"Czym jest kłamstwo?
Tylko się zastanów!
Prawdą w przebraniu."
~Jodi Picoult
Sasuke
Uchiha, jesteś beznadziejny.
Czy to możliwe, abym był pesymistą?
Nie, na pewno nie.
Hmpf. Miałem co najmniej kilka powodów, żeby
czuć się beznadziejnie. Pierwszy przykład to to, że nie zdążyłem się dziś
ogolić, gdyż nie spałem prawie całą noc, a usnąłem dopiero nad ranem. Idiota
wymyślił bezsenność. Drugi problem kręcił się wokół wczorajszej niemożności
znalezienia tej dziewczyny, która uciekła mi z restauracji. To mnie bardzo
deprymowało, nawet teraz.
- Uchiha nie śpij, bo cię okradną. - Shee
wparowała do windy, pstrykając mi palcami przed nosem.
- Zamilcz - warknąłem, gdyż najmniej pożądaną w
tym momencie “przyjemnością” było słuchanie jej docinków. Chamskich docinków.
Dziewczyna nacisnęła przycisk z liczbą
oznaczającą piętro należące do mojego brata, po czym popatrzyła się na mnie
litościwie. Nawet nie zaczynaj, Imai. Trenujesz z Dyarą sztuki walki, ale to,
że jesteś dziewczyną, nie znaczy, że cię nie uderzę…
- Mógłbyś się chociaż ogolić - prychnęła,
opierając się o ścianę windy. Nie, jednak jej nie uderzę.
- Shee? - Uniosła na mnie swoje szare oczy. -
Jesteś kobietą? - Widziałem jak mimika jej twarzy ulega zmianie w ułamkach
sekund. To jak przeobrażenie pięknego motyla w jadowitą kobrę. Niby niemożliwe,
a jednak. Imai zdolna była nawet do lepszych transformacji, tak sądzę.
- Mogłabym spytać, czy jesteś mężczyzną, ale
tego nie zrobię. - Uśmiechnęła się cwaniacko, a ja zacząłem bać się o swoje
życie. Naprawdę.
- Mam się pytać dlaczego, czy sama sobie zaraz
odpowiesz? - fuknąłem, zakładając ręce na piersi. Uchiha bądź twardy. Chociaż
udawaj.
- Żebym ja cię tu zaraz! - Złapała mnie za
krawat i przybliżyła się, a ja poczułem, że moja pozycja samca alfa w tym
pomieszczeniu była zagrożona.
- Piętro dwudzieste trzecie. - Z głośnika
dobiegł nas damski głos, a drzwi windy uchyliły się. W przejściu stanęła
Akemii, patrząc się na nas dziwnie. Nikiro weszła do środka, a Shee puściła mój
Bogu ducha winny krawat. Cholera, a wczoraj go prasowałem.
- Przeszkodziłam w czymś? - Sekretarka
otaksowała nas wzrokiem od góry do dołu, a ja westchnąłem. Nikt nie potrafił
zrobić takiej wiochy, jak dziewczyna mojego brata. To przykre.
- Uratowałaś mu życie. - Sheeiren przewróciła
oczami, a wypowiadając te słowa patrzyła się na mnie, jak drapieżnik na swoją
osłabioną, ledwo dychającą ofiarę. Itachi w sypialni musiał mieć autentycznie
walkę o przetrwanie dzień w dzień z tą kobietą.
- To chyba dobrze - mruknęła. Chwila.
- Akemii? - Uniosłem jedną brew do góry, patrząc
na jej włosy, a dokładniej na ich… kolor.
- Czy one są niebieskie? - jęknąłem, wskazując
na nie palcem.
- Tak - odparła ucieszona. - Dokładnie, to
kobaltowe.
- Ładne - skwitowałem i w sumie nie kłamałem.
To, że nie lubię kolorów, to jedno. To, że Akemii w niebieskim do twarzy, to co
innego.
- Wyższy poziom jazdy. Kiedyś miałam czerwone -
powiedziała Shee, patrząc z góry na Nikiro. Ach. Jeszcze jedna, irytująca cecha
Imai. Była wysoka, prawie mojego wzrostu. Czyli zdecydowanie za wysoka. Nie
dość, że posiadała jakąś dziwną wyższość psychiczną nad wieloma ludźmi, to
jeszcze fizyczną. Choć byłem skłonny stwierdzić, że to nie szacunkiem darzyło
się jej osobę, a strachem.
- Imai? - spytałem, gdyż byliśmy już prawie na
miejscu.
- Uchiha? - sarknęła.
- Nie myślałaś o karierze adwokata?
- O czym ja nie myślałam…- Machnęła ręką
lekceważąco i w tym momencie drzwi otworzyły się.
- Do zobaczenia - mruknąłem do Akemi, gdyż razem
z Sheeiren wychodziliśmy na piętrze Itachiego. Czas na poważną, braterską rozmowę.
Ech. Uchiha, jesteś żałosny.
- Jesteś żałosny - rzuciła Shee, pożegnawszy się
z Nikiro oraz stawiając swoje nogi na jasnych kafelkach. Ach. I jeszcze nikt
nie potrafi dobić człowieka tak, jak ona. Kopanie leżącego? Czemu nie!
Zaczęła iść, wyprzedzając mnie, a jej marszowi
śmierci towarzyszyły odgłosy uderzania obcasów szpilek o podłogę. To siało
postrach, słowo.
- Dobrze, że ty nie - syknąłem, poprawiając
krawat i nawiązując do stwierdzenia, którym mnie przed chwilą uraczyła.
- Masz jakiś problem? - Nawet nie zorientowałem
się, kiedy dziewczyna zatrzymała się, przez co uderzyłem klatka piersiową o
palec który wystawiła, aby skazać mnie na Imaiową reprymendę.
- Powiedzmy, że nie - burknąłem. Byłem żałosny i
nieogolony. Nie potrzebowałem jeszcze dodatkowej kompromitacji z jej strony.
- Cieszę się niezmiernie. - Kiwałem głową na
prawo i lewo, witając się ze wszystkimi mijanymi ludźmi. To takie żmudne i
irytujące zajęcie. - Robimy tak. - Zatrzymała się przed drzwiami do gabinetu
Itachiego, patrząc na mnie spod zmrużonych powiek. - Ma dziś gorszy dzień, więc
będziesz dla mnie miły, a ja dla ciebie, okej?
- Jaja sobie robisz? - Miałem ochotę się
roześmiać.
- Nie, ale widzę, że ty tak, bo cierpisz na brak
własnych - syknęła, otwierając drzwi. Zacisnąłem pięści. Bezczelne babsko.
- Ohayo - przywitała się miło, a ja westchnąłem
i wszedłem za nią. Lubiłem ten gabinet, był urządzony w moim stylu. Tą cudną
kompozycję psuła tylko Sheeiren.
- Cześć - mruknąłem również, a Itachi skinął na
nas głową.
- Czeeeść, braciszku! - Nagle poczułem, jak coś
wiesza mi się na szyi, przeciągając mnie na jedną stronę.
- Cześć, Dyara. Tak, też tęskniłem - parsknąłem,
na co ona poczochrała mi włosy. Ech.
- My też - mruknął Itachi, uśmiechając się
lekko, ale kpiąco. Typowy Uchiha.
- To wy sobie róbcie tu rodzinne schadzki, a ja
idę ogarnąć pracowników. - Shee zmarszczyła brwi. - Mam jakieś złe przeczucia.
- Dotknęła dłonią czoła.
- Co? Okres ci się zbliża? - fuknąłem, a gdy
tylko wypowiedziałem te słowa moja ukochana młodsza siostrzyczka poczęstowała
mnie hakiem idealnie wymierzonym w splot.
- Piąteczka, Uchiha. - Shee podeszła do niej i
autentycznie przybiły sobie piątkę, kiedy ja masowałem sobie brzuch. To takie
przykre, że gdyby zmówiły się, to we dwójkę rozłożyłyby mnie bez większych problemów.
Usiadłem na moim ulubionym fotelu. Jak
relaksacja, to relaksacja.
- Się wie. - Dyara puściła do niej oczko. Wredne
małpy.
- Trzymajcie się - rzuciła otwierając drzwi. -
Pa, Sasuke. - O Boże, za co? I ten moment, kiedy Shee zaczyna bawić się w słodką
idiotkę.
- Pa, Shee. - Zniżyłem się do tego poziomu, aby
naśladować jej głos. Pomachała mi jeszcze ręką, a ja uśmiechnąłem się jak
najbardziej życzliwie. Bardziej się nie dało.
- Ona jeszcze będzie kimś - mruknęła Dyara.
- Taaak - ziewnąłem. - Awansuje na etatową
sprzątaczkę.
- Jest moją narzeczoną i to musi jej wystarczyć
- uciął Itachi jakoś wyjątkowo dziś nieskory do rozmowy.
- Tak, tak, tak. - Siostra olała go kompletnie,
podchodząc do biurka, aby po chwili na nim usiąść. - No to jak, chłopcy? - Popatrzyła
na nas “tym” wzrokiem. Nie, Dyara… Nie dzisiaj - Jakie macie dla mnie nowości?
- Zaczęła machać nogami w powietrzu, a ja już wiedziałem, że bomba pod nazwą
“ironia Dyary” zaraz wybuchnie.
- Mimo szczerych chęci - Itachi chrząknął -
będziesz tatusiem. - I w tym momencie moje plany bycia wiecznym singlem umarły
marnie, zakopane i na zawsze zapomniane.
- Słucham? - Dyara oparła splecione dłonie na
kolanie zaraz po tym, jak założyła jedno na drugie.
- Będziesz ciocią - sarknąłem, odchylając głowę
do tyłu.
- Sprawdziłem wszystkie dokumenty i niestety…
Madara ma nas w garści. - Zaczął spokojnie bawić się malutkimi grabiami
wielkości palca, równomiernie przeczesując piasek w małym pudełeczku leżącym na
biurku. Sposób na odreagowanie, ta? Gówno prawda.
- Coś mnie ominęło? - Dyara jak zawsze w
moment zadała odpowiednie pytanie.
- Wyjaśnię ci później - mruknął Itachi, po czym
to na mnie skierował swoją uwagę. - Masz już jakąś na oku?
- Nie pogrążaj mnie - fuknąłem, opuszczając
głowę, aby położyć ją na kolanach w geście załamania. Tak. Byłem załamany.
Załamany i żałosny.
- Więc wiedz, że... - Zrobił dramatyczną
przerwę, a ja podniosłem na niego wzrok. - W poniedziałek na lotnisko przyjdzie
do ciebie “wybranka” Madary i razem polecicie na zebranie. - Widziałem, że
walczył z ogromną chęcią roześmiania się i wygrał ją, z przeciwieństwem do
Dyary.
- Hahahaha! - Złapała się za brzuch, nie mogąc
przestać się śmiać.
- Śmieszne, rzeczywiście - warknąłem potężnie
zdenerwowany. Miałem tego serdecznie dość. - To ty sobie nie możesz znaleźć
faceta - rzuciłem w jej stronę, a ona przestała i popatrzyła na mnie wzrokiem
zwycięzcy.
- Po pierwsze, to nie o mnie mówią, że jestem
gejem. - Wyciągnęła jeden palec do przodu, a żyłka na moim czole zaczęła
niebezpiecznie pulsować. - Po drugie, mam faceta. - Zeskoczyła z biurka i
podeszła do okna. - Jeśli się wychylisz, zobaczysz tam takie prześliczne,
czarne porshe. Porshe Arthura Goslinga, jednego z czołowych amerykańskich
aktorów - mruknęła, odwracając się w moją stronę. - Mojego faceta.
- To wy sobie tu gawędźcie, a ja się zajmę
swoimi sprawami - syknąłem.
- Nie. - Itachi wzrokiem posadził mnie na fotel,
z którego miałem ogromną ochotę wstać. - Powiedzmy jej lepiej teraz.
Z czasem, gdy opowiadaliśmy Dyarze o wspaniałym
planie Madary, jej humor zmieniał się parokrotnie. Z reguły śmiała się i to z
mojego powodu, ale gdy usłyszała o tym, że dziadek upił naszego ojca i kazał
wsiąść mu za kierownicę… wybuchła.
- Zabiję skurwysyna! - Gdyby jeszcze piana
toczyła się jej z ust, mógłbym spokojnie uznać, że ma wściekliznę. Sam
zareagowałem identycznie, ale… nie byłem w stanie nic zrobić. Westchnąłem, gdy
po tych słowach całkowicie nas ignorując opuściła gabinet Itachiego, a brat
spojrzał na mnie .
- Dajmy jej to przemyśleć - mruknął, odchylając się
na krześle.
- Czuję, że będziemy mieć co najmniej jednego
trupa w siedzibie.
- Madara?
- Nie - sarknąłem. - Pierwsza osoba, która jej
się teraz nawinie. - Zamknąłem oczy, starając się rozluźnić.
- Masz już jakąś? Jutro wylot - powiedział,
otwierając szufladę.
- Mam, nie mając - prychnąłem, zakładając ręce
na piersi.
- Albo masz, albo nie masz - skwitował
spokojnie, kładąc na biurku teczkę.
- W sumie, to nie mam - westchnąłem. Boże,
jestem beznadziejny.
- Tu są dwie kandydatki. - Rzucił mi teczkę. -
Ich rodzice mają u Madary długi, a w ten sposób będą mogli je spłacić. -
Popatrzyłem na niego dziwnie. - Tak, wiem, że to niehumanitarne.
- To nieludzkie. - Otworzyłem teczkę. - To jak
sprzedawanie własnego dziecka.
- Widzę, że wczuwasz się w rolę. - Kącik jego
ust powędrował do góry, a ja… ja miałem dość. Zamknąłem teczkę wstając, po czym
skierowałem się do wyjścia. Złapałem za klamkę i odwróciłem się.
- Muszę to przemyśleć. - Otworzyłem drzwi,
stojąc przodem do niego. - Sam. - I postąpiłem krok do przodu.
- Ała! Uważaj jak chodzisz, czubku! - Spojrzałem
przed siebie, aby zobaczyć jak ciemnofioletowowłosa dziewczyna masuje swoje
czoło.
- Hmpf - prychnąłem zirytowany już do granic,
mijając ją bez słowa.
Czas znaleźć, ewentualnie wybrać, “ukochaną
swojego serca”, Uchiha, zanim dziadzio Madara zrobi to za ciebie.
Sakura
- Wiesz, że spotkałam wczoraj Sasuke? -
powiedziała Miku rozmarzonym głosem.
- O, serio? - Udałam przejętą, jedną ręką
trzymając telefon, a druga przekładając naleśniki na patelni.
- Gra w siatkę, czujesz?!
- Tak, czuję - mruknęłam, wyjmując sztućce.
- I ma przystojnych kolegów, którzy bardzo lubią
Daishi i Aryę. - No świetnie, wybornie. Chodźcie sobie razem na potrójne
randki.
- To sytuacja idealna - odparłam, siląc się na
miły ton.
- No! Wiesz, jak świetnie wygląda w krótkich
spodenkach i opiętym, sportowym podkoszulku?! No nic, tylko brać ! - Uch. Zaraz
mi dojdziesz w tej słuchawce, siostra.
- Domyślam się - stwierdziłam i powiedziałam
prawdę. Wczoraj, w tym garniturze prezentował się nieziemsko. A jak wyglądałby
bez niego...
- Tak i słuchaj! Pytał o ciebie!
- O? Doprawdy? - zakpiłam.
- Serio, serio! - Klasnęła w dłonie.
- I?
- Zdążyłam powiedzieć jedynie, że jesteś moją
siostrą, ale chyba tego nie usłyszał. - Zamilkła na chwilę. - Ale dałam mu swój
numer telefonu. - No świetnie. Teraz tylko idźcie na randkę, a ja pójdę wam
potowarzyszyć jako przyzwoitka.
- To chyba dobrze, co nie? - Podparłam sobie
biodro wolną ręka i zamknęłam oczy. Pierdolona niesprawiedliwość.
- Gdyby nie to, że wczoraj na spotkaniu ukradli
mi telefon, byłoby całkiem w porządku - fuknęła. Oj, jak przykro, że nie mogli
się skontaktować...
- Ale jakbyś go jeszcze spotkała, to nie mów mu
kim jestem. - Podjęłam tę decyzję wczoraj. To niekulturalny dziwkarz i mimo
tego, że był cholernie przystojny i posiadał nieziemskie spojrzenie, nie mogłam
mieć z nim nic wspólnego. Po pierwsze - Miku zajęła go pierwsza; po drugie - to
prezes ogromnej firmy i nie będzie mnie chciał, jestem nikim i po trzecie -
jest dziwkarzem.
- Dlaczego?
- Mam swoje powody - mruknęłam.
- Właśnie dostałam jakiegoś dziwnego maila -
odparła, kiedy wyjęłam jogurt z lodówki. - Dobra, nieważne. - I w tym momencie
poczułam swąd przypalonego żarcia.
- Poczekaj, Miku! - Odłożyłam telefon na blat,
po czym jak najszybciej podbiegłam do kuchenki i zabrałam z niej patelkę na
której kiedyś był naleśnik. Teraz to tylko czarna breja.
- Wszystko okej? - Słyszałam Miku nawet mimo
tego, że telefon miałam daleko od ucha. Wrrr.
- Wszystko jest w jak najlepszym porządku! -
Wrzuciłam patelnię do zlewu. Ech. Dobrze, że to był już ostatni. Wzięłam
wszystko i poszłam do stołu, po czym usiadłam na krześle i przyłożyłam telefon
do ucha.
- Sakura!
- O nie, Miku, nie - westchnęłam zrezygnowana.
- Co się dzieje? - spytała.
- Sakura!
- Przyszedł…
- Znowu? - wybuchnęła śmiechem.
- Sakura!
- Czy ty wiesz, że kiedyś byłam spokojnym
człowiekiem? - Odłożyłam telefon, przełączając na głośnik. - Od kiedy
skończyłam studia i zaczęłam pracę w Kontorōrusābisu wracałam sobie do domku,
brałam lampkę wina i oglądałam romanse, prawdę mówię?
- Sakura!
- Tak.
- Z resztą, mieszkasz pokój obok, dobrze wiesz,
o czym mówię. - Skleiłam pierwszego naleśnika i zaczęłam jeść. Mówienie z pełną
buzią nigdy nie sprawiało mi problemów.
- No wiem.
- Więc co mnie pokarało tym idiotą?! - krzycząc
aż niechcący oplułam torbę Daishi.
- Co ja ci…
- Sakura!
- Będę mówić. - Dokończyła i ponownie się
roześmiała. Skleiłam drugiego naleśnika, milcząc przez chwilę. I co, że już
dzisiaj miałam założyć fioletową?
- No Sakura!
- To ja nie będę wam przeszkadzać. - Miku
zaśmiała się, a ja wpakowałam całego naleśnika do ust i rozłączyłam się. Nie
wierzę…
- Sakura, to ja! Czekam!
Kankuro, do jasnej cholery zniknij. Natychmiast!
Wstawiłam talerz do zlewu i poszłam do sypialni.
Nie dość, że spaliłam naleśniki, Kankuro wrzeszczy pod moim balkonem, to
jeszcze dostałam specjalne zlecenie od szefa. A co jest dzisiaj? Dzisiaj jest
niedziela! Dzień wolny od pracy, cholera! A co ja robię? Pracuję!
- Chcesz awans?
- No jasne szefie, że chcę.
- To czeka cię teraz szereg ekstremalnych
wyzwań.
Firma “Uchiha Company” była pierwsza na długiej
liście rzeczy do zrobienia. Głupie ambicje, Haruno.
Więc kolejnym problemem na liście był Uchiha.
Żyłam ogromną nadzieją, że to jego brat będzie oprowadzał mnie po firmie, a nie
on - ten przystojny dziwkarz.
- Sakura! - I w tym momencie stwierdzenie “wyjść
z siebie i stanąć obok” nabrało innego znaczenia. Poszłam do łazienki,
rozglądając się za miską. W mieszkaniu zostałam sama, dziewczyny były albo na
uczelni, albo w pracy, albo jak Miku - na sesji zdjęciowej.
Z racji, że mieszkałyśmy na pierwszym piętrze
dość luksusowego bloku, mogłam pozwolić sobie na czyn, który właśnie
planowałam. Byłam pewna, że trafię. Z czwartego piętra mogłabym mieć problem,
ale stąd?
Wyszłam na balkon z niespodzianką w ręce.
- Sakura! Nareszcie! - Ten pajac stał w bukietem
kwiatów w dłoniach i skakał, jakby chciał mnie dosięgnąć. No opętany.
- Też nie mogłam się doczekać. - Jego oczy
powiększyły się, gdy zobaczył miskę w moich rękach. - Widzę, że aż ci się mokro
zrobiło na mój widok. - Kankuro autentycznie był mokry, ale dzięki wodzie,
którą przyniosłam w misce.
Ten plan zakładał, że on teraz pójdzie do domu,
przebierze się, a ja w tym czasie spokojnie się ubiorę i siedząc w aucie, będę
mogła myśleć o tymm jak bardzo dziwkarz dobrze wygląda w garniturze.
- Sakura, kotku! - Odwróciłam się na pięcie i
wróciłam do mieszkania.
Założyłam tam nową, ciemnofioletową perukę i
czarne soczewki. Zestaw numer trzy - czyli właśnie ten - widniał przede mną
i stawiałam, że wyjmę go dopiero za plus minus tydzień. Kankuro zmylił
moje myślenie, poznał mnie w dwóch starych zestawach!
Szybko wskoczyłam do łazienki, żeby się
umalować. Myślałam w tym czasie nad możliwością zgłoszenia tego na policję.
Aczkolwiek wątpiłam, aby miało to jakikolwiek sens. Popatrzyłam na swoje
odbicie w lustrze. Jako pracowniczka firmy kontrolującej inne przedsiębiorstwa,
chyba prezentowałam się całkiem nie najgorzej w czarnych, garniturowych
spodniach, marynarce, białej koszuli i wysokich butach. Bycie niską jest
uciążliwe.
Otworzyłam drzwi wejściowe i rozejrzałam się. Z
korytarza podwędziłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne Daishi, mając nadzieję,
że to starczy. Rozejrzałam się dookoła. Nigdzie nie widziałam tego napalonego
zboczeńca, więc popchnęło mnie to do tak spontanicznego czynu, jak szybkie
zamknięcie drzwi na klucz i bieg sprintem do auta.
Dopadłam do mojej meganki, a razem ze mną
Kankuro, który cały mokry wyskoczył z krzaków.
- Odwal się ode mnie! - wrzasnęłam, przyciągając
uwagę przechodniów.
- Sakura! Daj mi jeszcze szansę! - Próbował
złapać mnie za rękę, lecz ja zdążyłam już otworzyć drzwi i wskoczyć do środka.
- Daj mi spokój! - Zapaliłam silnik i spojrzałam
w lusterko wsteczne.
- Musimy pogadać! - Zaczął walić pięścią w
szybę, a ja ruszyłam z piskiem opon. Nie dbałam o to, czy przejadę mu po
stopie, czy nie. To ja miałam świadków, że to on nagabywał mnie, a nie ja jego.
Odetchnęłam, zatrzymując się na światłach.
Spojrzałam na zegarek - trzynasta czterdzieści. No, akurat zdążę zrobić
odpowiednią zadymę i jeszcze wyjść z tego z gracją. Skręciłam w prawo i
zatrzymałam się na przystanku, gdzie czekała na mnie Unno. Pracowałyśmy razem
od roku, a ona zadzwoniła wczoraj, czy mam jakieś plany na dziś. Opowiedziałam
jej o mojej cudownie zaplanowanej niedzieli przez szefa, a ona zaoferowała, że
może jechać ze mną. Powiedziałam: czemu nie? W dwójkę zawsze raźniej.
- No siema! - Wsiadła, a ja od razu ruszyłam,
nadal czujnie się rozglądając.
- No hej - mruknęłam.
- Czyżby znowu Kankuro? - zaśmiała się.
- Nawet mnie nie denerwuj…
Dojechałyśmy w spokoju pod główny budynek
“Uchiha Comapny”, który był rozmiarów co najmniej imponujących. Ogromny drapacz
chmur widniał przed moimi oczyma, a setki ludzi bez przerwy wchodzących i
wychodzących napawały mnie lekkim niesmakiem. Nie lubiłam tłumów.
- Zróbmy to szybko - westchnęłam, a Unno
poklepała mnie po plecach.
- Pomyśl o tych wszystkich przystojnych
prezesach w środku, to od razu zrobi ci się lepiej. - I w tym momencie Miyazaki
wbiła mi gwóźdź do trumny. Czy ten dzień mógł być gorszy?
Ruszyłyśmy do dużego wejścia, dyskutując na
temat mojej peruki. Unno naigrywała się ze mnie nieprzerwanie, a ja cały czas
usprawiedliwiałam się tym idiotą, Kankuro.
- Dziś poszalałaś - rzuciła, wchodząc przez
obrotowe drzwi. - Nawet czarne soczewki przywdziałaś.
- Jak mus, to mus - sapnęłam, wyjmując z
kieszeni legitymację pracowniczą. Znalazłyśmy się w mega olbrzymim holu. Schody
automatyczne przecinały przestrzeń w kilku miejscach, a ogromne okna wpuszczały
tu bardzo dużo światła, przez co pomieszczenie zdawało się mieć swój klimat.
Ruszyłyśmy w stronę recepcji, gdzie na ścianie za biurkami był wymalowany znak
rodziny Uchiha, czerwono-biały wachlarz.
- Robi wrażenie - rzuciła Unno pod nosem, a ja
uśmiechnęłam się kpiarsko. To co, Sasuke? Dzień w dzień w takim potworze? Nie
dziwota żeś dziwkarz.
- Witamy, z tej strony kontrola - powiedziałam
do recepcjonisty, wyciągnąwszy legitymację. Chłopak na pewno nie był Azjatą i
nie wywnioskowałam tego tylko z jego imienia, które widniało na plakietce, a
mianowicie: Dominic. Czułam w nim rysy Europejczyka.
Chłopak zbladł lekko i wyjąkał:
- N- nie spodziewaliśmy się pań.
- My też nie - mruknęłam. - Proszę do prezesa.
- Którego? - Podrapał się za uchem i kiedy już
się zorientował, że mu jednak nie odpowiem, popatrzył w papiery, które miał
przed sobą. - Sasuke-sama jest zajęty, Madara-sama nie, tego pani nie zrobię. -
Zmarszczył brwi. - Itachi-san. Proszę wejść do windy i na piętro czterdzieste
ósme. Dalej zostaną panie odpowiednio pokierowane.
- Dziękujemy - odparłam i poszłam w stronę tego
jeżdżącego, blaszanego pudełka, którego nienawidzę. Łapię w nim klaustrofobię.
Unno umilkła, wpatrując się w recepcjonistę,
dopóki nie straciłyśmy go z oczu.
- Fajny, nie? - Oparła się o ścianę, gdy już
jechałyśmy do góry.
- Ujdzie w tłumie. - No tak, Sasuke przecież był
lepszy… Idiotyzm.
Dojechałyśmy na górę, gdzie powitał nas
sterylnie biały korytarz i mnóstwo zapełnionych pracownikami biurek. Duża przestrzeń,
wielkie okna i pani sekretarka, którą… kojarzyłam.
- Sheeiren? - spytałam niepewnie, podchodząc do
lady.
- Eee, my się znamy? - Uniosła jedną brew do
góry, wyjmując z ucha słuchawkę.
- To ja, Sakura. Poznałyśmy się na siłowni -
mruknęłam konspiracyjnie, a ona dopiero wtedy mnie skojarzyła.
- No witaj! - uśmiechnęła się wyciągając rękę -
Sheeiren.
- Unno . - Blondynka skinęła głową.
- Co was do mnie sprowadza? - spytała, wygodniej
usadawiając się na krześle.
- Kontrola. - Zamachałam jej przed nosem
legitymacją, a na jej twarzy pojawił się grymas. Z reguły te kontrole są
przeprowadzane bez wiedzy personelu, lecz szef wyraził się jasno, że ta ma być
jawna.
- Czułam to - syknęła. - Dziesięć minut temu
powiedziałam, że mam przeczucie. - Zamyśliła się, po czym znów zwróciła się do
mnie. - Więc do kogo najpierw?
- Eee, Itashi Uchiha? - mruknęłam, nie do końca
pewna czy dobrze wypowiedziałam imię.
- Itachi - poprawiła mnie dumnie.
- Tak, tak. Do prezesa. - Machnęłam ręką.
- Do mojego narzeczonego, a nie. - Pokazała mi
język. Piiip. W tym momencie moja przyszła znajomość z Sheeiren dyndała na
włosku. Małżeństwo z Itachim - bycie szwagierką Sasuke. No i tu pojawia się
problem.
- No po prostu nie wierzę! Jak można być takim
totalnym skurwysynem! - Miałam wrażenie, że mój dzisiejszy dzień to taka
odskocznia reżysera filmu od głównej fabuły i nakręcenia dodatku: “Telenowela
brazylijska Morze Miłości - by Sakura Haruno”.
- Oho - rzuciła Sheeiren pod nosem i wstała, aby
zatrzymać pędzącą w naszą stronę z gracją woła pociągowego dziewczynę, którą
też już gdzieś widziałam.
- Wszystko mi powiedzieli! O tych całych
jebanych dokumentach też! - Wyrzuciła ręce do góry.
- Jak gadałyśmy ostatnio, to nie mogłam ci
wszystkiego wyjawić. - Sheeiren rozłożyła ręce. - Wtedy na siłowni spytałam się
ogólnikowo, bo nie miałam innej możliwości...
- Ale nie mówiłaś, że dziecko ma mieć…
- Przepraszam - wtrąciłam się, choć czułam się
lekko niepewnie. Siłownia siłownią, ale miałam przeczucie, że wypadłabym przy
nich marnie w jakimś bliższym kontakcie, lecz udało mi się skupić na sobie ich
uwagę.
- Tak? - Dyara! Tak się nazywała.
- W podpunkcie stosunek personelu do klienta
macie pięć na pięć za oryginalność - powiedziałam, a Sheeiren wybuchnęła
śmiechem.
- No, już cię lubię. - Jej radość zniknęła, gdy
ponownie spojrzała na przyjaciółkę.
- Moi bracia jeden z drugim to istni kretyni!
- Jak większość facetów - skomentowałam,
poprawiając torbę.
- Chyba poznamy się bliżej. - Wypuściła z siebie
powietrze. - Idziesz do mojego brata?
- Brata? - Otworzyłam szeroko oczy.
- Nazywam się Dyara. Dyara Uchiha.
Wyobraziłam sobie taką ścianę z cegieł i ogromny
dźwig, z którego zwisa duża kula, a ja siedzę na tej kuli, śmiejąc się w
niebogłosy, gdy ściana jest przez nią roztrzaskiwana. Schodzę z tej kuli w szaleńczym
humorze i podchodzę do resztek tej ściany. Na dole jest mała tabliczka: właśnie
pogrzebałaś możliwość na życie z sensem.
- Sakura? - Unno klepnęła mnie lekko w ramię.
Potrząsnęłam głową, chcąc się ocknąć.
- Wybaczcie, dziewczyny - mruknęłam. - Jak będę
wracać, to jeszcze pogadamy.
- Jasne. - Sheeiren uśmiechnęła się i pociągnęła
Dyarę za rękę w stronę windy. To jak? Terapia “czekolada i romanse”, czy
raczej “krew i horrory”? Krew i horrory, skwitowałam, patrząc na Uchihę, która
szamotała się w uścisku koleżanki.
- Chodźmy. - Ruszyłam do przodu, cały czas
zamyślona. Minęłyśmy ludzi pracujących za biurkami, zmierzając do drzwi z
plakietką “prezes”. Podeszłyśmy do nich, a ja po chwili otworzyłam je. Jeśli
moje życie to nie telenowela brazylijska, to może romans wschodnioukraiński?
- Ała! Uważaj jak chodzisz, czubku! -
wrzasnęłam, gdy zderzyłam się z jakimś facetem w drzwiach. Zaczęłam masować
swoje czoło, które ucierpiało w tym zdarzeniu, po czym spojrzałam na sprawcę
kolizji.
- Hmpf - prychnął i wyminął mnie bez słowa.
Orientując się, że był to Sasuke oraz nie chcąc o nim myśleć, weszłam do
jasnego pomieszczenia, urządzonego przytulnie i oficjalnie zarazem.
- Witam. - Wysoki mężczyzna z długimi włosami
związanymi w kitkę stał obok swojego biurka, patrząc na nas beznamiętnie.
Miałam wrażenie, że był wypruty ze wszystkich możliwych emocji, a gdy tylko
spojrzałam na jego twarz, widziałam tam Sasuke.
- Witamy. - Ukłoniłam się lekko. - Kontrola. -
Pokazałam mu legitymację.
- A jednak - mruknął, przeczesując włosy dłonią.
- Więc od czego zaczynamy tym razem?
- Stosunek personelu do klienta mamy już za sobą
- powiedziała Unoo, ziewając lekko.
- Doprawdy? - Uniósł jedną brew do góry, a ja
stwierdziłam, że w garniturze wyglądał tak samo dobrze, jak jego brat.
- Macie pięć na pięć za oryginalność -
powiedziałam, lekko się uśmiechając. No, Haruno to czas, kiedy musisz być miła.
- Czymże sobie zasłużyliśmy? - Również się
uśmiechnął, a ja doszłam do wniosku, że jednak ma uczucia.
- Sheeiren i Dyara mnie urzekły - odparłam.
- To było do przewidzenia - rzucił i podążył ku
nam. - Panie przodem. - Przepuścił nas w drzwiach i ponownie znalazłyśmy się w
korytarzu. No i to jest kultura, a nie to, co Sasuke. Itachi to chyba ten
lepszy brat. Hmmm.
- Zaczniemy od działu rachunkowego, jest
najbliżej.
Przez następne trzy godziny chodziłam po
siedzibie “Uchiha Company” w towarzystwie Itachiego Uchihy, który był
kompletnym przeciwieństwem Sasuke. Wydawał się miły, ustatkował się - miał
narzeczoną. Łączyło ich tylko nazwisko i przywilej bycia przystojnym. Nic
więcej.
Zwiedziłam pierwsze czterdzieści osiem pięter i
miałam dość. Budynek był piękny, a raport też będzie… piękny. Firma
funkcjonowała doskonale, obsłudze nie miałam czego zarzucić.
W takim razie Uchiha też są idealni? Nie, bo
mają dziwkarza w rodzinie. No tak, jak mogłam zapomnieć.
- Zostało nam jedynie piętro mojego brata i
dziadka. - Itachi wszedł do windy, a my zaraz za nim. - Skąd zna pani Shee?
- Z siłowni - odparłam, a pani w głośniku
poinformowała nas o piętrze, na którym się znaleźliśmy.
Wysiedliśmy, a ja mimo tego, iż wydawało mi się,
że się wyspałam, to czułam się śpiąca.
- Unoo? - mruknęłam. - Jak tylko stąd wyjdziemy,
idziemy na kawę.
- Okej, tylko…
- Where is looove?! - Odwróciłam się w prawo,
skąd doszedł mnie męski… śpiew.
- Hę? - Itachi stęknął, a w zasięgu mojego
wzroku pojawił się Sasuke.
- What's wrong with the world, mama?! - Uchiha
szedł w naszą stronę zataczając się od lewej do prawej. Koszulę miał rozpiętą,
a krawat poluzowany. Nawet w stanie upojenia alkoholowego był cholernie
przystojny.
- Czekaj! - Za nim zza zakrętu wybiegł jakiś
chłopak, trzymając w ręce teczkę.
- Itachi! Where is love?! - Sasuke podszedł i
zawiesił się na szyi swojego brata. “Morze miłości by Sakura Haruno” Odcinek
drugi.
- Co ty sobą reprezentujesz, szczylu? - warknął,
odrzucając go od siebie.
- Człowieka poszukującego miłośśści! - Wyciągnął
rękę do góry. - Where is love? Send me some guidance from above!
- Czy możemy zakończyć kontrolę na tym etapie? -
Itachi spojrzał na mnie proszącym wzrokiem, a ja westchnęłam. Zakreśliłam
odpowiedni kwadracik na kartce.
- Jeśli musimy.
- Where is love?! - Sasuke ponownie zaintonował
te kilka słów, lecz tym razem uwiesił się na moim ramieniu. - Masz fioletowe
włosy - powiedział, dotykając peruki.
- Tak - warknęłam, próbując go odepchnąć. Niech
jej nie dotyka, bo spadnie!
- Jakie są twoje naturalne? - Sukcesywnie unikał
ręki brata, która próbowała go zabrać, a ja poczułam jego perfumy zmieszane z
lekkim zapachem potu i dobrej whiskey.
- Różowe - palnęłam, urzeczona.
- Dobry żary, dobry. - Oparł głowę o moją. Był
napruty jak świnia.
- Utakata, coś ty zrobił? - Itachi warknął do
chłopaka, który przed chwilą przybiegł, posyłając mi przepraszające spojrzenie,
a ja poprawiłam sobie Uchihę na ramieniu. Nie chciałam go odpychać. Uch. Jestem
głupia.
- Jak go znalazłem, to zdążył już się uchlać, no
- mruknął, drapiąc się po głowie.
- Where is love?! - Sasuke na chwilę ożył, po
czym znów położył głowę na moim barku, zamykając oczy. Kami, on jest ciężki!
- Jakiś powód? - spytał Itachi, chcąc zarzucić
sobie jego ramię na swoją szyję.
- Zostaw mnie, Itaś! - Sasuke odepchnął go i
mocniej do mnie przylgnął. Napruty idiota.
- To ja go gdzieś odprowadzę, wtedy mnie puści -
mruknęłam, gdy w mojej głowie właśnie tworzył się plan idealny.
- Nie będę robił pani kłopotu, wezmę go - odparł
Itachi. - Chodź już, szczylu. Wszyscy pracownicy patrzą, a pani na której
właśnie wisisz jest z kontroli.
- To tam można mieć fioletowe włosy? - Sasuke
ponownie się przebudził, unosząc głowę, przez co był niebezpiecznie blisko
mojej twarzy. - Toż to niedorzeczne!
- Twoja sekretarka ma kobaltowe. - Obok nas
pojawiła się dziewczyna o właśnie takim kolorze włosów. Gdy przyjrzałam się jej
bliżej, doszłam do wniosku, że już gdzieś ją widziałam, tylko w wersji blond.
I w tym momencie mój wzrok zaczął zabijać.
- Gdzie go przenieść? - spytałam miło, planując
zemstę za bycie bezczelnym i przystojnym dziwkarzem.
- Do jego gabinetu. - Itachi przetarł oczy, a
Unno zaśmiała się. Będę miała z tego lepszą polewkę niż z Kankuro.
- Nie no stary, chodź. - Utakata podajże
podszedł bliżej, chcąc go wziąć.
- Ani mi się waż! - Sasuke wysunął do przodu
rękę, robiąc groźną minę. Nie wierzę w to, co widzę. - Idę z piękną panią z
kontroli. - Przytulił się do mnie, a mi momentalnie zrobiło się gorąco. Haruno,
przestań. On i tak nie wie, kim jesteś.
- Sasuke…
- Jak powiedziałem, do gabinetu! - Pociągnął
mnie w tylko sobie znanym kierunku, a ja potulnie, ale z szatańskimi zamiarami
poszłam za nim.
- Proszę go tam zostawić i tu wrócić, ja muszę z
kimś teraz porozmawiać. - Itachi popatrzył na Utakatę, który zmniejszył się w
oczach.
- Jasne! - odkrzyknęłam, przelotnie patrząc na
Unno, która właśnie rozmawiała z recepcjonistą z parteru, który wysiadł z
windy.
- Ja jestem Sasuke. - Wisząc na moim ramieniu,
podał mi drugą dłoń.
- Miło mi. - Uścisnęłam ją i skręciłam w lewo,
kiwając głową na dziewczynę siedzącą za biurkiem, która wskazała mi kierunek
palcem. Nie podałam mu swojego imienia, czego on oczywiście na moje szczęście
nie zarejestrował. Lepiej, jeśli nie będzie mnie na razie kojarzył z tym
zdarzeniem.
Szliśmy otoczeni przez salwy śmiechu
pracowników. Gdybym była miła, doszłabym do wniosku, że już i tak był
wystarczająco wystawiony na pośmiewisko i nie trzeba go dodatkowo kompromitować,
ale, że do miłych nie należę, to…
- Cudownie pachniesz - mruknął, trącając mnie
nosem. - To Channel?
- Jasne - prychnęłam. To tanie podróbki, które
sprzedała mi kuzynka Aryi. Szmuglowane, sprzedawane na targu prosto z Europy.
Channel jak ja pierdolę.
- Masz czarne oczy - powiedział, prawie
wkładając mi do nich palec, kiedy ja rozglądałam się za drzwiami z plakietką
“prezes”.
- Punkt za spostrzegawczość - fuknęłam.
- Jak Uchiha. - Objęłam go w pasie, gdyż już dwa
razy zahaczyliśmy o ścianę, o mało co nie zrzucając wiszących na niej obrazów.
- Lubię to - mruknął, również łapiąc mnie w pasie. Tłumaczyłam to sobie
potrzebą podpory bardziej stabilnej niż moje ramię.
- Gdzie masz ten gabinet? - warknęłam
zirytowana. Szliśmy i szliśmy, a ja ciągle nie widziałam interesujących mnie
drzwi.
- Za górami, za lasami - zaintonował,
przyciągając mnie bliżej. Odepchnęłam go lekko, choć w głębi serca wcale tego
nie chciałam. - Umów się ze mną - sapnął i rozluźnił się, przez co o mało się
nie wywróciliśmy.
- Nie, dzięki. Nie mam zamiaru być kolejną
członkinią haremu - fuknęłam. Kurde, był za ciężki. Nie doniosę go do gabinetu.
- Haremu, od razu haremu - mruknął sennie,
spuszczając głowę. Boże… miał na twarzy trzydniowy zarost, przez co był jeszcze
bardziej seksowny niż zazwyczaj. Kami, czemu on?
- Muszę siku - powiedział, gdy mijaliśmy drzwi
prowadzące do toalety.
- Miałam odprowadzić cię do gabinetu, a nie
podcierać w wc - warknęłam, gdyż był naprawdę ciężki. Lecz mimo to, weszłam do
męskiej toalety, gdzie na szczęście nikogo nie było.
- To mnie tu zostaw, może tu znajdę miłość -
powiedział. Puściłam go blisko drzwi od kabiny, na które od razu wpadł, samemu
również wpadając do środka. - Where is love?! - śpiewał, a ja oparłam się o
ścianę. Nie wierzę, w to co robię, ech.
O, ucichł.
Stałam tak, czekając aż skończy. Nie daj
Boże upadnie, rozbije głowę, a ja skończę w sądzie. Jeszcze tego by brakowało,
żebym została pozwana przez tego dziwkarza.
Moja czujność wzmogła się, gdy usłyszałam
chrapanie.
Podeszłam na palcach do kabiny i otworzyłam ją z
zamkniętymi oczami. Nic na mnie nie spadło, a tylko chrapanie stało się
głośniejsze. Uchyliłam jedną powiekę, a po chwili drugą, po czym roześmiałam
się, zasłaniając usta dłonią, aby go nie obudzić.
Sasuke siedział na sedesie z rozłożonymi nogami
i rękoma, opierając głowę o spłuczkę. Miał otwartą buzię, a ja nie mogłam się
powstrzymać. Szybko wyjęłam z torby telefon i cyknęłam zdjęcie.
Jak już będą z Miku szczęśliwym małżeństwem z
gromadką dzieci, wkleję to do rodzinnego albumu pod tytułem: jak tatuś balował
z waszą ciocią.
Zamknęłam drzwi, dochodząc do wniosku, że sam
będzie musiał przejść do gabinetu. Mój szatański plan legł w gruzach, przez to,
że Uchiha zasnął na kiblu, ale jakoś to przeboleję.
Wyszłam z toalety i spojrzałam na znaczek, który
jednoznacznie oświadczał, że była to toaleta damska. Zaśmiałam się cicho i
podążyłam w stronę Unno.
Chciałam jak najszybciej stąd wyjść. Spotkanie
Sasuke przyprawiło mnie o mieszane uczucia.
Nadal miałam w ręce telefon, który właśnie zabrzęczał
od przychodzącego smsa.
Musimy natychmiast
porozmawiać. Mamy kryzys, kryzys, kryzys!
Potrzebna natychmiastowa
pomoc! Chodzi o TEN DZIEŃ!
Miku
***
Ohayo!
- nocne bieganie po lesie przy
-20C - zaliczone!
- granie w rugby i w nogę na
śniegu - zaliczone!
- treningi z bronią -
zaliczone!
- sparingi - zaliczone!
- zakwasy - zaliczone! - Hah!
Żartowałam. Zakwasy są dla słabych, bo zawsze można je rozbiegać ^^
Rozdział powinien być całkiem
znośny.
Pamiętam, że jak go pisałam, to
się nieźle uśmiałam xd Mam nadzieję, że was też coś w nim ujmie xd
Lecę odpisywać na komentarze na
Kyodai, które mnie niezwykle ucieszyły i dały siłę napędową do pisania
następnej notki.
Karuzela na razie stanęła na
"V", ale jeszcze troszkę i ruszy ^^
Niech Sasek i jego "where
is love?!" trzyma was w opiece. Jeśli chcecie zobaczyć, jak wygląda śpiew
Saska tylko w innej piosence to KLIK -
hit mojego wyjazdu. Uwierzcie, że ta pieśń jeszcze podbije świat.
Na zakończenie, nawiązując do
linku.
Willem Wolles frooom Waleees
<3
Bywajcie!
Ughrrr, nie lubię mojego laptopa, naprawdę nie lubię.
OdpowiedzUsuńDobra, piszę od początku.
Kocham Cię za ten rozdział! Seryjnie, płakałam ze śmiechu, bo to było tak cudowne. Sasuke - oziębły drań, upity, śpiewający "What is love", sprawił, że się właśnie popłakałam.
Uch, może przejdę bardziej do początku. Uwielbiam tą nienawiść pomiędzy Sasuke a Shee. Jest przecudna o ile mogę o niej tak powiedzieć. I myśli Sasuke, też mnie obezwładniają. Ej, no Sasuke jest zajebisty!
Kanguro! Kanguro jest tak śmiechową postacią, że go polubiłam. Taki z niego psychofan, trochę przerażający, ale zabawny :D
Ogromnie mi się podobał ten upity Sasuke. Chociaż już myślałam, że się nie spotkają, gdy wyminął ją w drzwiach. Tak piękny był ten moment, gdy on się do niej przytulił, a później zaczął ją podrywać :3 Piękno skończyło się w momencie, gdy znalazła go na kibelku, ale wtedy wtargnął mój śmiech!
Ech, no co ja mam Ci tu jeszcze napisać?
Uwielbiam to opowiadanie, uwielbiam Ciebie za to opowiadanie.
Dziękuję i pozdrawiam!
Też zgłaszam, że go nie lubię :c
UsuńDo tego kochania, to ustaw się w kolejce :D
Hehe, dobry żart, nie?
Sasuke po pijaku jest całkiem ujmujący, mogę się tu zgodzić xD
To nazywasz nienawiścią? Przecież to miłość w czystej postaci jest <3
Kanguro jest niezastąpiony, prawda xD
Mam nadzieję, że nastepne notki również przypadną ci do gustu! <3
Pozdrawiam!
Te opowiadanie jest wspaniałe <3 Czytam je od samego początku, ale dopiero teraz komentuje. Jakoś tak wyszło ;c
OdpowiedzUsuńCałą niedzielę przesiedziałam na odświeżaniu tego bloga w oczekiwaniu na III rozdział. Szczęście mną ogarnęło, gdy wreszcie go wstawiłaś ;3 A jeszcze większe, gdy go czytałam. Ale na końcu się załamałam bo chciałam więcej ;c
Wracając do rozdziału, leżałam w łóżku z tabletem w rękach i pokładałam się ze śmiechu xd Dostawałam orgazmu przy każdym bliższym kontakcie Sakury i Sasuke xd Osobiście nie przepadam za nią, ale postanowiłam zmienić moje myślenie o niej żeby przeczytać te opowiadanie.
Podziwiam Cię za to, że potrafisz tak ładnie pisać ;3
Ten rozdział rozmieszał na maxa, a poprzedni doprowadzał do łez... Taka nagła zmiana nastroju xd Ale było zaje*iście, jest i będzie <3
Pozdrawiam i czekam niecierpliwie całe długie siedem dni na następny rozdział <33
Ohayo ^^
UsuńMuszę cię zasmucić (chyba) gdyż rozdział ukaże się za dwa tygodnie xd
"Shee Dawca Orgazmów"? Olee, szalona xD
Mówisz, że polubiłaś dzięki Karuzeli Sakurę? Ja to zawdzięczam frajerowi Akemii :3
Dziękuję bardzo i polecam się na przyszłość :D
Ej, ja też ogólnie polubiłam SasuSaku przez Akemii, pjona!
OdpowiedzUsuńKurde, Kankurou mnie wkurza tutaj XD
Najebany Sasuke <3 Uwielbiam.
"William i ziomkowie opanowali całą armię" <3333
Ej, mnie się ta piosenka kojarzy z Człowiekiem Widmo - http://www.youtube.com/watch?v=MLaN7uGHYJw
Człowiek widmo to jest, człowiek widmo to jest, niewidoczny i drapieeeżny
xD
Też kocham <3
I tak do Twojej odpowiedzi na mój komentarz w poprzednim rozdziale - Tak, ja bym najchętniej sprzedała Wam wszystkim taki spoiler, że hej XD
WSZYSCY UMRĄ xDDDDDD
Nie no, czekajcie frajerzy na nowe rozdziały i tyle, bo się dzieje.
Nawet tu się dzieje! B|
Czekam na dalej, Shee.
Weny!
Trzeba przyznać, że Nikiro ma do tego talent xD
UsuńKankuro jest ogólnie wkurzający .__.
Łoleeees froom Łoleees XDD
Drapieeeżny xD
Na razie nikt nie będzie umierał i strzeż się spojlerów frajerze xD
Czekaj, a zostaniesz nagrodzona B|
Sasukee! <3 Uwielbiam go xDDD a w stanie upojenia alkoholowego to już chyba nawet ubóstwiam! <333 z resztą Ciebie też za to jak piszesz :D
OdpowiedzUsuńOgólnie Sakura ma przerąbane z Kankure o.O nic dziwnego, że go unika xd
a 'where is love' będzie mi chodziło po głowie przez najbliższy tydzień, dzięks Shee!
Pozdrawiaaam :D
Ostatnio się dowiedziałam, że pisanie w pijanej narracji wychodzi mi nie najgorzej, więc może zacznę robić to częściej? xd
UsuńKankuro jest jak wrzód na tyłku, bywa życie xd
Nie ma za co B|
Pozdrawiam ;D
No nie znowu padłam ze śmiechu, a moja mama stwierdziła, że to przez to, że mam wysoką gorączkę, hahaha :D Rozwalił mnie tekst: "Imai wmówi ci, że masz dziecko będąc dziewicą, a nawet przedstawi ci na to dowody i zawsze ma coś do powiedzenia." Jak będę potrzebowała jakiś dobrych argumentów na coś, zgłoszę się do ciebie :D Czuję, że to będzie zajebiste opowiadanie! :D Buziaki :*
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że gorączka też się do tego przyczyniła xD
UsuńImai ful serwis zawsze do usług ;D
Komentuję, czujesz to? xD Pierwszy raz na tym blogu, czuj się zaszczycona. B|
OdpowiedzUsuńSoł... Zacznę od tego, że uwielbiam nazwę firmy Uchih'ów. Brzmi tak poważnie, tak sławnie i wgl. Uchiha Company <3
Od razu stwierdzam, że Sasek ma pojebanych kumpli. xDD Haha, prędzej zostanę zakonnicą niż oni mu pomogą znaleźć kobitkę. A właśnie, kobitkę.. Jak zwykle nie znoszę Madary i jak zwykle musiał już coś odwalić. -.- Echhh, przecież to jest chore.
Już polubiłam Dyarę, Shee, Akemi i Miku. Tak idealnie pasują do tych wszystkich sytuacji.
No, zdziwiło mnie to, że Kankuro szaleje za Sakurą.. Zdziwiło to mało powiedziane, to chyba pierwszy blog, którego czytam, gdzie Kankuro szaleje za różową. Nie chyba, na pewno!
Tak właściwie po co ona zakłada te wszystkie peruki, przecież i tak kiedyś ktoś ją rozpozna... xDDD
Najbardziej rozwalił mnie tekst : "pomyśl sobie o tych wszystkich przystojnych prezesach w środku" <3333 Awwww, chciałabym pracować w takiej firmie.
Łer is low, bejbi dont hert mi! xD No i Uchiha się schlał. W sumie trochę mi go szkoda. Biedny chłopak. :c xd
Zastanawiam się o co chodziło Miku w tej tajemniczej wiadomości, no i o co chodzi z TYM dniem... ^^ :d
Mówiłam już, że szablon piękny, no ale wiadomo, że jak Akemi robiła to musi być piękny. xD
Oczywiście musiałaś dać Grejsów.... ;_; Musiałam sobie "pośpiewać" i "potańczyć" zanim wszystko przeczytałam. xD
Noo, krótko, bo z telefonu. Myślę, że jednak mi wybaczysz. xD
No i mówiłam, że skomentuję?
Mówiłam!
Hmpf. xD
Nie wierzysz we mnie.
I ogólnie jestem zła...
Usuń-.-
"Idę się pociąć, sama, samotna"? Seerioooo!? -,- Dzięki wiesz.
Pf.
I aż tak bardzo nie szaleję za Saskiem xD :3
Czuję to Zołczan, czuję xd
UsuńTak, "Uchiha Company" ma coś w sobie.
Przecież powiedziałam, że skończysz w habicie xD
Akemii frajer jest specjalistą, nic nowego xD
Oczywiście, że Grejsi <3
Okej, więcej w ciebie nie zwątpię <3
Rozdział na poprawę humoru!
OdpowiedzUsuńJej. Nie wiem, jak to się stało, ale nie widziałam III, a zaglądałam tu chyba wczoraj -.-. No, ale nie ważne. Już nadrobiłam i jestem wniebowzięta.
Wyjdzie na to, że jestem łatwa, ale już zakochałam się w tym opowiadaniu.
Uwielbiam Sasuke. Mój przystojny dziwkarz <3
Twoje teksty są świetne. Dawno tak bardzo się nie uśmiałam. Gratuluję tak specyficznego poczucia humoru ;D Naprawdę, to wielki plus na tym blogu.
Oczywiście, nie przywykłam do rozpisywania się w komentarzach, więc na tym zakończę.
Pozdrawiam ;*
Ohayo ;D
UsuńTen blog również i mi płata psikusy, także mogłaś tego III nie widzieć xD
Nie, nie jesteś łatwa xD lecz miło mi niezmienie :D
Dziwkarz, dziwkarz. Jego atutem jest bycie przystojnym .__. to niesprawiedliwe.
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam ;)
Chociaż jakoś szczególnie nie przepadam za SasuSaku, to twoje jest świetne xD Napruty Sasuke jest napruty :D. Dobiło mnie, że Sakura cyknęła mu zdjęcie, jak spał na kiblu e damskim klopie xD. Przy jego kłótni z Shee prawie się popłakałam ze śmiechu ;D. Chciałabym, żeby w końcu się w sobie zakochali, choć wiem, że nie wszystko od razu, ale tak jakoś nie mogę się tego doczekać ;). I będą kiss'y i w ogóle *Ślini się na samą myśl o romantycznych scenach*
OdpowiedzUsuńWeny!
Angel Kitty
Pamiętaj więc, że zdjęcia moc potężną mają B|
UsuńZdążą się zakochać, uwierz xD
Problem w tym, że ja się nie nadaję do romantyzmu ;__;
Pozdrawiam ;D
Jest i 3 rozdział :) (A niedługo i 4, tyle radości <3)
OdpowiedzUsuńShee a Sasuke.. duet idelany :d
Ciekawi mnie czy Shee, jest tutaj, tyle wytworem Twojej wyobraźni, czy jednak ma odbicie w rzeczywistości? W każdym bądź układzie, osobiście uwielbiam bohaterki takie jak ona, silne, pewne siebie i władcze. Poza tym, obcasy to "siła" xd, dlatego dama się z nimi nie rozstaje (tylko, kurde, nie te szpile 12 cm -.-' )
Yhym... Dyara i Arthur Gosling, tak? Skąd ja to znam? xd
Cóż mogę powiedzieć? Od momentu w którym Sakura zaczęła kontrolę, płacze ze śmiechu. Cudowna Shee i Dyara, pijany Sasuke.. i i to zaśnięcie.. jesteś MISTRZEM :d
Ave Ty ;d
Ciekawi mnie, co On zrobi jak się obudzi ;d no i co z tą "wybranką" od Madary? Na pewno będzie urocza i piękna (Madara jednak, chyba, ma gust, nie? ;d) ale Sasuke, bedzie dążył do spotkania z gejszą, prawda?
Nie mogę się doczekać jak rozegrasz tą sytuację!
Weny, duuuużo weny życzę :*
Nami
Ah, zamiast "dama" (chociaż też pasuje), miało być sama się z nimi nie rozstaje, eh, eh. Taki błąd xd
UsuńNami
Ma idealne odbicie w rzeczywistości xd
UsuńPowiem ci, że mając 178 cm wzrostu nie mam okazji często ich nosić, ale staram się jak mogę :D
Wszystko (prawie) powinno wyjaśnić się w kolejnej notce. Może uda mi się was zaskoczyć? xd
Pozdrawiam! :D
Ech. Siema, joł, ave i tak dalej. Czaisz komentuje bo mam bardzo ciekawą lekcję, która zwie sie edb. Dlatego komentarz może być pogmatwany, krotki chujowy itp.
OdpowiedzUsuńTakże wiesz jak bardzo niechętnie wzięłam się za czytanie tego. No cóż, Neko nienawidzi SS, Edgar również. No ale przeczytam i szczerze powiem, ze jeżeli to mialobyc komedia, to ci wyszło. Są śmieszne teksty, sytuancja i tak dalej.
Sasuke ma mieć dziecko. Do tego Sasuke najebany. Nie lubię go, więc fajnie jest się z niego pośmiać xdd jebany.
Sakura mnie w sumie mało wkurwia więc jest dobrze. I nie wierzę ze dałaś Kankuro jako jej zalotnika. No kurwa xd u kogo brałaś prochy?
A no i Zochan też widzialam i inne agentki z swiata blogow, ale gdzie ja? Gdzie Edgar? Gdzie jego dziffki zombie? Smutek, żal i rozpacz.
Nieważne. Tak czy siak. Blog jest taki przyjemny. Zupełnie inaczej niż moje i w sumie dobrze. Takie oderwanie do komediowego świata.
Dobra wifi mi zanika. Joł joł
Co tu dużo mówić blog jak i samo opowiadanie jest urzekający, mam nadzieję że doczekam się czwartego rozdziału bo czekam z niecierpliwością :D Świetny pomysł na ten rozdział. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJeżeli chcesz wpadnij do mnie. http://causeiloveuopowiadania.blogspot.com/
nie jest to co prawda fanfiction ale również opowiadanie :)