"Świadomość utraconych szans
nigdy nie pozostawiała jedynie powierzchownych obrażeń;
zwykle raniła głęboko, do żywego."
~Jodi Picoult
Sasuke
Gdzieś na
skraju świadomości słyszałem dzwonek mojego telefonu. Głos wokalisty Metalliki
rozbrzmiewał w tle, lecz na pierwszym planie znajdował się mój sen, którego nie
chciałem przerywać. Razem z wczoraj poznaną szatynką w stroju gejszy szedłem po
plaży. Krzyczała na mnie niemiłosiernie, a ja stałem jedynie słuchając jej
wrzasków, podziwiając jej urodę, gdy...
- Die, die,
die, my darling... - Te słowa zabiły moje chwilowe, senne fantazje. Nie wiem,
dlaczego śniłem akurat o niej. Przecież nie widziałem nawet jej twarzy.
Narzuciłem
sobie poduszkę na głowę. Telefon umilkł, aby zaraz zadzwonić raz jeszcze.
Pierdol się, Utakata, wiem, że to ty dzwonisz.
Przewróciłem
się na drugi bok, naciągając wyżej kołdrę.
- Uchiha! -
Walenie do drzwi i głośne krzyki były kolejnym sygnałem, że to pora, aby
kulturalnie wstać i otworzyć. Ale kto by się tym przejmował?
- Sasuke, zaraz
przyjdzie ochroniarz i otworzy te pieprzone drzwi. Nie rób cyrku! – Ooo, nawet
Gaara przyszedł. Jak miło.
- Uchiha!
Wchodzimy na trzy! - Boże, czemu oni są tacy denerwujący? - Raz! - Boże,
dlaczego nie mogę być wiecznym singlem? - Dwa! - Boże, czemu Shee
jest bezpłodna? - Trzy! - Drzwi otworzyły się, a ja usłyszałem kroki
moich kolegów, którzy z pewnością zmierzali do sypialni.
- Stary! Jak tu
śmierdzi! - Utakata zatrzymał się chyba w przejściu. Żeby pokazać, że
naprawdę miałem ich w dupie, nie ruszyłem się nawet o milimetr, lecz rolety w
oknach zostały zwinięte, a w moje oczy uderzył snop światła.
- Wstawaj. -
Gaara kopnął jedną z wielu butelek walających się na podłodze. - Zapuściłeś
się.
- Pierdolcie
się - warknąłem nadal senny. Chciałem iść spać, a nie doświadczać ich
niezapowiedzianej wizyty.
- Co to, to nie
- mlasnął zniesmaczony Utakata, a po chwili moja kołdra wylądowała na panelach.
- Idźcie stąd.
Mam was dość. - To, że leżałem w samych bokserkach kompletnie mnie nie
ruszało. Oni widzieli mnie nawet nago. Wspólne kąpiele po treningach łączą.
- Nie ma tak
dobrze. - Miraya usiadł na łóżku, a Gaara otworzył okno - Idziemy znaleźć
ci foczkę.
- Będę chciał,
to pójdę sobie do zoo - prychnąłem, siadając.
- To wybrankę
twojego serca, która przegna panującą w nim wieczną zimę i na swych anielskich
skrzydłach zabierze cię na słoneczną plażę. - Nagle przed oczami pojawiła się
migawka z mojego snu. - Abyście mogli spokojnie dochodzić...
- Chyba
odchodzić - poprawił go Gaara, a ja popatrzyłem na nich z litością - w stronę
słońca i tak dalej, i tak dalej. - Machnął ręką, zataczając koło.
- To dobre dla
emerytów. Sasuke może dochodzić, a nie odchodzić. No chyba, że... -
Olewałem ich całkowicie, lecz spojrzałem w końcu na Utakatę, gdy ten przestał
się odzywać, chcąc zwrócić tym moją uwagę. - W tym wieku Sasuke nie wiem, czy
jeszcze możesz. Ojcowie podobno mają z tym proble... - Złapałem najbliżej mnie
leżącą rzecz, a mianowicie wazon, i rzuciłem nim w chłopaka, który widząc mój
zamach sturlał się z łóżka, przez co uniknął oberwania w ten pusty łeb.
- Nie żeby coś.
- Gaara założył ręce na piersi - ale my jesteśmy sprawni zawsze. To panienki
mogą mieć z tym kiedyś problemy.
- Idioci -
skwitowałem, chcąc jak najszybciej się ich stąd pozbyć.
- Dobra,
zbieraj się! - Miraya klasnął w dłonie, a ja widziałem już ten klarujący
się w jego głowie plan.
- Idziemy
trochę pograć. - Gaara trzymał w ręce moją spakowaną torbę treningową, która
zawsze gotowa leżała pod oknem.
- Teraz? -
Popatrzyłem na nich jak na kretynów.- Sala jest zamknięta.
- Jest zajęta,
a to nie to samo. - Utakata zamachał mi palcem przed nosem, a ja
poczułem ogromną chęć zobaczenia, jak tym samym palcem wydziobuje sobie
zdawkowe resztki mózgu.
- Nie będziemy
grać sami - burknąłem.
- Teraz zajęcia
mają tam studentki ostatniego roku. - Gaara rzucił we mnie torbą, a ja
przetarłem twarz dłońmi.
- Polibuda, bo
polibuda, ale wiesz... - Miraya przeciągnął się, prostując do granic. - Każda
foczka jednak genetycznie jest taka sama.
- Każda potwora
znajdzie swojego amatora.
- A ciało w
ciemności traci na oporności, a o brak światła nie trudno.
- Ćwiczyliście
to wcześniej? - Patrzyłem to na jednego to na drugiego, zastanawiając się,
jak los mógł podarować mi aż dwóch idiotów. Jeden by starczył.
- Cholera,
skapnął się - ciche warknięcie wyleciało z ust Utakaty, a ja popatrzyłem
na nich z satysfakcją.
- Dzisiaj jest
sobota, a hala zamknięta.
- Ale nie dla
reprezentacji - i w tym momencie poczułem, że przegrałem. Dwójka cwanych
idiotów.
20 minut
później
- Jerry, jak to
jest mieć żonę? – spytałem, zawiązując sznurówkę.
- Przerąbane –
odparł. Westchnąłem i popatrzyłem na niego. Był to zwykły, przeciętny człowiek
bez ambicji i większych celów. Miał żonę i trójkę dzieci. Pracował na hali
sportowej jako woźny i kompletnie nie zamierzał nic z tym zrobić.
- Od zawsze
chciałeś być woźnym? – rzuciłem, szukając wzrokiem ręcznika, a Utakata zaśmiał
się pod nosem.
- Kiedyś
chciałem zostać siatkarzem. – Spuścił wzrok, opierając się barkiem o framugę –
Grałem nawet w drugiej lidze. Miałem przejść do pierwszej i to do najlepszego
klubu, do „Grey’ów”. – W tym momencie wyobraziłem sobie Jerryego jakieś
dwadzieścia lat temu i … byłem w stanie to zrobić. To już coś.
- I co ci w tym
przeszkodziło? – mruknął Utakata, zarzucając torbę na ramię. Gdzie jest ten
cholerny ręcznik?
- Wiesz… -
Przewrócił oczami. – Tina powiedziała, że jest w trzecim miesiącu ciąży i, że
nasze mieszkanie okazało się zadłużone. W umowie wszystko było w porządku, a my
jej po prostu nie doczytaliśmy. Musiałem więc zrezygnować z kariery sportowca i
znaleźć jakąkolwiek robotę. – To był jeden z niewielu ludzi, którym
współczułem. Gaara podszedł do mnie i poklepał po plecach.
- Ty
przynajmniej będziesz miał firmę. – Zmierzyłem go groźnie wzrokiem, a on
ponownie się roześmiał.
- Byłem więc
listonoszem, sprzątałem ulice, rozwoziłem pizzę. – Poprawił sobie czapkę i
popatrzył na mnie z bólem. – A potem, gdy spłaciliśmy długi, nie nadawałem się
już na siatkarza.
- To
rzeczywiście przykre – mruknąłem, zamykając szafkę. Ręcznik był w torbie…
- Więc, jeśli
szukasz żony…
- Szuka
pojemnika. – Utakata za tę uwagę dostał z otwartej dłoni w potylicę, lecz nadal
tryskał radością.
- To oddaj
spermę do banku – rzucił odchodząc, a ja zatrzymałem się w pół kroku. Rozmowy w
męskiej szatni jednak mają swój klimat.
- Co? – Miraya
od razu się tym zainteresował, nawet w większym stopniu niż ja. Wyszliśmy na
korytarz, a Jerry zamknął za nami drzwi.
- Dają ci
pudełeczko, ty robisz sobie dobrze, a potem masz dzieciaka, nic prostszego. –
Wzruszył ramionami i odszedł bez słowa. Stałem w bezruchu zastanawiając się nad
tym rozwiązaniem. Szybko, łatwo, wygodnie.
- Nie polecam –
mruknął Gaara podwijając sobie ramiona koszulki.
- Niby
dlaczego? – Podejrzliwość w moim głosie chyba lekko go zdezorientowała, ale nie
dał tego po sobie poznać. Cały Sabaku.
- Oglądałem
ostatnio taki program dokumentalny. Zgadnijcie, jak się nazywał.
- No? – Oparłem
się o ścianę. To wydaje się za proste. Bank i tyle?
- El
Masturbator. – Utakata wybuchnął śmiechem, a kąciki moich ust lekko powędrowały
do góry. – Ej, ale to prawda. – Skrzyżował ręce, chcąc bronić swojego
stanowiska. – Gościu oddał spermę do banku, a dwadzieścia lat później okazało
się, że miał ponad pięćset dzieci.
- Ściemniasz! –
Uniosłem jedną brew do góry i popatrzyłem z litością na Mirayę, który krzyknąwszy
złapał się za głowę.
- Nie
ściemniam, idioto. – Ruszył w stronę sali. – Chodźcie, bo dziewczyny zdążą już
wyjść. Niedługo kończą drugą godzinę grania.
- On był
Hiszpanem?
- Nie. – Gaara
uśmiechnął się jednoznacznie. – Polakiem.
- Co oni mają w
tej Polsce? Jeden wielki burdel? – warknąłem zirytowany.
- Stary, jednak
tego nie rób. – Utakata uwiesił się na moim ramieniu, lecz ja niewzruszenie
szedłem przed siebie. – Dopiero narobisz sobie bigosu. Wyobrażasz to sobie? –
Wyciągnął rękę do przodu, chcąc coś mi urzeczywistnić. – Ponad pięćset małych
Uchihów domaga się udziałów. I wiesz co jest najgorsze? – Puścił mnie i
delikatnie się oddalił. – Któryś może być rudy!
Uniknął mojego
ciosu tylko i wyłącznie dlatego, że wcześniej się odsunął. Gdyby nie to,
właśnie podziwiałbym najnowsze dzieło sztuki w studenckiej hali sportowej pod
tytułem: „Chwilowe natchnienie Sasuke Uchihy – artystycznie rozpłaszczona morda
Utakaty”.
- Ewentualnie
może być Murzynem! – krzyknął i zaczął biec w stronę wejścia, a ja przewiesiłem
torbę przez ramię i pognałem za nim – albo, co najgorsze, Cyganem! – Szybko
złapałem go za szyję w taki sposób, że łatwo mógłbym ukręcić mu kark, a miałem
wielką ochotę to zrobić.
- Puść go –
mruknął Gaara, gdyż twarz tego debila powoli robiła się fioletowa z braku
powietrza – jest kretynem, ale z kimś musimy grać, ne? – Ten argument mnie
przekonał, więc puściłem Utakatę, a ten głośno zaczerpnął powietrza.
- Ty dupku! –
wrzasnął, gdy był już w stanie to zrobić.
- Ty jesteś
dupkiem. – Odwróciłem się do tyłu.
– Masz coś do
Cyganów? – Obok nas stała Miku w stroju treningowym. Była cała spocona, włosy
przyklejały jej się do czoła, a klatka piersiowa unosiła się jeszcze
nierównomiernie po wysiłku.
- Yyy…
- Cześć, Miku –
mruknąłem w końcu, odwracając wzrok od wszystkiego, co nie było jej oczami.
- Sasuke? –
Otworzyła szerzej oczy, a ja widziałem, jak szczęka Mirayi ląduje właśnie na
posadzce. Popatrzyłem na niego, a moje spojrzenie jednoznacznie mówiło: tak,
stary. To ta piękna modelka, którą wczoraj poznałem. Nie kłamałem. A ty tańcz.
- Witaj –
mruknąłem, a ona skinęła delikatnie głową.
- Co tu
robicie? – spytała, poprawiając torbę, odsłaniając tym samym swoje nogi, które…
spokojnie mogłem porównywać do tych należących do Akemi.
- Właśnie
zamierzaliśmy trochę pograć.
- Miku! – Z
hali wypadła laska trójkąt, która… też nie straszyła wyglądem. Wręcz
przeciwnie. Ten strój delty bardzo ograniczał jej fizyczne atuty. W krótkich
spodenkach i mokrej bluzce wyglądała zdecydowanie bardziej korzystnie.
- Czy ty zawsze
pojawiasz się w najmniej spodziewanym momencie i robisz aferę? – Te słowa same
wypłynęły z moich ust. Przez moment myślałem, że dziewczyna się zasmuci, gdyż
pytanie mogło podchodzić pod wredne, lecz ta uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Trafiłeś w
sedno, samuraju. – Uśmiechnęła się głupkowato i spojrzała na Miku. –
Przeszkodziłam w czymś? – Chyba chciała zadać to pytanie cichaczem, lecz jej
starania legły w gruzach. Pokazywanie jednym palcem na naszą trójkę, a drugą na
swoją koleżankę, a następnie ich łączenie i ten „konspiracyjny” wzrok nie
zrobiły z niej tajniaka.
- Nie, nie. –
Miku uspokoiła koleżankę spokojnym uśmiechem. Odwróciłem się w stronę drzwi,
gdyż usłyszałem odgłosy jednoznacznie oznaczające, że zbliżały się do nas inne
dziewoje.
- A widziałaś
ten atak?
- No jasne!
- Był świetny.
Po prostu piękna prosta!
- Masz ra… -
Głosy ucichły, gdy ich właścicielki pojawiły się na korytarzu.
- Ooo, kogo my
tu mamy? – Blondynka o falowanych włosach ubrana cała na czarno spojrzała na
naszą grupę z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
- Jacy
przystojni… - Jej koleżanka westchnęła, czym od razu zrobiła sobie u mnie
minusa, w przeciwieństwie do Utakaty, u którego właśnie wyraźnie zaplusowała.
Obydwie podeszły do nas dość szybko, stając obok Delty i Miku.
- Arya, daj
spokój – westchnęła modelka.
- Nie
przedstawisz mnie? – mruknęła z groźną miną, a Delta spochmurniała.
- Mnie też
mogłabyś.
- Ty nazywasz
się Daishi – powiedziałem, patrząc na nią. Byłem świadkiem tego, jak wyraz jej
twarzy zmienił się diametralnie z przygnębionego na rozanielony. Kobiety.
- A ja Utakata!
– Miraya wyrwał się do przodu, wyciągając dłoń.
- A ja Gaara, a
ty musisz być Arya. – Popatrzyłem się na Sabaku z dystansem, gdyż powiedział to
głosem… uwodzicielskim, przez co miałem ogromną ochotę się roześmiać. Znam go
od zawsze, a on nigdy tak się nie odezwał. Nawet, kiedy był z tą siksą,
Matsuri.
- Tak, a
ja Zochan, ale to nikogo nie obchodzi. – Niska, zachwycająca się mną brunetka
westchnęła. – Idę się pociąć. – Popatrzyła w sufit z zaciętą miną. – Nie masz
czasem brata bliźniaka?
- Nie, ale ma
starszego – Utakata roześmiał się – zbliż się do niego, to jego dziewczyna przerobi
cię na mielonkę.
- Uuu, to
przykre. – Zochan zmarkotniała. – Więc dalej idę się pociąć. Będę umierać w
agonii… Sama, samotna! – Wyrzuciła ręce do góry i zaczęła się od nas oddalać. –
Nawet w zakonie mnie nie chcieli! A nawet miałam już habit! - To rozpaczliwe
wołanie skończyło się, gdy drzwi od przebieralni się za nią zamknęły. Boże… Oni
im na tej polibudzie mózgi piorą?
- Pójdę
sprawdzić, czy z nią wszystko w porządku – mruknęła Delta, zapinając do końca
torbę.
- To ja pójdę z
tobą. – Utakata ruszył w ślad za dziewczyną cały w skowronkach.
- Nie mieliśmy
czasem grać? – spytałem, lecz on zbył mnie machnięciem ręki.
- Zdążymy! –
krzyknął i popatrzył na mnie „tym” wzrokiem. Oj, biedna Delta.
- To ja lecę do
wc. Przebiorę się od razu i spadamy, śpieszy mi się. – Arya bez słowa
skierowała się w stronę łazienki, lecz Gaara ruszył za nią.
- To ja pójdę z
tobą – powiedział to samo, co Miraya przed chwilą, a ja miałem wrażenie, że to
wszystko to był jeden wielki żart. Przecież ta sytuacja była żałosna. Spojrzałem
na Miku, która też patrzyła na to wszystko z powątpieniem. Chwila. A może
któraś z tych dziewczyn to gejsza z wczoraj?
- Jeszcze żaden
facet nie zaproponował mi wspólnego pójścia do kibla – rzuciła przez ramię,
otwierając drzwi – plus za oryginalność. – Po tych słowach zamknęła mu je przed
nosem, a on zrezygnowany usiadł pod ścianą.
- Mam żałosnych
znajomych – mruknąłem pod nosem. I co z graniem?
- Moje
koleżanki też nie są dziś lepsze – odparła, drapiąc się po głowie.
- Może dasz się
zaprosić na kawę? – spytałem, po czym oparłem się jedną ręką o ścianę. A co.
Jak szaleć, to szaleć. Nikt nie mówił, że matką mojego dziecka nie może być
modelką.
- Z tym to
raczej do Aryi. – Pokazała mi język. – Nienawidzę kofeiny.
- Słabo,
Uchiha. – Gaara cały zadowolony pokazał mi kciuk skierowany do dołu. Co za
kompromitacja…
- To na lunch.
- Wiesz co? –
Sięgnęła do torby, wyciągając stamtąd po chwili notatnik i długopis. Szybko coś
tam naskrobała i schowała wszystko prócz jednej kartki.
- Hmmm?
- Call me maybe
– zaintonowała śpiewnie, uśmiechając się, a ja też nie omieszkałem uzewnętrznić
swojego przejawu radości w geście lekkiego uśmiechu.
- Czemu by nie?
– mruknąłem, i chciałem powiedzieć coś jeszcze, gdy z damskiej szatni wypadła
do połowy ubrana Delta. Miałem to gdzieś, że na imię miała Daishi. Do końca
życia będzie dla mnie Deltą.
- Miku! – Czy
ona kiedykolwiek normalnie do kogoś podejdzie i powie: cześć? Czy zawsze
będzie uprzedzał ją ten wrzask?
- O Boże… -
Dziewczyna rzuciła pod nosem, widząc jak jej koleżanka w biegu zapina pasek od
spodni.
- Sprawa numer
jeden: ten facet świetnie całuje! – krzyknęła, chyba kompletnie nie przejmując
się obecnością moją i Gaary – sprawa numer dwa: natychmiast musimy jechać. Moja
mama już czeka pod halą. Przesunęli spotkanie w sprawie kontraktu. Mamy
dziesięć minut, żeby dotrzeć na miejsce.
- Co?! –
wydarła się, łapiąc za głowę.
- No! – Miku
wsadziła mi w rękę kartkę.
- Muszę iść, to
bardzo ważne! – Była skonsternowana i chyba lekko zawiedziona. – Zadzwoń, to
może gdzieś wyskoczymy! – krzyknęła, biegnąc już w stronę wejścia.
- Poczekaj! –
Odwróciła się, nadal biegnąc, a ja poczułem, że to mój czas. – Kim była ta
dziewczyna przebrana za gejszę?! – Dźwięk klaksonu rozbrzmiał w powietrzu,
zagłuszając jej głos, po czym razem z Deltą zniknęły za oszklonymi drzwiami.
Widziałem jak wsiadają do auta i odjeżdżają z piskiem opon. Co za kontrakt był
tak ważny?
- Chyba
zaznajomię się z koleżanką matematyczką – powiedział Utakata, który nie wiem
kiedy wyszedł z damskiej szatni.
- A ja z
modelką – mruknąłem, zapatrzony w miejsce w którym zniknęła dziewczyna.
- Gdzie one są?
– spytała Arya, wychodząc z łazienki. Gaara stanął na baczność, a ona
otaksowała go krytycznie wzrokiem.
- Mówiły coś o
jakimś kontakcie. – Sabaku włożył ręce w kieszenie, że niby taki wyluzowany.
- Aha –
westchnęła – to będę się zbierać. Paa! – Pożegnała się i poczęła zmierzać w
stronę wyjścia. Nie zaszczyciła nas swoją dalszą uwagą i szczerze, to jakoś
szczególnie nad tym nie ubolewałem. A co z tą Zochan?
Nadal nie
wiedziałem, kim jest gejsza. Chyba nie mam smykałki do bycia detektywem.
- Może gdzieś
cię podwieźć? – Gaara popatrzył na nas przelotnie i podbiegł do dziewczyny.
- Czy ty
widzisz to samo, co ja? – Utakata stał obok zadowolony.
- Nie, dzięki.
Mam swój samochód.
- Niestety tak
– odparłem.
- Możemy to
jakoś załatwić.
- Po prostu nie
wierzę – powiedział, drapiąc się po karku.
- Wątpię.
I razem z Aryą
zniknęli za drzwiami.
- Co to było? –
wydukałem. Przyszedłem pograć w siatkę z dwoma kolegami, a spotkałem
dziewczyny, które poznałem na imprezie plus dwie nowe, a ani nie pograłem, ani
nie dowiedziałem się, kim jest gejsza. Kolejna szansa przeszła mi koło nosa.
Hmpf.
- Życie stary,
życie. – Utakata poklepał mnie po plecach i pociągnął w stronę sali.
- Aż muszę
pograć – mruknąłem, przechodząc przez próg.
Sakura
- Co za dupek!
No palant! – warczałam pod nosem, widząc kolejną wiadomość wyskakującą na
ekranie. Schowałam telefon do torebki, dochodząc do wniosku, że jeśli dalej
będę patrzeć na te ikonki, to szlag jasny mnie trafi. Zamknęłam drzwi do auta i
przekręciłam klucz w zamku. Telefon ciągle mi wibrował od przychodzących smsów,
wpędzając mnie w coraz większe zdenerwowanie. Poprawiłam torbę i przeszłam
przez zatłoczoną ulicę. Cała dzielnica stała w korku, gdyż dwa skrzyżowania
dalej doszło do jakiejś stłuczki, z tego co mówili w radiu. Wibracje zmieniły
się, dając mi znak, że teraz ktoś dzwonił. Wyjęłam telefon, natychmiast
odbierając połączenie.
- Co tam, Arya?
– spytałam, otwierając drzwi siłowni.
- Jakiś palant,
który za wszelką cenę chciał mnie podwieźć, wjechał mi w dupę, rozumiesz?! –
wrzasnęła i już w wyobraźni widziałam, jak ironicznie rozkłada ręce.
- Ołłł –
zamruczałam. – To wy tak szybko? Kiedy się poznaliście?
- Ja nie o tym
mówię, zboczeńcu! – Roześmiała się, lecz gniew jej nie przeszedł. – Wyślij mi
numer do twojego wujka, który ma firmę z lawetami, trzeba sholować moją
renówkę.
- Arya,
wszystko w porządku? – zawołał ktoś po drugiej stronie linii.
- Zamknij się i
zejdź mi z oczu! – Dziewczyna się wydarła, a ja musiałam odsunąć telefon od
ucha.
- Okej, nie ma
sprawy – powiedziałam uspokajająco – już wysyłam. To wy zablokowaliście całą
dzielnicę?
- Tak… Módl
się, żebym zaraz nie wgniotła tego faceta w ziemię – wycedziła.
- Przystojny
chociaż? – mruknęłam, wyobrażając sobie wysokiego, postawnego bruneta o ciemnych
oczach. Takiego jak ten, którego poznałam wczoraj na imprezie.
- Jest rudy…
- Yyy, to ja
kończę. Baj! – Szybko zakończyłam rozmowę, aby wybuchnąć śmiechem, gdy Arya nie
będzie mnie już słyszała. Ta to ma szczęście.
Przystanęłam
przez blatem recepcji. Zignorowałam wszystkie smsy od Kankuro, wysyłając
koleżance numer do wujka Freda. On wszystkim się zajmie.
- Cześć –
przywitałam się z Kyoko. Pracowała tu dorywczo w weekendy, a że ja byłam tu co
drugi, trzeci dzień, to czasem udawało nam się spotkać.
- Cześć, cześć.
– Uśmiechnęła się. – Tu masz swoją kartę. – Pokazała na blaszkę leżącą na
ladzie.
- Dzięki.
- Udanego
treningu! – krzyknęła, gdy wchodziłam do szatni.
- Nie zapeszaj!
– zaśmiałam się, zamykając drzwi.
Przystawiłam
kartę do szafki, która pisnęła, rejestrując moją obecność. Ach, te przywileje
stałego klienta. Zrzuciłam z siebie ubrania, zakładając sportowy top i czarne
getry za kolana. Zdjęłam perukę, wiążąc wysoko moje naturalne, różowe włosy.
Zostawiłam wszystko w szafce, wkładając kartę do kieszeni.
Siłownia była
mała i przytulna, jeśli mogę tak powiedzieć. Ściany były w odcieniach błękitu,
tak samo jak znajdujące się na podłodze linoleum. Odkąd skończyłam studia nie
mogłam już grać w uniwersyteckiej drużynie, musiałam z tym skończyć. Może, gdybym
bardzo uśmiechnęła się do trenera, pozwoliłby mi grać, ale co tu dużo mówić.
Pałaliśmy do siebie czystą nienawiścią. Tutaj byłam sama ze sobą i to ja
nadawałam sobie tempo. To był mój świat.
Weszłam do
głównej sali, rozglądając się. Rzadko spotykałam tu te same osoby, gdyż z
reguły ktoś przychodził, poćwiczył dla picu i porobił zdjęcia w lusterku pod
tytułem: „jestem sportowcem” – po czym więcej się tu nie pojawił. Pozerzy.
Olałam
wszystkie mijane sztangi. To nie dla mnie: klata, plecy, barki. Ech, ci
pakerzy.
Przeszłam do
mniejszego pomieszczenia, w którym znajdowały się bieżnie. Od rana miałam
ochotę pobiegać.
- Bez sensu.
- No i nie
wiem, co robić.
- Rzeczywiście,
ciężka sprawa.
Gdy weszłam,
akurat dwie dziewczyny już biegały. Obydwie były szczupłe, lecz umięśnione.
Jedna z nich miała czarne włosy za pas wysoko związane w kucyka, a druga
również ciemne, lecz z przebłyskami granatu. Telewizor wiszący tak, aby podczas
biegania można było go również oglądać, wydobywał z siebie jakieś chroboczące
dźwięki. Irytujące dźwięki.
- I co z tym
teraz zrobisz?
- Zastanawiam
się.
- Hej,
dziewczyny – zwróciłam się do nich – mogę to wyłączyć? – Wskazałam palcem na
ekran.
- Jasne. Te
dźwięki mnie drażnią – powiedziała ta ze spiętymi włosami, przerywając rozmowę.
- Dzięki –
mruknęłam i wyłączyłam z przycisku to piekielne urządzenie, po czym uruchomiłam
bieżnię i zaczęłam biegać, wsłuchując się w rozmowę towarzyszek ćwiczeń.
- Myślisz nad
tym, żeby go zostawić?
- Dyara, ja go
kocham i nie mogę sobie przetłumaczyć, że moje odejście byłoby dla niego
lepsze. Nie moja wina, że nie mogę mieć dzieci, ale nie chcę mu zabierać
jedynej rzeczy, która łączy go z rodziną.
- Shee, ja to
rozumiem, ale nadal sądzę, że powinnaś jeszcze raz z nim porozmawiać.
- Nic już nie
wiem…
- Jak masz na
imię? – spytała Dyara, z tego co wywnioskowałam.
- Sakura –
odpowiedziałam, podkręcając prędkość bieżni.
- Więc, Sakura.
Ja nazywam się Dyara, a to jest Sheeiren. – Pokazała na siebie i koleżankę.
- Miło mi
poznać – Sheeiren skinęła na mnie głową.
- Mi również –
odparłam, bo nic innego nie przyszło mi do głowy.
- Zadam ci
takie czysto teoretyczne pytanie. – Dyara popatrzyła na mnie swoimi czarnymi
jak dwa węgle oczami. Ja je już gdzieś widziałam… - Powiedzmy, że kochasz
jakiegoś mężczyznę, okej?
- Okej.
- I musisz
wybrać między swoją miłością do niego, a jego miłością do rodzinnego spadku, to
co wybierasz?
- Jego miłość
do mnie – odparłam, choć dziewczyna wcale nie podała takiej opcji. Oczy, bodajże
Sheeiren, lekko się poszerzyły, po czym ona sama zmieniła prędkość na bieżni na
jak najszybszą.
- Ona ma rację
– prychnęła zirytowana, biegnąc sprintem. Po chwili zeskoczyła zdyszana na
ziemię. – Chodź Dyara. Zbieramy się.
- Już? Szkoda –
mruknęła również zeskakując na ziemię. Obie wyłączyły maszyny, a Sheeiren
podeszła do mnie i powiedziała:
- Dzięki –
westchnęła, jak dla mnie nawet z deka nostalgicznie – powiedziałaś dzisiaj
bardzo ważną rzecz. – Podniosła wzrok. – Może jeszcze kiedyś się tu spotkamy,
Różowa – puściła mi oczko i wyszła z sali.
- Wybacz jej
ten humor. – Dyara podeszła do mnie z ręcznikiem przewieszonym przez ramię. –
Dziś wyjątkowo ma powody, żeby użalać się nad sobą.
- Jasne,
rozumiem – odpowiedziałam, łapiąc już zadyszkę. Oj, Haruno. Cztery dni nie
biegałaś i co? I kondycja spada…
- Do
zobaczenia. – Machnęła ręką przy wyjściu i zniknęła z pomieszczenia.
- Do zobaczenia
– pożegnałam się, choć ona nie mogła już tego słyszeć.
Gdy biegałam,
bardzo często zdarzało mi się zatracać we własnych myślach, tak jak teraz. Nim
się spostrzegłam wskazówka zegara przesunęła się o trzydzieści minut, a ja
miałam dziś do dyspozycji tylko dwadzieścia. Cholera.
Zeskoczyłam z
bieżni i wyłączyłam ją. Pot lał się ze mnie strumieniami, wyglądałam jak zmokła
kura. Nie zbaczając na spojrzenia mijanych mężczyzn przeszłam przez główną salę
i skierowałam się do szatni. Znów byłam sama.
Szybko
wskoczyłam pod prysznic i umyłam włosy. Wysuszyłam je w niecałe dziesięć minut,
po czym znów założyłam brązową perukę. Żebym stoczyła się do tego stopnia, aby
chodzić po mieście w obawie, że zaczepi mnie idiota o imieniu Kankuro i znów
nie da mi żyć. Wrrr!
Już trzy razy
zmieniałam numer, żeby jakoś się od niego odciąć, ale on za każdym razem jakimś
magicznym sposobem odnajdywał to dziewięć cyferek, będących moją granicą
wolności od jego osoby…
Żwawo ubrałam
się i wyszłam z szatni. Zostawiłam Kyoko w recepcji kartę i pognałam do
samochodu. Wrzuciłam torbę na tylne siedzenie i włożyłam kluczyki do stacyjki.
No, czas pozałatwiać kilka spraw na mieście.
Sasuke
- Nie zrobię
tego – powiedziałem dosadnie, wchodząc do jednego z lepszych lokali w mieście.
Restauracja była wystrojona w starym stylu europejskim. Wszędzie mnóstwo
ciemnego drewna, schody z dwóch stron łączące się na górze, wysoki sufit i
intymna atmosfera. Klimatycznie.
- Zrobisz. –
Utakata wszedł za mną i spojrzał się na ogromny stary zegar witający gości na
wejściu, na którym widniała godzina za pięć szesnasta.
- Nie jestem aż
tak zdesperowany – warknąłem, przeczesując sobie włosy dłonią.
- Jesteś –
odparł zadowolony i lekko mnie popchnął.
- Zemszczę się
kiedyś na tobie, Miraya – syknąłem i podążyłem w stronę stolika zarezerwowanego
wcześniej przez Utakatę na moje nazwisko.
- Kiedyś, to ty
będziesz mi dziękować, Uchiha – zaśmiał się i sam usiadł niedaleko, lecz przy
innym stoliku.
Po prostu nie
wierzę, że to robię – pomyślałem, siadając. Jutro idę do Itachiego porozmawiać
o tym wszystkim. Może znalazł jakieś dokumenty, obalające tę porąbaną teorię
Madary? Przydałoby się.
- Podać coś,
proszę pana? – Kelnerka pojawiła się obok mnie, uśmiechając się miło.
- Dostanę
chociaż menu? – spytałem chłodno, gdyż ostatnią rzeczą na którą miałem ochotę
to przymilanie się do tłustej blondynki przez całej życie podającej żarcie.
- H-hai –
jęknęła, podając mi kartę po czym jak najszybciej się ode mnie oddaliła. Hmpf.
Może o tym mówił Utakata? Czy to był ten moment, kiedy odstraszyłem od siebie
kobietę? Ech.
Oparłem łokcie
o stół. Siedząc przodem do wejścia widziałem każdego kto wchodził i wchodził z
lokalu. Miałem idealny widok na wszystko, co działo się na parterze, co
bardzo mi pasowało. Wdziałem dziś ciemne spodnie od garnituru, białą
koszulę, a na nią nałożyłem marynarkę, do kompletu ze spodniami. W końcu ten
debil Utakata umówił mnie z tymi dziewczynami w restauracji, a nie podrzędnym
barze. Trzeba trzymać fason.
Spojrzałem na
drzwi, w których pojawiła się znajoma mi twarz. Tylko nie to.
- Sasuke! –
Kobieta wydarła się już na samym wejściu, a ja popatrzyłem wzrokiem zabójcy na
śmiejącego się do rozpuku Mirayę. Zabiję gnoja, zabiję…
Ona podeszła i
nachyliła się w moją stronę, aby pocałować mnie w policzek, lecz gestem dłoni
dałem jej do zrozumienia, że jeśli to zrobi, to straci co najmniej głowę.
- Co ty tu
robisz, Karin? – warknąłem, taksując ją wzrokiem. Wyglądała jak zdzira, jak
prostytutka. Daleko jej było do gejszy.
- No jak to co,
kochanie? – pisnęła, siadając naprzeciwko – przyszłam ustalić szczegóły naszego
ślubu. – Otworzyłem szerzej oczy i gdybym mógł, to z przyjemnością czymś bym ją
opluł. – Wolisz zaproszenia fioletowe czy różowe? Nie mogę się zdecydować. – Na
jej twarzy pojawił się grymas, a na stoliku dwa rodzaje kopert. Kurwa ludzie,
zabierzcie mnie do domu…
- O czym ty
bredzisz? – warknąłem, już mając dość wszystkich randek, które miały się dziś
odbyć. Ta jedna mi starczy.
- Na przyszłość
nie bądź taki niemiły. – Pomachała mi palcem przed nosem. – Na weselu gości nam
odstraszysz.
- Wyjdź -
powiedziałem, hamując całą siłą woli wszystkie sadystyczne zapędy znajdujące
swoją inspirację w jej osobie.
- Ależ Sasuke.–
Przewróciła oczami i nachyliła się w moją stronę. – Nie zaprzepaszczaj naszej
miłości.
- Czy coś
podać, proszę pana?
- Nie! Nic ma
mi pani nie podawać! – Kelnerka znów pojawiła się w najmniej dogodnym momencie
i chcąc czy nie - została ofiarą mojego złego humoru. Pech.
- Proszę mu
wybaczyć. – Karin uśmiechnęła się do niej słodko. – Denerwuje się przed ślubem.
- Ach! –
Blondynka westchnęła. – Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia!
- Karin, wyjdź.
- Oj… - Utakata
pojawił się obok i wziął ją pod ramię.
- Dobra, starczy.
Znikaj stąd, Uzumaki – mruknął, każąc jej wstać.
- Chamy! –
wrzasnęła – zrywam nasze zaręczyny! – krzyknęła i w złości odwróciła się
ostentacyjnie, przez co uwaga wszystkich klientów Yōroppa no Shokudō skupiła
się… na mnie.
- Czy ciebie
już do końca popierdoliło? – Nachyliłem się, żeby powiedzieć to Utakacie do
ucha i nie wzbudzać jeszcze większej sensacji.
- Dobra, dobra.
Nie spinaj. – Przewrócił oczami. – Musiałem coś zrobić. Inaczej byłoby nudno…
- Czy reszta
tych kandydatek też jest pokroju Karin? – spytałem, natarczywie się na niego
patrząc.
- Nie – rzucił
i wstał – idzie.
Spojrzałem się
w stronę drzwi i spostrzegłem tam Akemi. No. Jej daleko jest do Karin.
- Dzień dobry,
Uchiha-sama. – Dziewczyna dygnęła lekko, a ja wstałem, aby pomóc jej zdjąć płaszcz.
– O, dziękuję – mruknęła – nie trzeba było.
- Trzeba –
uciąłem, luzując trochę. Jeśli moje dzieci nie będą mieć mamy modelki, to
zawsze mogą mieć prześliczną mamę sekretarkę.
- Czy to jest
to spotkanie biznesowe, o którym mówił pański przyjaciel? – Potarła ręce z
zimna. Utakata, kurwa. Jakie spotkanie biznesowe…
- Nie –
odparłem. Myśl Uchiha, myśl.
- Więc może ja
pójdę? – spytała, poprawiając włosy.
- Nie –
wyrwałem się odrobinę za szybko – zostań – to powiedziałem już spokojniej, a
sama Akemi odetchnęła – pamiętasz, jak spytałem się ciebie wczoraj, czy nie
chcesz mieć ze mną dzieci?
- Hę? – Teraz
miałem wrażenie, że teraz to ona miała ogromną ochotę mnie opluć tak, jak ja
Karin przed chwilą.
- Czy coś
podać, proszę pana?
- Akemi,
zamawiasz coś? – spytałem, chcąc wybudzić ją z szoku. Ta kelnerka nareszcie
trafiła w moment. Dziewczyna wypuściła głośno powietrze, a ja popatrzyłem w
kartę. Nie miałem ochoty na nic do jedzenia, więc poszukałem wzrokiem kolumny z
napisem „wina”.
- Nie wiem –
odparła zszokowana, a ja właśnie w tym momencie wybrałem odpowiedni trunek.
- Ja poproszę
jakieś dobre, półsłodkie wino, stawiam na pani inwencję twórczą – mruknąłem, a
ona skierowała swoje spojrzenie na blondynkę.
- To ja to samo
– powiedziała, intensywnie nad czymś myśląc.
- Zamówienie
zostanie zrealizowane w ciągu kilku minut. – Kelnerka ukłoniła się i odeszła w
stronę bufetu.
- Uchiha-sama –
zaczęła Akemi.
- Sasuke –
przerwałem jej. W łóżku też będzie do mnie mówić Uchiha-sama? Popatrzyłem na
nią ponownie. W sumie, mogłoby to być bardzo ciekawe.
- Więc
Sasuke-san.
- Sasuke – ponownie
powtórzyłem swoje imię. Wiem, że jest zajebiste, więc żadne przyrostki nie
muszą go oszpecać. Zawsze byłem tego zdania.
- Sasuke –
mruknęła – Boże, zawsze chciałam to powiedzieć – dodała pod nosem, lecz mi
udało się to usłyszeć. Kąciki moich ust powędrowały do góry, a ona speszyła
się. – Wybacz mi. – Przekręciła głowę na bok, zdeprymowana. Była urocza.
- Nic się nie
stało – odparłem i w tym momencie pojawiła się kelnerka, stawiając przed nami
po kieliszku wina.
- Proszę –
powiedziała z uśmiechem i z tacką pod pachą, oddaliła się.
Z głośników
płynęła spokojna muzyka, w większości skrzypcowa. Akemi miała na sobie średniej
długości beżową sukienkę, a włosy spięła w kok, uwydatniając tym swoją długą
szyję. Upiłem łyk, zastanawiając się, dlaczego przez cały ten czas, kiedy dla
mnie pracowała – cztery lata – ani razu nie zabrałem jej na kawę.
Ino, no tak.
Wtedy byłem jeszcze w tym dziwnym „związku”.
- Zawsze
chciałam o to zapytać. – Odstawiła kieliszek i skrzyżowała ręce. – Jesteś homo?
– To już trzeci raz, kiedy myślałem dziś o pluciu, więc aby nie pobrudzić jej
sukienki, jak najszybciej połknąłem wino, które miałem w ustach.
- Skąd takie
domysły? – spytałem, nachylając się delikatnie w jej stronę.
- No wiesz… -
westchnęła – Boże, mówię do Sasuke Uchihy na ty – mruknęła pod nosem, a ja
ponownie to usłyszałem. Co za dziewczyna. – Wszyscy tak myślą. – Uniosłem jedną
brew, na co ona kontynuowała. – Od kiedy pani Yamanaka wyjechała, nikt z firmy
nie widział cię z kobietą. – Oparła się łokciem o stół. – Wszyscy sądzą, że
chłopak, który dziś po mnie zadzwonił, to, że wy razem ten – kaszlnęła -
tego.
- No nie
wierzę… - Przyłożyłem dłoń do skroni. – serio?
- Tak –
roześmiała się.
- Aż nie wiem,
co powiedzieć… - Ja i Miraya? To tak, jakby ktoś powiedział, że Karin jest
miłością mojego życia. To, że miłości nie ma to inna sprawa, ale…
- Ale ja wiem.
– Mrugnęła jednym okiem. – Dobrze wiedzieć, że mój szef jest hetero.
- Zaskakujesz
mnie, Nikiro. – Uśmiechnęła się, lecz speszona opuściła wzrok. Coraz bardziej
odchodziła mi ochota na trzecią, zaplanowaną dzisiaj randkę. Ciekawe, jak Akemi
wyglądałaby bez tej sukienki.
Sakura
Od dzisiaj
oficjalnie zaczynam wątpić w ludzkość. I w naturę. Zaczynam wątpić w świat.
- Dziękuję
łaskawie. - Wzięłam kluczyki z ręki pracownika myjni samochodowej, po czym
wsiadłam i odjechałam z piskiem opon.
Była to trzecia
myjnia, którą dziś odwiedziłam. Na pierwszych dwóch powiedziano mi, że nikt nie
podejmie się umycia tak brudnego samochodu. No cholera by ich wzięła, no.
Wiedziałam, że to puste miejsce parkingowe w środku miasta było podejrzane. Ale
skąd miałam wiedzieć, że na samej górze tego budynku pewien starszy facet
hoduje gołębie?
Stanęłam na
światłach i popatrzyłam w lusterko. Czarna peruka przypasowała się idealnie,
wyglądała znośnie, nawet naturalnie. Postanowiłam ją wymienić, gdy dziś po
siłowni Kankuro znalazł mnie w mojej brąz wersji. Ten gość to istne utrapienie.
Ruszyłam razem
z mnóstwem innych aut, kierując się do Yōroppa no Shokudō, gdzie miałam
ostatnią tego dnia kontrolę. Bycie testerem jakości obsługi różnych
przedsiębiorstw, restauracji czy innych różnych rzeczy jest jednym z
wygodniejszych zawodów świata. Godziny pracy masz elastyczne, za benzynę płaci
firma. Do tego moja praca zazwyczaj jest jeszcze prostsza niż dziś.
Pracowałam w
firmie Kontorōrusābisu na kierowniczym stanowisku i tylko w soboty zapuszczałam
się w teren, ewentualnie kiedy miałam takie widzimisię w tygodniu. Na co dzień
czytam raporty innych, sporządzam wykresy, jestem odpowiedzialna za statystykę.
W końcu po coś kończyłam tę polibudę, ne?
Zaparkowałam
auto, kontrolując jeszcze stan peruki. Będzie to trochę dziwnie wyglądało,
jeśli kok będę miała na czole. No chyba, że to kolejny krzyk mody, jak noszenie
w lato czapek z pedalskim napisem “swag” z przodu. Jeśli jednak jest to
następny trend, to już nic nie mówię.
Wyszłam z
samochodu i przekręciłam kluczyk w mojej kochanej czerwonej megance. Ah, te
męskie zabawki. Wrzuciłam monetę do parkomatu, odebrałam druczek i wcisnęłam go
za wycieraczkę. Przebiegłam szybko przez ulicę, wywołując tym jakże okropnym
czynem kilka klaksonów. Bywa.
Obciągnęłam
sukienkę, odruchowo poprawiłam włosy i ruszyłam w stronę wejścia do
restauracji. Europejski styl jest jednym z moich ulubionych, więc dzisiejsza
wizyta w Yōroppa no Shokudō powinna być jedynie przyjemnością. Otworzyłam drzwi
i postąpiłam kilka kroków do przodu, lecz jak szybko to zrobiłam, tak szybko
się zatrzymałam.
Znów postąpiłam
krok do przodu i ponownie nie mogłam tego zrobić. Zirytowana odwróciłam się do tyłu
i odczepiłam torebkę od klamki. Wrrr. Złośliwość rzeczy martwych.
- Witamy. -
Kelner ukłonił się, a ja rozejrzałam się po sali. Ach, ten klimat. - Życzy
sobie pani stolik?
- Tak, poproszę
- mruknęłam i podążyłam za mężczyzną do stolika w rogu, gdzie miałam widok na
wszystko. Wybornie.
- Tu jest pani
menu. Zaraz przyjdę odebrać zamówienie. - Przystojny blondyn odszedł w kierunku
wejścia do restauracji. Co jakbym mu powiedziała, żeby został? Nie chcesz tego.
Moja podświadomość kolejny raz dawała o sobie znać, natychmiast ukrócając moje
fantazje. Cały dzień myślałaś o tym samuraju z wczoraj, idiotko. Westchnęłam,
zdejmując płaszcz oraz wieszając go po chwili na oparciu krzesła.
Przejrzałam
menu i wybrałam sałatkę z kurczakiem i wodę niegazowaną. Odłożyłam kartkę dań i
zapatrzyłam się w krajobraz za oknem.
But now you're looking like you really like him,
like him.
Ta idiotyczna
piosenka nie dawała mi spokoju od wczoraj, gdy przed snem włączyłam radio.
Emeli Sande jest przecudną piosenkarką z przecudnym repertuarem, ale ta nuta
mnie niszczy, jeśli chodzi o jej przesłanie.
- Co podać? -
Kelner znów pojawił się obok, a ja na moment zapatrzyłam się w jego niebieskie
oczy. Nie podobają ci się. Podobają, ale nie hipnotyzują tak ja te całkowicie
czarne.
Potrząsnęłam
głową.
- Sałatkę z
kurczaka i wodę niegazowaną - mruknęłam, a chłopak spisał zamówienie i ponownie
zniknął.
Tym razem swoją
uwagę skierowałam na klientów restauracji. Uśmiechnęłam się lekko widząc parę
staruszków trzymających się za dłonie. Podparłam sobie brodę o złączone ręce.
Chciałabym dożyć takiej starości.
Stolik dalej
siedziała czteroosobowowa rodzina, w tym dwójka śmiejących się radośnie dzieci.
W sumie, jeszcze trzy lata i stuknie mi trzydziestka. Zmarkotniałam. Wtedy
żaden już nie będzie mnie chciał, a co dopiero mówić o dzieciach.
Spojrzałam na
kolejny stolik, a poziom mojego zdziwienia osiągnął apogeum. Przy tym stoliku
razem z jakąś blondynką siedział samuraj. Znaczy się, Sasuke…
Zaczęłam się im
przyglądać.
Poruszyłam
wczoraj jego temat z Miku, gdy razem z Daishi i Aryą siedziałyśmy w moim
pokoju. My po imprezie, a Arya po pracy - wszystkie byłyśmy zmęczone, więc
temat szybko się urwał. Dowiedziałam się jedynie, że Sasuke spodobał się mojej
siostrze, a ona jemu. Boże… Czemu? Popatrzyłam na niego, gdy przeczesywał włosy
i momentalnie zrobiło mi się gorąco. Jak to, czemu? To ona jest modelką! No
racja… To takie problematyczne, być tą brzydszą siostrą.
Chłopak
uśmiechnął się do towarzyszki, po czym wstał i sięgnął po jej płaszcz. Ona
również wstała i włożyła ręce w trzymaną przez niego kurtkę. Kami… I do tego
jeszcze dżentelmen!
Zawiązała
chustkę, uśmiechnęła się i ruszyła w stronę wyjścia. Skierowałam spojrzenie na
niego i widziałam, jak śledził ją wzrokiem. Chwila, moment.
Dzisiaj Miku do
mnie dzwoniła i mówiła, że chciał się z nią umówić. Ona mu odmówiła, lecz
zostawiła numer telefonu. Czyli co? Najeżyłam się. Moja siostra miała zajęty
wieczór, to szybko znalazł sobie zastępstwo?
Co za dziwkarz.
- No, ty chyba
jesteś na dzisiaj ostatnia. - Nie mam pojęcia kiedy, lecz Sasuke wyrósł przede
mną, a ja zaniemówiłam. O cholercia.
- Że co proszę?
- spytałam, ogarniając się. “Jesteś na dzisiaj ostatnia”. Co to miało znaczyć?
Dzień randek w ciemno z losową osobą w restauracji?
- Trzecia i na
dziś ostatnia - mruknął, lecz widziałam, że myślał całkowicie o czymś innym.
Dopiero, gdy usiadł zwrócił na mnie uwagę, wręcz chamsko patrząc mi się w oczy,
więc jak najszybciej spuściłam wzrok.
- Ty chyba
kpisz - prychnęłam pochylając się do przodu - nawet nie wiem, kim jesteś. -
Okej, to było kłamstwo. Ale kto by się tym przejmował? Jeśli podoba się on
Miku, ja nie mam prawa się do niego dobierać. Z resztą, on nie wie, że wczoraj
byłam przebrana za gejszę, więc ten mały grzeszek jest w miarę uzasadniony.
- Utakata ci
nie mówił? - Oparł się na krześle. - Nazywam się Sasuke Uchiha i mamy się
lepiej poznać, z tego co wiem.
- Ja nic o tym
nie wiem, więc nie mam zamiaru się z tobą poznawać. - Jedna sprawa to to, że
był cholernie przystojny. Druga, że z tego, co zauważyłam, bawił się
dziewczynami jak lalkami. Wczoraj podrywał Miku i mnie (tak sądzę), a dzisiaj
mówi mi, że jestem trzecią i ostatnią.
Co za dziwkarz.
- A mi się
wydaje, że gdzieś cię już widziałem. - Zmarszczył brwi. - Raczej słyszałem -
poprawił się.
- Chciałbyś -
mruknęłam i dopiero, gdy wypowiedziałam to słowo, domyśliłam się jego
konsekwencji. Miku mówiła, że pytał się o mnie, więc powinien w miarę pamiętać
naszą rozmowę. Wczoraj też powiedziałam: chciałbyś. Co za wtopa…
- Na pewno
nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy? - Zmierzył mnie spojrzeniem, a ja
poczułam, że muszę stąd wyjść. Walić raport. Kelner był przystojny, napiszę coś
pozytywnego.
- Nie -
odparłam i wstałam, ubierając płaszcz.
- Już idziesz?
- Był wyraźnie zaskoczony. No chwila, czego ode mnie oczekiwał? Myślał, że
skoczymy do łazienki na małe co nieco, a ja potem kulturalnie pójdę do domu?
Gdyby nie był
dziwkarzem bardzo możliwe, że właśnie tak byś zrobiła.
Zamilcz.
- Nie. Ubieram
się, bo mi zimno - sarknęłam i wzięłam torebkę do ręki - do widzenia.
- Poczekaj. -
Wstał i złapał mnie za rękę, a ja się wzdrygnęłam. - Mogę się założyć, że już
kiedyś z tobą rozmawiałem.
- Jakbyś to
zrobił, to dużo straciłbyś na tym zakładzie - rzuciłam przez ramię i uwolniłam
dłoń z jego uścisku. Jak najszybciej podążyłam w stronę wyjścia.
Raport będzie
pozytywny, a Sasuke… a Sasuke nigdy nie będzie mój.
Czas na dużo
czekolady, dużo pizzy i dużo tanich romansów. Noc zapowiada się wybornie.
Sasuke
- Stary,
natychmiast potrzebuję kontaktu z dziewczyną, z którą umówiłeś mnie z jako
ostatnią - warknąłem do słuchawki, wychodząc z lokalu.
- W sumie, to
chyba coś ci się przewidziało - westchnął - Ira zadzwoniła do mnie przed chwilą
i przeprosiła za to, że jej nie było.
- O czym ty
mówisz? Rozmawiałem z nią - syknąłem, wciskając przycisk na przejściu dla
pieszych - średniego wzrostu, czarnowłosa…
- Ira jest
blondynką. - Po tych słowach po obu stronach słuchawki zapadło milczenie.
Jakim, kurwa, cudem?
- To z kim ja
rozmawiałem? - rzuciłem, przechodząc na drugą stronę ulicy.
- A skąd ja mam
to wiedzieć?!
Rozłączyłem
się.
Nie wiem, jak
ona się nazywa.
Ale wiem, że
była gejszą, którą wczoraj poznałem. Włosy mogła przecież przefarbować.
Rozejrzałem się
dookoła.
- Gdzie jesteś?
- mruknąłem pod nosem i już wiedziałem, że najbliższe kilkanaście minut spędzę
na szukaniu jej po okolicy.
Ponownie
wykręciłam numer, ale do Miku. Nie interesowała mnie późna godzina, czy to, że
mogłem ją obudzić. Nikt nie odebrał mimo, że dzwoniłem dwa razy, a ja miałem
ogromną ochotę rzucić tym pieprzonym urządzeniem o ziemię.
Czułem, że
straciłem kolejną szansę, żeby ją poznać.
Sakura
Wróciłam do
domu najszybciej jak się dało. W głowie miałam kompletny mętlik. Wpadłam w tak
wielkie zamyślenie, że o mało nie zabiłam kobiety z dzieckiem przechodzącej na
pasach, co mnie troszkę otrzeźwiło, lecz… nie do końca.
Nie wiedziałam,
co o nim myśleć. Działał na mnie dwojako. Mimo tego, że widziałam go w życiu aż
dwa razy, wczoraj rano jeszcze nie wiedziałam, że istnieje, to moja wyobraźnia
wytworzyła mnóstwo naszych różnorodnych spotkań. Nie byłoby scenerii, w której
bym nas nie widziała, co wpędzało mnie jedynie w dodatkowe kłopoty.
Jadąc
próbowałam myśleć o czymkolwiek, co nie było nim, a doprawdy było to trudne.
Skupiłam się oczywiście na prowadzeniu auta, lecz dodatkowo nie omieszkałam
przemyśleć sprawy spodziewanego awansu. Moja “kariera” rosła niespodziewanie
szybko, odkąd tylko pojawiłam się w firmie, będąc świeżo po studiach i mając
dwadzieścia cztery lata. Ktoś mógłby spytać, co robiłam w swoistym sanepidzie,
po ukończeniu politechniki. Może z początku nie była to praca moich marzeń, ale
gdy człowiek musi z czegoś żyć - nie uzależniając się od rodziców - nie
zastanawia się nad swoimi zachciankami.
Po roku pracy
jako zwykły tester, zostałam wrzucona na asystentkę szefa oddziału. Pracowałam
tam kolejny rok, gdzie szczerze mówić, wykonywałam więcej zajęć, niż na
stanowisku obecnym.
Życie płynęło
mi przez palce. Nie tylko towarzyskie, ale i zawodowe, gdyż na następne lato
byłam już szefową oddziału, mając pod sobą ludzi o wiele starszych i bardziej
doświadczonych ode mnie. Awans niezwykle mnie cieszył, lecz od początku czułam
to podwójne dno w moich premiach i większej ilości urlopów, niż było to
przewidziane w umowie.
Poszłam do
szefa, chcąc mieć czyste sumienie. Od czasu kiedy odszedł Ryan wiedziałam, że
jedynie ja sama zdolna jestem do tego, aby się zranić. Nikt z zewnątrz nie był
do tego zdolny, już nie. Dowiedziałam się, że swoimi innowacyjnymi pomysłami
spowodowałam w firmie wiele zmian, które wyszły jej tylko na lepsze. Na
potwierdzenie swoich słów otrzymałam mnóstwo statystyk, kolumienek i rubryczek.
Promieniowałam
radością ciesząc się, że lata na tej zapyziałej tokijskiej polibudzie w końcu
się do czegoś przydały. Godziny ślęczenia nad matmą dały mi możliwość
logicznego myślenia i szukania dodatkowych wyjść tam, gdzie ich nie ma.
Mimo, że moje
życie towarzyskie w pewnym momencie legło w gruzach, i do tej pory w sumie
wiele się nie zmieniło, doszłam do wniosku, że lepiej jest być samotną kobietą
sukcesu, jak to mówi się w wielkich miastach, niż kurą domową pod pantoflem.
Więc jak mamy wniosek?
Nie ma miłości,
jest matematyka!
Prychnąwszy na
swoje idiotyczne myśli zaparkowałam samochód pod blokiem. Zamknęłam go
dokładnie i ruszyłam w stronę klatki. Otworzyłam drzwi i weszłam po schodach,
rzucając okiem na skrzynkę pocztową, w której wyraźnie coś było. Wzięłam listy
i weszłam do mieszkania. Po cichu się rozebrałam, nie chcąc obudzić dziewczyn.
Miku i Daishi pewnie już spały. Jedynie Arya miała nocną zmianę.
Weszłam do
kuchni połączonej z jadalnią, zapaliwszy wcześniej światło, i położyłam na
stoliku torbę i koperty. Jedna przyciągnęła moją uwagę, lecz głód wygrał z
ciekawością. Szybko pomknęłam do lodówki, skąd wyciągnęłam serek truskawkowy.
Otworzyłam go i wyjęłam z szuflady łyżeczkę, po czym podeszłam do stolika i
usiadłam na pierwszym wolnym krzesełku.
Otworzyłam
interesujący list i o mało co serek nie wypadł mi z ręki.
Mogę pieścić
twe usta,
dotykać cię
swoimi rękami,
tylko proszę,
żeby iskierka miłości
została z nami.
Jesteś
jabłuszkiem w mej kieszeni,
jesteś
listeczkiem wśród zieleni.
Jesteś iskierką
w popielniku,
chcę Cię poznać
mój klopsiku.
Jesteś słodka
jak cukierek,
chcę Cię zjeść
dziś na deserek.
Twój K <3
- Kurwa, no nie
- warknęłam, wycierając usta ręką. - No po prostu, kurwa, no nie! - Uderzyłam
pięścią w stół. - Boże, czy ty to widzisz?!*
- Wystarczy
Miku. Nie musisz mnie aż tak wynosić na piedestał - mruknęła zaspana siostra,
pojawiając się w drzwiach kuchni.
- Popatrz na to
- syknęłam, zgniatając kartkę w kulkę, po chwili jej ją rzucając. Złapała ją
bez problemu, w miarę wyprostowała i wybuchnęła głośnym śmiechem.
- To jest … -
Zacisnęła usta. - Romantyczne! - Ponownie zaczęła rżeć jak koń, piszcząc w
przerwach, jak gwałcony chomik.
- Aż pójdę
pograć - rzuciłam, wstając.
Miałam gdzieś
to, że było późno i, że Daishi pewnie spała oraz to, że mogłam zbudzić
sąsiadów. Ludzie mają gorsze problemy niż brak możliwości spania, nie? Na
przykład wojnę w Syrii i głodujące dzieci w Afryce. Prychnęłam, ruszając do
swojego pokoju.
Zrzuciłam z
siebie perukę i nareszcie poczułam się wolna. Rozpuściłam włosy i zdjęłam z
siebie eleganckie i mało wygodne ubrania. Założyłam pierwszy lepszy podkoszulek
i krótkie spodenki. Podeszłam powoli do pianina, które stało w najbardziej
zagraconej części dość obszernego pokoju.
Całe to
zamieszanie z Sasuke, który samym swoim widokiem przyprawiał mnie o palpitacje
serca, Kankuro, który swoimi “wyznaniami” miłości wprowadzał mnie w istny szał
i … Ryan, który...
Jednym szybkim
ruchem zdjęłam płachtę z klawiatury. Tumany kurzu uniosły się do góry, a ja
zaczęłam kichać. Instrument nie był ruszany przez nikogo przez prawie dwa lata.
Nikomu na to nie pozwoliłam, nawet sobie.
Zdjęłam z
krzesełka wszystkie ciuchy i rzuciłam je na łóżko, chcąc wyrzucić z siebie całą
złość, która niespodziewanie mnie napadła. Coś rozsadzało mnie od środka, a ja
nie mogłam na to nic poradzić, co jedynie irytowało mnie jeszcze bardziej.
Podniosłam
klapę pianina, gdzie na klawiszach ukazały mi się złożone nuty. W mojej pamięci
figurowało wiele piosenek, lecz jedna, która kiedyś pomagała mi się podnieść, a
teraz jedynie zmuszała do upadku, znajdowała się w samej czołówce rankingu.
Odłożyłam kartki i zamknęłam oczy.
Delikatnie
dotykałam klawiszy palcami, czując, jakbym nigdy nie przestała grać, jakbym
nadal robiła to codziennie. Pierwsze dźwięki dotarły do moich uszu, a ja już po
tych kilku nutach wiedziałam, co to była za piosenka. A nie była ona zwyczajna.
Z początku
grałam cicho i niepewnie, nie ufając do końca swoim umiejętnościom. Tego utworu
nie mógł splamić żaden błąd, nawet najmniejszy, przez co wolałam grać wolniej,
a dokładniej. Lecz gdy tylko pamiętne akordy zaczęły rozbrzmiewać w mojej
głowie, wszystkie tamy puściły.
Przed oczami
zaczęły przelatywać mi się te sceny, których dwa lata temu tak bardzo chciałam
się pozbyć, te przez które o mało nie wpadłam w depresję, zaprzepaszaczając
pracę. Zamknęłam oczy, bo wiedziałam, że się nie pomylę. Teraz już czułam tę
moc, tą magię, która podczas grania na fortepianie zaprowadzała mnie w
najskrytsze zakamarki mojego umysłu.
Ryan zawsze
powtarzał: Muzyka ma w sobie moc, siłę i magię. Nigdy o niej nie zapominaj, bo
kiedyś zostanie ci już tylko ona.
Przerwałam w
połowie i położyłam głowę na klawiszach, wywołując zgrzyt. Mnóstwo
niepotrzebnych dźwięków przez to ukazało się światu, lecz nie miałam siły, aby
z tym walczyć.
Myślałam, że
jeśli powrócę do bólu, który kiedyś przysłaniał mi wszystko inne, Uchiha
zniknie z moich myśli, a Kankuro z mojego życia. Efekt jednak był odwrotny.
Moje samopoczucie pogorszyło się jeszcze bardziej, a z oczu zaczęły płynąć łzy,
które zdawały się nie mieć końca.
- Chodź spać. -
Nie zauważyłam Miku, która weszła do pokoju, właśnie trzymając mnie za ramię.
- Zostaw mnie -
rzuciłam, zakrywając głowę rękoma.
- Proszę,
Sakura - powiedziała błagalnym tonem, a mimo tego, że jej nie widziałam,
wiedziałam, że wyraz jej twarzy wyrażał czystą litość.
- Ty i twoja
litość natychmiast macie stąd wyjść.
Siostra
posłuchała mnie i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Po chwili usłyszałam
gorączkowe szepty jej i Daishi, która musiała być świadkiem tego żenującego
wydarzenia.
Podciągnęłam
kolana pod brodę, niknąc w mroku. W pokoju było ciemno, a oświetlało go jedynie
światło księżyca wpadające przez okno. Uniosłam głowę i spojrzałam w niebo,
zapatrując się w gwiazdy, dochodząc do wniosku, że Uchiha definitywnie musi
zniknąć z mojego życia, choć do końca się w nim nawet nie pojawił.
*Jest to cytat
z jednego z lepszych polskich filmów, jakie oglądałam. Szczerze polecam
"Jak się pozbyć celulitu" ;)
***
Dum dum dum
duuum! Ohayo!
Rozdział został
napisany dawno, choć muszę przyznać, że nawet pomimo upływu czasu nadal nie
jest najgorszy xd
18 STRON *__*
Nie chciałabym
zawieść was tą notką. Liczba komentarzy przy pierwszym rozdziale była
rozbrajająca i mam nadzieję, że nie zmaleje.
Dziewczyny mają
swoje debiuty, więc nie powinny narzekać xd
Kolejna notka
pojawi się w okolicach 26/27 stycznia z ... niespodzianką! ;>
Chciałabym, aby
ten blog był udany w 100%. Na razie wszystko zmierza w tym kierunku ;)
Hahahahaha DOBRE XD Nawet człowieka z gorączką potrafisz pocieszyć XD
OdpowiedzUsuńMiku odwala dobrą robotę w tym rozdziale... tylko nooo... żal mi Saku Szczylu! Wez znajdz dla mnie jakiegos kuzyna Uchihów, hę? xD
Teksty jak zwykle rozwalają xD
Ty no ale nie trudno było sobie pomyśleć, że Sasuke to dziwkarz xD I pewnie jeszcze nie raz Sakura tak o nim pomyśli ot co :D
Delta! Delta! Ona wymiata no ;] I jeszcze te mysli Saska ze nigdy nie bedzie dla niego Daisha tylko juz Delta, czy jakos tak - bezcenne xD
Ej, ej! Ale skoro Sasuke do mnie dzwonil, to czemu niczego Saku nie powiedzialam no? Albo inaczej... po jakiego kija on od mnie dzwonil? Bo pewnie chcial sie spytac kim byla geisha!
Liscik milosny Kankuro ->> BUAHAHAHAHAHA poeta się znalazł XD Chusteczka na pewno będzie z ciebie dumna! XD
Tyy.. ale jak Saku powiedziała, że idzie grać to nie wiem czemu, ale przeszło mi przez myśli, że weźmie piłkę do kosza i zacznie sobie grać w samotności na pobliskim boiski, budząc przy tym sąsiadów xD Przy okazji Sasuke mógłby się pojawić xD To była moja wizja, ale nie... Saku poszła grać na pianinie O.O Przynajmniej ma talent XD
Tyy... ale kim jest Ryan?! I co niby wydarzyło się dwa lata wcześniej?!
Szczylu ty jeden, skoro masz rozdziały już popisane to je publikuj a nie każesz nam czekać tyle =.='
Bajooo! :*
Doktor Imai B|
UsuńTy się nie bój, ja ci jakiegoś fagasa przystrugam :3
Bo Sasek to dziwkarz, true xD
Delta króluje... hehe xd
Nie powiedziałaś, bo na spotkaniu ukradli ci telefon xd
Źle czytałaś XD
Aż się boję jej komentarza xD
Hymhym, pianinko :3 Tak mnie natchnęło XD
Ryan <3 Dowiecie się z czasem... ^^
Nie!
Będę twarda XD
Baj <3
Auuuuć..... musisz mi wybaczyć to niedoczytanie zważywszy na późną porę ;(
UsuńJestem w 1/3 rozdziału. Ale te teksty o Polibudzie poprawiły mi humor, a wstałam dziś z parszywym i przeogromnym przekonaniem "NIE ZDAM TEGO KURWA!". Tak więc, po tym miłym akcencie z twoimi żarcikami o mojej kochanej uczelni, które nastawiły mnie do matmy nieco bardziej pozytywnie, wybywam na wojnę. Dzięki! Zasługujesz dziś na miano PRO-Szczyla B|
OdpowiedzUsuń"Ciało rzucone na łoże, traci na oporze" <--- ja znam taką wersję tego powiedzonka xddd
I dobra.... póki co lubię Utakatę xd A Gaara chcący iść z Arya do kibla był boski, hahah !
Bajos. Wrócę tu B|
Hahaha, o tak, jestem dumna z liściku Kankuro! <3 Mój kochany błazen, niach niach :3 Ech, ale mimo zaczęcia dnia z Carousel, koło z matmy i tak mi poszło koszmarnie, więc w głowie nadal mam tę parszywą myśl "NIE ZDAM TEGO KURWA!". Życie.... Shee, nigdy nie idź na politechnikę. Nie warto się męczyć i uczyć, bo to i tak nic nie daje... i tak wylądujesz w sanepidzie xd O tak, aż widzę tam swoją przyszłość <3 Inżynieria materiałowa? Pheh! Sanepid mnie przyjmie z otwartymi ramionami, neee? Widzisz, przynajmniej tym rozdziałem mi dałaś pomysł na przyszłość!
UsuńDaishi-Delta <3 Czemu mam wrażenie, że robisz z niej nadpobudliwą idiotkę? xd Okej, zapamiętam to sobie. Chociaż z drugiej strony - jest śmieszna, a to jakiś plus xd I jak tak zdesperowanie rzuciła się na Utakatę w szatni, haha. Czy ma to jakiś kontekst do tego, jak raz powiedziałam na kofie, że nie ważne, czy blondyn, czy brunet, to rzucę się na każdego, który mnie zechce? XDDD Dzięki wiesz, to miało zostać między nami! *desperate*
Aaaa, no i coś mnie gryzie. To one wszystkie mieszkają razem w mieszkaniu? Bo wiesz, w poprzednim rozdziale to Miku z Saku mieszkały razem, a potem podjechały limuzyną pod dom Daishi a Arya chyba wgl doszła później do nich.. a teraz nagle w jednym mieszkaniu? Nie ogarniam O.o
I tak. Sasuke to dziwkarz. (nie mów Akemii!)
I więcej mi się nie chce pisać, bo matma mnie pokonała :( I żeby nie było, Kyodai też mam przeczytane, ale nie skomentuję, bo jak wyżej xdddd
Najbardziej z tego komentarza ucieszyło mnie miano PRO – Szczyla xd
UsuńPowiem ci, że całkiem możliwe, iż twoją wersję też wykorzystam :3
Mówiłam, że Utakata ci się spodoba. To nieee xd
Liścik Kankuro jest poza tematem w ogóle xd
Zdasz, zdasz. Ja ci to mówię B|
Sanepid pracą przyszłości <3
Wcale nie robię z niej nadpobudliwej idiotki… xD To zostało między nami. Nie napisałam tego wprost xD
Z tym mieszkaniem to mój błąd. W poprzednim rozdziale miały zabrać cię z domu rodziców xd
Ciekawe co powie Akemii jak przeczyta… xd
Pamiętaj, że matma to nauka przyszłości!
…
Hehe.
Żartowałam xd
Szkoda, że Karuzela nie ukazała się przed Kyodai. Shee, wiesz, że cię kocham? Wiesz. Ten rozdział poprawił mi humor na tyle, że wyciągnął mnie nawet z żałoby po potencjalnej stracie ukochanego. (nie będę spoilerować)
OdpowiedzUsuńRudy! - ten fragment z setkami małych Uchihów sprawił że tarzałam się po łóżku, potem po podłodze, a brzuch mało mi nie pękł. Jesteś ubezpieczona w razie takiej śmierci jednego z czytelników?
Jej, siatkówka! Uwielbiam siatkówkę. Już sobie wyobraziłam Sasia pykającego w siatę. Szekszi <3 ;P
Ty byłaś kiedyś w męskiej szatni, czy to twoja genialna wyobraźnia się popisała?
Mam pomysł! (nawet nie liczę na to, że go zastosujesz, ale moja opinia musi być i już) Zmień SS na AkeSasu. Ona jest taka słodka, kochana i tak pasuje do Saska. I go szanuje. I w ogóle to jedyna postać jakiej pozwalam być z nim oprócz moich bohaterek.
Jak czytałam to o Karin, to cieszyłam się, że uważasz Karin za dziwkę. Bo jakbyś próbowała kiedykolwiek zrobić z nich parę to pojadę do tego twojego Piotrkowa, czy gdzie to jest, znajdę cię i przemówię do rozsądku. I mam na to wiele wyrafinowanych sposobów. Ale ja oczywiście wiem, że ty tego nie zrobisz, więc to tylko czcza pogróżka.
I na koniec: A u mnie spadł śnieg. Gdynia rządzi! I mam biały śnieżek na ferie. Będę śmigać na sankach i próbować się przy tym nie zabić przez przepadek :D
Ach jak ja się nie mogłam doczekać tego rozdziału. Jak widzisz, mój humor powstał z martwych i żyje jak należy. Ciesz się tym najbardzij jak możesz, puki pozostaje w tym stanie. To do następnego!
Ohayo ;D
UsuńMiło wiedzieć, że ktoś mnie kocha xD
Też uwielbiam siatkówkę, którą nawet trenowałam i ... nie raz byłam w męskiej szatni xD
Akemii, słyszysz to frajerze? Jest petycja o SasuAke, a teraz tańcz B|
Piotrków metropolia czeka na ciebie B|
Też chcę śnieg! Walcie się wy i to wasze morze! A ja nie mam gdzie śmigać T^T Jadę na obóz sportowy i tylko będę biegać całe dnie po lesie i trenować! A nie! W sumie to się pogrążam...
Rozdział następny pojawi się niedługo, także twój humor powinien się utrzymać! ;D
Do następnego!
Rozdział jest naprawdę cudowny! Wydaje mi się, że Sasuke jeszcze wiele szans na dłuższą rozmowę z gejszą zmarnuje :P Niestety nie pokazał się z dobrej strony. Mam nadzieję, że jeszcze to naprawi chociaż intuicja mi podpowiada, że nie szybko to nastąpi... Co do Sakury to jest w nieciekawej sytuacji. Z jednej strony Kankuro, (który swoim wierszem mnie powalił :P) Z drugiej Sasuke i jeszcze jak się okazuje jakiś Ryan... Swoją drogą jestem ciekawa kim on jest i co się z nim stało ;) Moim zdaniem najbardziej pozytywną postacią w opowiadaniu jest zdecydowanie Delta/Daishi :D O niej nie da się zapomnieć :) Co do Utakaty to świetne było to zagranie z Karin :P Hahaha chciałabym zobaczyć minę Sasuke :D
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
Pozdrawiam i życzę weny!
Ohayo!
UsuńKurde, ile komplementów :3
Wiesz... "Karuzela kołem się toczy..." Ojj, jak sucho xD
Sasuś dziwkarz. No wiesz, bywa życie xD
Szansy, szansy. No będzie je miał, no :3
Kankuro gniecie system, tu mogę się zgodzić xd
Ryan *zaciera rączki*
Hahaha! Widzisz, Chusteczka? Wszyscy cię tu lubią! Ja nie wiem, jak mogłam sobie to zrobić, abyś miała jakikolwiek fejm... Muszę to przemyśleć.
Ołł! Do następnego! ;D
Hahahh KOCHAM <3 naprawdę przy rzadko którym opowiadaniu tak się nasmieje :-D co ja mam Ci dużo pisać? wiesz, że jesteś bezbledna ;-) ah! No tak masz ferie :-D nawet nie wiesz jak mnie to cieszy :-D! Czekam na notki, najbardziej wiadomo gdzie, ale cieszę się z każdej na kazdym blogu ;-) Hayley
OdpowiedzUsuńOhayo!
UsuńOhoh, bezbłędna xd no i co jeszcze? xd
Yesss, mam ferie i dużo trenowania, zero odpoczynku xD
Notka na Kyodai ruszyła B|
Pozdrawiam ;D
jestem wniebowzięta :)
OdpowiedzUsuńznudzona po nocnej zmianie . . nie ma nic lepszego niż porcja SasuSaku w najlepszej postaci :D
Ach, najgorsze jest oczekiwanie :P Chcę już wszystko wiedzieć :)
do następnej :)
A dziękuję bardzo, choć daleko mi do "najlepszej postaci" jak Akemii, czy Miku ;)
UsuńNiedługo wszystkiego się dowiecie B|
Oto i nadchodzi czas na mój komentarz! Dam, dam, dam!
OdpowiedzUsuńNo ciekawe jaka to będzie niespodzianka przy następnej notce XD
Tak poza tym to nic innego mnie nie zaskoczy, ha!
Gaara wjechał Aryii w dupe <3 piękny moment xD
I to "Call me maybe", które Ci podsunęłam! B| przypadkowo, ale się liczy XD
no to tego, ja Ci wszystko mówię na bieżąco, więc wszystko już wiesz, co ja mogę sądzić <3
Pozdrawiam i lepiej pisz dalej XD
Nie ma opierdalania się w ferie! xD
Nie powiem, że nie, bo czekałam na niego B|
UsuńJa wiem, że ty to najchętniej wszystkim byś wszystko zaspoilerowała xdd
Ale wisz xd
No ja! Nie ma opierdalania się! B|
Ja tu wrócę~! *zaklepuje*
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńDlaczego, dlaczego, dlaczego ja nie zauważyłam wcześniej tego rozdziału? Byłam przekonana, że mi się wyświetli u Ciebie nowy rozdział, a tu ni ma ni ma, wchodzę i jest. Od 17 stycznia! I mean... REALLY?
Dobra przechodząc do rozdziału, to pierwsze pytanie jakie chciałabym Ci zadać to: Czy sama robiłaś ten podkład?
Jest niesamowity! Uwielbiam tę dynamikę i klucz basowy <3
Hah, jeśli tak, to naprawdę podziwiam. Ja się tu "męczę" z "I see fire", a ty zasuwasz :D
Dobra, dobra, tera treść.
Chciałabym Ci zamieścić moje ulubione momenty tego rozdziału i najpierw planowałam je wkleić i wtedy dopisać kilka swoich słów, ale im dalej, tym więcej ich było i skończę na tym, że w sumie większość rozdziału była moim ulubionym momentem. Matko, te teksty były tak rozbrajające!
Wstałam rano z perfidnym humorem i najchętniej wróciłabym do łóżka, no ale stwierdziłam, że włączę sobie lekko stronniczych na rozweselenie, ale nawet oni nie podołali. Więc z ciekawości zajrzałam na twój blog i seprajs! Wciągnęło mnie tak, że ledwo zdążyłam wyjść z domu. Tak mi poprawiłaś humor, że wychodziłam z uśmiechem na ustach!
Sasuke jest tak zabawny z tymi swoimi poszukiwaniami, ale Utakata bije go w zabawności na kolana. A wiesz, kto bije na kolana Utakate? Gaara!
Chciał pójść z nią do łazienki <3 Rzeczywiście plus za oryginalność xd
I jak go sobie wyobraziłam, gdy staje na baczność, kiedy ona z niej wychodzi. Nie mogłam się nie zaśmiać.
Matko, więcej takich rozdziałów, a będą mnie brać za osobę niezrównoważoną psychicznie, gdy będę się tak uśmiechać wychodząc na dwór.
Wierszyk Kankuro... Mickiewicz, kurna Mickiewicz.
Eja, właśnie mi się przypomniał ten tekst o dzieciach i Polaku. ;______; Skąd ty bierzesz takie pomysły!? Love, love deep love.
"Jesteś iskierką w popielniku,
chcę Cię poznać mój klopsiku."
Ja nie wiem, dlaczego Sakura jeszcze na to nie poleciała. Taki z niego romantyk :D
Och i ten genialny tekst, z równie genialnego filmu! http://www.youtube.com/watch?v=oxiJrcFo724
Sry, ale zamiast Sakury natychmiast przed moimi oczami pojawił się ten oto pan.
Ej właśnie! (Tak będą mi się przypominać fragmenty rozdziału co chwila, które skomentować MUSZĘ, bo nie wytrzymam)
Co ja tu czytam? Dyara się pojawiła <3 Właśnie jej mi tu brakowało.
I jak to Shee zamierzała zerwać z Itachim? No skoro już ma być z nim TYLKO ona, to niech nie zrywa, ne? Sakura dobrze powiedziała. Miłość najważniejsza (y)
Och, Delta wymiata. Naprawdę, już ją uwielbiam. W sumie uwielbiałam ją wcześniej, bo w końcu przebrała się za Deltę, ale teraz wiesz. Uwielbiam ją jeszcze bardziej :D
Kończę, bo się rozpisałam i jak zwykle nieschematycznie. Chociaż czasami mi wychodzi! Rzadko, ale bywa xd
Więc następny rozdział 26/27? Będę czatować.
Ach, i jeszcze super zdjęcie :D
Czirs!
Będę powiadamiać, będę :D
UsuńImai z rana jak śmietana XD
Dobrze wiesz, że ItaShee nigdy nie przestanie istnieć xD
Cholera, Delta robi furrorę xD
Kocham, jak się rozpisujesz xD
Czy schematycznie, czy nie to wiesz... Ja to szanuję xD
Pozdrawiam <3
Ja się serio już pogubiłam... Nie wiem jakim cudem nie przeczytałam tego rozdziału o.O Aż mi wstyd normalnie jest :/ Co do treści to rozwaliła mnie totalnie, śmiałam się praktycznie od samego początku, tak głośno, że nawet mama komentowała, czy aby na pewno wszystko ze mną jest okey :D Za teksty rozdziału, które mnie powaliły uważam:
OdpowiedzUsuń"- Jak to jest mieć żonę?
- Przerąbane."
oraz:
"- On był Hiszpanem?
- Nie, Polakiem.
- Co oni mają w tej Polsce? Jeden wielki burdel."
"Każda potwora znajdzie swojego amatora." - ten tekst zawsze powtarza mi tata <3
To jest tak świetne, naprawę świetne, na poprawę humoru i nie tylko, że morda mi się do tej pory sama cieszy! Kończę, i lecę czytać trójeczkę! :D
Pozdrów mamę xd
UsuńDzięks :D
Aż wstyd, że tyle tu nie zaglądałam ! Ale sesyja zakończona i nadrabiam zaległości:*
OdpowiedzUsuńNo cóż, Sasuke jest jedyny i niepowtarzalny, bezkompromisowy, silny osobnik z wyrobionym słownictwem xd
Dyara się pojawiła <3
Jestem z Ciebie dumna, za tą genialną odpowiedź : "Jego miłość do mnie" :)
Myślę, że nie możesz już poświęcać więcej czasu Karin, no bo.. bo nie;d
Sakura, też mi przypadła do gustu, pewna siebie i bezczelna, w takiej wersji ją lubie :) "Walić raport. Kelner był przystojny, napiszę coś pozytywnego."
Poza tym zastanawiam się co dokładnie działo się z Kankuro. Dlaczego nie daje jej spokoju? Aż tak zaślepiony jest miłością? (xd)
Proszę, proszę! Żadnych więcej rymów, do "klopsiku" ;d
Ostatni fragment, ten o pianinie, jest niesamowity, wspaniale przedstawiłaś emocje, które targają Sakure.
Nami
p.s. Też uważam, że imię Sasuke jest zajebiste :*
p.s.2 "Nie ma miłości, jest matematyka!" ? .. mój humanistyczny umysł, się z tym nie zgadza.. - nie ma miłości, jest biblioteka ;d
Ohayo! ;D
Usuń"Jego miłość do mnie" - uwierz, że długo nad tym myślałam xd
Sakura jeszcze nie raz was zaskoczy ^^
Kankuro, hymhym. Kiedyś się to wyjaśni :D
Ej, ten wiersz jest cudowny XD Sama byś taki chciała, przyznaj się xD
Cieszę się, że dałaś o sobie znać ;D
Uważam, że komentarze mają to do siebie, że nie muszą być pozytywne, ale szczere, więc...
OdpowiedzUsuńNie uwiodło mnie kompletnie. Pisane szybko, pobieżnie i płytko. Słaby humor. Byleby do przodu - opowiadanie łatwe jak te dziewczyny, z którymi pieprzył się Utakata i Gaara - zainteresuje na 5 minut, nie dłużej. Nie będę się rozwodzić nad tym, co mi się nie podoba, bo to po prostu nie trafia do mnie w najmniejszym choćby stopniu. Zaczęłam czytać od początku i myślałam, że jak zacznę drugi rozdział, to będzie lepiej. Nie jest. Nawet nie dokończyłam drugiego rozdziału, jedynie przewinęłam w dół. Podejrzewam, że może to być w jakimś stopniu zabawne dla Miku, Chusteczki i innych osób, które tu wymieniasz. Mnie, czytelniczkę, która ich nie zna (może poza Miku), kompletnie to nie porwało.
No, dobra. Może Panna Delta mnie zaskoczyła i tutaj plus.
Jednakże spodziewałam się czegoś więcej. Liczyłam, że poczytam coś ciekawego przed pracą, a potem po niej. Zwłaszcza że szablon zapowiadał mi to opowiadanie tak dobrze... Naprawdę się rozczarowałam.
Niestety nie będę mogła nikomu tego polecić.
BC-Redaktor
No trudno, wszystkim się nie dogodzi. Może mamy po prostu inne poczucie humoru. Wybacz, że ci nie dogodziłam, jednak pamiętaj, że się starałam. Szkoda, że się rozczarowałaś. No ale cóż, bywa.
UsuńMoże z czasem się to zmieni, mój humor nabierze sensu, a przesłanie stanie się głębokie. Tak czy siak, to najwyraźniej jeszcze nie teraz.
Dziękuję za szczery komentarz.