku, że sam będzie musiał przejść do gabinetu. Mój szatański plan legł w gruzach, przez to, że Uchiha zasnął na kiblu, ale jakoś to przeboleję.
Wyszłam z toalety i spojrzałam na znaczek, który jednoznacznie oświadczał, że była to toaleta damska. Zaśmiałam się cicho i podążyłam w stronę Unno.
Chciałam jak najszybciej stąd wyjść. Spotkanie Sasuke przyprawiło mnie o mieszane uczucia.
Nadal miałam w ręce telefon, który właśnie zabrzęczał od przychodzącego smsa.

Musimy natychmiast porozmawiać. Mamy kryzys, kryzys, kryzys!
Potrzebna natychmiastowa pomoc! Chodzi o TEN DZIEŃ!
Miku

***
Ohayo!
 Z tej strony Shee, która melduje się, że w jednym kawałku wróciła z zimowiska obfitego w treningi! 
- nocne bieganie po lesie przy -20C - zaliczone!
- granie w rugby i w nogę na śniegu - zaliczone!
- treningi z bronią - zaliczone!
- sparingi - zaliczone!
- zakwasy - zaliczone! - Hah! Żartowałam. Zakwasy są dla słabych, bo zawsze można je rozbiegać ^^
Rozdział powinien być całkiem znośny.
Pamiętam, że jak go pisałam, to się nieźle uśmiałam xd Mam nadzieję, że was też coś w nim ujmie xd
Lecę odpisywać na komentarze na Kyodai, które mnie niezwykle ucieszyły i dały siłę napędową do pisania następnej notki.
Karuzela na razie stanęła na "V", ale jeszcze troszkę i ruszy ^^
Niech Sasek i jego "where is love?!" trzyma was w opiece. Jeśli chcecie zobaczyć, jak wygląda śpiew Saska tylko w innej piosence to KLIK - hit mojego wyjazdu. Uwierzcie, że ta pieśń jeszcze podbije świat.
Na zakończenie, nawiązując do linku.
Willem Wolles frooom Waleees <3
Bywajcie!

22 komentarze:

  1. Ughrrr, nie lubię mojego laptopa, naprawdę nie lubię.
    Dobra, piszę od początku.
    Kocham Cię za ten rozdział! Seryjnie, płakałam ze śmiechu, bo to było tak cudowne. Sasuke - oziębły drań, upity, śpiewający "What is love", sprawił, że się właśnie popłakałam.
    Uch, może przejdę bardziej do początku. Uwielbiam tą nienawiść pomiędzy Sasuke a Shee. Jest przecudna o ile mogę o niej tak powiedzieć. I myśli Sasuke, też mnie obezwładniają. Ej, no Sasuke jest zajebisty!
    Kanguro! Kanguro jest tak śmiechową postacią, że go polubiłam. Taki z niego psychofan, trochę przerażający, ale zabawny :D
    Ogromnie mi się podobał ten upity Sasuke. Chociaż już myślałam, że się nie spotkają, gdy wyminął ją w drzwiach. Tak piękny był ten moment, gdy on się do niej przytulił, a później zaczął ją podrywać :3 Piękno skończyło się w momencie, gdy znalazła go na kibelku, ale wtedy wtargnął mój śmiech!
    Ech, no co ja mam Ci tu jeszcze napisać?
    Uwielbiam to opowiadanie, uwielbiam Ciebie za to opowiadanie.
    Dziękuję i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też zgłaszam, że go nie lubię :c
      Do tego kochania, to ustaw się w kolejce :D
      Hehe, dobry żart, nie?
      Sasuke po pijaku jest całkiem ujmujący, mogę się tu zgodzić xD
      To nazywasz nienawiścią? Przecież to miłość w czystej postaci jest <3
      Kanguro jest niezastąpiony, prawda xD
      Mam nadzieję, że nastepne notki również przypadną ci do gustu! <3
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Te opowiadanie jest wspaniałe <3 Czytam je od samego początku, ale dopiero teraz komentuje. Jakoś tak wyszło ;c
    Całą niedzielę przesiedziałam na odświeżaniu tego bloga w oczekiwaniu na III rozdział. Szczęście mną ogarnęło, gdy wreszcie go wstawiłaś ;3 A jeszcze większe, gdy go czytałam. Ale na końcu się załamałam bo chciałam więcej ;c
    Wracając do rozdziału, leżałam w łóżku z tabletem w rękach i pokładałam się ze śmiechu xd Dostawałam orgazmu przy każdym bliższym kontakcie Sakury i Sasuke xd Osobiście nie przepadam za nią, ale postanowiłam zmienić moje myślenie o niej żeby przeczytać te opowiadanie.
    Podziwiam Cię za to, że potrafisz tak ładnie pisać ;3
    Ten rozdział rozmieszał na maxa, a poprzedni doprowadzał do łez... Taka nagła zmiana nastroju xd Ale było zaje*iście, jest i będzie <3
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie całe długie siedem dni na następny rozdział <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo ^^
      Muszę cię zasmucić (chyba) gdyż rozdział ukaże się za dwa tygodnie xd
      "Shee Dawca Orgazmów"? Olee, szalona xD
      Mówisz, że polubiłaś dzięki Karuzeli Sakurę? Ja to zawdzięczam frajerowi Akemii :3
      Dziękuję bardzo i polecam się na przyszłość :D

      Usuń
  3. Ej, ja też ogólnie polubiłam SasuSaku przez Akemii, pjona!
    Kurde, Kankurou mnie wkurza tutaj XD
    Najebany Sasuke <3 Uwielbiam.
    "William i ziomkowie opanowali całą armię" <3333
    Ej, mnie się ta piosenka kojarzy z Człowiekiem Widmo - http://www.youtube.com/watch?v=MLaN7uGHYJw
    Człowiek widmo to jest, człowiek widmo to jest, niewidoczny i drapieeeżny
    xD
    Też kocham <3
    I tak do Twojej odpowiedzi na mój komentarz w poprzednim rozdziale - Tak, ja bym najchętniej sprzedała Wam wszystkim taki spoiler, że hej XD
    WSZYSCY UMRĄ xDDDDDD
    Nie no, czekajcie frajerzy na nowe rozdziały i tyle, bo się dzieje.
    Nawet tu się dzieje! B|
    Czekam na dalej, Shee.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba przyznać, że Nikiro ma do tego talent xD
      Kankuro jest ogólnie wkurzający .__.
      Łoleeees froom Łoleees XDD
      Drapieeeżny xD
      Na razie nikt nie będzie umierał i strzeż się spojlerów frajerze xD
      Czekaj, a zostaniesz nagrodzona B|

      Usuń
  4. Sasukee! <3 Uwielbiam go xDDD a w stanie upojenia alkoholowego to już chyba nawet ubóstwiam! <333 z resztą Ciebie też za to jak piszesz :D
    Ogólnie Sakura ma przerąbane z Kankure o.O nic dziwnego, że go unika xd
    a 'where is love' będzie mi chodziło po głowie przez najbliższy tydzień, dzięks Shee!
    Pozdrawiaaam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio się dowiedziałam, że pisanie w pijanej narracji wychodzi mi nie najgorzej, więc może zacznę robić to częściej? xd
      Kankuro jest jak wrzód na tyłku, bywa życie xd
      Nie ma za co B|
      Pozdrawiam ;D

      Usuń
  5. No nie znowu padłam ze śmiechu, a moja mama stwierdziła, że to przez to, że mam wysoką gorączkę, hahaha :D Rozwalił mnie tekst: "Imai wmówi ci, że masz dziecko będąc dziewicą, a nawet przedstawi ci na to dowody i zawsze ma coś do powiedzenia." Jak będę potrzebowała jakiś dobrych argumentów na coś, zgłoszę się do ciebie :D Czuję, że to będzie zajebiste opowiadanie! :D Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że gorączka też się do tego przyczyniła xD
      Imai ful serwis zawsze do usług ;D

      Usuń
  6. Komentuję, czujesz to? xD Pierwszy raz na tym blogu, czuj się zaszczycona. B|
    Soł... Zacznę od tego, że uwielbiam nazwę firmy Uchih'ów. Brzmi tak poważnie, tak sławnie i wgl. Uchiha Company <3
    Od razu stwierdzam, że Sasek ma pojebanych kumpli. xDD Haha, prędzej zostanę zakonnicą niż oni mu pomogą znaleźć kobitkę. A właśnie, kobitkę.. Jak zwykle nie znoszę Madary i jak zwykle musiał już coś odwalić. -.- Echhh, przecież to jest chore.
    Już polubiłam Dyarę, Shee, Akemi i Miku. Tak idealnie pasują do tych wszystkich sytuacji.
    No, zdziwiło mnie to, że Kankuro szaleje za Sakurą.. Zdziwiło to mało powiedziane, to chyba pierwszy blog, którego czytam, gdzie Kankuro szaleje za różową. Nie chyba, na pewno!
    Tak właściwie po co ona zakłada te wszystkie peruki, przecież i tak kiedyś ktoś ją rozpozna... xDDD
    Najbardziej rozwalił mnie tekst : "pomyśl sobie o tych wszystkich przystojnych prezesach w środku" <3333 Awwww, chciałabym pracować w takiej firmie.
    Łer is low, bejbi dont hert mi! xD No i Uchiha się schlał. W sumie trochę mi go szkoda. Biedny chłopak. :c xd
    Zastanawiam się o co chodziło Miku w tej tajemniczej wiadomości, no i o co chodzi z TYM dniem... ^^ :d
    Mówiłam już, że szablon piękny, no ale wiadomo, że jak Akemi robiła to musi być piękny. xD
    Oczywiście musiałaś dać Grejsów.... ;_; Musiałam sobie "pośpiewać" i "potańczyć" zanim wszystko przeczytałam. xD
    Noo, krótko, bo z telefonu. Myślę, że jednak mi wybaczysz. xD
    No i mówiłam, że skomentuję?
    Mówiłam!
    Hmpf. xD
    Nie wierzysz we mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ogólnie jestem zła...
      -.-
      "Idę się pociąć, sama, samotna"? Seerioooo!? -,- Dzięki wiesz.
      Pf.
      I aż tak bardzo nie szaleję za Saskiem xD :3

      Usuń
    2. Czuję to Zołczan, czuję xd
      Tak, "Uchiha Company" ma coś w sobie.
      Przecież powiedziałam, że skończysz w habicie xD
      Akemii frajer jest specjalistą, nic nowego xD
      Oczywiście, że Grejsi <3
      Okej, więcej w ciebie nie zwątpię <3

      Usuń
  7. Rozdział na poprawę humoru!
    Jej. Nie wiem, jak to się stało, ale nie widziałam III, a zaglądałam tu chyba wczoraj -.-. No, ale nie ważne. Już nadrobiłam i jestem wniebowzięta.
    Wyjdzie na to, że jestem łatwa, ale już zakochałam się w tym opowiadaniu.
    Uwielbiam Sasuke. Mój przystojny dziwkarz <3
    Twoje teksty są świetne. Dawno tak bardzo się nie uśmiałam. Gratuluję tak specyficznego poczucia humoru ;D Naprawdę, to wielki plus na tym blogu.
    Oczywiście, nie przywykłam do rozpisywania się w komentarzach, więc na tym zakończę.

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo ;D
      Ten blog również i mi płata psikusy, także mogłaś tego III nie widzieć xD
      Nie, nie jesteś łatwa xD lecz miło mi niezmienie :D
      Dziwkarz, dziwkarz. Jego atutem jest bycie przystojnym .__. to niesprawiedliwe.
      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam ;)

      Usuń
  8. Chociaż jakoś szczególnie nie przepadam za SasuSaku, to twoje jest świetne xD Napruty Sasuke jest napruty :D. Dobiło mnie, że Sakura cyknęła mu zdjęcie, jak spał na kiblu e damskim klopie xD. Przy jego kłótni z Shee prawie się popłakałam ze śmiechu ;D. Chciałabym, żeby w końcu się w sobie zakochali, choć wiem, że nie wszystko od razu, ale tak jakoś nie mogę się tego doczekać ;). I będą kiss'y i w ogóle *Ślini się na samą myśl o romantycznych scenach*

    Weny!

    Angel Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętaj więc, że zdjęcia moc potężną mają B|
      Zdążą się zakochać, uwierz xD
      Problem w tym, że ja się nie nadaję do romantyzmu ;__;
      Pozdrawiam ;D

      Usuń
  9. Jest i 3 rozdział :) (A niedługo i 4, tyle radości <3)

    Shee a Sasuke.. duet idelany :d
    Ciekawi mnie czy Shee, jest tutaj, tyle wytworem Twojej wyobraźni, czy jednak ma odbicie w rzeczywistości? W każdym bądź układzie, osobiście uwielbiam bohaterki takie jak ona, silne, pewne siebie i władcze. Poza tym, obcasy to "siła" xd, dlatego dama się z nimi nie rozstaje (tylko, kurde, nie te szpile 12 cm -.-' )
    Yhym... Dyara i Arthur Gosling, tak? Skąd ja to znam? xd

    Cóż mogę powiedzieć? Od momentu w którym Sakura zaczęła kontrolę, płacze ze śmiechu. Cudowna Shee i Dyara, pijany Sasuke.. i i to zaśnięcie.. jesteś MISTRZEM :d
    Ave Ty ;d
    Ciekawi mnie, co On zrobi jak się obudzi ;d no i co z tą "wybranką" od Madary? Na pewno będzie urocza i piękna (Madara jednak, chyba, ma gust, nie? ;d) ale Sasuke, bedzie dążył do spotkania z gejszą, prawda?
    Nie mogę się doczekać jak rozegrasz tą sytuację!

    Weny, duuuużo weny życzę :*
    Nami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah, zamiast "dama" (chociaż też pasuje), miało być sama się z nimi nie rozstaje, eh, eh. Taki błąd xd
      Nami

      Usuń
    2. Ma idealne odbicie w rzeczywistości xd
      Powiem ci, że mając 178 cm wzrostu nie mam okazji często ich nosić, ale staram się jak mogę :D
      Wszystko (prawie) powinno wyjaśnić się w kolejnej notce. Może uda mi się was zaskoczyć? xd
      Pozdrawiam! :D

      Usuń
  10. Ech. Siema, joł, ave i tak dalej. Czaisz komentuje bo mam bardzo ciekawą lekcję, która zwie sie edb. Dlatego komentarz może być pogmatwany, krotki chujowy itp.
    Także wiesz jak bardzo niechętnie wzięłam się za czytanie tego. No cóż, Neko nienawidzi SS, Edgar również. No ale przeczytam i szczerze powiem, ze jeżeli to mialobyc komedia, to ci wyszło. Są śmieszne teksty, sytuancja i tak dalej.
    Sasuke ma mieć dziecko. Do tego Sasuke najebany. Nie lubię go, więc fajnie jest się z niego pośmiać xdd jebany.
    Sakura mnie w sumie mało wkurwia więc jest dobrze. I nie wierzę ze dałaś Kankuro jako jej zalotnika. No kurwa xd u kogo brałaś prochy?
    A no i Zochan też widzialam i inne agentki z swiata blogow, ale gdzie ja? Gdzie Edgar? Gdzie jego dziffki zombie? Smutek, żal i rozpacz.
    Nieważne. Tak czy siak. Blog jest taki przyjemny. Zupełnie inaczej niż moje i w sumie dobrze. Takie oderwanie do komediowego świata.
    Dobra wifi mi zanika. Joł joł

    OdpowiedzUsuń
  11. Co tu dużo mówić blog jak i samo opowiadanie jest urzekający, mam nadzieję że doczekam się czwartego rozdziału bo czekam z niecierpliwością :D Świetny pomysł na ten rozdział. Pozdrawiam.
    Jeżeli chcesz wpadnij do mnie. http://causeiloveuopowiadania.blogspot.com/
    nie jest to co prawda fanfiction ale również opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń