17 stycznia 2014

II

"Świadomość utraconych szans
nigdy nie pozostawiała jedynie powierzchownych obrażeń;
zwykle raniła głęboko, do żywego."
~Jodi Picoult

Sasuke
Gdzieś na skraju świadomości słyszałem dzwonek mojego telefonu. Głos wokalisty Metalliki rozbrzmiewał w tle, lecz na pierwszym planie znajdował się mój sen, którego nie chciałem przerywać. Razem z wczoraj poznaną szatynką w stroju gejszy szedłem po plaży. Krzyczała na mnie niemiłosiernie, a ja stałem jedynie słuchając jej wrzasków, podziwiając jej urodę, gdy...
- Die, die, die, my darling... - Te słowa zabiły moje chwilowe, senne fantazje. Nie wiem, dlaczego śniłem akurat o niej. Przecież nie widziałem nawet jej twarzy.
Narzuciłem sobie poduszkę na głowę. Telefon umilkł, aby zaraz zadzwonić raz jeszcze. Pierdol się, Utakata, wiem, że to ty dzwonisz.
Przewróciłem się na drugi bok, naciągając wyżej kołdrę.
- Uchiha! - Walenie do drzwi i głośne krzyki były kolejnym sygnałem, że to pora, aby kulturalnie wstać i otworzyć. Ale kto by się tym przejmował?
- Sasuke, zaraz przyjdzie ochroniarz i otworzy te pieprzone drzwi. Nie rób cyrku! – Ooo, nawet Gaara przyszedł. Jak miło.
- Uchiha! Wchodzimy na trzy! - Boże,  czemu oni są tacy denerwujący? - Raz! - Boże,  dlaczego nie mogę być wiecznym singlem? - Dwa! - Boże,  czemu Shee jest bezpłodna? - Trzy! - Drzwi otworzyły się,  a ja usłyszałem kroki moich kolegów,  którzy z pewnością zmierzali do sypialni.
- Stary! Jak tu śmierdzi! - Utakata zatrzymał się chyba w przejściu. Żeby pokazać,  że naprawdę miałem ich w dupie, nie ruszyłem się nawet o milimetr, lecz rolety w oknach zostały zwinięte, a w moje oczy uderzył snop światła.
- Wstawaj. - Gaara kopnął jedną z wielu butelek walających się na podłodze. - Zapuściłeś się.
- Pierdolcie się - warknąłem nadal senny. Chciałem iść spać, a nie doświadczać ich niezapowiedzianej wizyty.
- Co to, to nie - mlasnął zniesmaczony Utakata, a po chwili moja kołdra wylądowała na panelach.
- Idźcie stąd.  Mam was dość. - To, że leżałem w samych bokserkach kompletnie mnie nie ruszało. Oni widzieli mnie nawet nago. Wspólne kąpiele po treningach łączą.
- Nie ma tak dobrze. - Miraya usiadł na łóżku,  a Gaara otworzył okno - Idziemy znaleźć ci foczkę.
- Będę chciał, to pójdę sobie do zoo - prychnąłem, siadając.
- To wybrankę twojego serca, która przegna panującą w nim wieczną zimę i na swych anielskich skrzydłach zabierze cię na słoneczną plażę. - Nagle przed oczami pojawiła się migawka z mojego snu. - Abyście mogli spokojnie dochodzić...
- Chyba odchodzić - poprawił go Gaara, a ja popatrzyłem na nich z litością - w stronę słońca i tak dalej, i tak dalej. - Machnął ręką, zataczając koło.
- To dobre dla emerytów. Sasuke może dochodzić, a nie odchodzić.  No chyba, że... - Olewałem ich całkowicie, lecz spojrzałem w końcu na Utakatę, gdy ten przestał się odzywać, chcąc zwrócić tym moją uwagę. - W tym wieku Sasuke nie wiem, czy jeszcze możesz. Ojcowie podobno mają z tym proble... - Złapałem najbliżej mnie leżącą rzecz, a mianowicie wazon, i rzuciłem nim w chłopaka, który widząc mój zamach sturlał się z łóżka, przez co uniknął oberwania w ten pusty łeb.
- Nie żeby coś. - Gaara założył ręce na piersi - ale my jesteśmy sprawni zawsze. To panienki mogą mieć z tym kiedyś problemy.
- Idioci - skwitowałem, chcąc jak najszybciej się ich stąd pozbyć.
- Dobra, zbieraj się! - Miraya klasnął w dłonie,  a ja widziałem już ten klarujący się w jego głowie plan.
- Idziemy trochę pograć. - Gaara trzymał w ręce moją spakowaną torbę treningową, która zawsze gotowa leżała pod oknem.
- Teraz? - Popatrzyłem na nich jak na kretynów.- Sala jest zamknięta.
- Jest zajęta,  a to nie to samo. - Utakata zamachał mi palcem przed nosem,  a ja poczułem ogromną chęć zobaczenia, jak tym samym palcem wydziobuje sobie zdawkowe resztki mózgu.
- Nie będziemy grać sami - burknąłem.
- Teraz zajęcia mają tam studentki ostatniego roku. - Gaara rzucił we mnie torbą, a ja przetarłem twarz dłońmi.
- Polibuda, bo polibuda, ale wiesz... - Miraya przeciągnął się, prostując do granic. - Każda foczka jednak genetycznie jest taka sama.
- Każda potwora znajdzie swojego amatora.
- A ciało w ciemności traci na oporności, a o brak światła nie trudno.
- Ćwiczyliście to wcześniej? - Patrzyłem to na jednego to na drugiego, zastanawiając się,  jak los mógł podarować mi aż dwóch idiotów. Jeden by starczył.
- Cholera, skapnął się - ciche warknięcie wyleciało z ust  Utakaty, a ja popatrzyłem na nich z satysfakcją.
- Dzisiaj jest sobota, a hala zamknięta.
- Ale nie dla reprezentacji - i w tym momencie poczułem, że przegrałem. Dwójka cwanych idiotów.
20 minut później
- Jerry, jak to jest mieć żonę? – spytałem, zawiązując sznurówkę.
- Przerąbane – odparł. Westchnąłem i popatrzyłem na niego. Był to zwykły, przeciętny człowiek bez ambicji i większych celów. Miał żonę i trójkę dzieci. Pracował na hali sportowej jako woźny i kompletnie nie zamierzał nic z tym zrobić.
- Od zawsze chciałeś być woźnym? – rzuciłem, szukając wzrokiem ręcznika, a Utakata zaśmiał się pod nosem.
- Kiedyś chciałem zostać siatkarzem. – Spuścił wzrok, opierając się barkiem o framugę – Grałem nawet w drugiej lidze. Miałem przejść do pierwszej i to do najlepszego klubu, do „Grey’ów”. – W tym momencie wyobraziłem sobie Jerryego jakieś dwadzieścia lat temu i … byłem w stanie to zrobić. To już coś.
- I co ci w tym przeszkodziło? – mruknął Utakata, zarzucając torbę na ramię. Gdzie jest ten cholerny ręcznik?
- Wiesz… - Przewrócił oczami. – Tina powiedziała, że jest w trzecim miesiącu ciąży i, że nasze mieszkanie okazało się zadłużone. W umowie wszystko było w porządku, a my jej po prostu nie doczytaliśmy. Musiałem więc zrezygnować z kariery sportowca i znaleźć jakąkolwiek robotę. – To był jeden z niewielu ludzi, którym współczułem. Gaara podszedł do mnie i poklepał po plecach.
- Ty przynajmniej będziesz miał firmę. – Zmierzyłem go groźnie wzrokiem, a on ponownie się roześmiał.
- Byłem więc listonoszem, sprzątałem ulice, rozwoziłem pizzę. – Poprawił sobie czapkę i popatrzył na mnie z bólem. – A potem, gdy spłaciliśmy długi, nie nadawałem się już na siatkarza.
- To rzeczywiście przykre – mruknąłem, zamykając szafkę. Ręcznik był w torbie…
- Więc, jeśli szukasz żony…
- Szuka pojemnika. – Utakata za tę uwagę dostał z otwartej dłoni w potylicę, lecz nadal tryskał radością.
- To oddaj spermę do banku – rzucił odchodząc, a ja zatrzymałem się w pół kroku. Rozmowy w męskiej szatni jednak mają swój klimat.
- Co? – Miraya od razu się tym zainteresował, nawet w większym stopniu niż ja. Wyszliśmy na korytarz, a Jerry zamknął za nami drzwi.
- Dają ci pudełeczko, ty robisz sobie dobrze, a potem masz dzieciaka, nic prostszego. – Wzruszył ramionami i odszedł bez słowa. Stałem w bezruchu zastanawiając się nad tym rozwiązaniem. Szybko, łatwo, wygodnie.
- Nie polecam – mruknął Gaara podwijając sobie ramiona koszulki.
- Niby dlaczego? – Podejrzliwość w moim głosie chyba lekko go zdezorientowała, ale nie dał tego po sobie poznać. Cały Sabaku.
- Oglądałem ostatnio taki program dokumentalny. Zgadnijcie, jak się nazywał.
- No? – Oparłem się o ścianę. To wydaje się za proste. Bank i tyle?
- El Masturbator. – Utakata wybuchnął śmiechem, a kąciki moich ust lekko powędrowały do góry. – Ej, ale to prawda. – Skrzyżował ręce, chcąc bronić swojego stanowiska. – Gościu oddał spermę do banku, a dwadzieścia lat później okazało się, że miał ponad pięćset dzieci.
- Ściemniasz! – Uniosłem jedną brew do góry i popatrzyłem z litością na Mirayę, który krzyknąwszy złapał się za głowę.
- Nie ściemniam, idioto. – Ruszył w stronę sali. – Chodźcie, bo dziewczyny zdążą już wyjść. Niedługo kończą drugą godzinę grania.
- On był Hiszpanem?
- Nie. – Gaara uśmiechnął się jednoznacznie. – Polakiem.
- Co oni mają w tej Polsce? Jeden wielki burdel? – warknąłem zirytowany.
- Stary, jednak tego nie rób. – Utakata uwiesił się na moim ramieniu, lecz ja niewzruszenie szedłem przed siebie. – Dopiero narobisz sobie bigosu. Wyobrażasz to sobie? – Wyciągnął rękę do przodu, chcąc coś mi urzeczywistnić. – Ponad pięćset małych Uchihów domaga się udziałów. I wiesz co jest najgorsze? – Puścił mnie i delikatnie się oddalił. – Któryś może być rudy!
Uniknął mojego ciosu tylko i wyłącznie dlatego, że wcześniej się odsunął. Gdyby nie to, właśnie podziwiałbym najnowsze dzieło sztuki w studenckiej hali sportowej pod tytułem: „Chwilowe natchnienie Sasuke Uchihy – artystycznie rozpłaszczona morda Utakaty”.
- Ewentualnie może być Murzynem! – krzyknął i zaczął biec w stronę wejścia, a ja przewiesiłem torbę przez ramię i pognałem za nim – albo, co najgorsze, Cyganem! – Szybko złapałem go za szyję w taki sposób, że łatwo mógłbym ukręcić mu kark, a miałem wielką ochotę to zrobić.
- Puść go – mruknął Gaara, gdyż twarz tego debila powoli robiła się fioletowa z braku powietrza – jest kretynem, ale z kimś musimy grać, ne? – Ten argument mnie przekonał, więc puściłem Utakatę, a ten głośno zaczerpnął powietrza.
- Ty dupku! – wrzasnął, gdy był już w stanie to zrobić.
- Ty jesteś dupkiem. – Odwróciłem się do tyłu.
– Masz coś do Cyganów? – Obok nas stała Miku w stroju treningowym. Była cała spocona, włosy przyklejały jej się do czoła, a klatka piersiowa unosiła się jeszcze nierównomiernie po wysiłku.
- Yyy…
- Cześć, Miku – mruknąłem w końcu, odwracając wzrok od wszystkiego, co nie było jej oczami.
- Sasuke? – Otworzyła szerzej oczy, a ja widziałem, jak szczęka Mirayi ląduje właśnie na posadzce. Popatrzyłem na niego, a moje spojrzenie jednoznacznie mówiło: tak, stary. To ta piękna modelka, którą wczoraj poznałem. Nie kłamałem. A ty tańcz.
- Witaj – mruknąłem, a ona skinęła delikatnie głową.
- Co tu robicie? – spytała, poprawiając torbę, odsłaniając tym samym swoje nogi, które… spokojnie mogłem porównywać do tych należących do Akemi.
- Właśnie zamierzaliśmy trochę pograć.
- Miku! – Z hali wypadła laska trójkąt, która… też nie straszyła wyglądem. Wręcz przeciwnie. Ten strój delty bardzo ograniczał jej fizyczne atuty. W krótkich spodenkach i mokrej bluzce wyglądała zdecydowanie bardziej korzystnie.
- Czy ty zawsze pojawiasz się w najmniej spodziewanym momencie i robisz aferę? – Te słowa same wypłynęły z moich ust. Przez moment myślałem, że dziewczyna się zasmuci, gdyż pytanie mogło podchodzić pod wredne, lecz ta uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Trafiłeś w sedno, samuraju. – Uśmiechnęła się głupkowato i spojrzała na Miku. – Przeszkodziłam w czymś? – Chyba chciała zadać to pytanie cichaczem, lecz jej starania legły w gruzach. Pokazywanie jednym palcem na naszą trójkę, a drugą na swoją koleżankę, a następnie ich łączenie i ten „konspiracyjny” wzrok nie zrobiły z niej tajniaka.
- Nie, nie. – Miku uspokoiła koleżankę spokojnym uśmiechem. Odwróciłem się w stronę drzwi, gdyż usłyszałem odgłosy jednoznacznie oznaczające, że zbliżały się do nas inne dziewoje.
- A widziałaś ten atak?
- No jasne!
- Był świetny. Po prostu piękna prosta!
- Masz ra… -  Głosy ucichły, gdy ich właścicielki pojawiły się na korytarzu.
- Ooo, kogo my tu mamy? – Blondynka o falowanych włosach ubrana cała na czarno spojrzała na naszą grupę z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
- Jacy przystojni… - Jej koleżanka westchnęła, czym od razu zrobiła sobie u mnie minusa, w przeciwieństwie do Utakaty, u którego właśnie wyraźnie zaplusowała. Obydwie podeszły do nas dość szybko, stając obok Delty i Miku.
- Arya, daj spokój – westchnęła modelka.
- Nie przedstawisz mnie? – mruknęła z groźną miną, a Delta spochmurniała.
- Mnie też mogłabyś.
- Ty nazywasz się Daishi – powiedziałem, patrząc na nią. Byłem świadkiem tego, jak wyraz jej twarzy zmienił się diametralnie z przygnębionego na rozanielony. Kobiety.
- A ja Utakata! – Miraya wyrwał się do przodu, wyciągając dłoń.
- A ja Gaara, a ty musisz być Arya. – Popatrzyłem się na Sabaku z dystansem, gdyż powiedział to głosem… uwodzicielskim, przez co miałem ogromną ochotę się roześmiać. Znam go od zawsze, a on nigdy tak się nie odezwał. Nawet, kiedy był z tą siksą, Matsuri.
-  Tak, a ja Zochan, ale to nikogo nie obchodzi. – Niska, zachwycająca się mną brunetka westchnęła. – Idę się pociąć. – Popatrzyła w sufit z zaciętą miną. – Nie masz czasem brata bliźniaka?
- Nie, ale ma starszego – Utakata roześmiał się – zbliż się do niego, to jego dziewczyna przerobi cię na mielonkę.
- Uuu, to przykre. – Zochan zmarkotniała. – Więc dalej idę się pociąć. Będę umierać w agonii… Sama, samotna! – Wyrzuciła ręce do góry i zaczęła się od nas oddalać. – Nawet w zakonie mnie nie chcieli! A nawet miałam już habit! - To rozpaczliwe wołanie skończyło się, gdy drzwi od przebieralni się za nią zamknęły. Boże… Oni im na tej polibudzie mózgi piorą?
- Pójdę sprawdzić, czy z nią wszystko w porządku – mruknęła Delta, zapinając do końca torbę.
- To ja pójdę z tobą. – Utakata ruszył w ślad za dziewczyną cały w skowronkach.
- Nie mieliśmy czasem grać? – spytałem, lecz on zbył mnie machnięciem ręki.
- Zdążymy! – krzyknął i popatrzył na mnie „tym” wzrokiem. Oj, biedna Delta.
- To ja lecę do wc. Przebiorę się od razu i spadamy, śpieszy mi się. – Arya bez słowa skierowała się w stronę łazienki, lecz Gaara ruszył za nią.
- To ja pójdę z tobą – powiedział to samo, co Miraya przed chwilą, a ja miałem wrażenie, że to wszystko to był jeden wielki żart. Przecież ta sytuacja była żałosna. Spojrzałem na Miku, która też patrzyła na to wszystko z powątpieniem. Chwila. A może któraś z tych dziewczyn to gejsza z wczoraj?
- Jeszcze żaden facet nie zaproponował mi wspólnego pójścia do kibla – rzuciła przez ramię, otwierając drzwi – plus za oryginalność. – Po tych słowach zamknęła mu je przed nosem, a on zrezygnowany usiadł pod ścianą.
- Mam żałosnych znajomych – mruknąłem pod nosem. I co z graniem?
- Moje koleżanki też nie są dziś lepsze – odparła, drapiąc się po głowie.
- Może dasz się zaprosić na kawę? – spytałem, po czym oparłem się jedną ręką o ścianę. A co. Jak szaleć, to szaleć. Nikt nie mówił, że matką mojego dziecka nie może być modelką.
- Z tym to raczej do Aryi. – Pokazała mi język. – Nienawidzę kofeiny.
- Słabo, Uchiha. – Gaara cały zadowolony pokazał mi kciuk skierowany do dołu. Co za kompromitacja…
- To na lunch.
- Wiesz co? – Sięgnęła do torby, wyciągając stamtąd po chwili notatnik i długopis. Szybko coś tam naskrobała i schowała wszystko prócz jednej kartki.
- Hmmm?
- Call me maybe – zaintonowała śpiewnie, uśmiechając się, a ja też nie omieszkałem uzewnętrznić swojego przejawu radości w geście lekkiego uśmiechu.
- Czemu by nie? – mruknąłem, i chciałem powiedzieć coś jeszcze, gdy z damskiej szatni wypadła do połowy ubrana Delta. Miałem to gdzieś, że na imię miała Daishi. Do końca życia będzie dla mnie Deltą.
- Miku! – Czy ona kiedykolwiek normalnie do kogoś podejdzie i powie: cześć?  Czy zawsze będzie uprzedzał ją ten wrzask?
- O Boże… - Dziewczyna rzuciła pod nosem, widząc jak jej koleżanka w biegu zapina pasek od spodni.
- Sprawa numer jeden: ten facet świetnie całuje! – krzyknęła, chyba kompletnie nie przejmując się obecnością moją i Gaary – sprawa numer dwa: natychmiast musimy jechać. Moja mama już czeka pod halą. Przesunęli spotkanie w sprawie kontraktu. Mamy dziesięć minut, żeby dotrzeć na miejsce.
- Co?! – wydarła się, łapiąc za głowę.
- No! – Miku wsadziła mi w rękę kartkę.
- Muszę iść, to bardzo ważne! – Była skonsternowana i chyba lekko zawiedziona. – Zadzwoń, to może gdzieś wyskoczymy! – krzyknęła, biegnąc już w stronę wejścia.
- Poczekaj! – Odwróciła się, nadal biegnąc, a ja poczułem, że to mój czas. – Kim była ta dziewczyna przebrana za gejszę?! – Dźwięk klaksonu rozbrzmiał w powietrzu, zagłuszając jej głos, po czym razem z Deltą zniknęły za oszklonymi drzwiami. Widziałem jak wsiadają do auta i odjeżdżają z piskiem opon. Co za kontrakt był tak ważny?
- Chyba zaznajomię się z koleżanką matematyczką – powiedział Utakata, który nie wiem kiedy wyszedł z damskiej szatni.
- A ja z modelką – mruknąłem, zapatrzony w miejsce w którym zniknęła dziewczyna.
- Gdzie one są? – spytała Arya, wychodząc z łazienki. Gaara stanął na baczność, a ona otaksowała go krytycznie wzrokiem.
- Mówiły coś o jakimś kontakcie. – Sabaku włożył ręce w kieszenie, że niby taki wyluzowany.
- Aha – westchnęła – to będę się zbierać. Paa! – Pożegnała się i poczęła zmierzać w stronę wyjścia. Nie zaszczyciła nas swoją dalszą uwagą i szczerze, to jakoś szczególnie nad tym nie ubolewałem. A co z tą Zochan?
Nadal nie wiedziałem, kim jest gejsza. Chyba nie mam smykałki do bycia detektywem.
- Może gdzieś cię podwieźć? – Gaara popatrzył na nas przelotnie i podbiegł do dziewczyny.
- Czy ty widzisz to samo, co ja? – Utakata stał obok zadowolony.
- Nie, dzięki. Mam swój samochód.
- Niestety tak – odparłem.
- Możemy to jakoś załatwić.
- Po prostu nie wierzę – powiedział, drapiąc się po karku.
- Wątpię.
I razem z Aryą zniknęli za drzwiami.
- Co to było? – wydukałem. Przyszedłem pograć w siatkę z dwoma kolegami, a spotkałem dziewczyny, które poznałem na imprezie plus dwie nowe, a ani nie pograłem, ani nie dowiedziałem się, kim jest gejsza. Kolejna szansa przeszła mi koło nosa. Hmpf.
- Życie stary, życie. – Utakata poklepał mnie po plecach i pociągnął w stronę sali.
- Aż muszę pograć – mruknąłem, przechodząc przez próg.

Sakura
- Co za dupek! No palant! – warczałam pod nosem, widząc kolejną wiadomość wyskakującą na ekranie. Schowałam telefon do torebki, dochodząc do wniosku, że jeśli dalej będę patrzeć na te ikonki, to szlag jasny mnie trafi. Zamknęłam drzwi do auta i przekręciłam klucz w zamku. Telefon ciągle mi wibrował od przychodzących smsów, wpędzając mnie w coraz większe zdenerwowanie. Poprawiłam torbę i przeszłam przez zatłoczoną ulicę. Cała dzielnica stała w korku, gdyż dwa skrzyżowania dalej doszło do jakiejś stłuczki, z tego co mówili w radiu. Wibracje zmieniły się, dając mi znak, że teraz ktoś dzwonił. Wyjęłam telefon, natychmiast odbierając połączenie.
- Co tam, Arya? – spytałam, otwierając drzwi siłowni.
- Jakiś palant, który za wszelką cenę chciał mnie podwieźć, wjechał mi w dupę, rozumiesz?! – wrzasnęła i już w wyobraźni widziałam, jak ironicznie rozkłada ręce.
- Ołłł – zamruczałam. – To wy tak szybko? Kiedy się poznaliście?
- Ja nie o tym mówię, zboczeńcu! – Roześmiała się, lecz gniew jej nie przeszedł. – Wyślij mi numer do twojego wujka, który ma firmę z lawetami, trzeba sholować moją renówkę.
- Arya, wszystko w porządku? – zawołał ktoś po drugiej stronie linii.
- Zamknij się i zejdź mi z oczu! – Dziewczyna się wydarła, a ja musiałam odsunąć telefon od ucha.
- Okej, nie ma sprawy – powiedziałam uspokajająco – już wysyłam. To wy zablokowaliście całą dzielnicę?
- Tak… Módl się, żebym zaraz nie wgniotła tego faceta w ziemię – wycedziła.
- Przystojny chociaż? – mruknęłam, wyobrażając sobie wysokiego, postawnego bruneta o ciemnych oczach. Takiego jak ten, którego poznałam wczoraj na imprezie.
- Jest rudy…
- Yyy, to ja kończę. Baj! – Szybko zakończyłam rozmowę, aby wybuchnąć śmiechem, gdy Arya nie będzie mnie już słyszała. Ta to ma szczęście.
Przystanęłam przez blatem recepcji. Zignorowałam wszystkie smsy od Kankuro, wysyłając koleżance numer do wujka Freda. On wszystkim się zajmie.
- Cześć – przywitałam się z Kyoko. Pracowała tu dorywczo w weekendy, a że ja byłam tu co drugi, trzeci dzień, to czasem udawało nam się spotkać.
- Cześć, cześć. – Uśmiechnęła się. – Tu masz swoją kartę. – Pokazała na blaszkę leżącą na ladzie.
- Dzięki.
- Udanego treningu! – krzyknęła, gdy wchodziłam do szatni.
- Nie zapeszaj! – zaśmiałam się, zamykając drzwi.
Przystawiłam kartę do szafki, która pisnęła, rejestrując moją obecność. Ach, te przywileje stałego klienta. Zrzuciłam z siebie ubrania, zakładając sportowy top i czarne getry za kolana. Zdjęłam perukę, wiążąc wysoko moje naturalne, różowe włosy. Zostawiłam wszystko w szafce, wkładając kartę do kieszeni.
Siłownia była mała i przytulna, jeśli mogę tak powiedzieć. Ściany były w odcieniach błękitu, tak samo jak znajdujące się na podłodze linoleum. Odkąd skończyłam studia nie mogłam już grać w uniwersyteckiej drużynie, musiałam z tym skończyć. Może, gdybym bardzo uśmiechnęła się do trenera, pozwoliłby mi grać, ale co tu dużo mówić. Pałaliśmy do siebie czystą nienawiścią. Tutaj byłam sama ze sobą  i to ja nadawałam sobie tempo. To był mój świat.
Weszłam do głównej sali, rozglądając się. Rzadko spotykałam tu te same osoby, gdyż z reguły ktoś przychodził, poćwiczył dla picu i porobił zdjęcia w lusterku pod tytułem: „jestem sportowcem” – po czym więcej się tu nie pojawił. Pozerzy.
Olałam wszystkie mijane sztangi. To nie dla mnie: klata, plecy, barki. Ech, ci pakerzy.
Przeszłam do mniejszego pomieszczenia, w którym znajdowały się bieżnie. Od rana miałam ochotę pobiegać.
- Bez sensu.
- No i nie wiem, co robić.
- Rzeczywiście, ciężka sprawa.
Gdy weszłam, akurat dwie dziewczyny już biegały. Obydwie były szczupłe, lecz umięśnione. Jedna z nich miała czarne włosy za pas wysoko związane w kucyka, a druga również ciemne, lecz z przebłyskami granatu. Telewizor wiszący tak, aby podczas biegania można było go również oglądać, wydobywał z siebie jakieś chroboczące dźwięki. Irytujące dźwięki.
- I co z tym teraz zrobisz?
- Zastanawiam się.
- Hej, dziewczyny – zwróciłam się do nich – mogę to wyłączyć? – Wskazałam palcem na ekran.
- Jasne. Te dźwięki mnie drażnią – powiedziała ta ze spiętymi włosami, przerywając rozmowę.
- Dzięki – mruknęłam i wyłączyłam z przycisku to piekielne urządzenie, po czym uruchomiłam bieżnię i zaczęłam biegać, wsłuchując się w rozmowę towarzyszek ćwiczeń.
- Myślisz nad tym, żeby go zostawić?
- Dyara, ja go kocham i nie mogę sobie przetłumaczyć, że moje odejście byłoby dla niego lepsze. Nie moja wina, że nie mogę mieć dzieci, ale nie chcę mu zabierać jedynej rzeczy, która łączy go z rodziną.
- Shee, ja to rozumiem, ale nadal sądzę, że powinnaś jeszcze raz z  nim porozmawiać.
- Nic już nie wiem…
- Jak masz na imię? – spytała Dyara, z tego co wywnioskowałam.
- Sakura – odpowiedziałam, podkręcając prędkość bieżni.
- Więc, Sakura. Ja nazywam się Dyara, a to jest Sheeiren. – Pokazała na siebie i koleżankę.
- Miło mi poznać – Sheeiren skinęła na mnie głową.
- Mi również – odparłam, bo nic innego nie przyszło mi do głowy.
- Zadam ci takie czysto teoretyczne pytanie. – Dyara popatrzyła na mnie swoimi czarnymi jak dwa węgle oczami. Ja je już gdzieś widziałam… - Powiedzmy, że kochasz jakiegoś mężczyznę, okej?
- Okej.
- I musisz wybrać między swoją miłością do niego, a jego miłością do rodzinnego spadku, to co wybierasz?
- Jego miłość do mnie – odparłam, choć dziewczyna wcale nie podała takiej opcji. Oczy, bodajże Sheeiren, lekko się poszerzyły, po czym ona sama zmieniła prędkość na bieżni na jak najszybszą.
- Ona ma rację – prychnęła zirytowana, biegnąc sprintem. Po chwili zeskoczyła zdyszana na ziemię. – Chodź Dyara. Zbieramy się.
- Już? Szkoda – mruknęła również zeskakując na ziemię. Obie wyłączyły maszyny, a Sheeiren podeszła do mnie i powiedziała:
- Dzięki – westchnęła, jak dla mnie nawet z deka nostalgicznie – powiedziałaś dzisiaj bardzo ważną rzecz. – Podniosła wzrok. – Może jeszcze kiedyś się tu spotkamy, Różowa – puściła mi oczko i wyszła z sali.
- Wybacz jej ten humor. – Dyara podeszła do mnie z ręcznikiem przewieszonym przez ramię. – Dziś wyjątkowo ma powody, żeby użalać się nad sobą.
- Jasne, rozumiem – odpowiedziałam, łapiąc już zadyszkę. Oj, Haruno. Cztery dni nie biegałaś i co? I kondycja spada…
- Do zobaczenia. – Machnęła ręką przy wyjściu i zniknęła z pomieszczenia.
- Do zobaczenia – pożegnałam się, choć ona nie mogła już tego słyszeć.
Gdy biegałam, bardzo często zdarzało mi się zatracać we własnych myślach, tak jak teraz. Nim się spostrzegłam wskazówka zegara przesunęła się o trzydzieści minut, a ja miałam dziś do dyspozycji tylko dwadzieścia. Cholera.
Zeskoczyłam z bieżni i wyłączyłam ją. Pot lał się ze mnie strumieniami, wyglądałam jak zmokła kura. Nie zbaczając na spojrzenia mijanych mężczyzn przeszłam przez główną salę i skierowałam się do szatni. Znów byłam sama.
Szybko wskoczyłam pod prysznic i umyłam włosy. Wysuszyłam je w niecałe dziesięć minut, po czym znów założyłam brązową perukę. Żebym stoczyła się do tego stopnia, aby chodzić po mieście w obawie, że zaczepi mnie idiota o imieniu Kankuro i znów nie da mi żyć. Wrrr!
Już trzy razy zmieniałam numer, żeby jakoś się od niego odciąć, ale on za każdym razem jakimś magicznym sposobem odnajdywał to dziewięć cyferek, będących moją granicą wolności od jego osoby…
Żwawo ubrałam się i wyszłam z szatni. Zostawiłam Kyoko w recepcji kartę i pognałam do samochodu. Wrzuciłam torbę na tylne siedzenie i włożyłam kluczyki do stacyjki. No, czas pozałatwiać kilka spraw na mieście.
Sasuke
- Nie zrobię tego – powiedziałem dosadnie, wchodząc do jednego z lepszych lokali w mieście. Restauracja była wystrojona  w starym stylu europejskim. Wszędzie mnóstwo ciemnego drewna, schody z dwóch stron łączące się na górze, wysoki sufit i intymna atmosfera. Klimatycznie.
- Zrobisz. – Utakata wszedł za mną i spojrzał się na ogromny stary zegar witający gości na wejściu, na którym widniała godzina za pięć szesnasta.
- Nie jestem aż tak zdesperowany – warknąłem, przeczesując sobie włosy dłonią.
- Jesteś – odparł zadowolony i lekko mnie popchnął.
- Zemszczę się kiedyś na tobie, Miraya – syknąłem i podążyłem w stronę stolika zarezerwowanego wcześniej przez Utakatę na moje nazwisko.
- Kiedyś, to ty będziesz mi dziękować, Uchiha – zaśmiał się i sam usiadł niedaleko, lecz przy innym stoliku.
Po prostu nie wierzę, że to robię – pomyślałem, siadając. Jutro idę do Itachiego porozmawiać o tym wszystkim. Może znalazł jakieś dokumenty, obalające tę porąbaną teorię Madary? Przydałoby się.
- Podać coś, proszę pana? – Kelnerka pojawiła się obok mnie, uśmiechając się miło.
- Dostanę chociaż menu? – spytałem chłodno, gdyż ostatnią rzeczą na którą miałem ochotę to przymilanie się do tłustej blondynki przez całej życie podającej żarcie.
- H-hai – jęknęła, podając mi kartę po czym jak najszybciej się ode mnie oddaliła. Hmpf. Może o tym mówił Utakata? Czy to był ten moment, kiedy odstraszyłem od siebie kobietę? Ech.
Oparłem łokcie o stół. Siedząc przodem do wejścia widziałem każdego kto wchodził i wchodził z lokalu. Miałem idealny widok na wszystko, co działo się na parterze, co  bardzo mi pasowało. Wdziałem dziś ciemne spodnie od garnituru, białą koszulę, a na nią nałożyłem marynarkę, do kompletu ze spodniami. W końcu ten debil Utakata umówił mnie z tymi dziewczynami w restauracji, a nie podrzędnym barze. Trzeba trzymać fason.
Spojrzałem na drzwi, w których pojawiła się znajoma mi twarz. Tylko nie to.
- Sasuke! – Kobieta wydarła się już na samym wejściu, a ja popatrzyłem wzrokiem zabójcy na śmiejącego się do rozpuku Mirayę. Zabiję gnoja, zabiję…
Ona podeszła i nachyliła się w moją stronę, aby pocałować mnie w policzek, lecz gestem dłoni dałem jej do zrozumienia, że jeśli to zrobi, to straci co najmniej głowę.
- Co ty tu robisz, Karin? – warknąłem, taksując ją wzrokiem. Wyglądała jak zdzira, jak prostytutka. Daleko jej było do gejszy.
- No jak to co, kochanie? – pisnęła, siadając naprzeciwko – przyszłam ustalić szczegóły naszego ślubu. – Otworzyłem szerzej oczy i gdybym mógł, to z przyjemnością czymś bym ją opluł. – Wolisz zaproszenia fioletowe czy różowe? Nie mogę się zdecydować. – Na jej twarzy pojawił się grymas, a na stoliku dwa rodzaje kopert. Kurwa ludzie, zabierzcie mnie do domu…
- O czym ty bredzisz? – warknąłem, już mając dość wszystkich randek, które miały się dziś odbyć. Ta jedna mi starczy.
- Na przyszłość nie bądź taki niemiły. – Pomachała mi palcem przed nosem. – Na weselu gości nam odstraszysz.
- Wyjdź - powiedziałem, hamując całą siłą woli wszystkie sadystyczne zapędy znajdujące swoją inspirację w jej osobie.
- Ależ Sasuke.– Przewróciła oczami i nachyliła się w moją stronę. – Nie zaprzepaszczaj naszej miłości.
- Czy coś podać, proszę pana?
- Nie! Nic ma mi pani nie podawać! – Kelnerka znów pojawiła się w najmniej dogodnym momencie i chcąc czy nie - została ofiarą mojego złego humoru. Pech.
- Proszę mu wybaczyć. – Karin uśmiechnęła się do niej słodko. – Denerwuje się przed ślubem.
- Ach! – Blondynka westchnęła. – Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!
- Karin, wyjdź.
- Oj… - Utakata pojawił się obok i wziął ją pod ramię.
- Dobra, starczy. Znikaj stąd, Uzumaki – mruknął, każąc jej wstać.
- Chamy! – wrzasnęła – zrywam nasze zaręczyny! – krzyknęła i w złości odwróciła się ostentacyjnie, przez co uwaga wszystkich klientów Yōroppa no Shokudō skupiła się… na mnie.
- Czy ciebie już do końca popierdoliło? – Nachyliłem się, żeby powiedzieć to Utakacie do ucha i nie wzbudzać jeszcze większej sensacji.
- Dobra, dobra. Nie spinaj. – Przewrócił oczami. – Musiałem coś zrobić. Inaczej byłoby nudno…
- Czy reszta tych kandydatek też jest pokroju Karin? – spytałem, natarczywie się na niego patrząc.
- Nie – rzucił i wstał – idzie.
Spojrzałem się w stronę drzwi i spostrzegłem tam Akemi. No. Jej daleko jest do Karin.
- Dzień dobry, Uchiha-sama. – Dziewczyna dygnęła lekko, a ja wstałem, aby pomóc jej zdjąć płaszcz. – O, dziękuję – mruknęła – nie trzeba było.
- Trzeba – uciąłem, luzując trochę. Jeśli moje dzieci nie będą mieć mamy modelki, to zawsze mogą mieć prześliczną mamę sekretarkę.
- Czy to jest to spotkanie biznesowe, o którym mówił pański przyjaciel? – Potarła ręce z zimna. Utakata, kurwa. Jakie spotkanie biznesowe…
- Nie – odparłem. Myśl Uchiha, myśl.
- Więc może ja pójdę? – spytała, poprawiając włosy.
- Nie – wyrwałem się odrobinę za szybko – zostań – to powiedziałem już spokojniej, a sama Akemi odetchnęła – pamiętasz, jak spytałem się ciebie wczoraj, czy nie chcesz mieć ze mną dzieci?
- Hę? – Teraz miałem wrażenie, że teraz to ona miała ogromną ochotę mnie opluć tak, jak ja Karin przed chwilą.
- Czy coś podać, proszę pana?
- Akemi, zamawiasz coś? – spytałem, chcąc wybudzić ją z szoku. Ta kelnerka nareszcie trafiła w moment. Dziewczyna wypuściła głośno powietrze, a ja popatrzyłem w kartę. Nie miałem ochoty na nic do jedzenia, więc poszukałem wzrokiem kolumny z napisem „wina”.
- Nie wiem – odparła zszokowana, a ja właśnie w tym momencie wybrałem odpowiedni trunek.
- Ja poproszę jakieś dobre, półsłodkie wino, stawiam na pani inwencję twórczą – mruknąłem, a ona skierowała swoje spojrzenie na blondynkę.
- To ja to samo – powiedziała, intensywnie nad czymś myśląc.
- Zamówienie zostanie zrealizowane w ciągu kilku minut. – Kelnerka ukłoniła się i odeszła w stronę bufetu.
- Uchiha-sama – zaczęła Akemi.
- Sasuke – przerwałem jej. W łóżku też będzie do mnie mówić Uchiha-sama? Popatrzyłem na nią ponownie. W sumie, mogłoby to być bardzo ciekawe.
- Więc Sasuke-san.
- Sasuke – ponownie powtórzyłem swoje imię. Wiem, że jest zajebiste, więc żadne przyrostki nie muszą go oszpecać. Zawsze byłem tego zdania.
- Sasuke – mruknęła – Boże, zawsze chciałam to powiedzieć – dodała pod nosem, lecz mi udało się to usłyszeć. Kąciki moich ust powędrowały do góry, a ona speszyła się. – Wybacz mi. – Przekręciła głowę na bok, zdeprymowana. Była urocza.
- Nic się nie stało – odparłem i w tym momencie pojawiła się kelnerka, stawiając przed nami po kieliszku wina.
- Proszę – powiedziała z uśmiechem i z tacką pod pachą, oddaliła się.
Z głośników płynęła spokojna muzyka, w większości skrzypcowa. Akemi miała na sobie średniej długości beżową sukienkę, a włosy spięła w kok, uwydatniając tym swoją długą szyję. Upiłem łyk, zastanawiając się, dlaczego przez cały ten czas, kiedy dla mnie pracowała – cztery lata – ani razu nie zabrałem jej na kawę.
Ino, no tak. Wtedy byłem jeszcze w tym dziwnym „związku”.
- Zawsze chciałam o to zapytać. – Odstawiła kieliszek i skrzyżowała ręce. – Jesteś homo? – To już trzeci raz, kiedy myślałem dziś o pluciu, więc aby nie pobrudzić jej sukienki, jak najszybciej połknąłem wino, które miałem w ustach.
- Skąd takie domysły? – spytałem, nachylając się delikatnie w jej stronę.
- No wiesz… - westchnęła – Boże, mówię do Sasuke Uchihy na ty – mruknęła pod nosem, a ja ponownie to usłyszałem. Co za dziewczyna. – Wszyscy tak myślą. – Uniosłem jedną brew, na co ona kontynuowała. – Od kiedy pani Yamanaka wyjechała, nikt z firmy nie widział cię z kobietą. – Oparła się łokciem o stół. – Wszyscy sądzą, że  chłopak, który dziś po mnie zadzwonił, to, że wy razem ten – kaszlnęła - tego.
- No nie wierzę… - Przyłożyłem dłoń do skroni. – serio?
- Tak – roześmiała się.
- Aż nie wiem, co powiedzieć… - Ja i Miraya? To tak, jakby ktoś powiedział, że Karin jest miłością mojego życia. To, że miłości nie ma to inna sprawa, ale…
- Ale ja wiem. – Mrugnęła jednym okiem. – Dobrze wiedzieć, że mój szef jest hetero.
- Zaskakujesz mnie, Nikiro. – Uśmiechnęła się, lecz speszona opuściła wzrok. Coraz bardziej odchodziła mi ochota na trzecią, zaplanowaną dzisiaj randkę. Ciekawe, jak Akemi wyglądałaby bez tej sukienki.
Sakura
Od dzisiaj oficjalnie zaczynam wątpić w ludzkość. I w naturę. Zaczynam wątpić w świat.
- Dziękuję łaskawie. - Wzięłam kluczyki z ręki pracownika myjni samochodowej, po czym wsiadłam i odjechałam z piskiem opon.
Była to trzecia myjnia, którą dziś odwiedziłam. Na pierwszych dwóch powiedziano mi, że nikt nie podejmie się umycia tak brudnego samochodu. No cholera by ich wzięła, no. Wiedziałam, że to puste miejsce parkingowe w środku miasta było podejrzane. Ale skąd miałam wiedzieć, że na samej górze tego budynku pewien starszy facet hoduje gołębie?
Stanęłam na światłach i popatrzyłam w lusterko. Czarna peruka przypasowała się idealnie, wyglądała znośnie, nawet naturalnie. Postanowiłam ją wymienić, gdy dziś po siłowni Kankuro znalazł mnie w mojej brąz wersji. Ten gość to istne utrapienie.
Ruszyłam razem z mnóstwem innych aut, kierując się do Yōroppa no Shokudō, gdzie miałam ostatnią tego dnia kontrolę. Bycie testerem jakości obsługi różnych przedsiębiorstw, restauracji czy innych różnych rzeczy jest jednym z wygodniejszych zawodów świata. Godziny pracy masz elastyczne, za benzynę płaci firma. Do tego moja praca zazwyczaj jest jeszcze prostsza niż dziś.
Pracowałam w firmie Kontorōrusābisu na kierowniczym stanowisku i tylko w soboty zapuszczałam się w teren, ewentualnie kiedy miałam takie widzimisię w tygodniu. Na co dzień czytam raporty innych, sporządzam wykresy, jestem odpowiedzialna za statystykę. W końcu po coś kończyłam tę polibudę, ne?
Zaparkowałam auto, kontrolując jeszcze stan peruki. Będzie to trochę dziwnie wyglądało, jeśli kok będę miała na czole. No chyba, że to kolejny krzyk mody, jak noszenie w lato czapek z pedalskim napisem “swag” z przodu. Jeśli jednak jest to następny trend, to już nic nie mówię.
Wyszłam z samochodu i przekręciłam kluczyk w mojej kochanej czerwonej megance. Ah, te męskie zabawki. Wrzuciłam monetę do parkomatu, odebrałam druczek i wcisnęłam go za wycieraczkę. Przebiegłam szybko przez ulicę, wywołując tym jakże okropnym czynem kilka klaksonów. Bywa.
Obciągnęłam sukienkę, odruchowo poprawiłam włosy i ruszyłam w stronę wejścia do restauracji. Europejski styl jest jednym z moich ulubionych, więc dzisiejsza wizyta w Yōroppa no Shokudō powinna być jedynie przyjemnością. Otworzyłam drzwi i postąpiłam kilka kroków do przodu, lecz jak szybko to zrobiłam, tak szybko się zatrzymałam.
Znów postąpiłam krok do przodu i ponownie nie mogłam tego zrobić. Zirytowana odwróciłam się do tyłu i odczepiłam torebkę od klamki. Wrrr. Złośliwość rzeczy martwych.
- Witamy. - Kelner ukłonił się, a ja rozejrzałam się po sali. Ach, ten klimat. - Życzy sobie pani stolik?
- Tak, poproszę - mruknęłam i podążyłam za mężczyzną do stolika w rogu, gdzie miałam widok na wszystko. Wybornie.
- Tu jest pani menu. Zaraz przyjdę odebrać zamówienie. - Przystojny blondyn odszedł w kierunku wejścia do restauracji. Co jakbym mu powiedziała, żeby został? Nie chcesz tego. Moja podświadomość kolejny raz dawała o sobie znać, natychmiast ukrócając moje fantazje. Cały dzień myślałaś o tym samuraju z wczoraj, idiotko. Westchnęłam, zdejmując płaszcz oraz wieszając go po chwili na oparciu krzesła.
Przejrzałam menu i wybrałam sałatkę z kurczakiem i wodę niegazowaną. Odłożyłam kartkę dań i zapatrzyłam się w krajobraz za oknem.
But now you're looking like you really like him, like him.
Ta idiotyczna piosenka nie dawała mi spokoju od wczoraj, gdy przed snem włączyłam radio. Emeli Sande jest przecudną piosenkarką z przecudnym repertuarem, ale ta nuta mnie niszczy, jeśli chodzi o jej przesłanie.
- Co podać? - Kelner znów pojawił się obok, a ja na moment zapatrzyłam się w jego niebieskie oczy. Nie podobają ci się. Podobają, ale nie hipnotyzują tak ja te całkowicie czarne.
Potrząsnęłam głową.
- Sałatkę z kurczaka i wodę niegazowaną - mruknęłam, a chłopak spisał zamówienie i ponownie zniknął.
Tym razem swoją uwagę skierowałam na klientów restauracji. Uśmiechnęłam się lekko widząc parę staruszków trzymających się za dłonie. Podparłam sobie brodę o złączone ręce. Chciałabym dożyć takiej starości.
Stolik dalej siedziała czteroosobowowa rodzina, w tym dwójka śmiejących się radośnie dzieci. W sumie, jeszcze trzy lata i stuknie mi trzydziestka. Zmarkotniałam. Wtedy żaden już nie będzie mnie chciał, a co dopiero mówić o dzieciach.
Spojrzałam na kolejny stolik, a poziom mojego zdziwienia osiągnął apogeum. Przy tym stoliku razem z jakąś blondynką siedział samuraj. Znaczy się, Sasuke…
Zaczęłam się im przyglądać.
Poruszyłam wczoraj jego temat z Miku, gdy razem z Daishi i Aryą siedziałyśmy w moim pokoju. My po imprezie, a Arya po pracy - wszystkie byłyśmy zmęczone, więc temat szybko się urwał. Dowiedziałam się jedynie, że Sasuke spodobał się mojej siostrze, a ona jemu. Boże… Czemu? Popatrzyłam na niego, gdy przeczesywał włosy i momentalnie zrobiło mi się gorąco. Jak to, czemu? To ona jest modelką! No racja… To takie problematyczne, być tą brzydszą siostrą.
Chłopak uśmiechnął się do towarzyszki, po czym wstał i sięgnął po jej płaszcz. Ona również wstała i włożyła ręce w trzymaną przez niego kurtkę. Kami… I do tego jeszcze dżentelmen!
Zawiązała chustkę, uśmiechnęła się i ruszyła w stronę wyjścia. Skierowałam spojrzenie na niego i widziałam, jak śledził ją wzrokiem. Chwila, moment.
Dzisiaj Miku do mnie dzwoniła i mówiła, że chciał się z nią umówić. Ona mu odmówiła, lecz zostawiła numer telefonu. Czyli co? Najeżyłam się. Moja siostra miała zajęty wieczór, to szybko znalazł sobie zastępstwo?
Co za dziwkarz.
- No, ty chyba jesteś na dzisiaj ostatnia. - Nie mam pojęcia kiedy, lecz Sasuke wyrósł przede mną, a ja zaniemówiłam. O cholercia.
- Że co proszę? - spytałam, ogarniając się. “Jesteś na dzisiaj ostatnia”. Co to miało znaczyć? Dzień randek w ciemno z losową osobą w restauracji?
- Trzecia i na dziś ostatnia - mruknął, lecz widziałam, że myślał całkowicie o czymś innym. Dopiero, gdy usiadł zwrócił na mnie uwagę, wręcz chamsko patrząc mi się w oczy, więc jak najszybciej spuściłam wzrok.
- Ty chyba kpisz - prychnęłam pochylając się do przodu - nawet nie wiem, kim jesteś. - Okej, to było kłamstwo. Ale kto by się tym przejmował? Jeśli podoba się on Miku, ja nie mam prawa się do niego dobierać. Z resztą, on nie wie, że wczoraj byłam przebrana za gejszę, więc ten mały grzeszek jest w miarę uzasadniony.
- Utakata ci nie mówił? - Oparł się na krześle. - Nazywam się Sasuke Uchiha i mamy się lepiej poznać, z tego co wiem.
- Ja nic o tym nie wiem, więc nie mam zamiaru się z tobą poznawać. - Jedna sprawa to to, że był cholernie przystojny. Druga, że z tego, co zauważyłam, bawił się dziewczynami jak lalkami. Wczoraj podrywał Miku i mnie (tak sądzę), a dzisiaj mówi mi, że jestem trzecią i ostatnią.
Co za dziwkarz.
- A mi się wydaje, że gdzieś cię już widziałem. - Zmarszczył brwi. - Raczej słyszałem - poprawił się.
- Chciałbyś - mruknęłam i dopiero, gdy wypowiedziałam to słowo, domyśliłam się jego konsekwencji. Miku mówiła, że pytał się o mnie, więc powinien w miarę pamiętać naszą rozmowę. Wczoraj też powiedziałam: chciałbyś. Co za wtopa…
- Na pewno nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy? - Zmierzył mnie spojrzeniem, a ja poczułam, że muszę stąd wyjść. Walić raport. Kelner był przystojny, napiszę coś pozytywnego.
- Nie - odparłam i wstałam, ubierając płaszcz.
- Już idziesz? - Był wyraźnie zaskoczony. No chwila, czego ode mnie oczekiwał? Myślał, że skoczymy do łazienki na małe co nieco, a ja potem kulturalnie pójdę do domu?
Gdyby nie był dziwkarzem bardzo możliwe, że właśnie tak byś zrobiła.
Zamilcz.
- Nie. Ubieram się, bo mi zimno - sarknęłam i wzięłam torebkę do ręki - do widzenia.
- Poczekaj. - Wstał i złapał mnie za rękę, a ja się wzdrygnęłam. - Mogę się założyć, że już kiedyś z tobą rozmawiałem.
- Jakbyś to zrobił, to dużo straciłbyś na tym zakładzie - rzuciłam przez ramię i uwolniłam dłoń z jego uścisku. Jak najszybciej podążyłam w stronę wyjścia.
Raport będzie pozytywny, a Sasuke… a Sasuke nigdy nie będzie mój.
Czas na dużo czekolady, dużo pizzy i dużo tanich romansów. Noc zapowiada się wybornie.
Sasuke
- Stary, natychmiast potrzebuję kontaktu z dziewczyną, z którą umówiłeś mnie z jako ostatnią - warknąłem do słuchawki, wychodząc z lokalu.
- W sumie, to chyba coś ci się przewidziało - westchnął - Ira zadzwoniła do mnie przed chwilą i przeprosiła za to, że jej nie było.
- O czym ty mówisz? Rozmawiałem z nią - syknąłem, wciskając przycisk na przejściu dla pieszych - średniego wzrostu, czarnowłosa…
- Ira jest blondynką. - Po tych słowach po obu stronach słuchawki zapadło milczenie. Jakim, kurwa, cudem?
- To z kim ja rozmawiałem? - rzuciłem, przechodząc na drugą stronę ulicy.
- A skąd ja mam to wiedzieć?!
Rozłączyłem się.
Nie wiem, jak ona się nazywa.
Ale wiem, że była gejszą, którą wczoraj poznałem. Włosy mogła przecież przefarbować.
Rozejrzałem się dookoła.
- Gdzie jesteś? - mruknąłem pod nosem i już wiedziałem, że najbliższe kilkanaście minut spędzę na szukaniu jej po okolicy.
Ponownie wykręciłam numer, ale do Miku. Nie interesowała mnie późna godzina, czy to, że mogłem ją obudzić. Nikt nie odebrał mimo, że dzwoniłem dwa razy, a ja miałem ogromną ochotę rzucić tym pieprzonym urządzeniem o ziemię.
Czułem, że straciłem kolejną szansę, żeby ją poznać.
Sakura
Wróciłam do domu najszybciej jak się dało. W głowie miałam kompletny mętlik. Wpadłam w tak wielkie zamyślenie, że o mało nie zabiłam kobiety z dzieckiem przechodzącej na pasach, co mnie troszkę otrzeźwiło, lecz… nie  do końca.
Nie wiedziałam, co o nim myśleć. Działał na mnie dwojako. Mimo tego, że widziałam go w życiu aż dwa razy, wczoraj rano jeszcze nie wiedziałam, że istnieje, to moja wyobraźnia wytworzyła mnóstwo naszych różnorodnych spotkań. Nie byłoby scenerii, w której bym nas nie widziała, co wpędzało mnie jedynie w dodatkowe kłopoty.
Jadąc próbowałam myśleć o czymkolwiek, co nie było nim, a doprawdy było to trudne. Skupiłam się oczywiście na prowadzeniu auta, lecz dodatkowo nie omieszkałam przemyśleć sprawy spodziewanego awansu. Moja “kariera” rosła niespodziewanie szybko, odkąd tylko pojawiłam się w firmie, będąc świeżo po studiach i mając dwadzieścia cztery lata. Ktoś mógłby spytać, co robiłam w swoistym sanepidzie, po ukończeniu politechniki. Może z początku nie była to praca moich marzeń, ale gdy człowiek musi z czegoś żyć - nie uzależniając się od rodziców -  nie zastanawia się nad swoimi zachciankami.
Po roku pracy jako zwykły tester, zostałam wrzucona na asystentkę szefa oddziału. Pracowałam tam kolejny rok, gdzie szczerze mówić, wykonywałam więcej zajęć, niż na stanowisku obecnym.
Życie płynęło mi przez palce. Nie tylko towarzyskie, ale i zawodowe, gdyż na następne lato byłam już szefową oddziału, mając pod sobą ludzi o wiele starszych i bardziej doświadczonych ode mnie. Awans niezwykle mnie cieszył, lecz od początku czułam to podwójne dno w moich premiach i większej ilości urlopów, niż było to przewidziane w umowie.
Poszłam do szefa, chcąc mieć czyste sumienie. Od czasu kiedy odszedł Ryan wiedziałam, że jedynie ja sama zdolna jestem do tego, aby się zranić. Nikt z zewnątrz nie był do tego zdolny, już nie. Dowiedziałam się, że swoimi innowacyjnymi pomysłami spowodowałam w firmie wiele zmian, które wyszły jej tylko na lepsze. Na potwierdzenie swoich słów otrzymałam mnóstwo statystyk, kolumienek i rubryczek.
Promieniowałam radością ciesząc się, że lata na tej zapyziałej tokijskiej polibudzie w końcu się do czegoś przydały. Godziny ślęczenia nad matmą dały mi możliwość logicznego myślenia i szukania dodatkowych wyjść tam, gdzie ich nie ma.
Mimo, że moje życie towarzyskie w pewnym momencie legło w gruzach, i do tej pory w sumie wiele się nie zmieniło, doszłam do wniosku, że lepiej jest być samotną kobietą sukcesu, jak to mówi się w wielkich miastach, niż kurą domową pod pantoflem. Więc jak mamy wniosek?
Nie ma miłości, jest matematyka!
Prychnąwszy na swoje idiotyczne myśli zaparkowałam samochód pod blokiem. Zamknęłam go dokładnie i ruszyłam w stronę klatki. Otworzyłam drzwi i weszłam po schodach, rzucając okiem na skrzynkę pocztową, w której wyraźnie coś było. Wzięłam listy i weszłam do mieszkania. Po cichu się rozebrałam, nie chcąc obudzić dziewczyn. Miku i Daishi pewnie już spały. Jedynie Arya miała nocną zmianę.
Weszłam do kuchni połączonej z jadalnią, zapaliwszy wcześniej światło, i położyłam na stoliku torbę i koperty. Jedna przyciągnęła moją uwagę, lecz głód wygrał z ciekawością. Szybko pomknęłam do lodówki, skąd wyciągnęłam serek truskawkowy. Otworzyłam go i wyjęłam z szuflady łyżeczkę, po czym podeszłam do stolika i usiadłam na pierwszym wolnym krzesełku.
Otworzyłam interesujący list i o mało co serek nie wypadł mi z ręki.
Mogę pieścić twe usta,
dotykać cię swoimi rękami,
tylko proszę, żeby iskierka miłości
została z nami.
Jesteś jabłuszkiem w mej kieszeni,
jesteś listeczkiem wśród zieleni.
Jesteś iskierką w popielniku,
chcę Cię poznać mój klopsiku.
Jesteś słodka jak cukierek,
chcę Cię zjeść dziś na deserek.
Twój K <3
- Kurwa, no nie - warknęłam, wycierając usta ręką. - No po prostu, kurwa, no nie! - Uderzyłam pięścią w stół. - Boże, czy ty to widzisz?!*
- Wystarczy Miku. Nie musisz mnie aż tak wynosić na piedestał - mruknęła zaspana siostra, pojawiając się w drzwiach kuchni.
- Popatrz na to - syknęłam, zgniatając kartkę w kulkę, po chwili jej ją rzucając. Złapała ją bez problemu, w miarę wyprostowała i wybuchnęła głośnym śmiechem.
- To jest … - Zacisnęła usta. - Romantyczne! - Ponownie zaczęła rżeć jak koń, piszcząc w przerwach, jak gwałcony chomik.
- Aż pójdę pograć - rzuciłam, wstając.
Miałam gdzieś to, że było późno i, że Daishi pewnie spała oraz to, że mogłam zbudzić sąsiadów. Ludzie mają gorsze problemy niż brak możliwości spania, nie? Na przykład wojnę w Syrii i głodujące dzieci w Afryce. Prychnęłam, ruszając do swojego pokoju.
Zrzuciłam z siebie perukę i nareszcie poczułam się wolna. Rozpuściłam włosy i zdjęłam z siebie eleganckie i mało wygodne ubrania. Założyłam pierwszy lepszy podkoszulek i krótkie spodenki. Podeszłam powoli do pianina, które stało w najbardziej zagraconej części dość obszernego pokoju.
Całe to zamieszanie z Sasuke, który samym swoim widokiem przyprawiał mnie o palpitacje serca, Kankuro, który swoimi “wyznaniami” miłości wprowadzał mnie w istny szał i … Ryan, który...
Jednym szybkim ruchem zdjęłam płachtę z klawiatury. Tumany kurzu uniosły się do góry, a ja zaczęłam kichać. Instrument nie był ruszany przez nikogo przez prawie dwa lata. Nikomu na to nie pozwoliłam, nawet sobie.
Zdjęłam z krzesełka wszystkie ciuchy i rzuciłam je na łóżko, chcąc wyrzucić z siebie całą złość, która niespodziewanie mnie napadła. Coś rozsadzało mnie od środka, a ja nie mogłam na to nic poradzić, co jedynie irytowało mnie jeszcze bardziej.
Podniosłam klapę pianina, gdzie na klawiszach ukazały mi się złożone nuty. W mojej pamięci figurowało wiele piosenek, lecz jedna, która kiedyś pomagała mi się podnieść, a teraz jedynie zmuszała do upadku, znajdowała się w samej czołówce rankingu. Odłożyłam kartki i zamknęłam oczy.
Delikatnie dotykałam klawiszy palcami, czując, jakbym nigdy nie przestała grać, jakbym nadal robiła to codziennie. Pierwsze dźwięki dotarły do moich uszu, a ja już po tych kilku nutach wiedziałam, co to była za piosenka. A nie była ona zwyczajna.
Z początku grałam cicho i niepewnie, nie ufając do końca swoim umiejętnościom. Tego utworu nie mógł splamić żaden błąd, nawet najmniejszy, przez co wolałam grać wolniej, a dokładniej. Lecz gdy tylko pamiętne akordy zaczęły rozbrzmiewać w mojej głowie, wszystkie tamy puściły.
Przed oczami zaczęły przelatywać mi się te sceny, których dwa lata temu tak bardzo chciałam się pozbyć, te przez które o mało nie wpadłam w depresję, zaprzepaszaczając pracę. Zamknęłam oczy, bo wiedziałam, że się nie pomylę. Teraz już czułam tę moc, tą magię, która podczas grania na fortepianie zaprowadzała mnie w najskrytsze zakamarki mojego umysłu.
Ryan zawsze powtarzał: Muzyka ma w sobie moc, siłę i magię. Nigdy o niej nie zapominaj, bo kiedyś zostanie ci już tylko ona.
Przerwałam w połowie i położyłam głowę na klawiszach, wywołując zgrzyt. Mnóstwo niepotrzebnych dźwięków przez to ukazało się światu, lecz nie miałam siły, aby z tym walczyć.
Myślałam, że jeśli powrócę do bólu, który kiedyś przysłaniał mi wszystko inne, Uchiha zniknie z moich myśli, a Kankuro z mojego życia. Efekt jednak był odwrotny. Moje samopoczucie pogorszyło się jeszcze bardziej, a z oczu zaczęły płynąć łzy, które zdawały się nie mieć końca.
- Chodź spać. - Nie zauważyłam Miku, która weszła do pokoju, właśnie trzymając mnie za ramię.
- Zostaw mnie - rzuciłam, zakrywając głowę rękoma.
- Proszę, Sakura - powiedziała błagalnym tonem, a mimo tego, że jej nie widziałam, wiedziałam, że wyraz jej twarzy wyrażał czystą litość.
- Ty i twoja litość natychmiast macie stąd wyjść.
Siostra posłuchała mnie i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Po chwili usłyszałam gorączkowe szepty jej i Daishi, która musiała być świadkiem tego żenującego wydarzenia.
Podciągnęłam kolana pod brodę, niknąc w mroku. W pokoju było ciemno, a oświetlało go jedynie światło księżyca wpadające przez okno. Uniosłam głowę i spojrzałam w niebo, zapatrując się w gwiazdy, dochodząc do wniosku, że Uchiha definitywnie musi zniknąć z mojego życia, choć do końca się w nim nawet nie pojawił.

*Jest to cytat z jednego z lepszych polskich filmów, jakie oglądałam. Szczerze polecam "Jak się pozbyć celulitu" ;)
***
Dum dum dum duuum! Ohayo!
Rozdział został napisany dawno, choć muszę przyznać, że nawet pomimo upływu czasu nadal nie jest najgorszy xd
18 STRON *__*
Nie chciałabym zawieść was tą notką. Liczba komentarzy przy pierwszym rozdziale była rozbrajająca i mam nadzieję, że nie zmaleje.
Dziewczyny mają swoje debiuty, więc nie powinny narzekać xd
Kolejna notka pojawi się w okolicach 26/27 stycznia z ... niespodzianką! ;>
Chciałabym, aby ten blog był udany w 100%. Na razie wszystko zmierza w tym kierunku ;) 

25 komentarzy:

  1. Hahahahaha DOBRE XD Nawet człowieka z gorączką potrafisz pocieszyć XD
    Miku odwala dobrą robotę w tym rozdziale... tylko nooo... żal mi Saku Szczylu! Wez znajdz dla mnie jakiegos kuzyna Uchihów, hę? xD
    Teksty jak zwykle rozwalają xD
    Ty no ale nie trudno było sobie pomyśleć, że Sasuke to dziwkarz xD I pewnie jeszcze nie raz Sakura tak o nim pomyśli ot co :D
    Delta! Delta! Ona wymiata no ;] I jeszcze te mysli Saska ze nigdy nie bedzie dla niego Daisha tylko juz Delta, czy jakos tak - bezcenne xD
    Ej, ej! Ale skoro Sasuke do mnie dzwonil, to czemu niczego Saku nie powiedzialam no? Albo inaczej... po jakiego kija on od mnie dzwonil? Bo pewnie chcial sie spytac kim byla geisha!
    Liscik milosny Kankuro ->> BUAHAHAHAHAHA poeta się znalazł XD Chusteczka na pewno będzie z ciebie dumna! XD
    Tyy.. ale jak Saku powiedziała, że idzie grać to nie wiem czemu, ale przeszło mi przez myśli, że weźmie piłkę do kosza i zacznie sobie grać w samotności na pobliskim boiski, budząc przy tym sąsiadów xD Przy okazji Sasuke mógłby się pojawić xD To była moja wizja, ale nie... Saku poszła grać na pianinie O.O Przynajmniej ma talent XD
    Tyy... ale kim jest Ryan?! I co niby wydarzyło się dwa lata wcześniej?!
    Szczylu ty jeden, skoro masz rozdziały już popisane to je publikuj a nie każesz nam czekać tyle =.='
    Bajooo! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doktor Imai B|
      Ty się nie bój, ja ci jakiegoś fagasa przystrugam :3
      Bo Sasek to dziwkarz, true xD
      Delta króluje... hehe xd
      Nie powiedziałaś, bo na spotkaniu ukradli ci telefon xd
      Źle czytałaś XD
      Aż się boję jej komentarza xD
      Hymhym, pianinko :3 Tak mnie natchnęło XD
      Ryan <3 Dowiecie się z czasem... ^^
      Nie!
      Będę twarda XD
      Baj <3

      Usuń
    2. Auuuuć..... musisz mi wybaczyć to niedoczytanie zważywszy na późną porę ;(

      Usuń
  2. Jestem w 1/3 rozdziału. Ale te teksty o Polibudzie poprawiły mi humor, a wstałam dziś z parszywym i przeogromnym przekonaniem "NIE ZDAM TEGO KURWA!". Tak więc, po tym miłym akcencie z twoimi żarcikami o mojej kochanej uczelni, które nastawiły mnie do matmy nieco bardziej pozytywnie, wybywam na wojnę. Dzięki! Zasługujesz dziś na miano PRO-Szczyla B|

    "Ciało rzucone na łoże, traci na oporze" <--- ja znam taką wersję tego powiedzonka xddd

    I dobra.... póki co lubię Utakatę xd A Gaara chcący iść z Arya do kibla był boski, hahah !

    Bajos. Wrócę tu B|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, o tak, jestem dumna z liściku Kankuro! <3 Mój kochany błazen, niach niach :3 Ech, ale mimo zaczęcia dnia z Carousel, koło z matmy i tak mi poszło koszmarnie, więc w głowie nadal mam tę parszywą myśl "NIE ZDAM TEGO KURWA!". Życie.... Shee, nigdy nie idź na politechnikę. Nie warto się męczyć i uczyć, bo to i tak nic nie daje... i tak wylądujesz w sanepidzie xd O tak, aż widzę tam swoją przyszłość <3 Inżynieria materiałowa? Pheh! Sanepid mnie przyjmie z otwartymi ramionami, neee? Widzisz, przynajmniej tym rozdziałem mi dałaś pomysł na przyszłość!

      Daishi-Delta <3 Czemu mam wrażenie, że robisz z niej nadpobudliwą idiotkę? xd Okej, zapamiętam to sobie. Chociaż z drugiej strony - jest śmieszna, a to jakiś plus xd I jak tak zdesperowanie rzuciła się na Utakatę w szatni, haha. Czy ma to jakiś kontekst do tego, jak raz powiedziałam na kofie, że nie ważne, czy blondyn, czy brunet, to rzucę się na każdego, który mnie zechce? XDDD Dzięki wiesz, to miało zostać między nami! *desperate*

      Aaaa, no i coś mnie gryzie. To one wszystkie mieszkają razem w mieszkaniu? Bo wiesz, w poprzednim rozdziale to Miku z Saku mieszkały razem, a potem podjechały limuzyną pod dom Daishi a Arya chyba wgl doszła później do nich.. a teraz nagle w jednym mieszkaniu? Nie ogarniam O.o

      I tak. Sasuke to dziwkarz. (nie mów Akemii!)

      I więcej mi się nie chce pisać, bo matma mnie pokonała :( I żeby nie było, Kyodai też mam przeczytane, ale nie skomentuję, bo jak wyżej xdddd

      Usuń
    2. Najbardziej z tego komentarza ucieszyło mnie miano PRO – Szczyla xd
      Powiem ci, że całkiem możliwe, iż twoją wersję też wykorzystam :3
      Mówiłam, że Utakata ci się spodoba. To nieee xd
      Liścik Kankuro jest poza tematem w ogóle xd
      Zdasz, zdasz. Ja ci to mówię B|
      Sanepid pracą przyszłości <3
      Wcale nie robię z niej nadpobudliwej idiotki… xD To zostało między nami. Nie napisałam tego wprost xD
      Z tym mieszkaniem to mój błąd. W poprzednim rozdziale miały zabrać cię z domu rodziców xd
      Ciekawe co powie Akemii jak przeczyta… xd
      Pamiętaj, że matma to nauka przyszłości!

      Hehe.
      Żartowałam xd

      Usuń
  3. Szkoda, że Karuzela nie ukazała się przed Kyodai. Shee, wiesz, że cię kocham? Wiesz. Ten rozdział poprawił mi humor na tyle, że wyciągnął mnie nawet z żałoby po potencjalnej stracie ukochanego. (nie będę spoilerować)
    Rudy! - ten fragment z setkami małych Uchihów sprawił że tarzałam się po łóżku, potem po podłodze, a brzuch mało mi nie pękł. Jesteś ubezpieczona w razie takiej śmierci jednego z czytelników?
    Jej, siatkówka! Uwielbiam siatkówkę. Już sobie wyobraziłam Sasia pykającego w siatę. Szekszi <3 ;P
    Ty byłaś kiedyś w męskiej szatni, czy to twoja genialna wyobraźnia się popisała?
    Mam pomysł! (nawet nie liczę na to, że go zastosujesz, ale moja opinia musi być i już) Zmień SS na AkeSasu. Ona jest taka słodka, kochana i tak pasuje do Saska. I go szanuje. I w ogóle to jedyna postać jakiej pozwalam być z nim oprócz moich bohaterek.
    Jak czytałam to o Karin, to cieszyłam się, że uważasz Karin za dziwkę. Bo jakbyś próbowała kiedykolwiek zrobić z nich parę to pojadę do tego twojego Piotrkowa, czy gdzie to jest, znajdę cię i przemówię do rozsądku. I mam na to wiele wyrafinowanych sposobów. Ale ja oczywiście wiem, że ty tego nie zrobisz, więc to tylko czcza pogróżka.
    I na koniec: A u mnie spadł śnieg. Gdynia rządzi! I mam biały śnieżek na ferie. Będę śmigać na sankach i próbować się przy tym nie zabić przez przepadek :D
    Ach jak ja się nie mogłam doczekać tego rozdziału. Jak widzisz, mój humor powstał z martwych i żyje jak należy. Ciesz się tym najbardzij jak możesz, puki pozostaje w tym stanie. To do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo ;D
      Miło wiedzieć, że ktoś mnie kocha xD
      Też uwielbiam siatkówkę, którą nawet trenowałam i ... nie raz byłam w męskiej szatni xD
      Akemii, słyszysz to frajerze? Jest petycja o SasuAke, a teraz tańcz B|
      Piotrków metropolia czeka na ciebie B|
      Też chcę śnieg! Walcie się wy i to wasze morze! A ja nie mam gdzie śmigać T^T Jadę na obóz sportowy i tylko będę biegać całe dnie po lesie i trenować! A nie! W sumie to się pogrążam...
      Rozdział następny pojawi się niedługo, także twój humor powinien się utrzymać! ;D
      Do następnego!

      Usuń
  4. Rozdział jest naprawdę cudowny! Wydaje mi się, że Sasuke jeszcze wiele szans na dłuższą rozmowę z gejszą zmarnuje :P Niestety nie pokazał się z dobrej strony. Mam nadzieję, że jeszcze to naprawi chociaż intuicja mi podpowiada, że nie szybko to nastąpi... Co do Sakury to jest w nieciekawej sytuacji. Z jednej strony Kankuro, (który swoim wierszem mnie powalił :P) Z drugiej Sasuke i jeszcze jak się okazuje jakiś Ryan... Swoją drogą jestem ciekawa kim on jest i co się z nim stało ;) Moim zdaniem najbardziej pozytywną postacią w opowiadaniu jest zdecydowanie Delta/Daishi :D O niej nie da się zapomnieć :) Co do Utakaty to świetne było to zagranie z Karin :P Hahaha chciałabym zobaczyć minę Sasuke :D

    Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo!
      Kurde, ile komplementów :3
      Wiesz... "Karuzela kołem się toczy..." Ojj, jak sucho xD
      Sasuś dziwkarz. No wiesz, bywa życie xD
      Szansy, szansy. No będzie je miał, no :3
      Kankuro gniecie system, tu mogę się zgodzić xd
      Ryan *zaciera rączki*
      Hahaha! Widzisz, Chusteczka? Wszyscy cię tu lubią! Ja nie wiem, jak mogłam sobie to zrobić, abyś miała jakikolwiek fejm... Muszę to przemyśleć.
      Ołł! Do następnego! ;D

      Usuń
  5. Hahahh KOCHAM <3 naprawdę przy rzadko którym opowiadaniu tak się nasmieje :-D co ja mam Ci dużo pisać? wiesz, że jesteś bezbledna ;-) ah! No tak masz ferie :-D nawet nie wiesz jak mnie to cieszy :-D! Czekam na notki, najbardziej wiadomo gdzie, ale cieszę się z każdej na kazdym blogu ;-) Hayley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo!
      Ohoh, bezbłędna xd no i co jeszcze? xd
      Yesss, mam ferie i dużo trenowania, zero odpoczynku xD
      Notka na Kyodai ruszyła B|
      Pozdrawiam ;D

      Usuń
  6. jestem wniebowzięta :)
    znudzona po nocnej zmianie . . nie ma nic lepszego niż porcja SasuSaku w najlepszej postaci :D

    Ach, najgorsze jest oczekiwanie :P Chcę już wszystko wiedzieć :)
    do następnej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję bardzo, choć daleko mi do "najlepszej postaci" jak Akemii, czy Miku ;)

      Niedługo wszystkiego się dowiecie B|

      Usuń
  7. Oto i nadchodzi czas na mój komentarz! Dam, dam, dam!
    No ciekawe jaka to będzie niespodzianka przy następnej notce XD
    Tak poza tym to nic innego mnie nie zaskoczy, ha!
    Gaara wjechał Aryii w dupe <3 piękny moment xD
    I to "Call me maybe", które Ci podsunęłam! B| przypadkowo, ale się liczy XD
    no to tego, ja Ci wszystko mówię na bieżąco, więc wszystko już wiesz, co ja mogę sądzić <3
    Pozdrawiam i lepiej pisz dalej XD
    Nie ma opierdalania się w ferie! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem, że nie, bo czekałam na niego B|
      Ja wiem, że ty to najchętniej wszystkim byś wszystko zaspoilerowała xdd
      Ale wisz xd
      No ja! Nie ma opierdalania się! B|

      Usuń
  8. Ja tu wrócę~! *zaklepuje*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cześć!
    Dlaczego, dlaczego, dlaczego ja nie zauważyłam wcześniej tego rozdziału? Byłam przekonana, że mi się wyświetli u Ciebie nowy rozdział, a tu ni ma ni ma, wchodzę i jest. Od 17 stycznia! I mean... REALLY?
    Dobra przechodząc do rozdziału, to pierwsze pytanie jakie chciałabym Ci zadać to: Czy sama robiłaś ten podkład?
    Jest niesamowity! Uwielbiam tę dynamikę i klucz basowy <3
    Hah, jeśli tak, to naprawdę podziwiam. Ja się tu "męczę" z "I see fire", a ty zasuwasz :D
    Dobra, dobra, tera treść.
    Chciałabym Ci zamieścić moje ulubione momenty tego rozdziału i najpierw planowałam je wkleić i wtedy dopisać kilka swoich słów, ale im dalej, tym więcej ich było i skończę na tym, że w sumie większość rozdziału była moim ulubionym momentem. Matko, te teksty były tak rozbrajające!
    Wstałam rano z perfidnym humorem i najchętniej wróciłabym do łóżka, no ale stwierdziłam, że włączę sobie lekko stronniczych na rozweselenie, ale nawet oni nie podołali. Więc z ciekawości zajrzałam na twój blog i seprajs! Wciągnęło mnie tak, że ledwo zdążyłam wyjść z domu. Tak mi poprawiłaś humor, że wychodziłam z uśmiechem na ustach!
    Sasuke jest tak zabawny z tymi swoimi poszukiwaniami, ale Utakata bije go w zabawności na kolana. A wiesz, kto bije na kolana Utakate? Gaara!
    Chciał pójść z nią do łazienki <3 Rzeczywiście plus za oryginalność xd
    I jak go sobie wyobraziłam, gdy staje na baczność, kiedy ona z niej wychodzi. Nie mogłam się nie zaśmiać.
    Matko, więcej takich rozdziałów, a będą mnie brać za osobę niezrównoważoną psychicznie, gdy będę się tak uśmiechać wychodząc na dwór.
    Wierszyk Kankuro... Mickiewicz, kurna Mickiewicz.
    Eja, właśnie mi się przypomniał ten tekst o dzieciach i Polaku. ;______; Skąd ty bierzesz takie pomysły!? Love, love deep love.
    "Jesteś iskierką w popielniku,
    chcę Cię poznać mój klopsiku."
    Ja nie wiem, dlaczego Sakura jeszcze na to nie poleciała. Taki z niego romantyk :D
    Och i ten genialny tekst, z równie genialnego filmu! http://www.youtube.com/watch?v=oxiJrcFo724
    Sry, ale zamiast Sakury natychmiast przed moimi oczami pojawił się ten oto pan.
    Ej właśnie! (Tak będą mi się przypominać fragmenty rozdziału co chwila, które skomentować MUSZĘ, bo nie wytrzymam)
    Co ja tu czytam? Dyara się pojawiła <3 Właśnie jej mi tu brakowało.
    I jak to Shee zamierzała zerwać z Itachim? No skoro już ma być z nim TYLKO ona, to niech nie zrywa, ne? Sakura dobrze powiedziała. Miłość najważniejsza (y)
    Och, Delta wymiata. Naprawdę, już ją uwielbiam. W sumie uwielbiałam ją wcześniej, bo w końcu przebrała się za Deltę, ale teraz wiesz. Uwielbiam ją jeszcze bardziej :D
    Kończę, bo się rozpisałam i jak zwykle nieschematycznie. Chociaż czasami mi wychodzi! Rzadko, ale bywa xd
    Więc następny rozdział 26/27? Będę czatować.
    Ach, i jeszcze super zdjęcie :D
    Czirs!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę powiadamiać, będę :D
      Imai z rana jak śmietana XD
      Dobrze wiesz, że ItaShee nigdy nie przestanie istnieć xD
      Cholera, Delta robi furrorę xD
      Kocham, jak się rozpisujesz xD
      Czy schematycznie, czy nie to wiesz... Ja to szanuję xD
      Pozdrawiam <3

      Usuń
  10. Ja się serio już pogubiłam... Nie wiem jakim cudem nie przeczytałam tego rozdziału o.O Aż mi wstyd normalnie jest :/ Co do treści to rozwaliła mnie totalnie, śmiałam się praktycznie od samego początku, tak głośno, że nawet mama komentowała, czy aby na pewno wszystko ze mną jest okey :D Za teksty rozdziału, które mnie powaliły uważam:
    "- Jak to jest mieć żonę?
    - Przerąbane."
    oraz:
    "- On był Hiszpanem?
    - Nie, Polakiem.
    - Co oni mają w tej Polsce? Jeden wielki burdel."

    "Każda potwora znajdzie swojego amatora." - ten tekst zawsze powtarza mi tata <3

    To jest tak świetne, naprawę świetne, na poprawę humoru i nie tylko, że morda mi się do tej pory sama cieszy! Kończę, i lecę czytać trójeczkę! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Aż wstyd, że tyle tu nie zaglądałam ! Ale sesyja zakończona i nadrabiam zaległości:*
    No cóż, Sasuke jest jedyny i niepowtarzalny, bezkompromisowy, silny osobnik z wyrobionym słownictwem xd
    Dyara się pojawiła <3

    Jestem z Ciebie dumna, za tą genialną odpowiedź : "Jego miłość do mnie" :)

    Myślę, że nie możesz już poświęcać więcej czasu Karin, no bo.. bo nie;d

    Sakura, też mi przypadła do gustu, pewna siebie i bezczelna, w takiej wersji ją lubie :) "Walić raport. Kelner był przystojny, napiszę coś pozytywnego."
    Poza tym zastanawiam się co dokładnie działo się z Kankuro. Dlaczego nie daje jej spokoju? Aż tak zaślepiony jest miłością? (xd)
    Proszę, proszę! Żadnych więcej rymów, do "klopsiku" ;d
    Ostatni fragment, ten o pianinie, jest niesamowity, wspaniale przedstawiłaś emocje, które targają Sakure.

    Nami

    p.s. Też uważam, że imię Sasuke jest zajebiste :*
    p.s.2 "Nie ma miłości, jest matematyka!" ? .. mój humanistyczny umysł, się z tym nie zgadza.. - nie ma miłości, jest biblioteka ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohayo! ;D
      "Jego miłość do mnie" - uwierz, że długo nad tym myślałam xd
      Sakura jeszcze nie raz was zaskoczy ^^
      Kankuro, hymhym. Kiedyś się to wyjaśni :D
      Ej, ten wiersz jest cudowny XD Sama byś taki chciała, przyznaj się xD
      Cieszę się, że dałaś o sobie znać ;D

      Usuń
  12. Uważam, że komentarze mają to do siebie, że nie muszą być pozytywne, ale szczere, więc...
    Nie uwiodło mnie kompletnie. Pisane szybko, pobieżnie i płytko. Słaby humor. Byleby do przodu - opowiadanie łatwe jak te dziewczyny, z którymi pieprzył się Utakata i Gaara - zainteresuje na 5 minut, nie dłużej. Nie będę się rozwodzić nad tym, co mi się nie podoba, bo to po prostu nie trafia do mnie w najmniejszym choćby stopniu. Zaczęłam czytać od początku i myślałam, że jak zacznę drugi rozdział, to będzie lepiej. Nie jest. Nawet nie dokończyłam drugiego rozdziału, jedynie przewinęłam w dół. Podejrzewam, że może to być w jakimś stopniu zabawne dla Miku, Chusteczki i innych osób, które tu wymieniasz. Mnie, czytelniczkę, która ich nie zna (może poza Miku), kompletnie to nie porwało.
    No, dobra. Może Panna Delta mnie zaskoczyła i tutaj plus.
    Jednakże spodziewałam się czegoś więcej. Liczyłam, że poczytam coś ciekawego przed pracą, a potem po niej. Zwłaszcza że szablon zapowiadał mi to opowiadanie tak dobrze... Naprawdę się rozczarowałam.
    Niestety nie będę mogła nikomu tego polecić.
    BC-Redaktor

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No trudno, wszystkim się nie dogodzi. Może mamy po prostu inne poczucie humoru. Wybacz, że ci nie dogodziłam, jednak pamiętaj, że się starałam. Szkoda, że się rozczarowałaś. No ale cóż, bywa.
      Może z czasem się to zmieni, mój humor nabierze sensu, a przesłanie stanie się głębokie. Tak czy siak, to najwyraźniej jeszcze nie teraz.
      Dziękuję za szczery komentarz.

      Usuń