Karuzela nabrała mocy.
On przydał jej swojej
siły, swojej magii.
I wszystko stało się
dużo piękniejsze, bardziej kolorowe, niepowtarzalne.
Lecz z czasem on się
wyparł jej lub ona jego.
Ze strachu, bo karuzela
zbyt szybko pędziła lub kiedy wyrzuceni budzili się pokiereszowani, poranieni
własnymi marzeniami niczym biczami pokutnymi.
A karuzela?
Już nie jest tą, którą
była dawniej.
Straciła swój urok, bo
tylko w ich towarzystwie była najpiękniejszą ze wszystkich.
~ Nemezis
Sasuke
- Czy pani rozumie, co do pani mówię, czy mam
przeliterować? – warknąłem zirytowany do kobiety po drugiej stronie linii.
- Mamy dla pana wspaniałą ofertę! Jeśli
przedłuży pan z nami umowę na miesiąc, gwarantujemy…
- Chwila – przerwałem jej, gdyż nawijała tak już
od kilku minut i szczerze zacząłem się martwić, czy czasem się nie zapowietrzy.
- Nowy aparat telefoniczny, cudo techniki! –
Była blisko zachłyśnięcia się własnym zachwytem, trajkocząc nieprzerwanie
niczym automat, a ja doszedłem do wniosku, że odsunę telefon od ucha i upiję
kilka łyków kawy. Tak też zrobiłem, a głos konsultanki ściszył się o kilka
tonów. Mimo tego ona nadal namiętnie mnie ignorowała, kontynuując swą kwestię,
więc zadowolony z względnej ciszy siedziałem, popijając kawę. Po dłuższej
chwili, ponownie przyłożyłem telefon do ucha, akurat w momencie, gdy ta
uspokoiła się.
- Moja firma za miesiąc zrywa z państwem umowę.
To decyzja nieodwołalna.
- Ale…
- Nie, nie interesuje mnie zasiłek pogrzebowy –
rzuciłem, chcąc jak najszybciej skończyć tę rozmowę. Jeśli jeszcze raz załączy
jej się syndrom katarynki przysięgam, że się rozłączę.
Ta żenująca konwersacja między mną, a przemiłą
panią z obsługi klienta powtarzała się to średnio raz w miesiącu i za każdym
razem słyszałem to samo. Szło dostać cholery, słysząc ten sam monolog przy
każdym tego rodzaju telefonie.
- W takim razie to wszystko – westchnęła
zrezygnowana, a na moich ustach pokazał się lekki uśmiech satysfakcji.
- Do widzenia – odparłem, nie czekając na jej
odpowiedź. Co prawda nie miałem najmniejszego zamiaru się z nią widzieć, lecz
forma „do widzenia” była dosadna i jak na mnie dość… kulturalna.
Względnie zadowolony podciągnąłem rękawy czarnej
koszuli i spojrzałem za okno. Dochodziła może druga po południu, wnioskując po
ruchu na ulicy, którą obserwowałem z góry. Ogromny wieżowiec należący do
„Uchiha Company” wybijał się ponad wszystkie inne budynki w Tokio, a przez
ogromne okna miałem idealny widok na całkiem sporą część panoramy miasta.
Błogą ciszę, podczas której upajałem się moim
zwycięstwem nad upierdliwą pracownicą firmy telekomunikacyjnej, przerwało
pukanie do drzwi.
- Wejść – rzuciłem, wygodniej rozpierając się w
fotelu.
- To ja, Uchiha-sama. – Sekretarka o przecudnie
długich nogach i imieniu Akemii, zawitała do mojego gabinetu.
- Tak?
- Yyy… - Delikatnie poprawiła swoje blond włosy,
po czym westchnęła lekko zmieszana. – Madara-sama prosi pana do siebie.
- Za co tym razem? – mruknąłem, odchylając się
na krześle do tyłu. Na chwilę obecną moje saldo sukcesów wynosiło jeden do
zera. Nie mogłem doprowadzić do remisu na koszt Madary. O nie.
- Nieźle się wściekł, więc… - Założyła włosy za
ucho, a ja miałem wrażenie, że zaraz zejdzie na zawał, a obecność irytującej
pani z sieci przydałaby się do wezwania karetki. Zawsze zachowywała się tak
zabawnie w mojej obecności.
- Nie kończ – odparłem, wstając. Wziąłem z
wieszaka marynarkę, zarzucając ją po chwili na ramiona. Dziewczyna w ciszy
opuściła pomieszczenie, a ja zaraz za nią.
Wyszedłem z gabinetu, pojawiając się w obszernym
białym korytarzu z mnóstwem okien. Skinąłem głową na Akemii, która zdążyła
usiąść już za biurkiem i robić wszystko, żeby tylko na mnie nie patrzeć, kiedy
wzywałem windę. Oj dziwne są te kobiety, dziwne.
Winda pojawiła się prawie od razu, więc szybko
wszedłem do środka, gdzie spotkałem jedynie mojego brata. Bez słowa nacisnąłem
przycisk: 50.
- Uhuhuh. Czyżby wujcio wzywał? – Itachi
nachylił się w moją stronę, unosząc jedną brew w jednoznacznym geście.
- Pytania retoryczne zadajesz specjalnie, czy
innych po prostu nie znasz? – mruknąłem chłodno, patrząc na wskaźnik.
- Piętro czterdzieste dziewiąte – oświadczyła
pani w głośniku, a drzwi otworzyły się.
- Powodzenia – rzucił przez ramię, wychodząc.
- Piętro pięćdziesiąte. - Głośnik tym razem
zaskwierczał, chyba się przepalając. Trzeba będzie wezwać technika.
Madara ma spore kompleksy - pomyślałem, idąc
ciemnym korytarzem. Kiedyś uważałem, ze na moim piętrze było cicho. Jednak
tutaj była tylko i wyłącznie jego osobista sekretarka, gdyż Madara ponad
wszystko nie lubił ludzi.
- Cześć Mardi - mruknąłem do kobiety, której nie
miałem jeszcze okazji ujrzeć, gdyż kucała za biurkiem.
- Cześć, szefie. - Zza lady powitał mnie jedynie
jej jej groźny pomruk, na co zatrzymałem się w pół kroku.
- Oświeć mnie - sarknąłem. - Co ty robisz? -
Założyłem ręce na piersi, będąc niezmiernie ciekawym, czemu się przede mną
ukrywała.
- Chowam się. Ścigają mnie krasnale ogrodowe,
wersja zombie - fuknęła, a ja zbliżyłem się do biurka. - Nie podchodź! -
krzyknęła.
- Hatake, wyłaź. - Machnąłem ręką, nadal jej nie
widząc.
- Nie.
- To polecenie służbowe.
- Wrrr. - Po tym jakże dziwnym odgłosie, z jej
ust wypłynęły jeszcze inne dość trudne do zidentyfikowania przekleństwa, lecz w
końcu wstała. Pierwsze, co zobaczyłem, to kocie uszy.
- Ty sobie kpisz? - Podrapałem się po nosie,
chcąc ukryć rozbawienie.
- Nie, no co ty. Zawsze chciałam być kotem -
syknęła, wychodząc zza biurka. Na widok śmiesznej opaski zaśmiałem się krótko.
- Haloween chyba już było.
- Bardzo śmieszne, do prawdy. - Zdenerwowana wzięła
jedną z wielu teczek pod rękę i skierowała się ku ciężkim, starym, czarnym
drzwiom. Ruszyłem za nią szczerze rozbawiony.
- Przyznam Mardi, że masz specyficzny gust -
walczyłem z drgającym kącikiem ust, gdy ta zatrzymała się i wysunęła w moją
stronę swój palec wskazujący.
- Madara-sama - zironizowała - doszedł dziś rano
do wniosku, że będę kotem. Wczoraj byłam aniołem. Chcesz grafik? - Przeniosła
ciężar ciała na jedną nogę, patrząc na mnie spod zmrużonych powiek. - W planie
jest jeszcze ninja, policjantka, gejsza. Z resztą… - Znów ruszyła do przodu, a
ja zaraz za nią. - Myślę, że wszyscy Uchihowie mają takie same zboczenia. - Po
tych słowach zacząłem wyobrażać sobie Akemii w stroju pielęgniarki.
- Przyjemność po mojej stronie - odparłem
wróciwszy do rzeczywistości, będąc ubawiony jej złością i przepuszczając ją w
drzwiach.
- No! Nareszcie jesteś! - Madara siedział na
ogromnym krześle za równie ogromnym biurkiem z błogim uśmiechem na tej starej,
obleśnej mordzie, której tak bardzo nienawidziłem. - Daj mi tę teczkę, skarbie
- mruknął do Hatake, która posłusznie, lecz z grymasem podała szefowi papiery.
- Możesz już zmykać, tygrysie. - Puścił do niej oczko, a ona z całych sił
starała się nie eksplodować. Stary erotoman gawędziarz chyba uwziął się na
biedną Mardi. Powinienem jej współczuć?
- Hai - odpowiedziała, jak najszybciej znikając
z obszernego, tonącego w mroku pomieszczenia.
- Widzę, że towarzystwo Jiraiyi ci się udziela -
mruknąłem, swobodnie siadając na ciemnym - jak wszystko na tym piętrze -
skórzanym fotelu.
- Nie mów, że nie patrzyłeś. - Spojrzał na mnie
podejrzliwie, na oślep otwierając teczkę. - Przyznaj się. Przecież dobrze wiem,
że nie bez powodu przepuściłeś ją w drzwiach. No bądźmy poważni. - Zaczął
ruszać brwiami na zmianę do góry i do dołu, a ja spojrzałem na niego
sceptycznie. Niech komu innemu opowiada herezje tej treści. Osobiście po tylu
latach miałem ich po prostu dość.
- Chcesz coś konkretnego? - spytałem,
podziwiając imponujących rozmiarów rzeźbę węża, stojącą w rogu gabinetu.
- Taaak - przeciągnął samogłoskę, akurat w tym
momencie używając zszywacza, który wywołuje ten charakterystyczny, irytujący
dźwięk.
- Więc? - spytałem ponownie, marszcząc brwi.
Madara jednak namiętnie używał spinacza, spychając moją osobę na drugi plan.
- Wnuka.
- Słuchałem? - Zapytałem całkiem poważnie,
patrząc na niego przenikliwie. Ciszę nadal przerywał ten wkurzający spinacz, a
jego oprawca nie spieszył się z odpowiedzią.
- Chcę wnuka. - Uniósł jedną brew do góry,
zaszczycając mnie spojrzeniem. - To takie dziecko mojego dziecka - żachnął się.
- Jesteś moim dziadkiem. Ja jestem twoim wnukiem
- rzuciłem chłodno.
- To prawnuka, o! - dodał głośniej i wstał, aby
podejść do tarczy, w której umieszczone były lotki.
- Co cię tak nagle wzięło na chęć bycia
pradziadkiem? - Usiadłem, chcąc opanować nerwy. Idiota, na starość wariuje.
- To, że kiedyś komuś muszę tę firmę przepisać,
a ty też nie będziesz żył wiecznie. - Zacząłem nerwowo wystukiwać palcami rytm
o oparcie fotela. Generalnie to już kiedyś słyszałem o tym problemie, że Itachi
i Shee nie mogą mieć dzieci, ale to nie znaczy, że nagle poczuję ojcowską
potrzebę posiadania dzieciaka.
- I sugerujesz, żebym został tatusiem? -
prychnąłem - Tu się puknij. - Pokazałem na swoje czoło.
- Ależ Sasuke, spokojnie - mruknął, rzucając
pierwszą lotką.
- Jak mam być spokojny? - Uderzyłem pięścią w
podłokietnik. - Nie zgadzam się.
Madara w ciszy rzucał kolejnymi lotkami, nie
odzywając się do mnie nawet słowem. Zacząłem się zastanawiać, jakby to było,
gdybym miał teraz no nie wiem, syna na przykład, lecz mimo rozbudowanej
wyobraźni, nie byłem w stanie tego zrobić.
- Zrobisz to - odrzekł, pochodząc do tarczy, aby
zebrać strzałki. - Inaczej odbiorę ci wszystkie udziały.
- No chyba kpisz - warknąłem, nadal siedząc na
tym przeklętym krzesełku.
- W żadnym razie. - Upił łyk kawy, ostentacyjnie
podnosząc najmniejszy palec do góry. Pozer.
- Co chcesz mi przez to przekazać?
- To, że albo dostanę wnuka, albo ty lądujesz na
ulicy goły i wesoły - zaintonował śpiewnie, a ja na spokojnie zacząłem analizować
to co mi właśnie powiedział. Przecież nie mógł zostawić mnie z niczym.
- Prawnuka - poprawiłem go. - Dlaczego w ogóle
mam się ciebie słuchać? - spytałem, spoglądając w podłogę. Myśl Uchiha, myśl.
- Na chwilę obecną firma należy do mnie -
sarknął i przeszedł do drugiej części gabinetu, gdzie znajdowało się boisko do
minigolfa. Stary, zgorzkniały, rozpustny zboczeniec.
- Tak, lecz od kiedy skończyłem dwadzieścia
sześć lat mam prawo domagać się połowy jej udziałów - odparłem, zastanawiając
się jakiego mógł mieć na mnie haka.
- Mogłeś, ale już nie możesz. -
*puk*
Pierwsza piłeczka golfowa została uderzona przez
metalowy kijek, a Madara z wyczekiwaniem na twarzy obserwował jej tor.
- O czym ty do cholery mówisz? - warknąłem już
porządnie zdenerwowany.
- Tydzień temu skończyłeś dwadzieścia siedem lat
i wybacz, ale… - Zaprzestał grania, patrząc się na mnie cynicznie. - Mogłeś
domagać się tego tylko przez rok. Oups. - Udał, że się smuci, podczas gdy ja w
umyśle szukałem jakichkolwiek argumentów poświadczających jego słowa.
- Nie przypominam sobie, aby podpisywał coś
takiego - powiedziałem twardo, lecz on nadal nieprzerwanie grał.
- Twój ociec też nie - zachichotał. - Ale czego
nie robi się przez pomyłkę.
- Ty… - warknąłem, po czym zamilkłem całkowicie.
Spokojnie Uchiha. Nerwy na nic się tu nie zdadzą.
Rozluźniłem się, rozprostowałem dłonie i
skierowałem swój wzrok na Madarę.
- To jak z tym prawnukiem?
- Zaadoptuj sobie jakiegoś - syknąłem,
pozostając w tej samej pozycji. Przecież nie mogę teraz zostać ojcem!
- Ojoj. Jestem na to za stary…
- A ja za młody - odparłem pewny siebie. Żeby
mieć dzieci, trzeba mieć kobietę. A ja nie mam ani tego, ani tego.
- Przynajmniej ludzie przestaną uważać cię za
geja - mruknął uradowany, gdyż biała piłeczka w końcu wpadła do dołka. Awrrr!
Znowu ta sama śpiewka. Na moich świętych pamięci rodziców, nie jestem gejem!
- Nie jestem gejem - powtórzyłem to samo, co
przed chwilą powiedziałem w myślach.
- Ja to wiem. - Pokazał na siebie. - Ty to
wiesz. - Przekierował palec na mnie. - My to wiemy. - Zatoczył nim koło. - Ale
kogo to obchodzi? - Nie tabloidy, pomyślałem gorzko.
To nie tak, że nie lubię kobiet, naprawdę. To
nie tak, że otaczam się brzydkimi dziewczynami - patrz Akemii, Mardi. - Tylko…
Żadna nie jest tą, choć myślałem, że Ino nią była. Jednak musiała wyjechać, a
ja nie mogłem zostawić wszystkiego i odejść razem z nią. Przez pierwszy rok
dzwoniliśmy do siebie, spotykaliśmy się dwa razy w miesiącu, dzięki cudom
potocznie zwanym samolotami. Lecz z czasem zaczęliśmy się od siebie oddalać,
Relacja między nami zatrzymała się w martwym punkcie, a ja nie mogłem nic na to
poradzić.
- Madara, czego ty ode mnie oczekujesz? -
spytałem, analizując wszystkie za i przeciw. Jeśli się nie zgodzę, to zostanę z
niczym, a Madara bez prawnuka. Co zrobi wtedy? Itachi i tak nie może mieć
dzieci, więc?
- Prawnuka - fuknął, odłożywszy kijek na
miejsce.
- Jak ci odmówię, to nie tylko stracisz mnie,
ale nadal pozostaniesz bez “dziedzica” - sarknąłem.
- Wtedy Itachi będzie musiał zostawić swoją Imai
- odparł beztrosko.
- Nie możesz go do tego zmusić - warknąłem,
wstając. Ten fotel napawał mnie złą energią.
- Mogę. - Jego oczy błysnęły jakimś szaleństwem,
a ja popatrzyłem na niego sceptycznie. - Dla niego ta firma jest najważniejsza,
od kiedy Mikoto i Fugaku zginęli.
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam - mruknął, wracając na swój
zasrany tron na podwyższeniu. - Imai uplasowała się zaraz po “Uchiha Company”,
ale nadal nie jest najważniejsza. A przecież jeśli będę zmuszony do tej rozmowy
- rozłożył ręce w geście bezsilności - to jemu przypadnie cała firma, a nie
połowa. Nadal sądzisz, że Sheeiren jest ważniejsza?
W pokoju zapadła cisza przerywana jedynie
siorpnięciami Madary, który z pasją pił kawę, zapatrując się w jedyny obraz w
tym pomieszczeniu, a ja nerwowo zaciskałem i otwierałem pięści.
- Chcę zobaczyć ten dokument - warknąłem.
- Masz. - Rzucił w moją stronę teczkę, która
przyniosła ówcześniej Mardi. Złapałem ją w locie i szybko otworzyłem, wertując
odpowiednie dokumenty.
Cholera.
- Jak go do tego zmusiłeś?
- Wiesz, ludzie po pijaku robią różne rzeczy. -
Odstawił filiżankę, zakładając nogę na nogę.
- Przecież on nie pił, nigdy - zaprotestowałem.
Mój ojciec był abstynentem.
- “Z ojcem się nie napijesz?” -
Przechylił się teatralnie do przodu, z jednoznacznym uśmiechem na twarzy.
- Kiedy to podpisał? - Starałem się spokojnie
zadawać pytania, lecz wewnątrz drżałem z wściekłości.
- Dwudziestego pierwszego lipca. - Po tych
słowach zerwałem się z tego pieprzonego fotela i złapałem go za kołnierz.
Dzieliło nas jedynie biurko.
- Mój ojciec, kiedy prowadził był pijany?! -
wykrzyczałem mu prosto w twarz.
- No wiesz… - Przewrócił oczami. - Różne rzeczy
się dzieją.
- Nie wierzę ci - warknąłem, puszczając go. -
Nigdy nie wsiadłby po pijaku za kierownicę!
- Aaale jakbym mu powiedział, - przekrzywił
głowę - że jego dziecko właśnie leży w szpitalu, gdyż o zgrozo! - Spojrzał do
góry. - Uległo wypadkowi?
- Czy chcesz mi powiedzieć, że najpierw upiłeś
mojego ojca, a potem kazałeś mu prowadzić?
- Nic mu nie kazałem. Sprzedałem mu jedynie dość
barwną opowieść. - Na te słowa uderzyłem pięścią w biurko. To nie mogła być
prawda!
- Nic mi się wtedy nie stało! - wrzasnąłem -
Skręciłem kostkę na treningu, a zadzwoniłem do ciebie tylko i wyłącznie
dlatego, że nie mogłem dodzwonić się do Mikoto, żeby przełożyć tę pieprzoną
kolację!
- Ale byłeś w szpitalu? Byłeś. Czyli nie
kłamałem. - Uśmiechnął się szatańsko, a ja pchnąłem go do tyłu.
- Jesteś winny ich śmierci, Madara - wysyczałem
mu prosto w twarz. - Mogę cię za to pozwać. Nawet muszę!
- Nic nie możesz, chłoptasiu - żachnął się, a ja
całą siłą woli powstrzymałem się, żeby go nie uderzyć. - Nie masz na mnie
żadnych dowodów.
- Jakim cudem nie powidziała mi tego policja?
- Muszę przyznać, że ich milczenie troszkę
uszczupliło moje fundusze.
- Jak tylko Itachi się o tym dowie, to możesz od
razu pożegnać się z firmą.
- Eh - westchnął - nie macie do nich żadnych
praw.
- Jeszcze zobaczymy - warknąłem, odwracając się.
Wyszedłem z jego gabinetu, ponownie
pojawiając się na czarnym korytarzu. Nie zwracając na nic uwagi, ruszyłem ku
windzie.
- Wszystko w porządku, szefie? - spytała
Mardi, siedząc na biurku i machając nogami w powietrzu. Zignorowałem ją
całkowicie i wszedłem do windy, która już na mnie czekała, po czym
nacisnąłem odpowiedni przycisk.
- Piętro czterdzieste dziewiąte. - Wypadłem z
tej metalowej puszki jak burza.
Na białym tle ścian, ubrany cały na czarno
bardzo się wyróżniałem, a żeby tego było mało, roztaczałem wokół siebie dość
nieprzyjemną aurę. Na mój widok pracownicy przestali wykonywać swoje obowiązki,
patrząc na mnie z przestrachem.
- Wracać do roboty - warknąłem, otwierając drzwi
do gabinetu brata.
- Sasuke. Nie zastraszaj mi personelu - jęknął
Itachi, opierając się o biurko.
- Mamy problem - syknąłem, siadając na kanapie
stojącej obok stoliku do kawy, znajdującego się w rogu pomieszczenia.
- To, że masz kłopoty ze sobą, to wcale nie
znaczy, że nas to interesuje - mruknęła Sheeiren, wychodząc zza firanki.
- Coś ty tam robiła?
- Szukałam szczęścia - rzuciła, kierując się do
drzwi.
- Zadzwonię potem - powiedział Itachi,
uśmiechając się do niej lekko. Boże, jak słodko.
- Do zobaczenia! - Po tych słowach brunetka
zniknęła z zasięgu mojego wzroku, a ja skierowałem uwagę na brata.
- Brała marynarkę z wieszaka. To robiła za tą
firanką. - Itachi obszedł mebel, siadając na obrotowym krześle.
- Naprawdę w ogóle mnie to nie interesuje.
- A już myślałem - mruknął ubawiony, zaczynając
układać dokumenty w stosiki.
- Madara żąda ode mnie syna.
- Co? - zaśmiał się, zapewne sądząc, że
żartowałem. Idiota.
- Musi mieć kogoś komu przepisze firmę i jak na
razie to nie my jesteśmy pierwszymi kandydatami.
- Rozwiń swoją wypowiedź. - Podparł głowę na
splecionych dłoniach, patrząc na mnie coraz bardziej przenikliwym spojrzeniem.
- Shee nie może mieć dzieci, prawda? -
Zapatrzyłem się w niebo, próbując się uspokoić. To nie działo się naprawdę.
- Prawda - odpowiedział poważnym tonem, nie
spuszczając ze mnie wzroku.
- Więc to ja muszę sprawić mu dziedzica -
prychnąłem zażenowany. - Przecież nie zostawisz Sheeiren dla firmy.
- No nie, ale mów dalej. - Był skonsternowany, a
ja również nie czułem się najlepiej.
- Założyłem to już z góry, doceń to - fuknąłem
łapiąc się za głowę - muszę mieć dziecko, bo inaczej najprawdopodobniej firma
zostanie sprzedana.
- O czym ty mówisz do cholery? - syknął, mrużąc
oczy.
- O tym, że jak Madara upił naszego ojca w dniu
wypadku, to podsunął mu pod rękę dokument z którego jednoznacznie wynika, że ja
od tygodnia nie mogę domagać się praw własności, a ty od trzech miesięcy.
Następnie skłamał, mówiąc że byłem poważnie ranny. A ja tylko skręciłem kostkę!
- Uderzyłem pięścią w pierwsze co miałem pod ręką, a wypadło na moje udo. -
Dlatego zjechali z drogi, potrącając tego mężczyznę, aby na końcu uderzyć w
drzewo. Ojciec był pijany.
Miedzy nami zapadła cisza. Ja kipiałem z
wściekłości, a Itachi ze stoickim spokojem tępo wpatrywał się w ścianę. Nie
mogłem w to uwierzyć. Przez Madarę, przez miłość do pieniędzy, przez tą firmę
straciłem rodziców. Wyprostowałem się. Dyara dobrze zrobiła zrzekając się praw
do niej kilka lat temu. Wtedy tego nie rozumiałem, ale teraz wszystko stało się
klarowne.
- Jesteś tego pewien? - Itachi w końcu się
odezwał, choć ja wcale nie chciałem już z nim rozmawiać. Madara ich zabił,
chciał żeby zginęli.
- Tak, pokazał mi dokumenty. Były z prawdziwym
podpisem ojca.
- Muszę to przemyśleć – odparł, a ja wiedziałem,
że był to sygnał znaczący: wyjdź.
Jak najszybciej skierowałem się do windy, a
potem do swojego gabinetu. Akemi na mój widok lekko schowała się za biurkiem,
lecz no cóż, nadal ją widziałem.
- Podwójne bombowe latte, Nikiro – rzuciłem
przez ramię, po czym drzwi za mną zamknęły się z głośnym hukiem. Zacząłem
nerwowo chodzić po pokoju.
Cholera.
Nie mogę być ojcem, nie ma takiej opcji.
Usiadłem za biurkiem, zapatrując się w samolot
powoli przecinający niebo. Moje życie było cudowne, nie chciałem go w
jakikolwiek sposób zmieniać.
- Uchiha-sama – powiedziała blondynka
otworzywszy łokciem drzwi. Postawiła przede mną kawę z dodatkiem procentów i
kopertę, po czym ukłoniła się i skierowała do drzwi.
- Akemii – mruknąłem, pociągnąwszy łyk. – Nie
chciałabyś mieć czasem dziecka? – Jej oczy powiększyły się gwałtownie. – Ze mną
oczywiście. – Byłem zdesperowany i chwilowo czułem ogromną potrzebę, aby z kimś porozmawiać,
a to jeszcze się nie zdarzyło. Do dziś.
- Iyeee… - jęknęła, łapiąc się klamki, żeby
czasem nie upaść z zaskoczenia.
- Wiesz co? Zapomnij – mruknąłem, biorąc kolejny
duży łyk. Tak. Wódka polska jest zdecydowanie lepsza od wódki niemieckiej. To
jedyna rzecz, która wychodzi im w tym zapyziałym kraju. A bimber pędzony na
wybielaczu jest warty wszystkich kosztów transportu. To bombowe latte jest
jedyne w swoim rodzaju.
- H-hai – sapnęła i wyszła. Biedna dziewczyna.
Tyle szoków już ze mną przeżyła. Odstawiłem kubek i w tym momencie rozległ się
dźwięk mojego telefonu. Wszystko, tylko nie ta babka z obsługi klienta…
- Siema. Masz dzisiaj czas, żeby gdzieś
wyskoczyć?
- Mam go dzisiaj multum, Utakata – mruknąłem,
podpierając głowę na dłoni. Przecież nie mogę mieć dzieciaka!
- Uchiha? Jesteś pijany?
- Nie, dlaczego? – bąknąłem, zamykając oczy.
Życie jest bez sensu. Sasuke Uchiha i bobas. No już, rozpędzam się.
- Ty nigdy nie masz czasu…
- A pierdol się – powiedziałem zirytowany. Co za
bezsens.
- Wrzuć na luz, Uchiha – chłopak żachnął się. No
zaraz skoczę z okna. Nie nadaję się na ojca.
- Mam wam dużo do opowiedzenia – mruknąłem,
unosząc jeden palec do góry. – Zadzwoń do Gaary i powiedz, że o dwudziestej
widzimy się w „Chūsen Ibento”. Muszę przedstawić wam moje… plany na życie. –
Ziewnąłem, a Utakata zamilknął. Otworzyłem kopertę. – Zacznijcie zbierać pieniądze. Wiem, że tak
się nie da, ale zrobię tak, żeby moje dziecko zamiast chrzestnej i chrzestnego
będzie miało dwóch tatusiów drugiego serwu.
Masz trzy dni z dzisiaj włącznie, żeby znaleźć
sobie wybrankę swojego serca, gdyż wtedy odbywa się zebranie wszystkich
dyrektorów „Uchiha Company” z całego świata. Jeśli się nie wyrobisz sam
przygrucham ci jakąś gąskę, już się nie bój. Także miłego weekendu!
Dziadek Madara pozdrawia.
Zgniotłem tą przeklętą kartkę i rzuciłem na
podłogę.
- Jesteś? – odezwałem się do słuchawki, gdyż
Utakata długo się nie odzywał.
- Tak… - mruknął.
- Więc dziś idziemy na dupy – rozłączyłem się,
kończąc kawę. Za mało było w niej dzisiaj wódki, Nikiro.
Sakura
- Sakura, chodź już! – krzyknęła Miku z
korytarza.
- Idę! – wrzasnęłam równie głośno, siłując się z
upierdliwym suwakiem torebki.
- Taksówkarz się pluje, no! – Czy każda młodsza
siostra musi być tak… denerwująca?
- No powiedziałam, że idę!
- Pospiesz się!
- Nie! – Wreszcie zapięłam tę cholerną torebkę.
Wstałam z krzesełka i sięgnąwszy po skórzaną
kurtkę zarzuciłam ją na plecy. Szybko wskoczyłam w czarne szpilki i popatrzyłam
na swoje brązowe włosy i krótką, czarną sukienkę. Nie wierzę, że aby ukryć się
przed tym kretynem, muszę nosić perukę. Uch.
- No, no, no. – Miku objechała mnie wzrokiem od
góry do dołu, uśmiechając się dwuznacznie.
- Ani słowa – mruknęłam, szukając kluczyków do
drzwi.
- Kankuro jak cię zobaczy, to…
- Nie będzie wiedział, że ja to ja – fuknęłam,
wychodząc na zewnątrz.
- To ty masz taką nadzieję. Może pozna cię po
przebosko zgrabnych nogach, stylu chodzenia…
- Daj spokój. – Zamknęłam zamki i podążyłam za
siostrą do taksówki, czekającej kilka metrów dalej. – To jakaś ekskluzywna
podwózka? – spytałam, gdyż przed nami stała nowoczesna lśniąco czarna mazda.
Dyskretnie rozejrzałam się na boki. Żeby tylko ten kretyn się tu teraz nie pojawił…
- No a jak! Musimy świętować mój kontrakt, nie?
– Szturchnęła mnie łokciem, po czym wsiadła do auta, a ja zaraz za nią.
- Witam miłe panie! – Otworzyłam szeroko oczy,
widząc za kierownicą Kibę. Auto ruszyło, a ja spytałam:
- Od kiedy robisz za szofera, Izunuka?
- Nie bądź taka niemiła – fuknęła Miku.
- Od tygodnia – odpowiedział wesoło – spokojnie.
Omijam już wszystkie lampy, znaki i słupy. Ze mną nie zginiecie! – I w tym
momencie samochód gwałtownie zahamował, a klakson ożył własnym życiem.
- Ty idioto! – krzyknęła Miku, łapiąc się za
serce.
- I kto tu jest niemiły? – mruknęłam.
- Sytuacja opanowana!
- A przymknij się – odparłam, starając się
zrelaksować. – Skąd wiesz, gdzie jechać?
- Od półgodziny stałem przed waszym domem.
Dowiedziałem się w tym czasie wielu, ciekawych rzeczy – powiedział, patrząc się
na mnie w lusterku. Potem wdał się w konwersację z moją siostrą, która naprawdę
mało mnie obchodziła. Nim się spostrzegłam, byłyśmy pod miejscem pracy Daishi,
a ona sama czekała już na nas, opierając się o bramę.
- Chodź! - krzyknęła Miku przez otwarte okno, a
dziewczyna szybko podbiegła do auta i wpakowała się na tylne siedzenie.
- Ooo tak! - pisnęła. - Tak się dzisiaj napruję,
że nie uwierzycie!
- Taaaak - mruknęłam. - Zanim się napijesz,
będziesz musiała obliczyć średnie stężenie procentowe każdego alkoholu, a potem
wyliczyć z tego średnią, żeby czasem nie przesadzić…
- Dzisiaj nie! - Rozparła się wygodniej, a auto
ponownie ruszyło.
- Jakiś Projekt X, dziewczęta? - spytał Kiba,
cały czas skupiając się na drodze.
- Lepiej! - Miku klasnęła w dłonie. - Zapuść
jakąś muzykę!
Tak też w głośnikach rozbrzmiało “I need your
love”, a dziewczyny prawie zdewastowały tylne siedzenie. To nie tak, że ja nie
potrafię się bawić. Po prostu nie mam teraz na to ochoty,
- Eee, Haruno! - Daishi poprawiła rękawy swojej
białej koszuli i spojrzała na mnie. - Coś ty taka sztywna dzisiaj?
- Dzisiaj? - prychnęła Miku. - Normaaa!
- Odwalcie się - fuknęłam, marszcząc brwi.
- I need your looove! - Daishi a’la Chusteczka prawie
położyła mi się plecami na kolanach, drąc się w niebogłosy. A tej co? Wieczny
okres się skończył?
- Nie preferuję homo stosunków! - krzyknęłam,
chcąc przebić się przez kawałek Harris’a.
- Dzisiaj wszystko jest możliwe!
- Ona coś piła? - spytałam Miku.
- Chyba nie! - odkrzyknęła i sama zaczęła
tańczyć. Siedziałam pośrodku, a po moich dwóch stronach dwie wariatki wyglądały
jakby dostały drgawek. Boże, broń.
Piosenka się skończyła, a Kiba zatrzymał auto i
odwrócił się w naszą stronę.
- Dziewczęta, oto przystanek pierwszy,
wysiadamy.
- Ale jak to? - spytałam. - Przecież to nie
“Chūsen Ibento”.
- Niespodzianka! - Miku wyrzuciła ręce do góry,
a Chusteczka poprawiła kucyka. - To przebierana impreza, a to jest całodobowa
wypożyczalnia kostiumów.
Daishi oparła się na moim ramieniu.
- Czas znaleźć coś seksownego.
Sasuke
- Stary - westchnąłem. - Nie mogłeś powiedzieć,
że to przebierana impreza?
- A po co? Tak jest ciekawiej! - Utakata zatarł
ręce, a cała nasza trójka wkroczyła do dużej i zaciemnionej sali, którą
rozświetlały tylko szalejące reflektory.
- To ja jestem przebrany na ninje i latam z
kataną na plecach - rzuciłem, patrząc na otwarcie mizdrzącą się do nas
kelnerkę.
- Opowiadaj tę “historię swojego życia.” - Gaara
kiwnął ręką na zainteresowaną nami dziewczynę, a my usiedliśmy na czarnej
kanapie. Ja oczywiście najpierw musiałem zdjąć ten cholerny miecz. Kupa
żelastwa.
- Dziecko mam sobie zrobić - prychnąłem
zirytowany.
- Jak się nazywasz? - Utakata podbił do młodej
dziewczyny, klepiąc miejsce obok siebie.
- Yumi - odparła. Miała całkiem miły dla ucha
głos i zdecydowanie za krótką spódniczkę. Oczywiście kompletnie mi to nie
przeszkadzało.
- Więc Yumi - zaczął Miraya, obejmując ją ramieniem. Oho, Utakata w
akcji. - Przynieś nam trzy piwa, a my ci potem ładnie podziękujemy, dobrze?
- Jasne. - Skinęła zadowolona głową i już jej
nie było.
- Tyłek ma niezły, nie? - rzucił Gaara, śledząc
dziewczynę wzrokiem.
- Żeby tylko. - Utakata rozparł się na kanapie,
a ja obleciałem wzrokiem bezkształtną masę tańczących ludzi.
- No, Uchiha, gadaj.
- Nie rozdrabniając. - Przetarłem twarz dłońmi.
- Muszę szybko znaleźć sobie żonę, zrobić dzieciaka, kupić dom, zasadzić drzewo
i skombinować labradora. - Popatrzyłem na nich, a oni obydwoje w tej samej
chwili ryknęli śmiechem. - No kurwa prześmieszne.
- Ale ty jesteś dzisiaj zabawny, Sasuke. - Gaara
poklepał mnie po plecach, a ja też miałem ochotę go poklepać tylko, że w twarz.
- To jak? - Utakata odwrócił się w moją stronę -
Blondynka, brunetka?
- Ruda - rzucił Gaara i znów zaczął się śmiać.
- Pierdolcie się - warknąłem.
- Trzy piwa podano. - Yumi wyrosła przed nami,
stawiając po chwili na stoliku trzy kufle. Od razu sięgnąłem po swój i upiłem
duży łyk jak prawdziwy, przykładny ojciec.
- Nie masz może ładnych koleżanek? - Miraya
nachylił się w jej stronę, a ona odpowiedziała mu cała w skowronkach.
- Oczywiście, że mam. - Odwróciła się i kiwnęła
ręką na inną kelnerkę, która miała na sobie strój … banana.
- Mika. - Dziewczyna zrobiła krótki ukłon, a ja
jednym duszkiem wypiłem resztę piwa. Irytują mnie te dziewczyny.
- Miło. Może poznamy się bliżej? - Gaara
powiedział to oschłym tonem, lecz dobrze wiedział, co robi. Brunetka zaraz
będzie jego.
- Oj, przestań! - pisnęła, zasłaniając usta
dłonią.
- To wy się bawcie, a ja się przejdę -
mruknąłem, łapiąc ten cholerny miecz, aby przewiesić go przez plecy.
- Nie musisz się spieszyć! - krzyknął za mną Utakata, gdy Yumi siedziała mu już
na kolanach.
- Jasne - sarknąłem pod nosem.
Ruszyłem w lewo, chcąc ominąć podrygującą do
rytmu hałastrę. Jak tak dalej pójdzie, to z męskiego wypadu prowadzącego do
znalezienia mi żony - czy to wygląda tak żałośnie jak brzmi? - wyjdzie samotne
chlanie przy barze. Szedłem zamyślony przed siebie, gdy nagle ktoś trącił mnie
barkiem.
- Przepraszam! - Dziewczyna w stroju cyganki
odskoczyła ode mnie, nerwowo machając rękoma.
- Postawić ci drinka? - spytałem od razu, lecz
uspokajającym głosem, gdyż byłem pewien, że zaniemówiła przez chwilę. Dlaczego
się mnie boi? Przecież staram się być miły, no…
- Yyy, a znamy się? - jęknęła, a bransoletki na
jej rękach zadźwięczały.
- Uchiha Sasuke - wyciągnąłem do przodu dłoń,
którą ona zaraz uścisnęła.
- Ten Uchiha Sasuke? - uśmiechnęła się chytrze.
- Miku Haruno. - Odciągnąłem ją w stronę baru, po czym wskazałem krzesło.
- Czego się napijesz?
- Jestem otwarta na propozycje - rzuciła, a ja
uniosłem jedną brew do góry.
- Dwa razy martini - powiedziałem do barmana,
który już ślinił się na jej widok.
- Więc co tu robisz? - spytała, opierając się
łokciem o ladę.
- Szu…
- Miku! Nie uwierzysz! - Obok nas pojawiła się
dziewczyna w kształcie… trójkąta.
- Co ty masz na sobie? - mruknąłem upijając łyk,
tym samym przerywając jej tak, jak ona mi przed chwilą.
- Nie, co mam na sobie - wyciągnęła palec w moją
stronę - tylko kim jestem!
- Więc?
- Jestem deltą! - Oparła ręce na biodrach, czyli
jakoś w połowie boków tego trójkąta i uniosła brodę do góry. Boże, z kim ja
rozmawiam…?
- Daishi, w co nie uwierzę? - spytała Miku.
Delta nachyliła się w jej stronę i powiedziała coś na ucho, a oczy dziewczyny
zamieniły się w dwa spodki - Sasuke, musisz mi wybaczyć. Obowiązki wzywają. -
Miała przepraszający wyraz twarzy, a koraliki w jej włosach dodawały jej
jedynie uroku, odbijając światła reflektorów. - Mam nadzieję, że jeszcze się
zobaczymy. - Uśmiechnęła się i zniknęła w tłumie razem z Deltą.
Westchnąłem i uderzyłem czołem o blat. Uchiha,
czyżby twoja zajebistość malała z wiekiem?
- Trochę przykre, nie? - Spojrzałem na barmana,
który na plakietce napisane miał “Lee”.
- Nie twój interes - warknąłem i znów zacząłem
oglądać swoje powieki od wewnątrz.
- Nawet nie tknęła drinka, to rzeczywiście
przykre - westchnął, a ja uniosłem wzrok, aby groźnie na niego spojrzeć. On jednak
całkowicie mnie olał, czyszcząc jakiś dzbanek.
Staczasz się, Uchiha. Zirytowany podniosłem
swoją szklankę i wstałem, odwracając się do tyłu, aby wrócić do chłopaków.
Jednak moja ręka zahaczyła o coś, a szklanka wypadła z mojej dłoni.
- Idioto! - Uprzedził mnie damski krzyk.
Odwróciłem się już całkowicie, aby zobaczyć niższą ode mnie szatynkę w
uroczystym kimonie i maską zasłaniającą jej twarz.
- Wybacz - mruknąłem kpiąco. Czy ten dzień może
być gorszy?
- To jest wypożyczony strój! - wrzasnęła i
postąpiła krok do przodu, potykając się o własne nogi, przez co upadłaby,
gdybym nie złapał jej u odpowiednim momencie. Ach ten refleks. - Łapy przy
sobie!
- Masz. - Wyciągnąłem zrezygnowany z portfela
kilka banknotów. - To na pralnię.
- Nie chcę twoich pieniędzy - warknęła,
poprawiając sobie maskę. - Powiedz mi tylko, gdzie poszły te dwie dziewczyny,
które przed chwilą z tobą rozmawiały.
- Pytasz o cygankę i laskę trójkąt? - spytałem,
przeczesując włosy.
- Laskę trójkąt? - roześmiała się. - Muszę to powiedzieć Daishi.
- Zdejmij maskę - powiedziałem to impulsywnie;
kompletnie odbiegając
od tematu, ale przecież byłem już wstawiony. Miałem do tego prawo, nie?
Nie mogłem nic wyczytać z jej twarzy, bo jej nie
widziałem, co mnie strasznie deprymowało.
- Chciałbyś - mruknęła i spojrzała na
nietkniętego przez Miku drinka.
- W sumie masz rację, chciałbym. - Podałem jej
szklankę, a ona wypiła do dna i głośno odstawiła ją na ladę. Co za miłe
zaskoczenie, koleżanka lubi się bawić.
- Rzadko dostajemy to, czego chcemy - odparła i
poklepała mnie po ramieniu. - Miłego wieczoru - powiedziała odchodząc. Jednak czułem, że chciałbym z
nią jeszcze porozmawiać.
- Jak masz na imię? - krzyknąłem, bo dziewczyna
zdążyła się już trochę oddalić. Ona doskonale mnie słyszała, lecz uniosła
jedynie dłoń na znak, że się żegna.
- To już druga czy trzecia, która cię dzisiaj
olała? - spytał barman cały w skowronkach, lejąc piwo do kufla.
- Czyścisz te szklanki? To czyść - warknąłem,
lecz nadal patrzyłem za odchodzącą dziewczyną. Ech. Uchiha, przecież takich
jest mnóstwo.
Położyłem banknot na ladzie i nie patrząc na
tego frajera ruszyłem w stronę chłopaków. Ponownie przecisnąłem się przez
bezkształtną masę tańczących ludzi i z ulgą usiadłem na kanapie.
- I jak? Masz jakąś? - Utakata położył ręce na
oparciu, a ja popatrzyłem na niego sceptycznie.
- Nawet trzy - prychnąłem.
- I jak było? - Gaara nachylił się w moją
stronę, a Miraya po chwili zrobił to samo.
- Nic nie było - prychnnąłem, a oni ponownie
opadli na oparcia.
- Eee, Uchiha. - Utakata machnął ręką. -
Starzejesz się.
- Dobrze, że ty z dnia na dzień jesteś coraz
młodszy…
- No a jak!
- So close - mruknął Gaara. - Ja chociaż
zaznajomiłem się z Miką.
- A ja z Yumi - dorzucił Miraya.
- A ja z Miku Haruno - sarknąłem.
- Serio?! Stary! - Chłopak poklepał mnie po
plecach. - Ale partia!
- Co? - spytałem zdezorientowany.
- Uchiha, za dużo siedzisz w biurze…
- To jest modelka i to nie byle jaka!
- Chyba rozwinę tę znajomość.
***
Dum dum dum duuum!
Ohayo!
A więc ... STAŁO SIĘ!
Imai i SasuSaku. No ja nie wiem, co mnie do tego podkusiło. Nie Nikiro, na pewno nie ty.
Pomysł na tę historię naszedł mnie w nocy - bez podtekstów, proszę - więc na pewno będzie tak samo nieudany jak wszystkie inne, ale jak mówi przysłowie mojej klasy: bywa życie. Mam już na szczęście kilka rozdziałów napisanych, więc nie będzie nagonki, typu: muszę coś natychmiast napisać.
Dodaję tę notkę dziś, gdyż są dziś moje ... szesnaste urodziny. Oui, bycie szczylem jest deprymujące. Fajerwerki, jeee!
Urodziny, blog i konwersacje z frajerem Akemii na skejpie robią swoje ._.
W notkach będą pojawiać się znane wam bloggerki B|
Między innymi:
Akemi, Miku, Chusteczka Aha - Daishi (Delta), Black Cloud - Arya, Yui - Unnoticed, Rina Imai (zawsze jest ze mną duchem - przy każdej notce) Kira Fuyu - fabułowa beta :D Mardi Hatake - Amane, Zohan, Neko Fuyu.
Z czasem lista nick'ów będzie rosnąć! :D
W notkach będą pojawiać się znane wam bloggerki B|
Między innymi:
Akemi, Miku, Chusteczka Aha - Daishi (Delta), Black Cloud - Arya, Yui - Unnoticed, Rina Imai (zawsze jest ze mną duchem - przy każdej notce) Kira Fuyu - fabułowa beta :D Mardi Hatake - Amane, Zohan, Neko Fuyu.
Z czasem lista nick'ów będzie rosnąć! :D
Tak czy siak...
Karuzela ruszyła! ^^
Dam radę skomentować pierwsza? No, zobaczy się :)
OdpowiedzUsuńCzytam sobie Twojego drugiego bloga, ale jestem na dopiero na jakimś dwudziestym ósmym rozdziale, więc muszę jeszcze dużo nadrobić, a ja lubię być na bieżąco. Dlatego od razu dorwałam do tego bloga, żeby skomentować sobie :) Nie spodziewałam się, że napiszesz coś o SasuSaku, oprócz tych kilku rozdziałów na Uchiha Kydai, które przeczytałam, pomimo, że jestem na dwudziestym ósmym rozdziale ;p. No cóż, nie mogłam się powstrzymać :)
Więc Sasuke jest jakąś szychą w Uchiha Company, czy jakoś tak. Śmieszy mnie jego charakter, jest bardzo podobny do tego w Uchiha Kydai, bo w końcu Twój wymysł, ne? I Itach <3 Itach, tralalala, uwielbiam gościa. No to jak zawsze. Ile mogę się rozpisywać na ten tema? Chodzi z nijaką Imai, tak? Hahaha :) Nie chce mieć romansu z Grace?
Ogólnie to widzę, że same fejmy się tutaj plączą po historii, a to dopiero rozdział pierwszy!
Madara na początku mnie bawił "tygrysie" mrałłł ^^ I jak wyskoczył z tym prawnukiem też. Ale później, żeby tak prosto w twarz mówić, o wypadku rodziców Sasuke, z naciskiem, że to on wszytko wykombinował. Nie, nie lubię go. To się nigdy nie zmieni chyba. Moja niechęć do Madary rośnie z sekundy na sekundę!
Gdy Sasuke wyskoczył z pytaniem do Akemi, czy ta chce mieć z nim dziecko, myślałam, że padnę. Tak bezpośrednio! Mogłam się spodziewać, z Uchiha nie owijają w bawełnę, ale żeby tak z tym wyskakiwać?! Ja bym tam zemdlała na miejscu, więc Akemi trzymała się nieźle. Gaara i jego taktyka podrywu - oj myślę, że skuteczna. Podryw na poważnego emo zawsze działa :)
"Jestem deltą" tu już dosłownie leżę. Przebrać się za deltę! Dlaczego ja na to wcześniej nie wpadłam?!
Hahaha i Neji, mistrz Trollingu. Tak dobijać Sasuke, któremu podryw wychodzi dosyć kiepsko. Aż dziwne, bo to w końcu SASUKE. Kto by mu się oparł? Gdyby bracia Uchiha zjawili się nagle w realnym świcie, to wydaje mi się, że nasi biedni "normalni faceci" nie mieli by żadnych szans :(
Ach, prawie cały czas się uśmiechałam, gdy czytałam ten rozdział! Cudowne uczucie! Dziękuję Ci za to <3
Jakieś życzenia przydałoby się złożyć, farciaro, która urodziła się w styczniu. Ja jestem z października, więc na razie do 16 mi daleko ;____;
Dużo radości, weny, cudownych przyjaciół z ogromnym poczuciem humoru, żeby zawsze zabawnie było. I mości też od groma. Tak samo jak jogurtów, bo gdzieś przeczytałam, że je lubisz. A i dużo borówkowych czekolad Milka!
Pozdrawiam!
Dałam radę pierwsza?
Buja! Dałam radę!
UsuńOhayo!
UsuńTak, Itaś zdecydowanie przebija tu wszystkie inne postacie :3
Sądzę, że nie wypaliłby ten romans xD Shee zniszczyłaby cię telepatycznie B|
Madara jest tępym ***** i od zawsze go nie lubiłam, więc nie miałam żadnych skrupułów, aby zrobić z niego czarny charakter :3
Akemi łatwo się nie da, zobaczysz B|
Łuhuu! Delta robi furrorę xD Czułam to B|
Dziękuję bardzo za życzenia <3
Ohayo! :3
OdpowiedzUsuńCo prawda to dopiero początek ale nieźle się wciągnęłam. Eh, ten Madara, jak zwykle komplikuje życie. Zazdroszczę Itachiego, serio ;-; Haha, pomysł z przebieraniem swoich sekretarek był świetny, ach ci Uchiha, no ale cóż, chyba właśnie za to ich kochamy <3 Jak napisałaś na Kyodai o karuzeli to nie mogłam się już doczekać, kiedy będę mogła to przeczytać. No i się doczekałam! Teraz zostaje mi czekać na kolejną notkę ;)
Btw, masz piękny szablon.
Pozdrawiam :* + Aga, wyłącz ta weryfikację obrazkową, błagam ;-; xD
Ohayo! :D
UsuńWyłączę, obiecuję xD (tak naprawdę to o tym zapomniałam...)
Miło mi, miło B|
Pomysł był spontaniczny, ale Uchiha... To mówi samo za siebie :D
Szablon rzeczywiście jest cudowny <3
Pozdrawiam i dziękuję ;D
Ja czytałam wcześniej, ale powiem to jeszcze raz. Choć stronię od SasuSaku, Sheeiren jest tą, która nawet z nędzy potrafi uczynić coś wspaniałego. Jak na mat-fiz przystało była Delta :D I odpowiedź na pytanie Sasuke czy jego zajebistość maleje z wiekiem odpowiadam stanowcze NIE! A poza tym no to genialnie połączyłaś tragizm z komedią. Ogromnie jestem też ciekawa jak potoczą się wypadki z naszą modelką. Sasuke w twoim opowiadaniu powala mnie każdą swoją myślą i zdaniem. Tu się dziwię nawet samej sobie, czemu tak mnie bawi? Możliwości są trzy: jesteś cudotwórcą, mam poważnie zrytą banię, wszystkie możliwości poprawne. Kto wie może nawet polubię Sakurę? Boże co ja piszę! Przecież to jest fizycznie i metafizycznie niemożliwe. Wyzwała mi Sasuke od idioty! Głupia dziewucha. Choć to i tak lepsze niż ślinienie lub piszczenie się na jego widok. Dodam jeszcze, że pomysł z przebierankami jest super. Słówko pociechy: najlepsze pomysły przychodzą do głowy właśnie gdy idzie się spać, wraca ze szkoły autobusem, lub bierze prysznic - czyli wszędzie tam i wtedy, gdy odnotowanie naszych myśli jest wielce utrudnione ;) Ale koniec końców wychodzi coś fajnego. Na koniec oczywiście powiem, że Sheeiren jest wielka i pokłony składam. Z niecierpliwością wyczekuję rozwoju wydarzeń i życzę wszystkiego najlepszego w tym, dużo weny i dużo czytelników :)
OdpowiedzUsuńWitam! ^^
UsuńMnie do SasuSaku przekonała Nikiro. No cóż. Muszę to stwierdzić publicznie...
Matfiz jest tu podwójny! Delta to Chusteczka Aha, która... jest kimś więcej niż zwykłym matfizem. Ha! Tu się mam B|
"Połączyłaś tragizm z komedią" - proszę, tylko nie to... Właśnie kończę na polskim renesans [*] i gdy tylko to przeczytałam, pokazała mi się przed oczami definicja groteski.
Gaaasz. Tylko nie to...
Sakurę też da się lubić, zobaczysz :D
Dziękuję! ;D
Ej, ej, ja byłam w mat-geo, szanujmy się, Imai! Fizyka to mój największy wróg na studiach.... >.<
UsuńResztę skomentuję kiedy indziej. No co, kacowego lenia maaaaaaaaam XDD
Jaaa, nowy blog w wykonaniu Sheeiren <3 Już go uwielbiam, tyle sarkazmu i komedii, wiesz jak zadowolić czytelników B|
OdpowiedzUsuń"- Akemi – mruknąłem, pociągnąwszy łyk – nie chciałabyś mieć czasem dziecka?" śmierć na miejscu ._.
"- Jestem deltą! - Oparła ręce na biodrach, czyli jakoś w połowie boków tego trójkąta i uniosła brodę do góry. Boże, z kim ja rozmawiam…" zmartwychwstałam i umarłam po raz kolejny.
Teksty Nejiego przyczyniły się do moich kolejnych śmierci XDDD
Dobra, koniec słodzenia, teraz literówki or samfing lajk det.
"- Tak, lecz od kiedy skończyłEŚ dwadzieścia sześć lat mam prawo domagać się połowy jej udziałów - odparłem, zastanawiając się jakiego mógł mieć na mnie haka." skończyłeś czy skończyłem? Z reguły jestem osobą nierozgarniętą i nierozumną, więc jeżeli tak miało być to... Proszę o przebaczenie ;_;
Życzę weny (szczególnie na Kyodai, bo dawno nic nie było :c) i pozdrawiam :3
Uhh, zapomniałam złożyć życzeń, głupia Kyoko ._."
UsuńNo więc spełnienia marzeń, fejmu w blogsferze ii żeby mózg Ci rozsadziło od nadmiaru weny <3 XDDD
Ohayo!
UsuńDobrze mi z myślą, że dzięki mnie ludzie powracają ze świata zmarłych. Miło, miło xD
Ćśśś. Tysiąc razy to czytałam i nie zauważyłam... -.-"
Dzięki, juz poprawiam! :D
Kyodai... Tak... Myślę nad tym xD
Najs, najs :3 Niech rozsadza, a co!
Dziękuję! <3
Cóż ja Ci mogę powiedzieć? XD
OdpowiedzUsuńWszystko czytałam i nadal uważam, że to będzie coś zajebistego, więc ludzie, czytajcie to! Jednak miło być wtajemniczonym B| Fuck yea XD
A, no i pisz dalej! Bo się już doczekać nie mogę.
Pozdrawiam i tak dalej xD
Weny!
PS Sto lat sto lat! Jeszcze raz. Dużo Itasia w następnym roku swojego życia i powodzenia na matfizie, żebyśmy obie przetrwały i nie przestawaly być typowym matfizem XD
Ty to siedź cicho, za dużo wiesz xD
UsuńJutro powinnam wziąć się za Karuzelę. Ale wisz, jak jest xD
Nie przestaniemy B|
Ty z matfizu wyjdziesz, ale matfiz z ciebie nie <3
Hahahah laska trójkąt :-D, ja jestem na humanie, więc w życiu bym się nie domyslila, że to delta! Pomysł prawnuka, no nic tylko czekać jak to się dalej rozwinie! Ale chyba na dziecko za dużo czasu nie dostanie, a Sakura łatwa raczej też nie jest, a jeszcze Sasuke musi przekierowac się z jej siostry na nią :O duuuuzo zamętu, duzo śmiechu, pomysł faktycznie oryginalny CZEKAM na resztę :-D:-D i wszystkiego naj smarkulo :-* :-B buziaki hayley
OdpowiedzUsuńWidzę, że Delta niszczy system xD
UsuńNo ba, że Sakura nie jest łatwa! Nie mogłoby być inaczej B|
Oczywiście - zamęt to moje 234637 imię.
Czy oryginalny, to się okaże xD
Dzięki! :D
Oooooooooo.
OdpowiedzUsuńW końcu jest sasusaku in real life (xd), który nie odrzucił mnie po pierwszy rozdziale;d
Świetny pomysł z "Uchiha company", ale będzie więcej młodszej siostry, nie?:D Nie mogę się doczekać w jaki sposób się to wszystko rozwinie:)
Dlaczego, żadna bohaterKA nie ma okularów? Nigdy, nigdy, nigdy? Nawet w książkach? - Świat jest niesprawiedliwy xd (Chlip, no bo ja mam okulary, to boooli;d)
fragment, po którym padłam:
"..czyżby twoja zajebistość malała z wiekiem?"
Weny życzę:*
Nami
Ohayo ^^
UsuńObiecuję, że w którymś z kolejnych rozdziałów pojawi się postać w okularach. Masz moje słowo, a Shee zawsze go dotrzymuje :3
Oczywiście, że Dyara jeszcze się tu pojawi. Mogę ci cichaczem powiedzieć, że jeszcze nie raz ^^
Dziękuję i pozdrawiam! <3
Imai, uśmiechałam się. Poważnie.
OdpowiedzUsuńBo to było tak: kiedyś (przy początkach Kyodai) sarkazm i poziom humoru były w normie, ale gramatyka kwiczała. Teraz, kobietko moja, wszystkie kategorie: gramatykę, stylistkę i humor, wzniosłaś na wyżyny. Możesz być z siebie dumna.
Tak, spodziewaj się tutaj burzy komplementów.
Sama chciałam prowadzić bloga z humorem, nawet zaczynałam pisać tak ANI, no ale... nie dało się .__. Akemii nie potrafi, Akemii rezygnuje. Ty Imai, robisz to świetnie. Bo nie dość, że sarkazm to i rozdział wysokiej jakości. I nie: nie słodzę ci, bo masz u mnie chody, frajerze. Słodzę ci, bo jestem oczarowana. Zwykle, wdrażając dużą dawkę humoru, notka traci na jakości pod względem stylistycznym, a u ciebie w ogóle nie odczułam, żeby ta reguła miała prawo bytu.
Neji - mistrz! Nawet się nie złoszczę, że mi tak męsza gnoił, bo doprawdy, wieczór to on miał nieciekawy. Nie lubię tylko Akemi(i), gdyż, ponieważ, bo jest postacią za bardzo przerysowaną, schematyczną. No i tu znów nie mówię tego, bo jest moją postacią, tylko robi tutaj za Hinatę, co mi się w ogóle nie podoba .__.
Ale w przyszłym rozdziałach będzie kobalt! Ty... to prawie jak Kulbat x.x PRZEZNACZENIE!! Hip, hip, huura!
Fajne jest też to, że wplatasz tutaj Utakatę. No bo zwykle jest Naruto, co najwyżej Kiba, a u ciebie... BAM! Bohater, który wielu fanom Naruto mówi tyle, co nic. No nie, nie! Bąbelki! Bąbelki to znak rozpoznawczy B|
Pisz to dalej! Fejm już jest i wzrasta.
A ciocia Nikiro mówiła: SasuSaku wabi najwięcej <3
I mi też podziękuj.
I pozdrów.
Aj em łejting <3
Dobra.
UsuńDZIĘKUJĘ I POZDRAWIAM.
Zadowolona?
Mówiła, mówiła i aż powiedziała, no.
Ojoj, wzniosłam się na wyżyny ^^ Zaczyna się słodzenie. Och, to takie do ciebie niepodobne, frajerze <3
"Jestem oczarowana" - od AKEMII! LUDZIE WIDZICIE TO?
Fejm, fejm, wszędzie fejm. No ja nie wiem, co te internety.
Porównujesz siebie do Hinaty? O ty, niewierna.
Doczekasz się dzikich densów na rurze, zobaczysz.
Będziesz dziwką, ale nie będziesz Hyuugą, a co!
Kulbat jest słowem idealnym, kobaltowi do niego daleko, no ale cóż. Są trochę podobne, no ;_;
Do Utakaty od zawsze miałam słabość xD
Bydem pisać, bądź tego pewna B|
<3
Hahahahaha pomimo iż miałam wgląd przed publikacją, to przyznaję bez bicia - nie czytałam całego ;D Sprawdziłam tylko co zrobiłaś ze mną i odetchnęłam z ulgą ;D Ale dzisiaj to jebłam! I to nie jednokrotnie :D Rozwaliłaś system i to na maksa :D
OdpowiedzUsuńSasuś ojcem?. Już ja sobie to wyobrażam xDDD Niech przypadkiem zapłodni Saku i niech będzie xDDDD Bo Miku-modelka pewnie będzie zbyt światowo rozchwytywana jak dla niego xD Ale niech inteligent próbuje swoich szans ]:->
Delta mnie niezaskoczyła, bo z niej to już wcześniej miałyśmy polewkę na fb xD
Ale masz plusa szczylu xD Wiesz co lubię pić! :D
Imai! Zbieraj dupę w troki i pisz rozdział drugi! :D
Wiem, skapnęłam się xD
UsuńMiło mi, miło ^^
Miku modelka już podbiła świat, mówię ci xD
Nie bój żaby, będzie próbował. Ach, Delta robi furrorę xd
Z tym martini strzelałam xd
Tak jest! :D
Imprezujący Gaara w dobrych kontaktach z Sasuke, rozwaliło mnie to. Na serio. Czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńBędzie ciąg dalszy, a w nim Gaara ;)
UsuńPozdrawiam ;D
Uwielbiam Sasuke w Twoim wykonaniu! :D I z całą pewnością będę czekać na następny rozdział :D Ażżż nie mogę się doczekać ;>
OdpowiedzUsuńSpokojnie, wszystko w swoim czasie xd
UsuńCóż, czytam i czytam i nie mogę się naczytać tym, co wypracowałaś. Pomimo tego, że nieczęsto spotykam takie przekleństwa, ale jednak to świetnie się uzupełnia z charakterem głównego bohatera i jego narcystycznym podejściem, bynajmniej tyle go poznałem :) Obiecałem też koment i tak właśnie robię. Madara i jego intrygi... Cóż, wykapany mój ulubieniec, nawet w realnym świecie, nie shinobi jest identyczny, potrafi ukręcić tak na boku, aby mieć każdego w garści, a jego zboczenia... Nie, to mieszanka idealna jak dla mnie :D Sasuke i poszukiwania, a tutaj 3 go wystawiły niemal z miejsca, sekretarka też nie chce... Ciekawe, czy zrobisz tak, że to Madara mu znajdzie kandydatkę, czy może jednak Sasuke ruszy sam. Przecież Uchiha, jeden z najwyżej postawionych w firmie rodzinnej... Po anonsie by miał na pewno kolejkę chętnych do żeniaczki, ale widocznie chce sam popracować nad tym. Tak jak pisałem ci na gg, świetnie ci to wyszło, były momenty, gdzie mogłem się uśmiać, co jest zdecydowanie na plus. Zapraszam też do siebie i czekam na kolejne rozdziały...
OdpowiedzUsuńhttp://son-of-genius.blogspot.com
Ohayo ^^
UsuńWłaśnie, przekleństwa. Długo myślałam, czy je tu umieścić, lecz... no musiałam, no xd Czasem, aż się o to prosiło, więc nie mogłam inaczej x.x
Madara jest **** i **** nienawidzę go -.-"
Sasek olany przez trzy laski jednego dnia, oł jeee xd
A nie powiem ci jak zrobię, tajemnica :3
Dziękuję za komentarz! :D
Pozdrawiam ;)
W ogóle na początek wielki plus za wybór piosenki "I hate everything about you" mojego ukochanego zespołu Three Days Grace <3 A co do opowiadania to dzięki niemu mogłam poprawić sobie humor :D Rozśmieszyło mnie wiele tekstów, a szczególnie: Muszę szybko znaleźć sobie żonę, zrobić dzieciaka, kupić dom, zasadzić drzewo i skombinować labradora. No kurwa prześmieszne." Charaktery postaci przypadły mi do gustu i jestem mega ciekawa jak to dalej się potoczy, gdyż nie jestem w stanie na razie odgadnąć co mozesz napisać dalej, a więc będę niezmiernie szczęśliwa, jeżeli mnie zaskoczysz :D Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać ci rację, gdyż piosenka doprawdy jest boska <3
UsuńMiło, że polubiłaś bohaterów - to już pierwszy krok do sukcesu :D
Będę starała się was zaskakiwać z każdym nowym rozdziałem ;)
Wyjdź Shee, wyjdź. Jesteś kolejną osobą, która mnie dzisiaj dobija, serio. Wiem, nic mi nie zrobiłaś, ale piszesz tak zajebiście, że mam kompleksy no! I to mnie właśnie dobija *chlip*
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że stworzyłaś coś ekhem, zajebiście oryginalnego. Oczywiście blogów o to, że Uchiha mają firmę jest mnóstwo, ale to jest tylko (przynajmniej wg. mnie), taką tylko podporą do głównego wątku, jakim będzie walka między Sasuke i Madarą, czyli jak nie skończyć z bachorem i dziewczyną w łóżku, choć czuję, że Sasuke tym drugim by nie pogardził, a to co tyczy się pierwszego, jest wiadome... Ten koleś po prostu nie nadaje się na ojca.
Jak to Shee nie może mieć dzieci? No jak?! Weźcie niech mnie zaadoptuje, chce mieć takiego ojca jak Itaś *dobra może jednak nie xD*
Gaara wyrywa dupy? Serious? Nie wierzę no! Typ, który zawsze jest przedstawiany jako przedstawiciel ciemnej strony mocy, jest tutaj typowym podrywaczem, przyznam podoba mi się to :D
Widzę, że nie tylko ja mam dość tych pieprzonych lasek, które dzwonią z jakimiś ofertami, dlatego nigdy o nich nie odbieram xD
Przyznam, że rozdział czytało się fajnie, no i widać, dziewczyno, że masz niezłe poczucie humoru, też bym tak chciała pisać notki ._.
Ostatnio coś ubolewam nad swoją beznadziejnością, więc się nie przejmuj. To taki kryzys wieku średniego Sasame. Starzeję się... T.T
Zauważyłam tylko, że praktycznie każda kobieca postać tutaj ma długie nogi... Coś jest z tym nie tak xD Albo po prostu ja mam kompleks niższości (jak to ja przy niecałym 160 cm wzrostu... Boże dlaczego mi to zrobiłeś T.T? ) i przy swoich krótkich nóżkach po prostu jestem uczulona na coś takiego xD
No i Utakata! Faceta, którego nie wypuściłabym z łóżka! No oprócz mojego Hashiramy i Orosia xd
Chyba, wszystko, chyba xD
No i jak już pisałam na szajsbuksie, śliczny masz szablon <3 Aż czuję się beznadziejną szabloniarką (co ja kur.. mam z tą beznadziejnością? O.o)
I piosenka, pamiętam kiedy ją odkryłam, byłam nią tak zajarana! Nadal ją wielbię *.* Pogratulować gustu! :D
Czekam na kolejny rozdział <3 ale skoro masz już kilka napisanych, to mam nadzieję, że pojawi się coś szybciutko^^
Najlepszego! Tak, wiem mega spóźnione, ale lepiej późno niż wcale nie? Żeby wena nigdy Cię nie opuszczała! I żebyś dalej pisała tak cudownie, aby ta maruda Sasame miała co czytać ;*
Pozdrawiam <3
Dobra teraz widzę, że rozdział będzie 19, ślepa Sasame xD Ach ta starość! Co ona robi z człowiekiem ._.
UsuńOhayo!
UsuńAż przypływu weny dostałam <3
Kurde, serio B|
Obiecuję, że pojawią się też niskie osoby xd Może nie zwracam na to uwagi, gdyż sama mam ... 177 cm xd ale to wybacz, będę się hamować xd
Komplementy, komplementy <3
Kurde, może szybciej skończę ten czwarty rozdział xD
Oui, za równy tydzień ukaże się rozdział II :3
Dziękuję za wszystkie miłe słowa <3
Pozdrawiam :D
Hejo ;3 Mam pytanie, gdzie znalazłaś takie fajnie zdjęcia do szablonu ? *.*
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym blogu od pierwszej chwili <3 Wiedziałam, jeszcze niezaznajomiona z treścią rozdziału, że opowiadanie mi się spodoba. A to zasługa piosenki. Kocham ten zespół! Niestety, gdzieś przeczytałam, że Adam odszedł... Moje serce krwawi. ;(
OdpowiedzUsuńAle ja nie o tym...
Sasuke, który na gwałt potrzebuje partnerki... Myślę, że z łańcuszkiem jego wielbicielek nie byłoby to trudne, jednak on chyba oczekuje czegoś więcej od potencjalnej matki jego dziecka, niż ładnego tyłka. Chociaż, co ja tam mogę wiedzieć?
Ostatnimi czasy moja niechęć do Sakury maleje... Oczywiście, dzieje się tak, bo zaczytuję się w naprawdę dobre opowiadania, gdzie główną bohaterką jest Haruno. No, ale przyznam, że to nie Sakura przyciągnęła mnie do przeczytania tego rozdziału, a pan Uchiha, którego darzę miłością od kilku ładnych lat.
Nie wiem, co jeszcze napisać. Nigdy nie potrafię się rozpisać w komentarzu -.-
Oł, dodam, że wróciłam po długiej przerwie i znów zaczytuję się Twoich opowiadaniach. Tak, znasz mnie. Jestem ciekawa, czy zgadniesz kim jestem. Nowy blog, nowy nick, ale ja wciąż ta sama ;)
Wiesz, że jesteś stara i się marszczysz? ;*
Pozdrawiam i życzę weny. ;*
Ej, ej, to jakiś spisek jest, na pewno XD
UsuńIyeee, Maguda? Jeny, to takie życie na krawędzi, trochę xd
Marszczę się? x.x ISOTERAS?!
Komplementy, Shee lubi komplementy.
Hymhymhym.
Ujawnij się, niewierna!
Jestem Aga łamaga. Miło mi. :-D
UsuńJeśli teraz nie zgadniesz, to się pogniewamy :-P
Jestem w potrzasku, Imai nie lubi potrzasków xd
UsuńProszę mnie się tu ładnie przedstawić xd
Kuso, to moje ulubione słowo :-D
UsuńNie denerwuj mnie xD
UsuńEj. Wiesz, że zdradziłam Ci już stary nick i imię? Mam podać rozmiar buta i grupę krwi? :-P
UsuńAgnieszka, Kuso. Mikoto Kuso.
Oooo! Ohayo!
UsuńNiezmiernie się cieszę, że wróciłaś <3
Wiesz, że nie umiem pisać komentarzy?
OdpowiedzUsuńWiesz.
Wiesz, żw zakochałam się w tym opowiadaniu?
Wiesz.
O tym, że uwielbiam SasuSaku w Twoim wykonaniu też wiesz.
Wszystko już wiesz! :D
Czekam na dalszy ciąg historii ;3. Nie będę się rozpisywała, bo i tak sprawozdanie dostałaś już na gg ;P.
Weny życzę ^^.
P.S. Wiesz, że komentarze to moja zmora... :D.
Wiem, wiem, wiem xdd
UsuńNie pogardzę uwielbieniem :3
I tak jesteś trzy rozdziały do przodu xD
Nie cierpię Madary...Boże jak on mnie irytuję...;/ Wiedziałam, że Sasuke będzie walił prosto z mostu, ale tak...prosto...Na miejscu Akemi chyba bym zemdlała. Na pewno będę to częściej wpadać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny!
Oj nie jedna by zemdlała, tak sądzę :>
UsuńPozdrawiam ;]
O matkooo! Jak ja nienawidzę Madary. Nawet w moim opowiadaniu będzie wkrótce czarnym charakterem. Miałam ochotę normalnie go zamordować, wytarmosić za ten jego pusty łeb.
OdpowiedzUsuńPoczątek rozdziału przypomniał mi moją walkę z Orange, którą wciąż toczę. Odłączyli mi internet, za który płacę 100zł/ miesiąc i właśnie tak wygląda rozmowa z nimi: JAK ŚCIANĄ O GROCH. Doskonale rozumiem Sasuke w tym momencie.
Uwielbiam przenoszenie bohaterów "Naruto" do naszych czasów. W dodatku dzieje się wszystko w takich wyjątkowych okolicznościach. Na początku nie mogłam się połapać w imionach, bo wprowadziłaś kilka postaci OC, jednak jak przeczytałam wszystko po raz kolejny to zrozumiałam.
Pozdrawiam <3
Jeżu, odpisałam ci przed chwilą. Szkoda, że blogger nie chciał współpracować.
UsuńTo tak, jak z tym twoim Orange. Dosłownie, jak ścianą o groch. Nic dodać, nic ująć ><
Madara to cię jeszcze powinien zaskoczyć, także nic więcej nie mówię :>
Pozdrawiam i dziękuję ;]